Strona główna 

ZB nr 5(83)/96, maj '96

DZIEŃ ZIEMI

ZIELONA GÓRA

W dniu 22.4 z okazji Dnia Ziemi odbył się w LO nr 1 w Zielonej Górze szereg imprez związanych z ekologią, propagowaniem wegetarianizmu, zdrowego trybu życia. Całe obchody Dnia Ziemi zorganizowane były przez nauczycielkę z naszej szkoły, prof.Dorotę Czyżewską. Cały korytarz na jednym piętrze zajęty był przez świetną wystawę. Z sufitu zwisały setki plastikowych butelek, na ścianach przyklejone były gazety z narysowanymi na nich postaciami ludzkimi, które udzielały porad, tablice informacyjne na różne tematy, m.in. o prawach zwierząt. Do tego kącik natury z wystawą złożoną z kwiatów, kamieni, korzeni, muszel itp., oraz kącik cywilizacji z manekinem człowieka z papierosem, siedzącego przed telewizorem, otoczonego puszkami, butelkami, plastikami itp. Pomiędzy tymi kącikami stał dorgowskaz: cywilizacja i natura - wybór należy do ciebie.

Sam program imprez podczas Dnia Ziemi był bardzo bogaty. Rano odbyło się seminarium wegetariańskie, podczas którego prof. Czyżewska mówiła nt. wpływu diety naturalnej na kondycję psychofizyczną człowieka, połączone z prezentacją potraw bezmięsnych oraz wspólnym gotowaniem Następnie warsztaty ekologiczne oraz konferencja z udziałem władz miasta, na której zjawił się, niestety, jedynie prezydent Zielonej Góry. Mówił dużo i ładnie, niestety, mało konkretnie. Nie potrafił udzielić nam odpowiedzi na pytania dotyczące planowanej w Zielonej Górze budowy McDonalda oraz wpuszczenia cyrków na teren miasta.

Oprócz tych imprez cały czas czynny był bar sałatkowy oraz pchli targ, który, niestety, nie cieszył się dużym powodzeniem, może z powodu małej ilości wystawianych do sprzedaży rzeczy. W czasie jednej z przerw odczytane zostało również przemówienie nt. akcji "Zwierzę nie jest rzeczą". W czasie przerw puszczane z głośników była muzyka, grana przez zespoły wegetariańskie lub w ten czy inny sposób promujące kulturę ekologiczną.

Podsumowując, cała impreza zorganizowana była praktycznie bez zarzutu i można ją bez wątpienia zaliczyć do udanych. Myślę, że dzięki takim działaniom można zwrócić uwagę młodzieży na problem zanieczyszczenia środowiska, jak również przybliżyć sprawę wegetarianizmu. Na koniec chciałbym jeszcze podziękować organizatorce obchodów Dnia Ziemi, prof.Czyżewskiej, za szczere zaangażowanie i ciekawe podejście do tematu ekologii.

Piotruś

Kontakt
Piotr Stankiewicz
8
65-514 Zielona Góra 6

KRAKóW

W Dniu Ziemi (22.4.96) krakowski Front Wyzwolenia Zwierząt zorganizował happening rozpoczynający kampanię "Cyrk bez zwierząt", mającą na celu wprowadzenie zakazu wjazdu do Krakowa cyrków z tresurą zwierząt. Przeszliśmy wokół Rynku Głównego z transparentami CYRK - ZABAWA DLA LUDZI, CIERPIENIE DLA ZWIERZĄT; TRESURA TO TORTURA; CYRK BEZ ZWIERZĄT i firmówką FWZ. Zaraz potem odbył się happening. Był smutny lew i płaczący słoń. Zwolennikom cyrków z tresurą proponowaliśmy zakosztowanie przyjemności, jakich zażywają zwierzęta na arenie - skok przez płonącą obręcz. Nie znalazł się żaden śmiałek. Odczytaliśmy także apel do mieszkańców miasta o bojkotowanie przedstawień cyrków z tresurą zwierząt i o wykorzystanie swoich obywatelskich praw do wprowadzenia zakazu (załączamy obok). Otrzymały go także wszystkie licznie przybyłe media. Przez cały czas trwania akcji zbieraliśmy podpisy pod petycją do Rady Miasta o wprowadzenie zakazu. Zebraliśmy ich ok. 200 przez 40 minut. Będziemy oczywiście kontynuować kampanię do skutku, czego sobie i wszystkim życzymy.

Łukasz Dąbrowiecki

OLKUSZ

Z okazji Dnia Ziemi w Olkuszu, woj. katowickie, odbył się cykl imprez organizowanych przez Miejski Ośrodek Kultury pod kierunkiem p. Grażyny Praszelik-Kocjan. Cykl ten rozpoczął się 20 kwietnia otwarciem wystawy najlepszych prac (połączone z koncertem Antoniny Krzysztoń), które uwieńczyło konkurs EKO-PLAST. 21 kwietnia odbył się konkurs piosenki ekologicznej wraz z prezentacją zespołów tanecznych MOK i promocją zdrowej żywności, a następnie "Sadzenie drzewka dobrej woli", uświetnione występem zespołu "Jorgusie"; natomiast 22 kwietnia w miejscowym kinie "Zbyszek" miał miejsce przegląd filmów ekologicznych, połączony z konkursem filmowym.

