Strona główna |
Niestety, jednoznaczne odtworzenie całokształtu wierzeń Słowian, demonów, bóstw, świąt religijnych, obrzędów z nimi związanych jest już dziś praktycznie niemożliwe. Po pierwsze, jak już wspomniałem, religia plemion słowiańskich ewoluowała w ciągu tysięcy lat od prymitywnych wierzeń doby mezolitu, poprzez matriarchat i kult Matki Ziemi w okresie rozwoju rolnictwa neolitycznego, pojawienie się bóstw wojennych, aż po rozwinięty politeizm u pogan z okresu chrześcijańskiej ekspansji. Na przestrzeni wieków Słowianie podlegali wpływom ugrofińskim, scytyjskim, sarmackim, a później irańskim i tureckim. Warto zaznaczyć, że nowe bóstwa i wierzenia nie powodowały zwykle zaniku dawnych, lecz wpływały na zmianę ich roli i znaczenia. Wobec tego bogactwa trudno jest dziś orzekać o miejscu i roli natury w wierzeniach dawnych Słowian, tym bardziej, że materiał faktograficzny w tej kwestii jest nader ubogi. Duża część dostępnych informacji pochodzi bowiem od duchownych prawosławnych bądź katolickich, którym nie zależało raczej na obiektywnym przedstawieniu konkurencyjnej, niszczonej religii. Wręcz przeciwnie - ukazanie Słowian jako okrutnych i prymitywnych barbarzyńców, trudniących się seryjnym przerabianiem świątobliwych misjonarzy na relikwie stanowiło dobre uzasadnienie dla prowadzonej akcji chrystianizacyjnej. Materiał archeologiczny, czy raczej jego brak, potwierdza skuteczność tej akcji. Latopisy z końca XI w. przytaczają kilka opisów niszczenia, na rozkaz władcy lub biskupa, dawnych, pogańskich posągów i miejsc świętych. Mimo to dawne obrzędy były, ku zgrozie duchownych, odprawiane jeszcze w dobie Odrodzenia, a ich ślady pozostały w kulturze tradycyjnej niemal do dzisiaj.
Czy więc wierzenia Słowian i ich stosunek do natury można uznać za "ekologiczny"? Życie człowieka w tym okresie uzależnione było od przyrody w ogromnym stopniu. Powodzie, nadmierne opady lub długotrwałe susze, niepowodzenie w hodowli czy na polowaniu łatwo mogły zachwiać życiem całej społeczności. Ludzie w dawnych wiekach żyli kosztem przyrody, ale i z jej łaski, dlatego też czcią otaczali bóstwa nią kierujące. Prawdą jest, że na całej Słowiańszczyźnie istniały święte gaje, otaczane ochroną jako miejsca święte, zaś w Macedonii i Bułgarii jeszcze długo po wprowadzeniu chrześcijaństwa we wsiach rosły dęby, tzn. "zapisy", chronione od ścięcia czy znieważenia, wokół których odbywały się najrozmaitsze wiejskie uroczystości. Jednak badacze są zgodni co do tego, że samo drzewo nie było nigdy obiektem ochrony, zaś świętość nadawało mu zamieszkujące je bóstwo (dąb był drzewem Peruna), zaś stosunek Słowian do lasu był raczej użytkowy.
Od tej reguły wyjątki mogą stanowić tradycje opisane w XIX w. przez Vuka Karadicia, a dotyczące sjenovitów - świętych drzew (dębów, lip, klonów bądź wiązów), mających moc uśmiercania lub karania chorobą tego, kto je zetnie.
Nadto można również wspomnieć o kulcie, którym na Białorusi i w Bułgarii otaczany był niedźwiedź. W krajach tych urządzano nawet święta - uczty mu poświęcone, aby mógł ułożyć się do snu zimowego (30 listopada) i wstać z niego (25 marca). Podobnie czczony był dzik. Plemię Redarów wierzyło, że zapowiedzią wojny jest pojawienie się potężnego odyńca, który wychodzi z jeziora i tarza się w kałużach wśród straszliwych wstrząsów. Trudno w tej chwili ocenić, na ile przedstawione przykłady świadczą o kulcie samego zwierzęcia, na ile zaś o obawie przed związanymi zeń siłami.
