"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 1 (79), Styczeń '97
TATRY
NIE SĄ ZABAWKĄ
DLA CZŁOWIEKA
I NIE SĄ
JEGO WŁASNOŚCIĄ - TATRY SĄ ŚWIĄTYNIĄ PRZYRODY,
KTÓRĄ CZŁOWIEK MUSI USZANOWAĆ!
Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Sienkiewicza 7 skr. 65, 76-200 Słupsk
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot Modrzewskiego 29/3, 43-300 Bielsko-Biała
Dowiadujemy się z niej, że Komitet Integracji Europejskiej przygotowuje narodową strategię integracji, która obecnie jest konsultowana przez związki zawodowe, organizacje pracodawców, resorty. W czerwcu premier - jak podaje "Rzeczpospolita" - określi cele, jakie Polska chce osiągnąć w czasie rozmów z Komisją Europejską. Cytowana kilkakrotnie w notatce pani Danuta Hubner - sekretarz Komitetu - podkreśla potrzebę przekonania społeczeństwa do członkostwa w Unii. Temu ma służyć kampania reklamowa.
Telefonicznie udało nam się uzupełnić wiadomość z "Rzeczypospolitej" o dodatkową informację: dokument narodowej strategii opracowany jest obecnie w wersji roboczej. Nie będzie do niego dostępu przed zapoznaniem się Rady Ministrów i Sejmu z jego treścią.
Instytut na rzecz Ekorozwoju
Łowicka 31
01-502 Warszawa
Wojsko jest instytucją nie tylko służącą przemocy, ale również zorganizowaną w oparciu o przemoc. Człowiek, tkwiący w tej instytucji, staje się więc zarówno wykonawcą, jak i ofiarą przemocy.
Każdy człowiek ma naturalne prawa do życia i wolności, czyli decydowania o sobie, o tym, dokąd pójdzie i co zrobi (o ile nie czyni przy tym krzywdy innym). Stosowanie przymusu wobec człowieka, który - tak jak ja - nie czyni nikomu krzywdy, jest więc pogwałceniem praw człowieka, o ile w ogóle przyjmiemy, że człowiek ma jakieś przyrodzone prawa. Tym większym złem jest przymuszanie kogoś do zadawania śmierci lub stosowania przemocy wobec innych. Za taki czyn każdy ponosi osobistą odpowiedzialność i nikt nie ma prawa cedować tej odpowiedzialności na kogo innego - na przykład na dowódcę wydającego rozkaz. Żołnierz, otrzymujący rozkaz drastycznie sprzeczny z jego sumieniem, znajduje się w potrzasku.
"Nie zabijaj" jest piątym (albo szóstym, zależnie od katechizmu) przykazaniem w chrześcijaństwie - ale pierwszym w buddyzmie, którego jestem wyznawcą (bez formalnej przynależności, ponieważ moja wspólnota - Zjednoczony Kościół Buddyjski - nie jest, jak dotąd, zarejestrowana w Polsce; uczestniczę jednak regularnie w jej praktykach, a dwukrotnie brałem udział w odosobnieniach w europejskim centrum Kościoła - Plum Village - gdzie przyjąłem Wskazania i Schronienie w Trzech Klejnotach). Budda traktował ten zakaz bardzo poważnie i rozciągał go też na zwierzęta. Nikt więc nie może mnie zwolnić od osobistej odpowiedzialności za czyny mające związek z zabijaniem. Dlatego nie mogę służyć tam, gdzie człowiekowi mogą nakazać zabijanie bądź wzięcie w nim pośredniego udziału - czyli w całym współczesnym systemie wojskowym.
Ponadto w dzisiejszych czasach trzeba skupić wysiłki na powstrzymaniu niszczenia środowiska i na walce z głodem, a nie z innymi ludźmi, i nie stawiać na rozwiązywanie konfliktów siłą. Od wczesnej młodości (ostatnich lat szkoły podstawowej) bliskie mi są ideały pacyfizmu. Ponad rozwiązania siłowe zawsze przedkładałem drogę łagodności, współistnienia i tolerancji, o czym mogą zaświadczyć wszyscy, którzy mnie bliżej znają. Zawsze brzydziłem się przemocą w ogóle i zabijaniem w szczególności, co też skłoniło mnie do przejścia na wegetarianizm (po długich sporach z rodzicami, ostatecznie - w wieku 18 lat) i konsekwentnego trwania przy nim od tamtej pory. W miarę upływu lat coraz bardziej skłaniam się ku anarchizmowi. Anarchia w moim rozumieniu nie polega na braku wszelkiej organizacji, ale na tym, że organizacja jest dobrowolna.
