Strona główna |
Z naszych badań opartych na Logice systemów społecznych wynika, że istnieje jeszcze piąte zagrożenie globalne: interhuman prejudices - międzyludzkie uprzedzenia, które tkwią w nas wszystkich i które są kluczem do uwolnienia się od zagrożeń globalnych.
Światowej sławy ekspert ONZ E. F. Schumacher nazwał współczesność w swej książce pt. Koniec naszej epoki, Ostatnią nocą balową oraz Ucztą Baltazara. Każdy dzień przynosi niepokojące potwierdzenia tej prognozy. .
Przyroda zbudowana jest na zasadzie zarówno symbiozy, jak i łańcuchów pokarmowych, gdzie jedne istoty żyjące są naturalnymi ofiarami lub wrogami innych. Człowiek jest ostatnim ogniwem w łańcuchu ewolucji biologicznej, a pierwszym ogniwem w łańcuchu ewolucji cywilizacyjnej. Cywilizacja wraz z nauką i techniką wyłoniła się z szeroko pojętej biosfery i należy do niej, jest dalszym ogniwem w rozwoju.
Żaden człowiek, jako istota wyposażona w inteligencję, nie jest naturalnym wrogiem ani naturalną ofiarą drugiego człowieka. Człowieka obowiązuje Prawo Moralne, rozumiane jako wzajemne prawo wszystkich ludzi do zachowania życia, zdrowia i własnej tożsamości, co nie jest możliwe bez zachowania zdrowego środowiska naturalnego. Przeciwstawianie sobie środowiska naturalnego i rozwoju cywilizacji jest fałszywym i szkodliwym sofizmatem.
Kiedyś do paradygmatu społecznego należała zasada rozwoju siły militarnej, chroniącej przed niewolą i służącej do zniewalania innych. Takie formuły jak rzymska: si vis pacem, para bellum - jeśli pragniesz pokoju, przygotuj się do wojny, lub angielska: right or wrong, my country - usprawiedliwiam mój kraj, nawet gdy popełnia zbrodnie, należały do repertuaru polityki wszystkich rządów. Paradygmat ten żyje nadal w krajach zacofanych i zagraża ich sąsiadom.
W krajach nowoczesnych zasadę tę zastąpiono regułą nieustannego wzrostu ekonomicznego na bazie postępu nauki i technologii w ramach gospodarki wolnorynkowej, chociaż nieustający wzrost na planecie będącej skończonym zbiorem zasobów jest oczywistym absurdem. I ten paradygmat bankrutuje dziś na naszych oczach, jak tego dowodzą coraz liczniejsze raporty globalne i studia.
Warunkiem przeżycia i dalszego rozwoju ludzkości jest przyjęcie nowego paradygmatu ochrony i rozwoju biosfery: świata roślin, zwierząt i ludzi, bez którego nie możemy przetrwać.
Biosfera jest podstawowym układem odniesienia dla identyfikacji stanu społeczeństwa, jego potrzeb oraz możliwości rozwoju. Wcześniej czy później wszystkie programy polityczne krajów wielkich i małych, bogatych i ubogich, będą musiały przyjąć ten paradygmat lub ulegać będą stopniowej degradacji. Zrozumiały to rządy USA i Wielkiej Brytanii powołując specjalne organy rządowe.
Nowy paradygmat wymaga badania i konstruowania bilansów systemowych harmonijnego współżycia technosfery i ekosfery. Tam, gdzie człowiek ze swoją technologią narusza bilanse systemowe przyrody trzeba tworzyć bilanse kompensacyjne. Koncepcja biosfery traktuje wszystkie istoty żyjące jak jedną rodzinę, w której inteligencja człowieka powinna rozwiązywać problemy konfliktowe.
W naszym skromnym zakresie powołaliśmy do życia sieć międzynarodową International Center for the Science oGlobal Change and Global Policy oraz biuletyn międzynarodowy "World Minded Easterner. The Bulletin oEast European and Asian Intellectuals, Paving the Path Toward Sustainable Society". Nasi koledzy stworzyli w sieci INTERNET listę dialogową Sysenso-L (Systems Engineering to Society). Wydajemy książki. Pracujemy nad rozwojem języka nauki dla rodzącej się epoki cywilizacyjnej, epoki ochrony biosfery naszej planety. Poszukujemy autorów alternatywnych koncepcji teoretycznych i praktycznych, zarówno oryginalnych, jak i już istniejących, a efektywnych. Poszukujemy współpracowników i sponsorów. Działając w sferze lokalnej i krajowej zabiegamy o rozwój ponadnarodowych sieci kooperacji naukowej, ekonomiczno-finansowej i politycznej.
