"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (99), Wrzesień '97
Powinniśmy zatem uregulować nasze jedzenie. Nie powinno go być za dużo ani też za mało. Gdy jemy za mało, nasze ciało staje się słabe, nie możemy też medytować. Bóg dał nam ciało, które potrzebuje pokarmu do życia. Powinniśmy jeść to, co jest dla ciała przydatne i powinniśmy jeść dokładnie tyle, abyśmy mogli żyć.
Zanim spożyjemy kolejny posiłek, powinniśmy odczuwać głód przez 1 lub 2 godziny. Czas ten potrzebny jest żołądkowi na odpoczynek. Dopiero wówczas, gdy naszemu ciału rzeczywiście potrzeba jedzenia, dajemy mu je - we właściwej ilości. Jedzenie nie powinno być za gorące ani za zimne, bo nawet to powoduje zaburzenia w ciele. Te złe skutki nie ujawniają się od razu i nie wówczas, gdy człowiek jest młody. Jeśli dajemy naszemu ciału właściwe pożywienie, nasz system cielesny będzie bardzo dobrze pracował i bardzo dobrze nam służył. Jesteśmy przyzwyczajeni zjadać i pić wszystko gorące. Zwykle gorące lub chłodne napoje podaje się w hotelach i restauracjach. Niewątpliwie te gorące czy chłodne napoje stymulują na jakiś czas krew, lecz jest to w rezultacie najczęściej szkodliwe. To, co nam smakuje, nie zawsze jest pożyteczne dla naszego ciała. Bardziej naturalnym jest picie zwykłej wody 1/4ródlanej - zarówno w lecie, jak i w zimie. Możecie ją spożywać o każdej porze roku. Jeśli jednak spożywacie waszą wodę w formie herbaty lub innych napojów, ugotowanych lub chłodzonych sztucznym lodem, wówczas wasza woda nie staje się lepsza.
Także warzywa lub owoce przechowywane w chłodniach tracą swe wartościowe składniki. Zawsze jest tak, że jest dobre to, co stworzyła natura i co podlegało naturalnemu procesowi. To, co zostało w sposób sztuczny zmienione, nie może być już pożyteczne. Owoce, które dostajemy, nie są w większości takie, jakie byłyby dla nas dobre. Pomarańcze np., które tu jemy, nie są tak samo zdrowe (jak te w krajach południowych), gdyż najczęściej zrywa się je w stanie niedojrzałym. Natura tak to urządziła, że owoce, skoro tylko dojrzeją, całkiem z siebie, bez podmuchu wiatru czy innego zewnętrznego czynnika, spadają na ziemię. Tylko te owoce są rzeczywiście zdrowe i możecie zauważyć, że one naprawdę cudownie smakują. Lecz ludzie mówią: Teraz ten owoc jest dość duży i zrywają go gwałtownie z drzewa. Czasem urywają przy tym gałęzie, tak mocno wiszą na nich jeszcze te owoce. Natura bowiem nie chce ich jeszcze oddać, bo nie są jeszcze całkiem gotowe. Pó1/4niej owoc ogrzewa się sztucznie w koszach, tak aby dojrzał i tak trafia na rynek do sprzedaży. W niedojrzałym stanie transportuje się je 2-4 dni i dzięki sztucznemu ogrzewaniu stają się dojrzałe, gdy trafiają na rynek. Wyglądają wtedy pięknie i mają dobrą cenę. Jednak utraciły już swą naturalną wartość odżywczą.
Te sztucznie przetwarzane produkty żywnościowe powodują zawsze jakieś uszkodzenia w ciele i nie mają już dla nas żadnej prawdziwej wartości. Dzięki coraz szybszemu postępowi technicznemu trafiają na nasz rynek coraz liczniejsze zagraniczne produkty żywnościowe. Znam jednak ludzi, którzy próbują nam wytłumaczyć, że nie powinniśmy jeść owoców, które nie rosną w naszym kraju. Oni spożywają tylko te owoce, które rosną w ich własnym kraju. Od natury nie potrzebujemy żadnych owoców, które nie urosły u nas. To, co w zgodzie z naszym klimatem tutaj urosło, jest dla nas wystarczające. Czego natura tutaj nie oferuje, nie jest nam potrzebne. Nie powinniśmy więc niczego więcej wymagać.
