Strona główna 

ZB nr 2(80)/96, luty '96

WAKACJE W GOSPODARSTWIE EKOLOGICZNYM W POLSCE

Holenderska impresja, artykuł napisany przez młodych Holendrów - Petrę i Hiuba, którzy wybrali się na wakacje promowane przez ECEAT.

CÓŻ TAKIEGO MAJĄ POLACY, CZEGO NIE MIELIBY HOLENDRZY?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy się przyjrzeć normalnemu życiu w Holandii. Po pierwsze: Holandia to ok. 15 mln ludzi na stosunkowo małej powierzchni; jest to jeden z najbardziej zaludnionych krajów na świecie.

Pierwsza konkluzja Oni mają za mało przestrzeni dla siebie.

Po drugie: jest to kraj wielkiego biznesu. Holendrzy żyją przede wszystkim z handlu. Dlatego posiadają potężną infrastrukturę: dużo statków, wielkie porty, lotniska, linie kolejowe i bardzo rozbudowaną sieć autostrad, jak na tak mały kraj.

Druga konkluzja Tam musi panować ogromny zgiełk i hałas.

Biorąc pod uwagę, że większość Holendrów wierzy w ciężką pracę i wartości materialne, czyli innymi słowy: najpierw praca, potem reszta życia, dojdziemy do...

Trzeciej konkluzji Czy oni mają czas na inne rzeczy oprócz pracy?
No cóż, oni spędzają wiele czasu na tak zwanych kontaktach towarzyskich, ale również to towarzystwo jest z kręgu zawodowego, więc również w wolnych chwilach mówi się o sprawach zawodowych.

Holendrzy przede wszystkim wierzą w pieniądz. Oczywiście - czas to pieniądz. Odzwierciedlenie tego przekonania możesz znaleźć w bankach, fabrykach, biurach, towarzystwach ubezpieczeniowych i - oczywiście - rolnictwie. I tutaj właśnie sprawa jest bardzo skomplikowana. W celu uzyskania jak najlepszej wydajności wykorzystuje się maksymalnie każdy kawałek ziemi, stosując przy uprawie roślin sztuczne nawozy i inne chemiczne środki.

Czwarta konkluzja Tam musi być bardzo zanieczyszczone środowisko.

I to prawda. Holandia należy do najbardziej zanieczyszczonych krajów na świecie.

Generalny wniosek Życie w Holandii to życie w stresie, bez poczucia przestrzeni, w ciągłym niepokoju, bez czystego powietrza, wśród sztucznie smakujących produktów rolnych.

Ale jacyż oni są bogaci! Ja widzę w tym bogactwo biedoty. Cóż po pieniądzach, jeżeli społeczeństwo jest coraz bardziej schorowane, a liczba samobójstw popełnianych przez młodych ludzi wciąż rośnie?
Ale jakąż mają kulturę! Ta kultura zdominowana została przez "amerykanizację" - szybko żyć, być wiecznie młodym, szybko umrzeć.

Tak więc Holandia jest bardzo nowoczesnym krajem z wysoce rozwiniętą techniką i zamierającą mądrością. Oczywiście, jest jeszcze dużo uroczych i pięknych miejsc w Holandii, trochę cichych zaułków i parków, które są dobrze utrzymane. Szkoda, że te wszystkie pozytywne rzeczy (dla których warto żyć) stają się samotnymi wyspami w morzu cywilizacji.

CZYM MOGĄ POCHWALIĆ SIĘ POLACY?

Przede wszystkim przestrzenią, przyrodą, spokojem i małą liczbą stresów, na które są zdani, a zwłaszcza tradycyjnym sposobem życia.

Mówiąc konkretniej: rolnictwo w Polsce uznaje tradycyjne metody uprawy roli i hodowli zwierząt. Oparte jest na współpracy z naturą i dlatego jest bardzo ekologiczne. Holendrzy odwiedzają ekologiczne gospodarstwa coraz częściej, ponieważ są to miejsca, gdzie można rzeczywiście odpocząć.

NASZE DOŚWIADCZENIA Z GOSPODARSTW EKOLOGICZNYCH W POLSCE

Nasze to znaczy: Hiuba i Petry - małżeństwa dwojga wykształconych ludzi, po trzydziestce, mających dobrą pracę. Opuściliśmy Holandię w poszukiwaniu innego życia.

