"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 8 (98), Sierpień '97
16.7.97 Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych w Krakowie utworzyła Ekologiczny Fundusz Zapobiegania Powodziom.
Fundacja uważa, że jednym z powodów klęski powodziowej w ostatnich tygodniach jest rabunkowa gospodarka polskich lasów i wynikająca z tego malejąca możliwość buforowania wody w górnych biegach rzek.
Oczywiście potrzebna jest natychmiastowa pomoc powodzianom. Konieczne są jednak równoległe działania zapobiegawcze, aby do takiej sytuacji nie dopuścić w przyszłości. Powodzie w Polsce i wielki rozmiar zniszczeń przez nie powodowanych są efektem dalece posuniętej dewastacji lasów. Dużą rolę odgrywa tu również niewłaściwa regulacja rzek i rozszerzanie się terenów zabudowanych. Te i inne czynniki razem przyczyniły się do znacznie szybszego odpływu wody deszczowej, który stworzył w efekcie gigantyczną falę kumulacyjną. To ta fala spowodowała tragedię ludzką oraz ogromne zniszczenia i straty materialne.
Doświadczenia ostatniego czasu m.in. z okolic Krakowa pokazują, że samorządy w takich wypadkach są tylko zdolne do walki ze skutkami powodzi, a nie przyczynami. Wycinka lasów łęgowych na brzegach Wisły jest tego jasnym przykładem. Takie działania powodują tylko, że problemy zostają przeniesione na tereny znajdujące się w niższym biegu Wisły. Również Ministerstwo Ochrony Środowiska wykazało niezdolność do wywiązania się ze swoich obowiązków i wdrażania planów poszerzenia obszarów leśnych i ich lepszej ochrony. Zamiast - jak projektowano - powiększyć obszar lasów, obszar ten w ostatnim czasie się skurczył, szczególnie w w górnych obszarach zlewni rzek.
Z tych powodów Fundacja uznała, że istnieje potrzeba utworzenia ekologicznego funduszu zapobiegania powodziom na podstawie dotacji od osób prywatnych i firm. Fundusz ten ma na celu zorganizowanie i dofinansowanie działań na rzecz ochrony lasów i tworzenie systemów małej retencji wód tam, gdzie takie działania będą z hydrologicznego i ekologicznego punktu widzenia najbardziej efektywne. Fundusz będzie w kompleksowy i zrównoważony sposób nie tylko zapobiegał powodziom, ale również chronił przyrodę i krajobraz. Forma prywatnego funduszu również umożliwia prowadzenie działań w sposób bardziej zgodny z wolą obywateli i przy mniejszych kosztach i obciążeniach dla środowiska naturalnego.
Osoby lub firmy, które chcą wspierać działania na rzecz ekologicznego i bardziej efektywnego zapobiegania powodziom, prosimy o przekazywanie dotacji na konto:
Więcej informacji na temat planowanych działań Funduszu można uzyskać w Fundacji pod numerem telefonu 012/22-22-64 lub 22-21-47.
W ciągu paru dni lipca (4-8.7.97) intensywne deszcze trwające prawie non-stop w pd. i pd-zach. regionach kraju, doprowadziły do katastrofalnego przyboru wód. Wcześniej niż na terenie Polski powódź ujawniła swe rozmiary na 1/3 terytorium Czech i pozbawiła życia 43 osoby. Na Podtatrzu spadło w tym krótkim czasie tyle wody, ile normalnie w ciągu połowy roku. Wylała Soła. Wody w Dunajcu osiągnęły poziom najwyższy od 1934 r. Najgorzej wyglądała jednak sytuacja na Śląsku. Wiele wsi i miast zostało zupełnie zalanych. Najbardziej ucierpiały: Racibórz, Kłodzko, Kędzierzyn-Koźle, Nysa, Opole, Wrocław. W woj. katowickim powódź była największa od 100 lat, a w woj. katowickim i opolskim fala powodziowa była najwyższa od 500 lat! Szef wrocławskiego Komitetu Przeciwpowodziowego - Stanisław Zięba stwierdził, że może to być powódź 1000-lecia. Fala kulminacyjna o wys. 7,5 m miała osiągnąć 10.7. Wrocław. Dwa dni później Wrocław został okrzyknięty twierdzą, a to za przyczyną tysięcy mieszkańców, którzy w heroiczny wręcz sposób bronili swego miasta przed wielką wodą.