Kto ma prawo do władzy nad innym człowiekiem? Swojej niezależności człowiek może się zrzec tylko sam i dobrowolnie - w innym przypadku ma miejsce przemoc. Państwo, które odbiera wolność człowiekowi, staje się de facto jego prześladowcą, zamiast być obrońcą. Tym samym zaprzecza podstawowej, rzekomej racji istnienia państwa jako organizacji społecznej, służącej ludziom, a nie traktującej ich jak hodowlę. Zdecydowanie sprzeciwiam się wcielaniu mnie do struktur wojskowych i traktowaniu jak żołnierza oraz zmuszaniu do złożenia przysięgi wojskowej. Gdybym ją złożył, byłoby to nieszczere - poniżające dla mnie i zawstydzające dla wojska. Wymuszanie przyrzeczeń to metoda godna porywaczy i szantażystów, a nie instytucji powołanej do istnienia przez społeczeństwo i podobno ceniącej sobie honor.
Lubię kraj, w którym się urodziłem i mieszkam; chcę tu żyć, pracować i wydawać pieniądze. Zależy mi na tym, żeby ludzie wokół mnie mieli pracę i źródło utrzymania, dlatego mając wybór, kupuję przeważnie produkty polskie. Nie mogę jednak szczerze ślubować, że oddam za ten kraj życie (najcenniejsze, co mam), ani że zawsze będę wierny władzom państwowym i że będę wspierał ich poczynania (ślepo wykonując rozkazy). Władze się zmieniają, ich polityka - zarówno wewnętrzna, jak zagraniczna - też. Wczorajsi wrogowie dziś są przyjaciółmi, jutro może być odwrotnie. Mam duże zastrzeżenia do polityki każdego z kolejnych rządów od czasu odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości, i jeśli coś będzie zależało ode mnie, to będę raczej dążył do zmiany tej polityki, niż ją współrealizował. Nie zgadzam się, by instytucja przemocy używała mnie do swoich celów. Cześć dla sztandaru zaś uważam za czyste bałwochwalstwo.
Moje poglądy, w których kluczową rolę odgrywa poszanowanie wolności każdego człowieka, szacunek dla życia i troska o środowisko, staram się realizować w swoim życiu, zarówno prywatnym (od stosunków międzyludzkich, opartych na szacunku, uczciwości i łagodności - po wegetarianizm, częściowe segregowanie śmieci i rzadkie korzystanie z samochodu osobowego), jak i publicznym. Od czasu ukończenia szkoły średniej uczestniczyłem w ruchach ekologicznych i pokojowych: "Wolę Być", Ruch Wyzwolenia Zwierząt (później Wspólnota Wszystkich Istot) i Federacja Zielonych. Obecnie jestem członkiem Towarzystwa Przyjaciół Filozofii Ekologicznej. Także w pracy zawodowej (odszedłem od informatyki, którą studiowałem, i pracuję jako tłumacz) staram się robić to, co moim zdaniem ma znaczenie dla dobra ludzkości - przetłumaczyłem m.in. zestaw ćwiczeń edukacyjnych Jeden Świat i książkę Paula Hawkena Przez zielone okulary. Jak prowadzić interesy nie szkodząc sobie i innym. Współpracowałem też z Ośrodkiem Edukacji Ekologicznej "EKO-OKO" i z The World Peace Prayer Center - Warsaw.
Przedstawiwszy motywy mojej odmowy służenia w wojsku i składania przysięgi wojskowej, pragnę zaznaczyć, że jestem gotów odbyć służbę zastępczą, która będzie polegać na pracy dla ochrony środowiska lub opiece nad chorymi i potrzebującymi. Art. 189 ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej daje możliwość służby zastępczej tym, dla których ze względu na ich przekonania religijne lub moralne uczestnictwo w strukturach wojskowych stwarzałoby konflikt moralny. Dotyczy to poborowych i absolwentów szkół wyższych, skierowanych do przeszkolenia wojskowego. Niestety, w artykule tym nie wspomina się o absolwentach, którzy - jak ja - zostali przeniesieni do rezerwy bez odbycia jakiegokolwiek szkolenia wojskowego. Czy to znaczy, że nie mam prawa do służby zastępczej? Dlatego, że odbyłem studia i nikt do tej pory nie próbował mnie wcielić do wojska?
Umożliwienie człowiekowi odbywania służby zastępczej wprawdzie nie odchodzi od instrumentalnego i opartego na przemocy stosunku państwa do obywatela, ale jest dobrym krokiem w stronę humanizacji relacji państwo-jednostka, jako że uwzględnia - przynajmniej w ograniczony sposób - światopogląd i wolę głównego zainteresowanego.