Gdy wyjeżdżaliśmy z Holandii, nasze plany były całkiem inne od tych, które mamy teraz. Planowaliśmy wielką podróż po Europie, zaczynając od Polski (przejeżdżając przez Niemcy i Czechy). Chcieliśmy pomieszkać na kilku gospodarstwach ekologicznych w Polsce przez miesiąc, a potem pojechać dalej, na Węgry (też miesiąc), do Bułgarii (również miesiąc). Teraz mamy październik, a my ciągle jesteśmy w Polsce! I bynajmniej nie zamierzamy wyjeżdżać w tym miesiącu. Być może w przyszłym. Coraz bardziej jesteśmy przekonani, że to miejsce (Południowe Sudety), gdzie możemy rozpocząć nowe życie.

CO SIĘ WYDARZYŁO?

Pierwsze gospodarstwo ekologiczne, które odwiedziliśmy, znajdowało się w Lubawce. Przede wszystkim dostaliśmy fantastyczne miejsce na naszą przyczepę kempingową z pięknym widokiem na góry i dolinę. Wszystko dla nas! Po wszystkich naszych stresach i ciężkiej pracy w Holandii to miejsce dało nam to, czego potrzebowaliśmy najbardziej: spokój i ciszę. Rodzina, u której gościliśmy, była bardzo przyjaźnie do nas nastawiona i zawsze mieli dla nas czas. Przynosili nam świeże owoce i warzywa z własnego ogrodu. Smakowały zupełnie inaczej niż u nas w Holandii, to znaczy tak, jak powinny smakować. Zapraszali nas na wspólne posiłki i różne małe uroczystości. Ich gościnność była dla nas jak deszcz po suszy. Musicie pamiętać, że Holendrzy nie mają czasu na gościnność (a nawet jeśli mają, to zapomnieli już, co oznacza prawdziwa gościnność, ale oczywiście potrafią być bardzo przyjacielscy).

Mimo, że język polski jest bardzo trudny, staraliśmy się porozumiewać za pomocą małego słownika. Mieszkańcy Lubawki i okolicznych wiosek byli bardzo życzliwi i zawsze służyli pomocą, widząc nas wertujących słownik. Nazywano nas: Holendrzy z małą książeczką.

Po pierwszych wspaniałych przeżyciach na gospodarstwie doszły następne. Oboje bardzo lubimy chodzić po górach, lasach i łąkach. Jak się okazało, jest w tamtej okolicy bardzo dużo doskonale oznakowanych szlaków. Kiedy tak spacerowaliśmy po okolicy Lubawki, odkrywaliśmy wspaniałe widoki i spokój. Nawet w chwili pisania tej opowieści ciągle jestem pod wrażeniem piękna natury. Wędrowaliśmy po wielu szlakach w innych krajach: w Belgii, Niemczech, Francji, ale to nie to samo, co piękno natury w Polsce! Kiedy tak chodziliśmy po górach, wszechogarniające poczucie niemożności nasycenia się tą naturą stawało się coraz silniejsze. Równocześnie rosło nasze pragnienie, aby pozostać tutaj i nigdzie nie wyjeżdżać.

Odwiedziliśmy również inne gospodarstwo, niedaleko Karpacza, gdzie została otwarta piekarnia, w której chleb pieczony jest metodą biodynamiczną i szuka się specjalnych możliwości robienia serów. Atmosfera panowała tutaj podobna - przyjaźnie nastawieni ludzie, gościnność, cisza i spokój oraz to niesamowite zrównoważenie z naturą. Bardzo trudno opisać słowami ten stan błogości, w którym się znajdowaliśmy.

Po tej wizycie zdecydowaliśmy się pojechać na północ kraju. Odwiedziliśmy tam gospodarstwo ekologiczne, położone blisko morza. Mimo, że nie były to góry, było bardzo sympatycznie. Gospodarstwo znajdowało się na skraju lasu, wśród łąk i małych pagórków - przepiękny krajobraz! Również i tu ludzie byli bardzo życzliwi i przyjaźnie nastawieni.

Będąc tak blisko Morza Bałtyckiego (ok. 40 km) postanowiliśmy opuścić nasze ekologiczne gospodarstwo i popodróżować trochę z namiotem. Wsiedliśmy na nasze obładowane rowery i ruszyliśmy w drogę.

Nie bardzo wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Na mapie odkryliśmy miejsce nad morzem, gdzie myśleliśmy się na parę dni zatrzymać - tak nam się wydawało... W miarę zbliżania się do "naszego" miejsca, droga stawała się coraz bardziej tłoczna (duże, nowoczesne samochody). Kiedy dotarliśmy na miejsce, mieliśmy wrażenie, że jesteśmy na innej planecie: tysiące samochodów, tłumy ludzi, wrzeszczące tranzystory. A miało być tak uroczo... Nawet nie zatrzymaliśmy się na chwilę, aby odpocząć. Pojechaliśmy dalej, mając nadzieję, że to miejsce było tylko drobną pomyłką.

