Niewidzialna ręka przypadku
W naturę ludzką wpisane są dwie skrajne postawy. Jedna polega na tym, żeby coś robić, druga, żeby nie robić nic. Postawa nie robienia niczego często łączy się z wiarą w mądrość naturalnego biegu rzeczy i cudowną właściwość świata, który - pozbawiony ingerencji - sam z siebie zmierza do jakiegoś optymalnego celu. Cywilizacja ludzka jest zaprzeczeniem tej zasady. Jest ona ustawiczną ingerencją w naturalny bieg rzeczy i nieustannym aktem kreacji. Bez stałego i celowego wysiłku świat zmierzałby wprost do nieokreślonego chaosu: ogrody zarosłyby chwastami, chodniki pokryłby kurz a w bibliotekach pożółkły księgi. Kultura to nieustanna interwencja w naturalny bieg świata i poprawianie go na różne sposoby. Dzięki temu utrzymuje on swoje strukturalne uporządkowanie.
Kultura, oddziałując na świadomość jednostek, siłą rzeczy często pozostaje w konflikcie ze sferą instynktów. Ogranicza więc zakres tego, co ludzie w naturalny sposób chcieliby robić, wywierając na nich presję, aby robili to, co robić powinni. Kultura jest ograniczeniem wolności i podporządkowywaniem jej określonym normom. Jest ona pewną formą kształtującą materię zjawisk społecznych i zaprzeczeniem spontanicznej dowolności. Tak jest jej funkcja. Bez stałej presji płynącej z kultury w świecie ludzkim nastąpiłby powrót do natury i życia na poziomie prostych instynktów zwierzęcych.
Kultura ma charakter normatywny, ale z drugiej strony jest ona także wytworem ludzkim, dlatego może ulegać zmianom i przeobrażeniom. W obrębie swego świata człowiek może ustanawiać różne prawa (równie bezwzględne jak prawa przyrody) i może ostatecznie decydować o tym, że są prawami. Może ustalać kształt dachów, długość metra, kolor świateł na skrzyżowaniach , sposoby zawierania małżeństw czy prawa rządzące obrotem gospodarczym. Charakterystyczną cechą tych praw jest ich umowność. W przyrodzie planety nie umawiają się jak poruszać się w przestrzeni, nie negocjują swoich orbit i nie wybierają gwiazd wokół których krążą. Prawo grawitacji nie jest konsekwencją społecznego dyskursu pomiędzy ciałami posiadającymi masę. Dlatego prawa te są obiektywne także w takim sensie, że są niezależne od świadomości zbiorowej. W granicach swego świata ludzie mogą jednak umówić się, jak rzeczy mają wyglądać i czym być. Mogą także zmieniać aktem woli ustanowione przez siebie prawa.
Aby uzasadnić prawa, którym przypisuje się obiektywność, ludzie posługują się zazwyczaj ideologią. Wysiłki największych filozofów pokazują, jak trudno jest uzasadnić moralność, a spory w tej dziedzinie toczą się od wieków. Z ideologią jest inaczej: nie wymaga ona racjonalnego uzasadnienia a jej przyjęcie lub odrzucenie jest najczęściej aktem wiary.
Karl Mannheim wyraził kiedyś pogląd, że każda ideologia ma charakter konserwatywny, a jej funkcją jest zachowanie władzy elit, czyli tych wszystkich, którzy są beneficjentami jakiegoś ustroju społecznego 1). Ideologia pełni funkcję różowych okularów, przez które świat społeczny wydaje się lepszy niż jest w rzeczywistości i, które ograniczają jego percepcję w taki sposób, że - w skrajnych przypadkach - ludzie nie są w stanie dostrzec najprostszych faktów wokół siebie. Wszystko to, co jest sprzeczne z dominującą ideologią określane jest mianem utopii . Przeciwko utopiom wytaczane są najcięższe działa, gdyż utopia jest opisem świata, którego nie ma, choć jest obawa, że mógłby być. Utopia jest wizją rzeczywistości skonstruowaną z wyimaginowanego obrazu tego, co możliwe. Pod wpływem wiary w utopię ludzie mogą chcieć zmieniać świat, w którym wygodnie żyje się jego elitom. Dlatego utopia, z punktu widzenia rządzących, jest zawsze czymś niebezpiecznym. W wyniku prób jej wprowadzenia mogą skorzystać nie ci, którzy sądzą, że powinni. Społeczeństwa poddane zostają propagandzie, która ma za zadanie ich od tego odwieść. Charakterystycznym motywem owej propagandy jest powtarzająca się, niczym mantra, fraza, że coś jest niemożliwe. Niemożliwe, ponieważ jest sprzeczne z interesem tych, którzy rządzą.
