Strona główna 

ZB nr 6(84)/96, czerwiec '96

PROPAGATORZY IDEI
HUMANITARYZMU DLA ZWIERZĄT DOŚWIADCZALNYCH
w Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach

Humanitaryzm dla zwierząt laboratoryjnych w medycynie jest jednym z przejawów jej humanizacji. Pragnę przypomnieć Czytelnikom wybitnych, chociaż mało znanych w kraju obrońców tych zwierząt, przedstawicieli Śląskiej Akademii Medycznej - profesorów Stanisława Szyszkę i Kornela Gibińskiego.

Prof. dr hab. n.med. Stanisław Mieczysław Szyszko (1912-1990) był wielkim miłośnikiem wszystkich zwierząt, moralnym filarem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - jego zarządu Głównego, jak i Zarządu Okręgu w Katowicach. W swoim głośnym Epitafium dla psa - Kilku uwagach na temat "wiwisekcji" (1967) postulował ograniczenie eksperymentów na zwierzętach przez:

W Epitafium... profesor stwierdzał: Nie można dopuścić do niepotrzebnego cierpienia i śmierci zwierząt, a zwłaszcza do nadużywania doświadczalnych psów, gatunku tak bardzo przyjaznego człowiekowi, istot darzących go tak wielkim zaufaniem i uczuciem, a przy tym tak od nas całkowicie zależnych i tak bez naszej opieki bezradnych... Oby nasz humanitaryzm i poczucie świętości życia wyszły poza egoizm naszego własnego gatunku, na którego zbrodnie patrząc - zamyślić się nieraz wypadnie. Ileż gorzkiej prawdy mieści w sobie aforyzm: Im lepiej poznaję ludzi - tym mocniej kocham zwierzęta.

Prof. dr hab. n.med. Kornel Gibiński jest przewodniczącym Komitetu Etyki w Nauce PAN (również przewodniczącym Komisji Etyki Medycznej PAU), który w swym akcie moralnym, zatytułowanym Dobre obyczaje w nauce - Zbiór zasad i wytycznych (PAN, Warszawa 1994) w rozdziale 2. - Pracownik nauki jako twórca, w punkcie 2.5. stwierdza: Badania naukowe należy prowadzić w sposób nie uwłaczający godności człowieka i nie naruszający zasad humanitarnych. (...) Badania na zwierzętach należy prowadzić tak, aby nie zadawać im cierpienia. W przypadku badań dolegliwych obowiązkiem pracownika nauki jest analiza konieczności takich badań, ograniczenie ich rozmiaru i zminimalizowanie stopnia ich dolegliwości.

Poczynania prof. Szyszki stanowiły znaczącą część współudziału Polski w sformułowaniu ogłoszonej przez UNESCO w Paryżu w 1978 r. Światowej Deklaracji Praw Zwierzęcia. Prof. Gibiński aktywnie uczestniczy w wielu poczynaniach na rzecz obrony praw zwierząt doświadczalnych w kraju, mających nas zbliżyć do wymogów światowych.

Śląska Akademia Medyczna - największa w kraju (84 kliniki, 1500 pracowników naukowo-dydaktycznych, 4000 studentów) ma również największą zwierzętarnię doświadczalną.

Andrzej Kopliński
1 Maja 46/6
41-300 Dąbrowa Górnicza
62-22-83

P.S. Prof. dr hab. n.med. Stanisław Mieczysław Szyszko (1912-1990) był chirurgiem, zaś prof. dr hab. n.med. Kornel Gibiński jest internistą. Obaj związali się ze Śląską Akademią Medyczną niemal od początku jej istnienia, tzn. od 1948 r.




OCHROŃMY SUSŁA!

Suseł perełkowany jest jednym z najbardziej zagrożonych gatunków ssaków w skali naszego kraju. Nie występuje nigdzie poza Polską i krajami b.ZSRR. Na terenie Zamojszczyzny znajdują się jedne z ostatnich ostoi tego gatunku. W przeciągu ostatnich lat obserwujemy drastyczny spadek liczebności w niektórych koloniach.

Od 1993 roku staramy się zainteresować tym problemem europejską opinię publiczną i międzynarodowe organizacje ochroniarskie.