Najbardziej interesujące w kontekście rozważań o miejscu natury w religii Słowian są informacje o wschodniosłowiańskim kulcie Mokoszy. Badacze wywodzą go ze staroruskich wierzeń związanych z "matką ziemią wilgotną". O sile tego kultu ziemi i jego zakorzenieniu w świadomości ludowej niech świadczy żywa do niedawna tradycja wyznawania grzechów wprost do ziemi.
Samo pojęcie Matki Ziemi stanowi prawdopodobnie relikt okresu matriarchatu neolitycznego. Ten bardzo stary mit powstał w społeczności rolniczej. Wiara w moc ziemi jako dawczyni życia przejawia się m.in. w tradycji kładzenia nowo narodzonego dziecka na ziemi, jak również układania na ziemi chorych i umierających. Związek ziemi z życiem i płodnością wyraża też poleska tradycja, zgodnie z którą do 25 marca lub 7 kwietnia, to jest w czasie, gdy ziemia jest "brzemienna" nie wolno wbijać w nią kołków, grodzić płotami ani orać. Również potem nie wolno wyrywać traw czy bić ziemi. Człowiek, który upadnie na ziemię lub choćby splunie, musi prosić ją o przebaczenie.
Wiadomo też o tradycji przysięgania na ziemię i z jej grudką w ręce, jak też o całowaniu ziemi ornej. Z praktyk magicznych warto wymienić zwyczaj toczenia jajka po ziemi lub tarzania się po niej, dla zapewnienia jej płodności. Spośród wszystkich wierzeń słowiańskich i wypływających z nich obrzędów chyba właśnie te związane z ziemią najbardziej zasługują na miano "ekologicznych".
Długo można się spierać, czy Słowianie prezentowali postawę proekologiczną, bo nie jeździli samochodami czy też antyekologiczną, bo karczowali puszczę. Dyskusja taka skazana jest na jałowość, ponieważ świadomość ludzka jest pochodną materialnych warunków egzystencji. Ekologia powstała jako reakcja na zagrożenie bytu ludzkiego przez zniszczenie środowiska naturalnego w dobie obecnej i trudno jej kryteriami mierzyć działalność naszych przodków sprzed dziesięciu stuleci. Jeśli więc pragnie się poznać rzeczywisty wpływ religii prasłowiańskiej na wiadomość ekologiczną jej wyznawców niezbędne jest wsparcie ze strony żyjących obecnie neopogan. Niestety, jak dotychczas prowadzona na łamach ZB polemika nad ekologicznymi aspektami pogaństwa jest konsekwentnie ignorowana przez samych zainteresowanych. Zarówno zrzeszonych w nawiązujących do tradycji "Zadrugi" kościołach neopogańskich, jak i kultywujących wiarę przodków poza nimi. Wielka szkoda, gdy bez ich udziału trudno oczekiwać wyjaśnienia pojawiających się licznych wątpliwości.
Łukasz Wilamowski
Parzęczewska 25/25
95-100 Zgierz
Głód jest ogromnym dramatem, nękającym ludzkość: trzeba to sobie jeszcze wyraźniej uświadomić, trzeba konsekwentnie i hojnie wspomagać różne organizacje i ruchy, niosące ulgę w cierpieniu ludziom zagrożonym przez śmierć głodową, zwłaszcza tym, do których nie dociera pomoc rządowa lub międzynarodowa. Trzeba wspierać walkę z głodem zarówno w krajach mniej rozwiniętych, jak i w społeczeństwach wysoko uprzemysłowionych, gdzie pogłębia się, niestety, przepaść między bogatymi a ubogimi. Ziemia ma dość zasobów, aby wyżywić całą ludzkość. Trzeba umieć rozumnie je wykorzystywać, szanując środowisko i rytmy natury, dbając o równouprawnienie i sprawiedliwość w wymianie handlowej, o podział bogactw zgodny z nakazem solidarności. Ktoś mógłby powiedzieć, że ta wizja to wielka utopia.
Zdaniem papieża wspólne działanie i prawdziwa solidarność w świecie nie rodzi się z dnia na dzień: tylko dzięki cierpliwej i odpowiedzialnej pracy wychowawczej, podjętej już w dzieciństwie, może się ona stać trwałym myślowym nawykiem, kształtującym różne dziedziny działalności i odpowiedzialności.
