"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (99), Wrzesień '97
Książka zaczyna się słowami: Na świecie żyją sto dziewięćdziesiąt trzy gatunki małp. Z nich sto dziewięćdziesiąt dwa to gatunki owłosione. Wyjątek stanowi naga małpa, która sama sobie nadała nazwę HOMO SAPIENS. W tych zdaniach zawarta została filozofia Desmonda Morrisa (zoologa z wykształcenia), który uznaje człowieka za integralny element świata przyrody i analizuje go jako kolejny gatunek zwierzęcy.
W Nagiej małpie autor stara się pokazać, że zachowania uważane za czysto ludzkie to w rzeczywistości typowe dla małp, kulturowo zniekształcone i wystylizowane popędy i odruchy zwierzęce. Tam, gdzie zachowanie człowieka różni się zdecydowanie od zachowania małp, miało miejsce jego wtórne "udrapieżnienie", tj. nałożenie pewnych właściwości psychologicznych cechujących zespołowo polujące ssaki drapieżne - na stare "małpie podłoże". W drugim tomie trylogii (Ludzkie zoo) Morris opisuje zachowania mieszkańców miast. Zauważa jego zadziwiające podobieństwo do zachowań zwierząt w zoo i decyduje się przyjrzeć bliżej agresywnym, seksualnym i rodzicielskim odruchom ludzi, przejawianym wskutek stresów i nacisków miejskiego życia. Tom trzeci (Zachowania intymne) zawiera analizę kształtowania się stosunków międzyludzkich i silnie seksualnej natury człowieka pod wpływem rozwoju cywilizacyjnego. Uzupełnieniem trylogii jest książka Zwierzę zwane człowiek, która jest niejako podsumowaniem poglądów Morrisa na nasz gatunek - pokazuje, jak dalece nasze zachowania i instynkty są zakorzenione w zwierzęcej przeszłości.
Prace Desmonda Morrisa zjednały sobie miliony czytelników na całym świecie, ale spotkały się też z zaciekłymi atakami. Autor napisał: Moje prace naukowe omawiały szeroką gamę zagadnień, od zalotów ryb czy obyczajów ptaków w okresie godowym, po gromadzenie zapasów żywności przez ssaki. Przeczytała je garstka specjalistów, wśród których nie wzbudziły większych kontrowersji. ( ) Lecz gdy zaprezentowałem podobny opis niezwykłego, nieowłosionego przedstawiciela naczelnych, sytuacja uległa raptownej zmianie. I dalej: W niektórych częściach świata "Naga małpa" została zakazana przez Kościół, a nielegalne egzemplarze konfiskowano i palono. ( ) Kolejną wadę książki stanowiła jej uczciwość seksualna. ( ) Prócz naruszania religijnych i seksualnych tabu zostałem też oskarżony o "zezwierzęcenie" człowieka, dowodziłem bowiem, że gatunkiem ludzkim powodują potężne wrodzone popędy. ( ) Przyjęto błędne założenie, iż moje ujęcie natury ludzkiej skazuje ją na jakiś pierwotny status quo. Dla krańcowych odłamów sceny politycznej jest to teza wołająca o pomstę do nieba. Ich zdaniem, ludzkie zwierzę musi być całkowicie uległe, zdolne do poddania się każdemu reżimowi, jaki mu się tylko narzuci. Myśl, że w głębi swej natury każda ludzka istota może kierować się zespołem przesłanek genetycznych ( ) jest dla politycznych tyranów odrażająca, oznacza bowiem, że owi przywódcy zawsze będą natykać się na głęboko zakorzeniony opór względem swych koncepcji społecznych
Nagą małpę można śmiało polecić każdemu ekologiście, gdyż pozwala nam ona zrozumieć, jak wiele nas łączy z przyrodą, i dzięki temu poczuć z Nią rzeczywistą wię1/4. Co więcej, przedstawiona w nich wizja człowieczeństwa jest nie tylko konsekwentnie ekologiczna, ale też wolna od ignorancji i dyletantyzmu różnych nawiedzonych a niedouczonych proroków Matki Ziemi.
Desmond Morris, Naga małpa, Oficyna Wydawnicza PRIMA, Warszawa 1997, sprzedaż wysyłkowa: "Stańczyk" Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawa.
