BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea
Tomasz Żakowicz |
Poniższy tekst to
fragmenty (ok. 1/3) pracy Tomasza Żakowicza. Z braku miejsca możemy opublikować tylko części
bardziej związane z ekologią, choć mamy świadomość, że wyjęcie ekologii z
kontekstu innych aspektów życia jest zawężeniem tematu a przecież autor chciał
przedstawić problematykę środowiskową w otoczeniu wszystkich sfer życia - prawo,
rynek, samorządność i administracja, polityka monetarna, pracobiorcy i pracodawcy,
służby publiczne, budżet państwa, reforma systemu ubezpieczeń socjalnych, ochrona
zdrowia, szkoły, domy i mieszkania, bezpieczeństwo...
WPROWADZENIE |
Programu gospodarczego całkowicie dobrze napisać nie
sposób. Dla jednych będzie na pewno zbyt szczegółowy, złożony i niejasny. Dla
innych, ten sam tekst będzie nadmiernie uproszczony, demagogiczny i populistyczny.
Niniejszy program próbuje pogodzić ze sobą wymóg prostoty i jasności z dostateczną
szczegółowością. Celem programu jest nie tyle pozyskanie zwolenników nowego ruchu
politycznego co krótkie wyjaśnienie ideowych i technicznych zasad ekoliberalizmu.
Szczególnie obszernie potraktowane zostały aspekty najbardziej kontrowersyjne w myśl
zasady "o sprawach oczywistych nie warto pisać". Przedstawiony materiał niestety nie
nadaje się do "przejęcia" ponieważ w rysowanej konstrukcji "nowego ładu" nie
opisano szeregu ważnych technicznie lecz pomijalnych ideowo reform instrumentalnych.
Gdybym tego nie uczynił, tekst byłby całkowicie niestrawny. Zainteresowanych
włączeniem proponowanych poniżej pomysłów do własnego programu, czy programu swojej
partii przepraszam i proszę o wybaczenie.
1. WSTĘP |
Zasadniczym celem działalności gospodarczej jest stworzenie korzystniejszych warunków do przeżycia dla siebie i swoich bliskich. Ludzie bardzo różnorodnie interpretują frazę "korzystne warunki do życia", z reguły jednak istnieje to coś, czego ludzie nie mają, a chcą mieć. Organizacja procesu pozyskiwania, przetwarzania, dostarczania i wymiany dóbr, które ludzie chcą mieć, określana jest mianem systemu gospodarczego. Na skrajnych biegunach różnorodnych wariantów systemów gospodarczych znajduje się gospodarka w pełni wolnorynkowa oraz gospodarka w pełni centralnie sterowana. Ekoliberalizm postuluje system gospodarczy oparty na zasadzie wolnej wymiany dóbr i usług na rynku. Przy bliższej analizie problemu, okazuje się, że nie wszystkie dobra i usługi można wymieniać na rynku w sposób wolny. Nie zawsze też społeczeństwo optuje za pełną wolnością gospodarczą. Dla przykładu, można domniemywać, że przy spełnieniu warunku swobodnego, niekrępowanego przepisami imigracyjnymi, przemieszczania się kadry pracowniczej po pewnym czasie poziom zarobków byłby podobny na całym świecie. Póki co, mamy do czynienia z dużymi dysproporcjami.
Wszelkie ograniczenia wolności rynku prowadzą do jego skaz przejawiających się w zmniejszeniu skuteczności działania mechanizmów przywracających równowagę. Owa zdolność do spontanicznego powrotu do stanu równowagi, nazywana niekiedy ujemnym sprzężeniem zwrotnym, stanowi o sile i żywotności systemów gospodarczych opartych o zasadę wolnego rynku. W przypadku gospodarki centralnie sterowanej, równoważenie jest konsekwencją wysiłków centrum - nie wynika z samosterowalności gospodarki.
Zyjąc samotnie, człowiek skazywał się onegdaj na jedyne źródło wszelkich potrzebnych mu dóbr - własną aktywność, pracę i zapobiegliwość. W większej społeczności możliwe było, i jest nadal, pozyskiwanie dóbr drogą wymiany. W dawnych czasach aktywność ludzi sprowadzała się do eksploatacji dóbr naturalnych, przyrodniczych. Polowano na zwierzęta, zbierano jadalne rośliny i owoce. Dla każdego ówcześnie żyjącego człowieka było oczywiste, że biegnąca po lesie sarna nie przedstawia sobą wartości w odróżnieniu od sarny upolowanej lub wymienionej. Różnica wiąże się z zakresem kontroli i podatności na eksploatację. Upolowaną sarnę można było zjeść, wolnej zaś nie za bardzo. Wytworzył się w świadomości ludzi naturalny pogląd, że wszelkie tzw. zasoby przyrodnicze nabywają wartości dopiero wówczas, gdy ludzie mogą je kontrolować. W sytuacji, gdy kontrola taka jest nierealną, uważa się, niestety do dzisiaj, że dane dobro naturalne nie posiada wartości. W sytuacji powszechnego, względnie nieograniczonego, wolnego dostępu do dóbr przyrodniczych, założenie o ich bezwartościowości było nader praktyczne i użyteczne. Nadmierne upraszczający charakter powyższego założenia stał się jasny, dla ludzi, już w odległych czasach, gdy w miejsce wędrownego, zbieraczego trybu życia powstawały trwałe osady. Zaobserwowano, że z czasem narastają problemy związane z nadmiernym wyrębem lasu, utratą żyzności gleb czy przerzedzeniem stad zwierząt w pobliżu osady. Powstawał nowy, charakterystyczny dla egzystencji osadniczej ład prawny, orzekający komu wolno kontrolować i eksploatować dany fragment otoczenia osady.
Być może byłoby tak do dzisiaj, gdyby w międzyczasie ród ludzki nie rozmnożył się ponad wszelkie wyobrażenie i gdyby ludzka zdolność penetracji przyrody nie osiągnęła tak ogromnego poziomu. Obecnie, nie wystarcza prosta eksploatacja środowiska przyrodniczego, ludzie przejmują na siebie zadanie Boga - określają jak środowisko przyrodnicze ma wyglądać. Jakie na danym terenie mają żyć zwierzęta, jakie rośliny, kiedy mają się rodzić, a kiedy umierać.
Proporcjonalnie do wzrostu liczby żyjących jednocześnie ludzi i ich zdolności do penetracji przyrody zwiększa się systematycznie zakres wartości. Przykładem może tutaj służyć sprzedawanie prawa do łowienia na morzu w pobliżu danego państwa czy sprzedawanie terenu wiecznie pokrytego lodem. Dawniej, nikomu nie przyszłoby do głowy, że można coś takiego sprzedawać i kupować. Rozszerzanie się sfery wartości być może, po części, wynika z chciwości. Inną, sądzić należy, że ważniejszą przyczyną tego procesu jest próba ochrony obszaru niczyjego przed destrukcją.
Niestety, często zniszczone zasoby przyrodnicze są trudne, o ile w ogóle możliwe, do odzyskania. Przykładem może tutaj służyć las w okolicy Olkusza zamieniony na pustynię Błędowską, okolica Czarnobyla czy Bałtyk. Z pozytywnymi przykładami restauracji środowiska przyrodniczego mamy niestety nader rzadko do czynienia.
W gospodarce rynkowej dobro, które jest potrzebne, a którego podaż uległa zmniejszeniu, zyskuje na cenie. Wzrost ceny zmniejsza popyt na dobro co prowadzi do ustabilizowania się rynku na wyższym poziomie cenowym. Mechanizm ten działa sprawnie tak długo, jak długo:
O ile blokowanie swobodnego kształtowania się cen jest znaną i szeroko omówioną patologią rynku, o tyle problem niemożności redukcji popytu wydaje się być mniej uświadamiany. Być może przyczyną tego stanu rzeczy jest niezwykła, do niedawna, rzadkość ww. zjawiska. Niestety, obecnie problem ten urasta do miary ostatecznej - ludzkiego "być albo nie być". Przykładem sytuacji, w której zmniejszenie popytu na dobro jest niemożliwym, jest powstawanie dziury ozonowej. Ochrona życia planetarnego przez zabójczym promieniowaniem kosmicznym potrzebna jest wszystkim mieszkańcom Ziemi. Nie sądzę, by z ochrony tej zrezygnował dobrowolnie ktokolwiek, nawet za duże pieniądze. Innymi przykładami są:
Niesłychanie rzadko ludzie skłonni są zrezygnować, nawet za duże wynagrodzenie, z zasobów warunkujących trwanie ich życia. W tym sensie, popyt na ww. dobra jest nieredukowalny. Co więcej, nawet w przypadku próby redukcji ww. popytu przemocą, tj. poprzez uśmiercanie uboższych obywateli, bogatsi nie mają większych szans na odzyskanie powietrza nadającego się do oddychania czy warstwy ochronnej planety, o ile skażenie przekroczy pewien, nieodwracalny próg.
