"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 8 (98), Sierpień '97
jest grupą kilkudziesięciu znaczących uczestników polskiego ruchu ekologicznego, wywodzących się m.in. z największych i najważniejszych polskich organizacji ekologicznych. WKLE nie reprezentuje całego polskiego ruchu ekologicznego, lecz poważną część jego członków. Większość osób wchodzących w skład WKLE posiada poparcie swoich organizacji i środowisk. Są to na ogół osoby od wielu lat działające w niezależnym ruchu ekologicznym, posiadające autorytet w swoich organizacjach oraz dobre i wypróbowane w pracy społecznej, posiadające kontakty z wieloma środowiskami ekologicznymi, młodzieżowymi, zawodowymi, naukowymi itp.
Powstanie WKLE i zawarcie "kontraktu wyborczego" z UW jest wyrazem realizacji znanej w zachodnich ruchach pozarządowych taktyki "podwójnej drogi" - pełnej autonomii i niezależności obu sektorów (pozarządowego i politycznego). Nie interesują nas organizacje społeczne będące przybudówkami partii politycznych. Nadrzędna zasada zachowania niezależności ekologicznych organizacji pozarządowych decyduje o tym, że WKLE jest koalicją liderów, a nie organizacji.
W skład Wyborczej Koalicji Liderów Ekologicznych (WKLE) wchodzą:
oraz kandydaci WKLE startujący w wyborach z list UW (na ogół z ostatnich miejsc na listach lokalnych - w myśl biblijnej reguły "ostatni będą pierwszymi "):
WKLE nie wystawiało kandydatów w regionach, w których do Sejmu kandydować będą ekolodzy z Forum Ekologicznego UW:
Kandydatem FE UW na senatora z woj. bielskiego jest Janusz Okrzesik.
*) Tekst przekazany przedstawicielom mass mediów na konferencji prasowej 20.6.97.
*) Tekst przekazany przedstawicielom mass mediów na konferencji prasowej 20.6.97.
Porozumienie programowe Wyborczej Koalicji Liderów
Ekologicznych (WKLE)
oraz Unii Wolności
Polityka gospodarcza państw ukierunkowana wyłącznie na osiągnięcie najwyższego poziomu konsumpcji materialnej, nie licząca się z długofalowymi konsekwencjami dla środowiska i człowieka, jest już obecnie nie do przyjęcia.
Dlatego też ekorozwój musi stanowić podstawę rozwoju społecznego i gospodarczego.*)
Konieczna jest weryfikacja podstawowych polityk pod
kątem ich zgodności z zasadami ekorozwoju (w szczególności
dotyczy to polityki transportowej, odpadowej, rolnej, energetycznej,
przestrzennej, wodnej, edukacji i uczestnictwa społecznego). 1.
OCHRONA PRZYRODY
I ŚRODOWISKA
Konieczne jest stworzenie zintegrowanego systemu obszarów chronionych i podniesienie obszaru parków narodowych do 2% powierzchni kraju (m.in. utworzenie Mazurskiego i Turnickiego Parku Narodowego oraz objęcie całego obszaru Puszczy Białowieskiej statusem parku narodowego). Wprowadzenie obligatoryjnego systemu ochrony starodrzewia. Wobec niekontrolowanego rozwoju cywilizacyjnego konieczne jest wzmocnienie ochrony prawnej parków miejskich. Konieczne jest uspołecznienie gospodarki leśnej. Konieczne jest wprowadzenie moratorium na genetycznie zmodyfikowaną żywność.
Niepokój budzą sprzeczne z prawem projekty organizowania masowych komercyjnych imprez sportowych na terenach parków narodowych.
Wyborcza Koalicja Liderów Ekologicznych wyraża stanowczy sprzeciw wobec planów zorganizowania olimpiady w Tatrach. 2. EKOLOGICZNA REFORMA PODATKOWA
Konieczna jest zmiana kierunku strumienia subwencji z dotowania zużycia energii i surowców odnawialnych na wspieranie proekologicznych zachowań producentów i konsumentów, przy jednoczesnym uszczelnianiu systemu kar i opłat ekologicznych.
Należy obniżać koszty pracy poprzez stopniowe ograniczenie obciążeń socjalnych, na rzecz zwiększenia obciążeń podatkowych związanych ze zużyciem nieodnawialnych surowców i energii. Relacja pomiędzy tymi dwoma czynnikami produkcji - pracą i środowiskiem powinna zapewnić powstanie produktywnych miejsc pracy oraz zwiększenie konkurencyjności gospodarki i ograniczenie zużycia środowiska.
Polska posiada wyjątkowy system finansowania ochrony środowiska oparty na pozabudżetowych funduszach, który umożliwia stosunkowo wysoki poziom inwestycji proekologicznych - jednakże dla efektywnego wykorzystania tego systemu potrzebne jest:
Niezbędne jest przyjęcie polityki transportowej państwa zharmonizowanej z polityką ekologiczną. Winna ona zmierzać do zapobiegania tworzenia sztucznych potrzeb przewozowych oraz ponoszenia pełnych kosztów przez użytkowników. Konieczne jest także równe traktowanie wszystkich środków transportu przy uwzględnieniu pełnych kosztów społecznych (zniszczenie środowiska, wypadki itp.). Zapewnienie takich warunków sprawi, że transport publiczny stanie się bardziej konkurencyjny w stosunku do innych rodzajów transportu. Elementem takiego systemu powinien być narzut ekologiczny od paliw, który stanowiłby ekwiwalent za straty powodowane przez zanieczyszczenie komunikacyjne. Narzut ten powinien być, podobnie jak podatek drogowy, elementem ceny paliwa.
WKLE uważa, że:
UW uważa, że:
Konieczne jest stworzenie zintegrowanego systemu gospodarki odpadami opartego na opłacalności niewytwarzania odpadów, promocji wielokrotnego użycia i recyklingu oraz zasadzie odpowiedzialności producenta za wytworzone produkty, gdy tracą one swoje cechy użytkowe - stają się odpadami. WKLE popiera nowelizację ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska oraz projekt ustawy o gospodarce odpadami w zakresie wprowadzającym ww. zasady.
W kraju mają miejsce licznie akcje protestacyjne, ogarniające dziesiątki tysięcy ludzi, związane z projektami budowy spalarni odpadów. Uważamy, iż - zgodnie ze strategią postępowania z odpadami w Unii Europejskiej - pierwszym krokiem powinna być prewencja, czyli działania na rzecz zapobiegania powstawaniu zanieczyszczeń i odpadów. Kolejne kroki to segregacja odpadów i gospodarcze ich wykorzystanie w procesach produkcji. Na końcu tego procesu znajduje się składowanie pozostałości, w tym kompostowanie lub termiczne wykorzystanie (spalenie) odpadów. Te ostatnie metody są najbardziej skomplikowane techniczne i najczęściej najdroższe. Powodują również nowe problemy ekologiczne, np. w wyniku powstawania wysokotoksycznych pyłów i popiołów w procesie spalania.
Uważamy, iż nie można wyjmować spalarni z całego procesu zintegrowanej gospodarki odpadami w danym regionie. Budowa spalarni może być - ale wcale nie musi - elementem końcowym kompleksowego rozwiązania gospodarki odpadami komunalnymi lub przemysłowymi. Opowiadamy się za rzetelnymi analizami ekonomicznymi takich rozwiązań, obejmującymi oceny oddziaływania na środowisko oraz analizy ekonomiczno-ekologiczne alternatywnych sposobów unieszkodliwienia odpadów. 5. POLITYKA ROLNA I WIEJSKA
Utrzymanie i rozwój przyjaznej środowisku struktury polskiego rolnictwa, opartej na gospodarstwie rodzinnym, i promocja tego typu struktury w UE. Postulujemy zaprzestanie dopłat do paliwa i nawozów sztucznych/pestycydów - zastąpienie ich dopłatami do przestawienia gospodarstw konwencjonalnych na ekologiczne; w negocjacjach z UE, polskie rolnictwo powinno zapewnić sobie możliwość rozwoju rolnictwa ekologicznego, podobnie jak to uczyniły nowo przyjęte kraje UE - Austria, Szwecja, Finlandia. 6. POLITYKA ENERGETYCZNA
Politykę energetyczną należy oprzeć na efektywnym wykorzystaniu energii i zróżnicowaniu źródeł jej wytwarzania, wsparciu rozwoju i wykorzystaniu odnawialnych źródeł energii. Konieczna jest likwidacja dopłat do ciepła i zastąpienie ich wsparciem oszczędności użycia energii w budynkach oraz rozwoju odnawialnych źródeł energii (np. zgodnie z nowym Prawem energetycznym taryfy powinny uwzględniać stabilność cen zapewniających opłacalność zakupu energii pochodzącej z energetyki wodnej). 7. POLITYKA PRZESTRZENNA
Właściwie prowadzona polityka przestrzenna warunkuje zrównoważoną politykę transportową, surowcową, przemysłową itp.
W ramach tej polityki należy dążyć do dekoncentracji miast - zapewniającej uspokajanie ruchu samochodowego, promocję komunikacji zbiorowej oraz ruchu pieszego i rowerowego. Dążenie do oparcia rozwoju gospodarczego i społecznego o lokalne zasoby ludzkie i przyrodnicze. 8. GOSPODARKA WODNA
Uznanie zasobów wodnych i naturalnych form ich występowania jako strategicznych dla przetrwania kraju. Wprowadzenie zlewniowej gospodarki wodnej i ochrony dolin rzecznych. Promocja oszczędności wody głównie poprzez urealnienie cen wody dla przemysłu oraz zastąpienie dotowania ceny wody dla konsumentów dotacjami do urządzeń umożliwiających jej oszczędzanie. Likwidacja systemu melioracji odwadniających. Zaniechanie realizacji "gierkowskiego" programu kaskadyzacji Wisły. 9. EDUKACJA I UCZESTNICTWO SPOŁECZNE
Konieczny jest większy udział społeczeństwa przy tworzeniu różnych polityk w państwie. Ma to olbrzymie znaczenie także dla skuteczności wprowadzenia tych polityk w życie.
