"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (99), Wrzesień '97
W zderzeniu samochodu z rowerem rowerzysta zostaje brutalnie rozbity. Właśnie tak najechał redaktor Kublik w artykule Spisek cyklistów w "Gazecie Wyborczej" z 16.6.97 na Pana Hyłę, który w tym samym numerze "GW" w artykule pt. Precz z samochodem wysunął wiele argumentów przeciw inwazji samochodu. W krytyce swej pan Kublik reprezentował typowy, obecny polski styl rozprawy z przeciwnikami: z pazurami i ogniem, z najcięższych dział, a nawet przywołał straszydła totalitarne z ChRL, byłego ZSRR i Albanii. Ten paszkwil na rowerzystów, a w zasadzie przeciw ekologom ukazał się w Dniu bez Samochodu.
Komu zagraża rowerzysta? Komu przeszkadza ścieżka rowerowa? Pan Kublik albo nie ma wiedzy, albo wyobra1/4ni, albo jest po prostu na usługach potężnego lobby naftowo-samochodowego, dla którego jedyną racją jest zysk finansowy. W tym samym numerze "GW" (art. pt. Od Łukasiewicza) światowe zasoby ropy naftowej są szacowane na 138,3 mld t. Przy obecnym wydobyciu na poziomie 3,6 mld t rocznie, zasoby te zostaną wyczerpane w ciągu 40 lat. Rowerzyści, zwłaszcza ci najmłodsi, mogą się cieszyć - zaraza samochodowa z trującymi spalinami zniknie z powierzchni Ziemi. Ale dla generacji dziś przychodzącej na świat jest to złowieszczy symptom, zamiast bogactw Ziemi odziedziczy ona dolary w bankach. Co będzie je1/4dzić po autostradach, nie wiemy.
Samochód - ten wielki sukces myśli i pracy ludzkiej - dziś staje się plagą. Jest on zawalidrogą, uciążliwy ze względu na hałas, spaliny. Niszczy zasoby Ziemi i środowisko przyrodnicze. Angażuje duży odsetek pracujących, jest przyczyną ofiar: zabitych i rannych (200 tys. + 2 mln rocznie). Wolność samochodziarza narusza wolność innych osób.
Plaga masowej motoryzacji musi się chyba przelać przez planetę. Potrzebne są głosy ostrzeżeń, aby zminimalizować spustoszenia.
Mieszkam w pobliżu drogi. 20 lat temu utwardzono ją. Pojawia się na niej coraz więcej samochodów. Dziś dochodzi od niej uciążliwy hałas. Zagłuszył on istniejące przedtem odgłosy natury, które niosły ukojenie. Ta droga jest teraz przekleństwem. Hałas dopada mnie wszędzie. Po cholerę mi taka cywilizacja! Jest to brutalna przemoc!
Czytam "Gazetę Wielkopolską", a tu na pierwszej stronie krzyczący tytuł notki prasowej Gazociąg zablokowany. Kilka telefonów, szybka jazda rowerem i już stoję przed Lepperem (dla przypomnienia: przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Rolników "Samoobrona"). Ładnie ubrany, w garniturze - jak z ze szklanego ekranu. Krótka rozmowa, wymiana telefonów i umówienie się na następną blokadę gazociągu - z górnikami, chłopami i telewizją. Dwa dni pó1/4niej jesteśmy już na blokadzie z grupą blisko 100 polskich chłopów z kilku województw, górników ze Śląska i działaczy Stowarzyszenia "Jesteśmy w Europie". Jesteśmy pod wrażeniem, a z drugiej strony zastanawiamy się, czy warto? Kilka własnych spostrzeżeń: GAZOCIĄG
Budowany gazociąg z Rosji do Europy Zachodniej przebiega przez tereny Polski. Na szczęście parlamentarzyści nie pokusili się o prezent dla budowniczych tego przedsięwzięcia w formie specustawy, jak ma to miejsce w przypadku autostrad. Pomimo tego uwłaszczenie chłopów obrazuje mi, w jaki sposób działają urzędy i zainteresowani budową wykonawcy, to czego możemy się spodziewać, i to ze wzmożoną siłą w przypadku autostrad. Po pierwsze: brak było jakichkolwiek tzw. konsultacji społecznych, zrozumiałych i traktujących podmiotowo właścicieli ziemi. Zamiast tego urzędnicy i wykonawcy kontaktowali się bezpośrednio z każdym właścicielem, zastraszając odebraniem ziemi, sądem i mniejszym odszkodowaniem w przypadku odmowy oddania ziemi pod budowę (patrz tekst Tomka