Strona główna 

ZB nr 5(83)/96, maj '96

ZWIERZĘTA UMIERAJĄ W CISZY

W ubiegłym roku zarejestrowano 444 przypadki nielegalnego zabijania dzikich zwierząt, wykryto 191 sprawców. Straty oszacowano na 200 tys. zł. Wiadomo, że jest to zaledwie czubek góry lodowej. Nawet złapany z dowodami rzeczowymi kłusownik tłumaczy się, że właśnie szedł zpstwie. Poza tym kary za kłusownictwo nie są odstraszające.

Kłusownictwo z bronią w ręku uprawiane jest zarówno przez nielegalnych, jak i legalnych posiadaczy broni - myśliwych którzy polują w cudzym obwodzie łowieckim oraz w czasie lub sposobami nie dozwolonymi przez prawo. Raport O stanie gospodarki łowieckiej, sporządzony przez Naczelną Izbę Kontroli, ujawnia fakty przerażające. Okazuje się, że w niektórych kołach łowieckich myśliwi potrafią uśmiercać zwierzęta przy wodopojach i w nocy, a także w okresie ochronnym. Zdarzają się także przypadki wykładania wilkom padliny zatrutej strychniną. Do rodzimych nielegalnych myśliwych dołączają także dewizowi, którzy często polują bez oficjalnego zezwolenia. Strzelający obcokrajowcy uśmiercają aż jedną trzecią zwierzyny grubej, przeznaczonej na odstrzał. Szerzy się więc kłusownictwo, szczególnie we wschodnich rejonach kraju i na Mazowszu.

Najpopularniejszą metodą chwytania zwierzyny stosowaną przez kłusowników jest zakładanie wnyków, potrzasków i sideł. Te formy kłusownictwa są szczególnie niebezpieczne w okresie zimowym, kiedy zwierzęta stosunkowo łatwo jest zwabić do karmy, a także ustalić drogi i ścieżki, którymi wędrują po lesie.

Wnyki na zwierzynę grubą stanowi pętla ze stalowej linki stawiana zwykle na wydeptanych przez osobniki ścieżkach. Sarny i jelenie, które przyzwyczajone są do rozchylania głową zarośli, bezwiednie wkładają łeb w pętle. Złapane zwierzę, przywykłe do swobody, wyrywa się gwałtownie. Z każdym szarpnięciem pętla zaciska się coraz bardziej, zdzierając skórę i mięśnie aż do kości. Później ból jest tak silny, że zwierzę przestaje się ruszać i cierpiąc czeka w ciszy na śmierć, którą kłusownik zwykle zadaje młotkiem lub siekierą.

Na zwierzynę drobną wystarczy pętla z żarzonego drutu, zastawiana na granicy pola i lasu, na miedzach i przy krzakach w polu lub nawet w żywopłotach okalających ogrody. Sidła na kuropatwy zrobione są z żyłki wędkarskiej lub z włosia końskiego. Spotykamy je najczęściej przy krzakach czy remizach, do których chronią się te ptaki przed drapieżnikami skrzydlatymi lub przed wiatrem i zamiecią śnieżną.

Często stosowanym sposobem wyłapywania całych stad kuropatw jest użycie sieci na ramach, takich, jakie służą do odłowu ptactwa na fermach hodowlanych. Walka z tą metodą szkodnictwa jest szczególnie trudna, gdyż zimą, kuropatwy podchodzą w poszukiwaniu żeru pod same zabudowania. W niektórych okolicach kraju rozpowszechnione jest nielegalne hodowanie chartów specjalnie w celach kłusowniczych. Zupełnie dobre do niedawna pogłowie zajęcy zostało tam katastrofalnie przerzedzone.

Innym rodzajem kłusownictwa jest niszczenie gniazd i wybieranie jaj. To drugie szczególnie nagminnie uprawiane jest na stawach rybnych, wskutek czego ulegają wyniszczeniu całe lęgi kaczek oraz innego ptactwa błotnego i wodnego. Gniazda ptaków niszczone są także wskutek wykonywania normalnych czynności w gospodarstwie rolnym. Chodzi tu o wykaszanie gniazd przy maszynowym koszeniu łąk. W okresie sianokosów i koszenia koniczyny ptaki siedzą na jajach i często giną lub wypłoszone porzucają gniazdo.

