Strona główna |
W czwartek odbyło się właściwe spotkanie, zorganizowane w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Prowadził je Radosław Tendera.
USTALENIA WYNIKAJĄCE
Z DYSKUSJI
3. Wstępna analiza polityczna i gospodarcza zebranych informacji.
2. Pracownicy (2 osoby pełny etat) -
asystent: 2 000 zł,
facilitator: 3 500 zł.
3. Materiały biurowe: 200 zł.
4. Telefon: 1 000 zł.
5. Delegacje: 300 zł.
6. Koszty reprezentacyjne: 200 zł.
7. Prenumerata: 200 zł.
8. Zakupy publikacji: 100 zł.
9. Publikacje: 500 zł.
10. Koszty organizacji goszczącej: 500 zł.
Razem: 10 300 zł
Koszty pracy Zarządu i Rady nie uwzględnione!
USTALENIA KOŃCOWE
Na koniec spotkania wybrano grupę inicjatywną, która ma zająć się koordynacją dalszych prac związanych z LF. W jej skład weszli: Tomasz Terlecki (PKE-Kraków), Tomasz Tatomir (TNPOś-Wrocław), Leszek Michno (FWIE-Kraków), Mariusz Witoński (Ecobaltic-Gdańsk), KrzysztoKamieniecki (INRE-Warszawa), Ilona Charkowska (MLE-Łódź).
Grupa ta ma zorganizować dyskusję na temat Li konkretny szkic projektu, który będzie przedstawiony ruchowi oraz pomysły na finansowanie LF.
Następne spotkanie ma się odbyć pod koniec października. Organizatorem będzie grupa inicjatywna.
opracowanie: Tomasz Terlecki, Radosław Tendera i Leszek Michno
Warsztatów i spotkań było - jak zawsze na tego typu imprezach - zbyt wiele, ale tego nigdy nie da się uniknąć. Szczególnie ciekawe były chyba dyskusje nt. ustawy o działalności pożytku publicznego czy współpracy z innymi sektorami (rządem, politykami, samorządami, biznesem itp.). Mnie osobiście trochę rozczarowała sesja otwarcia nt. społeczeństwa obywatelskiego - paru facetów chciało tam chyba załatwić coś politycznego. Zresztą wydźwięk polityczny FIP-u, który w wielu mediach przedstawiano jako inicjatywę czy ruch Jacka Kuronia, był jedną z trzech wyraźnych niedomagań imprezy. Polityków w ogóle nie było na FIP-ie zbyt wielu. Przeważnie wpadali tylko na chwilę. Znacznie większym zainteresowaniem cieszyła się w tym samym czasie jubileuszowa impreza KOR-owska. Trochę szkoda i trochę to nie najlepiej świadczy o tym, co z ideałów KOR-owskich dzisiaj zostało...
Drugim zgrzytem był patronat prasowy, który przyjęła oficjalnie "Gazeta Wyborcza", nie wywiązując się, niestety, ze swego zobowiązania. Teksty na temat FIP-u i organizacji pozarządowych były bardzo słabe, mało kompetentne i rzadkie. Niestety, nie jest to w "Gazecie", jak i w wielu innych polskich mediach, wyjątek: dziennikarze i redaktorzy biją rekordy niekompetencji w tej dziedzinie. Że dzieje się tak również w gazecie Adama Michnika jest może szczególnie smutne, zważywszy na jego zaangażowanie (praktyczne i teoretyczne) w tworzenie opozycyjnego społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Widać, takie teraz czasy.
