Strona główna |
Z tego samego powodu, w ciągu najbliższych lat nie przewidujemy rozszerzenia użycia nadtlenku wodoru, stosowanego teraz do odbarwiania makulatury.
R: Na naszym krajowym rynku producentów papierów do druku i gazetowego Kwidzyn odgrywa niekwestionowaną, wiodącą rolę. Podobnie jest w zakresie bielonej masy celulozowej: największy przyrost produkcji, największe zużycie surowców. Jak w sytuacji niedoboru drewna radzi sobie silny kombinat?
Prezes: Tak jak wszyscy - wyhamowuje produkcję. Sytuacja z końca ubiegłego roku (1994 - przyp. mój) - niedobór (300 tys. m3) papierówki, a w rezultacie brak papieru na rynku krajowym i wzrost jego ceny - można było przewidzieć, niestety, nie udało się jej w porę przeciwdziałać. Przeszkodą jest niezrozumiała dla nas, papierników, polityka Lasów Państwowych i - śmiem twierdzić - niedoinformowanego, a głośnego lobby ekologicznego.
Uważam, że powszechne opinie o wyniszczaniu polskich lasów dziś, 50 lat po wojnie, mijają się z prawdą. W 1952 r. bilans masy drzewnej w lasach polskich szacowano na około 600 mln m3, w 1992 r. ilość ta podwoiła się do 1,2 mld m3. Ocenia się, że w ciągu roku przyrost masy drzewnej w lasach polskich wynosi obecnie ok. 36 mln m3, a pozyskuje się niewiele ponad 18 mln m3, licząc łącznie z cięciami sanitarnymi (50% rocznego przyrostu). Dla porównania w Szwecji pozyskuje się 71%, w Niemczech - 65%. Trudno zrozumieć tak niski limit, skoro w papierniach zużywamy również drewno niepełnowartościowe, z wyrębów prowadzonych w lasach ze względów sanitarnych. Jednocześnie, zasłaniając się przepisami fitosanitarnymi blokuje się import drewna zza granicy wschodniej, utrzymując przepisy ograniczające przewóz papierówki przez granicę do 6 miesięcy w roku - początek węzła gordyjskiego i bezładu decyzyjnego, problem, którego rozwiązania nikt nie chce się podjąć ani nawet poważnie o nim mówić. (...) Proszę odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w Polsce na celulozę i papier przerabia się jedynie 20% drewna? Dla porównania w Szwecji wskaźnik wynosi około 50%. Działania papierników nie są sprzeczne z poczynaniami ekologów. Jednym i drugim zależy na dobrej kondycji lasów. To przecież nasz bardzo duży kapitał narodowy. W Szwecji z 1 ha lasu rocznie uzyskuje się 4 m3 drewna, u nas - 1,8 m3 i cieszymy się, że na Białorusi uzysk wynosi 0,9 m3. (...) W dalszym ciągu uważam, że przyczyny decyzji uszczelnienia granic dla importu papierówki, także argumenty stojące za przepisami ograniczającymi wyrąb lasów muszą być wyjaśnione, nie tylko nam, lecz również społeczeństwu. Polska musi być europejskim krajem rozwojowym dla wszystkich gałęzi produkcji. Wierzę, że uda się pomyślnie wyjaśnić nieporozumienie z Lasami Państwowymi i Ministerstwem Ochrony Środowiska. Zużywając w ub. roku około 1,7 mln m3 drewna i mając w planie dalsze zwiększenie ilości papierów musimy zapewnić stabilne dostawy surowca. Znamy bowiem już skutki ostatniego zawirowania.
wyszukał i przeczytał Grzegorz "janek" Jankowski
* Dekutowskiego 7/42
23-210 Kraśnik
4 Ireneusz Woźniczko, Krystyna Szadowiak, Wielki skok w makulaturze, "Przegląd Papierniczy", kwiecień 1995, s. 208-209
"Przegląd Papierniczy". Pl. Komuny Paryskiej 5A, 90-007 Łódź, , 211, tel./fax: 33-54-23.
No i w tym momencie znowu dolewamy oliwy do ognia, który wspólnie próbujemy ugasić. Ja oczywiście nie zamierzam tu krytykować rozwoju środków piśmienniczych, gdyż jak każda inna dziedzina nauki czy techniki nie powinna ona pozostawać w zacofaniu, lecz być rozwijana (w końcu chyba nikt by nie chciał, aby w obecnych czasach nadal pisano na tabliczkach glinianych czy woskowych). Rozwój ten jednak nie powinien być okupiony kolejnymi górami śmieci, testami na zwierzętach czy tysiącami ton różnych związków chemicznych emitowanych do atmosfery czy wylewanych do wody. Przez społeczeństwo ekolodzy są najczęściej postrzegani jako fanatycy, którzy pragnęliby powrotu do czasów, kiedy to człowiek mieszkał w jaskiniach, ogrzewał się ciepłem ogniska i nie miał problemów z ochroną środowiska. Myślę, że swoją postawą i działaniami powinniśmy to widzenie korygować i przekonać społeczeństwo, że tak naprawdę przyrody nie odziedziczyliśmy po rodzicach, lecz pożyczyliśmy od naszych dzieci. Nie chodzi o to, aby trwać w zacofaniu, gdyż rozwój jest naturalnym elementem ludzkiej egzystencji, ale ten sam rozwój powinien się również przyczyniać do poprawy stanu środowiska naturalnego, którego to jesteśmy niezaprzeczalnym składnikiem. No, ale za daleko odeszliśmy od naszych flamastrów.
