"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (93), Marzec '97
Jak co roku odbyły się na przełomie stycznia i lutego Targi Rowerowe w Katowicach. Jednak pierwszy raz nie w Spodku, ale na terenach Międzynarodowych Targów Katowickich. Dziwić się nie ma czemu. Spodek zrobił się za mały. Niestety, w przeciwieństwie do ubiegłorocznych Targów nie było żadnych dyskusji na temat dróg rowerowych czy ruchu rowerowego w mieście w ogóle. W przeciwieństwie jednak do poprzednich imprez sami uczestnicy Targów zauważyli tę grupę swoich klientów, która rowerem interesuje się nie tylko pod kątem wakacyjnych wyczynów na trasach Alp, Pirenejów czy Karpat, ale również pod kątem dojazdu do pracy, szkoły czy sklepu.
Co ciekawe, w tym roku niemalże na takim kliencie skupił się Romet, który poza rowerami miejsko-rekreacyjnymi przedstawił też całą gamę rowerów dziecięcych. I tu dodajmy od razu dla porządku, był jedyny.
Powoli, acz systematycznie zapełniają lukę rynkową firmy, które do niedawna nie pokazywały się na Targach - mianowicie producenci "dodatków". Mam tu na myśli bagażniki, przyczepy, torby czy siodełka dziecięce. Co cieszy, w tej niszy rynkowej powoli znajdują sobie miejsce spółdzielnie inwalidów czy skazane przez MFW na zagładę spółdzielnie rzemieślnicze. Dla porządku, bo nie jestem entuzjastą tego sprzętu, dodam, że sporo było na Targach przeróżnych symulatorów, od zachodnich - sprzężonych z magnetowidem (zdecydowana bzdura rzeczywistości wirtualnej), aż po tradycyjne, z mechanicznym licznikiem (w sumie też bzdura, choć może miejscowa). Co do mnie - powtórzę - rower jest do jeżdżenia, a nie do kręcenia pedałami, ale cóż, de gustibus non disputandum sprzęt wyczynowy to tradycyjne, szosowe "kolarki", gdzie poza zastosowaniem coraz bardziej kosmicznych materiałów trudno coś nowego wymyślić i - oczywiście - rowery górskie. Tu powoli standartowym wyposażeniem stają się przednie i tylne amortyzatory. I w tym przypadku - co oczywiste - sporo firm sięgnęło po high-tech. I tu ciekawostka, bo pojawiły się nawet 2 polskie firmy produkujące ramy rowerowe z włókien węglowych, po całkiem przyzwoitych (co nie znaczy niskich) cenach. Po raz pierwszy również jedna z tych firm - jako lokalny patriota - podkreśla, że ta z Katowic proponowała sprzedaż rowerów do jazdy miejskiej w pozycji horyzontalnej. Od razu dodaję, że filozofia to może nie jest, ale trzeba się przyzwyczaić. Ceny również w granicach przyzwoitości.
Na koniec co nieco o akcesoriach. Dwóch wystawców proponowało sprzęt oświetleniowy na bazie dynama, a więc eliminujący baterie-śmiecie. Co z tego, jeśli obie firmy "lada chwila" wejdą na polski rynek, ale "póki co" ich tu nie ma. Podwójna szkoda, bo niektóre z rozwiązań były naprawdę nowatorskie. Kilka firm prezentowało nową generację hamulców rowerowych - głównie tarczowych i rzeczywiście bardzo sprawnych. Było też co nieco wystawców oferujących ubiory rowerowe - co z tego, jeśli cena ubioru często przekraczała cenę dobrego (!) roweru.
Podsumowując: Targi, mimo że nadal są imprezą o lokalnym znaczeniu, powoli nabierają rozmachu. Dawno przeszły do historii, nie tak znowu odległe czasy, gdy dominowały to górskie rowery montowane w garażach. Powoli, lecz konsekwentnie znajdują sobie prawo bycia firmy proponujące czy to przeróżne akcesoria, czy "alternatywne" modele rowerów. Do świata chyba jeszcze kawałek drogi, acz "nie od razu Rzym zbudowano".