W sprawach, w których występuje rozbieżność, każda ze stron zachowuje możliwość prezentacji własnego stanowiska.
Unia Wolności analizuje wszystkie postulaty Wyborczej Koalicji Liderów Ekologicznych.
*) Pojęcie "ekorozwoju" w brzmieniu
zapisanym w projekcie ustawy o zmianie ustawy o ochronie i kształtowaniu
środowiska oraz o zmianie niektórych ustaw. (art.
3 pkt 3a): ekorozwój
- rozumie się przez to taki zrównoważony rozwój
społeczno-gospodarczy, w którym w celu równoważenia
szans w dostępie do środowiska dla poszczególnych
społeczeństw lub ich obywateli zarówno współczesnego,
jak i przyszłych pokoleń, następuje proces integrowania
działań politycznych, gospodarczych i społecznych
z zachowaniem równowagi przyrodniczej oraz trwałości
podstawowych procesów przyrodniczych.
Łódź, 8.7.97
Szanowni Państwo,
piszemy do Państwa w związku z tekstami zamieszczonymi w tegorocznym czerwcowym numerze Pisma Ekologów "Zielone Brygady", które to wydawnictwo funkcjonuje w ramach Państwa Fundacji.
Pismo to przez wielu ekologów i organizacje ekologiczne traktowane jest jako najważniejszy i jedyny periodyk głębiej zakorzeniony w ramach szeroko pojmowanego ruchu ekologicznego. Zdania na temat poziomu artykułów zamieszczanych w piśmie często budziły kontrowersje, jednak pomimo wszystko renoma pisma w środowiskach ekologicznych organizacji pozarządowych nie podlega dyskusji.
Niestety, dwa teksty autorstwa Pana Olafa Swolkienia z Towarzystwa Ekologicznego Transportu, zamieszczone w ostatnim numerze, budzą nasze poważne zaniepokojenie tym, w którym kierunku pismo zmierza. Uważamy, że niedopuszczalne jest, aby w tak istotnej dla polskiego ruchu ekologicznego publikacji umieszczane były teksty o podobnej treści i stylu wyrażania poglądów.
Teksty Pana Olafa Swolkienia przepełnione są dużą porcją agresji i obraźliwych słów. Obrażają w sposób dotkliwy ludzi, którzy są niekwestionowanymi autorytetami polskiego ruchu ekologicznego. Panowie doc. dr hab. Piotr Gliński oraz Jacek Bożek otrzymali nominacje do "Zielonych Kolumn" w kategorii lider ekologiczny, a Jacek Bożek został nią uhonorowany na XI Ogólnopolskim Spotkaniu Ruchu Ekologicznego "KOLUMNA '97" w Spale. Podejrzewamy, że ich osiągnięć dla polskiej ekologii nie potrzeba w tym liście prezentować. Są one znane wszystkim osobom zaangażowanym w działania dla Matki Ziemi.
Wydaje nam się, że Redakcja ZB zgadzając się na publikację tych dwóch tekstów, przekroczyła w sposób poważny granicę przyzwoitości i dobrego smaku. Rozumiemy, że Redakcja ZB nie ma bezpośredniego wpływu na kulturę osobistą ekologów, ale ma wpływ na zawartość pisma. Publikując teksty nasycone negatywnymi emocjami autorów, ordynarne i obraźliwe, przyczynia się do szerzenia chamstwa i agresji wśród ludzi, przeciwko czemu wyrażamy stanowczy protest.
Uważamy, że jeśli już Redakcja podjęła na własną odpowiedzialność decyzję o drukowaniu tych przykrych wypowiedzi, to powinna to zrobić w części Polemiki-opinie-komentarze. Dotyczy to w szczególności tekstu krytykującego współpracę wyborczą z UW, który nijak się ma do Spotkania w Spale. Styl wypowiedzi Pana Olafa Swolkienia pasuje najbardziej do części Donosy i doniesienia. Publikowanie tych tekstów w części z nagłówkiem "KOLUMNA '97" odebraliśmy jako wielki nietakt w stosunku do wszystkich osób i instytucji zaangażowanych w realizację tego projektu.
Sugerują one osobom, które w XI Ogólnopolskim Spotkaniu Ruchu Ekologicznego nie uczestniczyły, że było tam niemiło i wszyscy uczestnicy podekscytowani byli nadchodzącymi wyborami. Z całą odpowiedzialnością stwierdzamy, że wątek wyborczy był marginalny, a jako organizatorzy dołożyliśmy wszelkich starań, aby impreza nie stała się miejscem dla jakiejkolwiek agitacji. Co nie oznacza, że w kuluarach poszczególni światli obywatele ekoświat(k)a nie rozprawiali o zbliżających się wyborach i nie wykorzystali możliwości spotkania się w gronie osób zainteresowanych aktywnym uczestnictwem w wyborach. Tego nikomu nie mogliśmy zabronić i przecież nie o to chodzi.
Niedopuszczalne jest, aby ludzie działający na rzecz ekologii operowali takim językiem i wypowiadali się w takim stylu. Rozumiemy, że każdy ma prawo do wygłaszania swoich poglądów na otaczający go świat i zdarzenia. To, w jaki sposób to robi, świadczy najlepiej o nim samym. Każda gazeta ma swoją strategię i styl. Są pisma, które nie wydrukowałyby takiego artykułu. Pismo Ekologów "Zielone Brygady" zrobiło to. Oceniamy to jako poważny błąd. I tylko dlatego, że traktujemy to jako wypadek przy pracy, pragniemy tę niemiłą sprawę zakończyć na tym liście.
Mamy nadzieję, że ZB nie zamienią się w periodyk, gdzie można każdego obrażać bez jakichkolwiek konsekwencji. Oczekujemy od Państwa reakcji i zadośćuczynienia obrażonym w omawianych artykułach osobom oraz organizacjom i instytucjom.
Oświadczamy też, że nie mamy zamiaru polemizować z autorem tych tekstów. Oczekujemy publicznych przeprosin naszej organizacji oraz osób bezpośrednio obrażonych w tych tekstach. Nie chcąc się narażać na kolejne inwektywy, zawieszamy też wszelką współpracę z Panem Olafem Swolkieniem do czasu wyjaśnienia tej sprawy.
W związku z opublikowaniem w ZB nr 6(96)/97 dwóch tekstów na ss. 17-21 oraz 24-25 bardzo prosiłbym Szanowną Redakcję, aby w przyszłości postarała się z nieco większą starannością przestrzegać podstawowych norm współżycia społecznego oraz wymogów obowiązującego w RP Prawa prasowego.
Publikowanie tekstów nudnych i - jak sądzę - zupełnie niezrozumiałych dla przeciętnego odbiorcy, w warstwie faktograficznej zaś - delikatnie mówiąc - w całości mijających się z prawdą, w innych warstwach przesyconych jedynie insynuacjami i agresją, nie służy chyba nikomu. Uniemożliwia też jakąkolwiek racjonalną polemikę czy dyskusję, np. w kwestiach ideologicznych. Więc po co to było, Andrzeju? I dlaczego teksty tak kontrowersyjne (znowu ujmując to delikatnie ) i zniesławiające nie zostały skonfrontowane z opiniami osób w nich obrażanych lub choćby z poglądami uczestników ruchu obecnych w Spale czy obserwujących narodziny WKLE? Dlaczego, Andrzeju? Czy przedstawienie racji tzw. drugiej strony (skoro już została ona wywołana przez wspomniane tu teksty) nie jest podstawowym kanonem etycznego kodeksu dziennikarza? Zwłaszcza przy 2-miesięcznym praktycznie cyklu reakcji na materiały zamieszczane w ZB.
W związku z opublikowaniem wspomnianych tu tekstów oraz dochodzącymi mnie różnorodnymi opiniami na temat inicjatywy kontraktu WKLE z UW chciałbym wyjaśnić kilka spraw.
Po pierwsze, z uwagi na trudny charakter rozmów politycznych i niepewny do ostatniej chwili los kontraktu nie mogliśmy poinformować uczestników ruchu o sytuacji, w jakiej znajduje się nasza inicjatywa, wcześniej, niż to nastąpiło (na listach dyskusyjnych Most i GreensPl w końcu czerwca). Charakter kontraktu i WKLE (a zwłaszcza fakt, że WKLE nie reprezentuje całego ruchu ekologicznego) zostały jasno określone w materiałach przekazanych przedstawicielom mass mediów na konferencji prasowej w gmachu Sejmu 20.6.br. Materiały te znajdzie czytelnik w niniejszym numerze ZB (Wyborcza Koalicja Liderów Ekologicznych: dlaczego Unia Wolności?). Wszystkich niecierpliwych i łaknących natychmiastowych informacji na temat kontraktu serdecznie przepraszam - następnym razem proszę po prostu o więcej cierpliwości i zaufania lub o telefon w tej sprawie do mnie do domu (zrobił to jedynie Cinek, któremu wyjaśniłem, o co prosił ).
