Jak widzisz ruch ekologiczny w Polsce i/lub na świecie?
Ruch ekologiczny jest jedną z form ruchu społecznego. XX wiek to czas nagłego rozwoju ruchów społecznych, od ruchów emancypacyjnych przez ruchy polityczne, ruchy studenckie aż po ruchy alterglobalistyczny czy mniejszości seksualnych. Ruch społeczny określany jest jako zorganizowane działania zbiorowe mające na celu zmianę (lub opór przeciw niej) sposobu urządzenia społeczeństwa, zwyczajów i norm czy pewnych utartych schematów myślenia, zwykle związane z konfliktemspołecznym i określoną ideologią*). Ochrona środowiska naturalnego wydaje mi się szalenie istotna z tego powodu, iż przekracza granice państw, stanowi wyznacznik przyszłego życia, przez to wiąże pokolenia. Wymaga ode mnie sprawiedliwości, szacunku, poszanowania praw innych. Staje się przez to dobrem wszystkich, które należy pielęgnować. Jest też znakiem czasu, który dla przyrody postawił jednoznaczne granice.
Ruch ekologiczny w Polsce jest dla mnie zjawiskiem bardzo złożonym i choć jego początki datowane są na lata sześćdziesiąte, ciągle znajduje się w fazie kształtowania, dostosowywania do trendów światowych. Polski ruch ekologiczny zrodził się w latach kiedy stan środowiska naturalnego nie był przedmiotem zainteresowania państwa, w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej, gdzie kwestia ta nabierała coraz większego znaczenia. Grupa naukowców i dziennikarzy próbowała poprzez różnego rodzaju publikacje nagłośnić kwestie zanieczyszczenia środowiska w Polsce. Spotykało się to z różnego rodzaju negatywnym i kąśliwym odbiorem ze strony władzy. Mniej więcej w tym samym czasie świat obiegały publikacje: Raport Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu” (1972), czy Raport ONZ „Tylko jedna Ziemia” (1972). Były to wydawnictwa alarmujące, nawołujące do zaprzestania nadmiernego eksploatowania zasobów naturalnych czy emisji gazów. Na całym świecie zrodził się ruch krytykujący zaślepienie społeczeństw wzrostem gospodarczym i promujące jego zahamowanie na rzecz ochrony przyrody. Podporą ruchu była rodząca się wówczas filozofia ekologiczna, której prekursorem był Henryk Skolimowski oraz filozofia krytyczna rodząca się w szkole frankfurckiej.
W Polsce tego typu alarmy komentowane były przez ówczesne władze jako dotyczące jedynie krajów Zachodu, utrzymywano bowiem iż środowisko naturalne jest w stanie zadawalającym. Mimo wszystko działało środowisko ludzi, którzy nie dali się o tym przekonać. Na początku lat osiemdziesiątych powstało wiele różnego rodzaju organizacji które zajmowały się ochroną środowiska. Były to zarówno ośrodki skupiające wokół siebie specjalistów, naukowców w dziedzinie ekologii jak np. Polski Klub Ekologiczny, organizacje których akcje miały charakter protestacyjny jak np. WiP (Wolność i Pokój), inicjatywy lokalne działające w obliczu zagrożeń pojawiających się na ich terenach np. Stowarzyszenie Przyjaciół Rzeki Liwiec jak o ruchy kontrkulturowe, promujące inny, ekologiczny styl życia jak np. Pracownia Architektury Żywej. Ta ostatnia należy do nurtu ekologii głębokiej, odżegnując się od wyłącznie pragmatycznych rozwiązań na rzecz środowiska, pragnęła wcielenia w życie zasad i wartości ekofilozofii – zbliżenia człowieka do przyrody. Działania ówczesnego ruchu ekologicznego nabrały większego znaczenia w świadomości społecznej, kiedy uzyskały poparcie i uznanie NSZZ Solidarność. Wcześniej działania te były często nielegalne i w ogromnej mierze zależały od osobistego zaangażowania ich działaczy.
Już początkowe działania ruchu ekologicznego w Polsce a więc wielu różnych organizacji działających legalnie i nielegalnie, opierających się na ekspertyzach naukowych bądź na spektakularnych akcjach protestacyjnych np. w Żarnowcu, nie były spójne. Różniły się od siebie ideologicznie (ekologia głęboka vs. tzw. ruch ochroniarski), nie działały na obszarze całego kraju. Po przełomie roku ’89 wiele z nich nie była w stanie dalej funkcjonować z powodów strukturalnych (brak zaplecza personalno-finansowego). Z drugiej strony wiele organizacji, które miały swoje oddziały terenowe lub ich infrastruktura odpowiadała wymaganiom tamtego okresu na tyle by móc się utrzymać, korzystało z powstałej możliwości finansowania ze środków zagranicznych, z kontaktów międzynarodowych.
Lata dziewięćdziesiąte to okres silnego rozwoju sektora organizacji ekologicznych w Polsce. W końcu mogły rozwijać się poprzez niczym nieograniczoną wymianę informacji z ośrodkami zagranicznymi, korzystać z nowych możliwości finansowania, organizować nie tylko akcje protestacyjne ale także informacyjno-edukacyjne akcje. Myślę, że dziś ruch ekologiczny w Polsce bazuje na tej ostatniej możliwości. Jest to punkt wyjścia do dalszych działań. Edukacja i informowanie społeczeństwa o możliwościach, szansach, zagrożeniach to ścieżki realizacji idei zrównoważonego rozwoju.