Wreszcie trzecim niezbyt fortunnym akcentem był honorowy patronat nad imprezą prezydenta Warszawy Marcina Święcickiego. Pan prezydent o FIP-ie dowiedział się ode mnie dwa miesiące wcześniej, jego wiedza na temat sektora pozarządowego pozostała jednak na niezbyt wysokim poziomie (choć trzeba przyznać, że miasto zgodziło się rozpocząć proces przygotowywania programu współpracy z organizacjami pozarządowymi). W trakcie mowy powitalnej, zanim zniknął, by uścisnąć szlachetną dłoń Micheala Jacksona, prezydent Święcicki jako jedyny przykład współpracy miasta z NGO's-ami wymienił budowę w Warszawie ścieżki rowerowej, wymuszoną na władzach lokalnych przez ekologów. Niestety, nie dodał, że miasto nie jest zainteresowane dalszym działaniem na jego terenie Biura Obsługi Ruchu Ekologicznego, które stanowi bazę m.in. dla Sekcji Rowerowej Federacji Zielonych (Biuro i Społeczny Instytut Ekologiczny są jednak również zamieszane w walkę ze spalarnią śmieci na ul. Zabranieckiej, czego władze stolicy bardzo nie lubią...). Obecnie więc Honorowy Patron Forum Inicjatyw Ekologicznych próbuje złamać publiczne zobowiązanie wsparcia SIE i BORE w kwestiach lokalowych i - jak dowiedziałem się ostatnio z wiarygodnego źródła - kazał swym urzędnikom pozbyć się pozarządowego natręta z terenu miejskiej spółki ogrodniczej. Choć nie sądzę, aby sprawa ta była już przesądzona. Tak jednak w praktyce wygląda wciąż jeszcze współpraca władz z NGO's-ami w Warszawie. Notabene konflikt o BORE może przyczynić się do ożywienia aktywności niemrawych nieco warszawskich organizacji ekologicznych: w obliczu zagrożeń zawsze jakoś łatwiej się zmobilizować...
Wracając jednak do wrześniowego FIP-u, to odbył się na nim również warsztat ekologiczny, który zgromadził ponad 80 osób (w tym wiele nowych twarzy, nieznanych np. z Kolumny). W panelu wystąpili: Maciek Kozakiewicz (MLE), Jacek Bożek ("Gaja"), Andrzej Kassenberg (InrzE) oraz niżej podpisany (SIE). Przedstawiliśmy trzy problemy: ocenę obecnej sytuacji w ruchu ekologicznym w odniesieniu do opracowanego przez Maćka Kozakiewicza tekstu 1000 słów o ruchu ekologicznym; kwestię współpracy ruchu ekologicznego z trzecim sektorem oraz aktualne inicjatywy integracyjno-koordynacyjne w polskim ruchu ekologicznym. W dyskusji przedstawiono również szereg szczegółowych postulatów organizacji ekologicznych.
W trakcie warsztatu ekologicznego stwierdzono, że pomimo dynamicznego rozwoju ruchu - co zostało udokumentowane w tekście 1000 słów - napotyka on obecnie szereg wewnętrznych barier rozwojowych, takich np. jak: "zamykanie się" organizacji, rozmywanie się tożsamości ruchu czy rywalizacja (finansowa, informacyjna, ambicjonalna) wewnątrz branży. Przedstawiciele organizacji z nurtu głębokiej ekologii postulowali też bardziej precyzyjne określenie charakteru działań prowadzonych przez te organizacje (np. nacisk na ochronę dzikiej przyrody, a nie na alternatywny styl życia). Z kolei Fundacja "Nasza Ziemia" sugerowała włączenie do tekstu 1000 słów kampanii "Sprzątanie Świata".
Podkreślano również wartość już istniejących sieci i organizacji wspierających oraz potrzebę efektywniejszego ich wykorzystania. Wyjaśniano wątpliwości dotyczące powołania i funkcjonowania LISTY 21. Postulowano częstsze stosowanie w pracach organizacji ekologicznych metody współpracy sieciowej (przez wykorzystywanie w kampaniach istniejących już struktur). Niektórzy uczestnicy wyrażali przekonanie o konieczności powołania silnej federacji organizacji ekologicznych; obecna była jednak również opcja przeciwstawna, mówiąca o potrzebie zachowania naturalnego zróżnicowania ruchu. Obok wypowiedzi ekologów radykalnych prezentowano również bardziej stonowane opinie, poszukujące kompromisu w działaniach proekologicznych.
Zdecydowanie poparta została idea współpracy organizacji ekologicznych z innymi organizacjami pozarządowymi. Akcentowano podobieństwo systemów wartości uczestników obu tych struktur, wspólnotę ich interesów, możliwość wzajemnego uczenia się i wzmacniania lobbyingu politycznego.
Nie po raz pierwszy też pojawiła się próba zdefiniowania pojęcia "ekologia", co dowodzi konieczności głębszej analizy problemu (zwłaszcza wobec zmian tzw. zwyczaju językowego), a jest spowodowane m.in. częstym nadużywaniem tego terminu, szczególnie w promocji produktów konsumpcyjnych.
