Strona główna 

ZB nr 6(84)/96, czerwiec '96

SHELL MA NIE JEDNO IMIĘ...

"Pozostała mi tylko nadzieja na to, że wtedy, gdy to czytasz, ja jeszcze pozostaję wśród żywych. Mój stan zdrowia okropnie się pogorszył, a odmówiono mi dostępu do lekarza, adwokata, rodziny, prasy itd. Trwa to przez całe 7 tygodni mojego zamknięcia. Raz, jeden jedyny raz zaskrzypiały drzwi i zbadał mnie lekarz wojskowy z Port Harcourt. Wojskowy administrator Rivers State i Ogonilandu, pułkownik Col Komo, odmówił wykonania zaleceń lekarza. Czuję, że wkrótce dopełni się to, co zaplanowali, czyli zamordowanie mnie.

Już czterokrotnie wnieśliśmy do sądu skargę w oparciu o Habeas Corpus*. Sąd nie rozpatrywał jej ani razu, nic już więcej nie da się zrobić. To już 7 tygodni, a policja jeszcze nie wniosła oskarżenia do sądu. Chciałbym, żeby to zrobili, abym mógł się oczyścić z zarzutów. Sąd jednak niedługo zawiesza swoją działalność i udaje się na wakacje"
To fragment jednego z listów, jakie zamordowany w listopadzie ubiegłego roku Ken Saro-Wiwa, lider społeczności Ogoni w Nigerii, zdołał wysłać z więzienia na krótko przed egzekucją. Przypominamy postać Kena i będziemy to robić nadal, aby leczyć się z toczącej świat choroby zapomnienia. W natłoku informacji uderzającej w każdego, część dotyczy rzeczy okropnych, dziejących się każdego dnia. Łatwo jest więc zapominać. Kiedyś tam, kilka miesięcy temu, świat upomniał się o prawa Saro-Wiwy i - nękanej przez nigeryjski reżim wojskowy oraz Shella - społeczności Ogoni. W sprawie wypowiedzieli się, owszem, również formalni władcy tego świata, czyli politycy. Były to oczywiście słowa potępienia. Ale to oni właśnie najbardziej liczą na chorobę zapomnienia. Tak było w przypadku Placu Tiananmen, zobaczycie, że tak będzie w przypadku dzisiejszych bombardowań libańskiej ludności cywilnej i mordowania dzieci przez Izrael.

Jeśli chodzi o Ogoniland, jest jeszcze ktoś wielce zainteresowany, aby dopełniła się choroba zapomnienia. Jest to ktoś, kto robi dobry interes i duże pieniądze w Nigerii, za nic mając fakt, że stoją za tym cierpienia tysięcy ludzi. Tym kimś jest właśnie koncern Shell, który zainstalował się w tym kraju w 1958 roku. Przez te wszystkie lata, chociaż kosztowało to niemało pieniędzy, potrafił się świetnie dogadywać z kolejnymi nigeryjskimi władzami. Dogadał się więc również z psychopatycznym generałem Sani Abachą, który twardą ręką włada Nigerią. Brak natomiast zgody na działalność Shella ze strony tych, do których należą roponośne tereny Nigerii, czyli Ogoni. I to była właśnie największa wina Kena Saro-Wiwy, opłacona przez niego życiem.

Ken nie bał się jasno powiedzieć, że dobrodziejstwa ziemi Ogoni zostały zawłaszczone przez Shella do spółki z nigeryjskim rządem. Zorganizował też ludzi, aby przeciwstawili się tej grabieży. Był przywódcą Ruchu na rzecz Przetrwania Społeczności Ogoni (MOSOP). Jego organizacja domaga się przerwania ekologicznej katastrofy, do jakiej doprowadziła działalność Shella oraz sprawiedliwego podziału płynących z wydobycia ropy dóbr i odszkodowań za zagrabioną miejscowej ludności ziemię.

Shell jest formalnie zobowiązany do przestrzegania minimalnych standardów międzynarodowych, wyznaczonych podobnym firmom. Niemniej, nieprzestrzeganie ich przez ten koncern w Nigerii, jest faktem powszechnie znanym. "Money is the root oour evil" (pieniądze są źródłem naszego zła), jak mawiają w USA. Dotyczy to jednak nie tylko amerykańskiego Babilonu, jest to prawo ponadnarodowe. Shell w Nigerii posunął się nawet tak daleko, że zwrócił się do Abachy o pomoc w kontynuacji swojego dzieła zniszczenia. Pomoc tę, oczywiście, szybko uzyskał. Jakie są rezultaty? Około 30 ze 126 wiosek Ogonilandu zostało spalonych przez nigeryjskie służby bezpieczeństwa. Miejscowe rolnictwo obróciło się w ruinę, wszystko jest zatrute, farmy są zniszczone, nie funkcjonują szkoły, zamiera legalny handel. Gwałt jest powszechnością, tymczasem brak aktualnie na tych ziemiach szpitala, który mógłby zająć się chorymi i rannymi. Taka kara obowiązuje w Nigerii za niepokorność i utrudnianie "legalnej działalności gospodarczej prowadzonej przez ponadnarodowy koncern". Po aresztowaniu Saro-Wiwy, represje jeszcze bardziej się nasiliły. Według słów jednego z działaczy MOSOP: nasza ziemia znajduje się pod rządami okropnej formy prawa stanu wyjątkowego... Żołnierze otrzymali rozkaz, że mogą z nami robić wszystko na co przyjdzie im ochota.

Shell jest coraz bardziej aktywny także w Polsce. Co prawda, nie mamy swojego generała Abachy ani roponośnych terenów... Mamy w zamian sporo chętnych na autostrady, szybkie i piękne zachodnie samochody i, co za tym idzie, na miejsca karmienia owych samochodów, czyli stacje benzynowe. To też okazja dla Shella, aby pomnożyć swoje dochody.

Tekst ten dedykuję przede wszystkim dobrze opłacanym i wytrenowanym przez Shella polskim najemnikom tej firmy. Zastanówcie się, bracia i siostry, dla kogo pracujecie! Kiedy przyjdzie na to czas, wasza firma może nie mieć serca także dla was, taki już jej styl. A poza tym, w biznesie podobno nie ma sentymentów.

Jarosław Kotas

"Apeluję do społeczności międzynarodowej o natychmiastową pomoc dla Ogonilandu. Apeluję o utworzenie międzynarodowego trybunału uprawnionego do osądzenia wszystkich tych, którzy mają swój udział w dokonywanym na społeczności Ogoni ludobójstwie. Jeśli cokolwiek stanie się mnie... zapewnijcie dopełnienie się sprawiedliwości w hołdzie mojej pamięci, jako człowieka pokojowej walki o sprawiedliwość społeczną i prawa ludzkie."

Ken Saro-Wiwa

Habeas Corpus - wprowadzona ustawą "o lepszym zabezpieczeniu wolności poddanego i zapobieżeniu zamknięcia w więzieniach w krajach zamorskich" z 1679 roku, instytucja prawa anglosaskiego. Na jej podstawie człowiek pozbawiony przez państwo wolności ma prawo znać powody swojego zatrzymania oraz może odwołać się do sądu. (przyp. autora)



ZB nr 6(84)/96, czerwiec '96

Początek strony