Ideologia neoliberalnego kapitalizmu zawiera się w prostych hasłach mówiących o minimum państwa, minimum polityki, minimum władzy i minimum interwencji w ustalony porządek rzeczy. W pewnym sensie oznacza ona uznanie ludzkiego świata za część natury. Pozwala elitom zachować pogodną obojętność wobec problemów świata, w złudnej nadziei, że rozwiążą się same i żywić wiarę, że wszystko, co dobre, powstaje jako produkt rywalizujących podmiotów na rynku. Jest to wygodna ideologia świata biznesu i elit finansowych, czyli ludzi, dla których głównym celem jest pomnażanie pieniędzy. Hasło "minimum państwa" oznacza bowiem w podtekście “maksimum rynku i kapitału”. Celem tej ideologii jest utrzymanie takiego porządku świata, w którym zachowana jest wartość pieniądza, i w którym stanowi on podstawę wszelkich relacji społecznych. Chodzi o to, aby utrwaliła się powszechna wiara, że tylko to może zaistnieć społecznie, na co istnieją środki finansowe i że pieniądz jest ostateczną przyczyną wszystkich zjawisk, jakie zachodzą w ludzkim świecie. Ustawiczne powtarzanie, że coś jest niemożliwe, ponieważ "brak jest na to pieniędzy", stanowi jedną z takich metod paraliżowania ludzkiej świadomości. Teza ta, propagowana systematycznie, prowadzi w końcu do takiego stanu umysłu, w którym rzeczywiście pewne rozwiązania przestają być możliwe, podobnie jak w tybetańskiej przypowieści, w której pewien mnich w medytacji wyobrażał sobie, że jest górską kozicą i w końcu nie był w stanie przejść przez drzwi swego domu, gdyż przeszkadzały mu w tym rogi, które sobie wyobrażał.
Zauważmy, że liberalizm ekonomiczny jest doktryną całkowicie różną od tego, co pod pojęciem liberalizmu rozumie się, na przykład, w teorii wychowania. W ekonomicznej wersji liberalizmu każdy ma prawo robić co mu się podoba, a świat jest jak łąka, gdzie rosnąć może wszystko, ale przetrwać może tylko najsilniejszy. Liberalizm pedagogiczny oparty jest natomiast na założeniu, że w jednostce ludzkiej ukryty jest pewien pozytywny potencjał, który spontanicznie rozwija się z chwilą usunięcia zbędnych ograniczeń. Znane z historii szkoły Heleny Parkhurst, Marii Montessori czy Celestyna Freineta stanowią przykład takiego podejścia 2) Zauważmy jednak, że liberalizm pedagogiczny dotyczy pewnych układów sztucznych i zamkniętych, a nie społeczeństwa jako całości. Generalnie, postawa taka sprawdza się wtedy, gdy mamy do czynienia z rodziną lub szkołą, gdzie nie obowiązuje zasada walki o byt. Wówczas otoczona miłością i troską jednostka może odkrywać swój pozytywny potencjał i rozwijać się. W przypadku wolnorynkowej rywalizacji, brak jest obu tych czynników. Liberalizm w społeczeństwie pozbawionym cech wspólnotowych okazuje się zawsze dysfunkcyjny. Wilk i owca, którym pozostawiono identyczną wolność, nie tworzą społeczności wspólnotowej. Wolnorynkowa rywalizacja wyzwala w jednostkach nie tylko pozytywne cechy, ale uruchamia także potencjał negatywny.
Liberalizm ekonomiczny, jako ideologia klas zamożnych, nie ma na celu wychowywania szlachetnych jednostek, ani stwarzania warunków dla ich samorealizacji. Jest raczej próbą wykreowania świata, w którym szlachetność przestaje się opłacać. W interesie elit leży wykreowanie w świadomości społecznej takiego porządku, w którym ostateczną przyczyną wszystkich zjawisk jest pieniądz. Sam w sobie nie ma on żadnej wartości a ponadto, nie będąc elementem przyrody, nie może być przyczyną czegokolwiek. Pieniądz istnieje wyłącznie w sferze umysłu, jest częścią kultury, a jego wartość i moc sprawcza są kwestią pewnej umowy. Umożliwia on zharmonizowanie pewnych stanów świadomości, które stanowią przyczynę określonych zjawisk. Sposób ten jest dość umowny, a owe kreatywne stany umysłu, w których przejawach pieniądz uczestniczy, nie mają w swoją naturę wpisanych praw rządzących jego obrotem. Prawa te mogą być dowolnie kształtowane poprzez akt woli zbiorowej.