Powódź dotknęła też innych województw Polski. Ucierpiało woj. bielskie, krakowskie, nowosądeckie, tarnowskie, rzeszowskie, kieleckie - gdzie np. stan alarmowy był przekroczony o 3,5 m. Od początku tych wydarzeń bulwersuje opinię publiczną fakt ignorancji rządu wobec tragedii ludzkiej. Wypowiedzi pana premiera Włodzimierza Cimoszewicza i innych członków rządu o bezcelowości czy wręcz prawnej niemożności wprowadzenia stanu klęski żywiołowej (wraz z wątkiem o ubezpieczeniach) na terenach objętych powodzią, pozostawiam bez komentarza. A wszystko to w obliczu stanu przeciwpowodziowego w 13 województwach, 4 milionów ludzi w bezpośrednim zagrożeniu powodzią, 307 tys. ha pod wodą, zalanych 50 miast, 300 wsi, 23 ofiar śmiertelnych, 16 tys. ewakuowanych i kilkudziesięciu tys. uwięzionych w swych domach ludzi (dane z 9.7.). Osądzi ten fakt społeczeństwo, a wnioski - mam nadzieję - wyciągnie przyszła historia RP. Dopiero 10.7. (pod wpływem nacisków społecznych i Unii Europejskiej, która wyraziła swe zaniepokojenie niewprowadzeniem stanu klęski żywiołowej przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego) rząd przyznaje pomoc powodzianom w wys. 500 mln zł i uruchamia procedury mające złagodzić skutki powodzi. Ale straty są znacznie większe, niż oczekiwał rząd. Szacuje się je wstępnie na ok. 1 mld $. Już widać ogrom pierwotnych strat. Pomoc oferują: Niemcy, USA, Japonia, Rosja, Ukraina, Kanada, Węgry, Bułgaria, Austria, Francja, Wlk. Brytania, Międzynarodowy Czerwony Krzyż, Komisja Europejska, Unia Europejska, Bank Światowy, organizacje państwowe, firmy i osoby prywatne. Ta klęska żywiołowa ujawniła wiele słabości czy wręcz indolencji, niekompetencji i ignorancji władz państwowych w czasie jej zaistnienia. Ze wszystkich terenów objętych powodzią słychać było głosy o braku zintegrowania systemu ratownictwa, tak na szczeblu międzygminnym, jak i międzywojewódzkim, czego dowodem jest np. fakt podjęcia przez władze Opola decyzji o spuszczeniu wody ze zbiornika w Głębinowie. Doprowadziło to do katastrofalnego zalania Nysy, śmierci ludzi, strat materialnych. (Wszystkie zbiorniki retencyjne mają ograniczoną pojemność, nawet "chluba" polskiej hydrotechniki - zapora w Czorsztynie. Są bombami z opóźnionym zapłonem. Ta na Dunajcu jest dużej mocy ). Szwankowała łączność przewodowa i bezprzewodowa komitetów przeciwpowodziowych oraz służb uczestniczących bezpośrednio w walce z żywiołem. Chaos pogłębiał brak koordynacji działań tych służb. I tak: wojsko działało sobie, straż pożarna sobie, policja - nie inaczej. Ludzie często nie byli informowani o nadchodzącym niebezpieczeństwie lub byli ewakuowani dopiero po kilku dniach z dachów swoich domostw. Tak było m.in. w Raciborzu. Gdyby nie pomoc mediów, które niejednokrotnie brały na siebie pewien zakres obowiązków leżących w gestii służb ratowniczych, mogło być o wiele gorzej. Krztusiły się i stawały pompy, podobnie było z przestarzałymi amfibiami, łodziami motorowymi czy innym sprzętem służącym do ewakuacji, pamiętającym czasy gierkowskie, którego i tak było "jak na lekarstwo". Brakowało worków, piasku, narzędzi, pomp, agregatów, latarek, baterii, świec i fachowców, którzy by pokierowali budową tam, tamowaniem przecieków w wałach, którzy by dobrze znali stan zabezpieczeń przeciwpowodziowych i ich słabe punkty, ludzi pilnujących pozostawionego dobytku i mających na ten cel środki budżetowe. Między innymi z tego ostatniego powodu, w obliczu przypadków szabru, wielu ludzi nie chciało się ewakuować z poważnie zagrożonych czy zalanych terenów. Na tereny, gdzie woda opadała, zdarzało się, że wysyłano ciężkie amfibie, które grzęzły, brakowało łodzi płaskodennych. Brakowało wody pitnej, żywności, odżywek (na które niektórzy czekali kilka dni), środków opatrunkowych, odkażających, czystości i higieny osobistej, ubrań roboczych, pościeli, łóżek polowych, śpiworów, ręczników, szczepionek, lekarstw. Trudno oczekiwać, aby wobec takich rozmiarów klęski żywiołowej to wszystko nagle się pojawiło. Niestety, system dystrybucji tych artykułów pierwszej potrzeby w wielu przypadkach był wysoce zawodny czy wręcz zły. Jeśli dodamy do tego obrazu parę takich faktów, jak:
- to zdolność działania rządu i obecnych struktur przeznaczonych do zapobiegania i działania w realiach klęski żywiołowej przedstawia się czarno.