Sądzę, że byłoby najprościej, gdybyśmy mogli żyć tylko trawą, która rośnie na naszej ziemi. Krowy żrą trawę i wytwarzają z niej mleko, które my potem pijemy. Dlaczego używamy mleka, które powstaje w ciele zwierzęcia i dla tego zwierzęcia jest właściwe, nie zaś dla człowieka! Powinniśmy spróbować spożywać to, co pochodzi bezpośrednio z natury: zioła, owoce, warzywa itp. Mleko i produkty mleczne w istocie nie są potrzebne człowiekowi. Te produkty mają w prawdzie wartość dla ciała, ale nie mają żadnej wartości duchowej, żadnej rzeczywistej wartości dla naszego ciała. One nie są całkiem "wolne od wad" wobec naszej diety. Nie są one pożywieniem życiodajnym, lecz należą do żywności powodującej nadejście kłopotów ze zdrowiem. Jest bardzo trudno obywać się bez mleka i produktów mlecznych, ale pomimo to jest regułą, że wszystkie rzeczy pochodzące od zwierząt w rzeczywistości nie są pożyteczne dla naszych ciał. Ciało ludzkie jest niewiele wyższe (doskonalsze) niż ciało zwierzęcia. Dlatego pożywienie pochodzące od zwierząt nie może dać nam nic lepszego, lecz jedynie coś niższego. Pełen pożytek możemy za to osiągnąć z pierwotnych produktów żywnościowych. Mleko powstaje właściwie także z trawy czy z warzyw, które są zjadane przez zwierzęta. Gdy jemy więc bezpośrednio to pierwotne pożywienie, otrzymamy z niego dokładnie to samo. Niczego nie utracimy. Człowiek powinien więc żywić się tak naturalnie, jak to tylko możliwe. To jest najbardziej naturalny sposób życia. Wówczas nie będziemy czuli się ospali, nie będziemy chorzy ani nie spowodujemy żadnych uszkodzeń ciała, stanów chorobowych, które często po pewnym czasie, po kilku latach nagle przybierają formę ostrej dolegliwości.
Powinniście uważać na dwie rzeczy: na wasze fizyczne zdrowie i na wasze duchowe zdrowie. Oba ze sobą połączone. Nie powinny się pojawiać żadne kłopoty cielesne, tak abyśmy mogli kontynuować normalne ćwiczenia duchowe.
Osoby zainteresowane dalszymi informacjami na temat diety i jej znaczenia w medytacji zapraszamy na spotkania organizowane przez Polskie Towarzystwo Holozoficzne lub o kontakt korespondencyjny pod adresem:
PTH posiada stronę informacyjną w Internecie pod adresem:
Kiedy to Rządowy Komitet Doradczy (w skrócie: SEAC) badający chorobę gąbczastego zwyrodnienia mózgu (BSE), ogłosił w marcu '96, że właśnie została odkryta nowa forma choroby Creutzfeldta-Jakoba (CJD) - to było to jak detonacja bomby, której rezonans słyszalny był na całym świecie.
Symptomy oraz przebieg tej nowej choroby, która atakuje ludzi, jest - jak zaobserwowano - dokładnym odzwierciedleniem choroby BSE, na którą cierpią krowy. Alarmujące w tym jest to, że 10 ludzi, u których zidentyfikowano tę nową chorobę - a raczej nową jej odmianę - jest w młodym wieku i mają oni ok. 27 lat. Choroba, która niegdyś atakowała zwłaszcza osoby starsze - teraz stała się zabójcza dla ludzi młodych. SEAC podał wołowinę jako prawdopodobne 1/4ródło tej nowej choroby. Pierwsza reakcja rządu Wielkiej Brytanii w tej sprawie była mniej niż uczciwa - pomimo tego, iż stało się już prawie pewnym, że jego przeszła polityka prowadzona w związku z tą chorobą - kosztowała życie jego obywateli. Podczas gdy cały świat został zaalarmowany wiadomością o bliskim związku między chorobą BSE (u krów) a CJD (u ludzi) - rząd Wielkiej Brytanii próbuje zrobić kolejny krok oświadczając, że nie ma naukowych dowodów, które to potwierdzają. Rzeczywiście, może nie być jeszcze ostatecznych dowodów naukowych, ale istnieje już duża liczba zatrważających faktów w tej sprawie! Rząd natomiast twierdzi, że polega on wyłącznie na nauce i nie wydaje własnych sądów. Jakkolwiek faktem jest, że naukowcy, którzy weszli w skład SEAC-u - nigdy wcześniej nie interesowali się problemem choroby BSE. Ci, którzy publicznie wypowiadali swoje wątpliwości i zastrzeżenia - osoby takie, jak np.: prof. Richard Lacey, dr Stephen Dealler i dr Harash Narang - nie byli nigdy proszeni, aby uczestniczyć w obradach tego Komitetu Rządowego. I dopiero ostatnio zdarzyło się, że jakiś pozarządowy, publiczny ekspert ds. zdrowia został poproszony o wyrażenie swojej opinii - i to w kwestii, w której rząd chciał jedynie uzyskać zapewnienie co do takich wyników jakich pragnął.
