Strona główna |
Przez wiele lat narastała świadomość zagrożeń ekologicznych. wobec oporu władzy i lobby przemysłowego urwaliła się metoda dochodzenia racji i prób osiągania rozwiązań poprzez protesty. Protest to konieczność stawiania chaseł a te będąc uproszczeniem mogą często robić wrażenie wręcz histerycznej reakcji. Oprócztego wieczne protestowanie nuży opinię publiczną, a przerażające cyfry i tak nie są przyjmowane do wiadomości wobec argumentacji - a jednak przecież żyjemy! Całkowitego zniechęcenia dokonuje lansowana jako bezwzględnie prawdziwa i nie podlegająca dyskusji teza o ogromnej kosztowności przedsięwzięć proekologicznych, które są w tym świetle traktowane jako dobro socjalne, a nie koniecznoścć technologiczna. Wobec argumentów - teraz jest kryzys i też trzeba żyć - wszystko inne stają się mniej ważne.
Wydaje się więc, iż protesty same w sobie mają coraz bardziejograniczoną skuteczność, a skuteczne bywają przy współdziałaniu innych okoliczności zmuszających ośrodki decyzyjne do zmiany stanowiska.
Z drugiej strony powszechniejsza świadomość, a też i wiedza oraz "wiedza" podawana przez plotkę uczyniła ekologię nośną propagandowo. Zostało to skwapliwie zauważone przez różnorakich wykorzystywaczy, którzy pragną realizować swoje cele pozorując zainteresowanie sprawami ekologii.
Protest to akcja, żądanie natychmiastowej, pozytywnej reakcji co ludziom pozostającym w kulcie skuteczności za wszelką cenę bardzo się podoba, jest nośna propagandowo.
Proszę zauważyć jak znacząco duża była liczba czołowych ekologów wśród kandydatów w wyborach, czy też jaka jest liczba grup często bełkoczących o ekologii. Nawet w teatrze STU Pan K. Jasiński ostatnio gęsto przepuszcza przeź gardło słowo ekologia w kontekście zupełnie bez związku ze znaczeniem tego słowa za to z ewidentną wiarą, że jest to gwarancja popularności i "bycia na fali".
Dalej, zawężenie problemu do ton, ścieków, filtrów, oczyszczalni i ochrony gatunkowej utrwala pojęcie, iż "ekologia" i "ochrona środowiska" są synonimami - co stwarza spore pole do nadużyć. Przecież chociażbny tylko to, że podobnym utożsamieniem uznaje się rozpoznanie skutków za diagnozę przyczynową jest już nadużyciem. Odpryskiem tego toru jest np. chęć rozbudowania systemu policyjno - kontrolnego wobec społeczeństwa i przemysłu z kwestionowaniem czy też wręcz nie przyjmowaniem do wiadomości konieczności istnienia produkcji i to nie jako zka koniecznego. Poza rozważaniami zostają wtedy kwestie, czy akurat tymi sposobami, na praktykowaną skalę i w preferowanym obecnie kierunku produkcja ma być kontynuowana.
Nie sposób nie zauważyć w tym miejscu, iż wyciąganie wniosków i proponowanie rozwiazań opartych o wyniki takiej właśnie analizy jest działaniem wprost trwale i przyczynowo ratującymniszę ekologiczną człowieka.
Na opisanym tle następuje coraz większe zobojętnienie na rzeczowe zainteresowanie sprawami ekologii. Zaczyna działać schemat; krzyczycie, działacie a praktycznie jest tak jak było, w sumie są rzeczy ważniejsze i nie należy się sprawami ekologii ekscytować.
Efekt jest taki jak bardzo dawno temu:- brak realnego poparcia działań proekologicznych i brak powszechnego zrozumienia wagi problemu. Czy można temu zaradzić? Moim zdaniem tak. na pewno należy w każdej formie, przy każdej okazji i na różne sposoby zwalczać schematy trakie jak: Ktoś (oni) ma nam (społeczeństwu) sprawę ekologii załatwić totalnie i systemowo. Od nas nie zależy nic. Ochrona środowiska i ekologia to to samo. Ekolog to wieczny i bezsensowny człowiek protestujący, w najlepszym razie Don Kichot z formacji zielonych. Skuteczność musi dotyczyć tylko czasu teraźniejszego lub co najwyżej jutra - inaczej działania od razu należy oceniać jako nieefektywne. Ekologia jest kosztowna.
Proszę zauważyć, iż na przykład ostatnie zdanie z przytoczonych stwierdzeń nawet przez ekologów jest traktowane jako oczywiste i w obronie sprawy raczej tylko się tłumaczy, że to koszty konieczne czy też nie trak wielkie. Bariera tradycyjnego patrzenia na problem nie pozwala powiedzieć wprost że działania proekologiczne zaoszcędzają kosztów, dajączasem nowe źródła energii, inicjują rozwój techniki, wymuszają powstawanie i stosowanie nowych technologii,wprowadzają nową, wyższą jakość wyrobu. Wręcz można postawić tezę, iż uwzględnienie wymogów ekologii jest jednym z warunków zreanimowania systemu technicznego,technologicznego i ekonomicznego!
Odpowiadając na tytułową wątpliwość: - pozostaje więc chyba protestować bardzo rozważnie i wyrażnie od protestów typu agresywnego się odcinać.
Znacznie większym nakładem sił, metod i środków należałoby rozbijać zbitki pojęciowe i wykładać argumenty merytoryczne. Nawet krótkozasięgowe prognozowanie - jeśli nie zrobi się tego i tego za rok to będzie to i to, no i późniejsze odwoływanie się do wcześniejszych prognoz - może też jest jakąś szansą trafienia do wyobraźni?
Zdaję sobie sprawę, że protest znakomicie sprawę nagłaśnia lecz czas zdać sobie sprawę iż rodzi się kakofonia w której nie słychać nic!
Zaprezentowany tekst w swym założeniu ma za zadanie zasygnalizowanie problemu. Temat jak się wydaje jest godny dyskusji którą trzeba podejmować zawsze i wszędzie. Sądzę, iż będzie to wprost jednym ze skutecznych działań na rzecz ekologii i ochrony środowiska.
Feliks Stalony-Dobrzański