Jerzy Roś


DZIEŃ ZIEMI -
kilka refleksji na temat czynienia bzdur chwalebnych

Przemiany, które dokonały się w naszym kraju w ciągu ostatnich paru lat, oprócz powszechnie szanowanych idei demokracji i liberalizmu, przyniosły ze sobą równie uwielbianą postępującą amerykanizację naszego życia. Zamieniamy więc wszystko, co przeszłe i złe, bo ideologiczne i swojskie, na lepsze, bo współczesne, nowoczesne i poparte reklamą.

Na tej fali wymieniamy nawet stare święta i obchody. Od paru już lat zamiast dawać kwiatek w znienawidzony Dzień Kobiet, wysyłamy stosy kartek w Dzień Świętego Walentego, bo tak zalecają konsumpcyjne społeczeństwa. Więc oto zamiast swojskiego Miesiąca Lasu celebrujemy Dzień Ziemi. Jako, że w kalendarzu terminy obu świąt podobne to i same święta podobne. Już w starożytności wiadomo było, że podobne rodzi podobne. Jednak nie ma mowy o gigantomanii, chociaż las to rzecz trochę zbyt lokalna, a Ziemia sama z siebie zmusza do, tak modnego obecnie, globalnego myślenia. Więc ideologiczne jest poprawnie. A i forma jakoś taka sama. Zamiast wypraw ze szkół do lasu czy równie popularnych i atrakcyjnych czynów pierwszomajowych mamy powszechne ruszenie młodzieży szkolnej i gminnych aktywistów. Do tego prasa, radio i telewizja. Jak za dawnych lat. Jedynie szyldy przemalowano.

Sam Dzień Ziemi staje się zaś doskonałą okazją, by rękami kilku nawiedzonych robić to, co jest powinnością zakładów oczyszczania, biorących za to pieniądze, czyli posprzątać parę reprezentacyjnych miejsc w gminie. W imię szczytnych idei angażuje się ludzi do robienia rzeczy chwalebnych, które powinny być oczywiste, szczególnie po zimie. Jednak tak postanowiła tworząca się właśnie klasa średnia. Ech Polsko, papugo Europy.

Obchody Dnia Ziemi zamieniają się w kolejne święto konsumpcji, następne obywatelskie działanie zostaje przejęte pod patronat administracji. Dla rad gminnych takie imprezy są jak znalazł, bo to modnie dziś pokazać, jak DBAMY o przyrodę. Zarazem jest to rozwiązanie wygodne, bo tylko raz do roku trzeba urządzać igrzyska, gdy po okresie ochronnym znowu można wyznaczać wysypiska śmieci gdzie popadnie, lub autostrady w środku osiedli, albo pozwolić na wybudowanie lakierni samochodów bez oczyszczalni ścieków tuż nad samą rzeką. Bo ekologia dla decydentów jest dobrym hasłem od takiego święta, a finansów (gminy?) pilnuje się przez cały rok.

W ciągu najbliższych paru lat obchody Dnia Ziemi niechybnie pójdą w kierunku otwartych imprez plenerowo-festynowych z nieodłącznym elementem sponsorskim, którym pewnie zostaną ci, którzy np. sprowadzają trujące odpady poprodukcyjne. Wynika więc, że organizowanie takich imprez oprócz czasami niezłego biznesu pełni również rolę listka figowego, którym okrywają swe ubóstwo ci, którzy generalnie nie tylko nie rozumieją co znaczy ekologia czy ekologiczne myślenie - są to dla nich pojęcia abstrakcyjne - ale co więcej, są to ci, którym rozum zamienił się w amerykańskie dolary lub są jak prysznic, którym można zmyć błoto, jakim się okryli. Dla takich ludzi jakichkolwiek wartości pozbawiona jest nie tylko natura, potocznie rozumiana jako przyroda z jej florą i fauną, ale natura jako całość, której człowiek jest ważnym elementem. Dla takich jednostek człowiek posiada wartość równą oponie z mercedesa, którą zużytą wyrzuca się do przydrożnego rowu.

Organizowanie Dnia Ziemi w tej formie i pod takim patronatem jest imprezą wielce szkodliwą. Utrwala się w ten sposób w społeczeństwie funkcjonowanie jednorazowego aktu skruchy, którym można wymazać wszystkie grzechy. Tak jak doroczna spowiedź przed świętami Wielkiejnocy czyni poprawnym katolikiem, tak Dzień Ziemi jest aktem pewnej oblucji. chociaż ich logika podpowiada, że by móc sprzątać w następnym roku, trzeba najpierw naśmiecić, aby móc śmiecić trzeba choć raz posprzątać - więc z tego punktu widzenia ta impreza ma sens.

A co wynika z niej dla nas, którzy nie dajemy się uwieść banałom, wypisanym na powiewających sztandarach? Jedynie to, że głupota decydentów naciskanych przez biznes różnego kalibru, wspomaganych przez nawiedzonych dziennikarzy i innych speców od mediów jest przerażająca. A może wieczna?
Życzę miłej zabawy.

Ryszard Skrzypiec


ZB nr 5(83)/96, maj '96

Początek strony