Tak więc, jaki jest faktycznie stopień zagrożenia na dzisiaj? Odpowied1/4 może być obecnie tylko taka, że nikt tego nie wie naprawdę. Mamy ciągle jeszcze do czynienia z całą plejadą przypuszczeń i wątpliwości, jakkolwiek nauka skłania się coraz bardziej do wniosków, które mówią o zagrożeniu wobec ludzi. Rząd po prostu nie przyjmuje tego do wiadomości, że można robić jakieś przewidywania co do rozmiarów przyszłej epidemii tej choroby. Dr Stephen Dealler na przykład szacuje potencjalną liczbę zgonów wśród ludzi na ok. 250 tys. - ale zarazem przyznaje on, że liczba ta może oscylować pomiędzy 1-10 mln. Najgorszy scenariusz epidemii, jaki przewiduje profesor Lacey - to 500 000 zgonów rocznie, przez wiele następnych lat. Sir John Pattison - przewodniczący SEAC-u - zgadza się z tymi przewidywaniami.
Zaraz po tym jak SEAC publicznie ogłosił wiadomość o zdiagnozowaniu nowej formy choroby CJD - odbyła się tygodniowa sesja w sprawie rozstrzygnięcia, jakie środki prewencyjne powinno się przedsięwziąć, aby chronić zdrowie swoich obywateli. Na ten czas cały świat dosłownie wstrzymał oddech. Kiedy wreszcie pojawił się raport końcowy tej konferencji, to został on przyjęty z wielkim zdziwieniem i niedowierzaniem. Stwierdzał on mianowicie to, że właściwie nic dodatkowego nie powinno się czynić w tej sprawie! Rząd brytyjski natychmiast oparł się na tym raporcie, stwierdzając, że ryzyko już ustąpiło i że system kontroli, który dotychczas funkcjonował, jest wystarczający (z wyjątkiem paru drobnych zmian), aby przyjąć, że wszelka wołowina jest bezpieczna. W rzeczywistości jednak treść raportu SEAC-u nie była tak jednoznaczna i oczywista. Raport ten stwierdzał, że:
Tak więc tak długo, jak BSE jest obecna w mięsie - to niezależnie jak mała jest tego ilość, nie można obecnie powiedzieć, że nie stanowi to żadnego zagrożenia. Podsumowując te stwierdzenia, widzimy jak duże odsłaniają one obszary nie zbadane jeszcze w sposób naukowy; a także chwiejną i niepewną pozycję rządu Wielkiej Brytanii - kiedy chce użyć nauki dla podtrzymania swojej polityki, "bezpiecznej polityki". Rząd twierdzi, że okres największego ryzyka dla osób spożywających mięso już miną i wystąpił jedynie w latach 1986-1989. Wtedy to rynek żywnościowy nie obowiązywał jeszcze zakaz handlu krowimi produktami ubocznymi (jak: kręgosłupami, mózgami, migdałkami itp.). Aż do 1989 r. owe podroby krowie były przetwarzane, dodawane do tanich wołowych produktów mięsnych, jak: parówki, hamburgery, pasztety. Niektórzy naukowcy są zdania, że ryzyko istnieje również obecnie, gdy wciąż sprzedaje się różne produkty wołowe. Jakkolwiek, wprowadzając zakaz handlu podrobami wołowymi (oraz system kontroli martwych krów) - rząd nie podjął żadnych kroków, aby rozporządzenia te były przestrzegane. W rze1/4niach dokonano inspekcji, które wykazały, że w prawie 50% przypadkach systemy kontroli zostały przez nie zignorowane. Podobnie twierdzenie rządu, że wszystkie zainfekowane zwierzęta zostały usunięte z sieci handlowej, są raczej mało prawdopodobne. Pewne poufne papiery rządowe mówią natomiast o tym, że na każdą krowę, u której zdiagnozowano czynnik BSE i usunięto z sieci handlowej -przypadają dwie inne krowy, które mają subkliniczną chorobę BSE. (tzn. są one zainfekowane, ale nie manifestują jeszcze symptomów tej choroby) - i zostały skonsumowane. Nadzór nad systemem kontroli zakażonej wołowiny - sprawowany jest przez specjalną ekipę zatwierdzaną przez rząd o nazwie: Służba Higieny Mięsa. Kiedy Służba ta została utworzona niecałe 2 lata temu, było tam wtedy za mało "mięsnych inspektorów" i od tego też czasu nie ma stałych (są jedynie sezonowi) inspektorów higieny. Znane były też przypadki takich kontroli stad krów, kiedy to farmerzy uzyskiwali fałszywe świadectwa deklarujące, że krowy ich są całkowicie zdrowe - podczas gdy faktycznie były one zarażone BSE. Inni z kolei farmerzy sprzedawali zainfekowane krowy specjalnym pośrednikom, którzy pó1/4niej deklarowali, że ich krowy nie są zarażone. Organizacja "VIVA!" (Vegetariens International Voice for Animals) ustaliła również to, że jeszcze przed obecnie obowiązującym zakazem eksportu inwentarza żywego - kontrole zostały zignorowane i ponad 75 tys. cieląt z zainfekowanych stad krów wysyłano statkami poza granice Wielkiej Brytanii. Potwierdza to tylko przypuszczenia, że BSE jest już rozpowszechniona na kontynencie