Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

KILKA UWAG WS. OŚWIADCZEŃ I SPOTKAŃ

W związku z ostatnimi*), a także planowanymi oświadczeniami i spotkaniami myślę że ci, którzy w miarę podobnie myślą i preferują podobny styl działania powinni zawiązać jakiś sojusz, a raczej sojusze, albo ich nie zawiązywać jeśli nie odczuwają takiej potrzeby. Ja zresztą uważam, ze to uzgadnianie poglądów i łączenie się powinno także dotyczyć szerszych problemów czyli np.: Jugosławii, religii, kapitalizmu, tzw. skrajnej prawicy, lewicy czy ekstremistycznych wolnorynkowcow, a także anarchii, hierarchii, ładu czy dyscypliny.

Uzgadnianie i dyskusja o tych sprawach powinna się toczyć na łamach pism, i w tym sensie ZB taką rolę spełniały. Nikt przecież nie kazał i nie każe tam nikomu ani pisać, ani tego czytać. Każdy pisał i pisze jak umie. Są tacy, którym pismo gdzie nie ma żadnej cenzury odpowiada i są tacy, którym taki swobodny, ale za to czasem chamski styl nie odpowiada. Wszystko ma swoje wady i uroki. To ich sprawa, pisanie w ZB nie jest przymusowe tak samo jak pisanie np. do Zielonej Alternatywy. Nie ulega wątpliwości, ze inny klimat ma PNRWI, inny PKE, inna jest FZ w Krakowie, inna w Gdańsku, inny jest np. Kozakiewicz, a inny np. Głogoczowski.

Zamiast budować pismo o „jasnej linii i z radą redakcyjną” niech każdy zajmie się swoimi kampaniami i w ogóle robi swoje, także niech zakłada swoje pisma o jasnej linii albo pisze do istniejących. Podziały, wzajemna nieufność czy wręcz podgryzanie się pośród pracowników tak zwanych organizacji pozarządowych, są dzisiaj zbyt głębokie i zbyt oczywiste. Są aktywiści, którzy się od polityki odżegnują, są tacy którzy mają jawnie polityczne ambicje, a pośród tych ostatnich rożne grupy politykę wyobrażają sobie w rożny sposób – zarówno gdy chodzi o program jak i samą definicję polityki. Jedni chcą się ograniczyć tylko do ekologii, inni mają ambicje kulturalne. Jedni uważają, że ważny jest sposób reprezentacji wobec ministerstwa, a innych to w ogóle nie obchodzi. Jedni działają w pojedynkę, inni w grupach kilkunastoosobowych, jeszcze inni w wielotysięcznych organizacjach. Jedni tęsknią do klimatu Kolumn inni nie.

Myślę, że lepiej się uczciwie dzielić i ewentualnie zobowiązać się do minimum, jakim jest nieprzeszkadzanie w akcjach ekologicznych, a łamania tego minimum ze strony niektórych sygnatariuszy ostatniego apelu doświadczyłem, niż znowu pisać, że ktoś reprezentuje wszystkich i potem dementować to w prasie, a na to się z ostatnich ruchów zanosi. Jak tu wierzyć, że ktoś szczerze krytykuje z zasady tak zwane gry polityczne (samo to twierdzenie pachnie na kilometr obłudą i polityką właśnie), kiedy ten ktoś jest członkiem politycznej partii. Jak tu tworzyć kartę etyczna gdy – dla niektórych – niektórzy spośród tych co do takich działań wzywają są bardzo nieetyczni czy wręcz skompromitowani, w takiej sytuacji spowoduje to od razu powstanie kontrkart, kontrsądów i zamiast budować minimum zaufania pachnie obłudą lub tylko naiwnością. Na tego typu działania szkoda energii i czasu, swego czasu zajmował się tym niejaki Mojżesz i niewiele z tego jak dotąd wyszło, a chciał na pewno dobrze.

Lepsze są uczciwe i jasne podziały czy ekologicznie rzecz ujmując róznorodność niż fałszywa jedność. Co nie znaczy, że jedność to rzecz z zasady zła, tyle tylko, że jej budowanie musi poprzedzać budząca zaufanie praktyka i poważna, intelektualna robota.

Z ekologicznym pozdrowieniem

Olaf Swolkień

*) por. Maciej Kozakiewicz, Czas na niezależne pismo ZB nr 148 s. 49, Apel do ruchu ekologicznego ZB 149 s. 1.
Olaf Swolkień