"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (99), Wrzesień '97
Wiele wylano już wody o powodzi. W obliczu tragedii warto się jednak zastanowić nad jej przyczynami. Katastrofa jest przestrogą dla naszej cywilizacji próbującej ujarzmić naturę.
Onegdaj ożywczy Nil uży1/4niał mułami pola, dojrzewały plony w cieniu świętych gajów. Bóg zawarł bowiem przymierze z ludzkością, obiecując więcej nie zsyłać potopu.
To człowiek stworzył powód1/4. Wycinka zatrzymujących wodę lasów, prostowanie rzek dla potrzeb żeglugi i zdobywania nowych gruntów ornych, erozja gleb, wreszcie postępująca urbanizacja przyczyniły się do szybkiego spływu wód deszczowych. Trudno jest zauważyć wynikające stąd powolne zmiany - susze, stepowienie, spadek plonów. Zgrozę wzbudzają dopiero gwałtowne powodzie.
Nie jest to problem wyjątkowy i lokalny. Cywilizacja Majów przyczyniła się do zmiany wyżyny Jukatanu w półpustynię poprzez wycinanie dżungli pod uprawę kukurydzy. Nawiedzające środkowy Ren tragiczne powodzie są skutkiem uregulowania górnej części dorzecza.
Zamiast daremnie walczyć z przyrodą, lepiej skorzystać z jej doświadczeń. Nasi, zdawałoby się, cywilizowani sąsiedzi zza Odry ochraniają i odtwarzają mokradła, odsuwają wały, aby pozostawić więcej miejsca dla rozlewisk i lasów łęgowych, przywracają naturze strumienie i rzeki. U nas powód1/4 stała się wodą na młyn dla technokratycznego lobby. Słyszymy już o konieczności uregulowania Odry i Wisły.
Na katastrofie można bowiem nie1/4le zarobić. Wykorzystując emocje, uzyskuje się społeczne poparcie dla wielkich inwestycji. Ale czy podejmowane dziś przez władze w trybie nadzwyczajnym decyzje zapewnią bezpieczeństwo?
Powód1/4 była bolesną nauczką dla społeczeństwa. I nie chodzi tu tylko o promocję doskonale spisujących się w wodzie rowerów ani też o zwrócenie uwagi na nasze ścieki i śmieci. Zawiodło państwo. W chaosie sprawdzili się natomiast zwykli ludzie, którzy sypali wały i ratowali sąsiadów. Sprawdziły się też służące informacją w tych ciężkich chwilach wolnorynkowe media.
Opadła fala. Ale społeczne organizowanie sprawdza się na co dzień. Wielka woda wskazała też na obecność żywiołów w naszym życiu. Deszcz, wiatr, wschody i zachody słońca. Nie musimy z nimi walczyć.
Stańmy na ziemi. Również tak przyziemnie - finansowo. Być może trzeba zbudować zbiornik, polder, kanał ulgi czy też wał. Ale czy zawsze opłaca się ujarzmiać i betonować naturę?
Przecież się nam nie przelewa.
Fundacja Oławy i Nysy Kłodzkiej zaprasza do współpracy. Organizujemy Program Naturalnego Zapobiegania Powodziom (zalesienia, renaturyzacja, mała retencja, ochrona terenów podmokłych). Szczególnie zapraszamy ekologów z dorzecza Odry. Już wkrótce ogłosimy bowiem kampanię "Czas na ODRĘ!". Ale o tym w następnych ZB. Tymczasem więcej informacji o naszych działaniach w Magazynie Ekologicznym "Kropla" lub bezpośrednio w Fundacji.
