BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea
Marek Has |
Wybierz sobie drzewo, które szczególnie lubisz, które budzi w tobie uczucia naturalnej sympatii, w którego towarzystwie czujesz się dobrze, zrelaksowany i wypoczęty. Zacznij rozmawiać z drzewem, traktując je jak żywą istotę i swego przyjaciela. Przywitaj się z nim i powiedz do niego coś miłego.
W szamanizmie cztery strony świata symbolizują cztery stany umysłu i cztery etapy rozwoju życia. Ustal cztery strony świata w stosunku do swego drzewa, usiądź i medytuj przez chwilę w każdym z tych czterech miejsc.
Według Indian Tsalagi północ związana jest z żywiołem ziemi i mądrości, która widzi przyczyny i skutki działań. Wyraża stan niedziałania, połączony z krystalicznym i zwierciadlanym widzeniem rzeczywistości. Siedząc od północnej strony drzewa zastanów się nad przyczynami swoich zachowań i skutkami swoich działań. Staraj się zobaczyć je bezosobowo - jakby nie o ciebie chodziło - jako obiektywny łańcuch przyczyn i skutków.
Wschód związany jest z żywiołem powietrza. Jest to powstanie samoświadomości, impuls życia, pierwsza iskra samodzielnego istnienia. Siedząc od wschodniej strony drzewa, zadaj sobie pytanie, do czego w życiu zmierzasz, jaki jest cel twego życia, po co się urodziłeś, dlaczego tutaj jesteś.
Południe związane jest z żywiołem ognia. Tutaj znajdują się dobre nasiona, które przynoszą swe owoce w przyszłości. Jest to sfera tworzenia, dojrzewania, a także psychicznej odnowy, pełni i obfitości. To jest punkt samorealizacji w życiu, to, czym naprawdę jesteś, ekspresja twego istnienia. Siedząc od południowej strony drzewa, postaw sobie pytanie, kim naprawdę jesteś.
Związany z żywiołem wody zachód to punkt transformacji. Zachód symbolizuje przejście w stan duchowy, powrót do światła, stan medytacji. Jest to także sfera intuicji, wizji i snów. Tutaj to, co indywidualne łączy się z tym, co uniwersalne i wieczne. Siedząc od zachodniej strony drzewa zadaj sobie pytanie, jaka jest prawdziwa natura światła, czym jest to wszystko, co cię otacza, czym jest istnienie jako takie, czym jest wieczność.
Po zakończeniu medytacji podziękuj drzewu i ofiaruj mu coś.
Marek Has |
Według wielu szamańskich tradycji każdy kryształ kwarcu jest żywą istotą. Potrafi on gromadzić twoje myśli, a następnie promieniować nimi. Mówi się także, że wszystkie kryształy we wszechświecie stanowią jedną rodzinę i jeśli coś jest znane jednemu kawałkowi kryształu, znane jest wszystkim kryształom wszędzie.
Aby medytacja z kryształem była skuteczna, pomiędzy tobą i nim musi powstać głęboka więź. Struktura kryształu w szczególny sposób odpowiada strukturze myślącej materii. Sprzężenie zwrotne pomiędzy aktywnością fal mózgu i naturalną wibracją kryształu pozwoli ci na rozwinięcie ukrytych sił duchowych.
Jeśli znalazłeś swój kryształ w naturalnym środowisku, musisz poprosić go, a następnie podziękować za to, że będzie chciał być twoim przyjacielem. Podnosząc go z ziemi, skieruj jego największą ścianę na północ, aby zsynchronizować jego wibracje z polem magnetycznym ziemi. Wypłucz go w strumieniu, trzymając w wodzie około 20 minut, a następnie po okadzeniu dymem tui lub szałwi owiń w miękką szmatkę z naturalnego włókna i trzymaj go w zawinięciu przez 2 tygodnie, licząc od nowiu księżyca. W tym czasie trzymaj go zawiniętym podczas medytacji.
