BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea


FOLKOWY NURT MUZYCZNY

Marzena Lizurej

...JAKO WYRAZ POSZUKIWAŃ TOŻSAMOŚCI KULTUROWEJ W TRADYCYJNYM FOLKLORZE WSI

Istnieje taki rodzaj wiedzy, która - choć nie bierze się znikąd - daremnie szuka racji swego stanowienia. Rozdarta pomiędzy "wiem" a "wierzę" zyskała miano "przeświadczenia". Być przeświadczonym, to innymi słowy "być świadkiem", próbując równocześnie zachować fragmenty "świadectwa" pośród zachowanych wspomnień, tego co było i co jest, pośród wrażeń i przeczuć oraz innych tajemnych energii, próbujących zawładnąć duszą, rozumem i umysłem. Przeświadczenie to akt i jego skutek, działanie i efekt, twórczość/tworzenie i wytwór - to słowa lidera zespołu muzyki folkowej An Arche Sławomira Gołaszewskiego.

Muzyka sięgająca źródeł ludowych jest nie tylko muzyką rozrywkową (bo w ten sposób zwykliśmy odbierać muzykę, nawet tę poważną), pełni ona jeszcze jedną i to zasadniczą funkcję: jest manifestacją pewnego światopoglądu, który nazwę tutaj ekologią głęboką.

Ludowa koncepcja kosmosu jako żywego organizmu przyjaznego człowiekowi, ujmowanego w uniwersalny symbol drzewa życia oraz koncepcja "ziemi jako matki" doskonale wpisują się w internacjonalną ideę powrotu do źródeł kultury, do sapirowskiej kultury autentycznej, gdzie szanowana jest nie tylko jednostka ludzka, ale wszelkie przejawy życia. Każda istota żywa, w tym także góry, kamienie, rzeki, ogień - są emanacją sakralnej energii i dlatego należy się jej szacunek i miłość. Odwrotnie niż to ma (a przynajmniej miało przez długi czas) miejsce w euroamerykańskiej kulturze, gdzie czyńcie sobie ziemię poddaną doprowadzone zostało do perfekcji przez rabunkową gospodarkę, widzacą tylko materialne przejawy natury (lasy jako drewno, góry jako kopalnie surowców mineralnych, zwierzęta jako skóry i mięso) oraz egoistyczne przekonanie człowieka o swoim szczytowym miejscu w łańcuchu zależności biologicznych i o wszechmocnym geniuszu technicznym. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, żeby zdać sobie sprawę ze szkodliwości takiego podejścia do przyrody. Człowiek - homo dementis, doprowadził do klęski ekologicznej planety, do uzależnienia swojego gatunku od wytworów techniki, do lęku przed biologią i fizjologią własnego organizmu. Działanie ekologów głębokich są próbą odnalezienia mocno zachwianej równowagi pomiędzy człowiekiem i Naturą. Charakterystyczne jest tutaj przekonanie o konieczności porzucenia racjonalno-empirycznego sposobu myślenia, a także odnalezienia miejsca człowieka jako jednego z ogniw łańcucha wzajemnych, biologicznych zależności. Konieczność holistycznego podejścia do świata, a nie rozpatrywanie oderwanych jego aspektów w sztucznie wytworzonych środowiskach. Ekologia głęboka zakłada świadomość ekologiczną jednostek, zaangażowanie wszystkich w problemy naszej planety poprzez myślenie i drobną codzienną działalność (np. segregacja odpadów, recykling, wspieranie firm popierających ochronę środowiska, a bojkotowanie wrogich mu).

