Strona główna 

ZB nr 1(79)/96, styczeń '96

DONOSY I DONIESIENIA

MLE + PHARE = LEPSZE NGO's

W większości NGO's praca opiera się na ogromnym zaangażowaniu ludzi. Entuzjazm liderów i sympatyków organizacji to podstawa działania każdego z NGO's. Ale często żal, że część pracy wspaniałych ludzi idzie na marne. Coś się sypie, nie odnosi właściwego skutku, nie trafia celu, ludzie odchodzą. Niedobrze. Świadome tego, że nie tylko zapał ciągnie do przodu, Międzyuczelniane Lobby Ekologiczne w Łodzi opracowało i przeprowadziło w październiku'95 drugie już Szkolenie dla Organizacji Pozarządowych Regionu Łódzkiego, w którym wzięło udział 25 osób z łódzkich organizacji ekologicznych. Szkolenie zostało sfinansowane przez Program Unii Europejskiej PHARE - Dialog Społeczny. (Program ten pomaga organizacjom nie tylko finansowo - wydał kilka dobrych podręczników do przeprowadzania zajęć dla tych, którzy szkolenia prowadzą). Dobrze przeprowadzone szkolenie wzmacnia uczestników, poprawia relacje międzyludzkie, uczy techniki zarządzania, pracy z innymi, zasad rozwiązywania określonych problemów. Często ludzie mają sprawności liderskie, organizacyjne i to wydaje się wystarczać. Ale szkolenie, które porządkuje te sprawności i uczy różnych technik, szczególnie tym ludziom dużo daje: i wszyscy zyskują - i liderzy, i odbiorcy naszych idei, bo lepiej i jaśniej widzą, o co nam chodzi, i dzieci, którym mniej się miesza w głowach. I krasnoludki, bo mniej mają roboty...

Bogna Stawicka




PAN KNAPIK...

...jest właścicielem Kasztanki, która uciągnie pod górę nawet dwie tony. Nigdy nie używa bata, gdyż jak stwierdził: jego przyjaciel na to nie zasługuje. Sprawił klaczy piękną uprząż, która prezentuje się wyjątkowo okazale. Zwierzę trzeba rozumieć i często do niego mówić - kontynuował, a na zakończenie, pochylając się lekko nade mną powiedział w zaufaniu: panie, koń to ma sto rozumów.

O'Shea
Zręczyce, 13.8.1995, w samo południe




ZWYCZAJNE, PIĘKNE ŻYCIE

Pani Józefa Mazanek ma 84 lata. Mąż Piotr jest starszy tylko o pół roku. Żyją razem na gospodarstwie w Zręczycach. Dom nieduży, kilkanaście drzew owocowych, tuż przy chałupie wierzba i jarzębina. Od dziadów pradziadów jestem na tej ziemi. Tum wyrosła, tum się wychowała i tu pracuję do dziś - mówi z dumą gospodyni. - Żyjemy razem z emerytury. Ale sami jesteście - mówię. Gdzie tam sami. Jest krowa, kurki, dwa pieski: Norek, brązowy, podpalany i Pikuś, żółtawy, o jak wygrzewa się ładnie w słońcu. A tu, widzi pan, kotek. To Krasy, ale są jeszcze dwa, Bury i... no, jak mu tam... Kiedyś chowaliśmy konie. Mąż to okropny koniarz był. Cackał się, żeby konie ładnie wyglądały. A jak go słuchały i lubiły, to nie do uwierzenia. Widzi pan, sami nie jesteśmy, to duża rodzina. Żyjemy tu cicho i spokojnie. Czasami zamyślę się, jak kiedyś w pole szłam. Lubiłam gospodarować, kopać, żąć, kopy stawiać, siano suszyć. Och, życie, życie...

O'Shea
Zręczyce, 14.8.1995, g. 1005




ZB nr 1(79)/96, styczeń '96

Początek strony