Ostatnio udało nam się nawiązać kontakt z mającą siedzibę w Niemczech fundacją EURONATUR, która zajmuje się prowadzeniem na szeroką skalę przedsięwzięć ochroniarskich: w Polsce m.in. renaturyzacją bagiennej doliny Narwi natomiast na Węgrzech również wykupem i ochroną ostoi susła moregowanego. Fundacja wyraziła wstępne zainteresowanie pomocą w ochronie susła perełkowanego na terenie Polski. W grę wchodziłyby działania związane z wykupem ziemi czy też pomoc finansowa dla konkretnych zabiegów ochroniarskich np. prac pielęgnacyjnych w biotopie itp.

Z naszej strony zamierzany powołać do życia organizację społeczną, która podjęłaby się koordynacji tego typu żądań.

Wszystkie osoby zainteresowane pomocą lub chcące służyć dobrą radą...
zapraszamy do współpracy
Maciej Zimowski Grzegorz Leśniewski
Popiełuszki 105 Jakubowice Konińskie 1c/5
15-641 Białystok 21-003 Ciecierzyn (k. Lublina)
/ 0-85/61-67-68, bird@alfa.nask.bialystok.pl ( 0-90/23-61-81


PRZED PÓŁKĄ Z ŻARCIEM DLA ZWIERZĄT
ROZWAŻANIA FUTURYSTYCZNE

Mam kota. Jest szaro-buro-pręgowany i nie siedzi w mojej głowie, tylko na szafie, gdzie ma kawałek prywatnego lasu dla siebie. Choć to tylko martwe gałęzie przyniesione z parku, bardzo lubi tam przebywać. Uprawia lokalną partyzantkę, polując na muchy i ludzi, którzy niepotrzebnie zbliżą się do jego kryjówki. Kocie zachowania są fascynujące i godne niewątpliwie osobnego opracowania, ja jednak chcę pisać na inny temat.

Kot jest zwierzęciem mięsożernym i nie zmieni tego nic. Naturalne dla kota jest polowanie na małe zwierzęta i zjadanie ich. Proces udomowienia nieco kota wynaturzył i przytępił jego łowne instynkty, szczególnie w mieście, w mieszkaniu, gdzie na myśliwego czeka pełna miska. Właśnie wokół tej miski kręcę moje rozważania.


Tak się stało, że wybraliśmy na swoich towarzyszy zwierzęta drapieżne: kota i psa. A może to one wybrały nas? To my jednak doprowadziliśmy do nadmiernego rozmnożenia tych zwierząt, zapewniając im opiekę, jedzenie, ochronę przed silniejszymi osobnikami. Tylko wśród wtórnie zdziczałych psów i kotów występuje selekcja, która rządzi liczebnością tej populacji w warunkach naturalnych. Za ten stan rzeczy odpowiadamy my, ludzie, a nie chcemy tego faktu na co dzień dostrzegać.

Wiem, że dla mnie naturalnym pokarmem są owoce i warzywa i karmienie zwierzęcia mięsożernego nie jest łatwą czynnością, budzi wątpliwości, uwiera. Fakt, że zaopiekowałam się drapieżnikiem i akceptacja jego odmienności pomaga mi znieść świadomość, że pozwalam zabijać dla niego inne zwierzęta, hodowane w nienaturalnych warunkach, męczone przez większość swego krótkiego życia. Właśnie dla mojego przyjaciela.

Produkcja pokarmu dla zwierząt to w tej chwili ogromny, rozwijający się przemysł. Niezależnie od tego, czy korzystam z żywności przetworzonej i "kompletnej", czy kupuję mięso - zapewniam popyt na śmierć zwierząt hodowlanych. Pozwalam na wycinanie lasów pod nowe pastwiska i uprawy, z których plony nie są przeznaczone dla niedożywionych ludzi, tylko (pośrednio) dla mojego przyjaciela.

W tej chwili wytwarzanie żywności dla zwierząt stanowi margines przemysłu mięsnego. "Lwia część" przypada mieszkańcom krajów wysoko rozwiniętych.

