"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 4 (94), Kwiecień '97
Nasz sprzeciw to troska o jeszcze nie skażony teren rolniczy, to ochrona nowo wybudowanych osiedli przy ul. Sportowej, Lisa Kuli, Monte Casino, 3 Maja, Zielonej, kompleksów szkolnych: Zespołu Szkół Rolniczych, Zespołu Szkół, Szkoły Podstawowej nr 1; ośrodków sportowych. Przez środek tych osiedli, w bardzo bliskiej odległości od strony szkół planuje się przebieg trasy szybkiego ruchu, nie licząc się z nieuniknionym, szkodliwym dla zdrowia wpływem, jaki niosą hałas, zatrucie spalinami, drgania itp.
Projektowana u nas obwodnicy jest pozbawiona minimum realizmu. Wymaga bowiem wyburzenia szeregu domów mieszkalnych, gospodarczych (w tym wybudowanych za zgodą UM w ostatnich latach). Projekt obwodnicy z 1968 r., mimo poprawek i przeróbek, nie uwzględnia oczekiwań mieszkańców. Jest natomiast dostosowany od kilkunastu lat (również i ostatnio) do opcji rządzącej lub interesów jednostek. Istnieje potwierdzona przez Zespoły Projektowe - w tym i Generalną Dyrekcję Dróg Publicznych w Warszawie - koncepcja prowadzenia tej obwodnicy stroną północną miasta. Trasa ta przebiegałaby obok zakładów przemysłowych terenami już poddanymi szkodliwym działaniom przemysłu. Stanowiłoby to węzeł komunikacyjny w bliskiej odległości od zakładów magnezytowych, cukrowni, WSK, stacji kolejowej itp. Uchroniłoby to strefę środkową miasta, znajdującą się w kotlinie, od nowego skażenia. Ministerstwo Komunikacji w Warszawie zobowiązało Dyrekcję Okręgową Dróg Publicznych w Rzeszowie do wstrzymania prac przygotowawczych. DODP i władze Urzędu Miasta i Gminy w Robczycach z uporem maniaka forsują projekty sprzed 20 lat, metodą przyjętą od poprzednich władz, nie licząc się z opinią mieszkańców i instytucji ekologicznych. Nie odpowiadają na pisma i prośby samorządów dzielnicowych i mieszkańców.
Mając na uwadze projektowaną w odległości 7 km od centrum Ropczyc, przebiegającą przez gminę Ostrów autostradę, uważamy za stosowny i uzasadniony przebieg obwodnicy stroną północną miasta. Stworzy to możliwość płynnego przejęcia z obwodnicy na autostradę ruchu tranzytowego z bliskiej odległości. Władze miasta planują również budowę drogi biegnącej od ul. NMP w kierunku dzielnicy Czekaj i Brzezówki, co stanowić może część obwodnicy przebiegającej stroną północną. Przebieg obwodnicy tą stroną byłby wprawdzie dłuższy, ale przebiegałby poza zasięgiem terenów budowlanych tak, że nie zachodziłaby nawet konieczność budowy osłon i ekranów.
W związku z powyższym prosimy Waszą Organizację o pomoc w przekonaniu wszystkich władz, tj. Pana Wojewodę, DODP, Przewodniczącego Rady Miasta i Gminy, Pana Burmistrza Miasta Ropczyce i in.
A może naszą sprawą dałoby się zainteresować i inne organizacje, które by nam pomogły. Za udzielenie rad i pomocy w opisanej sprawie z góry dziękujemy.
Odpowiedź prosimy kierować pod adresem naszego przedstawiciela:
W imieniu mieszkańców strony południowej Ropczyc, z poważaniem
Ropczyce, 10.11.96
Trwa nieustający, społeczno-ekologiczny, antyautostradowy mecz. W dwóch zdaniach, co Towarzystwo Ekologiczne "Ziemia przede wszystkim" zrobiło od początku tego roku:
30.1.br. zorganizowaliśmy konferencję prasową, której tematem była opinia prawna dotycząca opinii prawnej o skardze Towarzystwa do NSA. Przypomnę tylko niezorientowanym, iż w listopadzie '96 zaskarżyliśmy decyzję ministra transportu i wojewody poznańskiego o lokalizacji autostrady A-2 Świecko - Łódź. Gościem Towarzystwa był dr Jerzy Rotko z Instytutu Nauk Prawnych PAN-u oraz Towarzystwa Naukowego Prawa Ochrony Środowiska we Wrocławia. Z opinii prawnej media (a pojawiły się wszystkie ważniejsze poznańskie redakcje) dowiedziały się, iż wojewoda podjął decyzję, nie zwracając uwagi na przepisy Prawa wodnego. Najogólniej mówiąc, dzięki fachowemu wystąpieniu naszego gościa i wzorowej frekwencji mediów konferencja udała się.