Jako skandal określiłbym wystawienie na Targach przez Pol-Mot motorowerów, a szczytem wszystkiego nazwałbym przyznanie nagrody przez jury Targów "silniczkowi do roweru o mocy 1 KM", oczywiście benzynowemu. Na benzynę jak najbardziej ołowiową
24.1.97 w Warszawie pomiędzy Rządem RP a Rządem Ukrainy została podpisana umowa o współpracy w dziedzinie ochrony środowiska.
W preambule do tej umowy znajduje się stwierdzenie, że rządy są świadome swojej odpowiedzialności przed obecnym i przyszłymi pokoleniami za zapobieganie globalnemu kryzysowi ekologicznemu, katastrofom ekologicznym, degradacji środowiska przyrodniczego oraz za stworzenie nieszkodliwego pod względem ekologicznym środowiska zamieszkania. Zawarta umowa wynika z ducha i całkowicie nawiązuje do 2 bardzo ważnych dokumentów, czyli do:
Umowa o współpracy między rządami daje prawo organizacjom społecznym po obu stronach granicy do czynnego włączenia się w dziedzinę ochrony przyrody. Art. 6 pkt 1 tego dokumentu brzmi: Umawiające się strony popierają współpracę w dziedzinie ochrony przyrody pomiędzy terenowymi organami i samorządami, instytucjami i przedsiębiorstwami oraz organizacjami społecznymi, a pkt 3 tego art. idzie jeszcze dalej i nakłada na rządy obowiązek informowania swych władz lokalnych, obywateli i ich organizacji społecznych w sprawach dotyczących ochrony środowiska. Zatem jest to uczciwa umowa, bo daje wszystkim ludziom dobrej woli szansę włączenia się do działań w ochronie środowiska. Ochrona przyrody nie jest już bowiem zagwarantowana, dla rządów i ich agend.
Umowa zawiera 9 art., z których 3 pierwsze określają zakres współpracy, a następnych 6 - sposoby ich wykonywania. Art. 6 już cytowałem, więc jeszcze krótki przegląd 3 początkowych:
Art. 1 - zakłada koncepcję zrównoważonego rozwoju w rozwiązywaniu problemów ekologicznych oraz koncepcję racjonalnego wykorzystania zasobów naturalnych.
Art. 2 - zakłada poprawę stanu środowiska i zwiększenie bezpieczeństwa ekologicznego, zakłada również rozwój ochrony gatunkowej świata zwierząt i roślin oraz środowiska, w którym żyją.
Art. 3 - stwarza możliwości ochrony przyrody, w szczególności tworzenia chronionych terenów przyrodniczych, ochrony rzadkich i zagrożonych wyginięciem gatunków fauny i flory oraz współpracę w rozwiązywaniu globalnych i regionalnych problemów ochrony środowiska, w tym w opracowywaniu i realizacji wielostronnych projektów ekologicznych.