Kryształ, który się nosi przy sobie, należy wybrać starannie. Szczególnie cenny jest różowy kwarc, który wytwarza energię miłości, duchowego oddania i współczucia. Ponieważ odpowiada on psychicznemu centrum serca, dlatego najlepiej jest nosić go stale na piersi.
Kryształy, których nie nosimy przy sobie, dobrze jest trzymać w specjalnym miejscu, tam gdzie np. medytujemy codziennie. Możemy także zbudować mały ołtarzyk. Taka mała świątynia jest punktem skupienia leczących energii, tak bardzo potrzebnych naszej planecie. Na ołtarzyku umieszczamy miseczkę z wodą i drugą z kukurydzą (ryżem), zioła, w tym także kadzidła i trochę soli. Możemy tutaj również wykorzystać własną intuicję i inwencję.
Kryształ, aby stał się dla nas naprawdę pomocny, musimy naładować swoją psychiczną i mentalną energią. W tym celu każdego wieczoru przyciśnij go do piersi i rozmawiaj z nim jak z najlepszym przyjacielem. Staraj się traktować go jak żywą istotę, a nie martwy przedmiot. Oddychając głęboko i naturalnie wyobraź sobie siedem gwiazd nad swoją głową, jedną nad drugą, i strumień światła spiralnie spływający przez czubek głowy do twego ciała. Wyobraź sobie, że podobna spirala wchodzi przez podstawę twego kręgosłupa z Ziemi. Te dwie energie, męska i żeńska, słoneczna i księżycowa, energia Nieba i energia Ziemi spotykają się w twoim sercu, skąd promieniują miłością i współczuciem do wszystkich istot. Poproś to krystaliczne światło, aby przenikało ciebie i wszystkie żyjące istoty, przynosząc miłość, harmonię i spokój. Staraj się odczuć twórcze energie, poruszające się wzdłuż kręgosłupa i - jeśli używasz kadzidła - przenikające dym. Poczuj energię Ziemi, wstępującą do twego ciała i energię nieba, wpływającą przez szczyt twojej głowy. Następnie skup całą swą uwagę na krysztale, który cały czas trzymasz przyciśnięty do piersi. Poczuj przepływ energii pomiędzy nim i sobą, niczym sekretny i bezsłowny dialog. Na koniec ofiaruj mu swoją Pieśń. W ten sposób naładowany został twoją energią.
Eric Marcus |
Jednym z najwyższych celów oświecenia jest rozbudzenie miłosierdzia. Miłosierdzie oznacza po prostu przyjmowanie bliźniego takim, jaki jest, bez oczekiwań zmiany z jego strony i bez względu na to, czy zaspokaja on nasze potrzeby, czy nie. Wiele pracy w psychoterapii toczy się wokół zamknięcia niedokończonych spraw z własnymi rodzicami. Potem przychodzi czas, w którym można wybrać między dalszą tęsknotą za idealnymi rodzicami a zaakceptowaniem własnych rodziców i - przebaczeniem.
Jedną z pomocnych technik jest japońska forma medytacji, zwana terapią Naikkan.
Porozmyślaj o tym, co twoi rodzice zrobili dla ciebie. A teraz pomyśl o rozmaitych sposobach, jakimi wyrażałeś swoją niewdzięczność.
Pomyśl o żywiołach natury, takich jak pożary, powodzie i spróbuj wzbudzić w sobie negatywne uczucie w stosunku do nich. Pomyśl teraz o rozmaitych zachowaniach zwierząt, które budzą w tobie negatywne emocje. Postaraj się wejść w kontakt ze swoją "dezaprobatą". Teraz pomedytuj nad cyklami natury, takimi jak lato, zima, przypływy oceanu, narodziny i śmierć u rozmaitych gatunków. Przemyśl, które z tych nieuchronnych zjawisk potrafisz zaakceptować, wobec których emitujesz negatywną energię. Raz jeszcze wróć do rozmyślań o rodzicach i innych osobach, które cię zraniły. Czy akceptujesz ich takich, jacy są bądź byli, czy też nadal rodzą się w tobie energie negatywne?