Ranga problemu zawarta jest bezpośrednio w jego treści. Tak długo
mozna ufnie spoglądać w przyszłość, jak długo nie rysuje się w niej wizja braku
dóbr na które popyt jest nieredukowalny. Takie dobra nazywane są bezcennymi. Ponieważ
ostatnimi czasy, jesteśmy bombardowani doniesieniami o psuciu się dóbr fundamentalnych,
powstała najwyższa pora na odpowiedź, czy obecne zasady gospodarowania mogą życie na
naszej planecie zachować, czy też przeciwnie - prowadzą do totalnej zagłady. W
dalszej części niniejszego programu dokonana zostanie próba uzasadnienia tezy, że
klasyczna gospodarka rynkowa prowadzi do zniszczenia życia na ziemi w obecnie
obserwowanej postaci. Jednocześnie, przedstawiony zostanie system roboczo nazwany
ekoliberalnym, pozwalający, w moim przekonaniu, na ominięcie wystających raf i mielizn.
1.1. DLACZEGO EKOLIBERALIZM? |
W odróżnieniu od systemu w pełni liberalnego, ekoliberalizm identyfikuje wśród zasobów, które można nazwać produkcyjnymi, zasoby o znaczeniu fundamentalnym dla zachowania życia na Ziemi, takie jak: czyste powietrze, czysta woda, żyzna gleba, atmosferyczne płaszcze ochronne, rośliny, zwierzęta i inne organizmy. Zasoby te będąc bezcennymi dla utrzymania życia na Ziemi traktowane są w istniejącym systemie ekonomicznym jako dobra wolne, pozbawione wartości. Tym należy, przede wszystkim, tłumaczyć rabunkowe i barbarzyńskie wobec przyrody formy ludzkiej aktywności. System gospodarczy opierający się na założeniu, że zasoby przyrodnicze pozbawione są wartości, prowadzi systemowo do globalnej zagłady życia na Ziemi. Otwarta jest jedynie kwestia, jak dużo czasu nam i naszym dzieciom jeszcze pozostało.
Istota ekoliberalizmu polega na nadaniu zasobom wolnym wartości. Naturalnie, owa operacja kreowania wartości dotyczy jedynie zasad rachunkowości i kalkulacji ekonomicznej ponieważ ważność tych zasobów jest powszechnie rozumiana i doceniana. Jak już zostało wspomniane, ludzkość nadaje wartość, w sensie ekonomicznym, jedynie tym dobrom, które mogą być kontrolowane. Konieczne jest określenie granic, poinformowanie innych o własnym poglądzie co do tego, czyją własnością dane dobro jest i skuteczna ochrona swojej własności. Obmiar dobra, które uważamy za swoją własność potrzebny jest m.in. do określenia, co ma być przedmiotem ochrony. Nie sposób chronić czegoś co nie ma początku ni konca.
Bezpośrednia obrona wszystkich klamotów, które w ciągu swojego życia człowiek nagromadził byłaby nieco uciążliwa. Gdyby nie pojawiły się zewnętrzne mechanizmy ochrony własności, wówczas po pewnym czasie, najwięcej posiadaliby najsilniejsi i/lub najsprytniejsi. Wśród zewnętrznych mechanizmów ochrony własności należy wyszczególnić dwa najważniejsze:
Człowieka, który zabiera innym ich własność uważa się za mniej wartosciowego - jego pozycja społeczna ulega redukcji. Chcąc być uważanym za człowieka porządnego należy szanować własność innych ludzi (i zwierząt). Nie zawsze mechanizm presji społecznej działa skutecznie. W szczególności, nie działa on w dużych miastach zamieszkiwanych przez wyalienowanych społecznie obywateli. Dla skuteczniejszej ochrony własnosci wprowadzono dodatkowo system prawny orzekający co dozwolone, a co jest zabronione. Każdemu wolno tworzyć własne prawo, nie zyskuje jednak ono siły regulacyjnej tak długo, jak długo nie zostanie podparte dostatecznie silnym aparatem przymusu. Ponieważ aparaty przymusu mają tendencję do dysjunktywności, ostatecznie "rynek" monopolizuje jeden, na ogół państwowy aparat przymusu nazywany policją. Zadaniem strażników prawa jest, między innymi, ochrona własności dowolnego obywatela danego panstwa przed zakusami innych obywateli.
Nietrudno zauważyć, że system wymiany rynkowej możliwy staje się dopiero w sytuacji ochrony prawnej własności. W przeciwnym przypadku mamy do czynienia nie tyle z wymianą, co z wydzieraniem dóbr. Z drugiej strony, prawo stanowi naturalne zagrożenie wolnej wymiany rynkowej. Jakże łatwo jest pod osłoną prawa: ingerować w zasady kształtowania się cen i płac, narzucać opłaty celne, targowiskowe, rogatkowe czy podatkowe.
Czy tego chcemy, czy nie, daje się współcześnie zauważyć wzrost znaczenia i zakresu regulacyjnego prawa. Również ekoliberalizm postulując nadanie wartości dobrom naturalnym, w systemie prawnym widzi strażnika tej wartości.
W zdecydowanej większości krajów, dobra przyrodnicze chronione są w
mniejszym lub większym stopniu przez prawo. Szeroko rozpowszechnione są również
wolnorynkowe zasady gospodarowania. Głębokie zakorzenienie postulatów ekoliberalnych w
społecznej świadomości sprawia, że system ekoliberalny wydaje się być czymś dobrze
znanym. Od klasycznego liberalizmu odróżnia się on spójnością i konsekwencją w
łączeniu mechanizmów rynkowych, prawa, ochrony krytycznych dóbr przyrodniczych i
wolności.
1.2. EKOZASOBY |
Gdyby w Polsce zaniechano prowadzenia sztucznej tj. opartej na trwałym zużyciu kopalin, działalności produkcyjnej, zapewne nie udałoby się trwale utrzymać przy życiu więcej niż 10-12 mln osób. Pozostałe umarłyby zapewnie z głodu, chłodu i przeróżnych chorób. Niestety, zasoby kopalin energetycznych systematycznie się wyczerpują, a mieszkańców naszego kraju, a szerzej planety, systematycznie przybywa. Wbrew nadziejom optymistów nie pojawia się żadne nowe, rewolucyjne rozwiązanie uwalniające ludzkość od rysującej się perspektywy zamierania pieców, maszyn i pojazdów. Pomijając garstkę odszczepieńców, powszechnie uważa się, że jednak, być może w ostatniej chwili, pojawi się przysłowiowa deska ratunku. Argumentuje się przy tym z dużą dozą humoru, że niemożliwe jest cofnięcie się do epoki dorożek w epoce podboju kosmosu. O tyle trudno niezgodzić się z tym argumentem, że wzrost liczby koni musiałby pociągnąć za sobą redukcję liczby ludności ponieważ nie wystarczy karmy dla jednych i drugich. W tym sensie, powrót do epoki dorożek mógłby stać się faktem jedynie dla części z nas, pozostali tego nie przeżyją.
Darmowy charakter zasobów przyrodniczych jest bezpośrednio związany z przyjęciem, że ich ilość jest nieograniczona. Obecnie wiadomo powszechnie, że tak nie jest, że można z łatwością zatruć powietrze, wodę, glebę na danym obszarze. Co więcej, możliwe jest zniszczenie płaszcza ochronnego planety, a przez to unicestwienie życia w obecnie obserwowanej postaci. Zauważenie ograniczoności zasobów przyrodniczych skłania do ich wyceny. Zużywanie tych zasobów w procesie produkcyjnym, pociąga za sobą konieczność ponoszenia tzw. opłat środowiskowych określających, de facto lecz nie wprost, cenę poszczególnych zasobów. Transformacja z epoki pierwotnego kapitalizmu, charakteryzującego się traktowaniem zasobów przyrodniczych jako wolnych, do "ekokapitalizmu", formacji ekonomicznej w której przyroda ma również swoją cenę, odbywa się w bardzo naturalny sposób. Powstaje zatem pytanie, czy gospodarka rynkowa w obecnym kształcie nie potrafi sobie poradzić z problemem właściwego gospodarowania zasobami przyrodniczymi? Czy redukcja ilości tych zasobów nie pociągnie za sobą naturalnego wzrostu ich cen?
