Strona główna 

ZB nr 11(89)/96, listopad '96

NOWE SPOŁECZEŃSTWO W ZWROTNYM PUNKCIE
duch nowych czasów

Znany w całym świecie futurolog ALVIN TOFFLER, autor "Ekospazmu", "Szoku Przyszłości" i "Trzeciej Fali", wydał ostatnio książeczkę podsumowującą jego badania, udostępnioną już polskiemu czytelnikowi1). Toffler omawia w niej konflikt odchodzącej "Drugiej Fali", tj. industrializmu, z "Trzecią Falą" cywilizacji postindustrialnej.

Ukazuje rosnącą przewagę wiedzy i informacji nad przetwarzaniem materii, rosnące znaczenie ekonomiczne czasu oraz indywidualizujących się kwalifikacji zawodowych. W świetle książki Tofflera to, co widzimy dzisiaj w Polsce: podtrzymywanie deficytowych molochów i tworzenie nowych gigantów, budowa autostrad, tłamszenie drobnej przedsiębiorczości, hamowanie rozwoju sieci poczty elektronicznej przez monopolowe opłaty telefoniczne za "rozmowy" miejscowe, łączące użytkownika z serwerem; przekształcanie kraju w wielkie wysypisko śmieci, spory naszych - pożal się Boże - "polityków", dotyczące spraw drugorzędnych - wszystko to jest wyrazem rozwoju ku przestarzałości, ku mijającej epoce technologicznej.

Mimo niewątpliwej sugestywności książek Tofflera pomija on milczeniem sprawy - moim zdaniem - najważniejsze, mianowicie zagadnienia ograniczeń rozwoju zarówno cywilizacji industrialnej, jak i postindustrialnej, które jawią się nam jako zagrożenia globalne: załamania się środowiska naturalnego, zimy nuklearnej, zagrożeń wynikających z szybko rosnącej liczby ludów będących na granicy fizycznego przeżycia i na granicy tolerancji dla innych.

Informacji o tych zagrożeniach dostarczają nam "alerty" powstałej w 1992 r. organizacji międzynarodowej Earth Action, raporty Instytutu Czuwania nad Światem (Worldwatch Institute) w Waszyngtonie, raporty publikowane przez Klub Rzymski i publikacje innych renomowanych placówek badawczych, takich jak w Europie Międzynarodowy Instytut Stosowanej Analizy Systemowej (International Institute of Applied System Analysis - IIASA) w Laxenburgu pod Wiedniem.

Źródłem wszystkich nieszczęść jest nacisk technosfery na ekosferę, inaczej mówiąc: niszczenie biosfery przez głupią małpę, nazywającą się człowiekiem i posiadającą niezwykle wysoką samoocenę. Wiadomo, że są trzy odpowiedzi na zagrożenia globalne: bierne oczekiwanie na katastrofę, łagodzenie presji technologii i rosnącej populacji na przyrodę lub zmiana struktury społecznej, zbudowanie Społeczeństwa Przetrwania (Sustainable Society), czyli takiego, które zapewni szansę przeżycia następnym pokoleniom2).

Hasło Społeczeństwa Przetrwania stało się głośne po "Szczycie Ziemi" w Rio w 1992 r. Jak tego jednak dowodzą raporty specjalnych komisji, powołanych przez zaniepokojonych sytuacją prezydenta USA i premiera W. Brytanii, żaden rząd nie czuje się na siłach, aby próbować zmienić porządek dotychczasowego świata. Zrobić tego nie może, ponieważ krótkowzroczni z natury ludzie, zaangażowani w niszczenie biosfery, niczym mrówki zjadające okruszek sera, nie pozwalają swoim rządom wyjść poza zaklęty krąg własnych, ubogich wyobrażeń i krótkofalowych interesów. Czy można więc sensownie mówić o człowieku, jako o istocie inteligentnej?

Jeżeli inteligencję zdefiniujemy jako zdolność przyrody do optymalizacji szans przeżycia i rozwoju ku wyższym poziomom samoorganizacji, jak to dzisiaj przyjmują najwybitniejsi uczeni, inteligencja jest własnością całej przyrody. Czy miliardy mikrobów, żyjących w ludzkim organizmie, mogą być inteligentniejsze od nas, którzy stanowimy ich nadsystem, ich planetę? Byłoby to logicznym nonsensem.

Podobnie inteligencja naszej Planety, jako największej znanej nauce żywej istoty, nie może nie górować nad inteligencją ludzkiego mikroba. Inteligencja Planety używa do celu tej samej, najwyżej zorganizowanej istoty, jaką stworzyła - człowieka.

W przyrodzie wszystko rozwija się enklawowo: nowa mutacja lub nowa generacja powstaje zawsze w łonie starej. Z fali buntów młodzieżowych na całym świecie zrodziło się Nowe Społeczeństwo, które rozwijało się niepostrzeżenie i dziś liczy już miliony ludzi w bez mała wszystkich krajach świata. Mimo lokalnych różnic to nowe społeczeństwo ma wszędzie podobną charakterystykę:

To nowe społeczeństwo zrodziło metodę walki bez użycia przemocy - non violence - stworzyło ruch ochrony środowiska naturalnego Planety, wytworzyło także narzędzie natychmiastowej komunikacji z całym światem przy pomocy sieci poczty elektronicznej, zwłaszcza sieci Internet, którą wybitny polski publicysta nazwał "najpotężniejszym narzędziem przekształcania świata".