Kazimiera Traczyk |
Jest to terapia zarówno dla chorych, jak i dla zdrowych, dla szczęśliwych i nieszczęśliwych. Najlepszym otoczeniem będzie przyroda. Nie możemy siedzieć w domu i słuchać kasety ze śpiewem ptaków - to daje niewielkie efekty.
Nawet jeżeli siedzisz na wózku inwalidzkim, poproś kogoś bliskiego, aby zabrał cię do lasu (zachowując środki ostrożności). Usiądźcie osobie wygodnie lub połóżcie się w wybranym miejscu, zamknijcie oczy i wsłuchajcie się w przyrodę. Wsłuchajcie się w to, o czym szumią drzewa, o czym szemrze strumień, o czym śpiewają ptaki i szepczą trawy. Może usłyszysz tupanie jeża, rozmowę ważek. To wszystko nazywamy śpiewem lasu, rozmową przyrody. Ta naturalna muzyka pochodzi od pierwszej komórki we wszechświecie i zawsze była, jest i będzie. Nie ma siły, która by ją zniszczyła, bo wojownicy Gai o to walczą, a jeśli przegramy - pozostanie w naszych sercach. Te odgłosy Natury, dźwięki przyrody są wszędzie - wokół was i w was samych. Są w drzewach, liściach, górach, są w zwierzętach i kamieniach. Ta muzyka sprawia, że się odprężamy, uwalniamy świadomość od obowiązków, trosk życia codziennego, życia wśród betonowych domów, blaszanych trumien na kółkach, ciągłego hałasu, smrodu i smogu ulicznego. Uwalniamy się od tego wszystkiego, wciągamy w nozdrza zapachy, jakie nas otaczają. Zapach pól, lasów, jezior i każdego liścia, kwiatu czy trawy z osobna. Teraz smakujemy wodę ze źródła, każdy owoc leśny... Czyż nie jest to wspaniałe uczucie?
Spójrzcie na świat Natury oczyma widzącymi - jak piękne są kwiaty, jak dostojne drzewa i jak groźne i równie piękne jest niebo. Rozejrzyjcie się dokoła - to wszystko tętni własnym, nieskończonym życiem, płynie własnym prądem i oddycha własnymi płucami, widzi innymi oczami, czuje i smakuje inaczej. Ma swoje serce, w które musicie się wsłuchać. Bicie tego serca to każdy dźwięk, każdy odgłos, jaki słyszycie. To wszystko to, co cię stworzyło, a nie co ty stworzyłeś.
Teraz musicie się wczuć w to bicie serca, zrównać bicie własnego serca z biciem serca Matki Natury. Musicie wczuwać się długo, aż zrozumiecie istotę bytu przyrody i sens własnego życia. Musicie więc wczuwać się dotąd, aż wasze serca połączą się z sercem przyrody i będziecie jednym rytmem.
Gdy już to wszystko widzieliście, czuliście, słyszeliście, smakowaliście i zjednoczyliście się z tym najważniejszym Sercem, to poznaliście swoją pierwotną, dziką nieujarzmioną naturę. I wtedy wróćcie do cywilizacji - nie zapominajcie swoich dusz i serc. Nie zapominajcie istoty bytu przyrody i sensu własnego życia - postępujcie zgodnie z waszą naturą. ...bo Matka Natura jest dla takich ludzi hojna. Obdarza nas, jeśli tylko chcemy i pozwolimy tym, czego inni nie mają. Obdarza nas wiedzą o siłach natury, o prawach rządzących tym cudownym światem - otwiera przed nami swoje wrota.
Do wszystkich chorych i nieszczęśliwych: uwierzcie w siebie, uwierzcie w swoje ukryte siły, które pomogą wam przezwyciężyć chorobę i złe chwile. Nie pozwólcie się opanować ogólnej histerii, negatywnym myślom i zbiorowemu strachowi przed nieuniknionym.
Gerard Epstein |
Zamknij oczy, odetchnij trzy razy i wyobraź sobie, że znajdujesz się w sosnowym lesie. Stań obok najbliższego drzewa i wdychaj sosnowy aromat. Wdychając myśl o tym, że powietrze przepływa przez Twoje ciało, oczyszczając je i spływa w dół przez stopy. Wydmuchnięte powietrze znika w ziemi i gdzieś głęboko zostaje spalone. Otwórz teraz oczy i oddychaj bez wysiłku.
