Strona główna 

ZB nr 2(80)/96, luty '96

O PEWNEJ KASECIE SŁÓW KILKA...

Jakiś czas temu trafiła w moje ręce kaseta wydana przez toruńską firmę Ananda Music. Nosi ona tytuł Eco Odyssey, a autorką większości tekstów i muzyki oraz wykonawczynią utworów jest artystka o imieniu Rashani. O samej muzyce na niej umieszczonej nie podejmuję się zbyt wiele pisać. To, czy spodoba się Wam zawartość kasety, zależy od prywatnych gustów i upodobań. Napiszę tylko, że są to na ogół dość łagodne, melodyjne pieśni, czasem rozdzielone melorecytacjami.

Chciałem zwrócić uwagę na inny aspekt twórczości Rashani - otóż cała kaseta, jak i większość utworów z osobna posiada dość mocno podkreślony, pozytywny przekaz. Dotyczy on głównie problematyki ekologicznej, lecz nie tylko. Jak głosi notka, jest to 13 album Rashani, przewodnią myślą są tu dwa cytaty: W istocie rzeczy, decyzja ratowania środowiska wypłynąć musi z ludzkiego serca (XIV Dalajlama, Tybet) i Żyj i ceń życie innych (Mahatma Gandhi).

Na wkładce do kasety również poszczególne utwory podejmują tematykę szacunku dla wszystkich istot. I tak mamy tu utwór pt. Zagrożona planeta z komentarzem wziętym z dorobku znanej zapewne wielu Czytelnikom ZB Joanny Macy, również autorki innego tekstu, wykorzystanego przez Rashani na tej kasecie. Utwór Save the Daintree to pieśń śpiewana przez protestujących przeciwko budowie drogi przez środek lasu Daintree, unikalnej australijskiej dżungli deszczowej. Śpiewamy ją tu w obronie wszystkich lasów! Znajdziemy też tu dwa utwory poświęcone pamięci uwięzionej za blokadę pociągów wiozących broń do Ameryki Środkowej działaczki Diane Pool, a także inwokację z książki Myśląc jak góra recytowaną przez samego Johna Seeda. Są też wykorzystane fragmenty twórczości Mahatmy Gandhiego oraz Jima Berenholtza (znanego kontynuatora tradycji szamańsko-wizjonerskiej Indian obu Ameryk). Całość przypomina mi nieco wydaną kiedyś przez "Pracownię na rzecz Wszystkich Istot" kasetę Rytuał dla Matki Ziemi, więc jeśli ktoś mile wspomina tamtą, to bez obaw może sięgnąć po kasetę Rashani. Jako że produkty Ananda Music są na ogół niedostępne w sklepach muzycznych, podaję adres firmy, która prowadzi także sprzedaż wysyłkową swych produktów.

Ananda Music
Mickiewicza 50/13
87-100 Toruń
0-56/244-11

Kaseta dostępna też w dystrybucji Radka:

Radosław Kisielewski
Zwierzyniecka 19a/4
15-312 Białystok

W obu przypadkach wypada dołączyć znaczek i kopertę zwrotną na odpowiedź.

Remik Okraska


NOWY USTRÓJ, NIEKTÓRE PODOBNE WARTOŚCI,
INNE METODY

Nowy Ustrój - Te Same Wartości Olafa Swolkienia przeczytałem jednym tchem. Broszura jest napisana z pazurem, odważna, prezentująca myślenie autentycznie niezależne. Poleciłbym ją każdemu, który próbuje wyrobić sobie zdanie na temat naszej hałaśliwej polityki.

Jednak w miarę czytania, zgadzając się z wieloma konkretnymi propozycjami autora, zacząłem odczuwać w sobie opór intelektualny wobec jego głównej tezy. Jeśli dobrze rozumiem, to autor uważa, że komunizm i kapitalizm to tylko herezje w obrębie tej samej religii - ekonomizmu. Według autora, obydwa systemy - choć innymi metodami - tak samo nastawione są na wzrost ekonomiczny za wszelką cenę, kosztem przyrody.