Duże szkody w zwierzostanach wyrządzają również psy domowe wałęsające się po polach i lasach. Niszczą one zwierzęta, szczególnie zające i sarny. Plaga wałęsających się psów jest szczególnie groźna wiosną, w okresie lęgów i wychowywania młodych, w tym bowiem czasie psy mogą wyłapywać cały przychówek. Częste są wypadki, że psy polują zespołowo, po 2 lub 3 sztuki. Napędzają one na siebie zające i wyniszczają je do ostatniego. Wyrządzają również duże szkody wśród saren zarówno młodych, jak i dorosłych, polując wilczą metodą przy dużych opadach śnieżnych.

Podobnie jak wałęsające się psy, poważnymi szkodnikami mogą być koty. Najgroźniejsze są one dla ptaków. Często kot siedzący cały dzień na przypiecku wychodzi w nocy na polowanie i atakuje śpiące na drzewach ptaki, pisklęta w gniazdach oraz młode zajączki.

Weszła właśnie w życie nowa Ustawa Prawo łowieckie. Przewiduje ona, że wytwarzanie, handel, a nawet przechowywanie przedmiotów służących do kłusownictwa jest zagrożone karą pozbawienia wolności do 1 roku. Przywłaszczenie sobie znalezionego w lesie skłusowanego zwierzęcia jest także objęte karą. Myślę, że pozwoli to na skuteczniejsze działania na rzecz ochrony dzikich zwierząt.

KrzysztoBieńkowski




ZWIERZĘ - NIE PRZEDMIOT

Pod takim tytułem ukazał się w "Gościu Niedzielnym" z 22 października 1995 r. artykuł podejmujący temat stosunku człowieka do zwierząt. Trudne warunki życia nie zwalniają jednak z obowiązku ani opiekuńczości, ani miłosierdzia wobec jakiejkolwiek żywej istoty, ani też z obowiązku oszczędzania cierpień istotom czującym. Dążący do Europy Polacy nie zawsze to rozumieją - w przeciwieństwie do szeregu zachodnich krajów. Stąd np. trudności przeforsowania w Sejmie zgłoszonych pod koniec ubiegłego roku bardzo sensownych projektów ustaw o ochronie zwierząt - pisze autorka NATA. Na koniec podkreśla: To nasz obowiązek [podejmowanie spraw związanych ze zwierzętami - przyp. mój]. I chyba wszystkich wrażliwych, odpowiedzialnych ludzi. Nic dodać. Oby jak najczęściej na łamach "Gościa" i innych katolickich pism pojawiały się teksty na temat praw zwierząt, stosunku człowieka do nich itp.

Grzegorz "janek" Jankowski


"DZIKIE JEST PIĘKNE"
KAMPANIA W OBRONIE POLSKICH DRAPIEżNIKÓW

Koordynowana przez Pracownię na rzecz Wszystkich Istot kampania w obronie polskich drapieżników trwa nadal. Do tej pory, dzięki zaangażowaniu wielu organizacji i osób prywatnych, udało się wymóc na MOŚZNiL objęcie ochroną gatunkową rysia (Lynx lynx) na całym obszarze Polski oraz ochronę wilka (Canis lupus) w 46 województwach, z wyjątkiem suwalskiego, przemyskiego i krośnieńskiego (Dz.U. nr 31, poz.60).

Skrócono także okres polowań na wilki z 8 do 4 miesięcy. Wojewodowie suwalski i przemyski własnymi rozporządzeniami wprowadzili ochronę tego gatunku w podległych im województwach. Tak więc obecnie wilk nie jest chroniony jedynie w krośnieńskim, gdzie można na niego polować od początku listopada do końca lutego. Aktualnie, głównym celem kampanii jest wprowadzenie ochrony gatunkowej wilka w tym województwie.

