"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 4 (94), Kwiecień '97


SZEROKA OCHRONA ZWIERZĄT A OCHRONA GŁĘBOKA

Różni ludzie z różnych powodów zajmują się ochroną zwierząt. Niekiedy okazuje się, że nie są zgodni w swych działaniach. Może dojść do różnicy zdań we wzajemnej ocenie dokonań. Okazuje się, że zadania, jakie sobie wytyczają, bywają naprawdę odmienne.

Należy o tym mówić, bowiem niezgodne z prawdą przeświadczenie, że w rodzinie "zielonych" myślimy "jedną myślą", może prowadzić do rozczarowania i gniewu. Są dowody, że istotnie różnice zdań okazują się zasadniczymi.

Gdy mówi się, że światu potrzebny jest logos, by porządnie prowadzić oikos (którą to nazwę przekładam śmiało acz spornie jako "ogród"), wskazuje się na znaczenie rozumu dla ładu naszej spuścizny, ojczyzny Ziemi. Słowo "ład" jest mocno powiązane ze znaczeniem słowa "logos"; mądrość bez porządku - byłby to pomysł osobliwy i odosobniony.


Ład jednak bywa różnie rozumiany. Można się powoływać na hasła: "czyńcie sobie ziemię poddaną" lub "człowiek - miarą wszystkiego" i wiązać ład wyłącznie z porządkiem osoby. Dla niektórych oczywiste jest jedynie, że dobrze jest dbać o siebie samych. Inni dbają o swą żonę, rodzinę, ojczyste plemię, własny naród. Często oznajmia się troskę o całą ludzkość. Człowiek winien rozpoznawać i określać pojęcie ładu.

Wprawdzie niekiedy uwzględnia się w porządku ludzkim istotne czynniki osób Bożych, ale założone pochodzenie człowieka od Boga i ludzkie do niego podobieństwo sprawiają, że widok ładu świata wciąż pozostaje ludzki. Bóg tylko potwierdza jego poprawność swą mocą. Ludzie czują się wybrańcami.

Jasne jest, że ład nie może nie kojarzyć się jakoś z dobrym, miłym stanem. Dla samoluba ładem będzie to, co bardziej lub mniej bezpośrednio przyczynia mu przyjemności. Miłujący ludzkość widzą ład raczej w dobrym stanie wszystkich ludzi.

Od takiego pojmowania ładu nie są wolni i obrońcy zwierząt. Część z nich, mówiąc o ochronie zwierząt, ma na myśli przede wszystkim ocalenie zróżnicowania różnych zwierzęcych rodzajów, odmian itp. Gdy spytać ich, dlaczego o to zabiegają, odpowiedzą, że skarbiec nośników dziedzicznych znamion jest bardzo cenny dla człowieka. Może się okazać, że któreś ze zwierząt (a dotyczy to też roślin) wytwarza coś, co okaże się przydatne dla człowieka. Uposażenie dziedziczne jest też pewnym świadectwem rozwoju jakiejś gałęzi zwierzęcego rodu, a więc może być cennym źródłem poznania. Można by też powiedzieć, choć nie jest to raczej sprawa wyróżniana, że ludzie przyzwyczaili się do świata o określonym wyglądzie, w którym znane im zwierzęta zachowują się w charakterystyczny dla nich sposób. W takim świecie mniej spraw człowieka niepokoi.

Zajmując takie stanowisko, można się zgodzić, że niekiedy zabicie jakiegoś zwierzęcia, np. drapieżnika, przyczynia się do zachowania tych zwierząt, na które on poluje. Może też być tak, że uśmiercenie nawet poszczególnych przedstawicieli pewnej odmiany przyczynia się do lepszego jej przetrwania, np. gdy zabija się osobniki słabe lub chore.

Różne są sposoby uśmiercania zwierząt. Zabijać można w sposób prowadzący do krótszego lub dłuższego, bardziej lub mniej nasilonego cierpienia zwierząt. Sprawy cierpienia zwierząt niezbyt obchodzą obrońców zwierzęcej różnorodności.