Po drugie, chciałbym jeszcze raz - bo wyraziłem to jasno w Spale - podkreślić, że Porozumienie Programowe z UW uważam za tekst bardzo cenny. Jestem przekonany, że przyczyni się ono do lepszej realizacji celów działań wielu organizacji ekologicznych w Polsce. Szkoda, że wbrew ustaleniom na posiedzeniu plenarnym w Spale (pierwszego dnia) nie posłużyło ono jako materiał wyjściowy do opracowania manifestu programowego ze Spały-Kolumny. Muszę tu jeszcze dodać, że zgodnie z ustaleniami na spotkaniu przygotowawczym do Kolumny w Ojrzanowie mieliśmy w Spale opracować manifest programowy, a nie ideologiczny. Pamiętam to dobrze, ponieważ sam zaproponowałem skonstruowanie takiego manifestu. Nie przypadkowo - łatwiej bowiem, moim zdaniem, znaleźć konsensus (w pewnych granicach - oczywiście - i przy zachowaniu zdrowego rozsądku) dużej części ruchu w konkretnych sprawach programowych niż ideologicznych. Dzieje się tak między innymi z tego powodu, że konkrety ekologiczne musimy rozwiązywać w naszej codziennej pracy, rzadziej natomiast mamy czas i ochotę wspinać się na wyższe piętra abstrakcji ideologicznej. Jest to zresztą wspinaczka trudna i wymagająca czasu oraz przygotowania teoretycznego. Ideologia to nie żarty! Przekonaliśmy się o tym w dramatyczny sposób w wieku dwudziestym. Domorosłe tworzenie manifestów ideologicznych prowadzi na ogół do kompromitacji i nieporozumień. Zacznijmy raczej od konkretów, od porozumienia na niższym stopniu abstrakcji - wtedy może uda nam się cokolwiek w naszym działaniu osiągnąć, a w dalszej perspektywie wypracować też stanowisko ideologiczne. Jedyny znany mi sukces w tej mierze to antystatut Federacji Zielonych, ale jego twórcy nie byli tak zieloni (tzn. reprezentowali pewien poziom dojrzałości teoretycznej).
Po trzecie, w związku z licznymi upraszczającymi komentarzami dotyczącymi relacji wartości ekologicznych do kwestii gospodarczych, a zwłaszcza programu ekonomicznego UW, chciałbym wyjaśnić i przypomnieć, co następuje:
Po czwarte, w związku z zamieszczeniem w ZB nr 6(96)/97, s.21 informacji donoszącej o zdemaskowaniu w polskim ruchu ekologicznym grupy osób czerpiących korzyści materialne z kontaktów z ministrem ochrony środowiska i nie reprezentujących kogokolwiek poza sobą, a także oszukujących ruch ekologiczny w ten sposób, że udają oni, iż walczą z ministrem o pieniądze dla ruchu, proszę o jak najszybsze przedstawienie szczegółów (przekazywanych kwot, rodzaju kontaktów, sposobów mistyfikacji itp.) tego niecnego procederu oraz personaliów całej tej cynicznej szajki. Piszę to jak najbardziej poważnie, gdyż, zbulwersowany tym postępkiem, noszę się z zamiarem donosu na tych łobuzów do prokuratury. Aż skóra cierpnie mi na karku na samą myśl, że gdyby nie udało nam się ustalić tych faktów, to jacyś niecni manipulanci mogliby Szanowne ZB oskarżyć o zniesławienie. Ale skoro nie wiadomo o kogo chodzi A może odważny autor tych rewelacji mógłby tu służyć niejaką pomocą w pełnym zdemaskowaniu i ostatecznym napiętnowaniu sprzedawczyków i renegatów! Oczekuję jasnej i wyczerpującej odpowiedzi.
Kreślę się z szacunkiem
Nie wiem, tak mi wpadło do głowy: a może by jednak powołać przy Nadredaktorze "Zielonych Brygad" jakąś Radę Programową, co Pan Redaktor na to? PS 2
Kampania Wyborczej Koalicji Liderów Ekologicznych przebiega jak dotąd (9.7.) nad wyraz sprawnie. Aż jestem zdziwiony. Udało nam się wprowadzić co nieco ekologicznego do programu Unii, mamy z nią (UW) dobre porozumienie programowe, Radek Gawlik dzięki naszej wspólnej inicjatywie uzyskał rewelacyjne 11. miejsce na krajowej liście wyborczej Unii i ma praktycznie zapewnione miejsce w Sejmie, wielu poważnych liderów Unii chyba się do ekologii przekonało na dobre, w wyborach startuje nasza "16", szkolimy się, przygotowujemy programy, materiały, kampanię itd. Aha, szefem naszego Sztabu Wyborczego został Bolek Rok, zawsze aktywny w naszym ruchu, dziekan Wydziału Ochrony Środowiska WSH, gospodarz dobrze znanej ekologom "Quchni Artystycznej". Wszystkim życzliwym naszej inicjatywie dziękujemy "za" już i prosimy o "jeszcze". Mniej życzliwym dziękujemy za wyrozumiałość i prosimy o cierpliwość. Wszystkich namawiamy do aktywnego uczestnictwa w kampanii (np. do przepytywania kandydatów pod kątem ekologii czy pomocy kandydatom "zweryfikowanym" pozytywnie) i wyborach. Chcemy, by na naszej i podobnych (?) inicjatywach skorzystał cały polski ruchu ekologiczny, a przede wszystkim Przyroda. I wszystkim nam powinno chyba zależeć na takim zazielenianiu polityki. Każdy może jeszcze pomóc. Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam.
Mocno zaniepokojona tonem dyskusji, jaka toczy się w ZB i w Internecie o porozumieniu wyborczym z Unią Wolności, apeluję o więcej spokoju, kultury i tolerancji. Wydaje mi się, że za nim się kogoś "osądzi", warto go najpierw wysłuchać.
Ja, Ludmiła Łakomiec, podjęłam decyzję o uczestniczeniu w porozumieniu, gdyż widziałam w nim:
Kierowały mną także świadomość "historycznej konieczności" bezpośredniego włączenia się ekologów w politykę oraz świadomość, że - z wielu względów - partia zielonych czy "ekologiczna" nie ma szans w najbliższych wyborach (dwa z tych względów to niechęć ruchu do utworzenia partii i kompromitacja zielonych partii w wyborach 1991 r.).
Ostatnim - choć nie najmniej ważnym - powodem była babska ciekawość, co z rozmów wyniknie i na ile "góra" UW jest otwarta na inny punkt widzenia.
Teraz powody, dla których uznałam, że warto rozmawiać właśnie z UW:
Pierwsze spotkanie odbyło się 19.4.br. To właśnie na nim został wyłoniony zespół programowy, z takim jadem nazywany przez Olafa Swolkienia "grupą przyjaciół Darka Szweda". Jak to bywa na wszystkich spotkaniach, zebrani podzielili się pracą (jedni wzięli na siebie sprawy programowe, drudzy - organizacyjne). Do zespołu programowego weszli: Jacek Bożek, Jarema Dubiel, Anna Mieszczanek, Janusz Mikuła, Władysław Skalny, Darek Szwed i Mariusz Witoński.
W wyniku dwóch spotkań "przyjaciół Darka Szweda" powstał program Wyborczej Koalicji Liderów Ekologicznych. (Nazwa, przyznaję, może niezbyt zręczna, ale jakąś nazwę trzeba było wymyślić. Rozumiałabym, gdyby Olaf kwestionował moje nazwisko na tej liście. Natomiast pozostałych członków WKLE nadal uważam za niekwestionowanych liderów ekologicznych).
Tak więc geneza "żółtych kartek" jest następująca:
Wracając do sprawy porozumienia z UW, to:
I jeszcze kilka uwag ogólnych:
Nie podoba mi się stawianie pod znakiem zapytania czyichś intencji a priori. Można zapytać o nie (znamy nawzajem swoje adresy, telefony, e-maile), warto też czasem poczekać na efekty działania, za nim się kogoś oceni.
Uważam, że osobom, z którymi współpracuję, winna jestem odrobinę lojalności. Myślę tak o Forum Ekologicznym, jak i o Liderach Ekologicznych. Współdziałamy w jednych sprawach, różnimy się w innych. UW podoba mi się także dlatego, że różni się ładnie (cytując Jacka Kuronia). W tym starajmy się ją naśladować.
Jestem zmęczona sporami, co w działalności ruchu ekologicznego jest ważniejsze i kto więcej dla niego zrobił. Apeluję o więcej życzliwości, zaufania, cierpliwości i wyrozumiałości dla innych. Apeluję także o więcej krytycyzmu wobec siebie. Dostrzeżmy wreszcie siłę i piękno naszej różnorodności. Chrońmy ją.
Apeluję o więcej informacji, a mniej komentarzy w MOSC-ie.
Nie życzę sobie inwektyw w ZB. Zwroty typu "on, Jacek Bożek", "grupa przyjaciół Darka Szweda", "chamskie zachowanie" obrażają mnie, a Olafa ośmieszają. Więcej rzeczowych argumentów, a mniej obraźliwych określeń! Nie masz też, Olafie, prawa zarzucać czerpania korzyści materialnych z kontaktów z ministerstwem. Jedyne pieniądze, jakie Lista 21 otrzymywała z tego źródła, to zwrot kosztów przejazdów dla osób spoza Warszawy; zaś autorzy Raportu o współpracy z pozarządowymi organizacjami ekologicznymi wykonali zlecenie i otrzymali za to należne wynagrodzenie. I zapewniam Cię, że nie kierowali się względami finansowymi. Jest oczywiście kwestią dyskusyjną, od kogo można brać pieniądze na działania organizacji ekologicznych. Podsumujmy nasze możliwości:
Byłabym wdzięczna za informację, z jakich funduszy finansuje swoją kampanię Towarzystwo Ekologicznego Transportu.
Na koniec dziękuję Dorocie Soidzie za głos rozsądku w Internecie. Czapki z głów, Panowie.
Po przeczytaniu tekstu Olafa Swolkienia pt. List otwarty do Maćka Kozakiewicza (ZB nr 6(96)/97, s.17) przetarłam okulary ze zdumienia. Będąc naocznym, bezstronnym świadkiem tego nieszczęsnego spotkania programowego mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że było zupełnie inaczej - a raczej całkiem odwrotnie.
To Ty, Olafie, w drodze rozlicznych manipulacji spowodowałeś, że nie powstał wspólny dokument programowy polskiego ruchu ekologicznego. Nie powstał dokument, na który wszyscy czekaliśmy z nadzieją, że będzie stanowił podstawę wspólnych działań proekologicznych na płaszczyznach: politycznej, gospodarczej i edukacyjnej. Dokument, który mógł spełnić ważną rolę dla integracji i wzmocnienia ruchu ekologicznego.