Rozległe kompleksy leśne Bieszczad stwarzają doskonałe warunki dla przetrwania nie zaburzonych, pierwotnych układów pomiędzy drapieżnikami a ich ofiarami. Dzięki tym warunkom obszar ten jest szczególnie ważny dla przetrwania wilka jako gatunku w Europie Środkowej. Nieustanne naciski na wojewodę krośnieńskiego spowodowały wprowadzenie w minionym sezonie kilku obostrzeń, dotyczących sposobu polowań (m.in. zmniejszenie limitu odstrzałów do 30 osobników, zakaz polowań z fladrami i wykładania padliny zwierząt gospodarskich), a także zlecenie przez niego opracowania Planu ochrony wilka w województwie krośnieńskim.

Plan ten został stworzony przez mgr Wojciecha Śmietanę i pozytywnie zaopiniowany przez kilka autorytetów zajmujących się wilkiem, w tym np. dra Henryka Okarmę i prof. Andrzeja Bereszyńskiego. Niestety, z powodu ostrego sprzeciwu lobby myśliwskiego nie został on przyjęty.

Starania na rzecz ochrony wilka torpedowane są nieustannie także przez kierownictwo Zakładu Badań Łowieckich Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz przez Polską Fundację Ochrony (sic!) Dzikich Zwierząt, założoną zresztą przez kierownika ww. Zakładu. Mamy jednak nadzieję, że i w woj. krośnieńskim wilk będzie mógł żyć spokojnie, gdyż kampania "Dzikie jest piękne" zyskuje wciąż nowych zwolenników (szczegóły dotyczące Kampanii kolejne n-ry "Dzikiego Życia" - miesięcznika wydawanego przez PnrWI).

Jeśli chcesz pomóc sprawie wilków, pisz listy protestacyjne do wojewody krośnieńskiego i zbieraj podpisy pod petycją domagającą się ochrony wilka.

Koordynacja kampanii
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot
Modrzewskiego 29/3
43-300 Bielsko-Biała
/ 0-33/18-31-53

Sabina Nowak
Robert W.Mysłajek


WILCZA WYSTAWA
Wilk nadaje lasowi osobliwego uroku,
a w oczach ludu nawet niebezpieczeństwa.
Toteż gdy legnie ostatni z drapieżników -
do reszty stracą nasze lasy
aureolę byłych puszcz...

(T. Świętorzecki)

18.03. w Poznaniu otwarto wystawę poświęconą problematyce ochrony wilka. Organizatorzy zadbali o liczne artykuły, kolorowe zdjęcia, eksponaty oraz wycie wilka, które dodawało ekspozycji niepowtarzalnego uroku.

Podążając wilczym tropem, czytając i oglądając można dowiedzieć się wszystkiego na temat biologii wilka, jego zachowań społecznych, a także prześledzić ponurą historię wilczego rodu do czasów obecnych, bogatszych o ustawę chroniącą ten gatunek. W myśl tej ustawy wilk jest zwierzęciem chronionym na terenie całej Polski z wyjątkiem woj. krośnieńskiego, przemyskiego i suwalskiego. Powszechnie wiadomo, że wschodnia część Polski, szczególnie obszar krośnieńskiego, jest dla wilka swoistym rezerwuarem genetycznym i bazą, dzięki której możliwe wydaje się rozprzestrzenienie tego gatunku na te tereny, gdzie został całkowicie wytępiony. Dlatego i na tym obszarze wilk powinien zostać objęty całkowitą ochroną. Decyzję tę możemy przyspieszyć zbierając podpisy pod petycją*.

Marcin Odziemski

*) p. dział petycji na s. 59.


1 CYTAT

Tragedia Tasmańczyków, okrutna, niepotrzebna, której przecież można było zapobiec, pobudza do refleksji ogólniejszej natury. Z pozycji przyrody, nie czującej i nie rozumiejącej, każda jednostka taksonomiczna (rodzaj, gatunek, odmiana albo rasa) nie jest niczym więcej, jak tylko wyodrębnioną jakością samą w sobie - niepowtarzalną dzięki temu, że powstała jedyny raz w wyniku splotu mnóstwa przypadków zewnętrznych i wewnętrznych oddziaływań. Bakterię, pszczołę, lwa i człowieka stworzyła przyroda na tych samych prawach, tą samą - mało wydajną w ujęciu naszych niecierpliwych umysłów - metodą prób i błędów.

Przyroda nie czyni rozgraniczenia pomiędzy wytępieniem wilka workowatego a wygubieniem Tasmańczyków. Natomiast my, ludzie, patrzymy na to inaczej: wartościujemy.