Zrównoważonym rozwojem zajmują się różnego rodzaju organizacje.Mogą one przyjąć oficjalną formę fundacji, stowarzyszeń, instytutów. Istnieją sieci i organizacje o zasięgu ogólnopolskim jak Polska Zielona Sieć. Działania w zakresie zrównoważonego rozwoju obejmują bardzo wiele działań. Zdaje się, iż organizacje ekologiczne specjalizują swoją działalność w takim stopniu, by w zależności od terenu na którym działają i ich możliwości mogły promować tą ideę. Działania te to edukacja, promocja (różnego rodzaju działania Ligi Ochrony Przyrody), ochrona regionów i terenów zagrożonych (działania Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „pro natura”), działalność naukowa (Polskiego Klubu Ekologicznego), doraźne działania interwencyjne (np. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot). Ruch ekologiczny w Polsce na przestrzeni ostatnich osiemnastu lat uległ procesom profesjonalizacji. Z roku na rok potencjał organizacji ekologicznych rozwija się, podejmują one działania o coraz większym zasięgu. Niebagatelny wpływ na wszystkie te przedsięwzięcia miało pojawienie się w Polsce wielkich międzynarodowych organizacji jak WWF czy Greenpeace, które organizowały duże akcje o zasięgu nie tylko Polski. Ich działanie to swego rodzaju wzorzec dla organizacji, które w tym okresie dopiero zaczynały. Z drugiej strony ciągle duże znaczenie ma w Polsce dziedzictwo ruchu ekologicznego lat osiemdziesiątych, jego przywódcy i ich charyzma. Dziś wielu z nich mówi, iż młodzi ludzie nie zajmują się ekologią. Jest to zrozumiałe w sytuacji, kiedy nie mogą się tym zajmować zawodowo, z powodów czysto finansowych. Jest to dla mnie wyraz ciągle swego rodzaju opozycyjnego charakteru działań wielu organizacji, w świecie w którym wszyscy o dobro przyrody powinni zabiegać w równym stopniu, w sposób niezawisły.
Aspektem działań organizacji ekologicznych w Polsce który ciągle pozostawia wiele do życzenia, jest współpraca tychże organizacji z administracją publiczną. Ustawa Prawo ochrony środowiska przewiduje konsultacje społeczne, np. konsultacje ministerstwa środowiska z organizacjami ekologicznymi. Prawo to jednak jest ciągle zawężane i zamiast usprawniać politykę ekologiczną w kraju, wpływa na pogorszenie atmosfery między ministerstwem a jego społecznym partnerem. Powoduje to w dalszych konsekwencjach upomnienia ze strony Unii Europejskiej, czy też brak konsensusu w sprawie ustalania obszarów projektu Natura 2000. Brak dobrej atmosfery w kwestii współpracy organizacji ekologicznych z administracją rządową pogłębia zły wizerunek tych pierwszych wśród społeczeństwa. Kilka organizacji zasłaniając się zieloną ideą wyłudziło dość wysokie ekoharacze od inwestorów budowlanych i zgodziło się na duże inwestycje budowlane, co rzuciło cień na cały sektor organizacji ekologicznych, najsprawniej dziś działających wśród organizacji pozarządowych w Polsce.
Nowością na polskiej scenie ruchu ekologicznego jest pojawienie się partii Zieloni 2004. Już wcześniej istniały partie ekologiczne w Polsce (np. Partia Zieloni Rzeczpospolitej), ta jednak powstała z inicjatywy ludzi pracujących na co dzień w sektorze pozarządowym. Należy ona także jako jedyna do europejskich struktur partii Zielonych European Greens, czy frakcji zielonej w Parlamencie Europejskim Zieloni - Wolny Sojusz Europejski. Jej działania jak na razie nie są przez szerszą opinię publiczną identyfikowane jako typowo ekologiczne, związane z ochroną środowiska, lecz raczej jako wolnościowe, dbające o mniejszości. Powstała w 2003 r. i choć jak dotąd nie udało się jej osiągnąć zakładanych celów, to jest wyrazem potrzeb i oczekiwań pewnej grupy ludzi. Wydaje się, że na razie partia ta nie wpłynie znacząco na sytuację ruchu ekologicznego i ochrony środowiska w Polsce.
Dotychczasowy rozwój organizacji ekologicznych w Polsce ma dla nas optymistyczny scenariusz. Ciągle się rozwija, nie zatrzymuje się, walczy nie tylko z zanieczyszczeniem środowiska ale także o swoje prawa. Mam nadzieję, że działania organizacji ekologicznych, np. Instytutu na rzecz Ekorozwoju, przyniosą zmianę świadomości społeczeństwa i nie tylko segregacja śmieci będzie wyznacznikiem tego co udało się całemu ruchowi dokonać, ale nastąpi zmiana w podejściu do zagadnień ekologii, zmiana świadomości.
*) Rysz-Kowalczyk B. (red.) Leksykon polityki społecznej, Warszawa 2002, s. 186.
Czas okrzepnąć, dojrzeć, wyznaczyć sobie miejsce w życiu dzisiejszego (czy nawet jutrzejszego) społeczeństwa. Ludzie są już zmęczeni nieustannymi strajkami, krzykami i awanturami, których kompletnie nie rozumieją. Koniec z bezsensownym przykuwaniem się do drzew, torów i kontenerów. Koniec z protestami nie podpartymi żelaznymi argumentami i opiniami ekspertów, naukowców. Koniec z ekologami…
Ruch „ekologiczny” w Polsce wymaga gruntownej odnowy, poczynając od rozwiania nieporozumień tyczących samej nazwy, poprzez strukturę organizacyjną, na metodzie działań kończąc.