Problem tkwi tu przede wszystkim w ich jednorazowości - myślę, że poprzez pewne modyfikacje w ich budowie udałoby się doprowadzić do tego, aby można je było ponownie napełnić. Może tu powstać kolejny problem - pojemniki, w których ten tusz byłby nabywany (najczęściej z tworzywa sztucznego). Jednak rozwiązanie tego i wielu podobnych problemów może być już znacznie prostsze, gdyż z technologicznego punktu widzenia odzysk tego typu opakowań może być już znacznie prostszy. Do tego celu niezbędna jest jednak dobrze zorganizowana sieć punktów skupu różnych surowców wtórnych z tworzywami sztucznymi włącznie, gdyż jak na razie parę fabryk w Polsce zdolnych je przetwarzać cierpi na brak surowca. Musi się to jednak ludziom opłacać, gdyż na dzień dzisiejszy mało jest takich, którym sumienie ekologiczne nie pozwala wyrzucić niepotrzebnej butelki czy biletu autobusowego do kosza na śmieci. Tutaj cała nadzieja tkwi w młodym pokoleniu, które za kilka lat opuści mury szkół podstawowych i rozpocznie edukację w szkołach średnich. Ci młodzi ludzie powinni mieć już tą świadomość, że nie jest moralne wyrzucanie cennych surowców na śmietnik - takie wychowanie na prawdę nie jest tak trudne, jak to sobie niektórzy wychowawcy wyobrażają. Jednak póki co należałoby się zastanowić, czy części pieniędzy przeznaczonych na rozwój technik składowania odpadów nie należałoby przeznaczyć na dofinansowanie programu daleko posuniętej segregacji i przeróbki odpadów. Może w pierwszym okresie wymagałby on pewnych nakładów finansowych, lecz do wielu inwestycji trzeba na początku dołożyć, aby można później czerpać z nich zysk. Ktoś w tym miejscu mógłby stwierdzić: przecież ja nic nowego w tym momencie nie napisałem (no - może z wyjątkiem flamastrów). Owszem - to wszystko jest doskonale znane, ale póki nie będzie wyraźnych efektów, powinniśmy nasze apele ponawiać, gdyż ktoś byłby jeszcze skłonny pomyśleć, że problem nie istnieje. Pierwsze jaskółki już się pojawiają, ale jest to wciąż bardzo mało...
Dla chętnych do nawiązania ze mną kontaktu podaję swoje namiary. Proszę jednak w przypadku korzystania ze zwykłej poczty o dołączenie znaczka z kopertą zwrotną - rozwiązałoby to wiele problemów.
Paweł Grzegorz Angerman
* Jana Kazimierza 7-9/9
98-220 Zduńska Wola
tel. 0-43/23-49-78
pangerma@ict.pwr.wroc.pl
Ale sprawa kopert nie kończy się na tym. Są też inne sposoby radykalnej oszczędności papieru przy wysyłaniu korespondencji. Pierwszy z nich to listowniki. Jest to forma papeterii tak wykrojonej, by na powierzchni wewnętrznej można było pisać list, zaś zewnętrzna po odpowiednim (nader prostym) złożeniu stanowiła kopertę. Jeśli list nie zmieści się na stroniczce A-5 (mniej więcej format ZB), można włożyć do środka drugą kartkę albo i dwie. Albo fotografię. Na początku lat osiemdziesiątych ktoś w Polsce produkował takie listowniki, bo dostawałem listy w ten sposób pisane. Ponowne podjęcie produkcji i rozpropagowanie listowników (w tym ostatnim będzie już zainteresowany producent) przyniosłoby poważne oszczędności (co najmniej setki tysięcy kopert rocznie).
Druga, radykalna oszczędność wymaga wymuszenia na Poczcie Polskiej zmiany przepisów. Otóż do połowy lat siedemdziesiątych znaczną część korespondencji urzędowej (np. wezwania do sądów i urzędów) wysyłano bez kopert, a tylko sklejoną lub zszytą. Dotyczyło to zwłaszcza dokumentów wysyłanych za zwrotnym poświadczeniem odbioru. Później poczta zakazała wysyłania przesyłek bez kopert i zużycie tych ostatnich wzrosło w administracji i sądownictwie o miliony sztuk rocznie. Przywrócenie dawnej procedury przyniesie nie tylko oszczędność papieru, ale także robocizny w urzędach, więc powinny być one tym zainteresowane. Natomiast poczta, dla której oznacza to utrudnienie pracy (takiej korespondencji nie da się sortować automatycznie) będzie się przed tym bronić.
Trzecia oszczędność, którą także trzeba wymóc na poczcie, to dopuszczenie do obiegu mniejszych kopert. Wysyłanie wyciągów z kont bankowych (a to są już dziesiątki milionów przesyłek rocznie) o wymiarach 12 (6 cm w standardowych kopertach A-6 jest rażącym marnotrawstwem. Podobnie powinny pojawić się specjalne koperty do przesyłania dyskietek komputerowych (niekoniecznie z wkładem przeciwwstrząsowym - w obrocie krajowym nie jest to niezbędne).
Tadeusz Andrzej Olszański