Najnowsza książka Kena Keseya okaże się zaskakująca zarówno dla zwolenników teorii śmierci powieści, jak i dla zawodowych ekologów. Autor z przenikliwością Nostradamusa ukazuje szaleństwo niepohamowanego rozwoju cywilizacyjnego oraz wskazuje pułapki, w które nieodwracalnie może zaplątać się ruch ekologiczny. Obojętnych pozostawi jedynie ludzi nieczułych nawet na własny los. Dlaczego? Mówiąc słowami Andrzeja Ceynowy, autora posłowia: jest to historia tak pokomplikowana, żeby rozbudzić ciekawość nowoczesnego czytelnika, lecz głęboko pod powierzchnią - jak plemienny bęben - tętni w niej rytm prawdziwego mitu.
Nie zamierzam odbierać nikomu przyjemności śledzenia wartkiej, kryminalno-przygodowych wątków powieści, chciałbym skoncentrować się na najważniejszym z nich. Wyobra1/4my sobie, że przygody bohaterów "Przystanku Alaska" rozgrywają się na początku przyszłego stulecia. Miasteczko nazywa się Kuinak. Zamieszkują je barwne postaci, żyjące z dala od cywilizacji i utrzymujące się z połowu ryb. Świat, który opuścili, jest antyekologiczny, stechnicyzowany do granic możliwości oraz nastawiony wyłącznie na konsumpcję. Powieść Keseya opowiada o jej ostatnich dniach upadku i świcie nowej, ekologicznej ery. Jak do tego doszło? Świat zjednoczony pod przywództwem Organizacji Narodów Zjednoczonych znajduje się na krawędzi; równowaga w przyrodzie została naruszona w latach 80. XX wieku poprzez serię katastrof ekologicznych oraz wystąpienie efektu cieplarnianego. Drastycznie skurczyły się zasoby żywności. O jej resztki trwa bezpardonowa walka. Każdy zaciąg ryb w morzach i oceanach jest monitowany przez jednostki ONZ-etu, ale równocześnie kwitnie globalny czarny rynek, a dryfujące chińskie łodzie podwodne nielegalnie rozstawiają sieci. Na wszystkich kontynentach prowadzone są przemysłowe uprawy warzyw i owoców. Globalne zastosowane szczepionki zlikwidowały AIDS, a wszczepialne środki antykoncepcyjne zahamowały eksplozję demograficzną. Jakby tego było mało świat przyszłości przypomina państwo totalitarne, tyle że obejmujące cały świat. Kontrolowana jest nawet muzyka (zakazane reagae i rifrap). Średnia temperatura w Nowym Jorku wynosi 48oC w cieniu. Populacja dzieci chorych sięga powyżej 400% normy.
Wśród ludności dochodzi do aktów rozpaczy takich jak: marsz kobiet do Sacramento, siedziby lokalnych władz, z pojemnikami zanieczyszczonej wody i hasłem "Jeśli taka czysta - to pijcie" - brutalnie tłumionych przez policję. Organizację zielonych usiłującą przeciwstawić się radykalnemu niszczeniu planety uznano w Hadze "za winną jaskrawych pogwałceń życia społecznego", a jej członków za "zoologicznych bolszewików" i rozwiązano. Co innego bawić się w politykę dotyczącą zatruwania, a co innego truć polityków. Ruch Wyrzutków popełnia demonstracyjne samobójstwa przed Białym Domem w Waszyngtonie. Ekolodzy przez jakiś czas działają w konspiracji, ale wielkie Zloty Ludu, kiedy w parkach gromadziły się dziesiątki tysięcy, gotowe rozgorzeć od ognistej tyrady kogoś z Eko-Ruchu, odeszły w przeszłość. Poparcie dla wyklętej sprawy zmalało prawie do zera. Prawie cały świat zwrócił się przeciwko nim. Jednak w dalszym ciągu zdarzały się napady na tankowce, a hackerzy zakłócali programy sieci telewizyjnych elektronicznym graffiti, zagłuszali rządowe kanały radiowe.
Świat dusi się w uścisku efektu cieplarnianego. Samobójstwa popełniają już nawet zwierzęta. Pojawiają się wśród nich mutanty, ryby deewolują. Nagle następuje momentalne ochłodzenie Lodowate tajfuny przekraczają barierę d1/4więku. Z nieba wali metaliczna rtęć. W pół obrotu stają turbiny elektrowni wodnych. Zawodzi elektronika. Ogień i lód, jak w wierszu Roberta Frosta, dokonały dzieła zniszczenia. Nastąpił koniec niegodziwego świata i Błękitna Planeta, a wraz z nią ocaleni ludzie wstąpili w nową, ekologiczną erę.
Siła powieści Keseya leży zarówno w odwołaniu się do legend i mitów, z odległej przeszłości, jak i współczesnych oraz w stworzeniu realistycznego w każdym szczególe obrazu bliskiej przyszłości. Choć akcja powieści rozgrywa się głównie w małym, portowym mieście to równocześnie mamy możliwość poznania sytuacji całej Ziemi. Mówiąc słowami Junaga autor stworzył w Pieśni żeglarzy nowoczesny mit.
