BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea
notowała Zuzanna Iskierka |
Zacznijmy od niekorzystnych dla środowiska skutków handlu zagranicznego. Przede wszystkim handel zagraniczny może przyczynić się do zagrożenia środowiska poprzez nadmierną specjalizację.
Należy tu wprowadzić pojecie "naturalna baza surowcowa" - obszar potrzebny do normalnego funkcjonowania danego miasta/kraju, przy czym nie jest określone, co to znaczy "normalne funkcjonowanie" (dwa samochody na osobę?). Np. Holandia nie zaspokaja wszystkich swoich potrzeb w obrębie kraju - następuje rozszerzenie bazy surowcowej na inne kraje, które specjalizują się w towarach eksportowanych. Lasy tropikalne są niszczone w Azji Południowo-Wschodniej ze względu na eksport drewna, w dużej mierze do Japonii. Dotyczy to takich krajów, jak: Indonezja, Malezja (Malezja specjalizuje się w eksporcie wyrobów z drewna). Przy tym jest popyt tylko na kilka gatunków drzew, ale aby je pozyskać, wycina się całe hektary.
Nadmierna specjalizacja w produkcji rolnej - gospodarka monokulturowa nastawiona na eksport (uprawa kawy, kakao, bawełny) zastępuje tradycyjne (różnorodne) rolnictwo. Przykładem miejsc upraw monokulturowych mogą być dawne republiki Azji Środkowej: Uzbekistan, Turkmenia. Uprawa bawełny doprowadziła tam do wyniszczenia gleby, a podejmowane próby nawadniania pól wodą z Morza Aralskiego - do zniszczenia M. Aralskiego. Występują także monokultury zwierzęce - w Kostaryce 15 lat temu 75% powierzchni zajmowały lasy tropikalne, teraz tylko 25% wskutek nastawienia gospodarki na hodowle bydła na eksport do USA. (Nb. ogólnie w Ameryce Łacińskiej wycina się lasy tropikalne w szybkim tempie głównie po to, aby uzyskać nowe ziemie dla rolnictwa.) W Afryce, paradoksalnie, największymi eksporterami bydła są Somalia i Etiopia, gdzie nastawienie na hodowlę bydła zamiast zróżnicowania rolnictwa, które zapewniało samowystarczalność, prowadzi do klęsk głodu.
Produkcja krewetek i zakładanie akwakultur - sprawiają, że niszczone są lasy mangrowe - dotyczy to takich krajów, jak: Filipiny, Indonezja, wschodnie wybrzeża Afryki. Mamy do czynienia również z trzebieniem łowisk. Jeśli chodzi o specjalizację przemysłową, można tu podać przykład produkowania energii elektrycznej lub wyrobów energochłonnych na eksport - obciąża kraj, który wytwarza energie.
Eksport zanieczyszczeń - w tym odpadów. Powstają nawet firmy specjalnie po to, by sprowadzić jakieś odpady, teoretycznie do wykorzystania w produkcji, praktycznie - by złożyć je gdzieś w odludnym miejscu i nielegalnie.
Obrót dzikimi roślinami i zwierzętami - z czego ok. 30% to handel nielegalny - prowadzi do wyginięcia gatunków (np. popyt na kły nosorożca czy handel małpami). Transport - im więcej wymiany międzynarodowej, tym więcej transportu, a to zagrożenie dla środowiska. Wraz z postępem integracji europejskiej ilość przewozów przez Alpy zwiększyła się o 30%-40%.
Istnieją także zagrożenia związane z wywozem kapitału - np. z USA do Meksyku - ze względu nie tylko na tańszą siłę roboczą, ale także możliwości wykorzystania łagodniejszych norm ochrony środowiska.
Jeśli chodzi o integrację, to np. polityka rolna Unii Europejskiej jest szkodliwa dla środowiska, prowadzi do monokultury i nadmiernej intensyfikacji (zbyt duże nawożenie). Są również korzyści: przyspieszenie dyfuzji technologii, które pozwalają chronić środowisko. Ale ogólnie, biorąc pod uwagę wszystkie "za" i "przeciw", wpływ handlu zagranicznego na środowisko jest dla środowiska zdecydowanie niekorzystny.
na podstawie listu |
Świat zmierza w kierunku produkcji masowej, także w rolnictwie. Np. w Stanach Zjednoczonych 7% ludności zatrudnionych w rolnictwie produkuje żywność dla pozostałych 93%. Nasuwa się pytanie, czy taka garstka jest w stanie wyprodukować coś porządnie, to znaczy coś zdrowego? Czy to fizycznie możliwe?