Umowa jest narzędziem prawnym, lecz umowa, w której zakłada się umiejętność racjonalnego użytkowania nieodnawialnych w większości zasobów, oszczędnego posługiwania się surowcami, wreszcie działania zmierzające do racjonalizacji nakładów na ochronę środowiska, jest narzędziem również ekonomicznym. Oto bowiem w ochronę przyrody mają (i powinny) być włączone grupy obywateli i świadome swoich celów NGO's-y. Czy zatem należy chronić Bug i jego zasoby? W Krajowej Sieci Ekologicznej EKO NET POLSKA*) dolina Bugu na znacznym odcinku stanowi obszar węzłowy dla ochrony przyrody, o znaczeniu międzynarodowym ("Obszar Doliny Dolnego Bugu") oraz biocentra i strefy buforowe również o znaczeniu międzynarodowym ("Obszar Poleski"). Ponadto dolina Bugu stanowi międzynarodowy korytarz ekologiczny. W środkowym odcinku Bug przecina obszar Polesia Lubelskiego i Polesia Wołyńskiego, które kwalifikują się łącznie do objęcia ich ochroną w randze międzynarodowego rezerwatu biosfery. Aktualnie dolina Bugu jest chroniona w sposób nieciągły, pasami przebiegającymi równoleżnikowo, w niektórych odcinkach Bugu - prostopadle do kierunku rzeki. Pasy te obejmują:
Pasowy charakter dotychczasowych stref ochronnych sprawia, że niektóre odcinki mogą być pozbawione skutecznej ochrony, co przy dużej presji transportu związanego z rozwojem gospodarczym Euroregionu Bug, może niekorzystnie oddziaływać na kruchą równowagę ekologiczną. Wg Eko Net w obrębie obszarów węzłowych dla ochrony przyrody nad Bugiem znajduje się kilkanaście gatunków roślin wymagających ochrony międzynarodowej: (Aldrovanda vesiculosa, Betula humilis, Cipripedium calceolus, Eriophorum glaciale, Liparis Loeselli, Pulsatilla patens, Neothianthe cuoulata). Sama rzeka Bug jest na znacznych długościach prawie niezmienionym ciekiem wodnym. Oprócz walorów naukowych i poznawczych (co jest wartością nieocenioną) stanowi ostoję licznych gatunków zwierząt, szczególnie ptaków. Ochrona jej jest zatem koniecznością.
Rozwiązując problemy ochrony zlewni Bugu, przy współpracy polsko- ukraińsko-białoruskiej, należy rozwiązać podane poniżej problemy cząstkowe:
W celu skutecznej ochrony Bugu i jego terasy zalewowej 4-6.10.96 nad jeziorem Piasoczno w Szackim Parku Narodowym odbyła się międzynarodowa konferencja z udziałem naukowców i przedstawicieli NGOs'-ów, wynikająca ze wspólnej kampanii "Połączy nas Bug".
Stronę polską reprezentowali: prof. Dominik Fijałkowski (UMCS) - ekolog, botanik, fitosocjolog, autor licznych prac naukowych, twórca Poleskiego i Roztoczańskiego Parku Narodowego, ogrodu botanicznego UMCS-u w Lublinie oraz licznych obiektów ochrony przyrody na Lubelszczyźnie; dr Małgorzata Piotrowska - sekretarz naukowy Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego, prowadząca od kilku lat badania awifauny w dolinie Bugu; Janusz Kuśmierczyk - prezes Zarządu Ekologicznego Klubu UNECO, koordynator polskiej części kampanii "Połączy nas Bug"; Dariusz Wlaźlik z Biura Ekologicznego Lublin (Towarzystwo Recursus) - odpowiedzialny za ekologiczne projekty związane z ekorozwojem Lubelszczyzny; Przemysław Kuśmierczyk - kierownik polskiej części "Ekspedycji Bug" oraz Emilia Walęciuk i Magda Kamola - prowadzące dokumentację konferencji.
Stronę ukraińską reprezentowali liczni naukowcy z Uniwersytetu Lwowskiego, w tym m.in.: doc.dr Michajło Zagulski - wicedziekan Wydziału Biologii Uniwersytetu Lwowskiego, dyrektor Herbarium Lwowskiego; dr Adrian Zelenczuk z Wydziału Biologii Uniwersytetu Lwowskiego - specjalizujący się w ochronie storczyków; dr Igor Gorban - wiceprzewodniczący Ukraińskiego Towarzystwa Ornitologicznego (UOS) oraz geografowie, hydrologowie, ichtiolodzy. Ukraińskie organizacje pozarządowe reprezentowali: Jurij Stefankiw - koordynator ukraińskiej części kampanii "Połączy nas Bug"; Jurij Tymofiejuk - jego zastępca; Oksana Zaszkielniak - koordynator naukowy wspólnych polsko-ukraińskich programów, Andrij Neczyporuk - kierownik ukraińskiej części "Ekspedycji Bug"; Włodzimierz Szuszniak - prezydent Ekologicznej Karpackiej Szkoły z Wydziału Geografii Uniwersytetu Lwowskiego.
