ZB nr 6(84)/96, czerwiec '96
WłADYSłAW WOŁKOWSKI
(1902-1986) I JEGO TWÓRCZOŚĆ
W bieżącym roku przypada 10 rocznica śmierci Władysława Wołkowskiego - dzisiaj określilibyśmy go jako jednego z polskich prekursorów tzw. sztuki ekologicznej. Władysław Wołkowski urodził się 25 maja 1902 w Sulisławicach koło Miechowa. Studiował malarstwo, architekturę i pedagogikę w ASP w Warszawie w latach 1926-27 i 1930-34, odbywał praktyki w szkołach rzemieślniczych, zakładach wikliniarskich, w latach 1937-38 i po wojnie 1957-58 był kierownikiem artystycznym pracowni rzemiosła w Zakładzie dla Ociemniałych w Laskach pod Warszawą, pracował też w innych instytucjach artystycznych, m.in. w Cepelii.
Tworzył używając wikliny, trzciny, słomy, sznurów konopnych i lnianych, drewna, piór (rzadziej metalu, szkła, mas plastycznych i bambusa). Matematyka wyższa, techniki pierwotne, naturalne surowce posiadają bardzo proste struktury i w tej prostocie jednolity charakter, wspólny mianownik. Dlatego w tym czasie (1963 r.) zorganizowałem w Politechnice Warszawskiej wystawę moich prac pod nazwą "Przyroda we wnętrzach architektury". Nie znoszę monotonii cywilizacji technicznej, standardu produkcji przemysłowej. W przyrodzie istnieje nieskończona różnorodność, a w niej wielka harmonia. Nie ma na drzewie dwóch jednakowych gałązek ani dwóch jednakowych liści, choć na tym drzewie są ich tysiące, złączone wspólnotą gatunkową. (...) Tymczasem przemysł produkuje techniką jakby matrycową nieskończoną ilość bliźniaków, które potem w odpadach wciskają się do powiązanych systemów natury i zatruwają naturalne środowisko - pisał Wołkowski w swoim artykule "Moja koncepcja sztuki". Było to w pełni zgodne ze współczesnym rozumieniem stylu ekologicznego w sztuce: poszukiwaniem środków, które nie szkodziłyby środowisku przy produkcji, użytkowaniu i po wyrzuceniu przedmiotu, materiałów uzyskiwanych bez nadmiernego przetwarzania technicznego, nawiązujących do świata przyrody. Sam mówił o tym w jednym ze swoich wywiadów: staram się korzystać wyłącznie z surowca naturalnego. Te krzesła i stoły (...) mają ramy żelazne, ale już opracowałem projekt ram drewnianych. Wiklina, trzcina, gałęzie świerkowe i brzozowe wprowadzają do naszych domów nieco romantyzmu oraz w katalogu wystawy "Przyroda we wnętrzach architektury": Wprowadzanie elementów przyrody do dekoracji wnętrz architektonicznych nie krzywdzi przyrody - elementy użyte do tego celu pochodzą bowiem z czyszczenia sadów przez ogrodników, trzebieży lasów, a także różne zielska z czyszczenia pól. O kulisach powstania tej wystawy mówił w wywiadzie dla "Expresu Wieczornego": Byłem w okolicach Krzeszowa, na pograniczu województwa lubelskiego i rzeszowskiego. Jest tam resztówka po Zamoyskich - pełno wąwozów i królestwo słowików. W wąwozach osty na trzy metry. Chłopi nie mogą tego wykarczować i chcieli mi sprzedać jeden wąwóz bardzo tanio, ale ja nie mam pieniędzy. Narwałem natomiast ostów i zawiozłem do Warszawy. Potem zrobiła się jesień, znów pojechałem na wieś po zielsko i pomyślałem, że zrobię z tego wystawę. W latach 50-tych, na fali dominującej wtedy fascynacji tworzywami sztucznymi, mimo generalnej wrogości do tego surowca próbował sformułować oryginalne rozwiązanie: Dotychczasowa produkcja światowa z surowców sztucznych stosuje technikę wygniatania matrycami całych przedmiotów, które robią wrażenie nudnych placków. Nawet najmniej wybredni pod względem estetyki osobnicy nie są z nich zadowoleni. (...) Ten problem w produkcji z surowców sztucznych rozwiązać może tylko moja technika i moje konstrukcje, które rozpracowałem w wiklinie. (...) Fabryki chemiczne produkowałyby surowiec sztuczny o najrozmaitszym kalibrze w przekroju i kształcie, jako elementy, a montaż odbywałby się chałupniczo.