W trakcie dyskusji swoje działania i zaproszenie do współpracy zaprezentowali przedstawiciele organizacji ekologicznych z Kazachstanu i Mołdawii (goście FIP-u). Zgłoszono również kilka postulatów szczegółowych, choć nieco ogólnikowych: postulowano na przykład wydzielenie w ramach Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska specjalnej puli na małe granty dla inicjatyw lokalnych (do 5 tys. zł); określenie jasnych kryteriów finansowania z gminnych funduszy ochrony środowiska; rozwój edukacji ekologicznej wśród ludzi dorosłych, a nie jedynie dzieci i młodzieży; konieczność rozwoju pozytywnej promocji proekologicznej w mediach; włączenie organizacji ekologicznych w procesy decyzyjne dotyczące inwestycji ekologicznych i gospodarczych na poziomie wojewódzkim.
Trzeba jednak przyznać, że dyskusja na naszym warsztacie nie była chyba w pełni satysfakcjonująca. Zbyt wiele osób próbowało prezentować jedynie swoją organizację bądź zgłaszało bardzo ogólnikowe, "życzeniowe" postulaty bez określonego adresata. Miałem trochę wrażenie, jakbyśmy cofnęli się o kilka lat do tyłu, co najmniej w epokę "przedkolumnową".
Piotr Gliński
(współpraca: Maciej Kozakiewicz)
Pierwsza jej część odbyła się w Jachrance pod Warszawą 5-6.10.96. Jej podstawowym celem była wymiana poglądów pomiędzy przedstawicielami pozarządowych organizacji ekologicznych z Europy Środkowej i Wschodniej (EśW) na temat instrumentów ekonomicznych w ochronie środowiska oraz ERP w tym regionie. W dwudniowym spotkaniu uczestniczyli eksperci z organizacji ekologicznych ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Holandii, Niemiec, Danii i Grecji. Do Jachranki przyjechały 43 osoby z 17 krajów, w tym z 11 z naszego regionu: Białorusi, Bułgarii, Chorwacji, Czech, Estonii, Łotwy, Polski, Rosji, Słowenii, Ukrainy oraz Węgier.
Dwa dni w Jachrance były pełne pracy, której efektem będzie planowana na początek 1997 r. publikacja. W publikacji znajdą się: podstawowe informacje na temat ERP, opisy kampanii organizacji ekologicznych prowadzonych na rzecz wdrożenia ERP, wyniki sesji w Jachrance i Warszawie, lista publikacji dotyczących ERP oraz stosowania instrumentów ekonomicznych w ochronie środowiska na świecie oraz pełna lista adresowa uczestników.
Dodatkowo, efektem dwudniowego spotkania były następujące konkluzje:
Idea ERP wzbudziła duże zainteresowanie wśród uczestników debaty politycznej, chociaż ze względu na "świeżość" tematu, wiele spraw nie zostało jeszcze przedyskutowanych - z pewnością publikacja stanie się kolejnym przyczynkiem do dyskusji na temat ERP. Jak na pierwszą debatę na ten temat w Polsce, przeprowadzoną w tak szerokim gronie, należy bardzo pozytywnie ocenić jej przebieg. Potwierdza to także fakt, że na konferencję prasową przybyły bardzo licznie media, które wielokrotnie później wspominały o ERP w kontekście sejmowej debaty podatkowej, odbywającej się równolegle w tym samym czasie.
Na zakończenie pragnę jeszcze raz wspomnieć, że konferencja zorganizowana przez Instytut na rzecz Ekorozwoju nie mogłaby się odbyć bez wsparcia finansowego rządu Szwajcarii i programu "Partnerstwo dla Środowiska w Europie Środkowej", którym to instytucjom jeszcze raz, tą drogą składam w imieniu organizatorów podziękowania.
Darek Szwed
Instytut na rzecz Ekorozwoju
Krakowska Grupa Federacji Zielonych
Kwestia rozwoju transportu będzie dyskutowana w 1998 r. a jej podstawą będą koszty tworzenia zintegrowanej sieci transportowej. Dziś mamy dwie, oddzielne sieci (zachodnią i wschodnią). Zachodnia zatrzymała się na granicy Europy Środkowo-Wschodniej. Może znaleźć swą kontynuację wyraźnie rysującymi się korytarzami. Korytarze te mają jednak charakter polityczny. Zgadzamy się bez zastrzeżeń tylko co do jednego, a mianowicie konieczności redukcji ruchu.