1 Andrzej Trepka
Cierpienia przyrody*), Wyd. Lubelskie, Lublin 1986

*) Gorąco polecam tę książkę. Autor przytacza ponad 40 przykładów ludzkiej głupoty, tj. szczegółowe historie wyginięcia opisywanych gatunków. M.in. tura, tarpana, alki, krowy morskiej, chruściela, moa, gołębia wędrownego itd. Najbardziej chyba absurdalny jest los endemicznych ptaków z małej wyspy na Pacyfiku, które wytępił w ciągu jednego dnia kot latarnika... Książce nie brakuje refleksyjnych fragmentów jak wyżej, a ze względu na treść może być niezłym preludium do Zgromadzenia wszystkich istot Pracowni. Szukajcie w bibliotekach i antykwariatach. Opłakujcie.

Wojtek Stefański


SARNY NA LODZIE

Kilkanaście kilometrów za Nowym Sączem, nad Jeziorem Rożnowskim, leży wieś Zbyszyce. Stosunkowo mało miejsc do plażowania, trudny (zwłaszcza w zimie) dojazd, czynią z niej potencjalną oazę spokoju. Jednakże cywilizacja pracy i wypoczynku za wszelką cenę dotarła i tutaj. W niewielkim stopniu przekształcony przez człowieka teren, bliskość lasu i wody, powoduje zwiększający się z roku na rok napływ letników.


Jak mówią miejscowi, w latach 60. po sprzedaży państwu przez ostatniego właściciela dworu, ziemi i lasu wycięto prawie wszystkie stare drzewa. Próbowano nawet przetrzebić dworski park, w którym rosną m.in. kilkusetletnie modrzewie. W tych mocno przyciętych lasach, zamienianych stopniowo przez rodaków w śmietnik, żyją wciąż jeszcze dzikie zwierzęta. Spotkanie kicającego przez drogę zająca, niespodziewanie wylatujących z krzaków kuropatw i bażantów, ptactwa wodnego na jeziorze czy też spacerujących po nadrzecznych łąkach bocianów nie należy do rzadkości. Ale największym przeżyciem jest dla minie widok stada saren, pojawiającego się na leśnych polankach.

Kiepska infrastruktura, fatalne zaopatrzenie w wodę i produkty spożywcze skutecznie odstraszają watahy "turystów". Tej rozrastającej się jak rak grupy nie można porównać z "szarańczą" opanowującą w sezonie miejscowości wypoczynkowe, niemniej jest ich, jak na możliwości lokalnego ekosystemu, za dużo. Kuszą darmowe pola namiotowe i mała liczba konkurentów do wypoczynku.

Jak długo przetrwa ten zakątek (są nad wodą miejsca, gdzie jednym uchem można słuchać ptasich śpiewów, a drugim łowić granie świerszczy w trawie) - wciśnięty między miasto i wieś, leżący na szlaku wypoczynkowym krakusów i ślązaków, z lasem narażonym na wycięcie w pień, zbiornikami wody "uzdatnianymi" nielegalnymi zrzutami ścieków... Miejscowa ludność, traktująca las i jezioro jako miejsca do zarabiania pieniędzy, zmuszona niekiedy trudną sytuacją materialną do sprzedaży części pól na działki pod domki letniskowe, jako jedyny objaw nonkonformizmu wybiera zimowe spacery na drugi brzeg jeziora po piwo. Dają się słyszeć głosy, że sarny zjadają plony z pól i coś by z tym (czytaj - ze zwierzętami) trzeba było zrobić. Los łań może zostać niedługo przypieczętowany. Jeśli nie wystrzelają ich myśliwi, to mogą trafić jeszcze gorzej - jako pieczyste na świąteczny stół wiejskich kłusowników. Symptomatyczne wydaje mi się spotkanie na wiejskim przystanku PKS-u. W czasie gdy niezobowiązująco rozmawiałem ze starszym panem, z pobliskich zarośli wyleciała kuropatwa, a po chwili następne. Miły pan rzeczowo stwierdził:
-- Od listopada można już do nich strzelać.

Robert Drobysz




ZB nr 5(83)/96, maj '96

Początek strony