Francja i nowe spojrzenie na sprawę tankowców zanieczyszczających nasze piękne morza
FRANCJA I NOWE SPOJRZENIE
NA SPRAWĘ TANKOWCÓW ZANIECZYSZCZAJĄCYCH NASZE PIĘKNE MORZA
Degazage en mer*) czyli jak pozbyć się resztek paliwa przewożonego przez tankowce w międzynarodowych wodach terytorialnych Europy.
Liczne katastrofy tankowców jak np. „Erica”, „Prestige” itp. powodują, że opinia publiczna interesuje się ich skutkami. Tabelka poniżej przedstawia największe tego typu katastrofy.
Jednak inne zło czeka niedaleko i, niestety, nie jesteśmy tego zawsze świadomi.
Otóż dziesiątki, a nawet setki statków, tankowców itp. przepływają codziennie tak blisko wybrzeży, że najczęściej można je zauważyć gołym okiem (trudniejsze jest nawet ich niezauważenie…). Przewożą one różnego typu substancje, m.in. różne paliwa. Każdy taki transport to potencjalne niebezpieczeństwo dla wybrzeży, plaż, flory i fauny, czyli dla nas też.
W ciągu ostatnich lat transport ten rósł w ekspresowym tempie, a warunki niekoniecznie. Mamy chociażby powyższe przykłady, ale także te z przed kilku lat, na przykład „Tasman Spirit”.
Koszty przewozu są oczywiście wysokie. Dla ich zmniejszenia, tankowce – zamiast być czyszczone w portach – prowadzą coraz częściej politykę wypuszczania odpadów do morza (fr. dégazage en mer). Jest to oczywiście całkowicie nielegalna praktyka, z którą jednak niełatwo walczyć.
Niestety – środki, jakimi dysponują tak kraje Europy Zachodniej, jak i Środkowej, są dziś jeszcze niewystarczające, a liczba łamiących prawo jest coraz większa. Wiele razy spotkania przedstawicieli rządów prowadziły do pewnych zmian, ale jak na dzień dzisiejszy nadal jest zbyt wiele do zrobienia w porównaniu do tego, co już zostało zrobione.
A liczby niestety nie kłamią. Wszystkie raporty „zielonych”, z całkowicie różnych organizacji, przedstawiają skalę, na jaką te wykroczenia są powszechne. Udowodnione zostało np., że katastrofy typu „Erica” to w skali rocznej 1/10 ropy, jaką możemy znaleźć wzdłuż wybrzeży samej Francji… Podobnie jest w innych krajach. Oznacza to, że takie czyszczenie baków jest o wiele bardziej niebezpieczne niż katastrofy tankowców, ponieważ występują one ciągle i pozornie nie przedstawiają zagrożenia, bo nie są dokładnie widoczne.
W marcu 2002 r. 500 ekspertów, przedstawicieli 70 krajów, spotkało się w Brescie aby dyskutować o bezpieczeństwie morskim. Wiele decyzji zostało podjętych, m.in. ta, aby karać poważnymi grzywnami armatorów takich statków i aby zakazywać przepływu wzdłuż brzegów Francji tankowcom w złym stanie.
Te decyzje, bardzo niekorzystne dla armatorów, zostały podjęte po weryfikacji wielu raportów, m.in. raportu Paula Ronciere’a, francuskiego sekretarza generalnego ds. morza, który to ocenił, że ogólna liczba zanieczyszczeń morza spowodowanch przez katastrofy tankowcowe, powodujące tzw. „czarne przypływy”, jest szacowana na 2,5% w skali rocznej, a ta spowodowana czyszczeniem w morzu baków jest conajmniej 10 razy większa. Dane podają, że w skali rocznej na 500 – 1000 patroli (różnica zależna od pogody itp.) ok. 1000 – 1500 tankowców zostaje spisane za przekroczenie lub poważne naruszenie przepisów morskich. Problemem jest, niestety, niewystarczająca ilość środków i droga technologia wykorzystywana przy „łapaniu na gorącym uczynku”. Większość wykroczeń ma miejsce w nocy, samoloty (awionetki celników morskich) wykorzystywane do śledzenia nie zawsze są wyposażone w urządzenia na podczerwień, dzięki którym można wykonać zdjęcie statku, który w tym momencie odprowadza do morza swe odpady.
Jedynie 1/10 przypadków kończy się procesami, a kary dotychczas wymierzane nie zniechęcały armatorów do dalszych działań wbrew prawu. Morza pozostają więc nie tylko szlakami morskimi ale także wielkimi zbiorowiskami różnego rodzaju śmieci.
Kilka nowych inicjatyw pozwala jednak myśleć, że coś się może zmieni w najbliższych latach. Stworzenie tzw. chemicznego DNA pozwoliłaby na zidentyfikowanie substancji znalezionych w morzu tak, aby można je było porównać z tymi znajdującymi się w bakach tankowców, podejrzanych o nielegalne praktyki.