Tak naprawdę to do tej pory najmniej "dostało się" straży pożarnej, która okazała się chyba jedyną strukturą organizacyjną w miarę dobrze przygotowaną i "nie tracącą głowy". Gwoli prawdy trzeba stwierdzić jednak, że wiele służb państwowych robiło co mogło, ale w obliczu takiego potopu, bałaganu administracyjnego i wieloletnich zaniedbań efektywność ich działania była wręcz zerowa. Całe szczęście, że społeczeństwo przy ofiarnej pomocy mediów zmobilizowało się i brało sprawę w swoje ręce!
Na dokładny bilans strat przyjdzie jeszcze poczekać, choć już wiadomo że będą ogromne i niektóre ujawnią się dopiero w przyszłości. Zginęło do tej pory ok. 50 osób, ale końcowy bilans ofiar może się zwiększyć Najgorsze mogą być straty wynikłe ze skażenia terenów zalanych i dotkniętych powodzią. Ta powódź może się kojarzyć ze skutkami wojny chemicznej czy bakteriologicznej. Wezbrana woda wypłukała szamba, ścieki, toksyny z mogilników, różne związki chemiczne i biologiczne z laboratoriów, szpitali, aptek, sklepów, fabryk, zakładów przemysłu chemicznego i spożywczego, zalała składowiska obornika, magazyny nawozów sztucznych, oczyszczalnie ścieków, gnojówki, wysypiska śmieci (np. największe na Śląsku - Pracze Odrzańskie pod Wrocławiem), cmentarze, stacje paliw, kotłownie olejowe, pociągi i samochody, z których wydostawał się kwas akumulatorowy, olej napędowy i hamulcowy, ropa, benzyna i Bóg wie co jeszcze!
Ta trująca "biochemiczna zupa", niosąc dodatkowo padlinę zwierząt, rozlała się na przestrzeni ponad pół miliona hektarów, skażając ziemię, pola uprawne, łąki, pastwiska, ogrody, domy i budynki gospodarskie wraz ze sprzętami, drzewa, żywność nie sposób wszystkiego wymienić. Woda truła ludzi i zwierzęta, stwarzając zagrożenie wystąpienia epidemii duru brzusznego, czerwonki, żółtaczki zakaźnej, tężca itd.
Pozrywane mosty, uszkodzone drogi, linie kolejowe, sieci energetyczne, telekomunikacyjne, telewizji kablowej, wodociągi, gazociągi, budynki użyteczności publicznej, prywatnej i zabytkowe obiekty, zalane dzieła sztuki, biblioteki, muzea i izby pamięci narodowej, archiwa, towary w magazynach, sklepach, tabor i sprzęt samochodowy, kolejowy, maszynowy, kopalnie, fabryki, zakłady pracy
Straciły spółki giełdowe, których zakłady znalazły się na terenach objętych powodzią (np. Zakłady Elektrod Węglowych w Raciborzu, które całkowicie zalała woda), inwestorzy giełdowi, została zagrożona płynność towarzystw ubezpieczeniowych i asekuracyjnych, straciły firmy spedycyjne, turystyczne, bardzo prawdopodobne, że z powyższych powodów złotówka zanotowała 5-procentowy spadek wartości względem walut zachodnich.