Rzepicha
Inną "ekologiczną" dziedziną twórczości Wołkowskiego była tzw. terenoplastyka - sztuka formowania estetycznego krajobrazu, bazująca na naturalnej konfiguracji terenu dopełnianej odpowiednio dobraną zielenią (zwłaszcza naturalną, charakterystyczną dla danego regionu geograficznego, typu gleb itd.) i architekturą budynków. Jedynym dziełem Wołkowskiego z tej dziedziny jest pomnik przy kościele parafialnym w Szreniawie - realizowany przez ponad 30 lat nosi obecnie nazwę "Maksymilianowi Kolbe oraz Wszystkim Bohaterom, Męczennikom i Partyzantom poległym za Polskę 1939-45". Historia jego powstania zaczyna się w okresie II wojny światowej: Władysław Wołkowski w 1939 walczył jako ochotnik w obronie Warszawy. Później ukrywał się w rodzinnych Sulisławicach, był intensywnie poszukiwany przez gestapo, na liście 100 poszukiwanych w całym pow. miechowskim jego nazwisko było na pierwszym miejscu. Powodem tego był polski patriotyzm prezentowany przez Wołkowskiego podczas kursów rzemieślniczych prowadzonych przez niego jeszcze przed wojną, w których brali udział także uczestnicy z Niemiec, w tym także zwolennicy hitleryzmu oraz akcja, którą przeprowadził w 1940 roku. Wołkowski zorganizował mianowicie ludność 15 okolicznych wsi do wzniesienia pomnika ku czci generała Sikorskiego przy kościele parafialnym w Szreniawie! Szeroko zakrojone roboty ziemne przerwane zostały interwencją Niemców, a sam Wołkowski musiał szukać schronienia w lesie - poszedł do partyzantki (Bataliony Chłopskie), z lasu wyszedł w 1945 w stopniu majora. Odtąd przez wiele lat toczył uporczywe boje z administracją w celu realizacji tego pomnika, zmieniając wielokrotnie jego nazwę, dokonując poprawek w projekcie i sam finansował wszelkie prace budowlane.
Wajdelota
W Muzeum Władysława Wołkowskiego w Olkuszu można oglądać jego prace: meble konstruowane z wikliny, trzciny, drewna i sznurka; patery, makaty, wiklinowe portrety i pejzaże, portrety bóstw słowiańskich, pór roku, postacie z podań ludowych, postacie historyczne, z literatury, wyobrażenia zwierząt oraz tzw. ołtarze historii - kompozycje poświęcone powstaniu warszawskiemu, bitwie pod Grunwaldem, odsieczy wiedeńskiej. W osobnym pawilonie eksponowane są tzw. strojeńce polskie według zamysłu artysty mające stanowić wyróżnik polskiego wnętrza współczesnego - odwołujące się do tradycji barwnych makat i kilimów, na których zawieszano skrzyżowaną broń i ryngrafy rycerskie, a w chatach chłopskich - wizerunki i symbole religijne. Zadaniem strojeńców jest tworzyć w otoczeniu człowieka nastrój poetycki. Szczególnie potrzebne to jest bogatej psychice polskiej, żądnej wzruszeń i urozmaiceń. Psychikę polską kształtowała bogata historia narodowa, pełna dramatycznych zdarzeń, tragedii i bohaterstwa. Toteż specjalnie psychika polska potrzebuje ukojenia nerwowego, harmonii i spokoju. (W.Wołkowski: Moja koncepcja sztuki). Kompozycje wykonane są ze sznura lnianego i konopnego, na drewnianym lub wiklinowym szkielecie.
Był czas, kiedy jego twórczość była znana dość szeroko i wielokrotnie nagradzana na licznych wystawach w kraju i za granicą: jego meble kupiły królowe angielska i belgijska, Muzeum Ziemi w Sztokholmie, ambasada Polski w Berlinie i kilka innych instytucji. Żył jednak w Polsce i dzielił wraz z całym krajem dole i niedole socjalizmu: Dotychczas nie mogłem się zmieścić w żadnym pionie naszej gospodarki produkcyjnej i handlowej, mimo że spotykam się z uznaniem. Dostaję nagrody i stypendia. Miałem liczne wystawy krajowe i zagraniczne. Robiono mi propozycje za granicą. Mogłem być w Ameryce, w Anglii. Mógłbym być bogatym człowiekiem. Ale co mi z tego bogactwa. Jestem uczuciowiec, romantyk. Umarłbym z tęsknoty w Ameryce. Byłem w Anglii, nie mogłem tam wytrzymać. Żyję bardzo skromnie. Nie znoszę dymu... Kiedy tworzył, nie przywiązywał wagi do higieny, warunków życia i jedzenia; zwolenników "zdrowej żywności" spośród czytelników ZB na pewno ucieszy fakt, że jego ulubioną potrawą był chleb z cebulą, zazwyczaj chodził w butach bez skarpetek. Kiedyś przeprowadzano z nim liczne wywiady, publikowano katalogi jego wystaw, jednak jedyną pełną monografią jego życia i twórczości jest praca magisterska p. Anny Kiełek, napisana w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego w 1994 roku, z której zaczerpnąłem większość informacji wykorzystanych w tym artykule.