Przedstawiciele Komisji Europejskiej zgodnym chórem podkreślali znaczenie Regional Environment Center (Regionalne Centrum Ekologiczne) dla organizacji społecznych, które chcą uczestniczyć w procesie integracji. Widzą oni potrzebę zmian w tej instytucji, ale wynika to głównie z malejącego zainteresowania USA i Japonii w finansowaniu centrum. Większy ciężar będzie kładziony na udział rządów z regionu.
Druga część konferencji - to dyskusje plenarne i warsztatowe nad wspólnymi działaniami organizacji społecznych w okresie poprzedzającym konferencję w Arhus. Na wstępie podsumowano dotychczasowe efekty udziału NGO's w konferencjach ministrów ochrony środowiska. Bez wątpienia konferencje otwierały się coraz szerzej ku organizacjom, a w Arhus znajdzie się dla nich miejsce szczególne.2)
Ministrowie nie spotykają się, by tworzyć prawa, ale oceniać postęp w polityce ochrony środowiska. Ocena ta bez niezależnego spojrzenia byłaby niepełna. Organizacje społeczne odgrywały ważną rolę w takich dziedzinach, jak poszerzenie prawa do informacji i udziału społecznego w podejmowaniu decyzji, w tworzeniu strategii dla ochrony bioróżnorodności; krytycznie odnosiły się do oficjalnych działań w ramach National Environmental Action Programme's (NEAP's) i Environmental Programme for Europe (EPE). Nie bez znaczenia dla organizacji ekologicznych wywodzących się z Europy Środkowo-Wschodniej było poznanie, zwłaszcza w pierwszych latach przemian, sposobów funkcjonowania ministerstw, rządów. Są dziedziny, gdzie brak jest porozumienia, np. w zakresie energetyki jądrowej. Również niedostatecznie oddziałujemy na OECD, NATO - instytucje, które mają - oczywiste - zobowiązania wobec środowiska.
Wielokrotnie padały opinie, że spotkania europejskich ministrów ochrony środowiska przynoszą korzystne rezultaty i powinny być kontynuowane po 1998 r.
Wybór komitetu sterującego nie był "operacją" prostą. W jego skład weszły następujące osoby: T.Herzog (Szwajcaria), Vladimir Lay (Chorwacja), V.Ogorelec (Słowenia), I.Gyulai (Węgry), E.Schmuck (Węgry), M.Silina (FOE-Europa), O.Ponizowa (Rosja), J.Wates (Płn.Irlandia), J.Hontelez (EEB), Kliment Mindjov (Bułgaria), przedstawiciel duńskiej organizacji odpowiedzialnej za utworzenie "focal point".
"Punkt kontaktowy" - to organizacja wywodząca się z kraju, w którym odbędzie się najbliższa Konferencja Ministrów. Jest ona odpowiedzialna za informowanie o dotychczasowym i planowanym udziale NGO's w działaniach związanych z Konferencją.
Ostatnia część spotkania brukselskiego poświęcona była dostępowi do informacji i udziałowi społecznemu w podejmowaniu decyzji. W zasadzie była to niezależna, jednodniowa konferencja. Uczestniczyłem tylko w jej niewielkim fragmencie - ciekawym - bo porządkującym wiedzę o działaniach podejmowanych w Europie i USA w tak ważnej dla nas dziedzinie, jak dostęp do informacji.
Spotkanie w Brukseli miało bardzo roboczy charakter. Spotkałem wielu ludzi (większość po raz pierwszy), którzy od kilku już lat uczestniczą w europejskich programach środowiskowych. To, co mnie zaskoczyło, to brak przedstawicieli zachodnich organizacji, a zwłaszcza z takich krajów, jak: Grecja, Hiszpania, Portugalia, Włochy. Pomijanie NGO's z tych krajów w działaniach europejskich uważam za błąd polityczny. Być może byli zaproszeni, ale zabrakło funduszy na pokrycie kosztów ich pobytu. Inną ciekawą kwestią jest to, że zachodnie NGO's zdają sobie sprawę z tego, że ich żywot zależny jest w znacznym stopniu od współpracy z organizacjami z naszego regionu. Na Europę Środkową i Wschodnią jeszcze są środki. Jak długo? Nie wiem. Wykorzystujmy swe szanse na współpracę z Zachodem i szukajmy dobrych partnerów.