Twierdzenie, że ochrona środowiska przyrodniczego jest "wpisana" w mechanizm gospodarki rynkowej, opiera się na założeniu, że zasoby przyrodnicze są takim samym dobrem jak wszystkie inne. Zakłada się przykładowo, że niektórzy ludzie wolą pić brudną wodę i jeździć samochodem niż pić wodę czystą i chodzić piechotą. Zapewne dałoby się znaleźć takie osoby. Wielu innych uważa, że nie ma sprzeczności pomiędzy jezdżeniem samochodem i piciem czystej wody. Trudno sobie wyobrazić osoby, które mając do wyboru chorobę nowotworową i śmierć za 5 lat lub jeżdżenie przez te 5 lat samochodem, wybiorą raczej samochód. Zapewne i tacy istnieją. Dziwaczne preferencje niektórych ludzi nie stanowią większego problemu o ile ludzie ci nie unikają wyborów. Stanowi go natomiast przekonanie, że nie istnieje sprzeczność pomiędzy zatruwaniem środowiska przyrodniczego, a jego czystym, nieskażonym stanem. Dla przykładu człowiek, który wybiera oddychanie powietrzem zatrutym silnikiem samochodu i lokalizuje koniec rury wydechowej wewnątrz samochodu którym jeździ do pracy, nie stanowi problemu, natomiast ten, który jeździ do pracy samochodem uważając, że nie powoduje to niczyjej straty, stanowi poważne zagrożenie cywilizacyjne. Zauważmy, że posiadacze samochodów starają się oddychać tym samym powietrzem co ludzie samochodów nie używający, co więcej, gdyby możliwa była separacja powietrza oparta na zasadzie: czyste dla cyklistów, brudne dla automobilistów, to zapewne wielu tych ostatnich przesiadłoby się na rower.
Przykład ten ilustruje powszechny brak uczciwości ludzi. Automobiliści są nieuczciwi w stosunku do ludzi nie używających samochodów i motocykli ponieważ psują powietrze, a nie ponoszą żadnych tego konsekwencji. Nie starają się również w żaden sposób kompensować niezmotoryzowanym ich uszczerbku. Nierzadko, posiadacze samochodów, ludzie czesto zamożni, wybierają podmiejskie, charakteryzujące się czystszym powietrzem, miejsca do życia.
Mechanizm gospodarki rynkowej nie zauważa w ogóle problemu skażania powietrza przez jeżdżące po drogach samochody. Wynika to z tego, że czyste powietrze dla silników pobierane jest bez niczyjej zgody, w nieograniczonej ilości. Nie istnieje żadna metoda bezpośredniej kontroli procesu usługowego polegającego na zamianie kopalin i czystego powietrza na brak tych kopalin, brudne powietrze i przemieszczenie człowieka do innego miejsca. Brak kontroli oznacza jednocześnie wadliwe funkcjonowanie mechanizmu rynkowego. Trudno bowiem wymagać właściwego kształtowania się ceny dobra, które każdy może niepostrzeżenie dla innych konsumować w nieograniczonej ilości. Brak kontroli obrotu dobrem pociąga za sobą brak wartości tego dobra.
Problemowi kontroli i wyceny zużycia dóbr przyrodniczych próbuje się zaradzić na szereg sposobów. W przypadku samochodów, wprowadza się opłaty drogowe i podatki środowiskowe wliczane w cenę benzyny. Rozwiązania takie nie mają charakteru rozwiązań rynkowych ponieważ wysokość opłat środowiskowych ma charakter arbitralny - określający cenę zużywanego dobra przyrodniczego kieruje się własnym wyczuciem, a nie rynkowym przymusem. Jeśli sprzedawca pietruszki ustali na nią niewłasciwą cenę, wówczas nic nie sprzeda ponosząc dotkliwe straty. Ten, który ustali zbyt niską opłatę środowiskową nie traci nic, a może nawet, w wyniku wdzięczności przemysłowego lobby, coś niecoś zyskać.
Przypuśćmy, że reprezentanci społeczeństwa w parlamencie, o ile rzeczywiście są to ludzie społeczeństwo reprezentujący, ustalą arbitralnie wysokość opłaty środowiskowej związanej z jeżdżeniem samochodem. Zauważmy, że taka próba rozwiązania problemu ma charakter całkowicie nierynkowy. Co więcej, niemożliwe jest rozwiązanie tego problemu w oparciu o mechanizmy rynkowe o ile pobór zasobów przyrodniczych będzie wolny i niemierzalny.
Przypuśćmy, tytułem eksperymentu myślowego, że kiedyś w XXX-tym wieku zużywanie zasobów przyrodniczych przez każdego człowieka jest mierzone i rejestrowane w jakimś administracyjnym komputerze. Możemy zatem nałożyć i wyegzekwować od ludzi opłaty środowiskowe w wysokosci uchwalonej przez parlament. Przypuśćmy dalej, że parlament podwyzsza opłaty środowiskowe w miarę pogarszania się jakości np. powietrza. Czy problem został tym samym rozwiązany?
Odpowiedź na powyższe pytanie jest twierdząca o ile wyższe opłaty środowiskowe spowodowały, że skażanie powietrza stało się mniejsze niż przyrodnicza zdolność do samooczyszczenia, a powietrze nadaje się jeszcze do oddychania. Jeśli jednak uszczerbek zasobów przyrodniczych ma charakter trwały, wówczas jakiekolwiek regulacje finansowe tracą racje bytu. Przykładem takiej sytuacji jest uszkodzenie warstwy ozonowej w wyniku emisji freonu. Nawet natychmiastowe i całkowite powstrzymanie emisji nie zahamuje procesu dalszej degradacji płaszcza ochronnego planety przez wiele lat. Podobnie, nawet całkowite wyłączenie reaktora czarnobylskiego nie jest w stanie zapobiec tysiącom przedwczesnych i bolesnych zgonów będących następstwem chorób popromiennych.
Zjawiska gospodarcze nie poddające się regulacji mechanizmu rynkowego nazywamy niesterowalnymi. Jednym z przykładów procesu niesterowalnego są zjawiska katastroficzne np. reakcja łańcuchowa w reaktorze jądrowym. Z całkowicie dobrej na całkowicie złą, sytuacja zmienia się zaledwie w ciągu ułamka sekundy. Nie ma czasu na jakąkolwiek reakcję, korektę błędu czy ucieczkę. Zjawiska przyrodnicze są dużo wolniejsze, lecz niestety często, gdy wielkość zaburzenia przekroczy pewien próg, mają nieodwracalny charakter - tracą sterowalność.
Coraz większego znaczenia nabierają ostatnio działania wynikające z porozumień międzynarodowych tworzących coś na kształt prawa planetarnego. Przykładem podejmowanych w miarę skutecznie działań jest zakaz produkcji i używania freonów, ochrona mórz i oceanów przed skażeniem i nadmierną eksploatacją łowisk, zobowiązanie do zmniejszania wielkości emisji dwutlenku węgla. Zarówno nakładanie przez parlamenty opłat środowiskowych jak też działania podejmowane w wyniku porozumień miedzynarodowych nie mają jednak nic wspólnego z "niewidzialną ręką" rynku.
Wycena i ochrona wartości dóbr przyrodniczych stanowi jedno z fundamentalnych założeń ekoliberalizmu. Wśród wielu praktycznych rozwiązań, dwa wydają się najbardziej powszechne i skuteczne:
Bez względu na wybór mechanizmu kreowania wartości zasobów
przyrodniczych konieczna jest konsekwencja, przejrzystość zasad i nadzór nad sprawnym
funkcjonowaniem systemu. Najpoważniejszym problemem wydaje się być wzrost cen
produktów przemysłowych jaki musi towarzyszyć konsekwentnej polityce proekologicznej.
Wśród wielu potencjalnych sposobów przeciwdziałania obniżeniu się konkurencyjności
gospodarki po "uwartościowieniu" zasobów przyrodniczych można wymienić prowadzenie
aktywnej polityki antydumpingowej. Zakłada ona, że importowane towary, których cena nie
obejmuje opłat środowiskowych sprzedawane są poniżej rzeczywistej wartości ich
wytworzenia i jako takie wymagają nałozenia na nie ceł antydumpingowych.