7.3. wręczyliśmy zainteresowanym list otwarty do Autostrady Wielkopolskiej S.A. Całe wydarzenie miało miejsce przed salonem samochodowym - Kulczyk Tradex - jednego z głównych udziałowców spółki Autostrada Wielkopolska. Trudno powiedzieć, jakie będą skutki tego posunięcia. Następnego dnia w Wiadomościach Polsatu pojawiła się migawka z tej imprezy oraz wypowiedź pracowniczki spółki, która stwierdziła, iż nasze protesty są bezzasadne, bo pod autostradą zostaną wybudowane przejścia dla zwierząt, nawet dla żab (sic!).
Na sam koniec już - jeden z lutowych numerów "Dziennika Poznańskiego" opublikował sondę publiczną: Czy budować autostradę?, czy coś podobnego. Jak można było się spodziewać, większość odpowiedzi - oczywiście - na "tak", ale w przypadku więcej niż połowy odpowiedzi respondenci zwracali uwagę na problem ujęcia wody i przebiegu A-2 przez łęg dębiński. Muszę przyznać, że bardzo się z tego powodu cieszymy.
"Autostrada" to miesięcznik wydawany przez Karola Szyndzielorza i jego firmę - Media Group. Jest to jednak, jak łatwo się przekonać, propagandowe ramię Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad (ABiEA). W Radzie Programowej czasopisma odnajdujemy nazwiska Andrzeja Patalasa i Krzysztofa Linka, odpowiednio: prezesa i wiceprezesa ABiEA, sekretarzem Rady jest zaś p. Anna Jarucka - rzecznik prasowy Agencji.
Poza funkcją informacyjną, jakiej można się w tej publikacji dopatrzeć, głównym zadaniem "Autostrady" jest propaganda w najczystszym wydaniu. Dlatego też nie mogłam się powstrzymać od przytoczenia co celniejszych cytatów z nr 2/97 pisma naszych opozycjonistów. Z góry zastrzegam, że jest to wybór tendencyjny, ale taki jest też cały miesięcznik. Jak inaczej ocenić bowiem fakt, że na jego łamach pojawia się dyskusja redakcyjna na temat: ekologia a autostrady, do której nie dopuszczono nikogo ze strony przeciwnej budowie autostrad. Dyskusja, w której wszyscy a priori zgadzają się z założoną na wstępie tezą i tylko udają, że rozważają "za" i "przeciw" - jest po prostu manipulacją.
Poniżej przedstawiam wybór cytatów z tego numeru "Autostrady", z podaniem tytułu artykułu, nazwiska autora i strony, a bez dodatkowego komentarza. To zostawiam już Wam.
Karol Szyndzielorz, Od Wydawcy, s.3:
Nikt nie ma wątpliwości, że trasa od granicy nad Odrą do Łodzi należy do najbardziej obciążonych. Oczekuje się, że bieg tej autostrady nie zatrzyma się na Warszawie. Jej potencjał ujawni się, gdy przetnie ona aglomerację stołeczną i poleci na wschód. Ale zanim to się stanie, konieczne będą odważne i trudne decyzje. Tak się bowiem składa, że autostrada ma wielu sojuszników. Uważają ją za naturalny etap cywilizacyjnego postępu naszego kraju. I milczą, bo o czym tu mówić. Trzeba budować, żeby jeździć. I już. Natomiast głośno protestują ci, którzy uważają, że za postęp nie wolno zapłacić jakiejkolwiek ceny. Podobnie jak za wygodę i bezpieczeństwo.
Janusz Dąbrowski, Szaleństwo Polaków, s.12:
Budowanie autostrad, zwłaszcza prowadzących przez tereny już zagospodarowane, a nawet przez zupełnie dziewicze, należy do najbardziej agresywnych ingerencji w środowisko naturalne. Protesty rozmaitych grup i jednostek przeciwko nim są więc w pełni zrozumiałe, nie należy jednak zapominać, że człowiek narusza przyrodę od tysiącleci.
Jw., s.14:
Systemy demokratyczne zawsze gorzej radziły sobie z wielkimi budowami niż rządy totalitarne, które po prostu wysiedlały mieszkańców z miejsca wielkich inwestycji. Jednakże w systemie kapitalistycznym chodzi bardziej o pieniądze niż o ideały, gdyż prawie każdą uciążliwość da się przeliczyć na gotówkę. Nawet najbardziej zacietrzewieni przeciwnicy autostrady zapewne zgodziliby się opuścić Ursynów i przyjęli jako rekompensatę wille na Sadybie.