Na początku działalności organizacji promujących ochronę przyrody wykorzystano łatwo wpadające w ucho słowo „ekologia”, błędnie nadając mu właśnie to znaczenie. Tymczasem ekologia jest nauką zajmującą się relacjami między środowiskiem (np. rzeką, pustynią, lasem) a organizmami je zamieszkującymi, jak i związkami między samymi organizmami. Ochroną przyrody zajmuje się natomiast sozologia. Niby drobnostka, ale już na wstępie „ekolodzy” są przegrani w oczach naukowców, którzy zajmują się zawodowo sprawami przyrody. Mało tego: wielokrotnie spotykałem się z opinią moich wykładowców, którzy kategorycznie stwierdzali, że z „ekologami” nie chcą mieć nic wspólnego. Nastawienie takie wynika z negatywnego wizerunku „ekologa”, na który to zapracował on sobie ciężko przez ostatnie lata. Tyczy się to zarówno bezsensownych akcji, które nie są oparte na żadnych logicznych argumentach, jak i często spotykanego procederu wymuszania „darowizn” od przedsiębiorców chcących dokonać jakiejś (czasem uciążliwej dla środowiska) inwestycji. To wszystko prowadzi również do społecznej niechęci względem wielu (zazwyczaj bardzo sensownych) inicjatyw, promowanych przez Zielonych, jak i do nich samych. Osoby takie są nieraz porównywane pod względem nastawiania i wartości, jakimi się kierują do polityków (sic!) – pełne złości i zacietrzewienia, mające na uwadze tylko sobie wiadome kwestie, przeważnie najlepiej pojęty własny interes. Lecz to właśnie społeczności lokalne (jak i całe społeczeństwo) oraz ludzie nauki stanowią największą potencjalną pomoc dla „zielonych” pomysłów, choć z nieco różnych powodów i w nieco inny sposób.
Nie można negować istnienia społeczeństwa w dzisiejszym kształcie. Żadne działanie dotykające bezpośrednio (a często i pośrednio) większą grupę ludzi nie zaistnieje bez ich zgody. Takie są uroki demokracji i – chcąc czy też nie – trzeba się z tym pogodzić. Z jednej strony daje to świetne możliwości ochrony przyrody i nacisku na władze, z drugiej natomiast często stanowi poważną barierę dla rozwiązań alternatywnych. Aby uzyskać poparcie społeczne (które znacząco przekłada się na skuteczne źródło nacisku politycznego) trzeba najzwyczajniej wytłumaczyć o co chodzi. Prosto i sensownie, bez wzniosłych idei czy skomplikowanych argumentów powoływać się na korzyści, jakie wynikną bezpośrednio dla każdego z członków danej zbiorowości. Niestety dla większości przedstawicieli naszego gatunku wciąż najważniejsze jest ich własne dobro (czy też dobro ich najbliższych), często bez względu na wszystko inne, włącznie z życiem następnych pokoleń. Choć może właśnie w tej ludzkiej samolubności leży szansa? Jeśli będziemy w stanie przedstawić pozytywnie wypadający, ekonomiczny bilans strat i zysków związanych z ratowaniem przyrody, a odbiorcy zrozumieją nasze jak najszczersze intencje, to sukces będzie na wyciągnięcie ręki.
Natomiast naukowcy (nie mylić z technokratami) będący największymi zwolennikami ochrony natury (gdyż jak nikt inny zdają sobie sprawę z zagrożeń, na jakie jest ona wystawiona) stanowią niedocenione źródło informacji, danych i opracowań. Doskonale rozumieją, że jeśli działania nie zostaną podjęte natychmiastowo, może być za późno; wiedzą i rozumieją, dlaczego należy ponieść wyrzeczenia, by zatrzymać niekorzystne tendencje, wręcz je odwrócić. Nasze inicjatywy podparte ich analizami, opiniami i argumentami zyskają na wartości, obiektywizmie, rzetelności. Na szczęście żyjemy w takich czasach, w których bardzo ciężko jest zarówno oszukać liczby, jak i im przeczyć. Tylko w oparciu o suche, wyprane z emocji fakty można dziś przekonać do swoich racji innych. Gdy chodzi o pieniądze (których jest dużo, jednak dostęp do nich nie jest łatwy) nie ma wręcz innej drogi – środki UE na programy ekologiczne czy to sozologiczne są olbrzymie, jednak procedury zawiłe i wymagające wręcz tomów opracowań. Pomoc osób fachowo zajmujących się tego rodzaju wnioskami jest często bardzo droga, więc nieoceniony jest fakt, iż zawodowi przyrodnicy kierują się przesłankami ideowymi w tej materii. Dodatkowo, jeśli pomagają przy jakimś projekcie lub go nadzorują, wzmacniają go swym autorytetem, co często ma olbrzymie znaczenie.
Jednak nie możemy zapomnieć, że to my ponosimy największą odpowiedzialność za tworzenie i pokazywanie nowych pomysłów na jutro. Nasz głos będzie najczystszy i najlepiej słyszalny, gdy będziemy mówić to samo i w tym samym czasie. Niestety, plaga podziałów dotyka także środowiska Zielonych, które (moim zdaniem) jak mało które ma najbardziej jednolite poglądy. Ileż to jest organizacji młodzieżowych, studenckich, pozarządowych, naukowych czy quasi-politycznych, dla których najważniejsze jest dobro Matki Ziemi? Jak wielu członków w całym kraju skupiają? Jak wielki potencjał stanowią? Dlaczego więc tak trudno jest się im przebić?