Nie cieszmy się jednak przedwcześnie: stare społeczeństwo rusza do kontrataku przeciwko nowemu. Rzućcie okiem choćby na ofensywę fundamentalizmu wyznaniowego, pragnącego narzucić światu nowe średniowiecze. Jak daleko od Społeczeństwa Przetrwania są Chiny, Rosja, inne kraje postsowieckie i ubogie kraje postkolonialne (tzw. kraje "małego dochodu")? A Europa i Ameryka? Alvin Toffler w swojej ostatniej książce daje imienne przykłady przywódców USA, którzy myślą o polityce w kategoriach pojęciowych przeszłości!

Co z tego wyniknie? Tylko to, że zanim nowe społeczeństwo zapanuje nad światem, należy jeszcze oczekiwać straszliwych wydarzeń. Przyroda - nauczycielka życia działa zawsze według następującego schematu: jeśli żyjąca istota nie potrafi przystosować się do nowych warunków, uczy się poprzez cierpienie, a gdy i to nie pomaga - ginie bezpowrotnie. Uczeni szacują, że liczba gatunków, które dotychczas wyginęły przekracza około stukrotnie liczbę tych, które przeżyły. Nie ma tu jednak żadnego fatalizmu. Przyśpieszając nasze działanie i czyniąc go bardziej skutecznym, możemy skrócić męki ludzkości, skrócić i złagodzić niezbędną katharsis.

NOWE SPOŁECZEŃSTWO W POLSCE

Nie wchodząc w szczegóły można stwierdzić, że rozwój nowego społeczeństwa w krajach komunistycznych był hamowany, jako kolidujący z koncepcją dyktatury sowieckiej. W Polsce cenzura miała obowiązek ukrywać informacje o dewastacji środowiska, a przedostatni przywódca komunistyczny Kania wyraził się publicznie, że "nas nie stać na ochronę środowiska". Wszystko to zmieniło się radykalnie dopiero w wyniku transformacji ustrojowej.

W krótkim czasie rozwinęła się olbrzymia ilość różnego rodzaju organizacji pozarządowych, w których nowe społeczeństwo odkryło odpowiednie dla siebie struktury organizacyjne. Podobnie jak na Zachodzie, tak i u nas Zieloni stanowią tylko wierzchołek góry lodowej, ale wierzchołek mający cechy układu zwróconego w jedną stronę, jak zbiór wektorów liniowo zorientowanych.

W przyrodzie wzrost nie jest nigdy procesem jednostajnym. Okresy wzrostu przedzielają okresy przesileń, stanów stagnacji lub kryzysu, które teoria struktur dyssypatywnych - jedyna teoria opisująca proces życia - nazywa bifurkacjami. Każda bifurkacja jest zwrotnicą rozwoju: przenosi żyjącą istotę na wyższy poziom samoorganizacji lub cofa wstecz. Wiele faktów wskazuje na to, że polscy Zieloni osiągnęli właśnie taki krytyczny punkt rozwoju, fakty można najkrócej streścić następująco:

  1. kompleks sierocy wyraża się w tym, że większość Zielonych odnosi wszystko do starego społeczeństwa, nie potrafi z niego "zejść". Dzieje się tak, bo nie ma wyraźnie sformułowanych kierunków budowy społeczeństwa przetrwania, wybranych strategii działania i podziału ról. Po staropolsku, "każdy sobie rzepkę skrobie". Polskich Zielonych nie stać na zrobienie nowego początku, do którego przed laty wzywał swym proroczym głosem Fridrich August von Hayek;
  2. wiara w potęgę biurokracji, chociaż każda akcja bezpośrednia ukazuje, że biurokracja jest słaba, bo nie ma żadnego długofalowego programu działania, ugina się pod każdym naciskiem z naszej strony. Ta wiara wyraża się m.in. w oczekiwaniu, że biurokracja wstrzyma wiosenne wypalanie łąk, rozwiąże problem śmieci itp. - nie rozwiąże! Nie posiada do tego ani dostatecznych sił i środków, ani programu, ani motywacji - czasem wręcz przeciwnie. Nie wiemy o wszystkim co się dzieje, bo biurokracja działa za opuszczoną kurtyną, czasem jednak coś przecieknie do prasy. Tak np. niedawno prasa łódzka pisała, że gdy spółdzielnia surowców wtórnych zaproponowała rozstawienie na mieście pojemników przeznaczonych na butelki plastykowe typu "pet", zażądano w zamian czynszu dzierżawnego! A więc niezniszczalne butelki jadą na wysypisko, a biurokracja płacze, że ma zbyt mało wysypisk. Ostatnio telewizja prezentowała "ekologów" zalecających zgniatanie opakowań, aby zwiększyć pojemność wysypiska. W ten sposób biurokracja przedstawia działalność antyekologiczną jako ekologiczną, a nasi naiwni koledzy pomagają jej w tym. Współczesna elektronika pozwala na separację odpadów prawie że całkowicie. To, co kiedyś było problemem technicznym, dzisiaj już nie jest. Pozostaje tylko kwestia, kto będzie za to płacił, a pieniądze tkwią potencjalnie w podatku ekologicznym: podatku od zużycia surowców i od zrzutu odpadów. Żeby je uruchomić, trzeba chcieć, trzeba mieć motywację. Jak pisze jednak Piotr Gliński w swej doskonałej analizie socjologicznej4), nasi biurokraci oraz "politycy" nie rozumieją związku ekologii z ekonomiką i nie mają żadnego programu. Trzeba więc zdobyć wpływ na ustawodawstwo, gdzie tkwi klucz do rozwiązania problemu.
  3. W rezultacie polscy Zieloni pełnią marginesową rolę wyrzutu sumienia starego społeczeństwa, a że sumienie u dotychczasowych ludzi, kierujących się na ogół malutkimi, krótkofalowymi interesikami i ambicyjkami jest słabe, to i wyrzut sumienia jest ledwie dostrzegalny.