Tobie, Olafie, zawdzięczamy, że nie powstał na Spotkaniu w Spale manifest ekologiczny i jestem w stanie to udowodnić. Poświęciłeś na pewno dużo czasu i trudu na przygotowanie projektu ideowej deklaracji programowej, w której - niestety - zabrakło transmisji górnolotnych idei na płaszczyznę realnych, pragmatycznych kierunków działań.
Takie pragmatyczne opracowanie stanowisk liderów ruchu ekologicznego, w obliczu wielorakich zagrożeń dla środowiska w naszym kraju, powstało z inicjatywy działaczy ekologicznych związanych z Unią Wolności oraz tych, którzy opracowanie takiego programu polityki ekologicznej dla Polski uznali za sprawę priorytetową, niezależnie od swoich sympatii politycznych.
"Program ekologiczny", zawarty w porozumieniu programowym Wyborczej Koalicji Liderów Ekologicznych i UW, jest programem uniwersalnym - dotyczącym najbardziej palących problemów środowiska Polski, w skali globalnej. Proponuje on weryfikację strategii gospodarczej pod kątem zgodności z zasadami ekorozwoju - dotyczy to polityki transportowej, odpadowej, rolnej, energetycznej, przestrzennej, wodnej, edukacji i uczestnictwa społecznego. Dlatego mogłam go z pełną odpowiedzialnością zaakceptować pomimo tego, że należę do AWS-u, a z UW łączy mnie jedynie podziw i aprobata dla działalności jej parlamentarzystów z Forum Ekologicznego. Te pragmatyczne postulaty programowe WKLE były prezentowane w formie tzw. "żółtych kartek" na kilku warsztatach w Spale. Ponieważ jednak zajęcia biegły równolegle w kilku blokach, być może nie wszyscy uczestnicy zapoznali się z ich treścią. Jest to niewątpliwie niedopatrzenie, wykorzystane jednak z premedytacją przez Olafa do utrącenia "żółtych kartek" jako miarodajnych propozycji programowych.
Manipulacje Olafa dla zdyskredytowania szczegółowego programu działań proekologicznych:
W trakcie dyskusji zarzuty te nie zostały potwierdzone, okazały się zupełnie gołosłowne. Wyjaśniona została zarówno geneza tego ekologicznego programu, jak i fakt, że nie jest to program opracowany dla jednej partii, lecz dla całego kraju. Dla niedoinformowanych Jacek Bożek odczytał pełny tekst dokumentu (chwała mu za to). Zarzut o nieskonsultowaniu tekstu akapitu dotyczących gospodarki odpadami odparł Darek Szwed, twierdząc, że tekst był zaaprobowany przez Piotra Rymarowicza. Koronny zarzut Olafa o błędnej tezie polityki przestrzennej, dotyczący dekoncentracji miast, jest wysoce dyskusyjny. Pomimo tego Olaf przeforsował, żeby szczegółowego programu ekologicznego nie przyjmować, ale odłożyć do późniejszego dopracowania "merytorycznego" na spotkaniach "pokolumnowych" - co zmęczeni uczestnicy zaaprobowali głównie ze względu na nocną porę. Było to - jak można się spodziewać - odłożenie sprawy ad acta.
W rezultacie zostało zmarnowane wiele trudu uczestników Spotkania w Spale, gdyż zebrani nie wyrazili zgody na przyjęcie jako manifestu ekologicznego ogólnikowej deklaracji programowej Olafa Swolkienia.
W ten sposób, Olafie, strzeliłeś "samobója" do własnej bramki i wylałeś własne dziecko z kąpielą .
Podcinając jedno skrzydło (pragmatyczne) manifestu, okaleczyłeś tego ptaka dobrej nadziei, tak że okulał i nie poderwał się do lotu na pozostałym skrzydle filozoficzno-ideologicznym. Twój tak jednostronny tekst deklaracji programowej, przy zbyt wysokim poziomie ogólności nie mógł zostać zaakceptowany i przyjęty przez zgromadzonych jako manifest ekologiczny ruchu ekologicznego.
I tak, lansując za wszelką cenę jedynie swoje koncepcje, a eliminując pragmatyczne propozycje WKLE, utraciłeś - być może na zawsze - historyczną szansę, którą miałeś - zostania "ojcem" wspólnego dla ruchu programu ekologicznego i wspólnej platformy działania.
Jeśli zaś chodzi o "chamskie awantury", o których piszesz, to - niestety - mogę Cię zapewnić, że to Ty sam je sprowokowałeś i czynnie w nich uczestniczyłeś. Było to powodem m.in. mojego wystąpienia mediacyjnego - nie bacząc na to, że była już zamknięta lista mówców. Zapytałam wtedy uczestników, czy aprobują tekst programu WKLE - co sala potwierdziła. Przypomniałam Wam również słowa Ibn Ibrahima sprzed prawie tysiąca lat, że "Polanie tylko wiecują" i apelowałam, aby nie wylewać dziecka z kąpielą i przyjąć obydwa teksty: "ideologiczny" i "pragmatyczny".
Niestety, zabrakło Ci, Olafie, zdolności przewidywania - co na ogół dyskwalifikuje zarówno polityków, jak i działaczy.
Co do zarzutów o korzystaniu z dotacji ministerstwa - to chciałam Ci przypomnieć, że jest to sprawdzona na Zachodzie forma współpracy z administracją, co pozwala na czynne uczestniczenie w programach rządowych i niejednokrotnie wynegocjonowanie rozwiązań zadowalających obie strony, a nie prostytucja.
Akcje bezpośrednie powinny być jedynie ostatecznością, eskalacją działań po wyczerpaniu możliwości instytucji demokratycznych.
Bez poważania
Dla oceny poziomu opracowania programu Wyborczej Koalicji Liderów Ekologicznych proszę o przeczytanie załączonego powyżej tekstu - kolportowanego na Spotkaniu "kolumnowym" w Spale (Tak zwane "żółte kartki..." - s.63).
Czytam "Pozytywne wiadomości Stowarzyszenia dla Ziemi" (przy okazji najserdeczniej pozdrawiam Was, Kochani) i nadziwić się nie mogę, ile dobrej energii płynie z tych - zdawało by się - nieistotnych drobiazgów.
Ktoś w Gdańsku ogrzewa osiedle na 350 mieszkańców słomą Ile wagonów węgla nie musi jechać ze Śląska? Okazuje się, że nawet w absolutnej próżni wesoło brykają i znikają zaraz jakieś wirtualne cząstki. Skąd się biorą i czemu służą? Fizycy nie wiedzą: ot, jeszcze jedna zagadka nieskończenie bogatej przyrody. Czytam to i uspokajam się. Mogę być pewien, że nie uderzy mnie za chwilę po oczach napis w stylu: Okrutne morderstwo w ; Brał łapówki, aż wpadł. Oto chyba istota tego, co robią Nicole, Ewa, Słoma, Paweł i cała reszta naszych przyjaciół z Dąbrówki i okolic: w świecie pełnym kłopotów i zmartwień umieją podzielić się z nami pozytywną energią, pokazać, że gdzieś coś fajnego się udało, że świat zawiera jeszcze tak wiele fascynujących tajemnic. Po przeczytaniu takiej porcji pozytywnych wiadomości czujemy, jak nabieramy mocy do walki z kolejną spalarnią, kolejnymi wycinkami drzew.
W tym samym numerze ZB znajduję jednak jeszcze obszerniejszy serwis wiadomości negatywnych pióra Olafa Swolkienia.1) Oszukał go Piotr Gliński, Darek Szwed zachował się podle, Jacek Bożek nie wpuścił do samochodu, zawiódł Maciek Kozakiewicz Wszyscy oni knują z Gawlikiem i Okrzesikiem i stanowią "grupę pseudokontestatorów" załatwiających "swoje kołtuńskie interesy".
Panie Olafie! Bardzo zależy mi, aby Pan zechciał moje uwagi potraktować nie jako atak, ale jako próbę wsparcia Pana. Po pierwsze, zachęcam do spojrzenia przez chwilę moimi oczyma na ludzi, o których Pan pisze z takim napięciem. Wszyscy oni - tak się składa - są moimi przyjaciółmi i ich imiona wywołują jak najcieplejsze skojarzenia (nie będzie to więc chłodne, obiektywne spojrzenie). W ogóle w ruchu ekologicznym od lat wśród wspólnej pracy nawiązało się tyle przyjaźni, że nie sposób ich zliczyć. Może to właśnie taka działalność, która przyciąga pewien typ "pokrewnych dusz", ludzi bezinteresownych, pogodnych, twardych - rzekłbym: pełnych konstruktywnej mocy psychicznej, dzielących się tą mocą z innymi.
Któż nie zna Piotra Glińskiego, który towarzyszył od tylu lat niemal wszystkim poczynaniom ruchu ekologicznego? Piotr, autor najkompetentniejszej książki o polskim ruchu ekologicznym, uhonorowanej prestiżową Nagrodą Ossowskiego, profesor uniwersytetów amerykańskich jest jednocześnie - odkąd go pamiętam - człowiekiem niezwykle skromnym, bezpośrednim i przyjacielskim. Trudno policzyć wszystkie akcje ekologiczne, których "sztaby" korzystały z gościny Piotra w jego mieszkaniu w Warszawie. Ile nocy przegadaliśmy wspólnie przy jego kominku? Zawsze, w każdej sprawie mogliśmy na Piotra liczyć. Nie tak wielu ludzi wybrałoby przecież walkę ze spalarnią w Warszawie, zamiast wyjazdu do USA, gdzie czeka katedra uniwersytecka i profesorska pensja. Nie przypominam sobie nikogo, kogo Piotr by nie lubił, i nikogo, kto by nie lubił Piotra.