Jeżeli przyjąć założenie rozwijane przede wszystkim przez Fromma [E. Fromm, "Szkice z psychologii religii", Warszawa 1996], iż filozofia człowieka i rodzące ją niepokoje mają swe źródło w procesie autonomizacji człowieka, zrywaniu łączących go pierwotnie związków z naturą, to nie ulega wątpliwości, iż w kulturze ludowej związki te były bez porównania trwalsze aniżeli w kulturach przemysłowych. Nic więc dziwnego, że polska myśl ekologiczna upatruje w słowiańskiej kulturze ludowej analogii, poprzez które wpisanie nas w nurt ogólnoświatowej ekologii nawiązującej do plemiennych i ludowych kultur Azji, Afryki, Ameryki, Australii stałoby się niejako naturalne, swojskie, jak najmniej egzotyczne. Według A. Kłoskowskiej wskutek poczucia osamotnienia i równocześnie dobrego samopoczucia kultury popularnej pojawiła się tęsknota do tradycyjnych form współżycia dawnej społeczności, do właściwej im religii, wiedzy i sztuki. Tęsknota ta najgłębiej przejawia się w kręgach młodzieży studenckiej i kontestującej. Tworzą oni nurt alternatywnej kultury, kontrkultury pozytywnej, nie nastawionej na nihilizm i no future, ale na aktywną postawę wobec świata, na wpisanie siebie w procesy życiowe planety. Zapoczątkowana w latach buntu hippisowskiego wizja wieku Wodnika - wieku szczęśliwości, kiedy to zapomniane kultury zaczną egzystować obok siebie bez ksenofobicznych zasieków, wzbogacając się nawzajem, a ludzie pozbawieni psychoz cywilizacyjnych będą odnosić się do siebie z miłością, w tym kontekście nie wydaje się wcale taka nierealna. Nietrudno zauważyć coraz większe zainteresowanie (wykorzystywane co prawda przez wielu przemyślnych szarlatanów) kulturą holistyczną, parapsychologią, medytacją transcendentalną, szamanizmem (przetransponowany na grunt świadomości europejskiej nosi nazwę samokontroli umysłu), medycyną niekonwencjonalną, a także kulturą ludową.

Kanałem przekazu, przez który najłatwiej dochodzi do porozumienia pomiędzy współczesną młodzieżą a tradycyjną kulturą wsi, jest muzyka. Nieprawdą byłoby mówienie o folklorze, nawet w jego audiowizualnym aspekcie, jako o żywym procesie. Folklor wiejski we wczesnych latach powojennych stał się przeżytkiem epoki feudalno-kapitalistycznej albo sprawą wstydliwą, aby stać się po kilkunastu latach przedmiotem pierwszych na masową skalę zabiegów adaptacyjnych dla świetlic robotniczych, radia, teatru i ludowych zespołów. Próba ratowania zanikającej kultury wsi pod egidą zinstytucjonalizowanego folkloryzmu doprowadziła do powstania hybryd estetycznych w postaci zespołów folklorystycznych eksponujących jedynie funkcję rozrywkową. Negatywną opinię wystawiło temu zjawisku nie tylko społeczeństwo, dla którego folklor utożsamił się z tym, co słabe i niedojrzałe, płytkie, pozbawione walorów duchowych, jaskrowe, zwracające uwagę, ale rzadkie, zewnętrzne, marginalne, lecz także grono folklorystów i kulturoznawców w Lubelskiej rozmowie o folkloryzmie. Jednocześnie w muzyce młodzieżowej (jazz, big beat) zaczęły pojawiać się inspiracje muzyką ludową, jednak nie były to zjawiska dużego kalibru.

O żywym nurcie muzycznym, określanym mianem "folku", można mówić właściwie od latach 80., kiedy to polski rynek muzyczny na szerszą skalę zainteresował się muzyką etniczną (np. muzyka andyjska - Varsovia Manta, Sierra Manta; muzyka celtycka - Open Folk, Carrantouohill; muzyka reggae - Izrael, Bakszysz, Gedeon Jerubbaal; muzyka indyjska - propagowana głównie przez entuzjastów ruchu Hare Kriszna, ale także przez Sławomira Kulpowicza. Oczywiście od lat 70. grały zespoły o bardzo szerokiej gamie zainteresowań folkowych, jak: Osjan, Kwartet Jorgi czy Atman). Muzykę określaną mianem "folku" rozumie się najczęściej jako rekonstruowanie starych utworów związanych z folklorem. Twórcza rola muzyków ogranicza się najczęściej do aranżacji, do wprowadzenia nowoczesnego instrumentarium i do improwizacji. Pewnym ożywieniem rak pojmowanego folku jest komponowanie nowych utworów, a więc twórczość realizująca ściśli zasady stylistyczne wzorca. Istnieje także inny sposób uprawiania muzyki folk. Chodzi o taki przypadek, kiedy autentyczne pieśni, tańce, melodie i rytmy ludowe są jedynie inspiracją, swoistym materiałem do własnych poszukiwań artystów, którzy uważają folklor za wiecznie żywe źródło.