Zamknij oczy, zrób trzykrotny wdech i zejdź na dno jeziora, oddychając cały czas spokojnie i powoli podczas wchodzenia pod wodę. Usiądź spokojnie na dnie jeziora oświetlonym złotawym światłem. Potem wyjdź na brzeg i siądź pod drzewem klonu. Weź do ręki liść klonowy i dotykiem badaj jego kształt. Teraz postaraj się przeniknąć do wnętrza liścia wędrując wzdłuż jego włókien. Potem opuść liść klonu wiedząc, że oddycha Ci się teraz łatwiej. Otwórz oczy.
Ryszard Matuszewski |
Stań bosymi stopami na gołej ziemi. Oddychaj powoli, wczuwając się jednocześnie w ziemię, na której stoisz. Wdychaj tak, jakby powietrze przypływało od ziemi wraz z wdechem i odpływało z powrotem do ziemi wraz z wydechem. Rozkoszuj się odczuciem połączenia twego ciała z ziemią poprzez twoje bose stopy. Zwróć też ku ziemi wnętrza twoich dłoni. Spróbuj w podobny sposób, jak ze stopami i oddechem. Jakby oddychaj przez dłonie. Oddychając głębiej i wolniej, acz swobodnie i z pełnym odprężeniem, zatapiaj się w odczucia napływające z ziemi pod twymi stopami i dłońmi. Uświadom sobie, co czuje serce ziemi, w jakim stanie jest dusza ziemi na której stoisz. Jakie działania musisz podjąć, aby pomóc duszy ziemi. Zapytaj ziemię jak jej pomóc, co mogę zrobić najlepszego. Odczuwaj, zapisuj refleksje, powtarzaj ćwiczenie, aż będziesz mieć projekt swej pracy dla przyrody. I do dzieła! Do pracy!
Armia |
Jeszcze noc
Jeszcze czas
Płonie ziemia
Płonie las
Dziwne słowo
Tajny znak
Jestem drzewo
Jestem ptak
Wszystkie drogi
Wszystkie sny
Dzikie myśli
Straszne dni
Kamień z nieba
Z nieba znak
Jestem drzewo
Jestem ptak
Jeden duch
Jeden czas
Jeden wróg
Obok nas
To mój smutek
To mój znak
Jestem drzewo
Jestem ptak
rys. Małgorzata Chmiel
Autor nieznany |
Ziemia moim ciałem
Woda moją krwią
Powietrze oddechem
Ogień siłą mą
Podąża w dal rzeka
płynąc wciąż wzbiera
podąża w dal rzeka
z powrotem do morza
Nieś Matko-Ziemio mnie
dzieckiem twym zawsze będę
Nieś Matko-Ziemio mnie
z powrotem do mórz
Jesteśmy jednym nieskończonym słońcem na zawsze, na zawsze, na zawsze
Rzeka płynie, jeszcze mocniej płynie Rzeka płynie z powrotem do morza
Matka Ziemia woła mnie, jestem jej dzieckiem Matka Ziemia woła mnie z powrotem do morza
Mirosław Drabczyk |
przylgnąć do ziemi całym ciałem
zacisnąć dłonie na korzeniach traw
słuchać uderzeń serca w podziemnych sztolniach
odwrócić się na wznak zamknąć oczy
pozwolić by wodospady powietrza
wlewały się w płuca
Peter Blue Cloud |
Gdy ciemność kładzie się
na kocu krystalicznego śniegu,
a gwiazdy są jak kłujące refleksje
o przyczynie w umyśle Stworzenia,
otaczamy palenisko, aby
poranek zastał dzieci rozgrzane.
Smakujemy dary minionego lata,
kukurydzę, fasolę i dynię.
Przy zimowym stole czynimy dzięki
i wielbimy Stworzenie cichym śpiewem,
a potem i my kładziemy się pod futrami,
żeby śnić obietnicę jutra.