Nie obejdzie się bez sporów - dyskusja redakcyjna na temat: ekologia a autostrady:
Mamy w Polsce do czynienia ze strachem przed autostradową niewiadomą. Jednocześnie, w krajach, w których autostrady są codziennością, takich obaw nie ma. Przypomina mi się moja babcia. Wspominała pierwsze spotkanie z rowerzystą, o którym ludzie mówili, że to diabeł, bo tylko za sprawą siły nieczystej można poruszać się na dwóch kółkach.
Mieszkam na Ursynowie. Ponieważ większość obywateli w Polsce i w mojej dzielnicy jeszcze nie ma samochodów, to ich głos jest donośniejszy od głosów tych, którzy samochody mają [podkr.- M.S.].
Powiedzmy wprost: Autostrady w Polsce to konieczność! Także dla Ursynowa, który jest najbardziej zmotoryzowaną dzielnicą w naszym kraju.
Smutną prawdą jest, że temat: ekologia a autostrady jest u nas nadużywany. Część dyskutantów sądzi, że zrobi na nim karierę polityczną bądź też zaistnieje w szerszej świadomości społecznej.
Paradoksalne, że przedstawiciele transportu w ogóle nie biorą udziału w dyskusji nt. autostrad i ekologii. Albo zupełnie lekceważą problem, albo są tak zajęci, że nie mają czasu na wzięcie udziału w pyskówkach. Niestety, do rzetelnej wymiany zdań rzadko dochodzi.
Agencja ma na przykład poparcie związku zawodowego transportowców. Jego przewodniczący, pan Borowicz, powtarza, że chętnie przyjedzie na miejsce demonstracji ekologów ze swoimi chłopcami, którzy mówią: "My wozimy towary z obłędem w oczach, a jakieś świry nam w tym przeszkadzają".
Zresztą nie uważam, że większość ludzi w Warszawie jest przeciwna budowie autostrady w stolicy. To tylko milcząca większość została zakrzyczana przez głośną grupę ekologów.
Jerzy Kołodziejski, Budowa autostrad w Polsce musi być realizowana zgodnie z regułami ekorozwoju, s.21:
Wykorzystanie nowych jakościowo wartości zwornikowego położenia Polski w Europie pojałtańskiej, jako silnego czynnika dynamizującego i modernizującego rozwój kraju, jest możliwe jedynie za pośrednictwem wielostronnie rozbudowanego systemu komunikacyjnego, którego sieć autostrad i dróg ekspresowych jest głównym składnikiem.
Jadwiga Zatorska-Sadurska (Główny specjalista ds. ochrony środowiska w ABiEA), Czy zagrażają przyrodzie?, s.22:
Autostrada, jako element planowanego zagospodarowania przestrzennego, porządkuje i organizuje od nowa przestrzeń oraz wyznacza swemu otoczeniu nowe funkcje, w tym również ochronne, krajobrazowe i ekologiczne. Dobrze zaprojektowana autostrada [ ] może w wielu przypadkach poprawić i wzbogacić krajobraz [podkr. - M.S.].
Kiedy z końcem lat 80. przeniesiono ruch kołowy z pierwszej obwodnicy na drugą, czyli z otoczenia Plant na Aleje Trzech Wieszczów, nazwano to "uspokojeniem ruchu". Ta cyniczna nazwa dotyczyła naturalnie obwodnicy wokół Plant, gdyż dla mieszkańców Alej oznaczała niebywałe nasilenie emisji spalin i hałasu. Gdy w latach 60. wyznaczano przez Aleje przebieg trasy E-22 i przyjezdni pytali: "jak wy tu możecie żyć?", nikt nie przeczuwał, że władze miasta odważą się nasilić ruch kołowy ponad wszelkie granice wytrzymałości ekologicznej arterii i skazać 7 tys. ludzi - bo tyle liczą Aleje wraz z wlotami przecznic - na nieludzką egzystencję prowadzącą prosto do zagłady.
Nieodpowiedzialny projektant, który za swój chory projekt otrzymał sowite honorarium, uzyskał poparcie równie beztroskich władz miasta i oto dla mieszkańców nastały czasy straszne. Od lat nie otwiera się w ogóle okien, gdyż mieszkania zamiast przewietrzania wypełniają się dyszącymi spalinami. Przy odpowiednio wiejącym wietrze spaliny wciskają się przez szpary w zamkniętych oknach. Nasilenie decybeli osiąga granice groźne dla zdrowia i życia. Media ogłaszają, że nie należy chodzić chodnikami wzdłuż Alej ze względu na nasilenie spalin. Idąc do domu, należy obchodzić Aleje bocznymi ulicami.