Weźmy jednak najbardziej optymistyczny z wariantów przyszłości - takie marzenie dyskryminowanego dziś roślinożernego człowieka. Przypuśćmy, że nastąpi odwrócenie proporcji wegetarian do ludzi jedzących mięso (nie muszę chyba zaznaczać, że jest to wizja dalekiej przyszłości). Przypuśćmy, że nastąpi powolna, ale radykalna redukcja hodowli zwierząt, a marchewka z groszkiem będzie głównym daniem na imieninach u cioci. Bez wątpienia nie jest to pokarm przeznaczony dla zwierząt drapieżnych. Co wtedy dostanie kotek i piesek, kręcące się pod stołem pospołu? (Ludzie z mojej wizji wszyscy, jak jeden mąż, kochają zwierzęta. Pożądanie ich mięsa zastąpili bezgraniczną miłością i współczuciem dla swoich Mniejszych Braci. Każdy więc chce się opiekować jakimś zwierzątkiem.) Czy zatem wystąpi konieczność prowadzenia specjalnego chowu zwierząt dla zwierząt? Czym wykarmimy tak ogromną populację naszych pupili? A może przestawimy je na dania jarskie, podobnie jak nasi ojce przestawili się dawno temu na mięso? W końcu jakoś dało się z tym wytrzymać, dopóki ludzie nie rozmnożyli się do granic możliwości naszej karmicielki - Ziemi.

Możemy również pozbawić psy i koty naszej wielowiekowej kurateli i pozostawić je sobie samym. Niech polują swobodnie po lasach (które w przyjętym wariancie zamieniają się w nieprzebyte puszcze), zastępując współczesnych nam myśliwych i kłusowników. Tak przecież dzieje się teraz na wsi. Oszczędny gospodarz spuszcza z łańcucha swego niewolnika w nocy - niech się chudzina dożywi w pobliskim zagajniku. Kłopot w tym, że takiego psa-kłusownika ustrzelić może z wysokości swej ambony bystrooki myśliwy. Ma do tego pełne prawo, przecież chroni dzikie zwierzęta przed osobnikami nie zrzeszonymi w kole łowieckim. Chroni przede wszystkim dla siebie.

Dużo wzruszeń dostarcza obserwacja troskliwego myśliwego podczas dokarmiania zwierzyny płowej i dzików zimą. Człowiek ze strzelbą nie da zginąć z głodu przemarzniętym zwierzaczkom. Pomoże przetrwać im po to, by móc później "uregulować ich pogłowie". Czasem tuż przy paśniku. Nie za blisko, żeby świeży zapach krwi nie spłoszył następnych amatorów darmowej stołówki. No, może nie całkiem darmowej - przecież nic nie ma za darmo.

Wcześniej myśliwy wraz z leśnikiem i kłusownikiem "uregulowali pogłowie" wilków i rysi, które z kolei regulowały pogłowie przeżuwaczy i zajęcy. W tym schemacie ciasno było człowiekowi, który działa z typowym dla siebie rozmachem - ukatrupił więc konkurencję.

Człowiek przestał polować z konieczności, żeby napełnić pusty brzuch (to takie niskie...), teraz poluje dla przyjemności, pomagając jednocześnie rolnikom w ochronie upraw i samym zwierzętom w trudnym procesie przetrwania. Niektórzy ludzie w taki właśnie sposób radzą sobie ze swoją agresją, złością, przerażeniem, a są przecież inne, nieszkodliwe dla otoczenia sposoby rozładowania. Można iść na siłownię, grać w futbol, walić pięściami w tapczan albo głową a mur... Zdaje się, że nie lubię myśliwych i dorabianej do ich działań ideologii. Trzeba mi skopać jakiś materac (w zastępstwie), choć nie sądzę, abym mogła ich dzięki temu pokochać.

Tak oto przeszłam od półki z żarciem dla zwierząt do psychoanalizy. Tylko co dam mojej kici na obiadek?

Iza Żukowska
Dworcowa 16/56
10-436 Olsztyn
0-88/33-76-40

W sprawie zakazu występów zwierząt w cyrkach mam, zdaje się, BOMBA POMYSŁ:
Agnieszka


NOT TESTED ON ANIMALS?

W CZYM RZECZ?