Ken Kesey, Pieśń żeglarzy, tłum. Wojsław Brydak, Wyd. Rebis, Poznań 1996, ss. 516.
Jak właściwie zrozumieć problem ukrywania uchod1/4ców? Czy można kontynuować opór podczas pobytu w więzieniu?...
W tej bardzo interesującej książce Per Herngren opisuje założenia teoretyczne i doświadczenia empiryczne z zakresu obywatelskiego nieposłuszeństwa. Tym samym dzieło Pera stało się ważną pozycją dla tych, którzy czują się odpowiedzialni za nasz świat i szukają właściwych metod działania.
Per Herngren zajmował się przez wiele lat stosowaniem obywatelskiego nieposłuszeństwa w praktyce. Piętnaście miesięcy spędził w więzieniu w Stanach Zjednoczonych za udział w akcji na terenie bazy wojskowej wyposażonej w broń jądrową. Prowadził teoretyczne i praktyczne kursy obywatelskiego nieposłuszeństwa na terenie Europy Północnej, w Chile, w Stanach Zjednoczonych.
& Per Herngren, Podstawy obywatelskiego nieposłuszeństwa, Biblioteka "Zielonych Brygad" nr 20, cena 5 zł.
W naszych czasach uczuciem, o którym mówi się i pisze najczęściej, jest agresja. Wszelka czułość natomiast bywa postrzegana jako czułostkowość i oznaka słabości.
Tymczasem wiersze Jerzego Fronczka pozostają mową uczuć. Wiersze-piosenki przypominają nam zarówno swą formą, jak i nastrojem o związkach muzyki i materii słownej; o etymologii samego słowa "liryka"; Piszemy cierpiąc i cierpimy pisząc, bo chyba takie jest nasze przeznaczenie - o tym właśnie przeświadczony jest podmiot liryczny wiersza pt. Ogród botaniczny. Ulegając emocjom, nie sposób wszakże uniknąć w życiu i w twórczości cierpienia, gorzkiej refleksji, poczucia osamotnienia, tęsknoty za czymś nie tylko nie określonym, ale i niemożliwym do określenia. Świadkiem, a może inspiratorem tych refleksji bywa w utworach Fronczka młodziutki księżyc, obłok nieba / leżący cicho pod jemiołą, kołacz słońca, wiatr i wiklina. Ta sama przyroda bywa jednak narzędziem i 1/4ródłem epifanii, o czym świadczą te chociażby słowa: Bogurodzicę ptaki nam śpiewały na dzikiej łące, gdzie Bóg udał trzmiela.
Dzisiejszy poeta równie silnie, co uczuć obawia się literacko "zużytych" słów; właśnie takich, jak: ptak, księżyc, wiatr czy jesień. Jerzy Fronczek zdaje sobie sprawę z faktu, że w poezji "wszystko już było". Jednak odwagę pisania o tym, co już było, czerpie z przekonania, że tylko pisząc można "zaprzeczyć śmierci"; w tym przypadku zaprzeczeniu podlega "śmierć słowa", które wrzucone w nowe konteksty odzyskuje magiczną zdolność wzruszania czytelnika.
Dlatego nie zabraknie z pewnością czytelników, którzy ulegną czarowi Miłości przeżywanej w tych oto słowach:
I nasze ciała znowu się uniosą
na falach wiatru jak swobodni je1/4d1/4cy
będziesz świadkiem drobnym jak okruszek
będę zranionym przez życie księżycem.
Wielu czytelników przyzna także, iż można odnale1/4ć w tomiku pt. Wiatr w ogrodzie piosenki wiersze niezwykle celnie definiujące kondycję człowieka - współczesnego Everymena, który mówi sam o sobie:
Boję się snu kamiennej zorzy,
gdy anioł na suchoty chory
skrzydłem pajęczym wygrzebuje
z pogorzeliska czyjeś włosy.
I zaoraną w polach skibą
posokę krwi przykrywa ciemną
Kain i Abel w pustym raju
szykują na krzyż suche drzewo.
Na zakończenie tych krótkich rozważań warto jedynie powtórzyć apel: Pamiętajcie o ogrodach; pamiętajcie o ogrodach piosenki Jerzego Fronczka.
Joanna Słobot
Jerzy Stanisław Fronczek, Wiatr w ogrodzie piosenki, Wyd. Klub Artystyczno-Literacki Teatru Stygmator, Kraków 1996.