Dziesiątki konferencji z władzami miasta, projektantami, policją itp. nie dały zupełnie nic. Taki sam skutek odniosło kilka pochodów protestacyjnych mieszkańców. Warto dodać, że władze miasta odnosiły się do mieszkańców wrogo, posuwając się do inwektyw pod adresem ludzi walczących o życie i zdrowie lub do cynicznych kpin, gdy poruszano sprawę niemożności otwierania okien. Na jednej z konferencji obiecano nam dla zamydlenia oczu, że samochody powyżej 7 t nie będą przejeżdżać Alejami od godz. 2300 do 500 rano. Okłamano nas perfidnie - całymi nocami jadą TIR-y, ciężarówki z przyczepami i szczególnie niebezpieczne cysterny ze żrącymi i wybuchowymi materiałami.
Szczególnie złą sytuację ma aleja Słowackiego. Zwarta zabudowa, przerwana tylko kilkoma wąskimi uliczkami, przez które nie przeciśnie się dostateczna ilość powietrza, by rozrzedzić stężenie niebieskiego smogu, stale zalegającego ten "kanał spalinowy", ma jedyny prześwit doprowadzający powietrze. Jest to obsadzony zielenią plac u zbiegu Łobzowskiej i Słowackiego. I oto władze miasta sprzedały tenże plac pod budowę rozgłośni radiowej. Bez pytania o zdanie mieszkańców alei Słowackiego jako najbardziej zainteresowanych niepogarszaniem sytuacji, bez zasięgania opinii ekologów, lekarzy, Urząd Miasta Krakowa wziął swoje srebrniki i bez najmniejszych oporów wbił kolejny nóż w plecy umęczonych mieszkańców, a raczej mocniej zacisnął pętlę na ich gardłach. To właśnie tutaj choruje się na gardło i oskrzela co kilka tygodni bądź przez kilka miesięcy nie wychodzi się z duszącego kaszlu i chrypki. To tutaj ludzie chorzy na zapalenia gardła i oskrzeli z gorączką, w czasie letnich upałów duszą się przy szczelnie zamkniętych oknach, zrywają się z łóżek z gorączką i wloką się do znajomych, by gdzieś na fotelu przeczekać do wieczora. To tu dzieci duszą się na ulicy, gdy muszą przejść chodnikiem alei Słowackiego. Ale władz miasta to nie obchodzi.
Nieprawdopodobna ciemnota ekologiczna cechuje także radnych dzielnic Oto do grupy mieszkańców, zebranych wokół reporterów TV przy zagrożonym placu i wyrażających swój sprzeciw przed kamerą, podchodzi radny dzielnicy V i woła: co chcecie, będziecie przecież mieć piękny budynek na tym skwerze. Niech nas los chroni od takich radnych. A przecież to właśnie władze dzielnicy powinny się sprzeciwić zabudowie tego placu, jako zorientowane w sytuacji lokalnej. Nie, oni się zgodzili na zabudowę.
Około półtora roku temu Klub Ekologiczny złożył w Kancelarii Prezydenta Miasta wniosek o wyłączenie Alej spod zabudowy ze względu na stan klęski ekologicznej na tym terenie. Niestety, nie doczekał się nawet odpowiedzi!
W tej sytuacji, jaka jest na Alejach, powinno się zakładać na wszelkich wolnych placach tylko zieleńce, by przynajmniej trochę poprawić skład chemiczny tej sinej chmury, która zalega Aleje, a w której jest 45% mniej tlenu, niż zawiera normalne powietrze. Jeżeli w mieście ogłasza się alarm smogowy, to na Alejach zawsze jest jeszcze gorsze zatrucie, niż w reszcie miasta. Obwodnica nie będzie w najbliższych latach budowana, pieniądze zabrano na budowę lotniska. Kilka miesięcy temu pewien wyższy urzędnik UM powiedział nam, gdy dopominaliśmy się o obiecywane od chyba 6 lat obsadzanie Alej zielenią:
Żadna zieleń nic wam nie pomoże, na Alejach nigdy nie będzie lepiej, możecie liczyć tylko na stałe, znacznie wzrastające pogorszenie.
Zdaje się, że konstytucja gwarantuje obywatelom prawo do względnie możliwych warunków życia. Mieszkańcy Alej nie podlegają gwarancjom konstytucji.
Czekamy na odpowiedź, czy w całym mieście nie ma innego placu, na którym można postawić rozgłośnię? Co rząd miasta ma zamiar zrobić dla mieszkańców alei Słowackiego, aby wynagrodzić szkodę, jaką się im wyrządziło?