Jednakże fascynacje muzyką ludową ziem polskich na dużą skalę można zauważyć od kilku zaledwie lat. Zainteresowanie budzi głównie muzyka góralska (kapela góralska Trebunie-Tutki współpracująca z rastafarianskim zespołem Twinkle Brothers, Z. Namysłowski koncertujący z góralami, rockowe aranżacje De Press), ale także łemkowska (Orkiestra pod wezwaniem św. Mikołaja, Werhowyna) czy muzyka Kujaw, Kurpi, Kielecczyzny, Lubelszczyzny, Kaszub i innych regionów (rockowy Szela, Chudoba - przy czym Chudoba gra tzw. folk ziem słowiańskich, w ich repertuarze znajdziemy - obok polskich pieśni - cygańskie, bałkańskie czy białoruskie). Przesadą byłoby twierdzenie o wielkim rezonansie spolecznym tego zjawiska. Audycje radiowe nie są zainteresowane folkiem (może poza kilkoma), a telewizja zawdzięcza swój wkład w propagowanie muzyki folkowej Jankowi Pospieszalskiemu i jego programowi Swojskie klimaty. Niemniej coraz więcej zespołów włącza do swojego repertuaru ludowe pieśni polskie, np. Rivendel (grający już długo muzykę irlandzką), Carrantuohill (twierdząc, że rozbudowują swój repertuar dodając do piękna celtyckich korzeni niepowtarzalny klimat słowiańskiego ducha) czy Maidens (płyta Dwa światy). Zainteresowanie słowiańskim folklorem wykazują także zespoły grające muzykę andyjską, np. Tierra czy Sierra Manta. Sądzę, że ważny do odnotowania jest fakt, iż w l. 1995 i 1996 na tzw. Sjeście Andyjskiej w Ząbkowicach Śl. jeden dzień poświęcono kulturze ziem polskich.

Oczywiście, zainteresowanie folklorem może wśród wielu muzyków i słuchaczy pozostać na etapie czysto muzycznych fascynacji, niemniej bardzo często sięga ono głębiej. Dla przykładu: Chudoba zorganizowała Ośrodek Poszukiwań Folkowych, a Atman bierze aktywny udział w działalności Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Folk jest zjawiskiem żywym, dynamicznym i wielopostaciowym. Swobodnie można przeciwstawić go folkloryzmowi, ponieważ jest kontrkulturowy (wielu muzyków i odbiorców wywodzi się ze środowisk nonkonformistycznych) i ma aspiracje stworzenia ponadnarodowej, ponadetnicznej kultury, opartej na współistnieniu mitologii, sztuki i religii ludów całej planety. Kultura folkowa nie popełnia żadnego z "siedmiu grzechów głównych folkloryzmu" sformułowanych przez Oldricha Sirovatkę.

Grzech pierwszy: uniformizm - szablonowość

Każdy zespół muzyczny stara się nadać granym przez siebie tradycyjnym pieśniom niepowtarzalne, własne brzmienie. Często stare utwory są tylko inspiracjami do oryginalnych odczytań tekstu folkloru lub folklorów róznych części świata.

Grzech drugi: pasywizm - ostro zarysowana granica widz - autor

Na koncertach folkowych słuchacze bawią się, śpiewają wraz z muzykami. Często są to koncerty kameralne, gdzie słuchacze współtworzą intymną atmosferę wokół muzyki (Tutaj mamy taką prawdziwą wymianę: nauczycielami i uczniami są wszyscy po trosze).

Grzech trzeci: inscenizacja oderwana od życia

Uczestnicy kultury folkowej (muzycy i słuchacze) to często ludzie zaangazowani w działalność ruchów ekologicznych. Wielu z nich w życiu codziennym realizuje ekologiczne ideały, wyprowadza się na wieś lub do lasu (przykładem będą gospodarstwa młodych ludzi w okolicach Wolimierza, woj. jeleniogórskie), prowadzi konkretną działalność w dziedzinie ochrony przyrody lub po prostu żyje ze świadomością związku z Matką Ziemią.