Przy kierowaniu mnie do służby proszę o uwzględnienie faktu, że jestem wegetarianinem od przeszło dziesięciu lat. Najważniejszym powodem mojego wegetarianizmu są względy moralne - wobec zwierząt, które padają ofiarą ludzi jedzących mięso, i wobec ludzkości. Zabijanie zwierząt, jak również cała hodowla na rzeź, powoduje ogrom cierpienia i jest złem, skoro bez niego człowiek może z powodzeniem utrzymać się przy życiu (czego żywym dowodem jestem zarówno ja sam, jak i ludzie, którzy od urodzenia nie jedli mięsa - a jest to spora część ludzkości i coraz większy odsetek mieszkańców Polski). Ponadto hołdowanie diecie mięsnej jest na kilka sposobów szkodliwe dla ludzi. Do głównych przyczyn tego, że walka z głodem na świecie nie odnosi sukcesów, należy utrzymywanie ogromnych hodowli zwierząt przeznaczonych na rzeź. Zamiast karmić głodujących ludzi, tuczy się te trzody. Z utuczonych zwierząt uzyskuje się dziesięciokrotnie mniej białka, niż zużyto na ich tuczenie. To białko mogło ocalić życie milionów ludzi umierających z głodu. Innym ważnym aspektem gospodarki mięsnej jest to, że hodowla (zwłaszcza hodowla intensywna) wyrządza ogromne spustoszenia w środowisku, przyspieszając pustynnienie i zatruwając wody i glebę. Jest to jeden z najbardziej szkodliwych ekologicznie rodzajów działalności ludzkiej. Poza tym wszystkim jedzenie mięsa to skracanie sobie życia i zaproszenie dla groźnych chorób. Jak wykazało już wiele badań statystycznych, u wegetarian znacznie rzadziej występują choroby serca, układu krążenia i nerek oraz nowotwory przewodu pokarmowego. Uznanie tego faktu toruje sobie drogę w środowiskach medycznych i instytuty żywienia coraz mniej zalecają spożywanie produktów pochodzenia zwierzęcego. Tak jak nie wolno nikogo zmuszać do palenia albo do picia alkoholu, tak samo nie można zmuszać do jedzenia mięsa i tłuszczu zwierzęcego. Proszę więc o umożliwienie mi odżywiania się po wegetariańsku w ewentualnej służbie.
Skierowanie mnie do przymusowej służby zastępczej będę także uważał za akt przemocy instytucji wobec mnie, a więc pogwałcenie podstawowego, naturalnego prawa człowieka do decydowania o własnym losie, zajęciu i miejscu pobytu, ale przynajmniej zostanę uwolniony od konfliktu moralnego, związanego z uczestniczeniem w strukturach służących zabijaniu i byciem ogniwem łańcucha przemocy. Dlatego służba zastępcza jest dla mnie bardziej do przyjęcia, mimo istnienia w niej przymusu i przedmiotowego stosunku do człowieka.
Jerzy Paweł Listwan
7.9.96 o godz. 1020 na ścieżce rowerowej (Osiedle Widok-Szewska) w rejonie motelu "Wanda", a nie, jak pierwotnie twierdzi Prokuratura Rejonowa, na drodze dojazdowej do działek, miał miejsce wypadek czołowego zderzenia rowerzysty z samochodem.
Samochód wjechał na ścieżkę rowerową łamiąc prawo, gdyż ścieżka w dniu wypadku była oznakowana znakiem C-13 "Droga dla rowerzystów" i C-16 "Droga dla pieszych". Przy takim oznakowaniu kierowca nie ma prawa wjeżdżania na drogę, gdyż nie jest ona przeznaczona dla ruchu samochodowego. Kierowca wjechał na drogę rowerową i w wyniku swojej tam obecności doprowadził do czołowego zderzenia z rowerzystą jadącym z przeciwnej strony. Ani kierowca, ani rowerzysta nie mieli możliwości manewru, gdyż ścieżka w miejscu wypadku ma tylko 2,5 m szerokości i jest otoczona z jednej strony murem betonowym, a z drugiej strony krzakami. Szerokość dynamiczna samochodu wynosi 2,30 m, a szerokość rowerzysty - 0,75 m, a więc około 0,5 m więcej niż szerokość ścieżki rowerowej.
W dniu wypadku żaden samochód nie miał prawa znaleźć się na ścieżce rowerowej, gdyż pod znakiem - jak wyżej - nie było tabliczki "Nie dotyczy dojazdu do działek". Tabliczkę umieszczono dopiero po wypadku. Ponadto kierowca, który znalazł się na ścieżce rowerowej nie jest - o ile nam wiadomo - właścicielem działki. Korzystał zatem ze ścieżki rowerowej jako z drogi samochodowej, z nie dojazdu do działki, łamiąc prawo, które mu tego nie zapewniało.
Przez fakt złamania tego prawa spowodował kolizję, która z racji ww. parametrów technicznych ścieżki rowerowej była nie do uniknięcia. Nie chciał spowodować wypadku, ale na skutek złamania prawa pośrednio doprowadził do wypadku. Z tej racji kierowcę samochodu należy uznać winnym i ukarać.
PKE kierując się troską o bezpieczeństwo rowerzystów na budowanych ścieżkach rowerowych domaga się prawidłowej oceny prawnej lekceważących przepisy kierowców samochodów.
Oczekujemy na wyjaśnienia w tej sprawie i wszczęcie dochodzenia.
wiceprezes PKE O/Małopolska
mgr Adam Markowski