Znam wielu wartościowych ludzi, dla których ta stagnacja stała się tak wygodna, że nerwowo bronią się przed zmianą sytuacji: po prostu chcieliby bez końca i w zacisznym spokoju bawić się w "zielone". Przypomina mi to chłopców z "Solidarności" w latach 1980-81, z którymi stykałem się jako doradca na różnych konferencjach krajowych. Oni wyobrażali sobie, że "Solidarność" będzie trwać niezmiennie, jako taka dobrotliwa antykomuna w łonie komuny. Gdy mówiłem, że wkrótce niedźwiedź stanie na dwu łapach i zaryczy, że "Solidarność" jest tylko wąską kładką do niepodległości, nie chcieli o tym słyszeć. Od tych, których spotkałem później dowiadywałem się, że nie wierzyli w moje słowa. Taka jest widocznie natura ludzka, trzeba o tym wiedzieć i kontrolować ją. Obecna sytuacja też jest krótkotrwała. Zbliża się dzień, że trzeba będzie wyjść ze swych wygodnych nisz i z wyrzutu sumienia przekształcić się w sumienie narodu, wziąć na barki odpowiedzialność za wszystkie jego sprawy, nie tylko "ekologiczne".

Piotr Gliński we wspomnianej analizie dostrzega również wiele przejawów stagnacji ruchu. Można tu wymienić: wieszanie się u klamek "sponsorów zewnętrznych" zamiast tworzenia własnych źródeł finansowania, niezdolność do pokonania politycznej siły lobby leśników i drzewiarzy, brak koncepcji współpracy z rządem, słabość i niedostateczna ilość elit przywódczych, niedostateczny poziom profesjonalizacji ruchu (wykształcenie!), niedorozwój organizacyjny.

Gliński konkluduje, że mimo dojrzewania ruch nie jest jeszcze dojrzały, co zaś najbardziej go dziwi, to uchylanie się od werbunku nowych uczestników ruchu: Liderzy i uczestnicy polskiego ruchu ekologicznego często "wstydzą się" po prostu zabiegania o nowych członków (s. 384).

Z tym ostatnim faktem zetknąłem się niejednokrotnie i znam chyba jego przyczyny. Obok niechęci do utraty spokojnego wylegiwania się w swojej niszy przyczyną jest przede wszystkim to, że młodym, inteligentnym i pełnym zapału ludziom organizacje ekologiczne nie mają nic atrakcyjnego do zaoferowania, a więc nikt się nimi nie interesuje. Nie starczyłoby mi palców u obu rąk, aby wyliczyć nazwiska znanych mi ludzi, których w ten sposób odepchnięto. Gliński przez delikatność nie napisał, co to oznacza, ale przecież każdy socjolog i politolog dobrze wie, że ruch który nie pozyskuje młodej kadry, po postu umiera. W istocie to było właśnie przyczyną samorozwiązania się PZPR.

Myśl o tym nurtuje i niepokoi wielu z nas, toteż od pewnego czasu pojawiły się tendencje integracyjne. Dały znać o sobie w Kolumnie w maju '96, niestety, mimo zabiegów różnych ludzi tendencje te utrzymują się nadal w stanie inkubacji. Słabość kadrowa i brak zaplecza intelektualnego sprzężone zwrotnie oddziałują na siebie, spowalniając lub wyciszając wszelkie próby przełączenia ruchu na wyższy poziom samoorganizacji. Postawmy więc sobie pytanie: jakie zadanie jest najpilniejsze dla całego ruchu, a zarazem wykonalne w istniejących warunkach politycznych, gospodarczych i prawnych?

Wydaje mi się, że dwa zadania spełniają powyższy postulat: stworzenie Krajowego Lobby Ekologicznego parlamentu wszystkich Zielonych, zdolnego pociągnąć za sobą pozostałe organizacje pozarządowe oraz organizacja młodzieży ekologicznej powołana do konkretnej, praktycznej działalności.