A Darek Szwed? Nie chcę znów rozwodzić się nad ogromem roboty wykonanej w Krakowie i Polsce przez Darka. Tę robotę Pan, Panie Olafie, zapewne zna. Natomiast oskarżenie go o intrygi to coś bardzo przykrego i nieuczciwego. Darek nie potrzebuje obrony przed takim niesprawiedliwym zarzutem, ale znów nasuwa się refleksja, że ten dobry i uczciwy - bo jak inaczej to nazwać? - człowiek, który ma wśród nas tylu przyjaciół, w Panu akurat znalazł wroga.
Jacek Bożek także się Panu naraził. Nie chcę zasypywać Pana kolejną porcją informacji, kto to jest Jacek, od kiedy i co robi. Pan jest w ruchu ekologicznym od niedawna i ma prawo tego nie wiedzieć. Dość jednak stwierdzić, w Jacku cenimy wszyscy bezkompromisowość. Jacek mówi uczciwie, w oczy, co myśli. To może być kłopotliwe tylko tam, gdzie pokrętność jest w cenie. Jacek także należy do osób powszechnie lubianych i ma masę przyjaciół.
Właśnie - przyjaciół. W Pana "negatywnych wiadomościach" słowa " z przyjaciółmi" pojawiają się przy nazwisku Darka Szweda jako inwektywa. To, że on coś zrobił z przyjaciółmi, rani i niepokoi Pana. Jackowi wypomina Pan ironicznie "silną osobowość". To także powód kąśliwej uwagi. Ludzie w Pana świecie nie rozmawiają, tylko knują, są "tak zwani" i "pseudo". Nie walczą o sprawy, tylko załatwiają swoje kołtuńskie interesy. Nie mają przyjaciół, tylko "przyjaciół".
Nie wspomina Pan wszystkich uczestników spisku. A jest to grupa, o której warto napisać. Władek Skalny - szef LOP-u, najliczniejszej polskiej organizacji ekologicznej, zaimponował mi zarówno poziomem, jak i stylem swego udziału w zespole przygotowującym Wyborczą Koalicję Liderów Ekologicznych. Nie miał najmniejszego kłopotu w nawiązaniu partnerskiej współpracy i przyjaźni z ludźmi dużo młodszymi i często mniej doświadczonymi. Janusz Mikuła - sekretarz generalny PKE, najpierw bardzo wydatnie pomógł przy przygotowywaniu porozumienia i opracowywaniu materiałów, a potem zaimponował nam wszystkim honorową postawą w bardzo trudnej sytuacji, w jakiej postawili go niektórzy członkowie władz PKE. Zyskał tym sobie nasz szacunek. Jarema Dubiel, Maciek Kozakiewicz i Tomek Żakowicz, których udział w grupie trudno przecenić, są przecież powszechnie znani (i znów: lubiani). Zapewne nie będę w stanie przypomnieć sobie wszystkich, którzy pracowali i dyskutowali nad dokumentami. Przy każdym jednak mógłbym powtórzyć to samo: człowiek powszechnie lubiany, mający masę przyjaciół, znany od lat ze swojej działalności i cieszący się zasłużonym szacunkiem.
W Pana tekście dostaje się jeszcze Krzysiowi Wolframowi (bo chce utylizować PETy), Radkowi Gawlikowi i Januszowi Okrzesikowi (nie mam pojęcia, za co). Pisze Pan o nich wszystkich z wielkim ł7adunkiem negatywnych emocji. A przecież, aby się różnić, nie trzeba być wrogiem. Polecam lekturę minipolemiki Janusza Korbela z Bolkiem Rokiem (obu serdecznie pozdrawiam). Różnica zdań jest wyartykułowana bez inwektyw, spokojnie, skwitowana ciepłym żartem. Nikt nie zarzuca drugiemu "knucia" i "załatwiania swoich kołtuńskich interesów".
Kiedy dostałem do rąk pańską książkę Nowy ustrój, stare zasady (mam nadzieję, że nie przekręcam tytułu?),2) zwróciło moją uwagę właśnie owo nagromadzenie nienawistnych określeń, epitetów, obelg, zjadliwej, agresywnej ironii - właściwie pod adresem wszystkich i wszystkiego. Działacze ruchu ekologicznego, to bodaj "rozhisteryzowane panienki rozczulające się nad pieskiem". Szczególna porcja nienawistnych obelg spadła jednak na Joannę Szczęsną z "Gazety Wyborczej" za to, że ma małego fiata. Znam Joannę Szczęsną tylko z jej publikacji w "Gazecie ". Jawi mi się na podstawie tych publikacji jako młoda kobieta (samotnie wychowująca syna, o którym wspomina czasami w swoich tekstach), inteligentna, ostra, sympatyczna, z ciekawymi poglądami, które w większości podzielam, a z niektórymi chętnie bym dyskutował, gdyż widzę sprawy odmiennie. Pastwił się Pan nad Panią Joanną przez kolejne strony, a ja myślałem: za co ten człowiek tak jej nienawidzi? Za to, że myśli trochę inaczej niż on? Niemożliwe Dlaczego nie odczuwa dla tej dzielnej dziewczyny odruchu sympatii i nie próbuje jej przekonywać do swoich racji? Dlaczego tyle energii wkłada, żeby żywą, a nie fikcyjną osobę, skrzywdzić i obrazić? Panie Olafie Czy Pan zauważył, że o nikim i niczym Pan w tamtej książce nie napisał dobrze? Jeśli się mylę, proszę przytoczyć fragment.
Psychologowie twierdzą, że człowiek do walki z przeciwnościami potrzebuje pewnego zasobu konstruktywnej mocy psychicznej. Moc ta jednak pod wpływem trudów życia słabnie. Czasami w obliczu jakichś tragedii osobistych - pęka, załamuje się. Stan depresji to właśnie taki stan złamania konstruktywnej mocy psychicznej osoby. Jak ratować się, gdy mocy brakuje? Są dwie drogi wybierane przez skrzywdzonych i przerażonych. Jedna - to sięgnięcie po POMOC, po wsparcie mocą innych osób (w czystej postaci dzieje się tak w "grupach wsparcia" dla ofiar różnego rodzaju tragedii). Druga - to sięgnięcie po PRZEMOC, próba złamania konstruktywnej mocy innych, aby "nie wystawali nade mnie". Ktoś, komu brak konstruktywnej mocy, potrafi uwolnić zdumiewająco dużo mocy destruktywnej. Wieżę z klocków budowaną przez grupę dzieci przez pół dnia potrafi w pół sekundy zburzyć jeden zagubiony malec, którego dom nie nauczył korzystać z pomocy, więc swoją samotność wyraża przez przemoc.
Panie Olafie posiadanie grupy przyjaciół to nie przedmiot kpin czy pogardy. To warunek utrzymania się w elementarnej równowadze psychicznej. Dzięki temu, że dzielimy się ze sobą swoją konstruktywną mocą psychiczną, nie musimy w obliczu trudności czy niepowodzeń ratować się próbami poniżania innych.
Widzimy, jak Pan w słusznej sprawie kampanii transportowej boryka się z ogromem trudności, jak nie umie skorzystać ze wsparcia innych. Niesłusznie wyczuł Pan złośliwość w uwadze Piotra: żałować należy, że Olafowi Swolkieniowi nie udało się przekonać więcej osób do celów swojej kampanii. Tego rzeczywiście żałujemy. Kampania antyautostradowa, którą Pan prowadzi, to piękne i szlachetne przedsięwzięcie. To, że nie ma przy Panu grupy wspierających przyjaciół, może nas tylko martwić. Pytam moich przyjaciół z Krakowa: dlaczego nie pomożecie Olafowi? Wszystkie odpowiedzi są podobne, a typową dał Leszek Michno: W czym mu pomagać? Olaf tylko rozwala, co napotka.
Konstruktywna moc psychiczna objawia się zdolnością konstruktywnego działania. Pan, Panie Olafie, nie umiejąc przyjmować pomocy, czuć się dobrze wśród innych i przyjaźnić się z nimi, znajduje drogę odbudowywania swojej złamanej mocy poprzez agresję, próby niszczenia innych. Ale to nie jest środek działania konstruktywnego. Rozwalając klocki innym - nie buduje Pan swojej wieży
Jakoś tak już jest, że do płaczącego na ulicy podchodzi wiele osób pytając, co mu się stało i jak mogą pomóc. Do klnącego i kopiącego na oślep nie podejdzie nikt, bo strach zarobić kopniaka. A przecież obaj - ten płaczący i ten kopiący - mają jakieś straszne kłopoty. Bezradność wobec tych kłopotów jednakowo w obu przypadkach domaga się pomocy. Panie Olafie! Czuję się zobowiązany do udzielenia Panu takiej pomocy, jak umiem: do dania Panu dwóch rad (choć możliwe, że dostanie mi się w rewanżu kopniak). Pierwsza z nich: proszę włączyć do swojego codziennego słownika słowo "przyjaciel" bez cudzysłowu. Przyjaciele dający wsparcie w potrzebie są każdemu z nas potrzebni i nie można się tego wstydzić. Druga - to nie bać się przełamywać swoich trudności, korzystając z POMOCY przyjaciół. Wtedy udadzą się kampanie, pojawi się silna (bez ironicznego półuśmiechu) osobowość i do kolejnych ZB napisze Pan obszerny tekst pełen wiadomości pozytywnych. Tego Panu serdecznie życzę.
1) Zob. Olaf Swolkień, List otwarty do Maćka Kozakiewicza w ZB nr 6(96)/97, s.17 i Unia Wolności i ruchy jej przyjaciół (tamże, s.24).
2) Olaf Swolkień, Nowy ustrój -
te same wartości, Biblioteka "Zielonych Brygad"
nr 10, Kraków 1995, s.67.