Coraz więcej dochodzi wieści o sprzecznościach pomiędzy różnymi listami produktów, które nie były testowane na zwierzętach. Szczególne nasilenie tego zjawiska występuje w Polsce, choć otrzymuję o nim sygnały także z innych rejonów Europy. Najciekawsze jest to, że fałszywe wykazy są rozprowadzane przez największe polskie organizacje walczące o prawa zwierząt, a także przez wiele popularnych w Polsce pism zajmujących się tą problematyką (oczywiście mam wielką ochotę podać choćby parę nazw i tytułów, ale kieruję się nadzieją, że sprawcy zamieszania sami zdobędą się na "wyznanie grzechów" i przeprosiny tych, których wprowadzili w błąd).

Abstrahuję w tym momencie od zagadnienia czy fałszywy wykaz "produktów nie testowanych na zwierzętach" był rozprowadzany z premedytacją, czy też w "dobrej wierze". Pewne natomiast jest, że popularne ostatnio wyrażanie przekonania o wzrastającej dojrzałości i profesjonalizmie niektórych grup jest w tym świetle chyba nie na miejscu.

KTO ZROBIł BALONA
Z EKOLOGÓW?

Można natomiast mówić o wzrastającym profesjonalizmie firm, które wykonują wiwisekcję, a także profesjonalizmie fachowców od reklamy produktów tych firm. Udało im się zaskakująco łatwo wyprowadzić ekologów w pole, a ich wpływ na środowisko ekologiczne jest niebagatelny. Chodzi nie tylko o funkcjonującą agenturę w szeregach ekologów (sic!), ale o reklamę, której ulegamy w znacznym stopniu. Osoby dbające o wizerunek firm kosmetycznych korzystają obficie z dorobku filozofii, socjologii i psychologii. Należy przy tym zauważyć, że reklamy nigdy nie kłamią (sic!), lecz raczej ich odbiorca sam siebie wprowadza w błąd. Oto kilka przykładów:

CO DALEJ?

To tylko kilka przykładów częstej nadinterpretacji tego, co przedstawiają same firmy. Należy z przykrością stwierdzić, że przez ostatnie 5 lat działalności obrońców zwierząt w Polsce, firmy, których produkty są okupione cierpieniem zwierzaków, nie doznały większych strat finansowych. Główną przysługę oddały im oczywiście fałszywe wykazy produktów "cruelty-free" rozprowadzane przez sam ruch ekologiczny.

Należy jednak pomyśleć o przyszłości. Jedynie ścisły bojkot zwyrodnialców z jednoczesną reklamą tych firm, które nie przyczyniają się do procederu wiwisekcji, może odnieść jakiś skutek. Rynek "cruelty-free" powstanie tylko wtedy, gdy znajdzie się wystarczająco duży popyt, a ten z kolei musi być wspomagany reklamą (firmy "cruelty-free" powinniśmy reklamować nie "z pewną dozą nieśmiałości" jak dotychczas, ale z pełną śmiałością). Do zwyrodnialców trzeba mówić ich własnym językiem, tj. pieniądzem (czyli zastosować metodę kija i marchewki). Odwoływanie się w tym przypadku do etyki i współczucia odniesie raczej marny skutek i jest chyba przecenianiem ich człowieczeństwa.

Co do wykazu polskich firm "cruelty-free", to będzie on dostępny na początku wakacji; jeżeli zaś chodzi o wykaz zagranicznych firm "cruelty-free", to można go zdobyć wysyłając na adres Misji znaczek zwrotny (prace są już na ukończeniu; zdradzę tylko, że na liście pozytywnej nie ma firmy L'Oréal, a umieszczenie jej tam przez niektórych było pomyłką nie tylko polskich organizacji).

Robert Surma

Misja Człowiek
Brzęczkowicka 5b/36
41-412 Mysłowice
surma@usctoux1.cto.us.edu.pl

EKO-ETYKIETA DLA KRWAWYCH KOSMETYKÓW?

W poprzednim artykule pisałem o wzrastającym profesjonalizmie firm, które testują swoje wyroby na zwierzętach. Teraz chciałbym przytoczyć jeszcze jeden wymowny przykład, który obrazuje, jak fachowcy od kształtowania wizerunku swoich firm próbują po raz kolejny zrobić balona z ekologów. Przebiegły plan "wyprowadzania konsumentów w pole" powstał w Londynie (ma akceptację Brytyjskiego Rządu i Komisji Europejskiej), a patronuje temu przedsięwzięciu pani dr Elizabeth Nelson, przewodnicząca "UK Ecolabelling Board". Plan polega na przyznawaniu firmom kosmetycznym i chemicznym w obrębie Unii Europejskiej tzw. eko-etykiety, czyli znaczka, który ma sugerować, że dany produkt jest ekologiczny i że jest akceptowany przez środowiska ekologów. Eko-etykieta ma więc pośrednio sugerować, że dany produkt nie był testowany na zwierzętach. Prawda jednak jest inna; eko-etykiety mają być przyznawane również największym europejskim zwyrodnialcom kosmetycznym.