KRAJOWE LOBBY EKOLOGICZNE

O ile mi wiadomo, było już wiele prób stworzenia takiego parlamentu ekologicznego, lecz wszystkie rozbijały się o skałę lokalnych i indywidualnych ambicji. Niestety, jest to raczej typowe, jeśli spojrzymy na tzw. scenę polityczną. A przecież integracja stworzyłaby nowe pola do działania i dostarczyłaby nowych funduszy, przede wszystkim dając Zielonym znacznie większą siłę przebicia.

Biurokracja państw Zachodu na ogól spacyfikowała już tamtejszych Zielonych, dwie znane osoby, nie chcąc się pogodzić z klęską, popełniły samobójstwo. Byłoby dziwne, gdyby nasi biurokraci wykazywali się słabszym instynktem samozachowawczym, przecież wywodzą się z najlepszej światowej szkoły biurokracji!

Krajowe Lobby potrzebne jest głównie z następujących powodów:

  1. Stałoby się silnym, poważnym partnerem do rozmów z agendami rządowymi.
  2. Mogłoby formować własne, wielopartyjne lobby w Sejmie i Senacie jako zalążek własnej platformy wyborczej.
  3. Byłoby reprezentantem Polski na poziomie ponadnarodowym jako równorzędny partner organizacji Zielonych w innych krajach.
  4. Być może przykład Polski stałby się stymulatorem i katalizatorem ruchów ekologicznych na Ukrainie, w Rosji i innych krajach regionu, co mogłoby mieć daleko idące i nie pozwalające się przecenić skutki międzynarodowe.

Oczywiście, z biegiem czasu taka reprezentacja musiałaby rozwinąć swoje zaplecze organizacyjno-logistyczne i naukowo-badawcze. W naszym ruchu są już potrzebni specjaliści, są tylko rozproszeni organizacyjnie i metodologicznie. Dyskutując np. na temat gospodarki leśnej, odpadów czy autostrad moglibyśmy przedstawić alternatywny program i kosztorys, oparte na analizie systemowej dokonanej przez naszych ekspertów, a nie tylko same "pobożne życzenia" i intuicje. W tym kraju wszystko można zrobić, tylko trzeba uzyskać wpływ na ustawodawstwo i wykonywanie prawa.

DRUŻYNY EKOLOGICZNE

Zgłaszają się do mnie uczniowie, studenci, młodzi absolwenci. Nie mają jeszcze dostatecznego wykształcenia, nie mają doświadczenia praktycznego, nie znają angielskiego, który jest dziś językiem porozumiewania się wszystkich ludów świata - mają jednak energię młodości i szlachetny zapał. Tego zapału nie wolno marnować. Niestety, nie mogę im zaoferować niczego więcej poza - niezbędnym zresztą - samokształceniem. Ale to jest za mało. Wartościowy człowiek - to człowiek czynu, a nie gaduła. Nie wolno marnować tych mniej licznych ludzi czynu, bo gadułów mamy nadmiar, są oni balastem każdej struktury organizacyjnej w naszym kraju.

Młodzi ludzie potrzebują jednoznacznie określonych celów i konkretnych zadań. To można i trzeba im dać. Co za paraliż panuje w naszym narodzie, że nikt tego wcześniej nie zrobił.

Z drugiej strony istnieje wśród nas populacja naturalnych przywódców, osób dysponujących już pewnym doświadczeniem, a mających wrodzony charyzmat organizatora. Sam znam takich kilkunastu, którzy się marnują, więc myślę, że jest ich w Polsce relatywnie wielu. Marnujemy kadrę urodzonych przywódców, a to jest droga do upadku ruchu i upadku narodu. Trzeba więc te dwie populacje połączyć ze sobą, a powstanie "masa krytyczna", która odmieni nasz kraj, będzie pierwszą widzialną oznaką odrodzenia narodowego.

Dokonać tego można powołując od kilku do kilkunastu osób liczące Drużyny Ekologiczne, jako tzw. stowarzyszenia zwykłe w rozumieniu przepisów art. 40-43 ustawy z dnia 7.4.89, Prawo o stowarzyszeniach (Dz.U. 1989 Nr 20 poz. 104). Nie potrzeba do tego patronów ani sponsorów, wystarczy sama wola działania, byle zgodnego z prawem. Aktualnie obowiązujące prawo daje nam szansę, nie czekajcie więc, aż biurokracja obudzi się i stworzy nam jakiś nowy "szlaban".

Stowarzyszenie zwykłe nie wymaga rejestracji. Co najmniej 3 członków-założycieli uchwala Regulamin i zawiadamia o tym Urząd Wojewódzki, po 30 dniach od daty zawiadomienia rozpoczyna się formalna działalność statutowa. Nie ma przeszkód, żeby do takiego stowarzyszenia należeli nieletni poniżej 16 lat.

Każde ograniczenie ma swoją odwrotną stronę. Istniejące ograniczenie ustawowe, że jedynym źródłem finansów stowarzyszenia zwykłego są składki członkowskie, można odwrócić: jeśli np. Drużyna będzie zbierać i sprzedawać surowce wtórne, taka działalność gospodarcza może być prowadzona imiennie przez jednego lub kilku członków, przekazujących część dochodów na potrzeby Drużyny.