Ucierpiały na skutek powodzi zwierzęta. Utonęło kilka tysięcy sztuk bydła, koni, trzody chlewnej oraz grubo ponad milion sztuk drobiu. Ucierpiały dzikie zwierzęta, te w domach i te w ogrodach zoologicznych Wrocławia i Opola. Najbardziej zostało dotknięte żywiołem opolskie zoo, gdzie m.in. zalało akwaria, terraria, ptaszarnie, utonął też hipopotam. Jak mnie poinformował dyr. Antoni Gucwiński, wrocławskie zoo obroniło się dzięki dużym staraniom pracowników i mieszkańców miasta. W swym najczarniejszym scenariuszu plan ewakuacji przewidywał zastrzelenie niedźwiedzi i innych niebezpiecznych dla ludzi zwierząt, które nie mogły być ewakuowane (w takich sytuacjach stosowania powyższych środków wymagają postanowienia Międzynarodowej Konwencji Ogrodów Zoologicznych).
Wymieniać straty obecne można by w nieskończoność. Wręcz niepoliczalne w obecnej chwili są różne skutki strat, które będą miały wpływ na przyszłość rejonów dotkniętych klęską, jak i całe polskie społeczeństwo. Wzrośnie deficyt budżetowy i wskaźniki inflacji, mogą wzrosnąć i podatki. Nikt na pewno nie wie, jak długo będą leżały odłogiem skażone grunty orne, łąki, pastwiska, jakie będą straty w turystyce? No bo kto przyjedzie na tereny zniszczone i skażone, kto przyjedzie w te rejony, gdzie wiele dróg jest nieprzejezdnych lub w ciągłych remontach, kto przyjedzie nad Bałtyk, gdy będą zamknięte plaże z powodu przejścia skażonej wody do morza (jest możliwe, że z tego powodu straty mogą wystąpić też w rybactwie morskim i śródlądowym)? Na powodzi zarobią firmy, których działalność i inwestycje okażą się niezbędne i potrzebne na terenach dotkniętych tym kataklizmem.
Przedstawienie tej ilości faktów ma być próbą zobrazowania ogromu strat, jakie niesie za sobą takich rozmiarów powódź. Nie chcę "bawić się" w prokuratora czy udawać eksperta od spraw klęski powodziowej, bo za takiego się nie uważam, ale pragnę pokazać, jak często wiele nieprzemyślanych i błędnych decyzji może wpłynąć na nasilenie skutków powodzi, których przecież nigdy nie unikniemy. NIECH POSŁUŻY TEMU WĄTEK KRAKOWSKI
W Krakowie 9.7. stan wody na Wiśle osiągnął poziom 870 cm. Do poziomu rekordowego z 1970 r. brakło 34 cm. Prześwit pomiędzy mostem Dębnickim a lustrem wody wynosił jedynie 60-80 cm. Przybrała znacznie Rudawa i inne rzeki regionu. Tego dnia na obradach magistratu większe emocje budziły sprawy związane z przetargiem Tandety, niż stan alarmu powodziowego w Krakowie
Przechodząca około godziny 1300 fala kulminacyjna zgromadziła nad brzegiem Wisły i w rejonie mostów setki, tysiące krakowian patrzących z niepokojem na przybierającą wodę i rosnące w zakolu Wisły sterty worków z piaskiem (10 tys). Wielu obserwatorów fotografowało szalony żywioł i dyskutowało m.in. o prowadzonej niedawno wycince drzew w międzywalu wiślanym, która miała zabezpieczyć Kraków przed powodzią.