europejskim. W czasie tego kryzysu (wywołanego chorobą BSE) rządowe próby kontroli nad zaistniałą sytuacją okazały się lekko spó1/4nione, a priorytetem stała się ochrona przemysłu mięsnego. Od samego początku - w 1986 r. nie były płacone farmerom żadne rekompensaty z tytułu zainfekowanych dóbr. Aż do 1988, kiedy to kompensata wynosiła 50% rynkowej wartości krowy. Jako rezultat tego, wielu farmerów było raczej skłonnych wysłać swoje krowy i sprzedać je na wolnym rynku, niż tracić pieniądze z tytułu mniejszej rekompensaty. Kiedy to w grudniu 1990 r. kompensata wzrosła do 100% - liczba zarejestrowanych przypadków BSE także znacznie wzrosła. To dało rządowi brytyjskiemu oczywiste ostrzeżenie, że środki zapobiegawcze, inne niż pełna kompensata - będą w rezultacie prowadzić do fałszowania danych na temat rzeczywistej skali rozprzestrzeniania się BSE. Pomimo tego w 1994 r. - znów obniżono kwotę rekompensaty, redukując wartość zainfekowanej krowy mlecznej z ok. 900 do 730 funtów. Czyli generując tym samym stratę 170 funtów za jedną chorą krowę. I właśnie wtedy nastał czas, gdy odnotowano zmniejszenie się liczby przypadków BSE - jako samospełniające się proroctwo. W 1989 r. zabroniono używania karmy dla zwierząt hodowlanych, zawierającej martwe szczątki innych zwierząt, ale aż do marca tego roku (1996 r.) używano jeszcze takiej karmy dla świń i kurczaków. Kości, krew i inne produkty uboczne były także w użyciu - aż do chwili obecnej. Rozrzucano je również na angielskich polach - jako nawóz. Nawet niektórzy eksperci rządowi wyrazili swoje obawy, że takie praktyki mogą skazić i zainfekować lokalne rzeki, wodę pitną dla miejscowej ludności. Inną, całkowicie niewytłumaczalną decyzją, którą podjął ostatnio rząd - był zakaz stosowania przemielonych kości (i innych szczątek zwierząt) jako nawozu używanego do wzbogacania gleby na polach uprawnych; ale dopuszczono zarazem stosowanie takiego "naturalnego nawozu" w przydomowych ogródkach i działkach. Logika takich rozporządzeń jest prosta. Jest ona oparta na przekonaniu, że ludzie nie są w stanie zarazić się BSE - tylko krowy mogą cierpieć na BSE. Organizacja "VIVA!" ogłosiła już kompletny bojkot wszelkiego rodzaju pożywienia zawierającego komponenty pochodzące z kości zwierząt. Jak więc obecnie przedstawia się sytuacja w świetle kryzysu wściekłych krów? Rząd brytyjski ciągle jeszcze zachowuje się nieuczciwie, twierdząc, że wołowina brytyjska jest całkowicie bezpieczna, a 1/4ródło zakażenia zostało usunięte. Natomiast "VIVA!" jest w posiadaniu nagranej rozmowy telefonicznej z Johnem Knattem - szefem departamentu weterynarii w Komisji Mięsa i Inwentarza Żywego (Meat & Liverstock Commission), w której to przyznaje on osobiście, że czynnik wywołujący infekcję BSE znajduje się we wszystkich częściach organizmu zainfekowanego zwierzęcia, aczkolwiek w małych dawkach. Potwierdza więc to tylko to, o czym wielu ludzi było już od dawna przekonanych. Pomimo tego, że przeprowadzono już testy na przenoszenie się BSE w obrębie jednego gatunku - jak to ma miejsce w przypadku infekowania cieląt przez ich krowie matki - i uzyskano w związku z tym pozytywne rezultaty; to rząd utrzymuje nadal, że takie przenoszenie się tej choroby nie występuje.
Dr Stephen Dealler zajmował się również badaniem tego problemu i napisał szczegółowy raport w tej sprawie. Pokazuje on, że przekazywanie czynnika BSE z matek na cielęta ma wpływ na obecny poziom rozwoju tej infekcji. Jedynym sposobem, w jaki może się to zdarzyć, jest to, że BSE znajduje się we krwi zwierząt, co jest jeszcze jedną gwarancją tego, że infekcja ta rozprzestrzenia się w całym ciele danej krowy.
Efekt, jaki wywołują małe dawki BSE u ludzi na przestrzeni dłuższego okresu czasu - jest nieznany. Dlatego też żadna wołowina nie może być uważana za bezpieczną do spożycia. Wielu ludzi interesuje też to, czy żelatyna stanowi jakieś zagrożenie w związku z tą chorobą? Odpowied1/4 natomiast jest taka, że nikt tego nie wie na pewno. Żelatynę otrzymuje się z kości, skóry i ścięgien. Kości zawierają szpik, a w szpiku kostnym znajdują się białe ciałka krwi, które - jak się uważa - są nośnikami czynnika BSE. Oficjalnie żelatyna jest bezpieczna dla zdrowia, ale żadne wyczerpujące badania nad możliwością infekcji poprzez żelatynę nie były jeszcze przeprowadzane. Tak więc zapewnienie, że żelatyna jest bezpieczna są bezwartościowe!