1.3. WOLNOŚĆ |
Podstawą liberalizmu, a także ekoliberalizmu, jest wolność rozumiana bardzo szeroko. Granicą wolności jednej osoby jest wolność innej osoby. Co określimy mianem osoby jest uwarunkowane poziomem naszego osobistego rozwoju, a w skali społeczeństwa umową. Ponieważ żyjemy nader gesto, a nasze możliwości modyfikacji materialnej warstwy rzeczywistości są bardzo duże, skuteczna egzekucja wolności każdego konkretnego człowieka nakłada na innych szereg uciążliwych ograniczeń: nie możemy mówić tego co chcemy, nie możemy zachowywać się głośno, nie możemy dowolnie się ubierać, żywić, nawet leczyć. Poszerzenie zakresu wolności można uzyskać poprzez zgromadzenie większej ilości pieniędzy. Możemy wówczas ogrodzić kupioną przez nas część powierzchni planety i wynająć "goryla" (przepraszam w tym miejscu miłe zwierzę) do pilnowania, by nikt przez ten płot nie przechodził. Ponieważ jest nas dużo, zatem im więcej przestrzeni rezerwujemy dla siebie, tym mniej pozostaje jej dla innych. W konsekwencji ludzie zamożni mają więcej wolności niż ubodzy. W skrajnym przypadku ubogim mogą być pozostawione do życia jedynie bieda-dzielnice, obozy pracy lub więzienia. Wzrost liczby ludności nieodwołalnie do takiej sytuacji prowadzi. Nie mamy tutaj do czynienia z wolnością spoleczeństwa lecz jedynie z wolnością grupy oligarchicznej. Walka o wolność musi zatem oznaczać jednocześnie walkę z procesem nadmiernego rozwarstwienia majątkowego społeczeństwa.
Innym, poważnym zagrożeniem naszej wolności jest zniszczenie zasobów przyrodniczych niezbędnych do życia. W tym przypadku, nawet duży zasób gotówki niewiele pomoże. Nie mamy do czynienia z przejściowym przepływem zasobów od jednej rodziny do drugiej, lecz z bezpowrotną ich utratą. Występuje nie tyle przepływ zakresu wolności, co utrata wolności nas wszystkich. Ratowanie wolności obywatelskiej jest nierozerwalnie związane z sanacją stanu środowiska przyrodniczego.
Może wydawać się to paradoksalnym, ale niekiedy poszerzenie zakresu wolności wiąże się ze wzmocnieniem.. aparatu przymusu. Najbardziej nawet szczytne prawa są bezużyteczne w sytuacji, gdy nie ma możliwości ich wyegzekwowania. Z problemem takim spotykamy się nader często: bandyckie praktyki nie spotykają się z karą, ponieważ nie istnieje sposób by precyzyjnie udowodnić czyjąś winę. Najsprawniej radzi sobie system sprawiedliwości z ludźmi uczciwymi, którzy są prawdomówni, skłonni do poczuwania się do winy i rekompensowania innym ich strat. Aby dosięgnąć tych nieuczciwych, konieczne jest zgromadzenie przekonywujących dowodów. Na ogół policja pojawia się na miejscu zdarzenia po czasie, nie potrafi zapobiegać nieszczęściu. Niestety, często nie potrafi również znaleźć po pozostawionych śladach złoczyńcy. Ochrona wolności polega nie na surowym karaniu winnych przestępstwu, lecz na zapobieganiu mu. Aby jednak możliwe było skuteczne zapobieganie, konieczne są zupełnie inne metody działania policji: upowszechnienie podsłuchu, prowokacji, brutalizacji działania. Takie metody postępowania policji sprawiają, że ochrona wolnosci obywateli jest znacznie silniejsza. Z drugiej jednakże strony, metody państwa policyjnego wiele z tej wolności ludziom zabierają. W dużym skrócie, paradoks wolnościowy polega na tym, że aby uzyskać więcej wolności należy z jej części zrezygnować. Być może walka o wolność jest typowym problemem kwadratury koła? Bardziej prawdopodobnym jest istnienie pewnego stanu optymalnego, przy którym ilość wolności, który obywatele dostają jest możliwie największa w relacji do ilości wolności, z której obywatele muszą zrezygnować. Wszakże trudno wątpić, że w obozach Gułagu wolności było mniej niż ma jej przeciętny obywatel Warszawy.
Prawdopodobnie, istnieje też pewien punkt optimum w obszarze wolności gospodarowania, a ściślej wolności przekształcania materii. Przy zbyt dużej dawce takiej wolności powietrze staje się brudne, wody w rzekach cuchnace, lasy zapełniają się śmieciami, krajobraz wypełniają hałdy przemysłowych odpadów i zamierające lasy. Zbyt mała dawka wolności w przemyśle owocuje drożyzną, bezrobociem i biedą. Co gorsza, restrykcyjna ochrona przed przemysłową destrukcją zasobów przyrodniczych może zakończyć się klęską. Być może niebo ponownie zasnują dymy kotłownianych kominów, rzeki zapełnią się wypłukiwaną w wyniku erozji glebą, a jedyną zwierzyną w lasach będą zbieracze grzybów. Nie zapominajmy, że na terenie Polski, w okresie preindustrialnym, nigdy nie żyło tak wiele osób jak ma to miejsce obecnie.
Ideą ekoliberalizmu jest maksymalizacja wolności postrzegana bardziej szeroko niż czynią to klasyczni liberałowie. Chcemy wolności egzystencji w świecie zdrowej, bogatej przyrody, chcemy jej również dla przyszłych pokoleń. Punkt optymalny dla klasycznych liberałów nie pokrywa się z optimum dla ekoliberałów - my wymagamy innych zasad produkcji w sferze materialnej. Termin ekoliberalizm może wydawać się zbędnym w sytuacji gdy w rozwiniętych technologicznie państwach zachodnich wytwórczość nadzorowana jest w dużej mierze przez wiele proekologicznych towarzystw, organizacji i komisji rządowych. Czy w efekcie współpracy kapitalistycznych metod gospodarowania z coraz silniejszym lobby proekologicznym nie wytwarza się tam rzeczywistość postulowana przez ideę ekoliberalizmu?
Pytanie powyższe przekłada się na inne, bardziej techniczne pytanie,
czy tworząca się w tych państwach równowaga pomiędzy wolnością gospodarowania, a
wolnością egzystencji w świecie czystej przyrody, znajduje się blisko punktu
optymalnego? Wydaje się, że tak nie jest. Co więcej, istnieją przesłanki
przemawiające za tezą, że osiągnięcie takiego punktu optymalnego jest obecnie
niemożliwym. Z drugiej strony, dokonujące się w tych społeczeństwach przemiany
świadomości, postaw, zwyczajów stanowią cenny kapitał na przyszłość, szansę na
wkroczenie przez ludzkość w nową epokę organizacji społecznej i gospodarczej.
1.4. OD EKOLOGICZNIE NADZOROWANEGO LIBERALIZMU |
Pojęcie liberalizmu kojarzy się wielu ludziom z tworzeniem się nowoczesnej gospodarki kapitalistycznej w Stanach Zjednoczonych (wówczas jeszcze nie zjednoczonych). Od tego okresu kapitalizm przeszedł szereg przemian socjalizujących lub jak wolą inni - egalitaryzujących. Społeczeństwa wypowiedziały się, w akcie wyborczym, za powstaniem pomiędzy pracobiorcami, a pracodawcami pośredniego ogniwa zatrudniającego urzędników państwowych. Zadaniem tworzących się armii urzędniczych jest łagodzenie napięć powstających w systemie w pełni wolnorynkowym. Czy misja ta jest skutecznie prowadzona przez państwowe urzędy, czy też, jak chcą inni, zakończyła się ona totalną klapą, jedno jest pewne: formuła panstwa socjalistycznego jest dosyć kosztowna. Naturalnie, kosztowne jest utrzymywanie tysięcy, a niekiedy nawet milionów urzędników państwowych na dobrze płatnych posadach. Nie to jest jednak największym problemem - bardziej niepokojące są efekty natury psychologicznej. Każdy urzędnik musi w jakiś sposób uzasadnić sens swojego zatrudnienia, dokonuje się to często tworzeniem nowych regulacji prawnych, które w kapitalny sposób utrudniają życie i przedsiębiorczość. Wielość tych regulacji sprawia, że ludzie coraz gorzej orientują się w tym co dozwolone, a co zabronione. Prawo traci swój regulacyjny charakter, swoją powagę i autorytet. Polemika związana z tematem, czy regulacyjna działalność urzędników jest pożyteczna czy też, w sumie szkodliwa, wykracza poza ramy niniejszych rozważań. Wiele do myślenia daje słaba skuteczność funkcjonowania podmiotów znacjonalizowanych w porównaniu z podobnymi podmiotami zarządzanymi prywatnie.