Warszawa, listopad '96.
KrzysztoKamieniecki
Instytut na rzecz Ekorozwoju
2) Przedstawiciel duńskiego Ministerstwa Ochrony Środowiska (Tomas Becker).
3) W czasie prac w Brukseli zespół roboczy uznał, że określenie "Agenda 21" pełniej oddaje intencje i zakres możliwych działań na rzecz ekorozwoju niż stosowany dotychczas "Environmental Programme for Europe".
4) Kwestia paneuropejskości Konferencji Ministrów Ochrony Środowiska pojawiała się wielokrotnie i znacznie wcześniej niż w podsumowaniu działań NGO's w dziedzinie ochrony bioróżnorodności.
Na wstępie spotkania w sprawie LISTY 21, ustalono tematy do omówienia i przedyskutowania.
Oto one:
Na spotkanie LISTY 21, które odbyło się 16.11. br. przybyły następujące osoby, będące jej członkami:
Poruszane były następujące tematy:
Spotkanie trwało wyjątkowo krótko. Wcześniej zaplanowane tematy przesunięto zatem na kolejne spotkanie. Są to:
opracował: Maciej Kozakiewicz
Hasło Ośrodka to:
Otwarcie wypadło znakomicie!
W tym dniu przyznaliśmy także coroczne nagrody "Klubu Gaja" Nagrody te przyznawane są od r. 1993. W 1996 r. nagrody ogólnopolskie otrzymali:
Mieliśmy w Bielsku okazję do tego, aby wiele rzeczy wyjaśnić. Okazuje się, iż w codziennej pracy ciężko zwracać uwagę na fakt, iż ktoś może być niedoinformowany lub może nas źle zrozumieć. Wkraczając w "świat polityki", a tak to się dzieje w przypadku kampanii "Zwierzę nie jest rzeczą", ryzykujemy, że nasze działania będą dla kogoś niezrozumiałe lub stworzą dystans do naszych poczynań. Dajemy także możliwość, że zostaniemy zmanipulowani i wykorzystani przez polityków, chcących na tej pracy zbić kapitał wyborczy. Gdy robiliśmy wspólne akcje, nie wymagające wchodzenia w koalicję czy atakowania konkretnych ludzi odpowiedzialnych za istniejący stan rzeczy, to wszystko było jasne. Sygnały, które są odpowiedzią z ruchu praw zwierząt, powodują, iż wiele z tych wątpliwości przedyskutowaliśmy na Kongresie "Teraz Ziemia".
Mamy prośbę do wszystkich, którzy identyfikują się z działaniami w obronie "naszych braci mniejszych" - zanim zaczniecie rozpowszechniać informacje podważające któreś z działań, jakże trudno prowadzonych, napiszcie, zadzwońcie. Sądzimy, że wszystko można wyjaśnić.
Oczywiście zawsze później możemy się nie zgadzać, ale to już jest normalny proces dyskutowania i konfrontacji poglądów.
Zaplanowana została także dyskusja nad sytuacją polskiego ruchu praw zwierząt. Sama dyskusja odbyła się, może w innej niż zakładaliśmy formie.
W pomysłach na dalsze prowadzenie kampanii pojawiała się potrzeba wsparcia jej ze strony organizacji międzynarodowych, ale także budowanie już teraz platformy współpracy pomiędzy różnymi grupami, chcącymi włączyć się w tę akcję. Świetnym przykładem możliwości współdziałania może być organizowanie przez przedstawicieli kampanii "Teraz Wisła" i kampanii antyautostradowej wspólnego spotkania z mieszkańcami Ciechocinka pod nazwą "Ciechocinek zagrożony". Spotkanie dotyczyć będzie planowanych inwestycji w okolicach tego miasta.
Od pewnego czasu pojawiają się w ruchu ekologicznym pomysły wskazujące, że zaczynamy powolutku wychodzić z getta - "zielonego oszołomstwa". Wiarygodność dla naszych działań będziemy budować wysyłając społeczeństwu czytelne informacje, że nie interesują nas tylko rytualne tańce, koty i psy oraz ptaki. Jest to trudne, gdyż nikt przed nami tego nie robił.
Kongres w wielu prowadzonych na nim dyskusjach pokazywał, że nie warto czekać i ktoś powinien zrobić pierwszy krok.
Jest już nas kilku.