Lisieckiego Chłop potęgą nie jest i basta [w:] ZB nr 8(98)/97, s.24). Po drugie: nagabywano rolników do pisemnej zgody na wejście na ich ziemię, co w pierwszej chwili rozumiane było przez nich i tłumaczone przez urzędników jako nie zobowiązujący dokument. Pó1/4niej okazało się, że było to jednoznaczne ze sprzedażą lub dzierżawą. Po trzecie: odszkodowania wypłacane rolnikom nie uwzględniały wieloletnich kosztów zewnętrznych (oddziaływanie gazociągu na środowisko i ludność, wszelkiego rodzaju awarię, zmiana stosunków wodnych itd.). Po czwarte: traktowanie chłopów przez urzędników i wykonawców przypomina czasy komuny, ale tym razem zamiast pałek (może już niedługo), zarzuca się prostych chłopów stekiem paragrafów i dokumentów, ochraniając się przy tym prawem. Po piąte: dopiero zorganizowana grupa osób, np. "Samoobrona", może wymusić większe odszkodowania i inne żądania. LEPPER I "SAMOOBRONA"
Dla przeciętnego oglądacza telewizji Lepper i "Samoobrona" znani są z kilku zadym i odbierani jako zlepek radykalno-narodowo-postkomunistyczny. A Lepper to swego rodzaju chłopski zadymiarz. Spotkanie z nim i z kilkoma działaczami wielkopolskiej "Samoobrony" pozwoliło mi postrzegać ich w zgoła innym kontekście. Lepper pomimo chłopskiego wyrazu twarzy zmienił się z "chłopa od gnoju i zadym" w polityka dość rozsądnego, umiejącego składnie formułować swoje żądania, przy zachowaniu spokoju i rozwagi. Jego wystąpienie w budynku Urzędu Gminy w Gnie1/4nie w czasie spotkania z urzędnikami i wykonawcami było stanowcze i merytoryczne. Jest on dla chłopów autorytetem, co potwierdza transparent z blokady gazociągu - Lepper uratuj polską wieś. Stał się mniej radykalny w działaniu, co można było odczuć w czasie blokady na gazociągu. Wynika to również z faktu, że startuje w najbliższych wyborach do Sejmu.
"Samoobrona" natomiast to: chłopi nastawieni negatywnie do wielkich korporacji - szczególnie do obcego pochodzenia, zdrady narodowych wartości, sprzedawania ziemi i innych gałęzi gospodarki obcemu kapitałowi (niemieckiemu, żydo-amerykańskiemu), katolicy i patrioci, przywiązani do ojcowizny, przeciwnicy wejścia do Unii Europejskiej, prości ludzie potrafiący wygrzebać zardzewiałe kosy, aby załatwić problem po swojemu. PSL postrzegane jest jako zdrajca interesów chłopskich.
Zorganizowana przez nich blokada podobała mi się głównie ze względu na tak dużą ilość osób i to z różnych rejonów Polski. Są oni siłą polityczną, z którą - moim zdaniem - warto współpracować, szczególnie w konkretnych sprawach. Pomimo swej prostoty potrafią żądać, protestować, blokować i jeśli będzie trzeba - przepędzić kosą. Należy pamiętać o ich wartościach, dla nas niekiedy obcych, a dla chłopów ważnych. Uważam jednak, że są jedną z nielicznych sił politycznych, z którą możemy współpracować. My możemy zaproponować im nasze umiejętności prowadzenia kampanii (np. media, obsługa komputerów, porady prawne, dostęp do naszych materiałów), oni natomiast mogą wesprzeć nas tym, że bezpośrednio znajdują się na terenie planowanej autostrady A2, niezgodą na sprzedaż ziemi lub żądaniem dużych odszkodowań [rolnicy z Buku (woj. poznańskie) żądają 1,5 mld starych złotych za 1 ha], udziałem w blokadach, demonstracjach i akcjach bezpośrednich. Naszym atutem jest również to, czego wcześniej nie wiedziałem, pewnie też nie wiedział Janusz Korbel, Jacek Bożek i Deve Foreman, że nazwy "Ziemia przede wszystkim" czy "Najpierw Ziemia" (ang. "Earth First!") są im bardzo bliskie i podobają im się. Moje doświadczenia wyniesione z kontaktów z "EF!" w Wielkiej Brytanii potwierdzają, że jedynie współpraca wielu, na pierwszy rzut oka sprzecznych grup, może doprowadzić do zatrzymania lub opó1/4nienia planowanych autostrad.