Odmienną od opisanej postawę zajmują ci, którzy chcą chronić zwierzęta przed zabijaniem lub cierpieniem. Nie idzie im o to, by przetrwała pewna odmiana zwierząt; nie w pierwszym rzędzie. Przetrwanie jej może być wprawdzie istotne dla tego, co niektóre ze zwierząt będą przeżywać (np. drapieżniki, gdy wyginą zwierzęta padające ich łupem), ale w skrajnym wypadku mogą nawet dopuścić możliwość, że ubytek jakiejś odmiany może okazać się korzystny. By ukazać sprawę jaskrawiej, można się uciec do porównania z niektórymi ustrojami chorobotwórczymi, nad których wyginięciem raczej nikt by nie wylewał łez. Oczywiście zwierzęta o dużym stopniu złożoności są o wiele cenniejsze - trudniej byłoby je odzyskać czy odtworzyć.

Istotna jest różnica pomiędzy chroniącymi zwierzęta przed zabójstwem a tymi, którzy bronią ich przed cierpieniem. Wprawdzie obecnie najczęściej jedno łączy się z drugim, bo zabójstw dokonuje się w sposób wywołujący strach i ból zwierzęcia, ale można sobie wyobrazić sprawne i szybkie pozbawianie życia w niemal bezbolesny sposób. Być może w przyszłości różnica pomiędzy dwiema postawami obrońców będzie się więc uwyraźniać.

Z przyszłością też wiąże się kolejna różnica pomiędzy nimi. Jeśli pobudki do działania wynikają z przyjęcia takiego porządku dóbr, w którym życie stoi ponad przyjemnością, a śmierć poniżej cierpienia, to obrońcy istnienia mogą dążyć do mnożenia zwierząt za wszelką cenę - byleby tylko szybko nie umierały.

Obrońcy życia poszczególnych zwierząt przypominają pod pewnymi (acz odmiennymi) względami zarówno zwolenników ochrony różnorodności, jak i obrońców zwierząt przed cierpieniem. Pierwszych - bo utrzymując określone zwierzęta przy życiu, przyczyniają się do przetrwania danej odmiany zwierząt; drugich - bo chroniąc zwierzęta przed zabójstwem, na ogół chronią je przed cierpieniem. Jednakże względem pierwszych różnią się tym, że idzie im o życie zwierząt, a nie o zachowanie określonej odmiany zwierzęcej; względem drugich różni ich dbałość o życie, jakie by ono nie było. Od obu różnią się tym, że dla nich existentia stoi wyżej niż essentia. (Przypominają się w pewnym stopniu spory o życie "nienarodzonych", ale tzw. "obrońcy życia" wyraźnie jednak zaznaczają, że idzie o życie ludzkie, a nie - inne. Dla nich liczy się nie tylko existentia. Z kolei jednak wystarcza im w zasadzie, by była to existentia humana; czy będzie to życie wygodne - to sprawa dalece mniej istotna.)

Unikanie rozróżnienia między obrońcami: 1) zróżnicowania; 2) życia; 3) dobrej świadomości zwierząt - może być niekiedy korzystne. Pozwala unikać sporów wtedy, gdy wypada współpracować. Lepiej jednak uświadomić samemu sobie i innym, o co nam idzie, bo to pozwala uniknąć części sporów wynikających z nieporozumień. Wskazanie na różnice nie znaczy, że różni ludzie mają ze sobą walczyć, lecz raczej - odnajdywać wspólne zadania.

Rzeczywiście, często współdziałanie układa się dobrze przy nieświadomości współpracowników. Niemniej jednak niekiedy różnice ujawniają się z całą ostrością. Oto myśliwi ogłaszają się obrońcami zwierząt. Oni, niczym wilki, usuwają najsłabsze (?) osobniki ze stad, są jednak doskonalsi od zwierząt, bo nie czynią szkód w zagrodach i na polach, zabijają szybciej oraz ze świadomością, ile zwierząt wypada uśmiercić. Niektórych obrońców zwierzęcych zróżnicowań zapewnienia myśliwych przekonują. Innych niepokoi jednak możliwość przejęcia zadań drapieżników przez myśliwych - dostrzegają bowiem niekiedy chęć strzelców, by np. wilki wytępić i zająć się wprowadzaniem w przyrodzie myśliwskiego "logosu".