Rozrost aparatu biurokratycznego wiąże się silnie z funkcją prawotwórczą. Każda nowa regulacja, aby odgrywać jakiekolwiek znaczenie, a taka jest intencja projektodawcy, musi wiązać się z powołaniem instytucji kontrolującej wykonanie prawa oraz instytucji przymuszającej (egzekucyjnej). Zasady państwa prawa wymagają ponadto powołania organu odwoławczego dostarczającego wykładni wprowadzanych praw. Zadanie egzekucji nowego prawa można powierzyć instytucjom już istniejącym: policji, prokuraturze i sądownictwu. Nie zmienia to istoty problemu, tak czy owak konieczne jest zatrudnienie nowych pracowników. Związek pomiędzy stanowieniem praw, a biurokratyzacją kraju jest dla wielu mało wyrazisty. Niestety, jest on nader brzemienny w skutkach. Bardzo trudno jest również odwrócić powstałą sytuację. Przypuśćmy, że mamy już armię urzędników i system prawny, którego istoty i zakresu nikt już nie rozumie w całości. Przypuścmy dalej, że znalazła się siła na tyle potężna by znacząco uprościć system prawny. Nie oznacza to bynajmniej, że możemy od jutra zwolnić wszystkich zbędnych urzędników. Bardzo łatwo jest życie skomplikować, zwiększyć społeczną entropię - trudniej wycofać się z poczynionych błędnych dokonań. Wystarczyło, by jeden król nadał szlachcie przywilej "liberum veto", by skutecznie utrudniło to ukształtowanie się nowoczesnego państwa polskiego, a w konsekwencji doprowadziło, między innymi, do utraty niepodległości.
Niechęć do idei państwa nadopiekuńczego stanowi wspólną platformę porozumienia ekoliberałów z wszelkimi ugrupowaniami wolnościowymi, które bardzo często określane są mianem prawicowych. Od klasycznej prawicy odróżnia nas jednak nader wiele:
W przeciwieństwie do ugrupowań o charakterze anarchistycznym postrzegamy użyteczność instytucji państwa, cenimy ewolucyjny charakter przemian i strategię "drobnych kroczków w dobrym kierunku".
Ekoliberalizm, jako zaawansowany model społeczno-ekonomiczny
integrujący najlepsze elementy myśli liberalnej z ideami stanowiącymi zręb strategii
ochrony środowiska naturalnego, stanowi szansę dla społeczeństw krajów
postkomunistycznych poprawy warunków życia i rozwoju jego podmiotowości. Założenia
ekoliberalizmu pozwalają na rozwój w harmonii z potrzebami środowiska naturalnego w
możliwie najbardziej dynamicznej postaci.
1.5. EKODEMAGOGIA |
Narodziny ruchu ekologicznego, jak narodziny każdego nowego ruchu społecznego, dokonywały się w zażartej walce z rzecznikami poglądu, że "tak zwane szkody w środowisku naturalnym są wymysłem krzykliwej grupki obdartusów". Gdyby tak było w istocie, los eko-bojowników byłby przesądzony, nieodwołalnie znaleźliby się oni w rupieciarni nietrafionych idei. Ponieważ jednak udało im się przekonać miliony ludzi, że dotychczasowy model rozwoju prowadzi do zniszczenia przyrodniczej gałęzi na której wszyscy siedzimy, ruchy proekologiczne stały się doniosłym faktem społeczno-politycznym. W odpowiedzi na eko-presję rządy wielu państw wprowadziły prawa zmierzające do ochrony środowiska przyrodniczego, a także: procedury kontrolne, normy emisyjne i wysokie opłaty środowiskowe. W rezultacie podjętych działań, stan środowiska przyrodniczego pogarsza się w znacznie wolniejszym tempie niż miało to miejsce uprzednio. Niestety, w parze z ewidentnymi sukcesami ekologów, a więc sukcesami nas wszystkich, dały się poznać efekty niekorzystne.
W każdym dynamicznym ruchu społecznym istnieje, jako pierwsza, faza walki. Czasami, dynamizm ruchu słabnie, i faza walki jest pierwszą, ostatnią i jedyną zarazem. Niekiedy jednak, ruch odnosi sukces, i wówczas konieczne jest jego przeobrażenie. Bojownicy muszą ustąpić miejsca najpierw negocjatorom, a następnie budowniczym. Rzadko kiedy proces ten przebiega w sposób pokojowy. Dzierżącym władzę bojownikom jest bardzo trudno zrozumieć zmianę czasu, zmianę potencjalności lub układu planet - jak kto woli. Często, poprzez walkę bez końca gubią siebie, swoich budowniczych, a na koniec sprawę w imieniu której walczyli. Historia przepełniona jest takimi scenariuszami.
Kiedy milkną już rogi bojowe, a na placu pozostali jeszcze harcownicy, można obserwować i śmieszne i tragiczne zarazem wysiłki stymulujące konfrontację. Używa się do tego celu całego arsenału środków zmierzajacych do wykazania niegodziwości przeciwnika, a następnie do jego potepienia. Szczególną rolę w zagrzewaniu do boju pełni demagogia. Zamieniamy prawdę na półprawdy, ćwierćprawdy, stosujemy chirurgiczne uproszczenia, domyślamy się całego wachlarza złych i niegodziwych intencji naszego przeciwnika. Nader niebezpieczne są proste recepty. Podając proste, lapidarne recepty można rozwiązać dowolnie skomplikowany i złozony problem. Nasze audytorium nareszcie może zrozumieć zarówno występujący problem jak i prosty, naturalny sposób jego rozwiązania. Bardzo rzadko istnieją proste, cudowne sposoby rozwiązujące ważne problemy. Dlatego też, wypowiadane z żarliwością proste recepty w większości przypadków są bzdurne. Problem polega na tym, że dla wielu osób bzdurność prostych recept jest bynajmniej nieoczywista. Niekiedy prowadzi to do całkiem humorystycznych efektów, zwłaszcza jeśli taka uproszczona recepta zostanie gdzieś urzeczywistniona i zakończy się niewyobrażalną jej autorowi klapą. Stanowisko wielu głosów środowiska ekologicznego w Polsce wobec pojawiających się wyzwań dobrze ilustruje problem szerzenia się postaw demagogicznych.
Skłonność do demagogii i poszukiwania uproszczonych recept nie
deprecjonuje bynajmniej ruchów ekologicznych. Skupiają one wielu ludzi dajacych dużo
swojej energii walce o lepsze jutro nas wszystkich. Jeśli ośmielam się pisać o
mankamentach istniejącej obecnie sytuacji, to jedynie w celu zilustrowania różnicy
pomiędzy systemem ukształtowanym jako hybryda drapieżnego kapitalizmu, urzędniczej
socjalizacji i ekologicznej demagogii, a systemem ekoliberalnym.
1.6. ZASADA WOLNOŚCI GOSPODARCZEJ |
O ile socjaliści czy socjaldemokraci pytają często "Co rząd zrobił by zmniejszyło się bezrobocie" lub "Co rząd zrobił, by dochód narodowy przyrastał szybciej" liberałowie odpowiadają: "na szczęście nic". Gospodarka państwa przypomina złożony mechanizm pełen trybików, sprężynek i zatrzasków. Jeśli ktoś w tym mechanizmie rozpoczyna dłubanie, to nawet wówczas, gdy czyni to w dobrej wierze skutki są dalekie od oczekiwań. Na ogół, po takiej reperacji mechanizm pracuje gorzej, o ile nie całkiem źle. Pomimo wielu doświadczeń wskazujących w jak opłakany sposób kończą się wcale pomysłowe zabiegi stymulujące gospodarkę, w powszechnym odczuciu dobry jest ten rząd, który obiecuje, że będzie nią odgórnie sterował, a nie ten który deklaruje, że postara się procesom gospodarczym nie przeszkadzać.
Powstrzymywanie się przed bezpośrednim ingerowaniem w procesy gospodarcze nie oznacza bynajmniej, że rząd nie ma nic do roboty. Do jego zadań należy szereg ważnych funkcji związanych z zadaniami o charakterze makrokoordynacyjnym:
Oprócz dużego pakietu funkcji podstawowych można wyliczyć szereg zadań dodatkowych, które również nie ingerują w wolność rynku.