Najłatwiejszym sposobem zbicia tezy autora byłoby stwierdzenie, że gdyby taką broszurę, jak ta, krytykującą politykę gospodarczą władzy, spróbował opublikować za komunizmu, to różnice odczułby na własnej skórze. Ale moim zdaniem problem sięga głębiej. Kapitalizm nie jest w ogóle systemem, a jedynie unormowaniem spontanicznej działalności ludzkiej - wymiany towarów i usług miedzy sobą - która powstawała w nawet najbardziej prymitywnych społecznościach. Kapitalizm nie urodził się jako pomysł w głowie jakiegoś intelektualisty.

Co ważniejsze, wydanie wojny kapitalizmowi w imię ochrony przyrody byłoby zgubne ze względów taktycznych. Walczenie z kapitalizmem i konsumpcjonizmem, szczególnie w Polsce, gdzie cieszymy się naszymi gadżetami od tak niedawna, to skazanie się na marginalność polityczną. Przyroda, żywność, czysta woda dotyczy wszystkich, niezależnie od poglądów, przekonań religijnych czy preferencji seksualnych. A polityka to sztuka budowania poparcia. Nie ma potrzeby, aby pewne kategorie ludzi - bankierów? przedsiębiorców? pracowników agencji reklamowych? - z góry z tego konsensusu wykluczać. Ochronę przyrody popiera część lewicy, ale konserwatyzm (konserwowanie) wywodzi wręcz swą tożsamość z idei zachowania dziedzictwa. Nie ma powodu, dla którego nie mogłaby się stać elementem powszechnej zgody, jak wolność słowa czy to, że 2+2=4.

A jeśli nawet demokratyczny kapitalizm jest "systemem", to jest to system otwarty, zdolny do adaptacji i poprawiania swych błędów. W latach 70. propozycje pani Thatcher dotyczące prywatyzacji uważano za utopię. Dziś są ortodoksją. To samo może stać się z ochroną przyrody pod warunkiem, że ruch ekologiczny nie pójdzie w intelektualne doktrynerstwo. Byłoby ono publicystycznie satysfakcjonujące, ale politycznie jałowe.

Nowy Ustrój Olafa Swolkienia to elokwentna prowokacja do dyskusji na tematy, które politycy ignorowali zbyt długo.

Radek Sikorski

Radek Sikorski: dziennikarz, autor książki o wojnie w Afganistanie Prochy świętych. Podróż do Heratu w czasie wojny, wiceminister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego.


ROZWAŻANIA WIELKIEGO GRZESZNIKA

Niezwykłe są rozmowy prowadzone przez Zbigniewa Podgórca z Jerzym Nowosielskim, jednym z największych malarzy naszych czasów i wytrawnym znawcą prawosławia

Bohater skonstruowanej z dialogów książki pt. Mój Chrystus. Rozmowy z Jerzym Nowosielskim dotyka wielu zasadniczych spraw, odsłaniając metafizyczną głębię swoich kontrowersyjnych nierzadko (głównie w zderzeniu z ortodoksją chrześcijańską) poglądów. Swoją bezradność wobec wielkości spraw ostatecznych, przekraczających często ludzkie poznanie, powierza Autor cierpliwie Tajemnicy. Nowosielski mówi, iż fakt, że z rzeczywistości zasadniczo złej można wyciągnąć esencję dobra, stanowi jedną z największych zagadek naszego życia. Uważa też, że Oświęcim jest eksterioryzacją całej rzeczywistości. To po prostu pokazanie ad oculos rzeczywistości. Cała przyroda, cała ewolucja, całe życie - to jeden wielki Oświęcim. A my, Niemcy wydobywamy to tylko na powierzchnię świadomości, spełniamy niejako misję proroczą, gdy wskazujemy, jaka jest nasza ziemska rzeczywistość - kontynuuje dalej. Cały świat cierpi, ponieważ jest zepsuty przez upadek bytów subtelnych. Mnie się wydaje, że cała przyroda cierpi. Tylko człowiek cierpi chyba najbardziej świadomie. (...) To wąż nas skusił do tego, wąż, czyli owe byty subtelne, które się zbuntowały przeciwko Boskim planom urządzenia Kosmosu, zepsuły ten Kosmos, nas wpędziły w grzech, w stan grzechu pierworodnego. (...) Nic na to nie poradzę. Bo naprawdę jesteśmy niewinni, to tylko Wróg oskarża dniem i nocą naszych braci przed Bogiem. Odzyskanie świadomości braku winy jest owocem, który możemy zerwać z "drzewa życia".