Pracę ludzi zastępuje więc sztuczne nawożenie, chemiczna ochrona przed chwastami i szkodnikami. Czy taka garstka, obrabiająca tak wielkie obszary, jest w stanie dopilnować, by substancje te nie przedostawały się do pożywienia? Czy w takim pośpiechu można przestrzegać wszystkich przepisów z tym związanych?
Człowiek, który kosi zboże kosą na potrzeby swojej rodziny, może wykonać tę pracę w dwa dni. Operator obsługujący kombajn potrzebuje na to godziny. Ale czy wlicza ktoś do tego godziny pracy, jakie były potrzebne do wydobycia surowców, z których maszyna została wykonana, roboczogodziny zużyte na jej wyprodukowanie, czas pracy ludzi obsługujących i konserwujących taki sprzęt? Może okazałoby się, że w gruncie rzeczy oszczędność czasu jest pozorna?
Cywilizacja pędzi naprzód, co nazywamy postępem. Do niedawna przyjmowano "na wiarę", że oznacza to polepszenie sytuacji. Dlatego nikt tego nie liczył. Obecnie jednak mamy świadomość zagrożeń i aparaturę badawczą, umożliwiającą dokonanie najbardziej skomplikowanych obliczeń. Gdzie i kiedy ktoś ich dokonał (lub dokona)?
Dariusz Kuflewicz |
"Gazeta Wyborcza" z 16.5.97
omawiała niecodzienny artykuł, jaki opublikowało pismo "Nature". Naukowcy
amerykańscy policzyli, iż co roku środowisko naturalne obdarowuje ludzkość
"towarami i usługami" wartości ok. 30 blon $ i jest to prawie 2 razy więcej niż
produkują przez rok na całej Ziemi ludziska! Dalej "Nature" przedstawia taki
oto "rachunek przyrody", który ta co roku powinna wystawić ludziom za
wykorzystywanie jej zasobów (w dolarach na hektar):
|
Po zalaniu pięknego wybrzeża Alaski przez ropę naftową ze zbiornikowca "Exxon Valdez" sondowano ludzi, na ile wyceniliby swoją osobistą stratę z tego powodu (!)...
Może zastanowilibyśmy się, jaką wartość dla każdego z nas ma pojedyncze wycinane w Puszczy Białowieskiej drzewo albo jaką wartość mają u nas w Polsce pola uprawne, a na nich zboża, z których jemy chleb lub warzywa, jeśli te zboża czy warzywa oprócz swej wartości podstawowej mają tę dodatkową w postaci związków azotu, siarki lub ołowiu (co z tego, że pola uprawne powinny znajdować się w odległości co najmniej 50 m od dróg, po których bez przerwy - ostatnio w wielu miejscach - mkną samochody - rozejrzyjmy się wokół siebie?
Kończę jeszcze dwoma cytatami z omawianego tekstu: W przypadku ekologii trzeba zmagać się z bardzo złożoną siatką zależności. Gdy wytniemy kawałek lasu [przepraszam za wtrącenie: czy w Polsce decydenci odróżniają lasy pod ochroną od lasów gospodarczych?], stracą na wartości pobliskie nieruchomości. Ale to nie wszystko. Przepływające obok strumienie szybko zapełnią się osadami, zmniejszy się populacja ryb, a osady niesione do morza mogą np. zniszczyć przepiękne rafy koralowe, kryjące organizmy, z których w przyszłości możemy otrzymać nowe lekarstwa. Las pochłania CO2, więc jego wycięcie spowoduje też globalne ocieplenie, a to z kolei podwyższenie poziomu wód. Jak sobie poradzić z takim łańcuchem zależności? - pyta "Gazeta" w swym artykule - my chyba moglibyśmy odpowiedzieć na to pytanie, ale co robimy z tą naszą wiedzą?
