Strona główna |
Ruczaj - to jedno z młodszych krakowskich osiedli. Ciągle jeszcze trwa jego rozbudowa, która - niestety - drastycznie wkracza na wartościowe przyrodniczo obszary. Teren, który chciałbym opisać, wyodrębniają wyraźne granice. Najważniejszą z nich jest odcinek "królowej polskich rzek" - Wisły - od Tyńca do Pychowic. Następne to powapienne wyrobisko, tzw. Skałki Twardowskiego, ulica Kobierzyńska, Skotnicka i z powrotem do Tyńca. Obszar ten ukształtowany jest jak ogromna dolina, z niewielkimi wzniesieniami, np. były kamieniołom w Kostrzy ze starymi austriackimi fortami.
W związku z tym ukształtowaniem występują tu różne zbiorowiska roślinne, od lasów sosnowych, mieszanych olsów, roślinności naskalnej, aż do trzcin, szuwarów i typowych roślin wodnych. Gleba występująca na tym terenie ma specyficzne właściwości - po deszczach lub roztopach tworzy coś, co jest podobne do czarnego błota, które utrudnia poruszanie się, natomiast podczas letnich upałów powstają tu szczeliny i spękania, spotykane na pustyniach.
Może ten właśnie fakt sprawia, że gospodarka rolnicza człowieka jest tu bardzo uboga. Uprawne dawniej pola porastają chwastami, po nich wkracza trzcina, co jest nie lada gratką dla jesiennych i wiosennych wypalaczy tego szumiącego "morza" traw. Sprawcami podpaleń są głównie dzieci z osiedla, które bez opieki biegają po łąkach i zaroślach, wypalając wszystko do gołej ziemi. Pozostaje tylko warstwa popiołu, muszle ślimaków i szkielety drobnych zwierząt. Wypalanie to także zajęcie części dorosłej naszego społeczeństwa, lecz na podstawie własnych obserwacji dochodzę do wniosku, że większość podpaleń jest dziełem gromad biegających dzieciaków.
Innym, nasilającym się ostatnio problemem, z jakim mam styczność, jest kłusownictwo (głównie "oczkowe"1)) oraz sporadyczne wypadki użycia broni palnej. Posiadam bardzo ciekawą kolekcję ok. 50 sztuk wnyków, wykonanych z drutu, żyłki, plecionek. "Oczka" te zastawiane są w różnych miejscach, szczególnie tam, gdzie widoczne są ślady wędrówek bażantów, zajęcy, saren czy lisów. Miejsca te, trudne do znalezienia w lecie, w zimie, gdy każdy trop zwierzęcy jest doskonale widoczny, stanowią pokusę dla mieszkańców okolicznych wiosek i osiedla do założenia kilku lub kilkunastu lepiej czy gorzej wykonanych "oczek". Najgorsi są chyba ci ludzie (choć nie wiem, czy ktoś taki może o sobie mówić jako o człowieku), którzy wykorzystują wykonane dla bażantów "podsypy" (daszki z trawy lub innych materiałów, pod którymi sypie się ziarno zbóż itp.), otaczając je "murem" z pętli. Niestety, wnyki to urządzenie, które zaciska się na każdym stworzeniu, które w nie wejdzie, ofiarą padają więc również koty i psy. Te drugie to często podopieczni tych, którzy "oczka" zastawiali.
Zdarzają się także przypadki, że młodzieniec dla "sportu" strzela do sikorek i innych ptaków chronionych. Częste są także "polowania" przy użyciu psów (dla dobra sprawy nie podaję szczegółów, ponieważ wykrycie winnych staje się coraz bliższe).
Dość dużym problemem, zresztą ogólnokrajowym, są dzikie wysypiska śmieci. Z okolicznych domków jednorodzinnych, wiosek wywożone są wszelkie rodzaje śmieci i odpadów - od ulegających naturalnemu rozkładowi liści i gałęzi do cegieł, szkła, olejów, opon i innych zużytych zdobyczy cywilizacji.
Niektóre z tych problemów dość łatwo zlikwidować. Np. po kilkakrotnym zerwaniu wnyków kłusownik zwykle przestaje je zakładać. Odebranie dzieciom zapałek jest skuteczną metodą zapobiegania pożarom traw (rekord to w ciągu tygodnia 24 zabrane pudełka). Czasem udaje się też złapać kogoś na wysypywaniu śmieci, lecz to, niestety, nie wystarcza. Z powodów ode mnie niezależnych (duży teren, nasilona penetracja przez ludzi itp.) dochodzi do popełniania wielu wykroczeń. Jeżeli świadomość ludzi nie zmieni się, to już niedługo to bardzo urokliwie miejsce, gdzie można spotkać podczas spaceru, patrolu czy siedząc w szałasie (regularnie niszczonym lub podpalanym) sarny, zające, lisy i bażanty, derkacze, pustułki, ogromną liczbę owadów - już wkrótce może zniknąć albo pod stosami odpadków, albo pod asfaltem. Jeżeli przed zrobieniem czegoś - czy to będzie pozbycie się śmieci z własnego podwórka, czy zaprojektowanie osiedla bez zieleni, zniszczenie naturalnego zbiornika wodnego lub ścięciem starego drzewa - nie zastanowimy się, to może być za późno na naprawę szkód. Od nas samych zależy, w jakim otoczeniu będziemy żyć. Właśnie ta, jak i podobne doliny mogą zginąć na zawsze..
