EUROPA „NAWIEDZONYCH”?
W ZB nr 10(150)/2000 w artykule p. Jarosława Hebla pt. „Chrześcijańska wizja Europy” znalazło się następujące zdanie: Papież od dawna podkreśla wielką wartość europejskiej integracji, czego np. w naszym kraju nie chcą widzieć nawiedzone środowiska katolików skupionych wokół Radia >Maryja< i >Naszego Dziennika<. P. Hebel przynajmniej częściowo mija się z prawdą. Nie słucham Radia „Maryja”, natomiast Nasz Dziennik zdarza mi się czytać w miarę regularnie, zatem stwierdzić mogę, że wielokrotnie środowisko tego pisma dostrzegało podkreślaną przez Ojca Świętego wielką wartość integracji europejskiej. Podkreślało tę wartość wtedy, gdy zachodzące procesy integracyjne miały jakikolwiek związek z chrześcijańską wizją Europy, czyli jednością opartą o wspólną kulturę i etos religijny, co tak mocno akcentuje papież.Wielokrotnie pisano na łamach Naszego Dziennika także o zjawiskach, które z Europą ufundowaną w oparciu o jedność kulturową i religijną oraz wynikające z nich zasady konstytuowania ładu społecznego nie miały wiele wspólnego. Pisano zatem o takiej formie integracji europejskiej, która służy do ekonomicznego drenażu i eksploatacji słabszych krajów europejskich (np. Polski), pisano także o wartościach przyświecających instytucjom i przywódcom Zjednoczonej Europy będących zaprzeczeniem chrześcijaństwa, pisano o utopijnych projektach jednoczenia Europy w oparciu o zapisy traktatu z Maastricht. Jednym słowem, podkreślano na lamach tego pisma, że Europa jednoczona pod dyktando kręgów wielkiego biznesu i technokratów ma niewiele wspólnego z tą wizją europejskiej jedności, którą kreśli Jan Paweł II, lecz bliżej jej do tego, co papież określa mianem „cywilizacji śmierci”.
Na łamach pisma wielokrotnie można też było znaleźć materiały, których autorzy wyraźnie opowiadali się za jednością Europy – jednak nie spod znaku scentralizowanego, biurokratycznego super-państwa, lecz opartą o niezależne, suwerenne państwa współpracujące w oparciu o dobrowolne, czasowe porozumienia*). Tak na marginesie: czy najbardziej demokratyczny, mający na uwadze dobro obywateli kraj europejski, jakim jest Szwajcaria, jest zamieszkany przez same „nawiedzone środowiska katolików”, skoro z wyboru pozostaje poza Unią Europejską, której dzisiejszą formę krytykuje „Nasz Dziennik”? A może Szwajcarzy to nie Europejczycy? A może zarówno Szwajcarzy, jak i redaktorzy Naszego Dziennika potrafią dostrzec, że dzisiejsze pomysły jednoczenia Europy w rzeczywistości szkodzą prawdziwej jedności kontynentu, jego mieszkańcom, wszystkim państwom europejskim? Jeśli tak, to życzyłbym sobie, aby w Polsce, i w Europie jak najwięcej było takich „nawiedzonych katolików” jak w „Naszym Dzienniku”. Może wtedy Europa byłaby naprawdę Europą, nie zaś wasalem Stanów Zjednoczonych, poletkiem doświadczalnym technokratów i rynkiem zbytu dla wielkich korporacji.
Remigiusz Okraska
*) cała argumentacja p. Hebla w tym punkcie jego tekstu jest typowa dla tych środowisk, którym wydaje się, że mają monopol na określanie wizji jedności Europy. Sądzą one, że skoro ktoś nie zgadza się z ich wizją jedności, to jednocześnie neguje samą jedność. Nie jest to jednak jednoznaczne: można być za jednością Europy i przeciwko Unii Europejskiej (np. hasło wyborcze Jana Łopuszańskiego brzmiało: „Europa – tak! Unia Europejska – nie!”). Zwolennicy integracji z UE na wzór traktatu z Maastricht nie mają monopolu na postawę prozjednoczeniową, tak jak feministki nie mają monopolu na przejmowanie się losem kobiet, marksiści na obronę praw robotników itd.