Stowarzyszenie ECEAT-Poland (Europejskie Centrum Rolnictwa Ekologicznego i Turystyki) oferuje pomoc ludziom poważnie poszkodowanym podczas powodzi. Rolnicy produkujący żywność metodami ekologicznymi i równocześnie prowadzący działalność ekoturystyczną w ramach współpracy z ECEAT-em mogą przyjąć na określony czas do swoich gospodarstw dzieci, jak również całe rodziny. Szczegóły w biurze ECEAT-u:
31.7. w resorcie odbyły się dwie konferencje prasowe o skutkach powodzi: ministra Stanisława Żelichowskiego i dyrektora generalnego Lasów Państwowych Janusza Dawidziuka. Postanowiłam je zrelacjonować, bo wśród dziennikarzy przewagę zdobyła grupa zainteresowana wyłącznie Eko-Sękocinem. Przekazuję zawartość materiałów rozdanych dziennikarzom na obu konferencjach, niewiele korzystając z własnych notatek. Powód jest prosty - jedyną wartościową rzeczą na tych konferencjach były właśnie tabele i zestawienia. Wypowiedzi, zwłaszcza ministra, były no cóż. Pozwolę sobie więc jedynie na krótki komentarz i uwagę, że opuściłam w relacji wszelkie informacje o działaniach administracyjnych.
Konferencje były poświęcone bezpośrednim skutkom i wyłącznie tego dotyczyły. Pytania o analizę przyczyn i skutki długofalowe zbyto potokiem słów, z których nic nie wynikało i których nie sposób streścić (moje próby zrozumienia i zanotowania wypowiedzi ministra w tej kwestii zakończyły się totalną klęską). Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że taka analiza nastąpi, a jej przedmiotem będzie coś więcej niż niedociągnięcia organizacyjne i odpowiedzialność osób. Trzy sprawy mnie szczególnie zbulwersowały:
Wprowadzono zmiany w ustawach: Prawo geologiczne i górnicze, Prawo wodne, Prawo łowieckie oraz o ochronie i kształtowaniu środowiska. Celem zmian było uproszczenie procedur na terenach objętych powodzią (np. nie ma obowiązku posiadania pozwolenia wodnoprawnego na budowę urządzeń do regulacji cieków, wykonania zabezpieczeń przed powodzią, kanałów, stopni wodnych itp.; ułatwiono uzyskiwanie pozwoleń na wydobycie kruszyw; jest możliwość zaniechania kar pieniężnych określonych w ustawie o ochronie i kształtowaniu środowiska oraz Prawie wodnym). Ponadto przygotowano zmianę Rozporządzenia Ministra OŚZNiL w sprawie określania rodzajów inwestycji szkodliwych dla środowiska i zdrowia ludzi oraz ocen oddziaływania na środowisko, zwalniając je z obowiązku uzgodnień warunków zabudowy i zagospodarowania terenu. 2. ZMIANY FINANSOWE
Ogólna pojemność zbiorników retencyjnych wynosi 3,3 mld m3, w tym rezerwa powodziowa stanowi 800 mln m3 (nie wliczając polderów i suchych zbiorników). Ilość retencjonowanej wody w Polsce stanowi 5-6% rocznego odpływu (przy średniej europejskiej 10-15%).
Budowli hydrotechnicznych jest w Polsce 200 tys., z tego 172 stanowią wielkie potencjalne zagrożenie. Zarządzane są przez ministrów: ochrony środowiska (użytkowane przez okręgowe dyrekcje gospodarki wodnej i Lasy Państwowe) i skarbu państwa (wykorzystywane przez zakłady energetyczne i przemysłowe), wojewodów (w zarządach melioracji i urządzeń wodnych oraz zakładów gospodarki komunalnej) i użytkowników prywatnych. Ten stan ma się zwiększyć o realizowane i planowane inwestycje. VI. INFORMACJA O WAŻNIEJSZYCH REALIZOWANYCH I PLANOWANYCH INWESTYCJACH WODNYCH
1. Realizowane:
A. Zbiorniki wodne
B. Inne:
2. Planowane:
A. Zbiorniki wodne
B. Inne:
Każdemu działaniu towarzyszy równe mu, skierowane przeciwnie - przeciwdziałanie. Ta, sformułowana przez Newtona w 1687 r., III zasada dynamiki dotyczy każdego zjawiska w otaczającym nas świecie. Towarzyszy nam od pierwszych chwil życia. Noworodek odkrywa bardzo szybko, że jego płacz przywołuje dorosłych. Im głośniejszy płacz, tym szybsza reakcja ze strony opiekunów.