Wiesław Warzecha
Krakowska Grupa Rejonowa SOP
strażnik ochrony przyrody nr 18/743
POLSKI KLUB EKOLOGICZNY, OKRĘG MAŁOPOLSKA
al. Juliusza Słowackiego 48 IIIp.
30-018 Kraków
Zarząd Okręgu Małopolska PKE uchwałą z dnia 9.2.1995 postanowił zwrócić się z prośbą o przeprowadzenie dokładnej i wnikliwej kontroli inwestycji w Elektrowni Skawina w związku z rażącym przykładem niegospodarności, obejmującej 10 mln USD i zmarnowania polskich pieniędzy, stanowiących równowartość 3,9 mln USD , a także dodatkowych środków własnych tejże Elektrowni oraz przedsięwzięć związanych z wykorzystaniem 20 mln USD z Kongresu USA na rzecz likwidacji źródeł niskiej emisji.
Inwestycja realizowana w ramach amerykańsko-polskiego programu likwidacji niskiej emisji obejmuje instalację odsiarczania spalin (kocioł 10 i 11) i oddana jako gotowa do użytku w listopadzie'93 dotychczas nie pracuje!
W podejmowaniu decyzji o tej inwestycji uczestniczyli przedstawiciele Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, Wojewody Krakowskiego i Prezydenta Miasta Krakowa.
Te instytucje powołały polsko-amerykański Zespół Sterujący, który miał pilnować zgodności podejmowanych decyzji z pierwotnie wyznaczonym celem w zakresie ograniczenia źródeł niskiej emisji poprzez eliminowanie spalania węgla w Krakowie. Zarząd Okręgu Małopolska PKE wielokrotnie przeciwstawiał się podejmowaniu przez ten Zespół błędnych decyzji, które wbrew zapowiedziom nie służą rzeczywistej likwidacji niskiej emisji w Krakowie.
Nasze wystąpienia w tej sprawie kierowaliśmy nie tylko do Wojewody Krakowskiego, Prezydenta Miasta Krakowa, ale również do Premiera RP, Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska i do Ministra Ochrony Środowiska. Niestety, wszystkie one pozostały bez wpływu na działalność Zespołu Sterującego.
Pragnę podkreślić, że w swych działaniach Polski Klub Ekologiczny nie był odosobniony. Wystarczy wspomnieć wystąpienia w publikacjach prasowych, a także głosy środowisk naukowych i zawodowych, np. Akademii Górniczo-Hutniczej i Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT. Również wielu radnych wyrażało swoje wątpliwości na sesjach Rady Miasta Krakowa.
Uważamy, że takie lekkomyślne i nieodpowiedzialne decyzje godne są napiętnowania. A że były możliwie inne, prawidłowe rozwiązania, np. instalacji odsiarczania spalin w Skawinie, świadczy list prof. dr hab. inż. Stanisława Bednarskiego, skierowany do Prezydenta Miasta Krakowa i przekazany również do naszej wiadomości.
Dodatkowo należy stwierdzić, że przedsięwzięcia amerykańsko-polskie realizowane w ramach programu likwidacji źródeł niskiej emisji w Krakowie nie tylko nie przynoszą korzyści w postaci likwidacji źródeł tej emisji, ale utrwalają w Krakowie spalanie węgla, które - jak pierwotnie zapowiedziano - miało być w Krakowie eliminowane.
Dlatego prosimy o przeprowadzenia kompleksowej kontroli całości przedsięwzięć na łączną kwotę 35 mln USD i równowartości ze strony polskiej. Ten obowiązek strony polskiej ujęty jest w dwustronnym porozumieniu i to upoważnia - jak sądzimy - Najwyższą Izbę Kontroli do sprawdzenia poprawności i efektywności podejmowanych działań.
Równocześnie budzi nasze zastrzeżenia udział firm stanowiących własność czy to członków Zespołu Sterującego, czy projektantów w podejmowanych przedsięwzięciach finansowanych z ww. środków.
Z wyrazami poważania i szacunku
Prezes PKE o. Małopolska
mgr Adam Markowski
Adam Markowski