Wielkie projekty na południu Brazylii, mające pogłębić rzeki i wyprostować ich bieg, wpłyną na zwiększenie plonów upraw soi, lecz wysuszą okoliczne tereny tzw. pampasy. Można obliczyć rynkową wartość soi, ale także można ją porównać z wartością korzyści, jakie dla środowiska przynoszą obecnie pampasy.
mgr Roman Rupowski |
Czy rzeczywiście mamy do czynienia z kryzysem ekologicznym? (Niemądre pytanie?!). Okazuje się jednak, że faktycznie istnieją całkiem inteligentne teorie ekologiczne, których odpowiedź brzmi - nie! Przedstawiają nam one rozmaite, przekonywujące argumenty, które mówią, że w wyniku odpowiednich rodzajów technologii z końcem XXI wieku my wszyscy możemy być przekonani co do tego, że ludzie będą wtedy żyć w pewnego rodzaju "super-Szwecji"; państwie o stałej liczbie ludności z respektem odnoszącej się do środowiska naturalnego, żyjącymi w dostatku ludźmi, gospodarce opartej o ekologicznie czyste technologie - gdzie wszystko funkcjonuje sprawnie, harmonijnie i pod pełną, racjonalną kontrolą.
Wszyscy więc chcieliby zapewne mieszkać w takiej "Szwecji", ponieważ reprezentuje ona pewien ideał długoterminowej trwałości określonych komfortowych standardów dostatniego życia - w harmonii z przyrodą. Powinniśmy więc wszyscy jak najszybciej udać się do takiego kraju. Z tym, że sam proces podróży do "Szwecji" stawia pod znakiem zapytania nasz pobyt w takim państwie - z powodów, które wyjasnione są poniżej.
Z definicji, z której możemy oszacować współczynnik globalnych zmian i zdarzeń zachodzących w środowisku naturalnym ("Z") wynika, że wspólczynnik ten zależy od:
Z = L + K + I, gdzie:
L - oznacza liczbę ludności, K - wielkość konsumpcji mierzonej na jednego mieszkańca i I - intensywność czynników negatywnie oddziałujących na środowisko naturalne.
Pierwsze dwie z tych wielkości wydają się być oczywiste i łatwe do okreslenia. Trzeci natomiast czynnik może być dla nas mniej czytelny i trudniejszy w oszacowaniu. Ponieważ zmiany w środowisku naturalnym zachodzą na płaszczyźnie wielowymiarowej i na środowisko to wpływają nieustannie dziesiątki czy setki różnych czynników, to często bardzo trudno jest znaleźć ich wspólny mianownik i dodać do siebie. Na przykład: jak zmierzyć wielkość rozmaitych rodzajów śmieci będących częścią naszego krajobrazu? Czy stratę rzadkich gatunków flory i fauny? Albo wartość czystego powietrza - i następnie zsumować je razem?
Ale z drugiej strony, to jest to właśnie tym, co cały czas robimy - prognozując stan i kondycję naszego srodowiska naturalnego. Dlatego też w tym wypadku spróbujmy więc zsumować te wszystkie czynniki razem, aby móc dalej mówić o zagregowanych czynnikach wpływających na stan środowiska naturalnego. Dokonajmy teraz pewnej ilości założeń (które oczywiście mają swoje konkretne podstawy) tak, by móc ułożyć sensowną prognozę dotyczącą stanu środowiska naturalnego na najbliższe 100 lat. Przy czym nie będą to jedynie teoretyczne przewidywania, ale konkretne struktury i wyliczenia arytmetyczne. Na początku więc pokażemy, jak sytuacja przedstawia się obecnie - czy raczej w r. 2000 (co nie stanowi dla naszych tu rozważań jakiejś większej różnicy).