Już dzieci wiedzą, że skutkiem palenia papierosów może być rak płuc, skutkiem nadmiernego stresu - wrzody żołądka, zbyt długie przebywanie na słońcu prowadzi do bolesnych oparzeń skóry, a jedzenie niedojrzałych śliwek i popijanie ich mlekiem doprowadzi do bólów brzucha. A więc każde wychylenie się ze stanu równowagi poprzez niewłaściwe postępowanie, przynosi jako reakcję ból i cierpienie. Nikomu nie powinno przyjść w takiej sytuacji do głowy oskarżanie innych o to, że ma wrzody żołądka, poparzoną skórę czy też boli go brzuch. Określona przyczyna spowodowała określony skutek.
Ziemia jest organizmem żywym. Zamieszkują ją miliony równie żywych organizmów. I wszystko to było w cudownej równowadze, dopóki człowiek "nie uczynił sobie ziemi poddaną". Wiara w to, że wybuchy jądrowe pod ziemią, na ziemi i w powietrzu; wycinanie lasów, totalne zanieczyszczenie wody, powietrza i ziemi; niekontrolowany rozwój chemii, stosowanie nawozów sztucznych, manipulacja genetyczna dokonywana na roślinach, zwierzętach i ludziach itp. nie pociągną za sobą żadnych skutków, jest, delikatnie mówiąc, naiwnością. Ale gdy całą południowo-zachodnią Polskę nawiedziła powód1/4, ludzie w swej bezsilności zaczęli oskarżać o tę klęskę niebiosa i Opatrzność. W świątecznym wydaniu "Gazety Wyborczej" z 19.7. br. w artykule Potop możemy przeczytać: Spacerujemy po innych ciałach niebieskich, ale niebo wciąż igra sobie z nami. Na wielki deszcz nie ma mocnych: uregulowany nowocześnie Ren też wylał, gdyż tak zrządził Los. Czyli kto? Kto decydował, że dziadek na dachu domku w Kłodzku nie doczekał się pomocy? Czy w ogóle jest jakiś świadomy Decydent? A jeśli jest, to dlaczego pozwala tak szaleć Naturze? Nie są to przecież nieszczęścia wywołane przez człowieka, nie można ich tłumaczyć jego wolną wolą, jakoś autonomiczną wobec woli Bożej.
Czy na pewno te nieszczęścia nie są wywołane przez człowieka? Twierdzenie, że powód1/4, jakiej nie pamiętają najstarsi ludzie, jest plagą, którą niebiosa spuszczają na ludzi po to, aby zrobić im na złość, a nie skutkiem ludzkiego działania, dowodzi braku umiejętności zauważania związku między skutkami a przyczynami. Gwałt zadany Matce Ziemi, wraca, zgodnie z podanym wyżej prawem, z powrotem do ludzi.
Olbrzymie masy wody płyną korytami rzek. Stany alarmowe zostały przekroczone. Woda wylewając się poza koryta zabiera ze sobą wszystko, co napotka na swej drodze: ludzi, zwierzęta, domy, wysypiska śmieci, mosty, hałdy chemikaliów, zawartość oczyszczalni ścieków, stacji paliw itp.
W naturze, nieskażonej ręką człowieka, istnieje precyzyjny mechanizm samoregulacji wszelkich procesów biologicznych. Gdy do wody wpadnie np. liść, natychmiast w tym miejscu następuje rozwój bakterii, które rozkładają go, wykorzystując częściowo do budowy nowych komórek, a częściowo utleniając do substancji prostych, głównie do dwutlenku węgla i wody. I tak dzieje się z każdą substancją organiczną, która dostanie się do wody. Nazywa się to procesem samooczyszczania. Warunkiem prawidłowego przebiegu tego procesu jest odpowiednia ilość tlenu rozpuszczonego w wodzie oraz odpowiednie stężenie zanieczyszczeń w stosunku do objętości wody. Oznacza to, że im więcej jest zanieczyszczeń, tym dłuższego czasu potrzeba do ich rozkładu na składniki proste oraz im mniej jest rozpuszczonego w wodzie tlenu, tym szybciej mogą zacząć się procesy gnilne w wodzie, których produktem jest szkodliwy dla człowieka siarkowodór i metan. Pamiętać należy również o tym, że im więcej jest zanieczyszczeń, tym większe jest zapotrzebowanie bakterii na tlen, a więc szybciej może wystąpić deficyt tlenowy. Jeżeli więc wlewamy do wody zanieczyszczenia, zanim poprzednie ulegną rozkładowi, to otrzymujemy mieszaninę wody i zanieczyszczeń i mówimy wtedy, że rzeka ma drugą lub trzecią klasę czystości, a nawet jest pozaklasowa - czyli ilość zanieczyszczeń przekroczyła dopuszczalne normy.