Obrońcy zwierząt dwóch pozostałych rodzajów są w zasadzie przeciwni polowaniom. Co najwyżej obrońcy zwierząt przed cierpieniem mogliby się zgodzić, by skrócić śmiercią cierpienia jakiegoś poszczególnego zwierzęcia. Za to polowania na wiele zwierząt w obecnej postaci, zwłaszcza z budzącą strach zwierząt nagonką, stanowczo odrzucają. Trudno przy nich uniknąć takiego ranienia zwierząt, przy którym jednak zwierzęta natychmiast nie umierają, a długo cierpią. Również paczący świadomość ludzi nastrój zabawy podczas polowania budzi niejednokrotnie odrazę.

Różnice pomiędzy chroniącymi różnorodność a chroniącymi zwierzęta przed cierpieniem mogą wystąpić przy ocenie niektórych sposobów ochrony różnych rodzajów zwierząt. Płoszenie i naganianie zwierząt w sieci, łapanie ich i pozbawianie swobody ruchów, w końcu przewóz na wielkie odległości - budzą sprzeciw. Obrazy długo ściganych śmigłowcem stad żyraf, z których poszczególne osobniki najpierw wyłapywane były na pętle, a potem poskramiane i przewożone z dumą na duże odległości przez francuskich "obrońców zwierząt", można było obejrzeć również w Polsce. Nie każdego one zachwycały. W tym przypadku "obrońcy życia" raczej nie zgłaszaliby sprzeciwu.

Wypada przyznać, że wyróżnione stanowisko "obrońców życia" zostało wyodrębnione raczej pojęciowo niż w oparciu o przykłady jego przedstawicieli. W czystej postaci trudno chyba by było je znaleźć. Wyróżniono je po to, by ci, którzy chcieliby bronić "życia" zwierząt, zechcieli pomyśleć i uświadomić sobie, czy bardziej odpowiada im ochrona zwierzęcej różnorodności czy dobrobytu poszczególnych zwierząt. Te dwa wyraźnie odmienne stanowiska można by nazwać odpowiednio: ochroną zwierząt "szeroką" i ochroną "głęboką".

Ktoś mógłby powiedzieć, że ochrona może być zarówno "głęboka", jak i "szeroka". Wypada się zgodzić, że często jeden jej rodzaj nie wyklucza drugiego, choć nie jest tak zawsze. Trzeba jednak pamiętać o tym, że u podstaw tych różnych postaw wobec zwierząt leży różnica tego, co uznaje się cennym w ogóle. Wychodząc od tego rodzaju podstaw, można by się zastanawiać nad związkami pomiędzy ochroną zwierząt "szeroką" czy "głęboką" a bardziej lub mniej "głęboką" ekologią. To jednak zagadnienie osobne.

Lesław Borowski
grudzień 1996

KOMU (CZEMU) POTRZEBNA JEST
USTAWA O OCHRONIE ZWIERZĄT?

Do napisania tego tekstu skłonił mnie artykuł Piotra Stankiewicza (ZB nr 2(92)/97, s.66) nt. kampanii mającej na celu uchwalenie ustawy o ochronie zwierząt. Chciałbym jako wolnościowiec ustosunkować się do kilku kwestii w nim zawartych.

Zasadniczym problemem poruszanym przez autora jest nasz stosunek do prawa stanowionego. Otóż wg mnie jedną z funkcji prawa powinna być ochrona życia i zdrowia. I tutaj dochodzimy do bardzo ważnego pytania. Czy dotyczy to również zwierząt? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Przecież od wielu lat staramy się zmienić stosunek ludzi do zwierząt. Dla nas zwierzę nie jest rzeczą.