O poranku upojnie rześkim, aż
dzieci korci do głośnej zabawy,
klony wzywają nas podnoszącym się sokiem
i cały naród odpowiada.
Nic tak uroczystego jak
ogniska słodkiego obozu przez całą noc.
Dzień i noc równe sobie.
Z ciszy co wydawała się wieczna,
pierwszy huk przedzierającego się
grzmotu znad rzeki. Z uśmiechem
starzec natłuszcza trzonek motyki
i nasłuchuje tego wspaniałego ciepłego wiatru.
Stworzenie to pieśń, mała strużka zamieniona
w bulgot, w śpiewne mlaskanie wody.
Wiatry, które zmusiły śnieg do topnienia,
niosą burzowe chmury na ramieniu.
Zielone wyspy pokazują się na grzbiecie żółwia
z traw śpiących długo pod śniegiem.
Świt sezonu pełnego chwały, kwiaty
zlane w płynne fale barw.
Smak poziomek, odgadnięty
w ich kwieciu, mocny i żyzny
zapach gleby, nad którą się pochylamy,
wzruszając ziemię pod kukurydzę.
Przyjdźcie, weźcie dzieci. Niech
poczują przez chwilę rytm
motyki. Niech doświadczą
cudu zielonych kiełków wystrzeliwujących
z ziemi danej nam
przez Stworzenie w opiekę.
Ciało, umysł i duch bliskie
pęknięcia od dojrzałych słodkich jagód,
pierwszej zielonej fasoli i kukurydzy.
Czynimy dzięki, bez końca. Bliźniacze
pojęcie Przyczyny i Pokoju widać
w każdym ziarnie kolby kukurydzy.
Może naprawimy nasze domy
jak te bobry żyjące w sąsiedztwie.
Dzieci nurkują jak wydry,
ich śmiech dociera do nas,
przyłączamy się do nich na chwilę
w te najgorętsze dni lata.
|
Znów dzień i noc równe sobie Ta święta pieśń rozstania, Drewno ułożone wysoko pod domami, |
Mirosław Drabczyk |
Rzucony kamień nie tonie w morzu
Woda nie zjada go:
w głębinach kołysze go do snu i opowiada baśnie.
Dzikie gęsi nie odlatują.
One lecą - nasze spojrzenia nie nadążają za nimi.
Niebo wskazuje dzikim gęsiom drogę
żłobiąc w sobie rów.
Pieśń, która pojawia się nagle,
wstrząsa ciałem śpiewaka i niby płomień
odchodzi na drugą stronę.
Tam śpiewak wstępu nie ma:
milknie i zmęczony układa się w trawie.
Ale pieśń jest. Gęsi są.
Kamień jest - w brzuchu wieloryba
wykuto z niego pałac.
Nie wierzę w śmierć.
Wierzę w zasypianie.
Jacek Kaczmarski |
Wiosną lody ruszyły, panowie przysięgli,
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił,
Bóg umiera na krzyżu, ale zmartwychwstaje,
Kurczak z pluszu wysiedział wielkanocne jaje,
Baran z cukru nie martwi się losu koleją,
Świtem ptaki w niebieskim zapachu szaleją.
Tyle razy to wszystko już się wydarzyło,
Więc dlaczego przed strachem chowamy się w miłość?
- Bo za oknem wiosenny wiatr drzewami szarpie,
Budzą się do pracy upiory i harpie,
Nie ufaj w wieczory, wstań, zaciągnij story -
Upiory i harpie, harpie i upiory.
Latem cierpkie owoce pęcznieją słodyczą,
W tańcu pszczoły na urodzaj liczą,
Słońce szczodrze wytrząsa swoją gęstą grzywę
Na ludzi ospałych, na miasta leniwe.
Matka Boska się pławi w złocie i zieleniach,
Pustoszeją w święto narodowe więzienia.
Tak co roku nas lato spokojem kołysze,
Więc dlaczego przed strachem chowamy się w ciszę?