Innym obszarem zainteresowania wielu ludzi są mleko i nabiał. Przypuszcza się, że mleko i jego przetwory są pozbawione obecności ciałek krwi i teoretycznie powinny być one bezpieczne w konsumpcji przez ludzi. Jednakże istnieje tu pewien problem w wypadku tzw. krów mlecznych, a mianowicie zapalenie wymion u krów, które obejmuje ok. 30% krów mlecznych. Chociaż krowy takie nie powinny być dojone. To takie zapewnienie możemy usłyszeć z ust farmerów, którzy przestrzegają lub nie reguły dojenia wyłącznie zdrowych krów. Dodatnią stroną tego może być natomiast fakt, że gdyby nawet zainfekowane mleko trafiło do mleczarni, to byłoby tam zmieszane i rozcieńczone z ogromną ilością innego mleka, które regularnie do niej napływa. Prawdą natomiast jest to, że obecnie jest już za pó1/4no tak dla rządu brytyjskiego, jak i dla kogokolwiek z ludzi - aby zaczynać teraz jakieś globalne studia i testy w zakresie niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą BSE dla całej ludzkiej populacji. Największy test w historii ludzkości już się zaczął od momentu spożycia zainfekowanego mięsa we wczesnych latach 80. i przyśpieszany był on tylko przez każde kolejne rządowe zapewnienia, że "wołowina jest bezpieczna". Nowe pojawiające się przypadki choroby CJD są z pewnością pierwszymi rezultatami tego testu i nie będą one, jak się wydaje, jedynymi przypadkami śmierci z powodu tej choroby. Większość z tych ofiar umarła w 1995 r. i przejawiała pierwsze symptomy BSE na co najmniej 12 miesięcy przed śmiercią (tj. w 1994 czy nawet 1993 r.). Jeżeli jest tak, jak przyjmuje to większość naukowców, że okres inkubacji CJD trwa 10-30 lat, to oznacza to, że ludzie ci zarazili się tą chorobą w 1983 czy 1984 r. - kiedy to BSE nie było nawet jeszcze zdiagnozowane ani rozpowszechnione wśród krów. To nie wróży niczego dobrego. Jeśli te przypadki śmierci z powodu CJD są bezpośrednio związane ze spożywaniem zakażonej wołowiny (jak przypuszcza nawet rządowa komisja SEAC), to następne 18 miesięcy powinny okazać się rozstrzygające w tej sprawie. Przypuszczać można, że zaobserwujemy wtedy zwiększającą się liczbę śmierci ludzi młodych. Faktyczna liczba zgonów w tym okresie dostarczy nam natomiast przesłanki co do rozwoju tej choroby w przyszłości.
Od czasu jak komitet SEAC opublikował swój raport, który spowodował trzęsienie ziemi` na całym świecie - pojawiło się kilka dalszych przypadków infekcji z powodu BSE w Wielkiej Brytanii. Jednym z nich był 47-letni mężczyzna, a innym 27-letnia kobieta. "VIVA!" jest także na innym tropie BSE - pewnego rze1/4nika za usuwanie głów zainfekowanym krowom i u którego widoczne są symptomy tej choroby.
Pojawiły się też dwa zarejestrowane przypadki we Francji i jeden we Włoszech. Mogą one więc naprowadzić nas na ślad rozprzestrzeniającej się natury infekcji BSE wśród krów. Z pewnością jest już całkiem duża ilość ludzi przekonanych o tym, że BSE jest już powszechna w Europie. Istnieje także inna forma gąbczastego zwyrodnienia mózgu atakująca całe stada krów w USA i jak dotąd doprowadziła ona do śmierci ok. 100 tys. krów. Nie wiadomo jeszcze, czy także stanowi zagrożenie dla zdrowia ludzi.
Rząd Wielkiej Brytanii od początku odmawiał zaakceptowania strategii wysokiego ryzyka i jeżeli nasze najgorsze obawy staną się rzeczywistością - to nie powinniśmy pozwolić na to, aby ludzie z rządu ukrywali się - jak zawsze - za ochronnym parawanem nauki.