Autor twierdzi, iż ustawa ta tak naprawdę potrzebna jest politykom. Moim zdaniem jest wprost przeciwnie. Politycy wcale nie potrzebują tej ustawy (prace (?) nad nią trwają już 6 lat), a zmiany poszczególnych jej zapisów wynikają ze sprzecznych interesów ludzi zainteresowanych dobrem zwierząt (lub też dostosowaniem naszego prawodawstwa do norm obowiązujących w krajach Unii Europejskiej), dość silnego lobby rolniczego, które czerpie zyski z eksploatacji zwierząt. Dla części polityków ustawa ta jest po prostu niewygodna. A naprawdę ustawa ta potrzebna jest zwierzętom.

Nie jesteśmy, jak pisze, zapatrzeni ślepo w problem ochrony zwierząt (to pachnie fanatyzmem) i nie przestaliśmy dostrzegać innych problemów. Cały czas mówimy o uświadamianiu ludzi w kwestii praw zwierząt. Nigdy nie twierdziliśmy, że ustawa zlikwiduje przejawy przedmiotowego traktowania zwierząt. Niestety, istnieją ludzie, których nie jesteśmy w stanie zmienić i dlatego też jeżeli zaniechają oni pewnych zachowań wobec zwierząt ze strachu przed karą, to będę mógł się jedynie z tego cieszyć.

Człowiek (wbrew mniemaniu autora) nie przestaje myśleć kategoriami dobra i zła na skutek ustawy. Przyczyn i uwarunkować takiego postępowania jest bardzo wiele (np. wychowanie, środowisko…). Czy naprawdę sądzisz, że człowiek, który ze strachu przed karą nie będzie się znęcał na zwierzęciem, staje się bezwolnym narzędziem w rękach ludzi znajdujących się u władzy ? Wysyłając listy czy petycje nie okazuję rządowi swego poparcie. Żądam ustawy, która zmniejszyłaby cierpienie zwierząt w naszym kraju. Nie stwarzam również pozorów, jakoby rząd był [mi] potrzebny, a ludzie nie potrafili żyć bez ochrony państwa. System sądowniczy, opierający się na prawie chroniącym życie, zdrowie, wolność i prawa do samodecydowania o swoim życiu, może funkcjonować poza strukturami państwowymi na zasadach określonych przez samych zainteresowanych jego funkcjonowaniem. To już jednak temat na inną bajkę.

Zdajemy sobie sprawę, że sama ustawa nie załatwi problemu. Dlatego też cały czas inicjujemy działania mające na celu rozbudzenie ludzkiej wrażliwości na cierpienie zwierząt, a w efekcie na zmianę naszego do nich stosunku. I jeszcze na koniec: dla mnie los zwierząt jest ważniejszy niż świadomość (?) ludzi, którzy przyczyniają się do ich cierpienia.

M@ciej Roszak
skr.5
60-966 Poznań 31

MINISTERIALNYCH SPOSOBÓW KILKA
NA TRANSGRANICZNEGO WILKAKiedy się jest na samodzielnym stanowisku, czyli nade mną jest Bóg i Urząd Skarbowy, to trzeba być na bieżąco z działalnością naszych "prawotwórców". W tym roku pojawił się Dziennik Ustaw z komentarzem, wydany przez wydawnictwo INFOR z Warszawy.

To jest wspaniałe źródło wiadomości o sposobie myślenia lub niemyślenia naszych urzędników, którzy za niewielkie pieniądze potrafią dużo ujawnić. W nr. 1/97 pojawił się Komentarz do Rozporządzenia MOŚZNiL z 3.12.96 w sprawie ustalenia listy gatunków zwierząt łownych oraz określenia okresów polowań na te zwierzęta.

Autorka, pani Jolanta Stocka, radca prawny w Departamencie Prawnym MOŚZNiL, ujawniła wiele - nieznanych szerszemu ogółowi - ciekawych informacji.