Tak w największym uproszczeniu i skrócie przedstawia się spojrzenie Nowosielskiego na sprawy religii. Sztuce powierza on rolę szczególną, akcentując raz jeszcze swoją myśl przytoczoną przeze mnie na początku: (...) w jaki sposób świadomość ludzka, a zawężając - sztuka, przetwarza zło w dobro, jawi się nam jako jedna z największych zagadek, które zna nie tylko doświadczenie ludzkie, ale i pozaludzkie.

Czytelników zainteresują zapewne bardzo myśli Autora, zawarte w części O herezjach i naszych braciach mniejszych. Oto kilka wyjątków:
Cała nasza grzeszność, która w nas tkwi, przejawia się w naszych uczuciach, w naszych żądzach, w naszych upodobaniach, w naszych zachciankach, w tych naszych myślach, których się wstydzimy. Wszystko to jednak eskterioryzuje się w tym, że mordujemy zwierzęta. I jeśli chodzi o zwierzęta, to jest dalszy ciąg "Ofiary". (...) Od chwili upadku, od chwili "wypędzenia z raju" jesteśmy zbrodniarzami, jesteśmy grzesznikami. I wszelkie marzenie o tym, że człowiek może być istotą cnotliwą, to mrzonki. (...)
(...) Dlaczego jednak nasza grzeszność musi się ujawniać przede wszystkim w stosunku do braci mniejszych?
Tak jest urządzony świat. Prawdopodobnie, gdybyśmy nie mieli sposobności grzeszyć w ten sposób, to znaczy składać dalej krwawych ofiar z niewinnych istot, które obok nas żyją, to bylibyśmy jeszcze gorsi. Bo nie mielibyśmy poczucia własnej przyrodzonej nam grzeszności.

Bardzo wiele ciekawych rzeczy możemy się jeszcze dowiedzieć od Jerzego Nowosielskiego, m.in. że walki zwierząt reżyserowane przez ludzi to czyste diabelstwo, satanizm, że zwierzęta mają dusze i prawdopodobnie, chociaż nie wiadomo jak, zmartwychwstaną, że chrześcijanie uważają naszych braci mniejszych za produkt, a także o wegetarianizmie, o tym, że nie musimy jeść mięsa... i tak dalej, i tak dalej.

W błędzie będzie jednak ten, który sądzi, że w polecanej książce znajdzie również łatwe pytania i odpowiedzi. Wszystkie tematy, a jest ich znacznie więcej od prezentowanej próbki, podejmowane są w tonie głębokich przekonań, wielopoziomowych przemyśleń oraz żywych doświadczeń tego "wielce osobliwego" człowieka i artysty.

Jerzy Oszelda

Zbigniew Podgórzec, Mój Chrystus. Rozmowy z Jerzym Nowosielskim, wyd. ŁUK, Białystok 1993.

Jerzy Nowosielski, ur. 7.1.1923 w Krakowie. Sformułował własny styl, łączący elementy sztuki nowoczesnej i bizantyjskiej. Obrazy jego cechują szerokie, wyraziste płaszczyzny obrzeżone konturem i oszczędna gama barwna. Maluje hieratyczne, przypominające ikony kompozycje figuralne, a także pejzaże i martwe natury. Wykonał polichromie w wielu cerkwiach, tworzy też kompozycje abstrakcyjne i zajmuje się scenografią.


Cytat:

(...) Wang-Fu mówił, jakby cisza była ścianą, a słowa farbami, którymi miał ją pokryć. (...) Nagły poryw wiatru rozdarł okno: ulewa wtargnęła do wnętrza, Wang-Fu pochylił się i wskazał Lingowi sine pręgi błyskawic, by ten mógł je podziwiać i Ling, zachwycony, przestał bać się burzy.

(...) Szli obok siebie. Ling niósł latarnię: jej światło odbijało się w kałużach niespodziewanym blaskiem. Tego wieczora Ling dowiedział się ze zdziwieniem, że ściany jego domu nie są czerwone, jak dotąd sądził, lecz że są barwy gnijącej pomarańczy. Na dziedzińcu Wang-Fu zauważył delikatny kształt jakiegoś krzewu, na który nikt dotąd nie zwracał uwagi i porównał go do młodej kobiety suszącej włosy. W korytarzu śledził z zachwytem wahający się chód mrówki, która szła wzdłuż rys na ścianie i wstręt Linga do tych stworzeń zniknął. Wówczas, pojąwszy, iż Wang-Fu obdarował go nową duszą i nowym postrzeganiem świata, Ling ze czcią ułożył starca w sypialni, w której pomarli jego ojciec i matka.