- Bo za oknem grzmot się ściga z błyskawicą,
W letnią burzę tańczą wodnik z topielicą,
Zakochani w zbrodni, ofiar wiecznie głodni,
Wodnik i topielica, topielica i wodnik.
Jesień kładzie słoneczne wspomnienia w słoiki,
Pachną zioła, pęcznieją worki i koszyki,
Przyjaciele wracają z podróży dalekich,
Obmywają stopy w nurcie własnej rzeki.
Pod wieńcem i zniczem usypiają zmarli.
Zapomniawszy już o tym, co życiu wydarli,
Poeci o jesieni powielają sztampy,
Więc dlaczego przed strachem zapalamy lampy?
- Bo za szybą jesienna ulewa zajadła,
Podchodzą do okien strzygi i widziadła,
Odwróć się od szyby, rozmawiaj na migi,
Strzygi i widziadła, widziadła i strzygi.
Zima dzieli istnienia na czarne i białe,
Zimą ciało ogrzejesz tylko drugim ciałem,
Paleniska buzują, ciemnieją kominy,
Gęsim puchem piernaty wabią i pierzyny.
Trzej Królowie przybędą Panu bić pokłony,
Złożą dary bogate na wiechciu ze słomy.
Już lat dwa tysiące powraca to święto,
Więc skąd nad stołami milczące memento?
- Bo za oknem śnieżyca, chichoty i wycie,
Przed którymi na próżno chowamy się w życie.
Ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie:
Pamiętamy, co było - więc wiemy, co będzie.
Rozbite oddziały. Wiersze i piosenki 1985-88, Kraków 1989, s. 86
Jestem wodospadem -
Więc najpierw strumieniem.
Rwę ziemi pokłady,
Rozmywam kamienie
I coś sobie gadam
Pod ciemnym korzeniem,
Zanim znajdę skałę,
Z której z hukiem spadam...
W locie zaś się staję
Miriadami iskier,
Mirażem ołtarza,
Co poraża błyskiem.
Z iskier moich każda
Inny świat odbija
I każda jest ważna,
Każda jest niczyja...
A potem się zmieniam
W przezroczystą głębię
Pełną drogich kamieni,
Po które nie sięgniesz.
Więc jestem wodą,
Ziemią i powietrzem -
A ty chcesz, bym był sobą
I rzekł Ci,
Kim jestem?
To morze oddychało tak samo
Gdy wyszliśmy z niego z precyzyjnym planem
Chwytając w skrzela ostry tlenowodór.
Nieśliśmy w genach pazury i pierze,
Obły kształt jaja i pierś z mlekiem matki.
Sierść, broń odruchów i
bezbronną skórę.
To morze oddychało tak samo
Kiedy w gatunkach rosła
doskonałość
Niszcząc za sobą nieudane próby.
Nie będzie po nas następnych etapów:
Jesteśmy przecież ostatnim ogniwem
Co wie, jak korzystać z osiągniętych celów
Choćby za cenę istnienia łańcucha...
Służy nam kosmos i natura żywa,
Władzę nad duchem nakazuje pycha
I tylko to morze tak samo oddycha,
Gdy doń wracamy - nie umiejąc pływać.