Kilka przykładów z ostatnich miesięcy pozwala nam myśleć, że jest jakaś szansa na ocalenie naszych mórz. Dotychczasowe najwyższe kary osiągały w skali rocznej maksymalnie 100 000 Euro w 300 sprawach sądowych. Jednak ostatnio kary wzrosły. Kilka godnych naśladowania przykładów jak należy karać za podobne wykroczenia, to:
Trwające do dziś zanieczyszczenie wyspy Ile de Porquerelle jest tylko jednym z wielu przykładów.
Jedno jest pewne, walka się zaczęła i rządy krajów, które w ostatnich latach zostały bardzo poszkodowane zanieczyszczeniami („Prestige”, „Erica”), np. Francja, Niemcy, Hiszpania nie dadzą za wygraną, bo ich gospodarka na to nie pozwoli (regiony turystyczne przez rok pozostały bez wczasowiczów, co spowodowało duże protesty i spowodowało wydanie z kieszeni podatników ogromnych środków dla ratowania plaż, flory i fauny morskiej, a także na przemianę i rozwój tamtejszych miast i wsi).
Walka trwa w Olonne-sur-Mer, Sables-d’Olonne, Morbihan, Vallée d’Etel itd…
Źródła: ekologiczne organizacje pozarządowe, TF1 „Nouvel Observateur”.
NA SPRAWĘ TANKOWCÓW ZANIECZYSZCZAJĄCYCH NASZE PIĘKNE MORZA
Degazage en mer*) czyli jak pozbyć się resztek paliwa przewożonego przez tankowce w międzynarodowych wodach terytorialnych Europy.
Liczne katastrofy tankowców jak np. „Erica”, „Prestige” itp. powodują, że opinia publiczna interesuje się ich skutkami. Tabelka poniżej przedstawia największe tego typu katastrofy.
Jednak inne zło czeka niedaleko i, niestety, nie jesteśmy tego zawsze świadomi.
Otóż dziesiątki, a nawet setki statków, tankowców itp. przepływają codziennie tak blisko wybrzeży, że najczęściej można je zauważyć gołym okiem (trudniejsze jest nawet ich niezauważenie…). Przewożą one różnego typu substancje, m.in. różne paliwa. Każdy taki transport to potencjalne niebezpieczeństwo dla wybrzeży, plaż, flory i fauny, czyli dla nas też.
W ciągu ostatnich lat transport ten rósł w ekspresowym tempie, a warunki niekoniecznie. Mamy chociażby powyższe przykłady, ale także te z przed kilku lat, na przykład „Tasman Spirit”.
Koszty przewozu są oczywiście wysokie. Dla ich zmniejszenia, tankowce – zamiast być czyszczone w portach – prowadzą coraz częściej politykę wypuszczania odpadów do morza (fr. dégazage en mer). Jest to oczywiście całkowicie nielegalna praktyka, z którą jednak niełatwo walczyć.
Niestety – środki, jakimi dysponują tak kraje Europy Zachodniej, jak i Środkowej, są dziś jeszcze niewystarczające, a liczba łamiących prawo jest coraz większa. Wiele razy spotkania przedstawicieli rządów prowadziły do pewnych zmian, ale jak na dzień dzisiejszy nadal jest zbyt wiele do zrobienia w porównaniu do tego, co już zostało zrobione.
A liczby niestety nie kłamią. Wszystkie raporty „zielonych”, z całkowicie różnych organizacji, przedstawiają skalę, na jaką te wykroczenia są powszechne. Udowodnione zostało np., że katastrofy typu „Erica” to w skali rocznej 1/10 ropy, jaką możemy znaleźć wzdłuż wybrzeży samej Francji… Podobnie jest w innych krajach. Oznacza to, że takie czyszczenie baków jest o wiele bardziej niebezpieczne niż katastrofy tankowców, ponieważ występują one ciągle i pozornie nie przedstawiają zagrożenia, bo nie są dokładnie widoczne.
W marcu 2002 r. 500 ekspertów, przedstawicieli 70 krajów, spotkało się w Brescie aby dyskutować o bezpieczeństwie morskim. Wiele decyzji zostało podjętych, m.in. ta, aby karać poważnymi grzywnami armatorów takich statków i aby zakazywać przepływu wzdłuż brzegów Francji tankowcom w złym stanie.
