BO NAJLEPSZA JEST PEPSI W BUTELCE ZWROTNEJ..."

Tak zapewniają nas słowa reklamy. No cóż. Życie zwykle odbiega od reklam. Albo też ludzie nie oglądają telewizji. Albo... Ale po co lać wodę (Pepsi), jeśli lepiej przejść do sedna.

Wspomnienie wakacji. Wybrałem się z przyjaciółmi na Przehybę. Trasa naście kilometrów lasem, bez widoku ludzi. Tylko ptaki, drzewa, piękne widoki i nasza trójka na szlaku. I tak było, dopóki nie zdobyliśmy szczytu. Dalsza droga wypadła nam na Radziejową. I chociaż wcześniej spotykaliśmy takie „sielskie" obrazki, dopiero teraz patrzyliśmy z największym zdumieniem. Idziemy. Pięć kroków - papierek z Milky-Way (to pewnie przez te czary z mleka). Dziesięć kroków - Snickers (to pewnie wiewiórki zajadały orzeszki z karmelem). Znowu kilka kroków. Butelka z Pepsi (ta tytułowa). Trochę dalej druga, trzecia, czwarta i tak dalej. I jak tu wszystkie pozbierać, jeśli plecak pełen, a ręce tylko dwie? Chyba nawet MacGyver nic by nie wymyślił. Na przyszłość weźmiemy chyba worki, długie, siwe brody, czerwone kubraczki i takież czapki i będziemy zbierać. A 6 grudnia wyśle się to do Pepsi. Od św. Mikołaja. Chociaż z drugiej strony muszę przyznać słuszność - gdyby butelki były szklane, pożar murowany. Słaba, ale jednak jakaś pociecha.

A na Radziejowej ktoś zrobił wysypisko plastikowych butelek. Sporo ich, ale pozostaje nadzieja (matka nie napiszę czyja), że ktoś, czasem, te butelki wywozi.

Dużo się mówi o kulturze bycia, o naszym dociśnięciu gazu", byle tylko do Europy, do świata. Ale z pustego to i Salomon nie naleje. Przecież śmieci leżą u nas też na ulicach. A czyja to wina? Szedłem kiedyś z kumplem, zajadającym banana. Skończył, siup - skórka na ulicy. „Słuchaj, jak możesz tak robić?" - „Postaw mi najpierw kosz, a potem wymagaj, bym wrzucał do niego śmieci". Niekulturalna odpowiedź? Może. Ale usprawiedliwia ją życie. Najbliższy kosz miał mój kolega o kilometr od siebie. W domu. A wracając do Europy. Byłem na Słowacji i w Czechach - tam jest podobnie. Ale Niemcy i Dania, to już co innego. W Danii mieszkałem przez jakiś czas i zaprzyjaźniłem się z kilkoma osobami. I tu przykład przeciwstawny do banana. Gdy moi duńscy znajomi wcinali cukierki i nie było kosza na śmieci w okolicy, chowali papierki do kieszeni. A przecież papierek mały, a na pewno mniejszy od skórki z banana. I tu dochodzimy do sedna. W Europie panuje kultura. U nas nie. Jeśli serio myślimy o „dojściu do Europy", to musimy coś robić, a nie tylko gadać. Z prostego rachunku wychodzi, że wystarczy być grzecznym dla innych i już się jest ekologiem. Bo grzeczność oznacza kulturę, kultura to nieśmiecenie, nieśmiecenie zaś, to ekologia. A trzeba pamiętać, że nie zbawi nas Pepsi w butelce z plastiku. Nawet zwrotnej. A już na pewno ta w środku lasu, rzucona tam przez samozwańczego miłośnika przyrody. Ludzie, trochę kultury i poczucia estetyki. Please!