Marguerite Yourcenar, Opowieści wschodnie, piw, 1988

nadesłał O'shea


CZŁOWIEK JEST PRZYRODĄ

W książce Lecha Ostasza - Ku etyce uniwersalistycznej i zarys teorii wartości znalazłem zwięzły i ciekawie napisany rozdział pt. Problemy ekologiczne i prawa istot żywych. Nadzieją napawa napisane we wstępie zdanie: Zaznaczamy tutaj, bez wdawania się w wyjaśnienia, że idzie nam o rozwijanie etyki w jak największym stopniu wolnej od wpływu ideologii politycznej, religii, od establishmentu społecznego i presji potoczności.

Pójdźmy zatem śladem ustaleń i rozważań filozoficznych autora, z których chcę ułożyć "kobierzec cytatów".

Człowiek jest przyrodą, która potrafi myśleć o sobie. To zatem, co człowiek myśli o sobie, jak odnosi się do siebie, co w sobie wytwarza, przejawia się bezpośrednio w traktowaniu przyrody. Jest to coś więcej niż sprzężenie zwrotne. Nie można chronić środowiska, nie pracując intensywnie i subtelnie ze swoją świadomością i psychiką; i odwrotnie, świadomość nie będzie aktywna twórczo i odpowiedzialnie, nie będzie integrowała człowieka, jeśli nie będzie dbała jednocześnie o środowisko przyrodnicze, respektując jego równowagę i istotne zależności. Pośród zależności sięgających czy płynących z głębi, znajduje się niewyjaśnialna, według autora, świadomość przedrefleksyjna, świadomość w najszerszym tego słowa znaczeniu. Jest ona rozdrobniona w przyrodzie, a jednocześnie przechodzi w charakterystyczną dla podmiotowości człowieka świadomość indywidualno-refleksyjną. (...) Branie pod uwagę jedynie relacji człowiek - człowiek okazuje się zbyt zawężone i parcjalne. Co więcej, by choć tę relację zadowalająco zrozumieć i traktować, nie można się do niej ograniczyć, trzeba uwzględniać środowisko przyrodnicze, znajdujące się w człowieku i poza nim. I dalej (...) by wyważyć miejsce człowieka pośród innych istot żywych, trzeba wychylić się poza antropocentryzm, a nawet humanizm. Etyka, nie tylko dotychczasowa, nie może jednak zrównywać człowieka z innymi istotami żywymi (m.in. dlatego, że tym, który tworzy etykę i myśli o środowisku przyrodniczym jest człowiek). Autor wymienia dwa podejścia w dziedzinie ekologii: antropocentryczne i naturocentryczne. (...) Dla samego człowieka nieodzowne jest dostrzeżenie, że nigdy nie będzie harmonii między ludźmi a przyrodą, z którą mają oni codziennie do czynienia. Dalej wymienia prawa istot żywych, m.in. najważniejsze, prawo do przetrwania zgodnie z predyspozycjami i limitami wynikającymi z ich struktury i kontekstu przyrodniczego, oraz rozwija temat Schematy myślenia o przyrodzie i konfrontacja z traktowaniem zwierząt. (...) Schemat "stworzenia" bytu jako całości, jako gotowego obiektu wytworzonego przez domniemane bóstwo (...). W naszym kręgu kulturowym schemat ten najsilniej był forsowany przez religię judeo-chrześcijańską (i rodzaj etyki konfesyjnej, nastawionej teocentrycznie, a więc z definicji ignorującej przyrodę i samego człowieka jako jej fragment. (...) "Bycie stworzonym" zakłada możliwość bycia przedmiotem manipulowania. Jak postulowane bóstwo może według własnej woli zachowywać się wobec "stworzenia", w tym głównie człowieka, tak człowiek może zachowywać się wobec reszty "stworzenia". W innym miejscu czytamy: Gdy gatunek ludzki zwiększa swą liczebność na tyle, że niszczy równowagę wśród gatunków, staje się rzeczą etycznie niezbędną zdecydowane hamowanie przyrostu liczby ludzi (jak tego właśnie wymagałaby obecna sytuacja). Pośród zagrożeń środowiska naturalnego wymienia autor m.in. syndrom śmietnika wokół człowieka, bezpośrednio zależny od wewnętrznego stanu człowieka. od chaotyzacji - by się tak wyrazić - "śmietnityzacji" jego wnętrza. Pisze także o naruszaniu równowagi elektromagnetycznej, zaśmiecaniu i podnoszeniu stopnia "szumu" kanałów informacyjnych, nadmiarze bodźców akustycznych i hałasie (braku ciszy) oraz zaśmiecaniu przestrzeni kosmicznej wokół Ziemi.