Drużyny Ekologiczne miałyby trzy podstawowe zadania:

  1. Kontrola społeczna przestrzegania obowiązujących przepisów prawnych w zakresie ochrony biosfery.
  2. Działania w kierunku odradzania się różnorodności biologicznej, zwłaszcza w miastach. Na terenach wiejskich możnaby to łączyć z troską o ekologizację rolnictwa.
  3. Działania w kierunku wymuszania utylizacji odpadów, zwłaszcza stałych.

Oczywiście, byłoby zbrodnią kierować do walki ludzi nieuzbrojonych w wiedzę i znajomość prawa. Na początek moglibyśmy dla nich opracować wspólnymi siłami vademecum, obejmujące co najmniej:

  1. Wykaz ochronnych przepisów prawa obowiązującego z krótkim, praktycznym komentarzem.
  2. Związany z tym wykaz organów powołanych do ścigania naruszeń.
  3. Wzory pism:

  1. Materiały instruktażowe w zakresie ochrony bioróżnorodności wraz z wykazem jednostek współpracujących na danym terenie.
  2. Materiały instruktażowe dotyczące problematyki zagospodarowania odpadów, wraz z wykazem jednostek działających profesjonalnie w tej dziedzinie.

Co dałoby społeczeństwu powołanie takich Drużyn, oprócz doraźnej poprawy stanu środowiska naturalnego? Długofalowym skutkiem byłby wzrost prestiżu Zielonych i wychowanie młodej kadry przyszłych specjalistów oraz przyszłej elity władzy w tym Kraju.

Jan Maria Szymański

1) Alvin Toffler, Heidi Toffler, Budowa Nowej Cywilizacji. Polityka Trzeciej Fali, Wyd. Zysk i S-ka, ul. Wielka 10, 61-774 Poznań.

2) Mówi o tym napisany po upływie ćwierćwiecza ponowny raport autorów pierwszego raportu dla Klubu Rzymskiego: Donella H. Meadows, Dennis L. Meadows, Jorgen Randers, Przekraczanie granic. Globalne załamanie czy bezpieczna przyszłość? (Beyond the Limits. Global Collapse or a Sustainable Future), wydawca polski: Centrum Uniwersalizmu przy Uniwersytecie Warszawskim i Polskie Towarzystwo Współpracy z Klubem Rzymskim, Warszawa 1995.

3) Alexander King, Bertrand Schneider, Pierwsza Rewolucja Globalna, Raport Rady Klubu Rzymskiego, wyd. Polskie Towarzystwo Współpracy z Klubem Rzymskim, Warszawa 1992.

4) Piotr Gliński, Polscy Zieloni. Ruch społeczny w okresie przemian, Wyd. IFIS PAN, Warszawa 1996.

* * * * *

1.10.96 Zarząd Główny Ogólnopolskiego Związku Ruchów Zielonych powołał
KOMITET WYBORCZY ZIELONI,
który rozpoczął kampanię wyborczą do parlamentu RP. Wybory z 1997 r. stanowią dla Zielonych niepowtarzalną, może i ostatnią szansę wyłonienia reprezentantów Ruchu do władz RP.

Do Komitetu mogą przystępować wszystkie organizacje, które zgłoszą pisemną deklarację i chęć działania w nim.

Pisemne zgłoszenia wraz z danymi należy przesłać w nieprzekraczalnym terminie do 21.11.96.

Adres:

Sztab Wyborczy Zieloni
św. Jana 10, 40-012 Katowice

GDZIE MY ŻYJEMY

Jak donosi "Gazeta Wyborcza" z 15.9., niemiecka Partia Zielonych szykuje się do przejęcia władzy. Oczywiście nikt nie spodziewa się, że ekolodzy zdobędą większość miejsc w Bundestagu, ale trzecie miejsce w przedwyborczych rankingach (przewidywane 6-10% głosów) powinno umożliwić Die Grunen współtworzenie rządu z socjaldemokratami albo nawet z chadekami. Po wielu latach opozycji, być może niemieccy Zieloni zaczną współrządzić krajem, w którym - obok oczywistych problemów "ekospołecznych" - już jest 30 tysięcy kilometrów tras rowerowych, komunikacja zbiorowa funkcjonuje wręcz modelowo, a program segregacji i przerobu surowców wtórnych ma bodaj najdłuższą historię na świecie. Aż strach pomyśleć, co się zacznie dziać w Bundesrepublice...

Nawet bardzo niechętne Zielonym kręgi konserwatywne przyznają, że kongres poświęcony strategii partii był prowadzony bardzo rzeczowo. Oczywiście Die Grunen są podzieleni na : "realistów" - zgrupowanych wokół przywódcy partii Joschki Fischera - i radykałów. O ile ci pierwsi koncentrują się na sprawach polityki podatkowej i strategii gospodarczej, o tyle ci drudzy kładą nacisk na "alternatywność": skrajny feminizm czy komunizujący anarchizm. Realiści dbają też o wizerunek partii i chcą przyciągnąć szersze grupy społeczeństwa, zwłaszcza klasę średnią. Die Grnen duży nacisk kładą także na sprawy socjalne, zwłaszcza ochronę najuboższych.