Przeciwko wycinaniu drzew protestują liczne organizacje m.in.: Małopolskie Towarzystwo Ornitologiczne1), Polski Klub Ekologiczny Okręg Małopolski, Federacja Zielonych, Straż Ochrony Przyrody - Interwencyjna Grupa Rejonowa Straży Ochrony Przyrody, Towarzystwo na rzecz Ochrony Przyrody, Ruch Wyzwolenia Zwierząt, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Towarzystwo Ekologicznego Transportu, Komitet Samoobrony Ekologicznej - MATW, Koło Łowieckie "Podwawelskie", osoby ze świata nauki (m.in. z Instytutu Botaniki UJ, Instytutu Biologii Środowiskowej UJ), mieszkańcy Krakowa i innych miast Polski.2)
Zbulwersowało to opinię publiczną, zaniepokoiło Wojewódzką Komisję Ochrony Przyrody, Instytut Ochrony Przyrody PAN-u. Już od początku protestu ekolodzy tłumaczyli i dowodzili, że wycinka zniszczy jedyny pod Krakowem, rzadki kompleks lasu łęgowego i nie wpłynie znacząco na polepszenie stanu zabezpieczenia przeciwpowodziowego, a wręcz przeciwnie, przyczyni się do jego pogorszenia. Wnioskodawca i wykonawca wycinki - Okręgowa Dyrekcja Gospodarki Wodnej w Krakowie, jak i wydający zgodę Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta i WOŚ Urzędu Wojewódzkiego miały jednak odmienne zdanie. Do tej pory trwa swoisty urzędniczy ping-pong pomiędzy odpowiedzialnymi za wydanie tej decyzji a protestującymi. Od początku protestu (marzec br.) protestujący domagali się przeznaczenia funduszy na działania realnie polepszające stan zabezpieczenia przed powodzią, m.in. na podwyższenie i uszczelnienie wałów. Trzeba było takiej powodzi i takich strat, aby 14.7. Komisja Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska Rady Miasta zwróciła się do Zarządu Miasta z wnioskiem o priorytetowe potraktowanie i wpisanie do budżetu centralnego podniesienia wałów w rejonie zakola Wisły! "Mądry Polak po szkodzie"? Teraz już chyba wszyscy wiemy, kto miał rację! Zresztą ze wszystkich przekazów z terenów objętych powodzią jasno wynika, że w warunkach wielkiej wody tak naprawdę to liczą się tylko wały.
W dniu największej kulminacji jestem na wałach i przechodzę cały 4-kilometrowy odcinek od Kolejowego Klubu Wodnego do Przegorzał, obserwując miejsca wycinki i pozostałe zadrzewienia, które też planuje się wyciąć. Przemieszczanie jest utrudnione ze względu na wysokie chwasty porastające koronę wałów. Mokre zielsko oplątuje się wokół nóg, sięgając miejscami ramion dorosłego człowieka! W rejonie KKW jest przestrzeń prawie pozbawiona drzew. Tam nurt wezbranej rzeki jest szybki i "opiera" się o wały. W tym miejscu wał przecieka, a poniżej przy ul. Wioślarskiej stacja CPN z 50 tys. litrów etyliny, nie licząc oleju napędowego (Swoją drogą, to ciekawe, kto decydował o lokalizacji tej stacji na tak potencjalnie zagrożonym terenie?). W miejscach, gdzie zadrzewienia rosną gęsto i w sąsiedztwie wału, woda płynęła spokojnie i była pozbawiona rwącego nurtu. W miejscach, gdzie drzew i krzewów nie było, główny nurt rzeki mocniej "dawał się we znaki" wałom, powodując ich szybsze nasiąkanie, czego dowodem były liczne mniejsze i większe przecieki w tych miejscach oraz zebrana brudna woda w przylegających do wałów ogródkach działkowych, sięgająca nawet pasa. Na wysokości Przegorzał zatrzymała się jedna z trzech zerwanych powyżej Krakowa barek rzecznych. Swą masą ok. 300 t poważnie zagroziła mostowi Dębnickiemu. Po wielu nieudanych próbach zatrzymania - a rozważano nawet możliwość jej wysadzenia - barkę zatrzymały drzewa. Kraków i tak miał wiele szczęścia. Gdyby nie puściły wały w rejonie Jankowic i Kęt na Sole, a "nielubiane" przez urzędników drzewa nie okazały "miłosierdzia", byłoby z pewnością o wiele gorzej. Straż pożarna interweniowała ponad 200 razy, zalane zostały piwnice domów w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki, w województwie 16 tys. ha upraw znalazło się pod wodą, zalanych zostało 25 miejscowości, skażonych zostało 50 studni, uszkodzonych zostało około 200 km dróg wojewódzkich i tyle samo lokalnych. Przerwały się wały, a w kilkuset miejscach przeciekały. Już nie wyśmiewano opinii jednego z krakowskich naukowców, mówiącej o tym, że trawa na wałach jest nie koszona, a to sprzyja gnieżdżeniu się gryzoni i innych zwierząt drążących i spulchniających strukturę wałów 3) .