Niezbędne jest porozumienie największych organizacji (choć te lokalne są niezwykle cenne, poprzez znacznie lepszą penetrację i rozeznanie swych społeczności) w jeden blok. Da to możliwości nieporównywalne z obecnymi – większa siła przebicia, możliwość wywierania większego wpływu, lepsza organizacja i podział działań oraz wyższa ich skuteczność. Będziemy też lepszym partnerem, bo od razu będzie wiadomo z kim rozmawiać. Jednak na tej drodze też czają się zagrożenia i trzeba wiedzieć jak je rozpoznać i ich uniknąć (mam na myśli głównie zmianę orientacji z czysto ekologiczno-sozologicznej na polityczną). Mimo wszystko jest to jedyna sensowna alternatywa i jeśli chcemy mieć w przyszłości realny wpływ na kształt i sposób ochrony przyrody w Polsce, to musimy do niego dążyć.
Na naszych barkach spoczywa olbrzymi ciężar – dźwigamy odpowiedzialność za to, co było (bo nie zdołaliśmy temu zapobiec) i za to co będzie (gdyż tym razem nie możemy zawieść). Przeszłości już nie zmienimy, ale możemy z niej wyciągnąć wnioski; przyszłość zaczynamy kształtować już teraz. Nie możemy zmarnować ani chwili, bo nie wiemy kiedy ludzkość dotrze w miejsce, z którego nie już będzie powrotu.
Ruch ekologiczny charakteryzuje się dążeniem do zrozumienia świata i zmian w kierunku poprawy jakości życia, bezpieczeństwa itp. Tradycyjne sposoby i metody kształtowania relacji społecznych nie mogą efektywnie poradzić sobie z problemami np. ochrony zdrowia, zapobiegania przestępczości, bezrobocia, edukacji, zapewnienia niezbędnych zasobów i środków do życia bez niszczenia środowiska. Wszystkie systemy społeczno-polityczne były antyludzkie – począwszy od monarchii (gdzie właściwie władca był najbardziej uzależniony od poddanych), ustrojów niewolniczych (gdzie bezpieczeństwo społeczne było stale zagrożone a gospodarka zacofana i nieefektywna), poprzez ustroje totalitarne („lewicowe” lub „faszystowsko-nacjonalistyczne” niszczące prawa jednostki i prowadzające do ruiny poprzez nierealne założenia) czy „prawicowe” (lekceważące wzajemne współzależności społeczne co doprowadza do nadużyć jako normy społecznej). Dzisiaj „lewica” twierdzić będzie, że wszystko jest w porządku, chociażby nawet znowu zabrakło żywności w sklepach, „prawica” że cnotą jest prywatny interes kosztem publicznym, etyka i filozofia oderwane od życia błądzą nie mogąc ustalić przyczyny i zapobiec skutkom, nawet religia obraca się w swoje przeciwieństwo, powodując sytuacje zupełnie przeciwne od deklarowanych wartości.
Ekologia jest nauką o świecie, wiedzą o wzajemnych zależnościach. „Zieloni” nie potępiają człowieka, ludzie mają prawo być usatysfakcjonowani (zadowoleni) swoim życiem, zmieniać je, ale nasza wolność jest ograniczona wolnością innych, powinniśmy dążyć do prawdy, szczerości postaw, nie ulegać modom, schematom, dogmatom, nie dać się oszukiwać politykom, okłamywać mediom, okradać biznesmenom, nie powinniśmy tracić tego co w życiu najistotniejsze.
(…) Zaproponowana tematyka jest bardzo interesująca szczególnie pod kątem prawa. Pomimo wejścia do Unii Europejskiej przepisy prawne nie koniecznie są tak dobre jak moglibyśmy oczekiwać. Dlatego ważną rolę w jego kształtowaniu powinny odegrać ruchy ekologiczne. Jeszcze nie tak dawno w mediach była poruszana kwestia wycinania drzew (w prawie używa się pojęcia "usuwanie"). Czyżby ruchy ekologiczne zaspały??? Przepisy odnoszące się do tego problemu jak i innych dotyczących przyrody reguluje ustawa o ochronie przyrody z 2004 r. ale i szereg innych w związku z nią. Problemów jest wiele. Jednak co dziś możemy zrobić dla środowiska naturalnego a tym samym dla siebie???
Twierdzić że jest dobrze i nie widzieć problemów, czekać aż ktoś coś zrobi, a może krytykować konstruktywnie... .
(...) Rola starszych działaczy była kluczowa w rozwoju, działaniu, przetrwaniu organizacji, wydawnictw, ich przeżyciu do tych lepszych czasów XXI wieku. Widzę wchodzących w ruch przyrodniczo-ekologiczny nowych młodych ludzi, działaczy, brakuje szczerze mówiąc nadal FILII WIEJSKICH organizacji ekologicznych, miłośników przyrody, ekorekreacji, ekoturystyki, sportu w gminach wiejskich, miejsko-wiejskich, w szkołach. Na wsi można w krótkim czasie zrobić bardzo wiele niewielkimi środkami finansowymi, bo przecież edukacja ekologiczna czy dobre praktyki rolnicze, gospodarka odpadami, ściekami, spalanie śmieci, dzikie wysypiska to kwestia niekiedy nie tyle milionów euro, co pracy edukacyjnej u podstaw z ludźmi, dziećmi, czasochłonnej misji wychowawczej, skuteczności egzekwowania ustaw, rozporządzeń, prawa, które już istnieje także lokalnego, uchwał gminy. Pomóżcie tworzyć lokalne ngo’s, także oddziały, kluby, koła sieciowych dużych organizacji, chociażby LOP na początek dobrze tolerowanego w szkołach, przedszkolach nawet. LOP to dobry przyczółek dla idei-myśli ekologicznej. (...)