Niestety, w następnych miejscowościach było podobnie. Straciliśmy już nadzieję na znalezienie jakiegoś cichego i spokojnego kempingu i z tego wszystkiego nie zobaczyliśmy nawet morza!
Ze wzrokiem wlepionym w jezdnię jechaliśmy przed siebie, dalej i dalej. Po trzech dniach zaczęło padać i to był dla nas sygnał, żeby powiedzieć "do widzenia" plaży, zatłoczonym kempingom i wracać do naszego małego domku wśród natury.

Im bardziej się zbliżaliśmy, tym mniej było samochodów, tym większa cisza panowała - naprawdę, czuliśmy się, jakbyśmy wracali do domu, chociaż przecież byliśmy tylko parę dni w tym gospodarstwie. Zostaliśmy u naszych gospodarzy jeszcze cztery dni, rozkoszując się lasem i ciszą.

Potem wróciliśmy do "drugiego domu" - do Lubawki. Tam zdecydowaliśmy się zostać.

Chcemy pozostać tu na zawsze. Poszukać miejsca w tym rejonie, aby żyć, pracować i być szczęśliwym w małym, ekologicznym gospodarstwie.

Petra i Hiub


JAK ZBUDOWAĆ WIATRAK W CIĄGU TRZECH DNI ZA 400 USD

Cała historia zaczęła się od tego, że REC (Regionalne Centrum Ekologiczne - Warszawa) ogłosiło konkurs na zorganizowanie obozu ekologicznego dla młodych ludzi. Usiadłyśmy z Ewą nad projektem, który zgodnie z naszymi odczuciami musiał być zgodny z "duchem" ECEATu.

Po pierwsze, oczywiście, bazą wypadową będą nasze gospodarstwa ekologiczne, które promujemy.

Po drugie, projekt musi zawierać równowagę pomiędzy ekologią zewnętrzną i wewnętrzną, bowiem bez zmiany świadomości w samych sobie nie zmienimy świata. I tę pracę nad sobą trzeba zacząć jak najwcześniej.

Po trzecie, młodzież musi pozostawić po sobie jakieś stałe ślady swojego pobytu w gospodarstwie.

Zgodnie z tymi założeniami opracowałyśmy plan obozu bazujący na pracy z czterema elementami (ziemia, woda, ogień i powietrze), podczas którego to mieliśmy również budować model wiatraka. Na prace nad modelem dostaliśmy 400 USD.

Po przebrnięciu przez wiele problemów zapadła decyzja o pierwszym obozie.

Miejsce: gospodarstwo ekologiczne państwa Pławeckich, Rozdziele, woj.tarnowskie.

Omawiając program obozu z gospodarzami odkryliśmy wspólnie, że zamiast modelu wiatraka możemy za te same pieniądze zbudować prawdziwy wiatrak. JAK?
Rozdziele to jedna z licznych wiosek, gdzie w przeszłości, niemalże przy każdym domu był wiatrak poruszający żarna. Z pojawieniem się elektryczności zniknęły wiatraki, bo wszystkim wydawało się (niestety), że jest to symbol zacofania. Oczywiście nasi gospodarze też kiedyś mieli taki wiatrak. Wiatrak ten dawno rozebrano, ale w gospodarstwie wciąż były stare żarna. Wykorzystaliśmy zapał młodego gospodarza (postanowił dać nam swoje deski i ręce do pracy) i pamięć starszego, który wytłumaczył nam, jak działały takie wiatraki. Zaangażowaliśmy jeszcze dwóch innych mieszkańców wsi, którzy pomogli nam zbudować całą konstrukcję. Pracowaliśmy trzy dni obserwując równocześnie, jak na naszych oczach "rośnie wiatrak". Czwartego dnia "nowy-stary" wiatrak zaczął znowu mleć mąkę! To było wspaniałe przeżycie dla nas wszystkich.

Serdecznie zachęcam innych gospodarzy do podjęcia podobnych inicjatyw.

Jadzia Łopata
ECEAT-Poland
Adres korespondencyjny:
Głębock 24
58-535 Miłków
tel./faks 0-75/610218



ZB nr 2(80)/96, luty '96

Początek strony