Już w 1988 r. różni eksperci ds. zdrowia piszący w magazynie "The Lancet" i w "British Medical Journal" ostrzegali przed możliwością niebezpieczeństwa. Po czym zostali całkowicie zignorowani. Jeżeli więc liczba przypadków nowych zgonów będzie wciąż rosnąć - to my nie powinniśmy dopuścić do tego, aby odpowiedni ministrowie uniknęli odpowiedzialności za to, co się stało! NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
Najmłodszą, jak dotąd osobą, która zachorowała na chorobę CJD jest 15-letnia dziewczynka z Glasgow (Vicky Rimmer). Zostało to ogłoszone publicznie 25.4.96. Diagnoza ta wymaga jeszcze potwierdzenia i powiększa obecnie - do 19 osób - liczbę przypadków podejrzanych o nową formę CJD znaną jako CJDv. Profesor Pete Behan, który zajmuje się tą sprawą, posługuje się nowym testem diagnostycznym (dostępnym też w USA) i nie ma on żadnych wątpliwości co do tego, że ta nowa choroba - to CJDv. Inny rodzaj niepokojących wiadomości został ogłoszony w magazynie "Nature"; w tym samym czasie podobne informacje uzyskano w Departamencie Zoologicznym Uniwersytetu Oksfordzkiego. Odkryto więc to, że występuje alarmujące podobieństwo pomiędzy genem Prp u ludzi i u krów; genem, który jest odpowiedzialny za kodowanie infekcji wirusowych. Co to oznacza, to nic innego jak to, że zaka1/4ny wirus BSE znajdujący się w ciałach krów, z łatwością znajduje sobie odpowiednią siedzibę w ciele ludzkim. Oczywiście potwierdza to tylko przypuszczenie, że choroba ta z łatwością może przenosić się z krów na ludzi i vice versa.
Wiadomym jest też to, że pewne predyspozycje genetyczne w różnym stopniu warunkują rozwój tej choroby. Badania, które przeprowadzono wśród ludzi, są bardziej precyzyjne i pewne niż te przeprowadzone na zwierzętach.
Rządowe zapewnienia, że "wołowina jest bezpieczna" są oparte na testach infekcyjnych przeprowadzonych na myszach. Myszy mają inny niż ludzie układ genetyczny. Tak więc te eksperymenty przeprowadzone na zwierzętach mają małą wartość. Można przecież było przeanalizować wyniki badań i testów na zwierzętach, które już w przeszłości pokazały, że (jak np. norki) rozwija się u nich infekcja BSE w mięśniach, płucach, systemie nerwowym - czyli w tych częściach ciała, które są dostępne dla ludzi do konsumpcji w postaci wołowiny i jej produktów. Żadne z tych doświadczeń przeprowadzanych na zwierzętach nie przynoszą jakichkolwiek prawdziwych korzyści ludziom. Jednakże nowe odkrycia opublikowane przez "Nature" z pewnością przybliżają nam wizję epidemii w całej Europie. Liczne oszustwa rządu brytyjskiego w tej sprawie oraz postawa biernego kompromisu wielu brytyjskich partii politycznych - to nic innego jak hańba i zdrada w stosunku do swoich obywateli.
Tak więc pomimo stwierdzeń, że "nikt nie wie, czy brytyjska wołowina jest bezpieczna" - wiele dowodów wskazuje na to, że jest ona nadzwyczaj niebezpieczna! OPOLE - CZERWIEC - '96
W czasie tłumaczenia tego Raportu, międzynarodowa wrzawa wokół BSE jakby trochę przycichła, ale wyczuwa się pewien nastrój wyczekiwania - co się stanie w przyszłości? Wiadomo już, że 4 farmerów brytyjskich umarło niedawno na CJD - wszyscy oni hodowali zakażone krowy na swoich farmach. Uważa się także, że przyczyną choroby 15-letniej Vicky Rimmer była dieta zawierająca zainfekowaną wołowinę. Właściwe wyniki medycznych testów nie będą możliwe wcześniej niż po jej śmierci. Jednym z żenujących aspektów tej śmiertelnej choroby jest również to - jak informował "Daily Mirror" z 25.1.94, że gdy Vicky była po raz pierwszy badana, to lekarze, którzy stwierdzili u niej CJD - przekonywali matkę Vicky, by nie ujawniała tego publicznie - mając na uwadze dobro brytyjskiej ekonomii i angielskiego przemysłu mięsnego!
Na podstawie: "VIVA!" (tłumaczenie z angielskiego).
Jest już obecnie wiadomo, że ludzie, którzy regularnie spożywali cielęcinę czy wołowinę (i jej pochodne), są 13 razy bardziej narażeni na chorobę CJD niż ci, którzy jej nie jedli. Perspektywa dużej ilości ludzi umierających na CJD - wskutek BSE w następnych latach - jest więc bardzo prawdopodobna, ponieważ CJD i BSE są jedną i tą samą chorobą.
Jeżeli więc BSE przetransportuje się
na ludzi, to efektem będzie choroba CJD - ze wszystkimi
tego fatalnymi konsekwencjami. Na początku więc taki
pacjent będzie przejawiał symptomy zmiany stanu umysłowego
(problemy z koordynacją ruchów, utrata pamięci,
defekty czy nawet utratę mowy). Występować też
mogą skurcze mięśni, nieruchomy wyraz twarzy;
osoba taka może też często potykać się
i upadać na ziemię. Przez następnych kilka tygodni
chory staje się nieświadomy rzeczywistości, zaniepokojony
i może nawet nie rozpoznawać swoich własnych krewnych.