Potrzeba nam wojowników tęczy... zgodnie ze starą indiańską legendą... fajnie jest, ręce do roboty są... gorące serca też... ale młotków na oportunistów nie weźmiemy przecież, a biurokracji nie ominiemy... Może trzeba stworzyć jakiś nowy odłam w rządzie i selekcje ludzi zrobić - niematerialistów... Bo ogólnie to załamuję ręce i płaczę...
W następnym numerze przedstawimy kolejne prace nadesłane na nasz konkurs (zb.eco.pl/article/konkurs-zb-a42l1)
Ruch ekologiczny w Polsce jest dla mnie zjawiskiem bardzo złożonym i choć jego początki datowane są na lata sześćdziesiąte, ciągle znajduje się w fazie kształtowania, dostosowywania do trendów światowych. Polski ruch ekologiczny zrodził się w latach kiedy stan środowiska naturalnego nie był przedmiotem zainteresowania państwa, w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej, gdzie kwestia ta nabierała coraz większego znaczenia. Grupa naukowców i dziennikarzy próbowała poprzez różnego rodzaju publikacje nagłośnić kwestie zanieczyszczenia środowiska w Polsce. Spotykało się to z różnego rodzaju negatywnym i kąśliwym odbiorem ze strony władzy. Mniej więcej w tym samym czasie świat obiegały publikacje: Raport Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu” (1972), czy Raport ONZ „Tylko jedna Ziemia” (1972). Były to wydawnictwa alarmujące, nawołujące do zaprzestania nadmiernego eksploatowania zasobów naturalnych czy emisji gazów. Na całym świecie zrodził się ruch krytykujący zaślepienie społeczeństw wzrostem gospodarczym i promujące jego zahamowanie na rzecz ochrony przyrody. Podporą ruchu była rodząca się wówczas filozofia ekologiczna, której prekursorem był Henryk Skolimowski oraz filozofia krytyczna rodząca się w szkole frankfurckiej.
W Polsce tego typu alarmy komentowane były przez ówczesne władze jako dotyczące jedynie krajów Zachodu, utrzymywano bowiem iż środowisko naturalne jest w stanie zadawalającym. Mimo wszystko działało środowisko ludzi, którzy nie dali się o tym przekonać. Na początku lat osiemdziesiątych powstało wiele różnego rodzaju organizacji które zajmowały się ochroną środowiska. Były to zarówno ośrodki skupiające wokół siebie specjalistów, naukowców w dziedzinie ekologii jak np. Polski Klub Ekologiczny, organizacje których akcje miały charakter protestacyjny jak np. WiP (Wolność i Pokój), inicjatywy lokalne działające w obliczu zagrożeń pojawiających się na ich terenach np. Stowarzyszenie Przyjaciół Rzeki Liwiec jak o ruchy kontrkulturowe, promujące inny, ekologiczny styl życia jak np. Pracownia Architektury Żywej. Ta ostatnia należy do nurtu ekologii głębokiej, odżegnując się od wyłącznie pragmatycznych rozwiązań na rzecz środowiska, pragnęła wcielenia w życie zasad i wartości ekofilozofii – zbliżenia człowieka do przyrody. Działania ówczesnego ruchu ekologicznego nabrały większego znaczenia w świadomości społecznej, kiedy uzyskały poparcie i uznanie NSZZ Solidarność. Wcześniej działania te były często nielegalne i w ogromnej mierze zależały od osobistego zaangażowania ich działaczy.
Już początkowe działania ruchu ekologicznego w Polsce a więc wielu różnych organizacji działających legalnie i nielegalnie, opierających się na ekspertyzach naukowych bądź na spektakularnych akcjach protestacyjnych np. w Żarnowcu, nie były spójne. Różniły się od siebie ideologicznie (ekologia głęboka vs. tzw. ruch ochroniarski), nie działały na obszarze całego kraju. Po przełomie roku ’89 wiele z nich nie była w stanie dalej funkcjonować z powodów strukturalnych (brak zaplecza personalno-finansowego). Z drugiej strony wiele organizacji, które miały swoje oddziały terenowe lub ich infrastruktura odpowiadała wymaganiom tamtego okresu na tyle by móc się utrzymać, korzystało z powstałej możliwości finansowania ze środków zagranicznych, z kontaktów międzynarodowych.
Lata dziewięćdziesiąte to okres silnego rozwoju sektora organizacji ekologicznych w Polsce. W końcu mogły rozwijać się poprzez niczym nieograniczoną wymianę informacji z ośrodkami zagranicznymi, korzystać z nowych możliwości finansowania, organizować nie tylko akcje protestacyjne ale także informacyjno-edukacyjne akcje. Myślę, że dziś ruch ekologiczny w Polsce bazuje na tej ostatniej możliwości. Jest to punkt wyjścia do dalszych działań. Edukacja i informowanie społeczeństwa o możliwościach, szansach, zagrożeniach to ścieżki realizacji idei zrównoważonego rozwoju.