Sponsorem tej konferencji była Fundacja Marshalla (Environmental Partnership for Central Europe). Po 2-dniowych obradach uczestnicy przyjęli następujące stanowisko:
Naukowcy i przedstawiciele NGO's-ów z Ukrainy i z Polski (zgodnie z załączoną listą adresową) wyrażają zaniepokojenie rozwojem sytuacji, która może doprowadzić do degradacji walorów przyrodniczych zlewni rzeki Bug (ze szczególnym uwzględnieniem doliny rzeki Bug). W związku z tym zebrane gremium postanawia:
W celu wytypowania miejsc cennych przyrodniczo ze strony polskiej waloryzację przyrodniczą przeprowadzi prof. Dominik Fijałkowski, a ze strony ukraińskiej dr Adrian Zelenczuk i dr Mychajło Zagulski. W celu rozpoczęcia prac ochronnych, edukacyjnych i naukowych będą działały lokalne komitety współpracy w Kryłowie (Polska), Nowowołyńsku i Czerwonogradzie (Ukraina). W celu kontroli jakości wody należy stworzyć ośrodek badawczy w Sokalu (Ukraina). W oparciu o wyżej wspomniane komity powinna być budowana sieć NGO's-ów po obu stronach rzeki Bug. W planowanej "Ekspedycji Bug" powinni wziąć udział naukowcy z Polski i z Ukrainy. Zebrane gremium uważa, że do skutecznej ochrony zlewni rzeki Bug niezbędna jest współpraca pomiędzy lokalnymi społecznościami, administracją i NGO's-ami w Polsce, Ukrainie, a także na Białorusi.
Kontynuując przygotowania do "Ekspedycji" 6-7.12.96 w Lublinie, w trakcie "Mikołajek Folkowych" przeprowadziliśmy warsztaty. Pierwszy warsztat nt. "Jak ważny jest Bug" prowadziła dr Małgorzata Piotrowska (Lubelskie Towarzystwo Ornitologiczne) i Janusz Kuśmierczyk (Ekologiczny Klub UNESCO). W trakcie drugiego warsztatu "Jak zbudować arkę" przestawiono różne pomysły i warianty przyszłej ekspedycji po Bugu. W czasie tych warsztatów ujawnił się Andrzej Klucha, uczestnik ubiegłorocznego "spływu na petach"; pokazując przezrocza ze swojej wyprawy, prezentowali się ekolodzy z Niska (Daniel Sikora, Andrzej Bożek) oraz Ruth Mac Lean z Amerykańskiego Korpusu Pokoju. W spotkaniu również brali udział wymienieni ekolodzy ze Lwowa, uczestnicy "Ekspedycji Dniestr" z bogatą dokumentacją swoich wypraw. Ustalono, że "Ekspedycja Bug" wyrusza 24.6.97 i będzie miała następujący przebieg:
Wymienione etapy będą turnusami dla zmieniających się grup i osób.
Jeżeli chcesz się przyłączyć do przygotowania lub uczestnictwa, napisz, przyjedź lub przyjdź. Spotkania zespołu roboczego odbywają się w każdą środę (w godz.1600-1800) w naszym lokalu przy ul. Garbarskiej 20/37. Uczestnictwo w wyprawie ma charakter konkursu (czyli musi być kompetentne), postaraj się zatem, aby przyszła wyprawa była w całości proekologiczna. Zarówno materiały zużyte do budowy "arki", jak i zachowania przyszłych uczestników "Ekspedycji Bug", a także jej program, powinny być bowiem godne celów, jakie zamierzamy uzyskać dzięki prowadzeniu wspólnej kampanii.