O WILKACH

Przeglądając tę listę (zwierząt łownych), należy zwrócić uwagę na fakt, iż niektóre zwierzęta są zwierzętami łownymi tylko na niektórych obszarach. Wilk jest zwierzęciem łownym jedynie w województwach: krośnieńskim, przemyskim i suwalskim. W województwach tych żyje populacja wilka karpackiego (przemyskie i krośnieńskie), występująca głównie na Ukrainie i jedynie migrująca na tereny Polski; także wilk z terenów woj. suwalskiego pochodzi z migracji z rejonów Litwy. W tych trzech województwach wilki wyrządzają rolnikom poważne szkody w inwentarzu i z tego powodu zaliczono go na tym terenie do zwierząt łownych. Jednocześnie należy pamiętać, że wilk stanowi rzadki gatunek na pozostałym obszarze kraju i podlega całorocznej ochronie zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z 6.1.95 w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt (Dz.U. Nr 13, poz. 61 ).

Wynika z tego, że każdy wilk przed zastrzeleniem powinien okazać dowód osobisty z wpisanym zameldowaniem. Dla mnie bomba!

O OKRESACH POLOWAŃ -
OGÓŁEM MYŚLIWI MAJĄ LEPIEJ

W stosunku do poprzedniego stanu prawnego wprowadzono niewielkie zmiany w okresach polowań na określone gatunki zwierząt łownych. Regulacja ta stanowi kompromis pomiędzy opinią środowisk naukowych, zajmujących się problematyką łowiecką i praktyką w dziedzinie łowiectwa i leśnictwa. Zmiany polegają na skróceniu okresu polowań na jelenie oraz łosie łoszaki, co ma przywrócić możliwość harmonijnego rozwoju populacji tych gatunków.

Chyba populacja musiała naprawdę zostać uszkodzona, jeszcze niedawno mówiono o konieczności redukcji.

O miesiąc wcześniej można zacząć polować na lisy, borsuki, kuny tchórze zwyczajne. Wcześniejsze rozpoczęcie okresu polowań na kaczki uwzględnia okres migracji tego gatunku. Z tego względu wydłużono nieznacznie okres polowań na czaple siwe, dzikie gęsi, łyski, ustalając jednocześnie, iż łyski i gołębie grzywacze można polować do ich odlotu. Dokonano także zmiany w sposobie określania tych okresów. Zarówno poprzednio, jak i obecnie przyjmowanie określonej daty rozpoczęcia, jak również zakończenia okresu ma charakter umowny. Aby umożliwić faktyczne rozpoczęcie i zakończenie "sezonu" na określony gatunek, wprowadzono zasadę, że każdy okres polowań razpoczyna się w sobotę, a kończy w niedzielę. Umożliwi to myśliwym rzeczywiste polowanie w podanych okresach, gdyż polowania w przeważającej większości odbywają się w dniach wolnych od pracy, tj. w soboty i w niedziele. Rozwiazanie to pozwoli na pełniejsze wykorzystanie okresów polowań.

Jeśli doda się fakt, że polować można już w odległości 100,1 m od zabudowań, że znana jest powszechna niechęć do alkoholu panująca wśród niedzielnych myśliwych i fakt, że na czyjeś polowanie można po prostu wleźć lub się znaleźć w środku, to skóra cierpnie na grzbiecie ze strachu przez nieznacznie dłuższy okres w roku.

Kiedyś proponowałam Rzecznikowi Praw Obywatelskich, by były ogłaszane terminy i rejony polowań, coś na kształt Wiadomości żeglarskich na morzu dostałam odpowiedź, że list przekazano Ministerstwu Ochrony etc., etc. Minęły już prawie 2 lata - i nic...

Wolę stado głodnych wilków niż stado nietrzeźwych, niedzielnych myśliwych (miałam przyjemność być w okolicach i jednych, i drugich). By nie było wątpliwości, uważam, że planowy odstrzał zwierzyny przez służbę leśną, w celach sanitarnych, bez debilnych obrzędów religijno-muzyczno-bigosowo-alkoholowych, przy braku wilków i rysi może być uzasadniony.

Komentarz znalazła, zeskanowała, rozpoznała i własnym dodatkiem opatrzyła:Barbara Głowacka
Warneńska 10c/480-288 Gdańsk


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 4 (94), Kwiecień '97