Zrównoważonym rozwojem zajmują się różnego rodzaju organizacje.Mogą one przyjąć oficjalną formę fundacji, stowarzyszeń, instytutów. Istnieją sieci i organizacje o zasięgu ogólnopolskim jak Polska Zielona Sieć. Działania w zakresie zrównoważonego rozwoju obejmują bardzo wiele działań. Zdaje się, iż organizacje ekologiczne specjalizują swoją działalność w takim stopniu, by w zależności od terenu na którym działają i ich możliwości mogły promować tą ideę. Działania te to edukacja, promocja (różnego rodzaju działania Ligi Ochrony Przyrody), ochrona regionów i terenów zagrożonych (działania Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „pro natura”), działalność naukowa (Polskiego Klubu Ekologicznego), doraźne działania interwencyjne (np. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot). Ruch ekologiczny w Polsce na przestrzeni ostatnich osiemnastu lat uległ procesom profesjonalizacji. Z roku na rok potencjał organizacji ekologicznych rozwija się, podejmują one działania o coraz większym zasięgu. Niebagatelny wpływ na wszystkie te przedsięwzięcia miało pojawienie się w Polsce wielkich międzynarodowych organizacji jak WWF czy Greenpeace, które organizowały duże akcje o zasięgu nie tylko Polski. Ich działanie to swego rodzaju wzorzec dla organizacji, które w tym okresie dopiero zaczynały. Z drugiej strony ciągle duże znaczenie ma w Polsce dziedzictwo ruchu ekologicznego lat osiemdziesiątych, jego przywódcy i ich charyzma. Dziś wielu z nich mówi, iż młodzi ludzie nie zajmują się ekologią. Jest to zrozumiałe w sytuacji, kiedy nie mogą się tym zajmować zawodowo, z powodów czysto finansowych. Jest to dla mnie wyraz ciągle swego rodzaju opozycyjnego charakteru działań wielu organizacji, w świecie w którym wszyscy o dobro przyrody powinni zabiegać w równym stopniu, w sposób niezawisły.
Aspektem działań organizacji ekologicznych w Polsce który ciągle pozostawia wiele do życzenia, jest współpraca tychże organizacji z administracją publiczną. Ustawa Prawo ochrony środowiska przewiduje konsultacje społeczne, np. konsultacje ministerstwa środowiska z organizacjami ekologicznymi. Prawo to jednak jest ciągle zawężane i zamiast usprawniać politykę ekologiczną w kraju, wpływa na pogorszenie atmosfery między ministerstwem a jego społecznym partnerem. Powoduje to w dalszych konsekwencjach upomnienia ze strony Unii Europejskiej, czy też brak konsensusu w sprawie ustalania obszarów projektu Natura 2000. Brak dobrej atmosfery w kwestii współpracy organizacji ekologicznych z administracją rządową pogłębia zły wizerunek tych pierwszych wśród społeczeństwa. Kilka organizacji zasłaniając się zieloną ideą wyłudziło dość wysokie ekoharacze od inwestorów budowlanych i zgodziło się na duże inwestycje budowlane, co rzuciło cień na cały sektor organizacji ekologicznych, najsprawniej dziś działających wśród organizacji pozarządowych w Polsce.
Nowością na polskiej scenie ruchu ekologicznego jest pojawienie się partii Zieloni 2004. Już wcześniej istniały partie ekologiczne w Polsce (np. Partia Zieloni Rzeczpospolitej), ta jednak powstała z inicjatywy ludzi pracujących na co dzień w sektorze pozarządowym. Należy ona także jako jedyna do europejskich struktur partii Zielonych European Greens, czy frakcji zielonej w Parlamencie Europejskim Zieloni - Wolny Sojusz Europejski. Jej działania jak na razie nie są przez szerszą opinię publiczną identyfikowane jako typowo ekologiczne, związane z ochroną środowiska, lecz raczej jako wolnościowe, dbające o mniejszości. Powstała w 2003 r. i choć jak dotąd nie udało się jej osiągnąć zakładanych celów, to jest wyrazem potrzeb i oczekiwań pewnej grupy ludzi. Wydaje się, że na razie partia ta nie wpłynie znacząco na sytuację ruchu ekologicznego i ochrony środowiska w Polsce.
Dotychczasowy rozwój organizacji ekologicznych w Polsce ma dla nas optymistyczny scenariusz. Ciągle się rozwija, nie zatrzymuje się, walczy nie tylko z zanieczyszczeniem środowiska ale także o swoje prawa. Mam nadzieję, że działania organizacji ekologicznych, np. Instytutu na rzecz Ekorozwoju, przyniosą zmianę świadomości społeczeństwa i nie tylko segregacja śmieci będzie wyznacznikiem tego co udało się całemu ruchowi dokonać, ale nastąpi zmiana w podejściu do zagadnień ekologii, zmiana świadomości.
*) Rysz-Kowalczyk B. (red.) Leksykon polityki społecznej, Warszawa 2002, s. 186.
Czas okrzepnąć, dojrzeć, wyznaczyć sobie miejsce w życiu dzisiejszego (czy nawet jutrzejszego) społeczeństwa. Ludzie są już zmęczeni nieustannymi strajkami, krzykami i awanturami, których kompletnie nie rozumieją. Koniec z bezsensownym przykuwaniem się do drzew, torów i kontenerów. Koniec z protestami nie podpartymi żelaznymi argumentami i opiniami ekspertów, naukowców. Koniec z ekologami…
Ruch „ekologiczny” w Polsce wymaga gruntownej odnowy, poczynając od rozwiania nieporozumień tyczących samej nazwy, poprzez strukturę organizacyjną, na metodzie działań kończąc.