Na zakończenie: za życzliwość i wsparcie dla naszych dotychczasowych projektów pragnę podziękować: Environmental Partnership fof Central Europe - do niedawna z siedzibą we Wrocławiu; Regionalnemu Centrum Ekologicznemu z siedzibą w Warszawie; Panu Posłowi Radosławowi Gawlikowi - Wiceprzewodniczącemu Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska oraz Panu Zdzisławowi Strycharzowi, dyrektorowi Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.
*) Krajowa Siec Ekologiczna jest to termin wymyślony przez Międzynarodową Organizację Ochrony Przyrody, lansowany przez IUNC w Warszawie i Centralny Urząd Planowania. Wg tej koncepcji wyznaczane są obszary szczególnie cenne przyrodniczo i inne miejsca ważne dla ochrony przyrody.
Z mojego tekstu Przepraszam! (ZB nr 1/97, s.63) w tajemniczy sposób "wypadło" jedno zdanie, pozbawiając go całkowicie sensu. Owszem, przepraszam UNEP za to, że skrytykowałem go w ostrych słowach. Chodzi jednak o to, że krytyka ta była całkowicie bezpodstawna. Jak się bowiem dowiedziałem firma AMWAY nie otrzymała żadnej z globalnych nagród ekologicznych przyznawanych przez UNEP (ZB nr 12/96, s.104). A właśnie za to skrytykowałem UNEP.
W to miejsce, gdzie toczy się bój o utworzenie Turnickiego Parku Narodowego, zwaliła się w pierwszym tygodniu lutego ekipa Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. Przyjechaliśmy tam w ramach projektu Sieci Strażników Miejsc Przyrodniczo Cennych.
Mieszkaliśmy w 12 (w porywach do 18) osób w drewnianej chałupie w osadzie Borysławka koło Rybotycz. W przysiółku tym zachowała się jedyna chałupa, reszta została zniszczona, a ludność wysiedlona w ramach akcji "Wisła". Chata ma dwa pomieszczenia i strych, na którym spali na sianie co wytrwalsi i z co lepszymi śpiworami. Były wszelkie wygody - ogrzewanie, kuchnia, bieżąca woda w potoku. Nie było tyko wychodka. Brak prądu zastąpiła naftowa lampka i świeczki. Do chatki tej wracaliśmy wieczorami po całodziennej wędrówce, gdzie czekał na nas obiad, a właściwie obiado-kolacja, którą szykowała wyznaczona na ten dzień wachta. Po wielkim żarciu było wspólne granie, śpiewanie, czasem tańce (z tym ostatnim było trudno ze względu na ograniczoność miejsca i "parkiet" zająć mogły jedynie dwie osoby).
Teraz zaś o tym, co robiliśmy poza domem. Pominę kwestię jazdy na biegówkach, co w przypadku moim było jazdą na różnych częściach ciała. Naprzemian chodziliśmy do lasu i na spotkania z miejscową ludnością. Zwiedzaliśmy stare cerkwie (polecam piękną z ikonostasem w Kopyśnie) i cmentarze. Oczy cieszył również zamek w Krasiczynie (niestety, w remoncie) i tamże park zamkowy. Gorzką prawdą jest fakt, że ten zabytek klasy "0" przejmuje firma Daewoo. Dodam, że wcześniejszym właścicielem było FSO. Pod względem przyrodniczym jednym z najcenniejszych miejsc projektowanego Parku jest rezerwat Suchy Obycz. To stary, jodłowy las z leżącymi co kro omszałymi kłodami. Niesety, nie mogę opisać swoich wrażeń, ponieważ tego dnia smażyłam się przy kuchni wrzucając do garnka co mi w ręce wpadło (czyt. gotując "pulpę"). W każdym razie ze zdjęć i relacji pozostałych uczestników śmiało stwierdzam, że jest to miejsce mogące dać porządnego kopa energii.