Dlatego uruchomiono kampanię przeciwko temu przedsięwzięciu. Kieruje nią BUAV (British Union for the Abolition oVivisection), która domaga się, aby eko-etykieta była przyznawana tylko tym firmom, które nie testują swoich wyrobów na zwierzętach. Jeżeli chciałbyś wspomóc swoim głosem tą kampanię, możesz to uczynić poprzez osobiste wysłanie pocztówki lub listu ze swoim protestem (znaczek: tylko 1 zł!). Oto angielski tekst protestu rozprowadzany przez BUAV:
Dear Dr Nelson
I understand that animal tested cosmetics and household products will be eligible for awards under the European Union Ecolabelling scheme. I believe that giving this "seal oapproval" to animal testing will mislead consumers and discredit the award. Instead, the Ecolabelling scheme should support the European Union's targets oa 50% reduction in animal experiments by the year 2000 and the ending ocosmetics tests on animals from January 1998, by rewarding the many companies which produce genuinely "green" products without animal testing.

Po tym tekście podaj swoje dane, adres, datę. Tekst wyślij na adres:
Dr Elizabeth Nelson
Chair
UK Ecolabelling Board
7th Floor
Eastbury House
30-34 Albert Embankment
London
SE1 7TL

Robert Surma

Misja Człowiek
Brzęczkowicka 5b/36
41-412 Mysłowice
surma@usctoux1.cto.us.edu.pl

GINĄ PTAKI NA LINIACH ENERGETYCZNYCH

Dominującym sposobem przesyłania prądu elektrycznego były i pozostają nadal napowietrzne linie przesyłowe. Problem kolizji ptaków z liniami energetycznymi znany był już w latach 20. naszego wieku i to zarówno ornitologom, jak i energetykom. Rozwiązań problemu muszą poszukiwać wspólnie zarówno biolodzy, jak i inżynierowie, ponieważ leży to w interesie obu stron. Ptaki mogą wywoływać przerwy w dostawach energii elektrycznej, a z drugiej strony kolizje z liniami mogą prowadzić do poważnego zagrożenia wielu gatunków.

W Holandii, pod koniec lat 70. liczbę zabijających się przez linie energetyczne ptaków szacowano na 1 mln rocznie, w Danii i Norwegii na około 800 tys. rocznie. Najbardziej alarmujące szacunki przedstawiono jednak odnośnie Republiki Federalnej Niemiec, gdzie kilku badaczy sugerowało liczbę 30 mln (!) ofiar w ciągu roku. Ile ptaków ginie tak w Polsce? Tego, niestety, jeszcze dobrze nie wiemy. Trudno nawet wskazać poprawnie, jakie gatunki są najbardziej narażone, choć wyniki uzyskane z obrączkowania ptaków sugerują, że w głównej mierze dotyczy to bociana białego. Wiemy też, że ornitolodzy znajdowali i inne gatunki - oczekujemy wszelkich informacji na ten temat, a szczególnie:

  1. Informacji o zabitych poprzez kolizję ptakach (gatunek, data, miejsce, środowisko, informacją o linii). Wdzięczni będziemy nawet za fragmentaryczne wiadomości.

  2. Poszukujemy wycinków z lokalnej prasy na ten temat.

  3. Jeśli znasz gniazda ptaków założonych na słupach (poza bocianem białym), to napisz do nas - im też można pomóc.

Liczymy na wszelkie sugestie i uwagi:
Kontakt
Grzegorz Lorek, Piotr Tryjanowski
PTOP "Salamandra"
Ratajczaka 19/60; 61-814 Poznań
(0-61) 536-511 w.200
ptasiek@hum.amu.edu.pl




ZB nr 6(84)/96, czerwiec '96

Początek strony