Na początku działalności organizacji promujących ochronę przyrody wykorzystano łatwo wpadające w ucho słowo „ekologia”, błędnie nadając mu właśnie to znaczenie. Tymczasem ekologia jest nauką zajmującą się relacjami między środowiskiem (np. rzeką, pustynią, lasem) a organizmami je zamieszkującymi, jak i związkami między samymi organizmami. Ochroną przyrody zajmuje się natomiast sozologia. Niby drobnostka, ale już na wstępie „ekolodzy” są przegrani w oczach naukowców, którzy zajmują się zawodowo sprawami przyrody. Mało tego: wielokrotnie spotykałem się z opinią moich wykładowców, którzy kategorycznie stwierdzali, że z „ekologami” nie chcą mieć nic wspólnego. Nastawienie takie wynika z negatywnego wizerunku „ekologa”, na który to zapracował on sobie ciężko przez ostatnie lata. Tyczy się to zarówno bezsensownych akcji, które nie są oparte na żadnych logicznych argumentach, jak i często spotykanego procederu wymuszania „darowizn” od przedsiębiorców chcących dokonać jakiejś (czasem uciążliwej dla środowiska) inwestycji. To wszystko prowadzi również do społecznej niechęci względem wielu (zazwyczaj bardzo sensownych) inicjatyw, promowanych przez Zielonych, jak i do nich samych. Osoby takie są nieraz porównywane pod względem nastawiania i wartości, jakimi się kierują do polityków (sic!) – pełne złości i zacietrzewienia, mające na uwadze tylko sobie wiadome kwestie, przeważnie najlepiej pojęty własny interes. Lecz to właśnie społeczności lokalne (jak i całe społeczeństwo) oraz ludzie nauki stanowią największą potencjalną pomoc dla „zielonych” pomysłów, choć z nieco różnych powodów i w nieco inny sposób.
Nie można negować istnienia społeczeństwa w dzisiejszym kształcie. Żadne działanie dotykające bezpośrednio (a często i pośrednio) większą grupę ludzi nie zaistnieje bez ich zgody. Takie są uroki demokracji i – chcąc czy też nie – trzeba się z tym pogodzić. Z jednej strony daje to świetne możliwości ochrony przyrody i nacisku na władze, z drugiej natomiast często stanowi poważną barierę dla rozwiązań alternatywnych. Aby uzyskać poparcie społeczne (które znacząco przekłada się na skuteczne źródło nacisku politycznego) trzeba najzwyczajniej wytłumaczyć o co chodzi. Prosto i sensownie, bez wzniosłych idei czy skomplikowanych argumentów powoływać się na korzyści, jakie wynikną bezpośrednio dla każdego z członków danej zbiorowości. Niestety dla większości przedstawicieli naszego gatunku wciąż najważniejsze jest ich własne dobro (czy też dobro ich najbliższych), często bez względu na wszystko inne, włącznie z życiem następnych pokoleń. Choć może właśnie w tej ludzkiej samolubności leży szansa? Jeśli będziemy w stanie przedstawić pozytywnie wypadający, ekonomiczny bilans strat i zysków związanych z ratowaniem przyrody, a odbiorcy zrozumieją nasze jak najszczersze intencje, to sukces będzie na wyciągnięcie ręki.
Natomiast naukowcy (nie mylić z technokratami) będący największymi zwolennikami ochrony natury (gdyż jak nikt inny zdają sobie sprawę z zagrożeń, na jakie jest ona wystawiona) stanowią niedocenione źródło informacji, danych i opracowań. Doskonale rozumieją, że jeśli działania nie zostaną podjęte natychmiastowo, może być za późno; wiedzą i rozumieją, dlaczego należy ponieść wyrzeczenia, by zatrzymać niekorzystne tendencje, wręcz je odwrócić. Nasze inicjatywy podparte ich analizami, opiniami i argumentami zyskają na wartości, obiektywizmie, rzetelności. Na szczęście żyjemy w takich czasach, w których bardzo ciężko jest zarówno oszukać liczby, jak i im przeczyć. Tylko w oparciu o suche, wyprane z emocji fakty można dziś przekonać do swoich racji innych. Gdy chodzi o pieniądze (których jest dużo, jednak dostęp do nich nie jest łatwy) nie ma wręcz innej drogi – środki UE na programy ekologiczne czy to sozologiczne są olbrzymie, jednak procedury zawiłe i wymagające wręcz tomów opracowań. Pomoc osób fachowo zajmujących się tego rodzaju wnioskami jest często bardzo droga, więc nieoceniony jest fakt, iż zawodowi przyrodnicy kierują się przesłankami ideowymi w tej materii. Dodatkowo, jeśli pomagają przy jakimś projekcie lub go nadzorują, wzmacniają go swym autorytetem, co często ma olbrzymie znaczenie.
Jednak nie możemy zapomnieć, że to my ponosimy największą odpowiedzialność za tworzenie i pokazywanie nowych pomysłów na jutro. Nasz głos będzie najczystszy i najlepiej słyszalny, gdy będziemy mówić to samo i w tym samym czasie. Niestety, plaga podziałów dotyka także środowiska Zielonych, które (moim zdaniem) jak mało które ma najbardziej jednolite poglądy. Ileż to jest organizacji młodzieżowych, studenckich, pozarządowych, naukowych czy quasi-politycznych, dla których najważniejsze jest dobro Matki Ziemi? Jak wielu członków w całym kraju skupiają? Jak wielki potencjał stanowią? Dlaczego więc tak trudno jest się im przebić?
Niezbędne jest porozumienie największych organizacji (choć te lokalne są niezwykle cenne, poprzez znacznie lepszą penetrację i rozeznanie swych społeczności) w jeden blok. Da to możliwości nieporównywalne z obecnymi – większa siła przebicia, możliwość wywierania większego wpływu, lepsza organizacja i podział działań oraz wyższa ich skuteczność. Będziemy też lepszym partnerem, bo od razu będzie wiadomo z kim rozmawiać. Jednak na tej drodze też czają się zagrożenia i trzeba wiedzieć jak je rozpoznać i ich uniknąć (mam na myśli głównie zmianę orientacji z czysto ekologiczno-sozologicznej na polityczną). Mimo wszystko jest to jedyna sensowna alternatywa i jeśli chcemy mieć w przyszłości realny wpływ na kształt i sposób ochrony przyrody w Polsce, to musimy do niego dążyć.