Wolność gospodarcza oznacza brak ingerencji rządu w swobodę kształtowania się cen, płac, tworzenia i rozpadu podmiotów gospodarczych, przepływu zasobów ekonomicznych. Z drugiej strony rząd, jako ustawowy strażnik prawa, ma obowiązek nadzorowania określonych przez prawo zasad produkcji i wymiany dóbr, ochrony własności prywatnej, poboru podatków, rent i innych opłat.
Naturalnie, obowiązek nadzorowania prawa prowadzi do sprzeczności z zasadą ochrony wolności wówczas, gdy prawo silnie ogranicza wolność obywateli, a tak niestety zdarza się bardzo często. Dlatego też program ekoliberalny postuluje jednocześnie skuteczną ochronę prawa i radykalną zmianę jego kształtu. W szczególności, prawo musi być jasne, czytelne, oszczędne w treści i proste.
Wśród podstawowych zasad wolności w sferze gospodarowania warto poddać analizie kwestię wolności tworzenia podmiotów gospodarczych. Często słyszy się ostatnio postulat stosowania bardziej rygorystycznych zasad przy zezwalaniu ludziom na zakładanie i prowadzenie własnej firmy. Pogląd taki jest sprzeczny z pryncypiami ekoliberalizmu. Nie znajdujemy powodów by uniemożliwiać komukolwiek tworzenia podmiotu gospodarczego, a w przypadku podporządkowania się prawu i płacenia podatków, do prowadzenia działalności gospodarczej. Co więcej, nie znajdujemy uzasadnienia dla niejednakowego traktowania różnych podmiotów gospodarczych, a nawet dla ich różnicowania prawnego.
Według ekoliberałów każdy podmiot gospodarczy jest spółką z ograniczoną osobowością, w szczególności jednoosobową. Wszelkie operacje gospodarcze bazują na wprowadzonym do obrotu kapitale, a nie na prywatnym majątku przedsiębiorcy. Naturalnie, w przypadku popełnienia przestępstwa, w tym wyłudzenia, pokrzywdzeni mają prawo do rekompensaty swoich strat kosztem uszczuplenia prywatnego majątku oszusta - decyzję w tej sprawie podejmuje sąd. Nie bardzo wiadomo, dlaczego nie wszystkie spółki mogą modyfikować swoją strukturę finansową poprzez swobodną zmianę struktury udziałowej czy emisji akcji lub obligacji. W szczególnosci, nie postrzegam niczego nagannego w emisji akcji przez firmę jednoosobową o majątku nie przekraczającym złotówki. Jeśli znajdą się chętni na tak niepewne papiery wartościowe, to dlaczego państwo ma przeszkadzać podobnym transakcjom?
Założenie własnej firmy powinno być proste lecz nie pozbawione sensu, jak ma to miejsce obecnie. Najbardziej rozsądnym rozwiązaniem wydaje się być rejestrowanie nowych firm w sądzie. Prawo do zakładania firmy, czy obejmowania znaczącego udziału mieliby jedynie obywatele, których sąd nie pozbawił czasowo prawa do działalności gospodarczej na własny rachunek. Przypadki takie miałyby miejsce między innymi wówczas, gdy obywatel:
Istnienie firmy wiąże się nierozerwalnie z czyjąś pracą, domniemuje się zatem, że każda firma zatrudnia pracowników, w szczególności możliwe jest istnienie jednoosobowej firmy, w której zatrudniony jest jedynie własciciel. Pełni on wówczas jednocześnie rolę pracodawcy i pracobiorcy, sam dokonuje podziału dochodów firmy na swoje wynagrodzenie i zysk, co znajduje odzwierciedlenie w księgowości firmy.
Podobnie, jak następowało psucie się systemu prawnego, który stał się nadmiernie obszerny i niezrozumiały, ewoluował system rachunkowości. Uznając niezbędność uniwersalizacji sposobu prowadzenia ksiąg rachunkowych, nie można zapominać, że głównym celem rachunkowości jest rejestracja obrotu gospodarczego. Nie widać przeszkód do zezwolenia podmiotom gospodarczym na stosowanie jednej z kilku dopuszczalnych procedur księgowych. To szef firmy, a nie urząd skarbowy powinien decydować, czy obroty będą rejestrowane w sposób uproszczony poprzez tzw. księgę przychodów i rozchodów, czy poprzez pełne księgowanie wielokontowe. Zasady księgowania winny być jasno opisane w broszurze wydanej w duzym nakładzie z nadzorem ministerstwa finansów, tak aby każdy średnio rozgarnięty podatnik mógł stać się, po lekturze broszury, księgowym.
Procedura rejestracyjna powinna obejmować również aspekty ekologiczne. W szczególności, ważne jest czy podejmowana produkcja lub świadczone usługi nie powodują dużego zużywania zasobów przyrodniczych, a jeśli tak, to jakie zużycie jest planowane, czy podpisana jest umowa na odbiór śmieci i ścieków produkcyjnych. Procedura weryfikacji "ekologicznej" prowadzona byłaby jedynie w odniesieniu do produkcji i usług ze sfery materialnej.
Wiele rodzajów działalności wiąże się z zagrożeniem życia i/lub zdrowia własnego, współpracowników lub klientów. Legalizacja takiej działalności wymaga spełnienia warunku skutecznego informowania o zagrożeniu współpracowników i/lub klientów pod groźbą odpowiedzialności karnej. Przykładami takiej działalności są: leczenie chorych, praca w nadmiernym hałasie czy trening sprawności.
Niektóre rodzaje działalności są na tyle niebezpieczne dla innych lub dla bezpieczeństwa narodowego, że konieczne jest ich koncesjonowanie. Lista usług koncesjonowanych, jak też i warunki ubiegania się o koncesję (oraz kryteria przydzielania koncesji) powinny być jawnymi. Przykładami dzialalności koncesjonowanej są m.in:
Niektóre rodzaje działalności wymagają posiadania licencji. Każdy pełnoletni obywatel ma prawo do uzyskania licencji, o ile wykaże się obiektywnie ocenionym poziomem wiedzy i/lub umiejętności. Zasadą ekoliberalizmu jest ograniczenie listy usług licencjonowanych do absolutnego minimum. Ponadto, egzamin licencyjny powinien obejmować jedynie umiejętności niezbędne. I tak, uzyskanie licencji adwokata wymaga wiedzy na temat procedury sądowniczej i dobrej opinii. Niepotrzebna jest biegła znajomość prawa, odbycie studiów prawniczych czy dostatecznie długa praktyka. Naturalnie adwokat mający studia prawnicze, doświadczenie i świetną znajomość prawa może z powodzeniem oferować swoje atuty na rynku i próbować przełożyć je na wyższe honoraria. Konieczne jest uzyskanie licencji przez kierujących pojazdami samochodowymi, statkami, samolotami, posługujących się bronią palną, ratowników, sędziów, i wielu innych. Zadaniem licencji jest uniemożliwienie działalności danego typu ludziom na tyle nieprzygotowanym do realizacji danej usługi, że powodować to moze zagrożenie zdrowia, życia lub wolności innych osób. Błędnym wydaje się weryfikowanie profesjonalizmu poprzez system licencji - sposób taki nie zdaje egzaminu. Z jednej strony, licencja może być uzyskana w wyniku oszustwa, łapówki, fałszerstwa (wbrew pozorom nie są to przypadki marginesowe), z drugiej, licencjonowanie jest środkiem charakterystycznym dla filozofii protekcjonizmu - owocuje monopolizacją w obszarze usług danego typu, a w konsekwencji wzrostem ich cen. Usuwanie barier licencyjnych wszędzie tam, gdzie jest to tylko możliwe nie oznacza rezygnacji z różnorodnych form dyplomowania. Wręcz przeciwnie, należy sprzyjać rozwojowi usług fachowych, wykonywanych przez ludzi o sprawdzonych kompetencjach. Nie można natomiast blokować przedsiębiorczości ludziom zdolnym lecz niedostatecznie dyplomowanym.
(...)