Przy końcu życia pacjent ten wydaje się zupełnie
nieświadomy tego, co się dookoła niego dzieje
i nie reaguje już na nic - ślepnie, traci słuch
i mowę. Pó1/4niej, po jego śmierci muszą
być zachowane szczególne środki ostrożności,
ponieważ choroba ta jest niezwykle zara1/4liwa. Personel
medyczny musi więc nosić maski, okulary ochronne,
rękawiczki, specjalne buty. Wszystkie instrumenty używane
w czasie leczenia pacjenta muszą być bardzo dokładnie
wysterylizowane. W przeciwnym razie CJD mogłoby zainfekować
innych pacjentów. Niektórzy lekarze i medyczny personel
tak panicznie boją się CJD, że odmawiają
oni wykonywania sekcji zwłok na pacjentach zmarłych
z powodu CJD. Niektóre szpitale natomiast w ogóle
odmawiają przyjmowania pacjentów zarażonych CJD.
CO W TEJ SPRAWIE ZOSTAŁO
ZROBIONE?
Bardzo mało! Brytyjski rząd od początku ukrywał różne fakty - na wszystkich kolejnych szczeblach badań i studiów na temat "choroby szalonych krów". Powiedziano też wyra1/4nie naukowcom i ekspertom (włączając też swoich własnych doradców), aby siedzieli cicho i nie rozgłaszali informacji - w momencie, gdyby wielce dochodowy przemysł mógł się nimi poczuć zagrożony. W maju '88 rząd powołał specjalny komitet - Southwood Committee, aby zbadał on możliwości ryzyka ze strony BSE (zarówno w stosunku do zdrowia zwierząt, jak i ludzi). Jednakże dziwnym zbiegiem okoliczności w komitecie tym nie pojawili się żadni eksperci od choroby gąbczastego zwyrodnienia mózgu. Ani też żaden z takich ekspertów nie był poproszony, aby skonsultować się z tym komitetem. Chociaż zasiedli w nim ważni eksperci w swoich dziedzinach, to jednak nikt z Southwood Committee nie zajmował się tą chorobą. W miesiąc pó1/4niej, kiedy rząd za jego radą zarządził zniszczyć wszystkie martwe ciała zainfekowanych krów było już wtedy za pó1/4no! W okresie pomiędzy pojawieniem się pierwszych zarejestrowanych przypadków BSE a 1988 r. co najmniej 600 widocznie chorych krów (+ nieznana liczba zwierząt prawdopodobnie zarażonych) zostało zabitych i ich mięso znalazło się pó1/4niej na półkach w supermarketach. Tylko ok. połowy wartości rynkowej krowy było zwracane farmerom przez rząd tytułem rekompensaty za zainfekowane krowy. Zachęciło to więc hodowców do nieuczciwego informowania o stanie liczebnym zainfekowanego i podejrzanego bydła. Rzeczywista więc skala tego problemu pozostaje nieznana. Następnie Southwood Committee oświadczył, że ryzyko poziomej transmisji BSE (tzn. przechodzenia infekcji z matek na cielęta) nie jest możliwe (co okazało się pó1/4niej nieprawdą). A także to, że krowy nie mogą zarazić innych gatunków i ludzi. To oświadczenie, oczywiście, stało się nową, rewolucyjną koncepcją biologiczną, która mówi, że istnieje infekcja, która nie może infekować?! W rzeczywistości infekcja ta przerzuciła się już na inne gatunki zwierząt - i był to fakt znany od chwili wydania tego oświadczenia. Oficjalny raport tego komitetu mówił też, że: ( ) jeżeli nasze przypuszczenia o tym, że BSE nie przenosi się od krów na inne gatunki nie sprawdzi się, to implikacje tego mogą być nadzwyczaj poważne. Ostatecznie więc, przypuszczenia te okazały się nie sprawdzone i mamy teraz we własnych rękach poważny kryzys z tego powodu. KOGO TEN PROBLEM INTERESUJE?