Artykuł Zieloni na listach UW, zamieszczony w "Gazecie Wyborczej" z 20-21.6 zawierał niefortunną sugestię, że cały ruch ekologiczny popiera UW. Chociaż prawdopodobnie autorowi chodziło po prostu o wzmocnienie artykułem pozycji kilku ekologicznych kandydatów do parlamentu, którym Unia udzieliła poparcia, to jednak takie sformułowanie musiało spowodować (i spowodowało) sprzeciw tych ludzi z ruchu ekologicznego, którzy poczuli się trochę zmanipulowani lub po prostu nie mogli milczeć w obliczu nieprawdziwej informacji. I to niezależnie od tego, czy popierają kandydatów do parlamentu, startujących z ramienia Unii, czy też nie.
Ja również bez wahania podpisałem się pod sprostowaniem, gdy grupa aktywistów ekologicznych mi to zaproponowała, chociaż bardzo bym chciał, by niektórzy z unijnych, ekologicznych kandydatów weszli do parlamentu. Uważam, że pisanie prawdy zawsze sprzyja wszystkim stronom i nie jest przeciw komukolwiek. Jednak bardziej od tej nieścisłości mój protest wzbudził zawarty w artykule pewien - jak przypuszczam - niezamierzony, towarzyszący temu delikatny sylogizm: Leszek Balcerowicz mówi, że Unia stawia na gospodarkę rynkową; gospodarka rynkowa jest najbardziej proekologiczna; polscy Zieloni popierają w całości Unię; a więc uważają, że problemy ratowania ginącego świata najlepiej rozwiąże gospodarka rynkowa. M. Kozakiewicz (reprezentant owych "zielonych po polsku") potwierdza to pośrednio mówiąc, że nasz program można zawrzeć w trzech "E" - ekologia, edukacja, ekonomia. W kontekście wcześniejszych słów Balcerowicza można przypuszczać, jakie treści kryją się pod trzema "E": ekonomia wolnego rynku, edukacja "płytkiej" ekologii i ekologia nie stawiająca głębokich pytań. Inny reprezentant proponuje ścieżki rowerowe dla Warszawy. Jakkolwiek nie ma nic złego w ścieżkach rowerowych, to wypowiedź ta osadzona w ekonomiczno-politycznym kontekście artykułu pokazuje jak na dłoni, dlaczego ścieżki rowerowe, recykling, zdrowa żywność, sprzątanie Polski i wrotki bywają tematami zastępczymi, pozwalającymi prześlizgiwać się nad pytaniami o przyczyny ekologicznej katastrofy.
Jeśli tak, to chciałbym wyraźnie podkreślić, że z takim obrazem "zielonych po polsku" nie jest mi po drodze. Uważam dokładnie odwrotnie, zgadzając się z aktywistami i przyrodnikami (których identyfikuje się z ruchem ochrony życia na Ziemi) z różnych stron świata, że nie może być mowy o programie proekologicznym bez radykalnych zmian obecnego modelu ekonomii, stosunków społecznych i priorytetów. Szanuję kilku parlamentarzystów za to, jak wiele wysiłku włożyli dla załatwienia ważnych przyrodniczo problemów. Rzecz jasna ruch ekologiczny powinien takie osoby popierać niezależnie od tego, w ramach jakiej partii działają, bo póki co nie ma w Polsce politycznej reprezentacji ruchu. Można być wdzięcznym różnym parlamentarzystom za ich występowanie w obronie przyrody, ale zarazem nie może to oznaczać wyrzekania się proekologicznych poglądów i legitymizowania systemu, który zabija życie na Ziemi. A jak na razie ich partie macierzyste nie kwestionują żadnego z dogmatów ekonomii wolnego rynku i paru innych, jak pisze prof. David Suzuki (znany w Polsce z przyrodniczych programów telewizyjnych), "świętych prawd", prowadzących do zagłady życia i cywilizacji. Dopóki polski ruch ekologiczny tego nie zrozumie, dopóty będzie podatny na manipulacje i będzie niszą dla osób szukających sposobu afirmacji siebie i kariery (a są to ludzkie cechy i wszyscy musimy na nie uważać), nieświadomych, że czynią wiarygodnymi niszczycieli przyrody. Mogę zrozumieć, że w obecnej sytuacji politycy działający dla przyrody nie mogą zawsze mówić zbyt radykalnie, bo nie zyskają posłuchu w swoich partiach i niewiele zdziałają, ale jeśli ta forma obejmie ruch ekologiczny, który jeszcze w Polsce nie całkiem potrafi określić swą tożsamość, to może ją stracić, a na pewno stanie się nieczytelny i niewiarygodny w odbiorze społecznym. Artykuł w "GW" prawdopodobnie był pełen dobrych intencji, a spór w środowisku działaczy ekologicznych może tylko cieszyć świetnie zorganizowanych i nie skłóconych meliorantów, leśników, lobby atomowe itp., ale właśnie dlatego warto nauczyć się merytorycznie dyskutować i krytykować się nawzajem bez poczucia obrażania i fundamentalistycznych ataków. Inaczej nigdy nie wyłonią się z ruchu ekologicznego czytelne i tożsame kierunki.
Kiedy to piszę w południowej Polsce ma miejsce wielka powódź. Minister od środowiska mówi, że winny jest brak tam i regulacji rzek, komentatorzy i inżynierowie oraz politycy mówią, że winni są inni politycy oraz inni ludzie (tylko nie oni), wielu pomstuje na rząd, inżynierów, straż pożarną itp. Nasza pycha nie ma granic. Wciąż wierzymy, że jesteśmy panami stworzenia i całej przyrody, tylko jacyś "inni" nie pozwalają nam tej przyrody do końca ujarzmić i skomercjalizować, dlatego spotkała nas powódź. Tymczasem Przyroda współczująco woła do nas, byśmy się opamiętali w swej arogancji. Ile jeszcze katastrof musi spotkać człowieka, by zaczął ufać, że jedynym nauczycielem jest przyroda, a nie ekonomia wolnego rynku? Przecież człowiek jest w obliczu przyrody bezsilny. Na szczęście jest także jej cząstką i może uczestniczyć we wspólnym tańcu, w którym jest miejsce także na crescenda takie, jak powodzie i huragany. Jeśli jednak w swej pysze będzie chciał ją ujarzmiać i handlować nią - musi go spotkać porażka i rozpacz.
Sz. P. Adam Michnik
Redaktor Naczelny "Gazety Wyborczej"
Szanowny Panie Redaktorze,
w związku z zamieszczoną w "Gazecie Wyborczej" z 21-22.6. informacją prasową pt. Zieloni na listach wyborczych UW, relacjonującą wypowiedź dla dziennikarzy Przewodniczącego UW prof. Leszka Balcerowicza oraz informacją, że 24 ekologów znajdzie się na listach wyborczych UW, a 17 z nich to większość liderów głównych pozarządowych organizacji ekologicznych, proszę Pana Redaktora o zamieszczenie w "GW" następującego oświadczenia:
Polski Klub Ekologiczny - niezależna, ogólnokrajowa organizacja ekologiczna, powstała w 1980 r. na fali społecznego protestu jako organizacja apolityczna, skupiająca tysiące członków w całym kraju, o różnych orientacjach politycznych i przekonaniach, nie uczestniczy w kampanii wyborczej żadnej partii - w tym również w kampanii wyborczej UW. Ani Prezes PKE, ani nikt reprezentujący władze Klubu nie znajduje się na listach wyborczych UW.
Decyzją Zarządu Głównego PKE osoby spośród członków PKE, których nazwiska mogą znaleźć się na listach wyborczych różnych partii politycznych, nie są upoważnione do reprezentowania naszej organizacji.
Z poważaniem
Pan Prof. dr hab.
Stanisław Juchnowicz
Prezes Polskiego Klubu Ekologicznego
Szanowny Panie Prezesie,
uprzejmie dziękuję za oświadczenie, które nadesłał Pan w związku z treścią naszej publikacji pt. Zieloni na listach UW ("Gazeta Wyborcza" z 21-22.6.97). Treść tego oświadczenia redakcja "Gazety" przyjmuje do wiadomości.
Z przykrością natomiast zmuszony jestem odmówić zamieszczenia oświadczenia na naszych łamach, a to z przyczyn następujących:
Przede wszystkim w treści kwestionowanej notatki nie została wymieniona nazwa Polskiego Klubu Ekologicznego, a tym samym nie jest on podmiotem zainteresowanym, uprawnionym w świetle przepisów ustawy Prawo prasowe do złożenia wniosku o publikację nadesłanego pisma.
Po drugie, jak sam Pan przyznaje, członkowie PKE mogą znaleźć się na listach wyborczych różnych partii politycznych. Tu dodam, iż nie pisaliśmy, czy i w jakim zakresie ekolodzy są upoważnieni do reprezentowania organizacji, do których należą.
I wreszcie, na marginesie, pozwalam sobie zauważyć, iż w obliczu rozpoczynającej się kampanii wyborczej redakcja nie może brać na siebie odpowiedzialności za treść prezentowanych na naszych łamach informacji przekazywanych przez różnego rodzaju partie polityczne. Rola nasza w tej mierze ogranicza się wyłącznie do ich prezentacji, zgodnie z celami, jakie stoją przed prasą i innymi mediami.
Z poważaniem
Sz. P. Adam Michnik
Redaktor Naczelny "Gazety Wyborczej"
Szanowny Panie Redaktorze,
działając na podstawie art. 31, pkt 1 ustawy Prawo prasowe wnosimy o sprostowanie nieprawdziwych informacji, zamieszczonych w "Gazecie Wyborczej" z 21-22.6.97 w artykule pt. Zieloni na listach UW. Oto treść sprostowania:
W "GW" z 21-22.6. ukazał się artykuł podpisany przez Adama Wajraka, mówiący o współpracy niektórych osób z ruchu ekologicznego, określających się jako Wyborcza Koalicja Liderów Ekologicznych (WKLE) z Unią Wolności. Znalazł się w nim m.in. następujący fragment: Na listach UW jest większość liderów głównych organizacji ekologicznych. A ci, którzy nie startują, weszli do komitetu doradczego Wyborczej Koalicji Liderów. Sformułowanie to sugeruje, że ruch ekologiczny w całości popiera Unię Wolności. Nie jest to prawdą - dla przykładu liderzy największej polskiej organizacji ekologicznej, jaką jest Polski Klub Ekologiczny, nie weszli w skład WKLE. Osoby, które znalazły się w tej grupie reprezentują tam siebie i UW. Prosimy o niekojarzenie naszych nazwisk z tą inicjatywą.