Na naszych barkach spoczywa olbrzymi ciężar – dźwigamy odpowiedzialność za to, co było (bo nie zdołaliśmy temu zapobiec) i za to co będzie (gdyż tym razem nie możemy zawieść). Przeszłości już nie zmienimy, ale możemy z niej wyciągnąć wnioski; przyszłość zaczynamy kształtować już teraz. Nie możemy zmarnować ani chwili, bo nie wiemy kiedy ludzkość dotrze w miejsce, z którego nie już będzie powrotu.
Anonim
***
Ruch ekologiczny charakteryzuje się dążeniem do zrozumienia świata i zmian w kierunku poprawy jakości życia, bezpieczeństwa itp. Tradycyjne sposoby i metody kształtowania relacji społecznych nie mogą efektywnie poradzić sobie z problemami np. ochrony zdrowia, zapobiegania przestępczości, bezrobocia, edukacji, zapewnienia niezbędnych zasobów i środków do życia bez niszczenia środowiska. Wszystkie systemy społeczno-polityczne były antyludzkie – począwszy od monarchii (gdzie właściwie władca był najbardziej uzależniony od poddanych), ustrojów niewolniczych (gdzie bezpieczeństwo społeczne było stale zagrożone a gospodarka zacofana i nieefektywna), poprzez ustroje totalitarne („lewicowe” lub „faszystowsko-nacjonalistyczne” niszczące prawa jednostki i prowadzające do ruiny poprzez nierealne założenia) czy „prawicowe” (lekceważące wzajemne współzależności społeczne co doprowadza do nadużyć jako normy społecznej). Dzisiaj „lewica” twierdzić będzie, że wszystko jest w porządku, chociażby nawet znowu zabrakło żywności w sklepach, „prawica” że cnotą jest prywatny interes kosztem publicznym, etyka i filozofia oderwane od życia błądzą nie mogąc ustalić przyczyny i zapobiec skutkom, nawet religia obraca się w swoje przeciwieństwo, powodując sytuacje zupełnie przeciwne od deklarowanych wartości.
Ekologia jest nauką o świecie, wiedzą o wzajemnych zależnościach. „Zieloni” nie potępiają człowieka, ludzie mają prawo być usatysfakcjonowani (zadowoleni) swoim życiem, zmieniać je, ale nasza wolność jest ograniczona wolnością innych, powinniśmy dążyć do prawdy, szczerości postaw, nie ulegać modom, schematom, dogmatom, nie dać się oszukiwać politykom, okłamywać mediom, okradać biznesmenom, nie powinniśmy tracić tego co w życiu najistotniejsze.
(…) Zaproponowana tematyka jest bardzo interesująca szczególnie pod kątem prawa. Pomimo wejścia do Unii Europejskiej przepisy prawne nie koniecznie są tak dobre jak moglibyśmy oczekiwać. Dlatego ważną rolę w jego kształtowaniu powinny odegrać ruchy ekologiczne. Jeszcze nie tak dawno w mediach była poruszana kwestia wycinania drzew (w prawie używa się pojęcia "usuwanie"). Czyżby ruchy ekologiczne zaspały??? Przepisy odnoszące się do tego problemu jak i innych dotyczących przyrody reguluje ustawa o ochronie przyrody z 2004 r. ale i szereg innych w związku z nią. Problemów jest wiele. Jednak co dziś możemy zrobić dla środowiska naturalnego a tym samym dla siebie???
Twierdzić że jest dobrze i nie widzieć problemów, czekać aż ktoś coś zrobi, a może krytykować konstruktywnie... .
Radosław Rzepecki
***
(...) Rola starszych działaczy była kluczowa w rozwoju, działaniu, przetrwaniu organizacji, wydawnictw, ich przeżyciu do tych lepszych czasów XXI wieku. Widzę wchodzących w ruch przyrodniczo-ekologiczny nowych młodych ludzi, działaczy, brakuje szczerze mówiąc nadal FILII WIEJSKICH organizacji ekologicznych, miłośników przyrody, ekorekreacji, ekoturystyki, sportu w gminach wiejskich, miejsko-wiejskich, w szkołach. Na wsi można w krótkim czasie zrobić bardzo wiele niewielkimi środkami finansowymi, bo przecież edukacja ekologiczna czy dobre praktyki rolnicze, gospodarka odpadami, ściekami, spalanie śmieci, dzikie wysypiska to kwestia niekiedy nie tyle milionów euro, co pracy edukacyjnej u podstaw z ludźmi, dziećmi, czasochłonnej misji wychowawczej, skuteczności egzekwowania ustaw, rozporządzeń, prawa, które już istnieje także lokalnego, uchwał gminy. Pomóżcie tworzyć lokalne ngo’s, także oddziały, kluby, koła sieciowych dużych organizacji, chociażby LOP na początek dobrze tolerowanego w szkołach, przedszkolach nawet. LOP to dobry przyczółek dla idei-myśli ekologicznej. (...)
Marek Kajdas
***
Potrzeba nam wojowników tęczy... zgodnie ze starą indiańską legendą... fajnie jest, ręce do roboty są... gorące serca też... ale młotków na oportunistów nie weźmiemy przecież, a biurokracji nie ominiemy... Może trzeba stworzyć jakiś nowy odłam w rządzie i selekcje ludzi zrobić - niematerialistów... Bo ogólnie to załamuję ręce i płaczę...
Majka
W następnym numerze przedstawimy kolejne prace nadesłane na nasz konkurs (zb.eco.pl/article/konkurs-zb-a42l1)
Komentarze
Tak, jest to błąd, lecz spowodowany raczej zbyt rzadkim sitem korekty autora niż niewiedzą ;)