W całym świecie wyrasta nowe pokolenie wolne od ideologicznych nostalgii i fobii, nastawione ekologicznie i ponadnarodowo; rozumiejące, że wszyscy należymy do biosfery planety. Z tego pokolenia wyłonią się wkrótce nowe elity władzy. Pragniemy pomóc im wkroczyć na scenę historyczną i uczyć się ponoszenia odpowiedzialności.
dr Jacek J. Nowak
dr Jan M. Szymański
Łódź - Warszawa, 6 czerwca 1996
Reforma "Centrum", która była celem wszystkich kolejnych rządów, zaczyna być "realizowana", na początek od dwóch instytucji: Urzędu Ochrony Państwa i Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska.
Państwowa Inspekcja Ochrony Środowiska ma zostać odcięta od swoich oddziałów wojewódzkich, które zostaną poddane władzy wojewodów. Jest to nie tylko koniec jej niezależności, ale również odebranie jej możliwości sprawnego działania. Chodzi prawdopodobnie o pieniądze, zarówno te z budżetu na działanie służb ochrony środowiska, na pomiary, na kontrole i sprzęt, jak i te, które mogą się dopiero pojawić. Jest to bardzo łakomy kąsek. Podobny los ma spotkać Państwową Inspekcję Sanitarną, z której wyłącza się sanepidy.
Autor uważa, że zmiany organizacyjne w instytucjach dozorowych ochrony zdrowia i ochrony środowiska są konieczne, ale powinny iść w odwrotnym kierunku.
Powinny one jednak zwiększać niezależność tych instytucji od władzy gospodarczej i politycznej oraz usuwać bariery administracyjne, utrudniające ich działanie. Przykładem istniejących obecnie zależności jest podporządkowanie instytucji dozorowych władzom resortu: np. Ministerstwo Zdrowia nadzoruje i finansuje zarówno placówki służby zdrowia, jak i Państwową Inspekcję Sanitarną, która je kontroluje. Jako kuriozalny można ocenić przepis, że kontrolę wody pitnej, doprowadzonej do zewnętrznej ściany budynku prowadzi Inspekcja Ochrony Środowiska, ale za ścianą, wewnątrz, to co piją mieszkańcy lub użytkownicy, kontroluje sanepid podlegający do tej pory Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Przykłady takich paradoksów można mnożyć.
Nic dodać, nic ująć.
Adam Markowski
Ludowcy bronią tradycyjnej struktury rolnej desperacko, szans na sukces jednak nie mają. Nie potrafiąc bowiem przedstawić żadnej alternatywy wobec nowoczesnego rolnictwa farmerskiego, mogą tylko odwlekać wykonanie wyroku. PSL brak perspektywicznego programu, ma jednak silne zaplecze, infrastrukturę, dostęp do mediów i władzy. Ekologistom brak siły przebicia, mają jednak do zaproponowania alternatywny program, dostosowujący polskie rolnictwo do nowych warunków - "rolnictwo ekologiczne" (pracochłonną produkcję zdrowej żywności przez małe gospodarstwa na rynki zachodnie) i "ekoturystykę". Dlatego mariaż tych dwóch nurtów, które przyjęły zieleń za swą barwę - ruchu ekologicznego i chłopskiego - mógłby być obustronnie korzystny.
Choć doraźnie mogą występować konflikty interesów (np. trudno wymagać od rolników, by w całej rozciągłości zaakceptowali postulaty Frontu Wyzwolenia Zwierząt), to w długofalowej perspektywie interesy rolnictwa (zwłaszcza drobnotowarowego) i ekologii są niewątpliwie zbieżne. Nie przeczę: współpraca konserwatywnych chłopów i reprezentujących ich polityków z alternatywną młodzieżą, tworzącą ruch ekologiczny może okazać się trudna. Jest to jednak możliwe, co pokazuje przykład chłopskich Partii Centrum w Skandynawii, które wobec kurczenia się elektoratu wiejskiego przejęły postulaty ekologiczne.
Jarosław Tomasiewicz