Grzech czwarty: handel sztuką - komercyjny kicz

O "robienie" muzyki na sprzedaż można by oskarżyć ewentualnie Krywań czy Gronicki. Generalnie rzecz biorąc działa tutaj mechanizm odwrotny. Najpierw powstaje zespół grający określoną muzykę, a później stara się przekonać do siebie publiczność. Np. Szela grywa tylko okazyjnie (festiwale folk-szantowe), gdyż w okolicach (członkowie zespołu pochodzą z Pomorza) nie znajdują zainteresowanych swoją muzyką, nie próbują jednak komercjalizować własnych rockowych aranżacji. Istnieje w Polsce kilka folkowych wydawnictw muzycznych, tj. FOLK TIME i FLY MUSIC, działających na zwyczajnych zasadach.

Grzech piąty: folkloryzm kontra folklor

Dzisiaj, kiedy żywy, tradycyjny folklor wsi właściwie nie istnieje, a folkloryzm i Cepelia wzbudzają głównie negatywne odczucia, folk jest jedynym żywym podejściem do kultury wsi. Oczywiście nie jest to próba odtworzenia folkloru jego zanik był procesem nieodwracalnym, ale poprzez potraktowanie kultury ludowej jako źródła duchowej i artystycznej inspiracji folklor ma szansę odegrać znaczną rolę we współczesnym życiu.

Grzech szósty: nadużycia ideologiczne

Nie wiem, czy w przypadku folku można mówić o pewnym nadużyciu ideologicznym, kiedy np. narodowo-słowianofilski ruch Zadruga powoluje się na kulturę ludową jako rdzennie polską. Po pierwsze - są to takie obrzeża kultury folkowej, że właściwie niewiele mają z nią wspólnego, a po drugie - neopogańskie korzenie Zadrugi mają silniejszy związek z XIX-wiecznymi teoriami Dołęgi-Chodakowskiego niż z neopogaństwem typu ekologicznego. Nie sądzę, aby wykorzystanie światopoglądu ludowego do powstania inter-folkloru w ramach ogólnoświatowego ruchu odrodzenia kultur etnicznych, tzn. ekologii głębokiej, można było nazwać nadużyciem.

Grzech siódmy: folkloryzm kontra kultura

Folkloryzm reprezentował tylko powierzchowne, łatwo przyswajalne dla kultury masowej elementy życia tradycyjnego wsi. Folk sięga głęboko, stara się wydobyć zarówno z muzyki, jak i światopoglądu najbardziej inspirujące i rozwijające dla kultury współczesnej treści. To drążenie wzbogaca kulturę w znaczny sposób i chociaż jest kontrkulturowe, to nie destrukcyjne.

Trzeba zrozumieć, że żyjemy obecnie w epoce powrotu do źródeł. Dlaczego? Dlatego, że utrata pewności, iż nastąpi postęp, utrata wiary w przyszłość obiecaną i zagwarantowaną spowodowały zwrócenie się ku przeszłości, ku początkowi (...) otóż wtedy, kiedy przyszłość jest stracona, można skupić się na teraźniejszości, kiedy teraźniejszość jest chora, żeby ją uzdrowić, wraca się do przeszłości, do korzeni.

Muzyka folkowa jest najłatwiejszym sposobem przekazu treści, które są wspólne naszej ludowej mądrości i ekologii głębokiej. Prawdziwym grzechem jest zapominanie - to słowa M. Eliadego. Zbyt wiele zapomnieliśmy, musimy odnaleźć swoje korzenie, swoją tradycję, aby móc dumnie popatrzeć w oczy Aborygenom, którzy potrafią opowiedzieć dzieje rodu od początku świata. Człowiek cywilizacji zachodniej to człowiek bez przeszłości i dlatego zagubiony, sfrustrowany i samotny. Poszukuje on tożsamości kulturowej, aby móc odnaleźć współzależność wszystkich stworzeń i żywiołów.


BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea | Spis treści