Te decyzje, bardzo niekorzystne dla armatorów, zostały podjęte po weryfikacji wielu raportów, m.in. raportu Paula Ronciere’a, francuskiego sekretarza generalnego ds. morza, który to ocenił, że ogólna liczba zanieczyszczeń morza spowodowanch przez katastrofy tankowcowe, powodujące tzw. „czarne przypływy”, jest szacowana na 2,5% w skali rocznej, a ta spowodowana czyszczeniem w morzu baków jest conajmniej 10 razy większa. Dane podają, że w skali rocznej na 500 – 1000 patroli (różnica zależna od pogody itp.) ok. 1000 – 1500 tankowców zostaje spisane za przekroczenie lub poważne naruszenie przepisów morskich. Problemem jest, niestety, niewystarczająca ilość środków i droga technologia wykorzystywana przy „łapaniu na gorącym uczynku”. Większość wykroczeń ma miejsce w nocy, samoloty (awionetki celników morskich) wykorzystywane do śledzenia nie zawsze są wyposażone w urządzenia na podczerwień, dzięki którym można wykonać zdjęcie statku, który w tym momencie odprowadza do morza swe odpady.
Jedynie 1/10 przypadków kończy się procesami, a kary dotychczas wymierzane nie zniechęcały armatorów do dalszych działań wbrew prawu. Morza pozostają więc nie tylko szlakami morskimi ale także wielkimi zbiorowiskami różnego rodzaju śmieci.
Kilka nowych inicjatyw pozwala jednak myśleć, że coś się może zmieni w najbliższych latach. Stworzenie tzw. chemicznego DNA pozwoliłaby na zidentyfikowanie substancji znalezionych w morzu tak, aby można je było porównać z tymi znajdującymi się w bakach tankowców, podejrzanych o nielegalne praktyki.
Kilka przykładów z ostatnich miesięcy pozwala nam myśleć, że jest jakaś szansa na ocalenie naszych mórz. Dotychczasowe najwyższe kary osiągały w skali rocznej maksymalnie 100 000 Euro w 300 sprawach sądowych. Jednak ostatnio kary wzrosły. Kilka godnych naśladowania przykładów jak należy karać za podobne wykroczenia, to:
- Koniec stycznia 2002: zatrzymanie i ukaranie armatora statku „Golova” (Turcja), który spowodował zanieczyszczenie Morza Śródziemnego i jego brzegów na dystansie 20 km, z czego 9 znalazło się w stanie krytycznym. Do ukarania przyczynili się członkowie organizacji „Merci Erica” (Dziękujemy „Erico”).
- Ukaranie armatora CMA-CMG Voltaire w mieście Brest, za zanieczyszczenie spowodowane 27.3.2003, na kwotę 100 000 Euro oraz 4 razy po 10 000 Euro (pozwy cywilne przeciw armatorowi).
- Zatrzymanie 30.7.2003 i grzywna w wysokości 300 000 Euro dla armatora statku Dubrudja z Bułgarii, zakaz wstępu na wody francuskie, a potem (16.12.2003) jeszcze kara w wysokości 200 000 Euro w wyniku udowodnienia zanieczyszczenia morza na długości 5 km i szerokości 500 m w okolicach Arle d’Orléan (departament Charente Maritime). Kara została wydana raz jeszcze w Brescie (departament Finistere).
- Ostatnia „afera” sięga końca stycznia 2004. „Cargo Pantokratas” z Cypru, nazwany we Francji „łobuzem morskim”, został ukarany 28.1.2004 grzywną 500 000 Euro za czyny spowodowane 19.12.2003. Jest to największa jak dotychczas kara dla armatora za spowodowanie zanieczyszczenia przez paliwa przewożone tankowcami. Pieniądze zostały już wpłacone i będą wykorzystane do dalszej walki przeciw owym armatorom.
Trwające do dziś zanieczyszczenie wyspy Ile de Porquerelle jest tylko jednym z wielu przykładów.
Jedno jest pewne, walka się zaczęła i rządy krajów, które w ostatnich latach zostały bardzo poszkodowane zanieczyszczeniami („Prestige”, „Erica”), np. Francja, Niemcy, Hiszpania nie dadzą za wygraną, bo ich gospodarka na to nie pozwoli (regiony turystyczne przez rok pozostały bez wczasowiczów, co spowodowało duże protesty i spowodowało wydanie z kieszeni podatników ogromnych środków dla ratowania plaż, flory i fauny morskiej, a także na przemianę i rozwój tamtejszych miast i wsi).
Walka trwa w Olonne-sur-Mer, Sables-d’Olonne, Morbihan, Vallée d’Etel itd…
Sabina Małochleb
169 Rue Cuvier, 69006 Lyon, France
smalochleb@poczta.onet.pl
*) Dégazer po francusku oznacza odgazowywać, czyli wyrzucać zanieczyszczenia pochodzenia naftowego do morza. 169 Rue Cuvier, 69006 Lyon, France
smalochleb@poczta.onet.pl
Źródła: ekologiczne organizacje pozarządowe, TF1 „Nouvel Observateur”.