Zacznijmy więc od stanu środowiska naturalnego w bogatych krajach uprzemysłowionych. Liczba ludności w tych krajach wykazuje tendencje stałe, na określonym poziomie, i nie ma powodów do tego, by przypuszczać, że nastąpią tu jakieś zasadnicze zmiany w niedalekiej przyszłości. Wielkość konsumpcji na 1 mieszkańca podniosła się w przeciągu ostatnich 50 lat, ale obecnie występuje tu tendencja malejąca. Przyjmijmy więc, że w okresie następnych 100 lat podniesie się ona raz jeszcze. Jeśli chodzi o trzeci czynnik - zespół czynników negatywnie oddziałujących na środowisko naturalne - to intensywność oddziaływania większości z tych wyraźnie i systematycznie spada. Przyjmijmy więc tu, że rozsądne strategie działania rządów i społeczeństw tych krajów oraz efektywność nowoczesnych technologii pozwolą na ok. 60-procentowy spadek w destrukcji środowiska naturalnego w r. 2050 w stosunku do wzrostu produkcji przemysłowej i ok. 90% spadku - w 2100 r. Niektórzy mogliby tu polemizować, że jest to zbyt optymistyczny wariant sytuacji ekologicznej; inni z kolei, że jest to wersja pesymistyczna - przyjmijmy więc, że jest to raczej prognoza "wypośrodkowana". Graficznie sytuację tę można przedstawić tak, jak to widzimy na rys. 1 i na rys. 2, gdzie "Z" jest to współczynnik zagregowanych zmian i zdarzeń zachodzących w środowisku naturalnym i jest to wypadkowa trzech wymienionych wcześniej czynników: L, K, J.
Jak więc wynika z rysunków - nie widać tu żadnych oznak kryzysu ekologicznego! Zgodnie więc z wcześniejszymi założeniami bogate kraje Północy zmierzają najwyraźniej do naszego idealnego przykładu - "Szwecji". A co z krajami Trzeciego Świata? Tutaj sprawy są trochę bardziej skomplikowane. Musimy być świadomi tego, że zarówno wewnątrz tych krajów, jak i pomiędzy nimi występują często ogromne dysproporcje, tak więc te nasze przeciętne wielkości statystyczne są w rzeczywistości również skomplikowane i zróżnicowane wewnętrznie. Dają nam one jednak pewien przybliżony obraz określonych proporcji i trendów na przyszłość. Liczba ludności w tych krajach wciąż gwałtownie wzrasta, ale prawie we wszystkich krajach rozwijających się stopień tego przyrostu ludności maleje w sposób możliwy do przewidzenia. A to pozwala na ustalenie całkiem realnej prognozy określającej liczebny stan populacji w krajach Trzeciego Świata i krajach rozwijających się. Minimalną liczbą jest tutaj 7 mld (w r. 2100), a maksymalną - 13 mld. Przypomnijmy tutaj liczbę najbardziej prawdopodobną tzn. 10 mld ludzi, czyli dwukrotnie więcej niż obecnie. Konsumpcja w krajach Trzeciego Świata wzrasta również bardzo dynamicznie. Załóżmy więc, że wzrost ten będzie kontynuowany w okresie calego XXI w. - na średnim poziomie - 5 razy większym niż obecnie. Pomimo to, nawet wtedy - "nie dogoni" to obecnego poziomu konsumpcji w krajach wysoko rozwiniętych.
Te dwa czynniki: liczba ludności i poziom konsumpcji, są dosyć przejrzyste i jawne, ale rzeczywiście istotnym będzie tu trzeci czynnik wyznaczający intensywność negatywnie oddziałujących na środowisko naturalne zespołu czynników. Bardzo dużą nadzieję i wiarę lokuje się tu ciągle w potencjale alternatywnych technologii, ekologicznie czystych, jak i w rozważne strategie rozwojowe krajów Trzeciego Świata i państw rozwijających się.