Jakie widzi autor możliwości przeciwdziałania trwającej destrukcji, dokonywanej przez człowieka? Prawnie musi, jak na razie, zostać obwarowanych wiele wymogów, które mogłyby być respektowane jako wymogi etyczne. Na przykład zaprzestanie produkcji i nieużywanie środków chemicznych, których nie można w krótkim czasie i bez szkody włączyć w naturalne cykle przemian środowiska przyrodniczego; natychmiastowe ograniczenie używania pojazdów mechaniczno-spalinowych, nie tylko w miastach; ograniczenie ścinania drzew (lasów) przez ich posiadaczy; póki co prawnie można by zagwarantować zmniejszenie spożywania mięsa (np. do kilkudziesięciu dekagramów na tydzień dla osoby). (...) Prawodawstwo dla ekologii (nie tylko zresztą dla niej) powinno mieć charakter podwójny: zapobiegawczy i rekompensacyjny.

Czytelnikom książki oddaję możliwość skonfrontowania własnych poglądów z wiedzą i propozycjami autora.

Na zakończenie chcę nawiązać do wymienionej przez niego świadomości przedrefleksyjnej i per analogiam zwrócić uwagę na obecne w duchowości, głównie Dalekiego Wschodu pojęcie (w rzeczywistości osiągany również stan umysłu) tzw. pierwotnej mądrości, zwanej również czystym umysłem, czystą świadomością czy też umysłem takim, jaki jest. Owa mądrość pierwotna to niewyrażalna natura wszystkiego, która jest więc także poza procedurami moralnymi, prawnymi, konwencjami badań naukowych, rygorami obyczajowymi, a nawet poza przestrzenią sztuki, która wszakże najbliższa jest dotknięcia tego niewyobrażalnego stanu. Brakowało mi również w pracy Lecha Ostasza krótkiej przynajmniej wzmianki na temat rodzącej się wciąż interdyscypliny, jaką jest ekologia głęboka. Pozostaje ona, jak się rzekło, nową wiedzą wielotematyczną. Wyodrębniając się z obszaru nauk i wzbogacając kontekst społecznego poznania jest ekologia głęboka zawarta implicite w ideowym i sprawczym centrum wielkich religii, szczególnie buddyzmu.

Jerzy Oszelda

Lech Ostasz, Ku etyce uniwersalistycznej i zarys teorii wartości, Wyd. MINIATURA, Kraków 1994.


ECCE HOMO

W bliżej nie określonej przyszłości (a może przeszłości), po niesprecyzowanym kataklizmie ocaleni ludzie podzielili się na dwa wrogie obozy. Część pozostała w rozsypującym się mieście, a pozostali mieszkają w otaczających je osadach. Dzieli ich nieświadomość własnego istnienia i - dieta. Mieszkańcy miasta bez nazwy są przekonani, że istniejący świat ogranicza się tylko do ich dominium.