Lista sygnatariuszy:
Jak ujawniło się już w uprzednich wyborach parlamentarnych (w 1993 r.), sprawy ekologii nie odegrały znaczącej roli, chociaż - jak wiadomo - były jednym z bardziej nośnych haseł ówczesnej antysystemowej opozycji w walce z reżymem komunistycznym. Dlaczego tak się stało, to napisano o tym sporo i nie ma potrzeby do tego wracać. Przypomnę tylko najogólniej, iż troski o zatrudnienie i poziom życia konkurują skutecznie z troską o stan środowiska naturalnego, co jest zresztą właściwe dla wszystkich uboższych i cywilizacyjnie słabiej rozwiniętych społeczeństw. Zatem zapewnie również w nadchodzących wyborach '97 sytuacja taka się powtórzy, jak zdaje się zresztą za tym przemawiać dotychczasowy stan kampanii wyborczej.
Stosunkowo najwięcej miejsca sprawom ekologii poświęca Unia Wolności (zamieszczając m.in. na listach kandydatów osoby znane z proekologicznej działalności), co jest zrozumiałe wobec adresowania oferty wyborczej głównie do środowisk inteligenckich, lepiej wykształconych (jak wiadomo poziom świadomości ekologicznej koreluje pozytywnie z poziomem wykształcenia). Jednak z uwagi na nasze proeuropejskie aspiracje (cieszące się poparciem przygniatającej większości społeczeństwa polskiego) trudno byłoby i innym startującym w wyborach ugrupowaniom jawnie dystansować się wobec spraw ekologii, którym kraje Unii Europejskiej (jak zresztą wszystkie cywilizacyjnie najbardziej rozwinięte kraje) przypisują autentycznie wielkie znaczenie. Stąd też w oficjalnych przedwyborczych deklaracjach pojawiać się będą odpowiednie proekologiczne enuncjacje i ogólnikowe zapowiedzi programowe w charakterze pożądanych ozdobników.
Nie znam w tym momencie żadnych dokumentów programowych SLD, ale w tych, które ogłoszono w zeszłej kampanii wyborczej, sprawy ekologii właściwie zupełnie pominięto, co - jak wiadomo - w niczym nie umniejszyło osiągniętego sukcesu. Nasunęło mi to uwagę, że chyba postąpiono roztropnie, jako że właśnie najbardziej niekwestionowalnym "osiągnięciem" komunistycznych rządów w Polsce był kryzys ekologiczny, lepiej więc było milczeć (wszak w myśl starego porzekadła: w domu wisielca nie należy mówić o sznurze).
Natomiast mam przed sobą datowany 27.4.br. Nasz głos w sprawie ochrony środowiska, sygnowany przez Sztab Wyborczy AWS Rejonu Mazowsze. Dokument ten liczy 3 s. druku i zawiera treści powszechnie znane i przynajmniej deklaratywnie uznawane (np. że państwo ma chronić środowisko, gdyż nie sprosta temu wolny rynek; że ważna w tym rola przypada samorządom, wszak "myślimy globalnie, działamy lokalnie"), czyli po prostu komunały. Jednak z uwagi na sygnujący ten dokument podmiot warto się zatrzymać przynajmniej przy niektórych zwartych tam treściach. I tak w związku z nadmierną emisją zanieczyszczeń do atmosfery zaleca się m.in. restrukturyzację i modernizację przemysłu i energetyki, a podnosząc sprawę ochrony wód wskazuje się, że w Polsce aż 68% wody zużywa przemysł i że wobec tego należy promować mniej wodochłonne technologie. W celu zaś ochrony gleb należy m.in. ograniczyć emisję zanieczyszczeń pyłowych i gazowych będących wynikiem stosowania przestarzałych technologii.
Wszystko to bez wątpienia prawdziwe i wielce słuszne, zastanówmy się tylko, skąd się to bierze i kto tu woła o naprawę.
Źródłem wskazanych postaci zagrożeń ekologicznych jest wykreowana przez komunizm promilitarna struktura uprzemysłowienia, którą - jak wiadomo - niezwykle trudno jest zmienić, albowiem w jej funkcjonowanie zaangażowane są interesy związanej z nią najściślej wielkoprzemysłowej klasy robotniczej: głównej klienteli wyborczej tak AWS-u jak i SLD (także Unii Pracy). Właśnie pojawiające się po upadku komunizmu na tle koniecznych prorynkowych gospodarczych przeobrażeń ostre konflikty społeczne ujawniły, jak to o względy załóg zagrożonych branż (górnictwa, zbrojeniówki) i zakładów (wielkich zakładów przemysłu ciężkiego) rywalizują miedzy sobą różne siły związkowe i polityczne: przede wszystkim NSZZ Solidarność oraz zrzeszone w OPZZ-ecie związki branżowe (ale także takie "odpryski" dawnej Solidarności, jak Solidarność '80 czy Sierpień '80). Pisałem o tych sprawach obszernie gdzie indziej (Antyekologiczna spuścizna totalitaryzmu, Kraków 1995, s. 63-75), a incydentalnie poruszało tę sprawę także wielu innych autorów (szczególnie znamienne jest tu wystąpienie Z. Bauera: "Zdanie" nr 1/95, s.36-37).
A właśnie w związku z naszymi staraniami o przyjęcie do Unii Europejskiej w ocenie, jaką otrzymaliśmy (wśród innych aspirujących tam krajów), wytknięto nam m.in. odbiegający daleko od europejskich standardów poziom ochrony środowiska naturalnego. Chociaż rozwijająca się szybko gospodarka rynkowa (stymulowana głownie pragnieniami konsumpcyjnymi) wyłania nowe dla nas postacie problemów ekologicznych (związanych z żywiołowym rozwojem motoryzacji, z chemizacją gospodarstw domowych i gwałtownym przyrostem masy pokonsumpcyjnych odpadów) - to jednak ciążą nad nami głównie problemy ekologiczne, powodowane funkcjonowaniem pozostawionej prze komunizm spuścizny przemysłowej. Mimo że bywa to publicznie rzadko głoszone (grozi bowiem antagonizowaniem sobie licznych i wpływowych ciężkoprzemysłowych grup interesów), za realnością i aktualnością tych "tradycyjnych" dla nas problemów ekologicznych przemawiają również wyeksponowane wyżej treści zawarte we wskazanym dokumencie AWS-u. Można by zauważyć, że są to sprawy oczywiste, ale nasuwają one refleksję, że chyba równie oczywiste jest to, iż właśnie AWS zupełnie nie gwarantuje rozwiązania tych problemów. Przecież podstawowa klientela wyborcza tej formacji politycznej zainteresowana jest żywotnie w utrzymaniu zatrudnienia w swych ekologicznie (a także ekonomicznie) rujnujących zakładach przemysłowych. Co najwyżej zgodzi się na ekonomicznie niezbyt obciążające zmiany mogące choć trochę zmniejszyć ich uciążliwość (jak np. w HTS-ie, gdzie zamiast postulowanej w 1981 r. likwidacji produkcji surowcowej - co firmowała wspólnie Solidarność wespół z PKE - wszystkie tamtejsze związki zawodowe wymusiły w latach 90. jej utrwalenie poprzez zainstalowanie linii ciągłego odlewania stali). Trudno zatem uznać AWS za siłę politycznie wiarygodną, gdy chodzi o prowadzenie proekologicznej polityki. A tego właśnie winni być świadomi ci, dla których poprawa sytuacji ekologicznej kraju ma znaczenie pierwszoplanowe.
Wpadł mi w ręce list Obywatelskiego (i Społecznego zarazem) Komitetu Wyborczego Zieloni z zaproszeniem na konwent wyborczy. Na owym konwencie zostanie ustalone, co powinien zawierać i jakiego zakresu życia społecznego powinien dotyczyć program Zielonych. Pięknie: jawność i przejrzystość działania - najpierw zapraszają do rozmów, a potem ewentualnie będą kandydować. Miło, że starają się dotrzeć do potencjalnego elektoratu, rozsyłając listy i poddając - jak rozumiem - program pod dyskusję. Tyle, że po pierwsze: w PAP-ie już kilkanaście dni wcześniej pojawiła się informacja o tym, że OSKW "Zieloni" proponuje Narodowi zdrową żywność, bogatą w wodór (?), a po drugie: logo OSKW to - nie wiedzieć czemu - palma.
Dalej w liście zawarte są tezy do programu wyborczego OSKW. Już pierwsza brzmi radykalnie: popieranie i inspirowanie przeobrażeń gospodarczych zmierzających do podniesienia tempa rozwoju gospodarczego Polski. Zawsze mi się wydawało, że Zieloni raczej kwestionowali sens wzrostu gospodarczego (bo co to za wzrost, kiedy stoję nowym samochodem w korku na nowej autostradzie i całe życie spłacam kredyty na coraz nowszy samochód, mieszkanie, komputer, telewizor i domek letni). No, ale OSKW jakoś zawsze pozostawało na uboczu polskiej ekologii, nikt z jego członków na żadnym zjeździe ekologów się nie pojawił i głosu w dyskusjach nie zabierał, więc trudno. Szkoda tylko, że bezmyślne hasło wzrostu gospodarczego firmować mają Zieloni
Z kolei w punkcie 4. OSKW kontestuje osiągnięcia PSL-u, postulując: wprowadzenie ograniczonego interwencjonizmu państwowego do gospodarki rolnej na wzór systemów europejskich. Tak, jakby polskie rolnictwo od dawna nie było subsydiowane i jakby OSKW nie wiedziało, że "ograniczony europejski interwencjonizm rolny" (tzw. CAP - wspólna polityka rolna UE) jest katastrofą ekologiczną, społeczną i polityczną UE. Zniszczył nie tylko tradycyjny model rolnictwa, ale przyczynił się do dewastacji gleby i nadprodukcji, która zagraża stabilności rynku rolnego na świecie. Można być kompletnym ignorantem (nawet z tytułem mgr inż.), ale czemu od razu tytułować się Zielonym? Ignorancja - proszę bardzo, ale wyłącznie na własny rachunek.