Ale występuje tu też pewien dość poważny i często nie dostrzegany problem. A mianowicie to, że - z historycznego punktu widzenia - wszystkie społeczeństwa przechodziły przez okres, w którym większość negatywnych ekologicznie czynników rosła i zwiększała się aż do momentu, w jakim oddziaływanie tych czynników zaczęło maleć (tak, jak to widać na rys. 1). Kraje, w których rozwój przemysłowy następował później - wyciągnęły pewną "lekcję" ekologii od krajów już uprzemysłowionych i ten okres szybkiego uprzemysłowienia z jednoczesną destrukcja środowiska naturalnego był w tych krajach krótszy. Nie mniej jednak trzeba tutaj zaznaczyć, że okres taki występował zawsze. Innymi słowy, istnieje tu pewna reguła, że najpierw następuje degradacja środowiska naturalnego - zanim nadejdzie taki moment, od którego rozpoczyna się jego systematyczna poprawa. Wydaje się też, że przyczyny takiej prawidłowości są całkiem oczywiste. Budując i tworząc podstawy infrastruktury przemysłowej i technicznej - koniecznością staje się wówczas intensywna materiałochłonność, duże zuzycie betonu, stali etc. Poza tym w początkowych etapach industrializacji nikt tak naprawdę nie przejmował i nie przejmuje się zbytnio czystością środowiska naturalnego. W rzeczywistości zanieczyszczenie środowiska jest nawet w tym wypadku przyjaźnie witane - jako oznaka postępu - w myśl zasady: "gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą". (Dlatego też nie można więc oczekiwać od biednych, zacofanych gospodarczo krajów Trzeciego Świata, że będą dbały one o stan ekologii w początkowym okresie intensywnej industrializacji.) Niektórzy ekonomiści nazywają to zjawisko tzw. "niżem ekologicznym" - analogicznie do lepiej znanego pojęcia "niżu demograficznego", w którym to społeczeństwa przechodzą przez okres nagłych zmian tempa przyrostu populacji pomiędzy dwoma okresami stałych przyrostów liczby ludności. Podobnie więc "wyż ekologiczny" - kraje rozwijające się - przechodzą od okresu przedindustrialnego o bardzo niskiej świadomości ekologicznej, do tymczasowego okresu intensywnego uprzemysłowienia, i ostatecznie - do fazy postindustrialnej, w której respektowane są zasoby czystości środowiska naturalnego. Jest to więc pewien schemat i model historyczny. Czy jednak musi się on ciągle powtarzać w przyszłości? Możemy mieć tu - oczywiście - uzasadnione nadzieje, że zaawansowanie technologii proekologicznych złagodzi znacznie skutki tego efektu. Z drugiej jednak strony należy podkreślić, że do pewnego stopnia ten komfortowy status krajów "postindustrialnych" został osiągnięty dzięki eksportowi szkodliwego ekologicznie przemysłu do krajów Trzeciego Świata; w ten sposób raczej przenosząc, niż redukując negatywne ekologicznie oddziaływania w skali globalnej. Na początku więc ten sam "trik" zostanie prawdopodobnie powtórzony wśród krajów rozwijających się o różnym stopniu rozwoju przemysłowego, ale ostatecznie zostanie osiągniety tu punkt końcowy, zmuszając do konfrontacji stanu środowiska naturalnego. Wobec tych wszystkich powodów i uwag załóżmy więc, że w szybkim pędzie ku industrializacji oddziaływania negatywne ekologicznie w krajach Trzeciego Świata osiągną poziom 3 razy większy niż obecnie - a następnie nastąpi owo "wielkie sprzątanie" w wyniku nacisków wewnętrznych w tych krajach, jak i przyspieszonej ekonomicznej transformacji postindustrialnej oraz dynamicznego rozwoju nowych technologii.
Możemy więc oczekiwać (opierając się na konkretnych prognozach), że na początku XXI w. zespół negatywnych ekologicznie czynników będzie zaczynał kształtować się poniżej poziomu obecnego a następnie będzie się wciąż zmniejszał (rys. 3). Na pierwszy rzut oka nie wygląda to więc szczególnie drastycznie - spójrzmy więc jeszcze na rys. 4. Arytmetyczny obraz sytuacji ekologicznej w krajach Trzeciego Świata pokazuje nam górę z wyraźnie zarysowanym wierzchołkiem.