Wycieczki po Parku, jak już pisałam wyżej, przeplatane były rozmowami z ludnością. Spotkaliśmy się z wójtami gmin Fredropol i Bircza, z leśnikami z Birczy i z zakonnikami z klasztoru w Kalwarii Pacławskiej. Celem naszym było nie przekonywanie, lecz słuchanie i poznanie ich stanowiska wobec sprawy utworzenia na ich ziemi Parku. I nasze doświadczenie pokazało, jak bardzo się one różnią. Wójt Fredopola, człowiek ambitny, z wielkimi marzeniami oświadczył, że zrobi wszystko, co w jego mocy. Jednak najpierw musi zyskać zaufanie ludzi. Zna jednak dobrze zalety i trudności płynące z utworzenia parku narodowego. Natomiast przedstawiciel Birczy prawie na wstępie oświadczył, że do niego żadne nasze argumenty nie przemówią. Poza tym, to my sobie powinniśmy utworzyć Park w Bielsku. On natomiast dobrze wie, czy park jest potrzebny czy nie i jak będzie chciał, to sam go powoła. CóŻ, bez komentarza. Leśnicy oświadczyli, że nic nas nie dzieli. Oni chcą Parku, bo ich strata pracy nie dotyczy. W ich przypadku będzie to tylko zamiana na pracę w Parku. Leśnicy bardzo się cieszą, że Pracownia już na nich nie "najeżdża". Zakonnicy z Kalwarii są nieco niedoinformowani o zasadach panujących w parku narodowym, gdyż obawiają się, że wierni nie będą mogli chodzić na "dróżki" Kalwarii. To tak pokrótce o stanowiskach miejscowych ludzi. Są one diametralnie różne, więc nic nie można jednoznacznie stwierdzić.
Ogólnie Pogórze Przemyskie jest niesamowite. Piękne okolice, cerkwie, drewniane chałupy, małe wioski - no i duży, sanocki jogurt za 1,60 zł i za tyle samo piwo. Ludzie są mili i po prostu jest pięknie. Polecam wszystkim tę okolicę, na koniec dodam, że w Rybotyczach rozerwać się można w soboty na dyskotece zwanej tu lokalnie "dyskopałką".
Teraz już tak zupełnie na koniec, wzywając wszystkich ludzi, zwierzęta, rośliny i żywioły do walki o utworzenie Turnickiego PN, opiszę Wam taką śmieszną historyjkę. Otóż pytamy pani w sklepie w Gruszowej, czy w Koniuszy jest w cerkwi ikonostas. Pani odpowiada: "Nie, tam nikogo nie ma".
Ad 1. Dziwne, ale prawdziwe! (s.72)
Chochlik zapomniał podać, że list Ministerstwa Zdrowia skierowany był do Instytutu Żywności i Żywienia i to właśnie temu Instytutowi przekazywał zalecenia inspirowane moim listem do ministerstwa. Chochlik zupełnie też pomieszał daty oraz to, czego dotyczyły. List z ministerstwa nosi datę 19.8.96, a kopię tego listu otrzymałem dopiero w grudniu '96.
Ad 2. Powszechna Akcja na rzecz Wegetariańskiego Świata 2004 (s.55)
Chochlik nie zamieścił na wykresie przeciętnego spożycia mięsa w latach 1980-2000 ekstrapolacji tendencji z lat 1991-97. Otrzymana prosta malejąca wskazuje, że w 2004 r. jest szansa na spadek spożycia mięsa do ok. 30 kg, o czym mowa w pkt 2 tekstu.
Dodatkowo, w moim tekściku pt. Ograniczanie wybiegów w ludzkim zoo (s.72) imię "Bokonon" zniekształcił Chochlik w "Bukonon".
Uzupełnienie do raportu FWZ (ZB, nr 1(91)/97):współorganizatorem Święta Wisły w Lublinie 15.6.96 było również Biuro Ekologiczne Lublin.