W pozostałych dziesięciu punktach "tez programowych" są różne mądre rzeczy, ale ani transportu, ani bioróżnorodności, ani gospodarki odpadami, ani poszanowania zasobów wodnych, ani kwestii wojska i swobód obywatelskich nie uświadczysz. Po prostu OSKW to Zieloni od wdrażania nowoczesnych metod i systemów oceny stanów zagrożenia środowiska naturalnego (pkt 7). Nie mają nic wspólnego z prowadzonymi tu i tam kampaniami. Co gorsza, nie mają też nic wspólnego z oddolną kulturową czy cywilizacyjną kontestacją, jaką wszędzie na świecie jest ruch "Zielonych".
Panowie i Panie z OSKW: startujcie w wyborach i zdobywajcie miejsca w parlamencie. Róbcie sobie kampanię wyborczą, jak chcecie. Ale - na miłość Boską - nie nazywajcie się Zieloni, bo nie macie z tym nic wspólnego. Zieloni to heretycki, radykalny ruch społeczny, który kontestuje prawie wszystko, co stworzyła zachodnia cywilizacja w ostatnich 200 latach. Zieloni kwestionują sens wzrostu gospodarczego, subsydia dla rolnictwa (czytaj: przemysłu chemicznego), utrzymywanie armii (czytaj: subwencje dla wielkich firm) czy policyjną walkę z narkotykami (czytaj: wydawanie miliardów na utrzymanie policji zamiast na szpitale i szkoły). Taki jest program Zielonych na świecie i trudno tutaj wyważać otwarte drzwi. Powstaje pytanie, czy warto już teraz pchać się z nim do urn, skoro dla przeciętnego Kowalskiego ekologia to wciąż katalizator w samochodzie, hiperpasteryzowane mleko w plastyko-kartonie i zdrowy tryb życia w fitness klubie.
Teraz jest czas na pracę u podstaw: edukację, "oswajanie" społeczeństwa, proponowanie konkretnych rozwiązań i dialog. Wbrew szumnym zapowiedziom, OSKW nie będzie żadnym "czarnym koniem wyborów" i nie zdobędzie nawet ułamka owych "20% głosów", które się marzą szefowi OSKW. Nie pomogą tutaj żadne mariaże z monarchistami (tak - za PAP-em) czy Partią Ludzi Dobrej Woli (czy jakoś podobnie). Teraz już wiadomo, skąd ta palma Będzie tylko trochę pośmiewiska i zażenowania ludzi, którzy walczą dzisiaj z rzeczywistymi, długofalowymi zagrożeniami środowiskowymi i społecznymi. Przy okazji zresztą robią sobie malutki elektorat, który może objawi się podczas wyborów samorządowych, ale tak naprawdę zaistnieje w Polsce dopiero w XXI wieku
Z innej, też wyborczej beczki: uważam za podstawowy błąd, że WKLE zapisał się do jednej partii, nie rozmawiając nawet uprzednio z żadną inną. Można mieć takie czy inne uprzedzenia, ale trzeba było pogadać i potargować się i z AWS-em, i z KPEiR (emeryci zresztą cieszą się wyższym wskaźnikiem poparcia w sondażach niż UW) i z SLD. O tym naprawdę nie było dyskusji - a szkoda. To jest oddanie meczu walkowerem i świadczy o braku instynktu i rozumu politycznego. Skoro się wchodzi w politykę, to taki instynkt i rozum wypada mieć.
Poniższy tekst przygotowany został z myślą o przedstawicielach WKLE (Wyborczej Koalicji Liderów Ekologicznych) startujących w tegorocznych wyborach parlamentarnych na listach UW. Jego publikacja na łamach ZB ma na celu przybliżenie tematyki ekonomicznej także innym działaczom ekologicznym - zarówno tym startującym, jak też tym, którzy startujących będą programowo "przepytywać". Tekst ma charakter syntetyczny, zatem wiele kwestii zostało jedynie zasygnalizowanych, chociaż starałem się, aby ich wymowa była klarowna.EKOLOGICZNA REFORMA PODATKOWA (ERP)
ERP jest procesem stopniowego zastępowania podatków i innych obciążeń na pracę ludzką (np. ubezpieczenie społeczne) przez podatki na elementy środowiska (energię, zużycie surowców nieodnawialnych). Środowisko staje się relatywnie (dla zatrudniającego) droższe (stopniowo w gospodarce zmniejsza się jego zużywanie), a praca ludzka tanieje (opłaca się pracodawcy zatrudnić człowieka). Dematerializacja gospodarki - ten sam poziom dobrobytu społecznego - jakości życia - osiągamy przy zmniejszonym zużyciu/niszczeniu środowiska. Aby ERP się powiodła, musimy w jej skonstruowanie, a następnie stopniową realizację włączyć wszystkich, których ona dotyczy: organizacje ekologiczne, przedstawicieli różnych sektorów gospodarki (zarówno przedstawicieli zatrudniających, jak też zatrudnionych), ekspertów, przedstawicieli władz samorządowych. Musimy wcześniej informować społeczeństwo o planowanych działaniach, a następnie konsekwentnie te plany realizować (w czasach przeszłych o ważnych zmianach dowiadywaliśmy się z wiadomości porannych w mediach w dniu zmiany).
Przy "zielonym" reformowaniu systemu podatkowego musimy uwzględnić sprawiedliwość społeczną - podatki muszą być regresywne - nie możemy ulepszać stanu środowiska kosztem najbiedniejszych warstw społeczeństwa. Reforma taka powinna także uwzględniać sprawiedliwość ekologiczną: równoważenie interesów globalnie (obecnie 20% ludności krajów wysoko rozwiniętych zużywa 80% środowiska, a pozostałe 80% ludności ma bardzo ograniczony dostęp do środowiska: wody, ziemi, energii itp.; jeśli wszyscy ludzie na ziemi zaczęliby żyć tak, jak żyje te 20% obecnie, musielibyśmy stworzyć jeszcze ze dwie planety Ziemia) pomiędzy obecnym i przyszłymi pokoleniami (nasze dzieci muszą otrzymać od nas co najmniej taką samą jakość życia), pomiędzy interesem człowieka i jego środowiska (edukowanie społeczeństwa, działania organizacji ekologicznych).
Ktoś może powiedzieć, że jeżeli będziemy zmieniać strumień opodatkowania na środowisko i jednocześnie ograniczać jego zużycie, to zmniejszać się także będzie wielkość wpływów do budżetu państwa z podatków "ekologicznych". To prawda - będzie tak w przypadku niektórych surowców - np. chlor, azbest czy pestycydy powinny być tak opodatkowane, aby ich zużycie stało się marginalne lub zostało zupełnie wyeliminowane. Natomiast trudno sobie wyobrazić gospodarkę, która nie będzie wykorzystywała energii czy obejdzie się zupełnie bez transportu - i tu właśnie znajduje się źródło stabilnych przychodów budżetu państwa. Poza tym jeżeli dzięki takiemu reformowaniu gospodarki ograniczymy wiele problemów, które rozwiązuje państwo - będziemy mieli zdrowsze i sprawiedliwsze społeczeństwo, mniej będzie katastrof, zatem państwo będzie mogło ograniczyć swoje działania w tym zakresie.
Kolejną sprawą jest konkurencyjność gospodarki - dzięki zmniejszonemu zużyciu zasobów środowiska (te zasoby są coraz mniejsze) i zwiększonemu wykorzystaniu ludzi (zasoby pracy ludzkiej są relatywne w obfitości) budujemy gospodarkę, która będzie w mniejszym stopniu uzależniona od (importowanych) surowców. Nasza produkcja będzie nowoczesna. Przykłady krajów o najwyższej cenie energii na świecie (Niemcy, Japonia, kraje skandynawskie) pokazują, że można budować dobrobyt społeczeństwa przy wysokiej cenie energii/środowiska.
Może się pojawić pytanie: czy jakiś kraj już zaczął ERP? Pierwsze elementy ERP zostały wprowadzone w krajach skandynawskich, Wielkiej Brytanii i Holandii (np. zwiększa się podatki od pestycydów, zużycia energii i zmniejsza podatki nakładane na pracę).
I tak reformujemy gospodarkę - dlaczego nie robić tego w sposób najbardziej nowoczesny, długofalowy, zmierzając do zrównoważonego rozwoju zapisanego w Konstytucji RP (art. 5). ŻYCIOWE PRZYKŁADY
Zamiast płacić wysokie rachunki za energię, opłacalne będzie docieplenie budynków (wymaga dużej ilości pracy ludzkiej) - powstaną dzięki temu nowe, trwałe miejsca pracy (konieczne renowacje, naprawy) w sektorze oszczędzania energii i zmniejszy się zanieczyszczenie środowiska.
Zamiast produkować szybko psujące się/jednorazowe produkty (od butów do samochodu) będzie opłacalne wykonywanie przedmiotów trwałych, nadających się do wielokrotnej naprawy (praca w sektorze napraw, wymiany podzespołów, recyklingu zużytych części itp.) .
Zamiast tworzyć potężne farmy mo-nokulturowe, wykorzystujące duże ilości energii i chemii (maszyny, pestycydy, nawozy sztuczne), opłacalne będzie zachowanie małych gospodarstw wykorzystujących w dużym stopniu pracę człowieka i produkujących żywność bez nadmiernego użycia energii i chemii (mniej zanieczyszczeń).
Powodzenia.