Wydaje się więc, że jest to wierzchołek góry, na którą będziemy musieli się wspinać, zanim nie dotrzemy wszyscy do naszej wymarzonej Szwecji. Spowodowane jest to wyżem demograficznym i transformacją ekologiczną, połączoną z dużym przyrostem konsumpcji w krajach rozwijających się. Aby to umiejscowić w szerszym kontekście - musimy przedstawić tu pelniejszy obraz sytuacji na świecie - zarówno krajów wysoko rozwiniętych gospodarczo, jak i rozwijających się (rys. 5). Wierzchołek góry zilustrowanej na tym rysunku, kształtuje się na poziomie ok. 3 razy większym niż poziom obecny. Musimy tu znowu pamiętać, że jest to pewna konstrukcja arytmetyczna, reprezentująca tysiące kompleksowych i posegregowanych czynników, które w realnym świecie oddziałują na środowisko naturalne. Także większość tych czynników to elementy lokalne - a nie globalne. Jednakże w wielu dziedzinach ekologii rzeczywiście dysponujemy już określonymi danymi faktycznymi - jak np. wielkość emisji CO2 do atmosfery, która to Międzynarodowa Komisja Kontroli Klimatu proponuje zredukować jak najszybciej o 60% w porównaniu z obecnym poziomem emisji CO2. Jeśli więc wszystkie te nasze prognozy przedstawione graficznie na wykresach są prawdziwe, nawet w dużym przybliżeniu (wszyscy oczywiście mamy cichą nadzieję, że się nie sprawdzą), to już teraz można dostrzec kilka implikacji tego stanu rzeczy. Jedna z tych implikacji jest następująca:
Chociaż obecnie ogólne oddziaływanie ekologicznie negatywne krajów bogatej Północy jest ok. 2 razy większe niż w krajach rozwijającego się Południa, to jest to tylko stan tymczasowy. Wkrótce już (zgodnie z naszymi założeniami) negatywnie oddziałujące czynniki w krajach rozwijającego się Południa prześcigną znacznie te, z którymi borykają się obecnie rozwinięte gospodarczo kraje Północy. W sensie więc globalnym to, co będzie działo się w sferze ekologii w bogatych, rozwiniętych krajach - nie będzie miało większego znaczenia w ogólnej sytuacji światowej. Jest to z pewnością koncepcja nowa, tym niemniej ogólny stan środowisk naszej planety będzie zależał od sytuacji ekologicznej w krajach Trzeciego Świata. Drugą powazną implikacją jest to, że wzrost i rozwój - to tendencje charakterystyczne dla krajów Trzeciego Świata.
Wielu ekspertów, którzy sporządzają ogólnoświatowe prognozy, jest najlepszym środkiem redukującym wielkość populacji - i jest to w większości przypadków prawda, gdyż sytuacja demograficzna zwykle stabilizuje się na określonym poziomie wraz z rozwojem w sferze materialnej.
To samo wydaje się być prawdziwe w przypadku tzw. transformacji ekologicznej: tylko w wyniku wzrostu ekonomicznej prosperity społeczeństwo skłania się do tego, aby przejść przez ów wierzcholek góry i schodzić w dół po krzywej oddziaływań negatywnych ekologicznie. Najbardziej ponury, choć nie bez podstawny scenariusz przedstawił pewien ekonomista z kraju rozwijajaecgo się - gdy wzrost dochodów ludności zamieszkującej najbiedniejsze kraje rozwijające się osiągnie punkt, w którym to emisja negatywnych ekologicznie oddziaływań będzie maksymalna, to będzie to katastrofa ekologiczna dla całego świata, jeśli w tym czasie nie nastąpi jeszcze transformacja demograficzna i zahamowanie tempa przyrostu populacji.
Ponieważ wszyscy mieszkamy na jednej wspólnej planecie Ziemia, to czy
chcemy tego, czy też nie - musimy wciąż rozwijać naszą świadomość ekologiczną,
a wraz z nią nowe alternatywne źródła energii poprzez technologie czyste ekologicznie
tak, by nie stwarzać dodatkowego balastu dla środowiska naturalnego Ziemi. Musi się to
jednak dokonywać tak szybko, jak to jest tylko możliwe, jeśli w ogóle chcemy kiedyś
dotrzeć do celu naszej ekologicznej podróży - "Szwecji".
1) "The Journal of the Alternative Technology Association", nr 20, wiosna'96.
2) Centre for Alternative Technology - Suistainable Practices, Machynlleth, Powys SY20 9AZ, UK.
|
Główną cechą gospodarki kapitalistycznej jest jej nastawienie na osiągnięcie jak najwyższych zysków przy zminimalizowaniu ponoszenia kosztów zewnętrznych. Jednocześnie wszelkie koszta związane z wykorzystaniem środowiska naturalnego w procesie produkcji ponosi konsument (który nie koniecznie musi być konsumentem dóbr zanieczyszczających środowisko) a w mniejszym stopniu, ten który zanieczyszcza środowisko.