2. RODZINA |
Postulat wzmocnienia rodziny pojawia się na transparentach niemal wszystkich partii politycznych. Nie bardzo wiadomo przy tym, na czym wzmacnianie takie miałoby polegać. Nie wzmacniają rodziny regulacje propopulacyjne takie jak: specjalne opodatkowanie sprzyjające wielodzietności, system zasiłków na dzieci czy, w końcu, penalizacja aborcji. Więcej dzieci w rodzinie nie oznacza jeszcze więcej szczęścia i satysfakcji. Oznacza natomiast więcej tłoku, hałasu, sprzeczek, biedy i ignorancji. Od niepamiętnych czasów, w przeciętnej rodzinie przeżywało skutecznie jedynie dwoje dzieci. Pozostałe zabierały wojny, epidemie, urazy. Obecnie, stopień przeżywalności jest bardzo wysoki, co oznacza, że ludzkość zagrożona jest bezpośrednio katastrofą przeludnienia. Problem ten dotyczy w równej mierze i Polski, której ludność wielokrotnie przewyższa pojemność środowiska naturalnego szacowaną na 4 do 10 mln osób, w zależności od przyjętych założeń. Należy zauważyć, że liczba obywateli systematycznie rośnie, aczkolwiek proces ten, na szczęście, nieco stracił na dynamice. O postępie bedzie można mówić dopiero wówczas, gdy tendencja do przyrastania liczby ludności zostanie w naturalny, bezbolesny sposób odwrócona.
Podobnie jak ma to miejsce w przypadku innych aspektów społeczno-gospodarczych, państwo nie powinno w żaden sposób ingerować w ksztaltowanie się relacji społecznych, a w szczególności nie powinno ani wzmacniać, ani osłabiać rodziny. W warunkach dominacji kultury wielkomiejskiej, postępującej matrialchalności związków rodzinnych, kształtowania wirtualnej filmokultury przez media, można oczekiwać postępującego kryzysu instytucji rodziny. Procesu tego nie da się w żaden odgórny sposób powstrzymać, nie wiadomo nawet, czy warto proces ten powstrzymywać, albowiem wolność nie ma charakteru koniunkturalnego - nie powinno się odgórnie decydować o tym jak ludzie mają żyć, to powinien być ich wybór.
Proces odtwarzania autentycznej kultury, więzów społecznych, schematów znaczeń i wartości jest niezwykle trudny i złożony - przypomina kurację odwykową palenia papierosów. Dokonuje się to poprzez tworzenie związków wielorodzinnych takich jak wioski w dawniejszych czasach, klany czy szczepy. Nie łatwo jest zamienić wirtualnego przyjaciela z TV w autentycznego, w osobę z krwi i kości. Jeśli jakiemuś kręgowi osób uda się wytworzyć własną, bogatą kulturę, i nie będą to parasataniczne sekty religijne, mafie, gangi młodzieżowe, to należy się takim ludziom uznanie i wsparcie. Nie należy jednak wspierać jakichkolwiek ruchów społecznych czy religijnych przez państwo. To nie jest jego zadanie.
(...)
8. PODATKI |
Podstawowym źródłem dochodów państwa są podatki. Z uwagi na wymóg efektywności gospodarki, wysokość podatków powinna być jak najmniejszą. Z drugiej strony, by możliwe było sfinansowanie podstawowych funkcji państwowych, niezbędne są dostatecznie duże, pochodzące z poboru podatków, środki. System podatkowy składa się z czterech zasadniczych grup:
Aczkolwiek podatki stanowią główne źródło finansowania budżetu
panstwa, należy pamiętać również i o innych, takich jak: dywidenda od
przedsiębiorstw państwowych, zysk Narodowego Banku Polskiego, dochody przedsiębiorstw i instytucji budżetowych.
8.1. PODATKI GŁÓWNE |
Podatek od wartości dodanej VAT i podatek akcyzowy stanowią podstawowe źródło dochodów państwa. Opracowany w latach 90-tych system działa dostatecznie sprawnie. Pomimo tego, że podatki te stanowią zasadnicze źródło dochodów budżetowych konieczne jest zredukowanie stawki podatku VAT. Operacja ta powinna być przeprowadzona w dwóch etapach: na początku redukcja z poziomu 22% do poziomu 18%, a następnie, po upływie roku redukcja z poziomu 18% do poziomu 14%. Operacja ta może mieć silne działanie antyinflacyjne, o ile równocześnie przeprowadzona zostanie "odchudzająca" reforma budżetu państwa. Redukcja analizowanych powyżej stawek podatkowych zaowocuje spadkiem lub stabilizacją cen. Pozwoli to na wzrost dochodów obywateli bez podwyższania ich wynagrodzeń.
O ile skala redukcji stawek podatku VAT powinna być znaczna, o tyle jeszcze bardziej należy obniżyć podatek od firm. Zamiast obecnych 40% zysku brutto, proponuje się podatek w wymiarze 24%. W tym przypadku również zalecana jest dwuetapowa redukcja: z 40% na 32% oraz z 32% na 24% w roku następnym. Jednocześnie powinny być wprowadzone zasadnicze zmiany w procedurze poboru powyższego podatku. Państwo nie powinno ingerować w strategię funkcjonowania firm, wybór czy wypłacać większe wynagrodzenia czy też inwestować, powinien należeć bezpośrednio do zarządu danego przedsiębiorstwa.
Naturalnie, tak daleko posunięta liberalizacja grozi szybkim wzrostem inflacji, o ile sfera państwowych i monopolizujących podmiotów gospodarczych nie będzie marginesowa. Radykalna prywatyzacja gospodarki stanowi zatem postulat podstawowy ekoliberalizmu.
Podatek "od firm" winien być rozciągnięt również również na właścicieli niewielkich przedsiębiorstw, w szczególności jednoosobowych. Mogą oni w sposób wolny zadecydować, jaka część ich dochodu będzie ich wynagrodzeniem za pracę, a jaka dochodem firmy. Aby uniknąć sytuacji, w której wynikające z ksiąg rachunkowych zasoby finansowe firmy są daleko większe od rzeczywistych, przyjmuje się, że wszystkie zarobione środki nie zdeponowane pod koniec roku na rachunku bankowym, nie zawarte w zakupionym wyposażeniu lub towarze, stanowią wynagrodzenie właściciela i, jako takie, podlegają opodatkowaniu podatkiem od dochodów osobistych.
Wpływy z podatków tej grupy kierowane będą do kasy gminnej, starosteckiej i regionalnej w określonej ustawowo proporcji. W skład podatków tej grupy wchodzą podatki targowiskowe, klimatyczne, od operacji majątkowych (nie od posiadania majątku!), wszelkie opłaty skarbowe.
(...)
8.3. OPŁATY ŚRODOWISKOWE |
Podatek od zużytych zasobów przyrodniczych obciąża każdą firmę gospodarującą w sferze produkcji materialnej. Charakterystyka zużywanych surowców zawarta jest w dokumencie legalizacyjnym firmy. Obowiązkiem podatnika jest aktualizowanie tej charakterystyki w przypadku zmiany skali działalności lub technologii.
Najpoważniejszym źródłem środków dla gmin, starostw i regionów będą renty. Renta gruntowa płacona jest w wysokości proporcjonalnej do wielkości używanego do celów rolnych terenu i lokalnej ceny jednostkowej tego terenu. W przypadku terenu pokrytego lasem lub bagnem obowiązek podatkowy powstaje wówczas, gdy las jest wycięty, a bagno wysuszone. W takim przypadku, pobierana jest też niezależna opłata karna za utratę walorów środowiskowych terenu, o ile decyzja wyrębu lasu czy osuszenia bagna nie uzyskała akceptacji lokalnego samorządu. Renta surowcowa pobierana jest jedynie w przypadku eksploatacji zasobów surowcowych (złoża) w wysokości proporcjonalnej do wielkości wydobycia i atrakcyjności złoża (typ surowca, cechy geologiczne, dostępność). Przyjmuje się założenie, że zarówno podziemne złoża, warstwa gleby jak i zasoby przyrodnicze są własnością całego społeczeństwa polskiego, a szczególnie zamieszkującej dany teren ludności. Zauważmy, że wysokość rent ma bezpośredni związek z kondycją lokalnej przedsiębiorczości. Wysokie renty silnie zasilają kasy gminne lecz zmniejszają konkurencyjność lokalnych producentów, a zatem redukują miejsca pracy, niskie renty aktywizują lokalną gospodarkę lecz osuszają gminne kasy. Warte odnotowania jest również zlikwidowanie podatku majątkowego - nie ma powodu do obciążania wysokimi podatkami właścicieli zabytkowych pałacyków czy kamienic. Będą oni, podobnie jak ma to miejsce w przypadku innych obywateli i firm, obciążani jedynie rentą od posiadanych terenów (również działek budowlanych).
(...)