Bez względu na to, czy wypracowany program "zdobycia władzy" zostanie zaakceptowany przez walny zjazd Die Grunen - gdzie przewagę mogą zyskać niechętni kompromisom radykałowie - wydaje się, że jesteśmy świadkami historycznego przełomu. Po raz pierwszy bowiem zaczyna się mówić o sprawowaniu władzy przez partię, której założenia programowe zasadniczo krytykują zasady funkcjonowania zachodniego społeczeństwa przemysłowego. Oczywiście sprawą otwartą jest, czy Zieloni rzeczywiście zdobędą spodziewaną liczbę miejsc w Bundestagu. Warto jednak śledzić rozwój sytuacji za Odrą.

Podziały w niemieckiej partii Zielonych przypominają trochę dyskusje w polskim ruchu ekologicznym - u nas też są przecież "realiści" i radykałowie. Tyle, że na palcach rąk i nóg można chyba policzyć w Polsce działaczy, którzy realizm bądź radykalizm odnoszą do czegoś więcej niż sposobów zdobywania kasy na działalność społeczną, a ich aktywność jest skierowana na zmianę rzeczywistości wokół nas. Takie przynajmniej wrażenie odnoszę po lekturze ZB.

Moim zdaniem tylko te organizacje, które - radykalnie czy kompromisowo - próbują zmienić rzeczywistość społeczną, staną się w Polsce zalążkiem podobnej do Die Grunen siły społecznej. Nie widzę sposobu na zbudowanie wpływu na władzę na przykład przez strukturalne powiązania polskiego ruchu ekologicznego z Ministerstwem Ochrony Środowiska. O ile może być to pożyteczne i potrzebne, w żadnym wypadku nie należy patrzeć na uzgadnianie zasad współpracy "ruchu ekologicznego" z ministerstwem jako leku na własną słabość. Nasze okresowe pohukiwanie na urzędników i pisanie listów otwartych - jak na razie - nie przyniosło spodziewanych rezultatów.

Popatrzmy na siebie. Nie udało się zatrzymać budowy zapory czorsztyńskiej, ale udało się powiększyć Białowieski Park Narodowy. Nie udało się powstrzymać zabudowy Pilska, ale do Bielska nie wjedzie cyrk ze zwierzętami. Rozpoczyna się wojna prawna w związku z lokalizacją autostrad; być może uda się "urealnić", czyli pomniejszyć, program ich budowy. Drugi front to kaskada dolnej Wisły. Trzeci front to opakowania. Przybywa rowerzystów; w tym roku udało się nam zorganizować całkiem spore demonstracje. Popatrzmy na nasze porażki i nasze sukcesy. Popatrzmy, gdzie mamy największe szanse wpływu na rzeczywistość.

A nuż uda nam się kiedyś dogonić Die Grnen - zanim różne, (także niemieckie) firmy zabetonują nam Polskę, zasypią ją jednorazowymi opakowaniami i zakorkują nasze miasta samochodami. Ministerstwo Ochrony Środowiska ani żadni inni wszyscy święci za nas tego nie zrobią. Gdzie my jesteśmy...

Cinek

EKOLOGICZNE I SPOŁECZNE

Spotkaniu ekologii i lewicy społecznej we Francji poświęcono już wiele tekstów. Problemy w ich związku wyniknęły z przyczyn wchodzących w zakres historii politycznej (trwałe oddalenie się nurtów ekologicznych od produktywistycznej i pronuklearnej tradycji dominującej w ruchu robotniczym), jak i dlatego, że ekologia wprowadziła pole nowych zainteresowań, które nie mogą być zintegrowane z myślą socjalistyczną bez długiego wysiłku refleksji teoretycznej. Jednak w ostatnim czasie wielokrotnie pojawiała się prawie spontaniczna konwergencja między żądaniami społecznymi i ekologicznymi (np. w kwestii transportu czy zdrowia).

Przyczyną tego jest nowy ład liberalny, chcący narzucić się nam we wszystkich miejscach, we wszystkich dziedzinach życia. Z tego powodu, nawet jeśli nie jest on jedyną czy bezpośrednią przyczyn, współczesnego kryzysu, kształtuje życie i wpływa na jego dynamikę. Afiszując się swoją uniwersalnością przyczynia się do wzajemnego powiązania wszystkich obszarów walk naszych społeczeństw.

Jednym z najbardziej pozytywnych zamierzeń kampanii "Les Autres Voix de la Planete" jest przyczynianie się do lepszego zintegrowania różnych płaszczyzn walki społecznej. Wskażmy więc parę ścieżek, na których mogą się spotkać żądania ekologiczne i społeczne. Zacznijmy od najprostszej...

I. WSPóLNOTA WALKI

W znacznej mierze kryzys ekologiczny i kryzys społeczny są powodowane przez działanie podobnych mechanizmów. Interesy wielkich lobby ekonomicznych, coraz większa dyktatura "kryteriów rynkowych" i "rynków finansowych" (czyli poszukiwanie maksymalnego zysku przez kapitalistów), światowy ład towarowy wcielany w życie przez OMC (Światowa Organizacja Handlu) i G7 (grupa 7 najbogatszych państw świata) przyczyniają się do wyczerpywania sił ludzkości i natury. Skoro podobne są przyczyny obydwu współczesnych kryzysów, to muszą zostać znalezione wspólne środki zaradcze.