Powszechny w krajach rozwiniętych sposób rozumienia fundamentalnej zasady polityki ochrony środowiska, że "sprawca zanieczyszczenia płaci" nie znajduje pełnego, odzwierciedlenia w obecnej polityce fiskalno-ekologicznej prowadzonej w Polsce.
Potrzebne staje się jak najszybsze wprowadzenie nowego systemu podatkowego w pełni uwzględniającego dewastację środowiska w procesie produkcji jak i konsumpcji. Wprowadzenie ekologicznego systemu podatkowego pozwoli z pewnością na obniżenie podatku dochodowego a być może na całkowite wyeliminowanie go. U podstaw tego systemu podatkowego winny stać instrumenty ekonomiczne szczególnie takie jak opłaty produktowe i depozyty ekologiczne,obciążające wysokokonsumpcyjne produkty będące uciążliwymi dla środowiska.
Poprzez ekologiczne opłaty produktowe rozumie się pewna obciążenia finansowa doliczane do cen produktów, które wytwarzane w sposób masowy i rozproszony, stanowią bardzo dożą uciążliwość dla środowiska w fazie produkcji, konsumpcji lub poprodukcyjnego (pokonsumpcyjnego) składowania. Poprzez depozyty ekologiczne należy rozumieć pewne obciążenia finansowe doliczane do ceny ekologicznie niebezpiecznych produktów, podlegającej jednak zwrotowi w momencie przekazywania produktu do recyklingu. (...) Głównym celem zastosowania depozytów ekologicznych jest więc stymulowanie ekologiczne ponownego użycia lub recyklingu.
Z pewnością nie ma wątpliwości co do tego, że ten sposób opodatkowania konsumpcji jak i produkcji szkodliwej dla środowiska wydaje się bardziej sprawiedliwy niż obecny system podatkowy i system opłat za zanieczyszczenia, umożliwia on też zwiększenie ściągalności należności za wykorzystanie środowiska w procesie produkcji. Jednocześnie obecny system wpłat za korzystanie ze środowiska daje szerokie możliwości spekulacji jak i manipulacji mającej na celu unikanie opłat za wykorzystywanie środowiska w procesie produkcyjnym jak i konsumpcyjnym. (np.: dzikie wysypiska odpadów przemysłowych, zaniżanie ilości odprowadzanych ścieków).
Opłata produktowa jako stały podatek doliczany do ceny produktu obciążającego ekologicznie środowisko z pewnością przyczyniłaby się do zwiększenia wpływów a także stałaby się stymulatorem powodującym rozwój czystej produkcji. Opłatę produktową należałoby wprowadzić przede wszystkim od plastików, szklanych opakowań bezzwrotnych, puszek, smarów i produktów ropopochodnych. Dobrym rozwiązaniem byłoby też wprowadzenie takiej opłaty od nawozów i pestycydów (jak to ma miejsce w Szwecji) , przyczyniłoby się to do zmniejszenia ich używania a mogłoby się stać bodźcem do zwiększenia ilości gospodarstw uprawiających żywność w sposób naturalny. Powszechnym podatkiem należałoby też obciążyć większość paliw lecz w tym przypadku wielkość tego podatku powinna być uzależniona od uciążliwości paliwa dla środowiska. Natomiast depozyt ekologiczny stałby się doskonałym bodźcem do rozwoju czystej produkcji.
Drugim sposobem na wprowadzenie ekologicznej reformy podatkowej jest opodatkowanie surowców używanych w procesie produkcyjnym, wymusiloby to z pewnością większą oszczędność surowcową a także zastępowanie surowców bardziej szkodliwych czyli bardziej opodatkowanych mniej opodatkowanymi a co za tym idzie mniej szkodliwymi.
Nie ulega jednak wątpliwości fakt, że ekologiczną reformę podatkową należy wprowadzić jak najszybciej, gdyż odkładanie jej jest tylko zwiększaniem kosztów, które trzeba będzie ponieść w niedalekiej przyszłości, gdy przyjdzie nam zmierzyć się z rynkiem europejskim jako pełnoprawny członek UE. A szybsze wprowadzenie reformy podatkowej opartej na pełnym uwzględnieniu kosztów ponoszonych na ochronę środowiska może nie tylko te koszta zmniejszyć ale także przyczynić się do rozwoju bardziej racjonalnego modelu konsumpcji przyjaznej środowisku.