Rzeki polskie już dawno przestały być rzekami czystymi, a tym samym ich zdolność samooczyszczania została znacznie ograniczona, a wiele z nich jest już tylko kanałem odprowadzającym nieczystości. Zgodnie z danymi Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska z r. 1993 Odra i Warta na całej swej długości są rzekami pozaklasowymi, podobnie jak większość ich dopływów. Podobnie ma się rzecz z Wisłą i Bugiem, które poza niewielkimi odcinkami o trzeciej klasie czystości są również rzekami pozaklasowymi. Kolejne całościowe badania czystości wód rzek polskich będą prowadzone dopiero po r. 2000, gdyż brak jest funduszy na stały monitoring wszystkich rzek na całej ich długości.
Ponieważ mikroorganizmy odpowiedzialne za oczyszczanie wód, są organizmami żywymi, więc podobnie jak i reszta organizmów żywych, są bardzo wrażliwe na działanie trucizn. A truciznami są dla nich różnego rodzaju chemikalia i metale ciężkie. Pod wpływem tych trucizn mikroorganizmy giną, a tym samym ustaje naturalny proces oczyszczania.
Wody powodziowe niosą ze sobą przeróżne zanieczyszczenia, w tym również zanieczyszczenia chemiczne, często bardzo toksyczne. W ciągu kilku dni rzeczy znajdujące się w wodzie ulegają całkowitemu zniszczeniu, lęgną się komary i robactwo. Ludzie, którzy musieli wchodzić do wody, mają zmiany na skórze. Sanepid ostrzega przed używaniem tej wody, gdyż grozi to wybuchem epidemii takich chorób, jak: czerwonka, dur, tężec. Do dziś nie ma jakichkolwiek informacji o składzie wód powodziowych. Pomimo obietnic przedstawicieli rządu, że zostanie dokładnie podany stan zanieczyszczenia wody i ziemi spowodowany powodzią, nie za bardzo należy wierzyć w te obietnice. Po pierwsze - żadna władza nie odważy się podać prawdziwych danych, gdyby je nawet posiadała, gdyż wywołałoby to panikę wśród ludzi, a po drugie - istnieje tak wielka ilość nielegalnych składowisk nieczystości w stanie płynnym i stałym, w tym również bardzo toksycznych, że trudno zebrać rzetelne dane na temat ilości ewentualnych toksyn, jakie mogły przedostać się do wody i zanieczyścić ziemię. W dodatku lokalnym "Gazeta na Pomorzu" "Gazety Wyborczej" z 19.7. możemy przeczytać w artykule Ile może kosztować powód1/4, dotyczącym przygotowania Szczecina na przyjęcie fali powodziowej: Radny Maciej Jarmusz apelował - "Zróbcie coś z barkami na kanale Odyniec, bo jak przyjdzie fala mogą się urwać i wylądować na mostach. Te barki mają zaspawane ładownie. Warto zainteresować ochronę środowiska, co tam jest". No właśnie. Co tam jest?
W całej Polsce ludzie przed telewizorami mogą śledzić przebieg wypadków na terenach objętych powodzią. Wielu odpowiada na apel o pomoc. Ale też na pewno wielu myśli sobie w duchu: "Jak to dobrze, że mnie to nie spotkało." Czy na pewno? Czy konsekwencje tej powodzi dotkną tylko osoby zamieszkałe na terenach powodzi? Tysiące hektarów ziemi uprawnej znalazło się pod wodą. Woda przyniosła olbrzymie ilości zanieczyszczeń. Po jej ustąpieniu skażenie gleby nie ustąpi samo z siebie. Odkażenie ziemi jest bardzo kosztowne, a więc nie będzie przeprowadzane, szczególnie na terenach prywatnych. Wątpliwe jest również, czy tysiące rolników przestaną przez kilka lat uprawiać ziemię czekając, aż nastąpi jej samooczyszczenie. Oni muszą z czegoś żyć, a więc najprawdopodobniej już w przyszłym roku ziemia ta zostanie obsiana, a to, co na niej wyrośnie, trafi na stoły nie tylko jej właścicieli, ale również nasze, w postaci owoców, warzyw, przetworów owocowo-warzywnych, mlecznych i mięsa.