Trzeba złamać dominację "liberalizmu ekonomicznego", powszechnej dyktatury zysku, by wreszcie umieścić w centrum ekonomicznego wyboru potrzeby ludzkie i wymagania ekologiczne. Wychodząc od tej wspólnoty walki odnajdujemy na różnych polach ekologicznych i społecznych obszary natychmiastowej konwergencji naszych żądań. Spójrzmy na pięć aktualnych tego przykładów:

Obrona służb publicznych

Grudniowe strajki w 1995 r. przeciwko planowi restrukturyzacji SNC (francuskie koleje) pokazują znaczenie tej kwestii. Liberalna logika wymaga dzisiaj redukcji sieci kolejowej do linii wyłącznie "rentownych", faworyzując w pozostałej części kraju rozwój transportu ciężarówkami / samochodami osobowymi, który okazuje się najbardziej kosztowny społecznie i ekologicznie (transport drogowy powoduje duże zanieczyszczenie powietrza, zajmuje ogromne przestrzenie i pożera masę energii). Tymczasem potrzeby społeczne (tani transport publiczny, sieć obejmująca całe terytorium), jak i ekologiczne (redukcja dominacji transportu drogowego) wymagają rozwoju transportu według logiki służby publicznej.

Rzecz jasna monopol państwa automatycznie nie oznacza polityki służby publicznej. Dyrekcja ED (Electricite de France) wykorzystała swój prawny i faktyczny monopol w dziedzinie energetyki, by narzucić - bez żadnej dyskusji - rozwój energetyki nuklearnej, zagrażającej nam wszystkim. Jak uniknąć wymykania się administracji i technokratów spod kontroli społecznej? Istnieje tu pole do dyskusji. Pozostaje jednak faktem, że efektywne wzięcie pod uwagę potrzeb społecznych i ekologicznych wymaga przeciwstawienia egoistycznemu prawu zysku prywatnego interesu publicznego. Jest to kwestia zasadnicza.

Przeciwko zanieczyszczeniu środowiska

Mamy coraz większą świadomość kosztów społecznych (problemy zdrowotne...) i naturalnych (naruszenie bioróżnorodności) zanieczyszczeń środowiska - tak jak i roli, którą odgrywają liczne interesy ekonomiczne w pogarszaniu tej sytuacji. Przewaga transportu samochodowego, zanieczyszczenie powietrza i rosnące problemy zdrowotne w ośrodkach miejskich. Dominacja agro-przemysłu i gwałtowne zanieczyszczenie rzek i wód powierzchniowych w Bretanii. Dominacja lobby nuklearnego i gromadzenie odpadów nuklearnych we Francji. Dominacja wielkiego przemysłu i wzrost - społecznie nie do zniesienia - kosztów wody pitnej z powodu zanieczyszczenia wód. Lista ta wcale nie jest pełna... W każdej z tych dziedzin, tak z ekologicznego jak i społecznego punktu widzenia, konieczne jest przeciwstawienie logiki alternatywnej wobec tej wyznaczanej przez wielkie grupy ekonomiczne.

Ochrona zatrudnienia

Polityka ochrony środowiska tworzy liczne miejsca pracy w wielu sektorach. Tymczasem dominująca dzisiaj logika ekonomiczna, która grabieżczo eksploatuje naturę, pociąga za sobą bezrobocie. Przykładem jest agro-przemysł, który przyczynia się do pustoszenia wsi z punktu widzenia przestrzeni (redukcja różnorodności krajobrazów i bioróżnorodności) i człowieka (spadek zatrudnienia i ucieczka ze wsi do miast).

Społeczno-ekologiczna polityka alternatywna pozwoliłaby bronić sposobu produkcji mniej niszczącego naturę, jak i bogatszego w miejsca pracy.

Przeciwko systemowi zadłużenia

Efektem "rozwoju przez zadłużenie", narzuconego przez potęgi finansowe z Północy, stał się system kontrolowania polityki ekonomicznej państw zadłużonych (zwłaszcza z Południa) przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy. Obsługa długu i neoliberalne posunięcia GATT-OMC mają dramatyczne konsekwencje dla społeczeństw (zniszczenie publicznego szkolnictwa czy służby zdrowia) i dla natury (przyspieszone wyczerpywanie bogactw naturalnych spowodowane polityką eksportową). Podstawowe mechanizmy tego systemu dominacji muszą więc być zwalczane z punktu widzenia społecznego, jak i ekologicznego.

