< <  |  STRONA GŁÓWNA  |  SPIS TREŚCI  |  > >

Miejscem człowieka jest ziemia. Wykłady z ekofilozofii

WYKŁAD ÓSMY

Nie czekamy na Apokalipsę

Elementem, który chyba najsilniej odróżnia filozofię ekologiczną od innych poszukujących nurtów, ochoczo określanych zbiorczym mianem "Nowa Era", jest wielce charakterystyczna postawa twórców i wyznawców tej filozofii wobec apokaliptycznego nurtu myśli zachodniej. Jest to postawa wymijająca, lub wręcz negatywna. Ekologizmem chętnie inspirują się wcale silne nurty neopogańskie, które nawiązują do tradycji starszych niż chrześcijaństwo, tradycji wolnej od czekania na jakąś wielką katastrofę, po której dopiero miałby nastąpić szczęśliwy czas ludzkości. W ekologiźmie nie czeka się na żadną taką katastrofę, choć dostrzega, nieraz nawet przesadnie, z jednej strony zagrożenia płynące z myślenia apokaliptycznego, z drugiej zaś strony ostrzega się, że jeśli w ogóle miałaby nastąpić jakaś apokaliptyczna katastrofa, to tylko taka, którą sobie ludzkość wyszykuje swoimi własnymi rękami. Za "straszak dyżurny" służy globalna katastrofa ekologiczna, a sztandarowym dokumentem, który się przy tej okazji przywołuje, jest powstały w latach 60-tych XX stulecia raport "Granice wzrostu". Ciekawe, że choć wiele spostrzeżeń zawartych w "Raporcie" jest już dziś nieaktualnych, sam dokument nie jest generalnie ani przez ekologów, ani przez co uczciwszych przedstawicieli utylitaryzmu kwestionowany.

Globalna katastrofa - jak dotąd - nie nastąpiła. Mimo kilku wysoce niebezpiecznych momentów w dziejach współczesnego świata, jest on, biorąc pod uwagę ilość nagromadzonej broni i potencjał zdolnego ją uruchomić szaleństwa, zaskakująco stabilny. Co więcej: wbrew apokaliptycznym przepowiedniom owa stabilność raczej rośnie, niż się zmniejsza. Zadziałało zjawisko zupełnie przez żądnych sensacji "apokaliptyków" zlekceważone: po II wojnie światowej samoistnie wytworzył się mechanizm redukcji agresji - poprzez nieustające wojny lokalne oraz permanentne właściwie katastrofy przemysłowe i komunikacyjne. Warto pamiętać, że owe lokalne wojny i katastrofy pochłonęły w ciągu pół wieku od 1945 r. więcej ofiar niż sama wojna światowa. Ponieważ w energosferze Ziemi każda katastrofa (wojna, wypadek komunikacyjny, klęska żywiołowa) jest wyładowaniem energii i obniżeniem napięcia, przeto bezimiennym ofiarom wojen i katastrof zawdzięczamy względną stabilność świata jako całości. Nie należy też zapominać o potężnie w skali świata oczyszczającej ofierze, jaką złożyły narody żyjące pod uciskiem wielkich totalizmów XX stulecia35. Takie rozładowanie napięcia jest oczywiście kalekie, wymaga wciąż nowych ofiar, ale lepsze to niż nic.

Niewątpliwie po fali czekania na jakąś katastrofę, po studiowaniu starych proroctw, które się zwyczajnie nie spełnią - przyjdzie czas na próbę głębszej refleksji. I - oby! - zrozumienie, dlaczego tak się na tę apokaliptyczną katastrofę czekało. Wtedy ostatecznie można będzie jałowego czekania zaprzestać i wziąć się do rzetelnej naprawy naszego życia.

W rzeczywistości nie ma przyszłości innej, niż ta, którą ludzie sami sobie, swoim umysłem i działaniem tworzą. Tyle, że między myślą o wykonaniu czegoś, a rzeczywistym wykonaniem może upłynąć sporo czasu - stulecia na przykład, jeśliby przyjąć działanie reinkarnacji (jakby nie patrzeć, jest to jak do tej pory najspójniejsza i najelegantsza teoria tłumacząca wiele zjawisk z zakresu parapsychologii), a już na pewno stulecia i tysiąclecia upływają, nim zrealizują się treści mitologiczne, obecne w trwającej i rozwijającej się ludzkiej społeczności.