Z pozdrowieniem
Antyautostradowy Dzień bez Samochodu. Mały wiec w centrum potem jazda tramwajem obłożonym prorowerowymi i antyautostradowymi transparentami. Bardzo efektowne. Na koniec projekcja filmu Wpuszczeni w korek o historii niszczenia transportu publicznego w USA. Historii jak najbardziej spiskowej. Mamy już wersję z polskim dubbingiem, ale UWAGA: trzeba mieć stereofoniczny odtwarzacz tak, żeby oprócz polskiego lektora było słychać także muzykę i tekst angielski. 5.7.97, WARSZAWA
Przyłączamy się do anty-NATO-wskiej, a przede wszystkim antyunijnej imprezy. Są na niej przedstawiciele partii Zielonych i organizacji pozarządowych z całej Europy - głownie jednak ze Skandynawii. Polskę reprezentują środowiska prawicowe, ale także Zieloni. Dochodzi do bardzo miłego i chyba znaczącego akcentu, kiedy Bolek Rok mający robić za lewicowca skrócił swój głos w dwugłosie, bo oświadczył, że w większości spraw zgadza się z występującym jako prawicowiec - Mariuszem Dzierżawskim ze Stronnictwa Polityki Realnej. Potem długo rozmawiamy z tym ostatnim i okazuje się, że na wiele spraw patrzymy bardzo podobnie, także na motoryzację i autostrady. To małe światełko na drodze, którą Jarosław Tomasiewicz nazywa sojuszem ekstremów. Niestety, nie spotkaliśmy się z reprezentantami partii chłopskich, ale zrobimy to. Na demonstracji mamy gigantyczny transparent z napisem: Eurospaliny, eurokracja NIE. Niesiemy go potem z Wiejskiej na Rynek Starego Miasta. Są także antyautostradowcy z Opola, a dokładnie z góry Św. Anny. MEDIA
Cinek zostaje już regularnym publicystą w "Gazecie Wyborczej", a ostatnio we "Wprost", gdzie podważa fałszywe mity autostradowców.
"Wprost" drukuje mój list ze sprostowaniem - nazwijmy to - nieścisłości ministra Liberadzkiego w tekście, który cytowałem poprzednio.( "Wprost" z 29.6., s.11).
"Polityka" (nr 26 z 28.6., s.8) drukuje duży materiał o programie budowy autostrad. W konkluzjach czytamy: Pora więc przyzwyczaić się do pewnych rozczarowań: prawdopodobnie program trzeba będzie ograniczyć do budowy kilku odcinków autostrad, dla których prognoza ruchu jest najkorzystniejsza. ( )
Trzeba będzie uznać, że nie istnieje jedyny słuszny sposób finansowania budowy autostrad; nie obejdzie się bez wsparcia ze strony budżetu; trzeba też będzie wciągnąć w to kapitał ludzi i samorządów poprzez emisję obligacji autostradowych.
A ponieważ wszyscy stawiają dziś prognozy, postawmy i my: Wiele wskazuje na to, że spółki, które wygrały koncesje na budowę i eksploatację autostrad, zaczną zdobywać naukę na wybudowanych już przez państwo kawałkach autostrad pod Poznaniem i Krakowem, a kierowcy zapłacą im za te lekcje.
Niech się więc Patalas (prezes Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad) z Liberadzkim (minister transportu, żeglugi i gospodarki morskiej) przyzwyczajają. Á propos tego ostatniego: ten człowiek podobno naprawdę wyobraża sobie, że jest kimś w rodzaju Eugeniusza Kwiatkowskiego. Tyle tylko, że tamten był ponad pół wieku temu, ale to ta sama zasada, która wyszła w regulacjach rzek i powodzi: w Polsce elity nie umieją dostosować swoich działań do aktualnego czasu, potrafią tylko małpować stare pomysły aktualne w innych czasach i w innym miejscu. Najlepiej symbolizuje to obrazek, który widziałem na granicy w Czeskim Cieszynie. Stała tam długa kolejka: Tirów pomyślicie? Nie, kolejka samochodów, z których każdy miał przyczepę, a na przyczepie był wrak innego samochodu. Obrazek ten poddaję pod rozwagę wszystkim mającym wpływ na nasze tak zwane wejście do Europy, jako symboliczny. SIERPIEŃ '97, GÓRA ŚW. ANNY
Odrabiam zaległości i jadę obejrzeć miejsce, gdzie starcie z autostradowcami może nastąpić najprędzej. Na górze strzeliste wieże kościoła i klasztoru, poniżej mała osada, a wszystko otoczone starym lasem. Tak kiedyś wyglądały ludzkie siedziby i centra kultury.
Oglądamy las. Razem z moim przewodnikiem lubimy Tolkiena i czujemy, że coś z tego klimatu tam jest, nie znam się na nazwach drzew i zwierząt, ale wiem, że tam jest pięknie i magicznie, a najwspanialsza jest cisza. To ją także chcą zniszczyć rozwojowcy, zresztą widać i czuć ich pierwsze forpoczty, jak cienie czarnych je1/4d1/4ców w Hobbitonie.
A konkretnie? Autostrada przebiega tam przez środek parku krajobrazowego, po prostu park podzielono na dwa, a w środku wyłączono pas ziemi pod autostradę. Dobre, co?
jutro będzie koniec świata
na wieść o tym
jeden zapił się na śmierć
drugi bez wódki umarł z rozpaczy
trzeci przehulał wszystko
wariat posadził wtedy drzewo
urosło
wiadomość okazała się fałszywa