Perspektywa długoterminowa

Ekologia wymaga wzięcia pod uwagę problemów długoterminowych, naturalnych rytmów przyrody, których czas zdecydowanie różni się od o wiele krótszego czasu operacji rynkowych. Liczne potrzeby społeczne (edukacja, zdrowie) również wymagają uwzględnienia dłuższej czasowo perspektywy - to jest zresztą jedna z głównych przyczyn istnienia służb publicznych w prawdziwym znaczeniu tego terminu. Potrzeby ekologiczne i ludzkie wspólnie wymagają alternatywnych polityk długoterminowych, wymagają międzypokoleniowej solidarności. Przywraca to tym samym pojęcie planowania w ekonomii (co nie likwiduje kwestii podniesionych przez klęskę biurokratycznych centralizacji na Wschodzie).

II. NOWE KWESTIE

Na drodze tych konwergencji kryzys ekologiczny stawia przed nami także radykalnie nowe problemy. Dostrzeżenie "granic" naszej planety, degradacji środowiska i ryzyka ekologicznego, dramatycznych konsekwencji społecznych spowodowanych przez to wszystko, zmusza nas do ponownego przemyślenia stosunków społeczeństwo-natura. Stąd znaczenie takich problemów, jak: oszczędność energii, zmniejszenie produkcji odpadów itd. Jak włączyć te nowe problemy do naszych polityk alternatywnych? Wskażę tutaj cztery możliwości.

Współpraca

Podkreślmy najpierw, że konieczne jest wdrażanie kombinowanych reform ekologicznych i społeczno-ekonomicznych, czyli idąca z tym w parze stała współpraca działaczy "społecznych" i "ekologicznych" (choć, oczywiście, jedna osoba czy jeden ruch mogą integrować oba te wymiary). Związkowcy muszą pracować z ekologami, by wziąć pod uwagę wpływ na środowisko planów alternatywnych, które wypracowali np. w dziedzinie energii. I odwrotnie - ekologowie muszą pracować razem z organizacjami społecznymi, by uwzględnić społeczne skutki ich propozycji (np. sprawa "ekopodatków").

Zmniejszenie nierówności społecznych

Zdając sobie sprawę ze znaczenia interesów wchodzących w grę walka ekologiczna nie będzie miała przed sobą przyszłości, jeżeli równocześnie nie będzie walką demokratyczną, jeżeli nie zdobędzie siły ruchu masowego. Nie zdobędzie jednak większego poparcia, jeżeli konsekwencją reform ekologicznych będzie wzrost nierówności społecznych. Reformy te (np. fiskalne) mają je zmniejszać, a nie zwiększać. Ma to zasadnicze znaczenie, tak na planie narodowym, jak i międzynarodowym. Walka ekologiczna musi wzmacniać solidarność narodów Północy i Południa, a nie przyczyniać się do płacenia przez Południe ceny za rozwój Północy.

Redukcja czasu pracy

Jak zmniejszyć grabież bogactw naturalnych bez zmniejszania z tego powodu wolności jednostki (np. swobody przemieszczania się - problem transportu)? Nie istnieje prosta odpowiedź na to podwójne wymaganie, ale jej elementy znajdziemy w masowej redukcji czasu pracy - czyli we wzroście czasu wolnego. Wiele rzeczy może być zrobionych w sposób społecznie i ekologicznie mniej kosztowny, poświęcając im po prostu więcej czasu (co przy zmniejszonym ogólnym czasie pracy pracownika pozwoli na przyjęcie do pracy bezrobotnych). Czyli na bazie wymogu ekologicznego napotykamy tutaj problematykę czasu wolnego (pozwalającą przemyśleć pojęcie "postępu społecznego") i walkę o pomnożenie stanowisk pracy dzięki redukcji czasu pracy...

Rewolucja koncepcyjna i kulturalna

Bardziej ogólnie musimy kontynuować dyskusję nad tradycyjnymi związkami ustanowionymi pomiędzy pojęciami "postępu", "wzrostu gospodarczego", "szczęścia", "towaru" itd. Zachodni model rozwoju zakończył się dramatycznym impasem. Pokazuje to, do jakiego stopnia ważne jest, abyśmy zerwali z czysto produktywistycznymi koncepcjami postępu, skarykaturowanymi w "kryteriach wzrostu" - takich, jakie znajdziemy we wskaźnikach PNB (Produkt Narodowy Brutto).

Wciąż musimy krytykować "wartości" z lat boomu ekonomicznego, typowe dla "społeczeństw konsumpcyjnych". Problemy ekologii przyczyniają się też do wznowienia dyskusji na temat urbanizacji, wyborów technologicznych... Ta "rewolucja kulturalna" dopiero się zaczyna.

Równolegle myśl ekologiczna, która eliminuje kontekst społeczny pod pretekstem, że jest zbyt wiele "produktywizmu lewicowego" i że ekologia sytuuje się "gdzieś indziej", zapuszcza się w ślepą uliczkę. W rzeczywistości rozwiązanie kryzysu ekologicznego wymaga głębokiej transformacji funkcjonowania społeczeństw ludzkich. Co jest także celem walk społecznych.

Pod wieloma aspektami (które wychodzą od żądań natychmiastowych i sięgają aż po wizję przyszłości) cele ruchu ekologicznego i lewicy społecznej wzajemnie się łączą. Do nas należy kontynuowanie fundamentalnego dialogu między nimi.

Pierre Rousset




ZB nr 11(89)/96, listopad '96

Początek strony