14. ROLNICTWO |
W przeciwieństwie do innych państw europejskich, polskie rolnictwo zachowało dosyć unikalny, rozdrobniony charakter. Ponad 10% ludności kraju i ok. 20% czynnych zawodowo stanowią producenci rolni. Nie wielkość grupy społecznej, jaką stanowią rolnicy, lecz wyjątkowy charakter "problemu rolnego" stanowi przyczynę, dla której warto przyjrzeć się temu obszarowi uważniej niż innym. Złożoność problemu rolnego idzie w parze z nieudolnością w jego rozwiązywaniu. Nader błędne i niekorzystne w skutkach są diagnozy i terapia stosowana przez najsilniejsze w Polsce ugrupowanie chłopskie PSL. W wyniku niemal 40-to letnich rządów w rolnictwie, początkowo ZSL, a później, z krótką przerwą, PSL, stan rolnictwa jest o ile nie opłakany, to co najmniej nader wątły. Wśród wielu róznych dolegliwości można wyliczyć: niekorzystną strukturę agrarną, niską wydajność pracy, przestarzałe, nisko wydajne i nieekologiczne techniki uprawy roli i hodowli, biedę rodzin rolniczych. Najwartościowszym dorobkiem, z którym Polska wejdzie w XXI wiek w obszarze rolnictwa jest duża aktywność, zaradność, pracowitość i samodzielność polskich rolników. O ile rządzenie w rolnictwie partii chłopskich można, z perspektywy czasu ocenić jako słabe i nieskuteczne, to należy też zauważyć, że w przypadku polskiego rolnictwa dużą rolę odgrywały aspekty polityczne, postawa rolników miała charakter zdecydowanie antykomunistyczny, co petryfikowało stan dużego rozdrobnienia, archaicznych technik agrotechniki i blokowało migrację do miast. Należy również zauważyć, że duże problemy stały się udziałem całego rolnictwa zachodnioeuropejskiego. Spowodowane one zostały dużą podażą tanich produktów rolnych z Ameryki Północnej i Australii. Wyższe koszty rolnictwa zachodnio-europejskiego wiążą się z intensywnym charakterem produkcji rolnej, która z zasady, jest kosztowniejsza, niż w przypadku rolnictwa ekstensywnego.
Zastosowanie polityki liberalnej w europejskim rolnictwie doprowadziłoby do szybkiej upadłości lwiej części gospodarstw. Przy wsparciu państwa, proces ten został spowolniony. Powstała sytuacja, w której większość gospodarstw rolnych może prosperować wyłącznie dlatego, że produkty rolne skupowane są od rolników drożej, niż są następnie sprzedawane konsumentom. Nietrudno zauważyć, że system taki jest nader złożony, nienaturalny i kłopotliwy (np. należy zapobiegać sytuacji w której rolnik kupuje w hurtowni zboże za niższą cenę od tej za którą te same zboże sprzedaje w punkcie skupu).
Szczególnie trudna sytuacja ma miejsce w przypadku naturalnego procesu agregacji rozdrobnionej struktury gospodarstw rolnych, a z takim właśnie procesem mamy do czynienia w Polsce. Przebudowa rolnictwa odbywa się wówczas w skali pokoleń, a stymulowana jest przez rozwój industrializacji.
Rozdrobniona struktura rolna posiada szereg znaczących zalet dla społeczeństwa, a zwłaszcza:
Pogłębiona analiza pokazuje, że korzystna dla społeczeństwa jest nawet niższa wydajność produkcyjna rolnictwa rozdrobnionego. Najpoważniejszym mankamentem jest zbyt niska dochodowość pracy rolników.
Obecnie państwo wspomaga "sferę rolnictwa" głównie przez udzielanie tanich preferencyjnych kredytów, umarzanie ich zwrotu, dotacje do Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych - pomoc ma zatem charakter finansowy, a jej efektywność jest bardzo niska. Ekoliberalizm optuje za znaczacym ograniczeniem bezpośredniego zasilania finansowego rolnictwa ze strony budżetu państwa. Zamiast istniejących, nieskutecznych metod proponuje się wdrażanie sprawdzonych w wielu państwach zachodnich, programów rozwoju produkcji rolnej. Programy takie, w których uczestnictwo byłoby całkowicie dobrowolne, służyłyby upowszechnieniu wiedzy agrotechnicznej, technik mechanizacji, przetwórstwa, składowania a w wariancie ekologicznym, technik naturalnego nawożenia i naturalnej ochrony plonów.
Ekoliberalizm nie postuluje żadnego konkretnego modelu działalności rolnej, siłą rolnictwa jest jego różnorodność: gospodarstwa duże, małe, nowoczesne i tradycyjne. Zadaniem państwa i ogniw administracji lokalnej jest wsparcie logistyczne rolnictwa, o ile jest ono potrzebne. Obejmuje ono:
Niezwykle ważnym zadaniem państwa jest przeciwdziałanie stosowaniu błędnych technik rolnych prowadzących do trwałego uszkodzenia, wyjalowienia gleby, produkcji niezdrowego, toksycznego pożywienia, agrogennej degradacji środowiska przyrodniczego. W szczególności należy:
W przeciwieństwie do innych ugrupowań politycznych ekoliberalizm nie traktuje rolnictwa jako odizolowanej od innych obszarów gospodarki czesci, a przeciwnie, spodziewamy się znaczącej poprawy sytuacji w rolnictwie w miarę przyrostu stanowisk pracy w miastach i aktywizacji budownictwa.
Osobniki, które mają zbyt wiele dzieci, są eliminowane nie dlatego, że wygasa cała populacja, a jedynie dlatego, że niewiele spośród potomstwa przeżywa. Geny na posiadanie zbyt wielu dzieci będą niezbyt licznie przekazywane następnemu pokoleniu, ponieważ niewiele dzieci niosących te geny osiągnie dojrzałość. Problem, na który natknął się współczesny, cywilizowany człowiek, polega na tym, że liczebność rodziny nie jest już limitowana ograniczonymi zasobami, jakimi dysponują rodzice. Jeśli mąż i żona spłodzą więcej dzieci, niż mogą wykarmić, wtedy do działania przystępuje państwo, to znaczy reszta populacji, by utrzymać przy życiu i w zdrowiu "nadwyżkowe" dzieci. W praktyce nic nie jest w stanie powstrzymać pary nie mającej żadnych zasobów materialnych przed rodzeniem i wychowywaniem tych dzieci, o ile kobieta fizycznie może je wydać na świat. Ale państwo opiekuńcze jest czymś bardzo nienaturalnym. W naturze rodzice, którzy mają więcej dzieci, niż są w stanie utrzymać, mają niewielu wnuków i geny ich nie są przekazywane przyszłym pokoleniom. Nie istnieje potrzeba altruistycznego umiarkowania w dziedzinie przyrostu naturalnego, ponieważ w naturze nie ma państwa opiekuńczego. Każdy gen za nadmierne folgowanie sobie podlega natychmiastowej karze: dzieci mające ten gen umierają z głodu. Ponieważ my, ludzie, nie chcemy powrócić do dawnego, egoistycznego sposobu radzenia sobie z tym zjawiskiem, kiedy to dzieciom ze zbyt licznych rodzin pozwalano umierać śmiercią głodową, zaniechaliśmy traktowania rodziny jako samowystarczalnej jednostki ekonomicznej - taką jednostką jest obecnie państwo. Ale prawo do gwarantowanego zasiłku na dzieci nie powinno być nadużywane.
Antykoncepcja atakowana jest czasami jako środek "nienaturalny". Zgoda, jest bardzo nienaturalna. Kłopot z tym, że takie jest i państwo opiekuńcze. Większość nas, jak sądzę, głęboko wierzy, że państwo opiekuńcze jest czymś wysoce pożądanym. Jednak nie można utrzymać nienaturalnego państwa opiekuńczego, o ile nie zapewni się nienaturalnej kontroli urodzeń, w przeciwnym razie skończy się to cierpieniem jeszcze większym od tego, z którym mamy do czynienia w naturze. Państwo opiekuńcze jest chyba największym systemem altruistycznym, jaki kiedykolwiek istniał w królestwie zwierząt. Ale każdy system altruistyczny jest wewnętrznie niestabilny, jako podatny na nadużycia ze strony gotowych do jego wykorzystania, samolubnych jednostek. Ci, którzy mają więcej dzieci, niż są w stanie wychować, są prawdopodobnie w większości przypadków zbyt nieświadomi swoich czynów, by można ich oskarżać o świadomą postawę aspołeczną. Nie da się tego powiedzieć o wpływowych instytucjach i przywódcach, rozmyślnie ich do tego zachęcających.