Kierunek jest dobry.
Jacek Bożek
Wojciech Owczarz
24.10. | Posłowie UP skierowali do laski marszałkowskiej projekt ustawy o dostępie obywateli do informacji. Projekt może stanowić przełom w podejściu urzędników do obywateli - zawiera precyzyjne zasady udostępniania informacji, które nie są objęte ustawową tajemnicą. Obecnie dostęp jest zapewniony jedynie w postępowaniu wnioskowo-skargowym, co stawia obywatela na wyjątkowo kiepskiej pozycji. Projekt zawiera jednak małą, ale bardzo groźną rafę. Z dostępu do informacji są wyłączone osoby pozbawione praw publicznych. Ponieważ jednak informacja o pozbawieniu obywatela takich praw nie jest wpisana np. do dowodu osobistego, to w praktyce przed udaniem się do urzędu celem zapoznania się z jakimiś dokumentami, trzeba będzie (zawsze) najpierw udać się do Rejestru Skazanych po właściwe zaświadczenie. Wymaga to, oczywiście, czasu i pieniędzy (ostatnio - o ile mi wiadomo - 20 nzł). Ponieważ codziennie człowiek może być skazany (a więc i wpisany do rejestru), codziennie trzeba będzie się udać do Rejestru Skazanych. No chyba, że poskromimy naszą ciekawość. Projekt jest dostępny na WWW pod adresem: www.sejm.gov.pl/ upwww/index/htm. |
Piotr Szkudlarek
Spotkanie było rzeczowe i konkretne, a dyskusja toczyła się głównie wokół sposobu poprawnego wypełniania formularza na uzyskanie dofinansowania na zadania nieinwestycyjne.
Wniosek-formularz jest kilkunastostronicowy i zawiera wiele szczegółowych pytań. Czy wszystkie są potrzebne i konieczne? - mam tu poważne wątpliwości. Uderzyło mnie duże zbiurokratyzowanie w tej całej sprawie, ale członkowie Wojewódzkiego Funduszu, sami prezesi uważają, że tak być musi, bo mamy do czynienia z pieniędzmi.
Uwaga inna - moim zdaniem PKE jest jedną z poważniejszych organizacji ekologicznych w Polsce i z nami (PKE O/Małopolska) przedstawiciel organizacji ekologicznych w Radzie Nadzorczej Funduszu nie spotyka się. Nie wiem, czy robi to z innymi organizacjami? W zasadzie w ogóle nic nie wiemy o działaniu Funduszu. My w PKE przynajmniej takich informacji nie otrzymujemy. Może tak ma być, a może nie?
Na moje zapytanie: czemu nie można nam (myślę o tych 18 organizacjach i stowarzyszeniach ekologicznych) przesłać jakichś informacji o działalności Funduszu, jeden z prezesów odpowiedział, że jest to niemożliwe, bo trzeba by poinformować aż 280 podmiotów, które miały czy mają kontakt z Funduszem. Czy informacja dla takiej ilości to dużo czy mało? - ocenę pozostawiam czytelnikom ZB.
Z siedziby Funduszu w Krakowie przy ul. Garbarskiej wychodziłem z mieszanymi uczuciami. Ale czas pokaże, co będzie w przyszłości.
Adam Markowski
Kraków
Święto rozpoczęło się od praktyki, czyli wyjęcia gryki z pieca i zrobienia zeń kaszy w zabytkowej kaszarni naszego kolegi Pawła. Kto miał na to ochotę, mógł osobiście kręcić korbą maszyny robiącej w tradycyjny sposób kaszę, którą potem jedliśmy ma obiad.
Centrum spotkania była zbudowana przez Słomę kopuła - miejsce, gdzie można było schronić się przed wiatrem i rozpalić ogień. Przede wszystkim to Nicole, Słomie i Pawłowi jesteśmy wdzięczni za to, że dali nam do dyspozycji własną ziemię, byśmy mogli na niej rozmawiać, gotować i grać.
Po południu odbyło się pierwsze spotkanie-rozmowa z naszymi gośćmi: dr. Jerzym Szymoną z Akademii Rolniczej z Lublina oraz panem Julianem Osetkiem - prekursorem rolnictwa ekologicznego w Polsce. Pan Szymona opowiadał o swojej działalności jako prezesa Polskiego Towarzystwa Rolnictwa Ekologicznego, zrzeszającego rolników uprawiających w zdrowy sposób ziemię. PTRE pomaga rolnikom pragnącym prowadzić gospodarstwa ekologiczne, tłumaczy od czego zacząć, bada ziemię na zawartość metali ciężkich, a także posiadając - własny sklep - pomaga w sprzedaży wytworzonych produktów, po wydaniu specjalnego atestu.