Przykłady na to, że rząd nie zainteresował się problemem ryzyka, jakie niesie ze sobą BSE dla własnych obywateli, można mnożyć - np. raport Tyrellya sporządzony przez komitet ekspertów powołany dla potrzeb opracowania raportu z Southwood. Powiedziano tam, że mózgi krów, które wysyłane są na rze1/4, powinny być zbadane, aby sprawdzić, czy jakieś zwierzęta nie zostały zainfekowane BSE. To pokazałoby w sumie, z jakim dużym problemem mamy do czynienia. Jednak nie było to nigdy przeprowadzone pomimo wielu postulatów ze strony brytyjskiego parlamentu, ponieważ stwierdzono, że byłoby to zbyt drogie. Rzeczywiście byłoby to zbyt drogie, ale dla przemysłu mięsnego! Kiedy tylko konsumenci zorientowaliby się, że zjedli zakażone mięso - profity z jego sprzedaży bardzo by się zmniejszyły. Raport ten polecał także potrzebę zarejestrowania wszystkich przypadków CJD w Wielkiej Brytanii w ciągu najbliższych 20 lat. Było to zaznaczone klauzulą pilności! Aby zapewnić tym samym opinię publiczną, że nie istnieje związek pomiędzy BSE a CJD. Oczywiście rzeczywiste sprawdzenie tego i rejestracja nie były nigdy planowane. Ponieważ dowiodłoby to tylko tego, że rząd popełnił liczne uchybienia w kwestii ochrony zdrowia społeczeństwa. ZAINFEKOWANA KROWA
Stosowanie praktyk kanibalistycznych jest powszechne w przemyśle mięsnym, ponieważ jest to uzasadnienie ekonomiczne. Wszystkie części ciała zwierzęcia pochodzące z rze1/4ni, które nie nadają się do konsumpcji przez ludzi, są gotowane i produkuje się z nich tłuszcz i proteiny. Proteiny te są następnie dodawane do karmy dla zwierząt. Pomijając już oczywiste wysokie ryzyko rozmaitych infekcji przenoszonych tą drogą - wydaje się dziwne, że nikt nie zakwestionował tych praktyk, które zmuszają z biologicznego punktu widzenia wegetariańskie z natury zwierzęta do jedzenia mięsnego! Przyczyniło się to prawdopodobnie do powstania epidemii BSE.
W czerwcu '88 rząd nakazał wprowadzenie 6-miesięcznego zakazu stosowania takiej karmy złożonej z protein pochodzenia zwierzęcego w stosunku do krów i owiec. W grudniu zakaz ten został przedłużony na kolejne 12 miesięcy. Zakazano także skupu mleka od krów podejrzanych o infekcję. Jednakże zakazy te nie zahamowały wzrostu przypadków BSE. Ilość zainfekowanych krów wzrosła z 500 w styczniu '89 do 900 sztuk na w grudniu '89. Tajemniczy czynnik, który wywołuje gąbczaste zwyrodnienie mózgu został znaleziony w wielu organach i tkankach zwierząt. BSE przenika wprost do krwi i znajduje swoją siedzibę w bardzo wielu częściach i organach ciała. Kości starych krów są podstawowym surowcem do wyrobu żelatyny (używanej do wielu produktów spożywczych). Największe ryzyko mogłoby się pojawić za pośrednictwem kości, ponieważ procedury stosowane do oczyszczenia i koncentracji żelatyny mogłyby wytworzyć silnie skoncentrowane 1/4ródło BSE. Co się natomiast tyczy przenoszenia BSE z krów na cielęta, które to zjawisko zostało potwierdzone już w l. 1993-1994 - krew może także zmieniać czynniki BSE. Dlatego też istnienie poziomu transformacji (przekazywania infekcji z matek na cielęta) oznacza, że czynnik infekcyjny musi znajdować się u krów we krwi i dlatego będzie on się występował we wszystkich dosłownie produktach wołowych.
Problem ten, oczywiście, nie zniknie sam z siebie. Ilość przypadków BSE na miesiąc wzrosła z 800 szt. w styczniu '90 - do 1500 szt. w grudniu '90. Komitet Stuthwood przewidział maksimum 400 przypadków na miesiąc WNIOSKI
Jakie więc wnioski możemy wyciągnąć na tej podstawie?
W zasadzie są to dwie ogólne konkluzje:
Najprostszą i najbezpieczniejszą tutaj odpowiedzią, w związku z kryzysem wywołanym "chorobą szalonych krów", może być zaprzestanie zjadania zwierząt! W wyniku braku jakichkolwiek rzetelnych, godnych zaufania - i po prostu prawdziwych informacji ze strony ekspertów: wybór musi zależeć od nas!
Na początku czerwca stwierdzono w Szwajcarii kolejny przypadek choroby BSE u krowy urodzonej w 1991 r., po zakazie skarmiania bydła mączką mięsno-kostną. Łącznie wykryto 22 szt. zakażonych zwierząt od początku roku, a od listopada '90 - 252. ( Znowu BSE w Szwajcarii [w:] "Rzeczpospolita" z 21-22.6.97)
Na podstawie: prof. Richard Lacey, How Now Mad Cow? [w:] "Viva! Guide 3". Wszelkie prawa zastrzeżone.
- Richard Lacey - jest profesorem mikrobiologii klinicznej na Uniwersytecie w Leeds. Zdobył on tytuł doktora nauk medycznych na Uniwersytecie w Cambridge i stopień profesora mikrobiologii klinicznej na Fakultecie Medycyny Uniwersytetu w Bristol. Jest również aktywnym publicystą i napisał ponad 200 stron artykułów w różnych czasopismach naukowych i lekarskich. Wygłasza wykłady w różnych państwach i na różnych kontynentach. Jest też osobą znaną z audycji radiowych i programów TV. Jego działalność naukowa dostarczyła mu już wielu nagród i tytułów, jak: the Erian Health Prize z medycyny i Condine Walker Award za naukowe osiągnięcia.