Powodzie były, są i będą. Na to nie ma rady. Ale należy się zastanowić, co robić, aby zmniejszać i likwidować przyczyny powstawania gwałtownych powodzi, a nie tylko skupiać się na powstrzymywaniu niszczącej siły. Nie łagodząc przyczyn, a walcząc ze skutkami powodzi, z góry jesteśmy skazani na przegraną, bo chyba nikt tak naprawdę nie może zapewnić, że nie przyjdzie woda 1000-letnia, czy jeszcze większa! Gdy piszę te słowa (16.7.) zapowiadane są dalsze intensywne opady! Mówi się o następnej powodzi
Ekolodzy od dawna wyciągają rękę, chcąc służyć swą wiedzą i doświadczeniami, które mogłyby być wykorzystane w działaniach zmniejszających ryzyko wystąpienia w przyszłości katastrofalnych powodzi. Ale nadal są traktowani jak " piąte koło u wozu". Gra idzie o dużą stawkę, jeśli nie największą, bo o życie i zdrowie ludzi i innych istot żywych, o czystość naturalnego środowiska. W takim przypadku sensowne jest zadawanie pytań, które być może zmuszą do myślenia i zapadną głębiej w umysłach decydentów, w obecnym czasie tak często "cierpiących" na przejawy analfabetyzmu wtórnego i wierzących "święcie" w nieomylność własnych decyzji.
Mam nadzieję, że nie. Mimo wszystko wierzę w rozsądek ludzi na różnych szczeblach aparatu władzy, którzy przecież kierują i mają wpływ na losy naszego kraju. Jeśli jednak tak się stanie, przyjdzie nam czekać na następnego klapsa od Matki Natury! Czy będzie bolało? Gdy pierwszy jest nieskuteczny, drugi jest z reguły silniejszy
W piśmie ODGW w Krakowie z 10.7.97 poinformowano Polski Klub Ekologiczny- Okręg Małopolska o tym, iż Okręgowa Dyrekcja Gospodarki Wodnej w Krakowie informuje, że wycinka drzew nad rzeką Wisłą nie została zakończona. Zgodnie z decyzją nr OS-34. 76381-221/96 z dnia 1.10.96 wydaną przez Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Krakowa, tutejsza Dyrekcja od 1.10.97 do 30.3.98 planuje dalszą wycinkę drzew z międzywala rzeki Wisły na lewym i prawym brzegu, w rejonie od stopnia wodnego Dąbie do stopnia wodnego Przewóz. PS 2
16.7.br. z inicjatywy ErnstaJana Stroesa - FWIE i Jacka Tyblewskiego - MTO, OTOP, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych zadecydowała o utworzeniu Ekologicznego Funduszu Zapobiegania Powodziom.4)
1) Uwagi Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego o wartościach ornitologicznych lasu łęgowego w międzywalu rzeki Wisła w Krakowie - zob. bieżące ZB.
2) Zob. Mariusz Waszkiewicz, Ratujmy zieleń Krakowa! [w:] ZB nr 5(95)/97, s. 45; Jacek Tyblewski, Ogolona Wisła [w:] tamże, s.48.
3) Opinia ta była wygłoszona przez dr. hab. Eugeniusza Dubiela z Instytutu Botaniki UJ 13.3.97 w Radiu Kraków w Magazynie Ekologicznym (godz. 1740- na żywo), podczas spotkania przedstawicieli urzędów odpowiedzialnych za wycinkę z przedstawicielami organizacji ekologicznych protestujących w tej sprawie. Po audycji Biuro Studiów i Projektów Budownictwa Wodnego "Hydroprojekt" - Kraków Sp. z.o.o. przesłało uczestnikom spotkania w piśmie z dnia 17.3.97 "Wyjaśnienia i uwagi merytoryczne do emisji Magazynu Ekologicznego Radia Kraków S.A. w dniu 13.3.97", w którym zawarto następującą uwagę (cyt. pkt 8): Wypowiedziana podczas audycji sugestia, aby zamiast wycinki drzew kosić trawę na skarpach wałów, bo ona też hamuje przepływ, a przy okazji wytępi się myszy, które powodują niszczenie struktury wałów, należy potraktować chyba jako żart - nie godzi się w audycji nawołującej do ochrony przyrody propagować tego rodzaju działania. (cyt. pkt 9) Hydroprojekt prosi o bardziej obiektywne przedstawienie zagadnienia poprzez lepszy dobór dyskutantów
4) Zob. bieżące ZB.