Nie wiemy również, jaka będzie migracja zanieczyszczeń w gruncie. Jakie zanieczyszczenia dostaną się do wód podziemnych i jaki będzie zasięg ich rozprzestrzeniania? Nie wiemy więc, czy nie zostaną skażone wody podziemne, a co za tym idzie, jaka będzie jakość wód podziemnych ujmowanych dla celów gospodarczo-bytowych i przemysłowych. Pytania te pozostaną prawdopodobnie bez odpowiedzi.
Na tym nie koniec. Zniszczone przez powód1/4 sprzęty domowe i gospodarcze oraz naniesione nieczystości trzeba gdzieś składować. Już teraz władze ostrzegają, że może nastąpić "zatkanie" istniejących wysypisk śmieci, zaś składowanie ich na terenach nieprzygotowanych do tego spowoduje wtórne skażenie ziemi. Propozycja, aby spalić to, co się da spalić, spowoduje z kolei skażenie atmosfery.
Czy potrafimy z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość? Czy będziemy w stanie ograniczyć naszą konsumpcję, zmienić nasz styl życia, aby ograniczyć dewastację środowiska? Wątpię. Dlatego możemy spodziewać się, że ta powód1/4 nie jest jedynym skutkiem naszego działania. Nie dziwmy się więc i nie oskarżajmy niebios i Pana Boga, gdy kolejne kataklizmy będą nam przypominały, że to nie my jesteśmy panami stworzenia i że Ziemię dostaliśmy tylko we władanie, co oznacza życie w jedności z Naturą z pełnym akceptowaniem praw nią rządzących.
Środowisko naturalne, przyroda ojczysta to część naszego narodowego dziedzictwa. Mamy obowiązek przekazania go w nienaruszonym stanie następnym pokoleniom. Dlatego dążymy do zmiany stosunku człowieka do przyrody, do ustalenia harmonii pomiędzy rozwojem technicznym a naturalnymi ekosystemami, zapewnienia czystości ojczystego środowiska przyrodniczego, jako podstawy zdrowia Narodu.
2 [w:] Wytyczne programowe Narodowego Odrodzenia Polski "Szczerbiec" nr 3-5/1997.
Do sprawy wycinania drzew i krzewów nadrzecznych postaram się jeszcze nieraz wrócić. Rzecz to ważna. Teraz poruszę tylko jeden aspekt takiej wycinki, która miała miejsce (i ma być kontynuowana) w Krakowie.*) Dla nie siedzących w temacie krótkie wprowadzenie.
W Krakowie rzeki Wisła i Rudawa są obwałowane. W przestrzeni między wałami, czyli w tzw. międzywalu, rosną drzewa i krzewy. Część z nich władze miasta postanowiły wyciąć. 700 drzew nad Wisłą wycięto już wiosną. Najbliższej jesieni i zimy planuje się wyciąć dalszych prawie 600 (bez 22) drzew nad Wisłą i 80 drzew oraz 10 000 (dziesięć tysięcy!) krzewów nad Rudawą.
