Strona główna |
22 kwietnia 1990 to Dzień Ziemi. Prawdziwie niecodzienne święto. Obchodzone raz na dwadzieścia lat, a więc pięć razy rzadziej niż olimpiady. Pierwszy i jak dotąd jedyny Earth Day zorganizowano w 1970 roku. Uczestniczyło w nim około 20 milionów ludzi. Teraz organizatorzy przewidują udział około 100 milionów ( myślę, że liczba ta jest zbyt optymistyczna, ale niech będzie). Odbędą się manifestacje, koncerty, seminaria, happeningi i co tam kto jeszcze zdoła wymyślić. Pewnie będzie wesoło i kolorowo. Politycy wszelkiej maśći wyraz "ekologia" odmienią po wielokroć przez wszystkie przypadki. Będą się zarzekać, że ekologia zawsze była, jest i będzie u nich na pierwszym miejscu. Gazety, radio, telewizja. O ekologii będzie głośno. I dobrze. Niech będzie głośno. Na pewno jest to sposób, aby ta mniejszość, owe 100 milionów mogło podzielić się swą wyższą świadomością ekologiczną z tą 50 razy liczebniejszą większością, z ową 5 miliardową resztą ludzi. Im więcej hałasu, tym większa szansa, aby tej większości przekazać, że ekosystem Ziemi tak w całośći, jaki w wielu fragmentach jest zagrożony naprawdę i że katastrofy ekologicznej można uniknąć pod warunkiem podjęcia energicznych działań i to od dzisiaj. Bo jutro może być za późno. A więc im głośniej tym lepiej. Ale po Dniu nastąpi Codzień. Codzień Ziemi. I tu o biegu wydarzeń decydować będą nie słowa, a działanie. Nie ogólniki, a konkret. Nie okazjonalność, a wytrwałość.
Pamiętajmy o tym wracając do domu z wesołego, dnioziemnego happeningu lub wychodząc zadowoleni po udanym speechu z radiowego lub telewizyjnego studia.
Stanisław Zubek
PS. Przypominam adres głównego biura Earth Day 1990:
Teresa Mc Glashan
P.O. Box AA,
Stanford University
California 94305, USA
Myślę, że warto i jeszcze czas przesłać tam informację o zamierzonych przez Was obchodach Dnia Ziemi. Dobrze byłoby do obchodów włączyć sprawę Żarnowca. Tym bardziej, że 26 kwietnia mija czwarta rocznica katastrofy w Czarnobylu.
I jeszcze ciekawostka. W materiałach nadsyłanych nam ze Stanford wyczytać można, że krajowym koordynatorem Dnia Ziemi jest pan Kassenberg z Polskiego Klubu Ekologicznego, zaś w materiałach nadesłanych do mnie ze Społecznego Instytutu Ekologicznego jako krajowy koordynator figuruje pan Rzymałka - poseł z Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Nie wiem, który koordynator jest prawdziwy, a który fałszywy, ale na pewno obaj są zbędni. Żaden z nich nie jest władny ani nic nakazać, ani nic zakazać. Zapewne nie jest też w stanie ani w niczym pomóc, ani w niczym przeszkodzić. Wyznaczona bowiem data 22 kwietnia samorzutnie synchronizuje niezależne inicjatywy i jedynie sens ma powielanie tej informacji (nagłaśnianie Dnia Ziemi). Ale robić to może każdy niezależnie. Ludzie, do których ta informacja dotrze albo coś zrobią sami od siebie albo nie. Sens ma nagłaśnianie swojej akcji na własną rękę, a także poinformowanie o podjętych działaniach bezpośrednio głównego biura w USA, gdyż wtedy dana akcja zostanie odnotowana w globalnym raporcie i obraz obchodów Dnia Ziemi będzie pełniejszy.
Jak tak dalej pójdzie to pewnie niedługo dowiemy się, że istnieje Ogólnokrajowy Honorowy Komitet Obchodów Dnia Ziemi złożony z Naszego Premiera, Naszego Prezydenta, Naszego Przewodniczącego oraz Naszego Dyrektora EJ "Żarnowiec" w Budowie. Panowie ci spotkają się 22 kwietnia na - stosownym do okoliczności - ekologicznym bankiecie wystawionym za NASZE pieniądze.
(sz)