Lance Henson |
ojcze niebieski
pobłogosław nas swoje dzieci siedzace wokół
piaszczystego ołtarza
usypanego w kształcie
białego półksiężyca
wysłuchaj nas teraz
zwracających twarze ku tobie
przeniknij słowa naszej modlitwy
ofiaruj nam co nieskalane
uchroń od niedomówień
ulecz nas z ran
ojcze
wołam cię poprzez głos strażnika wołam cię poprzez ofiarę z dymu
wołam cię całym sobą żyjącym w tobie
wszędzie dajesz świadectwo swojej obecności
duchu święty poza przestrzenią wszechobecny duchu
przebacz mi
ofiaruj mi
światło
preryjny wietrze
dmij swoją wieczorną
pieśń odnajdując mnie
pośród błogosławionych
kościany gwizdku
dźwięczący nieskończonym człowieczeństwem
wskaż mi jak mogę
lepiej poznać swoją
matkę ziemię
głosie ojca
modlę
się
abyś przyniósł pokój pomiędzy wszystkich czejenów
wielki duchu
teraz jesteśmy zespoleni
długo cierpieliśmy
bez twojej mądrości
wodo
kukurydzo
dzielimy się wami
skórzany rzemieniu
rzeko
bracie słońce
oczyszczające orle skrzydło oczyszczajaca bizonia trawo
ukoj mnie swojego osamotnionego syna wsłuchuję się w głosy
rzecznych duchów i opłakuję
braci którzy krzyczeli
w wietrze
maheo
cieszymy się widząc ciebie siedzącego pośród nich
nasza ofiara dymu
uleciała w czterech kierunkach wstawiając się za nami
uśmiech moich braci miesza się ze łzami możemy się już więcej nie spotkać
ognisty orle którego
skrzydła przesiąkły zapachem cedru
wszechwieczny księżycu który strzezesz świętego nasienia
obdarz nas siłą
w oczekiwaniu
nadchodzących dni
Joy Harjo |
Przypomnij sobie niebo, pod którym się urodziłaś,
poznaj każdą z gwiezdnych opowieści. Przypomnij sobie księżyc,
poznaj, kim ona jest. Spotkałam
ją
kiedyś w barze w Iowa City.
Przypomnij sobie narodziny słońca o świcie, to najpotężniejsza chwila dnia.
Przypomnij sobie jego zachodzenie
i oddawanie się nocy.
Przypomnij sobie swe narodziny,
jak matka walczyła
o oddech i ciało dla ciebie.
Jesteś świadectwem
jej życia, życia jej matki i babci.
Przypomnij sobie ojca, jego dłonie kołyszące ciało twej matki, i może też jej serce,
a może nie.
On również jest twoim życiem.
Przypomnij sobie ziemię, której
skórą jesteś:
czerwona ziemia, czarna ziemia,
żółta ziemia, biała ziemia,
brązowa ziemia - jesteśmy ziemią.
Przypomnij sobie życie roślin,
drzew i zwierząt, które również
mają swe plemiona, rodziny i
historie. Mów do nich,
słuchaj ich. Są żywymi wierszami.
Przypomnij sobie wiatr.
Przypomnij sobie jej głos.
Ona zna początek Wszechświata.
Słyszałam, jak śpiewała
kiedyś
pieśni tańca wojennego Kiowa na
rogu Czwartej i Głównej.
Przypomnij sobie, że jesteś całym
ludem i że cały lud
jest tobą.
Przypomnij sobie, że jesteś
wszechświatem i że
wszechświat jest tobą.
Przypomnij sobie, że wszystko
jest w ruchu, wzrasta, jest tobą.
Przypomnij sobie,
ze stąd pochodzi język.
Przypomnij sobie taniec, który
językiem jest, życiem jest.
Pamiętaj,
Żeby to sobie przypominać.
Rys. Jarek Gach
Janusz Reichel |
(...) Nasze ciała są nastrojone według ogólnej harmonii wszechświata. Jeśli wykraczamy przeciwko niej, wykraczamy przeciwko sobie. Zagłuszając swoje związki z Ziemią, zagłuszamy siebie.
Żyjemy w naszym sfrustrowanym świecie na oślep. Wsłuchaliśmy się nie w to tętno, którym pulsuje Wszechświat. Żyjemy niewłaściwymi rytmami. Od kupna jednej luksusowej zabawki do kupna następnej, jeszcze bardziej luksusowej; od kolejnego odcinka serialu w telewizji do następnego; od awansu do awansu; od wypłaty do wypłaty. Kosmos zaprasza nas do falowania w takt innych rytmów. W takt wschodów i zachodów Słońca, w takt pełni Księżyca, pór roku i tysiąca innych bardziej subtelnych melodii. Nasza cywilizacja zepchnęła poczucie więzi z Ziemią (a poprzez Ziemię z całym Kosmosem) w najgłębszą sferę naszej nieświadomości. Przywrócenie jej do sfery świadomego odczuwania będzie powrotem do właściwych relacji między człowiekiem a otaczającym go światem, będzie istotną częścią kampanii zmierzającej do uzdrowienia Ziemi, do uzdrowienia człowieka. (...)