Wycinanie drzew i krzewów nadrzecznych uzasadnia się potrzebą usprawnienia przepływu wezbranych wód. To uzasadnienie ma swoje wady, ale załóżmy nawet, że jest ono słuszne. W takim przypadku należy być racjonalnym oraz konsekwentnym i UWZGLĘDNIĆ WSZYSTKIE PRZESZKODY W MIĘDZYWALU, które mogą utrudnić przepływ wezbranej wody, i dopiero po uzyskaniu takiego kompleksowego obrazu należy zastanowić się, które z tych przeszkód usuwać. Czy w Krakowie dokonano inwentaryzacji tych przeszkód? Czy wykonano całościową analizę ich usuwania? Czy też po prostu, a może raczej po prostacku, od razu wzięto się za drzewa? I tylko za drzewa? Bo tak najwygodniej. Drzewa krzyczeć nie mogą. I wobec piły i siekiery są bezbronne. MIĘDZYWALE WISŁY
Jakie inne przeszkody (poza drzewami) mogą występować w międzywalu Wisły? W tym celu trochę pieszo, trochę rowerem, trochę samochodem spenetrowałem (wycinkowo oczywiście) międzywale Wisły. I co tam znalazłem, podaję w kilku punktach:
Most na Rudawie na Salwatorze. Blisko centrum miasta. Niedaleko Wawelu. Przestrzeń pod mostem jest w stosunku do przestrzeni między wałami tak mała, że aż dziwne, iż tak troszczący się o swobodny przepływ wód i bezpieczeństwo miasta fachowcy i urzędnicy (z prezydentem Krakowa na czele) tego mostu gołymi rękami jeszcze nie rozebrali. Poza tą przestrzenią (należałoby jeszcze przyjrzeć się pozostałym mostom) innych przeszkód w międzywalu Rudawy nie widziałem. Poza drzewami i krzewami oczywiście. Ale czy te drzewa i krzewy aż tak bardzo przeszkadzają? Przestrzeń między wałami Rudawy jest w stosunku do rzeki olbrzymia. W czasie powodzi (9 lipca wieczorem), jadąc rowerem widziałem jeszcze wiele wolnego miejsca między wałami. Patrzyłem na stojące cierpliwie w wodzie drzewa i krzewy. Nie wadziły niczemu.
Zob. Mariusz Waszkiewicz, Jak ekologiczna Unia Wolności chroni krakowską zieleń [w:] bieżące ZB.
Na pytanie postawione w tytule - "tak" - śmiało odpowiedzieć by należało. Trud ten zostawię jednak Czytelnikowi, sam zaś przytoczę dane (moim zdaniem wystarczające do sformułowania odpowiedzi). Danymi tymi są cytaty ze 111 posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, odbytego 16.7.97 roku, a poświęconego sprawom powodzi.
I jeszcze informacja dla Czytelników z krajów zamorskich i dalekich. Dunajec, gdzie w Czorsztynie budowana jest (tak, tak, jeszcze1))zapora, wpada do Wisły poniżej Krakowa.
A teraz cytaty. ZAWRACANIE WISŁY NA ŚLĄSKU
Mówi poseł Zygmunt Cybulski z SLD:
Chciałbym zaznaczyć, że problem regulacji Wisły, szczególnie dolnego jej biegu, występował w historii Polski bardzo często. Mówiono o zawróceniu biegu Wisły w przypadkach nieszczęścia, w przypadkach wysokich powodzi. ( ) Kiedy przystąpimy do realizowania kaskady dolnej Wisły, kiedy rozpoczniemy realnie budowę zapory w Ciechocinku, kiedy rozpoczniemy budowę następnych zapór? Nie myślę już tak daleko, żeby cofnąć Wisłę w razie nieszczęścia przez Brdę, Kanał Notecki, Noteć do Warty i dalej na Śląsk - tak jak to kiedyś się mówiło. CZORSZTYN URATOWAŁ KRAKÓW
Mówi poseł Władysław Bułka z SLD:
( ) tyle kłopotów było z zaporą Czorsztyn. Życie paręnaście dni temu pokazało, że warto było doinwestować Czorsztyn, to Czorsztyn uratował Kraków i inne miejscowości. MINISTROWI BRAKŁO TRZECH CENTYMETRÓW
Mówi minister ochrony środowiska (poseł zresztą też) Stanisław Żelichowski:
Gdyby nie Czorsztyn, panie pośle, nie tylko Nowy Sącz by pływał. Przypuszczam, że i Kraków by pływał, ponieważ tam już tylko 3 cm brakło.2) lość wody zebranej przez zbiornik czorsztyński gwarantowała, że w Krakowie sytuacja się rozładowała.
Koniec cytatów. Pora odpowiedzieć na zawarte w tytule pytanie, lecz to nie należy już do mnie.
Szanowny Panie Redaktorze!