Gdy więc coś się nam wydarza, można spokojnie przyjąć, że nie jest to jakieś "zrządzenie losu", lecz manifestacja czegoś, co już było w naszym umyśle i tylko czekało na sprzyjające warunki zewnętrzne36. Dlatego ważna jest analiza wzorców, jakie człowiek w umyśle nosi. Mogą to być wzorce indywidualne, np. związane z wychowaniem i doświadczeniem indywidualnym, ale mogą być i ponadjednostkowe, pochodzące z wyznawanej religii, przynależne funkcji społecznej, albo będące elementem światopoglądu wpajanego w okresie edukacji. Działanie tej drugiej grupy "idei przewodnich" jest wcale ciekawe, bowiem kierują one jednostkę nieomylnie tam, gdzie rozgrywają się losy społeczności. To właśnie pod wpływem tych wzorców człowiek idzie na jakąś manifestację albo zgłasza się do służby w armii dla mniej lub bardziej świętej sprawy.

"Paliwem" dla wzorców są emocje. Właśnie pod ich wpływem wzorce się manifestują i dają konkretne wydarzenia życiowe. Jeśli wzorzec jest nieuświadomiony, emocje muszą być tym silniejsze, żeby nie dały się tak łatwo opanować. Emocje zbiorowe są, rzecz jasna, o wiele silniejsze niż indywidualne, a sztuka ich rozbudzania to podstawowa umiejętność każdego przywódcy. Każda chwila wzmożonych w skali społecznej emocji - decyzja władz ważna dla dalszych losów państwa, wojna, niecodzienne wydarzenia (np. masowe protesty) - to moment, gdy społeczność jest silniej niż zazwyczaj połączona poprzez emocje ze swą pamięcią zbiorową. Doświadczenia są składowane w pamięci i modyfikują się wzajemnie. Pierwsze doświadczenia są zazwyczaj niezmywalne, podobnie jak w rozwoju osobniczym. Im wcześniejsze doświadczenia zbiorowe uda się zapisać, tym poważniejsza podstawa do dalszego przewidywania losów społeczności, której wyrocznia dotyczy.

Psychika, ani indywidualna, ani zbiorowa, nie jest izolowana od reszty świata. Wzorce bywają modyfikowane, a często wręcz wypierane przez silniejsze energie. Penetrując zawartość pamięci indywidualnej lub zbiorowej można określić, kiedy zawarte tam myśli zamanifestują się. Ale ta pamięć nie jest jednolita. Ma wiele poziomów, z których tylko najgłębsze mają na tyle dobrą łączność z emocjami, że mogą się rzeczywiście manifestować jako wydarzenia. Warstwy płytsze bywają racjonalizowane i przykrawane do bieżących potrzeb psychiki i propagandy. Nie każdy dysponuje wystarczającą mocą umysłu, żeby przebić się do najgłębszych warstw świadomości człowieka, tam, gdzie zmagazynowane są wzorce silnie naładowane emocjami. Taką moc umysłu wyrabia długotrwała praktyka medytacyjna, ucząca dystansu wobec obserwowanych zjawisk.

Zatem takie formy energii psychicznej jak mity, oczekiwania i zwykłe chciejstwo - są kiedyś tam powoływane do bytu i czekają na sprzyjającą chwilę. Ktoś, kto ma szczęście odczytać ową chwilę, zyskuje sławę wieszczą. Dla kogoś takiego dobra znajomość mitologii grupy, której przyszłość odgaduje, to umiejętność absolutnie podstawowa.

Moment manifestacji nieświadomego wzorca jest zawsze bardzo charakterystyczny i przypomina budzący się nagle wulkan: człowiek lub zbiorowość z dnia na dzień wypada z rutynowych kolein i podejmuje działania prowadzące prostą drogą do manifestacji wzorca, spotkania z własnym losem. Ale kiedy wzorzec się budzi, proroctwa nie są potrzebne - wszystko już widać gołym okiem. Wtedy los musi się wykonać i niewiele można zmienić. Można jeszcze próbować skorzystać z potęgi modlitwy (ma ona moc "rozpuszczania" wzorców, więc nie ma się co zamanifestować), ale też modlitwa wymaga wyciszenia, skupienia, w warunkach dramatycznych wydarzeń na ogół niemożliwego do osiągnięcia. Jeśli chcemy zmieniać przeznaczenia - trzeba ich wzorce rozpoznać na długo przed czasem ich manifestacji, kiedy wszystko idzie dobrze. Ale kto wtedy myśli o odległych dramatach i słucha kasandrycznego wieszczenia?