Jan Paweł II zwraca też uwagę na głębokie sprzeczności w dzisiejszym świecie: podczas gdy z jednej strony jesteśmy świadkami niszczenia wielkich ilości produktów niezbędnych ludziom do życia, z drugiej przyglądamy się ze smutkiem długim kolejkom, gromadzącym się przed jadłodajniami dla ubogich lub wokół konwojów organizacji humanitarnych, które dostarczają różnego rodzaju pomocy.
Adam Markowski
Istnieje jednak, Drodzy Młodzi, także zatrucie idei i obyczajów, które może doprowadzić do zniszczenia człowieka. Tym zatruciem jest grzech, z którego rodzi się kłamstwo.
Jan Paweł II zaapelował, aby powstrzymać się od oglądania telewizji w Wielkim Poście 1996 roku.
Janek Bocheński
Następnego dnia, przebywając na ziemi olsztyńskiej i dziękując za gościnę, Jan Paweł II wspomniał o pięknie tej ziemi: A to spotkanie ma dla mnie także szczególne znaczenie, bowiem mam dług wdzięczności wobec tej ziemi, która tyle razy, przez tyle lat udzielała mi schronienia, odpoczynku, dawała mi możliwość nabrania sił wewnętrznych, uspokojenie. To jest wielkie dobrodziejstwo tej ziemi, tych lasów, tych jezior, z którego korzystałem i które na pewno do dzisiaj jeszcze mi pomaga (...). Niech Bóg zachowa ten wielki skarbiec pięknej przyrody warmińskiej, pojezierza, lasów. Niech Bóg zachowa ten wielki skarbiec. Nie dajcie go nigdy w żaden sposób zniszczyć czy nawet uszkodzić, bo to jest wielkie dobrodziejstwo. I niech Bóg zachowa ludzi żyjących wśród tej przyrody.
Adam Markowski
Oto kilka przykładów z działalności papieża: W wielu krajach Ojciec Święty podczas swych pielgrzymek proszony jest o posadzenie drzewa. Podczas licznych wizyt po Italii Ojciec Święty posadził 19 marca 1981 drzewko cedrowe, a innym razem, w styczniu 1990r., drzewko oliwne.
W Bellahouston w Glasgow 1 czerwca 1982 zaraz po Mszy Błogosławieństw poproszono Papieża, by zechciał posadzić małe drzewko dębowe tuż obok podium. Papież z uśmiechem chwycił łopatę i przykrył ziemią korzenie drzewka.
Młodzi ludzie ze wszystkich 21 diecezji Anglii i Walii wśród darów, jakie składali Ojcu Świętemu 2 czerwca 1982 r., ofiarowali młode dęby, które miały rosnąć na ziemi brytyjskiej - jeden w Szkocji, a drugi w Anglii. (...) Posadzenie przez Ojca Świętego drzewka w dniu 31 maja 1982 r. na dziedzińcu zamku w Yorku zostało utrwalone na kartce pocztowej, wydanej w Anglii.
Podczas pielgrzymki do krajów skandynawskich (Szwecji, Finlandii i Danii) w czerwcu 1989 r. Ojciec Święty - na pamiątkę swego pobytu - posadził drzewko (nie wiadomo, jakiego gatunku) na dziedzińcu zamku w Vadstena, kolebce chrześcijaństwa w Szwecji.
Zaraz na początku drugiej pielgrzymki do Meksyku, w maju 1990 r. poproszono Ojca Świętego o posadzenie drzewka - jako symbolu życia.
W sobotę 28 października 1989 r. - na znak pokoju, w 50. rocznicę rozpoczęcia wojny, odwiedzając wojskowe obiekty w Taranto, Ojciec Święty posadził tam drzewo oliwne.
Na koniec autorka apeluje do Czytelników, aby na adres redakcji przesyłali informację na temat drzew sadzonych przez obecnego papieża.
Myślę, że należałoby zbierać wszelkie dane o drzewach, sadzonych przez znane w świecie postacie i osobistości. Sądzę także, że dobrze byłoby zwyczaj sadzenia drzew szerzej kultywować w naszym kraju. Dwa lata temu Zarząd Okręgu Małopolska PKE zwrócił się do prezydenta Miasta Krakowa z propozycją, aby znaleźć teren, na którym osoby, przyjeżdżające do naszego miasta w ramach wizyt państwowych, mogłyby posadzić drzewko. Niestety, propozycja nasza pozostała bez echa.
Adam Markowski
Adam Markowski
Janek Bocheński