Po panu Szymonie zabrał głos jego nauczyciel, pan Julian Osetek, spadkobierca myśli Rudolfa Steinera, człowiek, który już w latach 60. uprawiał ziemię metodą biodynamiczną (najwyższa forma rolnictwa ekologicznego). Pan Julian jest autorem podręczników rolnictwa biodynamicznego, nauczycielem nauczycieli, współzałożycielem EKOLANDU, twórcą rewelacyjnego nawozu OTYLIT oraz człowiekiem o niezwykle ciepłej i silnej osobowości. Dokładniej to spotkanie opisałam w oddzielnym sprawozdaniu, które jest w siedzibie stowarzyszenia.
Wieczorem odbyło się drugie spotkanie - z panem Zieleńczukiem: fitoterapeutą z Lubartowa, właścicielem sklepu "Mniszek". Było niezwykle interesujące, można było dowiedzieć się prawie wszystkiego o ziołach. Pytania zadawaliśmy aż do północy i nasza wiedza została wzbogacona o fakty, o których często nie mieliśmy pojęcia.
Drugiego dnia po wspólnym śniadaniu rozpoczęła się następna rozmowa: z panem Kozłowskim z Lubelskiego Zakładu Planowania Przestrzennego Towarzystwa Urbanistów Polskich, współautora planu zagospodarowania otuliny Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego. Na spotkaniu był obecny przedstawiciel naszej gminy - pan Meskuła, piastujący funkcję przewodniczącego Rady Gminnej
Ów interesujący nas plan został stworzony w 1992 r. i długo leżał jako "książka pobożnych życzeń". I oto dowiedzieliśmy się, że jeszcze w tym roku wojewoda lubelski oficjalnie go zatwierdzi. To dzieło grupy naukowców składa się z kilku pionów, takich jak np.: urbanistyka, ochrona zasobów leśnych, nieleśnych i wodnych, rekreacja. Umożliwi sterowanie formami zachowania elementów przyrody, by mogło to obowiązywać samorządy lokalne. Czyli pomoże w ratowaniu tego pięknego zakątka przyrody, w którym mamy szczęście żyć, gdzie jeszcze do niedawna były żółwie, a do tej pory można spotkać czarnego bociana.
W 1990 r. powołano Kozłowiecki Park Krajobrazowy wraz z otuliną. Do tej pory nasze ziemie znajdowały się w owej otulinie, a według nowego planu zasięg Parku zostaje rozszerzony, obejmując nasze ziemie. Automatycznie stwarza nam to dużo większe możliwości działania, gdyż - jak wiadomo - przepisy dotyczące ochrony środowiska na terenie parku krajobrazowego są dużo surowsze niż w jego otulinie. Może uda nam się powstrzymać masowe wywozy śmieci do naszych lasów oraz ich bezmyślne wycinanie.
Ostatnim spotkaniem była rozmowa o szkole i dzieciach, którą prowadziła Nicole. Na spotkanie przyszła tylko jedna nauczycielka - pani Hania Pryszcz, również frekwencja rodziców była dość słaba. Omawiano podstawowe problemy edukacyjne, lecz nie zapadła żadna decyzja.
Gdy dorośli rozmawiali o szkole, dzieci brały udział w zajęciach plastycznych prowadzonych przez naszego utalentowanego kolegę Artura, któremu także dziękujemy, robiły przepiękne zwierzątka z papieru - tzw. sztuka origami.
Niezwykle ciekawym akcentem w czasie naszego święta były prowadzone przez Andrzeja Młynarczyka zajecia-warsztaty, w czasie których można było poznać podstawy tai-chi i qui kung, egzotycznych gimnastyk medytacyjnych. Dziękujemy Andrzejowi.
Gdy przełamaliśmy pierwsze lody, myślę, że dało nam to energię, by myśleć o zorganizowaniu w przyszłym roku podobnego spotkania, tym razem - mam nadzieję - naszymi gośćmi będą również nasi sąsiedzi - rolnicy.
Ewa Kozdraj