Jakie więc wzorce powodują, że tak boimy się Apokalipsy, choć przecież naszymi własnymi umysłami ją sobie szykujemy? Bez wątpienia najsilniejszy jest wzorzec judeo-chrześcijański, zapowiadający jakąś globalną katastrofę, zanim nadejdzie "Królestwo Boże". Wzorzec ten jest, niestety, powszechny, gdyż wpajany był przez wiele stuleci w świadomość zbiorową Europy, a potem reszty zawłaszczonego przez Europejczyków świata. Od około półtora stulecia, w wyniku laicyzacji życia, odszedł w głębszą nieświadomość - i tam stał się groźny! Pozbawiony kontroli, zyskał bowiem łączność z emocjami zbiorowymi, czyli moc manifestacji! I na pewno społeczności tym mitem przesiąknięte będą miały swoją Apokalipsę...

Co zatem możemy zrobić, żeby nie stać się ofiarami mitu? - Mity wymieniać. Rozumieją to dobrze dzisiejsi "nowinkarze", przede wszystkim ekolodzy i neopoganie. Ich gorliwość neofitów stanie się zrozumiała, gdy uświadomimy sobie, że wobec krótkiego już najprawdopodobniej czasu pozostałego do manifestacji wzorca "apokaliptycznego", tym potężniej trzeba wypierać go z umysłu. Nie wiemy, czy już nie jest za późno, bowiem dewastacja ekologiczna i duchowa naszej planety jest zatrważająca i wciąż postępuje. Nie wiemy jak długo jeszcze sprawny będzie mechanizm rozładowywania agresji na bieżąco, poprzez lokalne konflikty i lokalne katastrofy.

Pewnej nadziei dostarcza obserwacja najmłodszego pokolenia, urodzonego w latach 70-tych i później: ludzie ci mają potrzeby wyraźnie różne od potrzeb swoich rodziców. Są w masie swej bardziej współodczuwający, a przez to - niestety! - podatniejsi na sterowanie przez media. Zapewne w zamyśle Natury miało to być pokolenie, które silniej współodczuwając, bardziej zadba o Matkę-Ziemię. W dotychczasowej praktyce ta nowa, ufna wrażliwość jest bez pardonu zagospodarowywana na potrzeby konsumeryzmu. Produktem ubocznym są brutalne zbrodnie "zaprogramowane" przez seriale TV i gry komputerowe, a także większa podatność na negatywne energie płynące ze światów niematerialnych, przede wszystkim świata astralnego. Jak do tej pory owej przemiany jakościowej nie zauważyła instytucja najbardziej do tego powołana, czyli szkoła. W efekcie młodzi ludzie o sporej podatności duchowej nie bardzo mają z kim o tym porozmawiać, więc łatwo padają ofiarą sekt i narkotyków. Ponieważ oficjalne religie też słabo są przygotowane na to zjawisko, a w dodatku wydają się zainteresowane mniej szerzeniem duchowości, a bardziej ratowaniem swoich stref wpływów - robi się groźnie i pachnie nieprzyjemnymi przepowiedniami. Wygląda na to, że światopogląd ekologiczny będzie musiał uwzględnić opisane przed chwilą zjawisko i zapewnić najmłodszym obywatelom ekoświata poprzez stworzenie warunków do swobodnego wzrastania ich człowieczeństwa, swobodny dostęp do Ducha, inaczej wzrastająca z pokolenia na pokolenie potęga duchowa wyładuje się iście apokaliptycznie.

Stara maksyma głosi: złe przepowiednie są po to, aby się nie sprawdzały. Są takie przepowiednie ostrzeżeniami o tym, że człowiek niewłaściwie używa potęgi stwórczej swego umysłu. Skorzystajmy z tych ostrzeżeń i przestańmy czekać na Apokalipsę!


35. Oczywiście technokrata nie ma pojęcia o bogactwie genetycznym ani o bioróżnorodności; jego personalistyczny horyzont nie sięga dalej niż jego ewentualne własne zbawienie, czyli koniec życia. Ale na krótką metę jego argumenty będą po prostu skuteczniejsze, bo - w przeciwieństwie do ekologa - nie jest zdolny do współodczuwania.
36. Liczbę ofiar komunizmu w samym tylko ZSRR szacuje się na 40 do 60 mln ludzi. A przecież swoje ofiary pochłonęła osławiona "rewolucja kulturalna", pochłonął reżim Pol-Pota w Kampuczy, nie wspominając o sporej ilości osób zamordowanych i zaginionych w latach stalinowskiego terroru w krajach Europy środkowej i wschodniej. Pojawiała się nawet teoria, że narody prześladowane przez komunizm (przede wszystkim Rosjanie i inne ludy żyjące na terytorium b. ZSRR) ocaliły świat przed katastrofą na skalę planety - właśnie dzięki temu, że wzięły na siebie ciężar przeżycia w społeczności głęboko zbrodniczej.


Miejscem człowieka jest ziemia. Wykłady z ekofilozofii
< <  |  POCZĄTEK STRONY  |  > >