Pisze autor wstępu: W tej książce człowiek nie ma imienia ani tożsamości, nie zna przeszłości i nie oczekuje niczego od przyszłości, nie wie, kim jest. Ludzie są zredukowani do poziomu bydlęcego. Wolno im się "zaspokajać", a więc żywić i wydalać, "pokrywać" - czyli zaspokajać popęd płciowy, wolno spać i mieszkać i starać się o zachowanie przy życiu - ale tylko w granicach dopuszczonych przez władzę, granicach nikomu nie znanych. Ubój jest bowiem prawem władzy, z którego nie musi ona zdawać żadnego rachunku: ubój jest koniecznością zbiorową, ponieważ dostarcza mięsa, pożywienia (z przedmowy do wyd. I, Przedświt 1984). Centrum tego upiornego miasta stanowi hala targowa, pełniąca jednocześnie rolę świątyni, ratusza i rynku. Tylko tam spotykają się doskonale samotni ludzie. Ci, którzy są pożywieniem i ci, którzy się nim staną. Tę duszną kafkowską atmosferę rozjaśnia nieco historia jednej z osad. Z jadłospisu jej mieszkańców wykluczone jest mięso. Każde. To ta lepsza część ludzkości, szanująca każdego człowieka, obdarzająca go imieniem. Są oni związani z ziemią. Dla tych wegetarian jest ona historią i podstawą istnienia. Próbują apostołować w metropolii. Jednakże próba nawrócenia jednego z mieszkańców miasta kończy się dla jednej strony morderstwem, a dla drugiej - konsumpcją mieszkanki wsi. Porozumienie okazało się niemożliwe. Mosty zostały zerwane. Autor pyta, czy istnieje możliwość porozumienia pomiędzy coraz bardziej oddalającymi się światami; czy ludzie żyjący w obłędnym konsumpcjonizmie i pozostali, współodczuwający z Naturą zdołają się porozumieć, nim będzie za późno? A może już jest za późno?

W przedmowie do wydania I czytamy: Lektura tej prozy często budzi wręcz wstręt, obrzydzenie. Jest to proza celowo brzydka, język szpetny, prymitywny, zredukowany do słownictwa biologicznego... Język funkcjonuje nie tylko jako narzędzie opisu, ale jako bodaj najistotniejszy jej składnik: jest to bowiem tłumaczenie z bestialstwa.

Robert Drobysz

Martin Hartniek, Mięso, Ecco, Warszawa 1989, s.89.


UŻYJ WYOBRAŹNI

Młody naukowiec zostaje wysłany w Arktykę. Na obszarze 30 tys. km2 przeprowadza badania nad wilkami. Obcując przez dwa lata (1963 - 1965) i jedną zimę z dzikimi zwierzętami i grupką Eskimosów gromadzi bezcenny materiał naukowy. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby książka Nie taki straszny wilk nie spotkała się z niemiłym przyjęciem powołanych do tego władz.

Dlaczego!? Odpowiedź jest banalna. Obiektywna relacja Mowata burzyła stereotypy i ukazując fakty nie podlegające dyskusji wzbudziła wściekłość lobby myśliwskiego, trwale zrośniętego z władzą i konserwatywnymi naukowcami. Ale dlaczego? - będzie dociekał Czytelnik. Bo tło naukowej wyprawy w głąb Arktyki jest następujące: argumenty tak bezstronnych i po obywatelsku myślących grup ludności, jak rozmaite kluby rybackie i myśliwskie (...) oraz producenci popularnych rodzajów amunicji skłaniają rządowe służby Kanady do podjęcia "akcji wilczej". Jakie argumenty? A takie; obrońcy przyrody ze sztucerem w garści twierdzą, iż wilki zabijają całą zwierzynę płową. Zdroworozsądkowe twierdzenie wołających na puszczy, że liczba myśliwych wzrosła do tego stopnia, iż przypada ich około pięciu na jednego jelenia zostaje potraktowane jako głos niepoważnych "wilkolubców". F.Mowat staje przed trudnym zadaniem, ryzykując życiem i karierą naukową, przełamując wiekowe uprzedzenia w stosunku do wilków, poznaje [je] nie takimi, jakimi rzekomo miały być, tylko [takimi], jakimi są w rzeczywistości. Tak więc główne zadanie wilczej akcji - zbadanie relacji wilk - karibu musi dostarczyć niezbitych dowodów dla potępienia wilka, gdziekolwiek istnieje i (...) pretekstu do rozpoczęcia jego powszechnej eksterminacji zawodzi w obliczu niepodważalnych faktów. Główna teza książki, że wilk nie stanowi zagrożenia dla innych dzikich zwierząt i [nie jest] groźny dla człowieka, ani nie jest jego współzawodnikiem - na ogół nie doczekała się jeszcze uznania.

Robert Drobysz

Farley Mowat, Nie taki straszny wilk, Prószyński i S-ka, Warszawa 1994.


ZB nr 2(80)/96, luty '96

Początek strony