Artykuł p. T. Ejtminowicza Gdyby nie tama ("Gazeta Wyborcza" z 28.7.97) jest próbą obiektywnego, sine ira et studio, przedstawienia wieloletniego konfliktu o zaporę wodną w Pieninach. Ponieważ byłem i jestem nadal jednym z jej przeciwników (organizując już w latach 50., z ramienia LOP-u w Poznaniu, zebrania protestacyjne przeciwko tej inwestycji), czuję się niejako uprawniony i zobowiązany do zabrania głosu w tej sprawie, naświetlając to, co zostało nie dopowiedziane w zresztą dobrym artykule p. T. Ejtminowicza:
Czy opinia społeczna może się jednak dowiedzieć, czy i jaki wyrok otrzymał kierowca-chuligan, który uczynił inwalidami dwoje młodych, ideowych ludzi, protestujących kilka lat temu przeciwko zaporze w akcji "Tama tamie"?
Zapora w Czorsztynie ma z ochroną środowiska tyle wspólnego, co elektrownia atomowa. A może nawet jeszcze więcej.
Minister ochrony środowiska zamierzał oficjalnie otworzyć zaporę w Czorsztynie w Dniu Ochrony Środowiska. To mnie nie dziwi. Nie od dziś uważam bowiem, że od owego ministra bardziej przyjazną środowisku jest wyżej wspomniana elektrownia. Dziwi mnie natomiast co innego. Po co i dlaczego na drugie otwarcie (9 lipca) wybierali się Kwaśniewski i Cimoszewicz? Wszak jeden i drugi w swych prezydenckich kampaniach wyborczych deklarowali wrażliwość na kwestie ochrony środowiska. Cimoszewicz w swej ozdobionej kolorowym portretem ulotce zatytułowanej Proszę o głos 25 listopada pisał: ( ) opowiadam się za społeczną gospodarką rynkową zmierzającą do ( ) ograniczenia zniszczeń środowiska naturalnego człowieka.
Kwaśniewski zaś w ogłoszeniu prasowym o tytule Wspólna Polska nawoływał: ( ) musimy zahamować dewastację środowiska naturalnego. *)
Czyżby te słowa były czcze? Takie, rzucone w tłum, obiecanki-wybieranki?
W tym obiecankowym kontekście warto przypomnieć jeszcze, że dwoje znaczących polityków Unii Wolności - Maciej Nowicki (członek Forum Ekologicznego Unii, były minister ochrony środowiska, a obecnie prezes Ekofunduszu) oraz senator Zofia Kuratowska (była wicemarszałek Senatu) publicznie popierało budowę zapory czorsztyńskiej, obiecując jednocześnie uporządkowanie zlewni. Nie słyszałem jednak, aby domagali się oni spełnienia swych obietnic.
*) "Gazeta Wyborcza" z 15.1.95, s.9.
W naszej miejscowości zakończyliśmy budowę I etapu oczyszczalni hydrobotanicznej systemu prof. Kickutha. W chwili obecnej oczyszczalnia znajduje się w stadium rozruchu technologicznego.
Oczyszczalnia obejmuje:
Przepustowość oczyszczalni w zakresie I etapu wynosić będzie 186 m3/dobę. Oczyszczalnia pracuje bezobsługowo w układzie sterowania automatycznego. Kontrola pracy oczyszczalni odwzorowywana jest na tablicy sygnalizacyjnej w domu mieszkalnym technika dozorującego pracę oczyszczalni. Docelowo przewiduje się 9 poletek hydrobotanicznych o łącznej powierzchni 6 750 m2, dla docelowej wydajności 400 m3/dobę.
Doprowadzenie ścieków do oczyszczalni kolektorem z rur PCV o 250 mm. W pierwszym etapie budowy położono ok. 4000 mb kolektora głównego, do którego podłączono ok. 50 budynków mieszkalnych. Obecnie budowane są kolektory boczne o 200 mm o łącznej długości ok. 1400 mb, do których podłączonych będzie dalszych 50 budynków. Dla peryferyjnie położonych domów przewiduje się w dalszych etapach budowę ok. 20 małych oczyszczalni przydomowych.
Docelowo ogólna ilość mieszkańców naszej wsi wynosić będzie 3000 osób zamieszkałych w 700 domach. Do wsi doprowadzony jest wodociąg komunalny, część domów posiada lokalne grawitacyjne ujęcia wodne. Wieś jest w pełni zgazyfikowana od 1992 r. 90% mieszkańców może używać gazu do ogrzewania mieszkań.