Uzdrowienie Ziemi wiedzie przez uświadomienie sobie związków, jakie nas z Nią łączą, wiedzie przez głęboką przemianę świadomości w kierunku współodczuwania wraz ze wszystkim, co nas otacza, wiedzie przez dotarcie do istoty nas samych.
Ekofilozofia jest takim lekarstwem, jest nową astrologią, która mówi: twoją Planetą jest Ziemia, żyj tak, abyś mógł słyszeć, o czym mówią z nią Gwiazdy i abyś mógł słyszeć - bez pośrednictwa astrologów - co one chcą ci powiedzieć.
Rys. Jarek Gach
Zgodnie z doświadczeniem zen, świat nie jest na zewnątrz nas. Ja jestem światem. Nikt z nas nie jest częścią świata, każdy z nas jest światem. Dlatego kiedy niszczę lub zanieczyszczam środowisko, wówczas niszczę siebie samego: zanieczyszczam siebie samego.
W treningu zen staramy się również być bardzo ostrożni, by niczego nie marnować; nie marnować wody i nie używać jej więcej niż jest to potrzebne, oczywiście nie marnować pożywienia - jeżeli w klasztorze zen ktoś zastawi jedzenie na talerzu, zostanie za to skrytykowany: nie zostawiać włączonego światła, kiedy nie jest konieczne, nie niszczyć książek - łamiąc na przykład kolejne książki przy rozkładaniu ich grzbietem do góry. Jeżeli coś takiego uczynisz w ośrodku albo w klasztorze zen, niechybnie otrzymasz naganę.
Powód takiego postępowania nie jest czysto ekonomiczny. Jego natura sięga znacznie głębiej. Bycie obojętnym na absolutną wartość każdej rzeczy we wszechświecie oznacza wzmacnianie swojego ego. Nawet kropla wody ma absolutną wartość i dlatego marnowanie oznacza krzewienie ego. A wtedy nasze ego rośnie, staje się sprawcą coraz większego cierpienia nas i innych. Tak właśnie rodzi się cierpienie. (...)
Współczesny człowiek (...) żyje pod większym naciskiem i presją, albowiem żyje w zanieczyszczonym środowisku, w przeludnionych społecznościach, kiedy kurczą się zasoby naturalne. Jeśli chodzi o zanieczyszczenie - to zen zajmuje się źródłem zanieczyszczeń - zanieczyszczeniem umysłu przez umysł. A jeżeli chodzi o ekologię - związek człowieka ze środowiskiem, to zen zawsze uczył niepodzielności człowieka i przyrody. Każde niszczenie przyrody jest niszczeniem człowieka. Rzeczą najważniejszą jest utrzymanie wewnętrznej jedności miedzy człowiekiem a przyrodą. Zen uczy, że każdy człowiek powinien raz w roku zasadzić drzewo i ma to głębokie znaczenie na wielu poziomach naszej egzystencji. (...) Jeśli staniemy się obojętni w stosunku do małych rzeczy, wkrótce staniemy się obojętni w stosunku do ludzi. Osoba, która stale coś marnotrawi, jest bardzo egoistyczną osobą, często jest to również osoba agresywna. Bywali mistrzowie zen, którzy unikali nawet nadepnięcia na źdźbła trawy, ponieważ byłoby to zanieczyszczeniem tego źdźbła. Pierwszym przykazaniem buddyzmu zen jest nie zabijać. Wszystko ma prawo do swojego życia. Świat nie istnieje dla przyjemności człowieka ani dla jego wygody. Świat istnieje dla każdej istoty, która w nim żyje i nie mamy prawa odbierać życia żadnej istocie z wyjątkiem chwil, kiedy się bronimy. W Wietnamie było wielu mnichów buddyjskich, którzy woleli odebrać sobie życie, poświęcić swoje życie niż odbierać je innym. Sokrates powiedział: lepiej jest cierpieć zło niż czynić zło.
wyszperała: Iza Żukowska