Na deser pikantna ciekawostka: Komitet Obrony Mieszkańców Alej kilkakrotnie starał się o spotkanie z prezydentem miasta. Odpowiedzi nie otrzymał
CYTAT
Samochody. Tysiące samochodów. Szał samochodów. Opium naszego czasu ma zapach benzyny. Wszędzie kolorowe blachy, nikle, chromy. Żyjemy w epoce blach. Pędzących, rozszalałych blach.( ) Kto nam narzucił te monstra, kazał do nich wsiąść i wykonywać całe to bezbrzeżne kretyństwo pchania się naprzód. Zaraza samochodowa oblepia miasta. Zniszczyła perspektywę urbanistyczną. Doprowadziła do karykatury najlepsze pomysły architektów. Obsiadła swoim blaszanym liszajem katedry, pałace, zamki, budowle starożytności, przesłaniając ich fasady i portale. Napełniła rykiem ulice niszcząc nasze uszy i nerwy, trując płuca i brzuchy. Zaległa szosy, wnętrza małych miasteczek i wsi; wdarła się na łąki i do lasów, na plaże nadmorskie, nad rzeki i jeziora; wspięła się prawie na szczyty gór. Wszędzie blachy, blachy i blachy. I to ma być ładne? Jak mogliśmy dać sobie to wmówić? Jak mogliśmy zaakceptować gust kramarzy, agentów samochodowych, specjalistów od afiszów i reklam w gazetach? Najpodlejszy, najniższy gust tych sprytnych nieuków, prostaków, chamów robiących forsę na zbiorowej głupocie. ( ) Nigdy jeszcze chyba w historii nie było tak zwyrodniałej manii, tak dzikiej mody, szaleństwa doprowadzonego do takich wyników ilościowych, tak wszechobejmującego i klinującego ludzkie czaszki.
2 Jan Gerhard, Niecierpliwość, Wyd. MON, Warszawa 1986.
Pisze o tym Magdalena Pokrzycka w "Scriptores Scholarum" - kwartalniku uczniów i nauczycieli oraz ich przyjaciół, piśmie powstałym w środowisku prywatnego Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. ks. Kazimierza Gostyńskiego.
Oto bowiem w blisko 300-tysięcznym Münster, partnerskim mieście Lublina, przypada 1,5 roweru na głowę mieszkańca, w ciągu dnia odbywa się 300 tys. jazd rowerem, a przybyły do miasta turysta może pomylić ścieżkę rowerową z chodnikiem, odróżnia się ona tylko ciemnoczerwonym kolorem kostki. W mieście nie czuje się spalin i "kłębów dymu", wszystkie samochody posiadają katalizatory spalin.
Rada Miasta - jak pisze autorka - wprowadziła specjalne zasady ruchu drogowego, które dają pierwszeństwo rowerzystom przed samochodami i pieszymi. Są nawet specjalne sygnalizacje dla rowerzystów i skrzyżowania, a także specjalne parkingi. Policja ma zarejestrowane wszystkie rowery i stąd łatwiej odnaleźć skradziony rower. Kierowcy nie śmią zatrąbić na początkującego rowerzystę, który w miejscu skrzyżowania się drogi dla rowerów i samochodów bezradnie zatrzymuje się na środku jezdni. Rowerzyści są uprzywilejowani, rowerem można wszędzie dojechać, a z dróg rowerowych korzystają niemal wszyscy mieszkańcy.
Nikogo nie powinien dziwić widok biznesmena w garniturze z teczką, jadącego na dwóch kółkach do pracy, zakonnicy czy księdza udających się do kościoła na rowerach czy eleganckich panów i pań spieszących dwukołowymi pojazdami na spektakl teatralny.
Tak jest w Münster, a co w Lublinie? Trwają prace przy opracowywaniu sieci turystycznych ścieżek rowerowych w centrum miasta i okolicach Lublina. Jedna z głównych ulic - Krakowskie Przedmieście - przeszła ostatnio remont generalny, ale wytyczenie specjalnej ścieżki rowerowej - jak pisze autorka - graniczy z cudem. I z żalem w zakończeniu swego artykuliku dodaje: Jaka szkoda, że władze naszego miasta do tej pory nie zwróciły uwagi na to, iż drogi rowerowe to znakomite rozwiązanie komunikacyjne - nie tylko w przypadku Mnster. Może warto dodać, że uwaga ta dotyczy bardzo wielu miast w Polsce.
"Scriptores Scholarum" nr 8/9, lato - jesień '95.