Jerzy Roś
Kontakt
Muzeum Władysława Wołkowskiego
Szpitalna 34
Olkusz, woj. katowickie
tel. 0-35/43-22-26
czynne od wtorku do niedzieli ż 900-1600
wstęp: 1,5 zł dorośli; 1 zł emeryci, dzieci, młodzież (+ ewentualnie 5 zł za przewodnika)
W teście zamieszczono reprodukcje fotografii prac Wł.Wołkowskiego ze zbiorów Muzeum Władysława Wołkowskiego.
REFLEKSJE O NIESKOŃCZONOŚCI (VII)
"...udeptuję skórę tej skąpanej w mroku planety z naiwnością, na którą stać chyba tylko dziecko. Nadwrażliwość to mój wróg, przerost dumy nad rozumem..."
(cyt. Kasia Nosowska)
Chciałam usadowić się w czasie, chcę teraz, aby dla mnie stanął. Czuję ból i trud istnienia i nie chcę już próbować od niego uciec. Taki jest mój cel na dziś.
Dzień podzielił się na czynności, fakty, istnienia, które przechodzą, mijają, ale też pozostają na kartkach, w zapiskach, okruchy każdej drobnej czynności. Staram się zatrzymywać czas notując, kiedy zauważyłam pierwszy niewinny uśmiech, gaworzenie, bogatą mimikę twarzy, kiedy były próby pierwszych słów, okrzyków, tych, które mają przywoływać mnie i tych, które są wyrazem zadowolenia czy też wprost przeciwnie - cierpienia, bólu, głodu.
Każda chwila to obserwacja tego, jak dojrzewa życie, jak staje się coraz bogatsze, pełniejsze, spontanicznie nowe, piękne. Czasem udaje mi się zatrzymać jakąś chwilę na kliszy - momenty czułości, zagubienia, kiedy malutkie ruchliwe dłonie szukają pomocy, wskazówki, kierunku działania. Kiedy całe małe jestestwo staje się obiektem czułości i zabiegów swoich rodziców, innych bliskich mi ludzi, przyjaciół i rodziny. To ogromna radość móc patrzeć, jak takie małe życie mobilizuje wszystkich dokoła; nie spotkałam jeszcze obojętnego człowieka na takie małe dzieciątko. Każdy, kto dostaje je do rąk, stara się stworzyć tę intymną i bliską chwilę według siebie, krótko i intensywnie, ale i pięknie. Dziadkowie czy przyjaciele, mam wrażenie, że równocześnie dorośleją w swojej odpowiedzialności i pełnym spokoju istnieniu, a równocześnie przeżywają w tych momentach okruchy dzieciństwa. Budzą się wspomnienia, widzę na twarzach uśmiechy radości i szczęścia, widzę, jak ogarnia ich jakiś amok twórczy - starają się być i zaistnieć przez moment dla tej małej istotki i przekazać jej coś cennego o sobie, o świecie, o istocie miłości takiej, jak oni ją pojmują.
Miłość staje się powoli, jawi się w okruchach wspomnień, detalach uśmiechu, wrażeniach. Buduje się tak, jak sukcesywnie ją tworzymy i przekształcamy. Dla takich małych istot ma ona najistotniejsze znaczenie, dużo więcej niesie ze sobą niż pokarm, butelka, jakiś rumianek czy koperek. Tak, wszystko przynosi ulgę i powoduje, że lepiej się trawi, dziecko robi piękne kupki, uśmiecha się z wdzięcznością. Jednak nic nie jest w stanie zastąpić codziennej porcji miłości, czułości, momentu pieszczot, łaskotek czy głaskania. Nic nie jest tak ważne, jak ten moment bliskości i szczęścia obydwu osób. Te pieszczoty pomagają zbudować krainę marzeń i snów twojego maleństwa. Ono, kiedy śni, umie się czule uśmiechać, już śni o swoim szczęściu, może o przeszłości, a może już w snach stawia czoła swojej małej dorosłości? Nie wiem. Ale chciałabym podzielić się z Wami odkryciami codziennego życia, życia młodej i niedoświadczonej jeszcze całością doznań matki.
Ktoś, czytając to, może pomyśleć - stek bzdur. Ale jakże bardzo się myli. Z tych okruchów, z tych wrażeń tworzy się i buduje życie. Jeżeli nie jest pozbawione czułych doznań i chwil szczęścia, to ma szansą być w przyszłości życiem szczęśliwej istoty. Dziecko potrzebuje czułości jak kwiat dotyku rąk swojego władcy, jak wody i pielęgnacji, bez której zarasta go gąszcz traw. Twoje dłonie prowadzą w dorosły świat czyjeś dłonie, twoje serce może wskazywać drogę drugiemu, małemu sercu. To nie jest ciężki obowiązek, ale zaszczytna misja bycia przewodnikiem ludzkiego serca. Poszukaj czegoś cennego dla siebie, gdy znajdziesz się na tej drodze naiwności po krainie szczęścia.
Aneta Sendra-Wójcik
NORBERT KULESZA
*
stopa czuje jęk kamienia
kamień czuje jęk stóp
ała
po prostu ała
ZB nr 6(84)/96, czerwiec '96
Początek strony