Oświęcim, 14.7.97
Szanowni Państwo!
W ostatnich dniach w środkach masowego przekazu pojawiło się wiele opinii lobby hydrotechnicznego nt. przyczyn powodzi, jaka nawiedziła nasz kraj, i sposobów uniknięcia jej w przyszłości. Były to przeważnie poglądy bardzo jednostronne, przedstawiające powódź w takim świetle, aby ostatecznie uzyskać aprobatę społeczeństwa dla planów realizacji technokratycznej wizji skanalizowania polskich rzek poprzez pełną ich regulację. Gdyby do tego doszło (w znacznej mierze zależeć to będzie od informacji przekazywanych obecnie na gorąco przez dziennikarzy i redaktorów) nie dość, że zniszczono by najpiękniejsze zakątki polskiej przyrody dolin rzecznych (ostatnie tego typu w Europie), to w najbliższej przyszłości bylibyśmy świadkami jeszcze groźniejszego w skutkach żywiołu.
W związku z powyższym pragniemy podzielić się z Państwem naszymi uwagami i spostrzeżeniami w zakresie ochrony powodziowej kraju. Ponadto przedstawiamy kilka faktów, które - mamy nadzieję - pozwolą na obiektywną ocenę przyczyn obecnej tragedii i wyciągnięcie z niej odpowiednich wniosków na przyszłość.
Zwracamy się do Państwa z gorącą prośbą o przedstawienie naszych uwag czytelnikom ZB.
Z poważaniem
Robert WawrętyWICEPREZES | Tomasz WalkowiczWICEPREZES |
14. 1. Działania techniczne:
14. 2. Działania nietechniczne:15)
B. Działania operacyjne:
1) Z. Pazdro, Hydrogeologia ogólna, Warszawa 1977.
2) K. Forowicz, Europa traci drzewa [w:] "Rzeczpospolita" z 12-13.7.97.
3) E. Bobiński, J. Żelaziński, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Mity i złudzenia ochrony przeciwpowodziowej; konferencja "Zagrożenia powodziowe w zlewniach górskich", Bielsko-Biała 1997.
4) O. Schaaf, Flood Protection in Cologne, Międzynarodowa Konferencja "Ochrona miast przed powodzią", Kraków 1995.
5) E. Bobiński, J. Żelaziński, jw.
6) T. Walkowicz, Dlaczego należy chronić lasy łęgowe? [w:] Spór o Sołę, 1996.
7) S. Twardy, T. Szymczak, M. Kostuch, Instytut Melioracji i Użytków Zielonych w Falentach; Wpływ czynników klimatycznych na kształtowanie się odpływów w małych zlewniach górskich; konferencja "Zagrożenia powodziowe w zlewniach górskich", Bielsko-Biała 1997.
8) E. Bobiński, Janusz Żelaziński, jw.
9) L. Woźniak; Akademia Rolnicza - filia w Rzeszowie, Kij w mrowisko [w:] "Raj", 1995.
10) J. Adler, Torubled Waters, [w:] "Newsweek" z 26.6.93.
11) E. Bobiński, J. Żelaziński, jw.
12) E. Joseph-Tomaszewska, Przedsiębiorstwo Projektowania studiów, usług i realizacji TERPLAN Sp. z o.o. Katowice, Dolina rzeki Soły w Oświęcimiu - walory, zagrożenia i szanse podniesienia atrakcyjności miasta [w:] Spór o Sołę, 1996.
13) "Die Welt" z 4.1.90.
14) W. Jankowski, Instytut Ochrony Środowiska we Wrocławiu, Techniczne sposoby wzbogacania wartości przyrodniczej rzek i ich dolin, Ochrona przyrody i środowiska w dolinach nizinnych rzek Polski, PAN, 1993.
15) E. Bobiński, J. Żelaziński, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Czy można przerwać błędne koło ochrony przeciwpowodziowej? [w:] "Gospodarka Wodna" nr 4.