Strona główna

ZB nr 8

RSA A "AKCJE BEZPOŚREDNIE"


Nękany wątpliwościami, czy aby nie nazbyt często wybieramy w swej działalności takie metody, na które mogą porwać się tylko nieliczni członkowie społeczeństwa, zapytałem o zdanie w tej kwestii Janusza Waluszkę z Suchu Społeczeństwa Alternatywnego, które jak słyszałem w ogóle odcina się od takich "elitarnych", niedemokratycznych działań.
(aż)

Mamy niechętny stosunek do różnych pikiet i sittingów czy głodówek.

To akcje kosztowne i mało efektywne. Na przykład w sprawie Żarnowca pikiety i głodówki trwały już 1,5 miesiąca i nie widać efektu. (List Janusza nadszedł przed Świętami Bożego Narodzenia czyli przed zakończenim głodówki. - red.) Goście blokują np. port w Gdyni, gdzie są (?) części reaktora, ale nie wiadomo czy nie wysłano ich inną trasą, wiadomo zaś że prasa kłamie, a na referendum się nie zanosi. W tym samym czasie - poza utratą zdrowia fizycznego, a i psychicznego (przynajmiej w jednym przypadku) - zmarnowano kupę czasu zaniedbując inne sprawy, np. Plac Wymiany Pozytywnej (Gdański Hyde Park), który został zrujnowany, nic się tam nie dzieje i nawet nie było komu go posprzątać z resztek barakowozów, przez co Zbigniew Sajnóg dostał kolegium. (Czemu on? Bo jako jedyny z grupy X Pawilon ma telefon!) (Doskonały żart! - pr) Sądzę że większe efekty dawały cotygodniowe demonstracje w Gdańsku wiosną-latem tego roku. Gromadziły więcej ludzi, były poważniej traktowane przez władze ("plac" to ich "skutek uboczny") i nie odrywały ludzi od innych działań.

Dlatego RSA i TotArt nie biorą udziału w pikiecie antyżarnowieckiej. Sądzimy że lepiej byłoby co tydzień zablokować ruch kołowy w centrum Gdańska i Gdyni w godzinach szcytu, nawet ryzykując interwencję ZOMO i zamieszki. Że jest to skuteczne pokazała akcja RSA w Nowej Hucie przeciw pomnikowi Lenina. Oni teraz chcą spokoju, więc ustąpią wcześniej czy później. A pikieta... cóż, nikt jej nie widzi (port jest poza miastem), nikomu nie przeszkadza, niczym nie grozi... W końcu ile ludzie wytrzymają?! Ten rząd i tak gra na czas, bo wie co go czeka.

Inna rzecz to obrona paru drzew. Tu rzeczywiście najlepiej wejść na drzewo i nie dać go wyciąć. I nie jest prawdą że nie można zmobilizować "mas" w ich obronie - przykładem akcja Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot w Bielsku Białej, dzięki której nie wycięto kilku drzew przed domem towarowym w centrum miasta. Inna rzecz, że nasze szanse są małe - władze zawsze mogą polać drzewo kwasem lub podciąć koparką korzenie (jak to się stało w Bielsku) by drzewa uschły i trzeba je było wyciąć. Jedyne rozwiązanie, to skuteczna ochrona przez samorząd lokalny. Gdyby np. drzewa były własnością miasta, a miastem rządzili mieszkańcy a nie urzędnicy, mogliby oni nie zezwolić na wycięcie drzew i za ich zniszczenie karać jak za zniszczenie mienia prywatnego, czyli skutecznie. Dziś drzewo jest niczyje.

Zamiast bronić drzew (dziś) wolimy sadzić nowe. RSA parę takich "akcji" już wykonało. Wolimy prace (Sieć Wymiany Pozytywnej itp.) niż protesty. Wolimy budować społeczeństwo alternatywne niż organizować zabawę dla "zbuntowanych harcerzy". A jeśli trzeba się już bić - to na serio, a nie dla uspokojenia sumień.

Janusz P. Waluszko
Stare Domki 6/9
80-857 Gdańsk
Kontakt na gazetkę "Homek", RSA i Federację (dawniej Międzymiastówkę) Anarchistyczną.

Myślę, że te cenne uwagi miałyby większy wydźwięk, gdyby towarzyszyła im akcja antyżarnowiecka w stylu RSA, równoległa do pikiety i głodówki.

(aż)

Z powodów technicznych dopiero teraz mamy możność przedstawienia tego tekstu, gdy czas zweryfikował niektóre wątpliwości.

(wn)


ZB nr8

Początek strony