Elity współczesnego świata dbają o wartość pieniądza, ponieważ bogactwo tych elit jest w ogromnej mierze czysto wirtualne. Nie opiera się na własności realnych dóbr - np. ziemi, złota, fabryk czy umiejętności. Odkąd podstawową formą własności w kapitalizmie stała się własność akcyjna, realna własność środków produkcji przestała mieć istotne znaczenie. Podstawową formą własności stała się własność papierów wartościowych - pieniędzy, akcji, obligacji, weksli oraz wszelkiego rodzaju umów i zobowiązań. Świat, w którym żyjemy, jest światem całkowicie umownym i abstrakcyjnym, a zawierane transakcje przypominają średniowieczny handel relikwiami, gdzie na odpuście można było kupić szczebel z drabiny, która się śniła św. Jakubowi. Świat wirtualnego kapitału doszedł dziś do podobnego poziomu abstrakcji.
Utrzymanie wartości pieniądza jest możliwe tylko kosztem jego niskiej podaży na rynku. Nadmiar pieniądza rodzi inflację i powoduje automatyczny spadek jego wartości. Aby pieniądz mógł utrzymywać swą wartość, większość kapitału musi pozostać kapitałem bankowym i inwestycyjnym (spekulacyjnym). Kapitał ten nie ma pokrycia ani w złocie, ani w realnych dobrach dostępnych na rynku, ma natomiast pokrycie w fikcyjnym świecie papierów wartościowych (będących coraz częściej już tylko zapisami elektronicznymi). Innymi słowy, wartość pieniądza utrzymuje się, ponieważ istnieje równoległy rynek, na którym akcje, weksle bankowe, obligacje państwowe stanowią dodatkowe dobra, choć są to dobra czysto umowne, nie mające żadnej wartości per se, nie mające żadnej wartości substancjalnej. Są to dobra wirtualne.
Bogactwo wirtualne - jak każde dobro - ma swoją zasadę destrukcyjną, a jest nią demon inflacji. Kapitał bankowy, w przypadku hiperinflacji, jest w stanie wyparować jednego dnia niczym poranna rosa, dlatego stabilność świata elit obracających kapitałem opiera się przede wszystkim na stabilności pieniądza. To w ich interesie jest niska inflacja i mocny pieniądz.
Każda wymiana pozapieniężna stanowi osłabienie dominującej pozycji i wartości pieniądza. Ideologia elit finansowych zmierza do tego, by stanowił on jedyne źródło aktywności ludzkiej. Najbardziej sprzyjającym rozwiązaniem jest taki system, w którym społeczeństwo przypomina termodynamiczny model gazu. Jak wiadomo z lekcji fizyki, kinetyczne teorie gazu zakładają swobodne i przypadkowe zachowania jego cząsteczek. Mówiąc językiem politycznym, prawa fizyki dotyczące gazu zależą całkowicie od wolności cząsteczek. Dopóki każda cząstka ma “swobodny wybór” sposobu poruszania się, dopóty globalnie występują prawidłowości dające się ująć w określone prawa. Wolność jednostki w modelu liberalnym pełni dokładnie tę samą funkcję. Wolność ta, to nic innego jak swoboda robienia czegoś, czego nie robią inni. Promowanie takiej wolności prowadzi do różnorodności zachowań, które w makroskali generują określone prawidłowości. Mimo że na poziomie jednostek zachowania są przypadkowe, w skali globalnej są w pełni przewidywalne i mogą być ujęte w określone ramy. Ideologia neoliberalnego kapitalizmu usiłuje uczynić ze społeczeństwa właśnie taki model przypominający chaotyczny ruch cząsteczek gazu. Wszystko to po to, aby elity, których bogactwo opiera się na wirtualnej wartości pieniądza mogły łatwo za pomocą określonych doktryn ekonomicznych sprawować nad nim kontrolę.
Jest rzeczą zastanawiającą, jak łatwo jest wmówić społeczeństwu, że rządzą nim obiektywne prawa, podczas gdy w rzeczywistości prawa te mają charakter par exellance statystyczny. Prawa statystyczne sprawdzają się zaś tylko dlatego, że jakaś społeczność przypomina chaotyczny ruch molekuł, więc jest społeczeństwem, gdzie nie ma wielkich ruchów społecznych, a przypadkowe działania zbiorowe są mało prawdopodobne. Jest społeczeństwem, w którym jednostki są atomami samymi dla siebie, dodatkowo zantagonizowanymi w narkozie powszechnej rywalizacji.
Paradoksalnie, przyznanie maksymalnej wolności jednostkom umożliwia pełną nad nimi kontrolę, dlatego liberalizm głoszący ideę wolności wyolbrzymioną do granic absurdu, w rzeczywistości jest pewną formą ideologii zniewolenia. Gdyby jednostki składające się na społeczność połączyły się ze sobą pod wpływem jakichś idei, wówczas przypadkowość ich dążeń mogłaby przekształcić się w celowe dążenie zbiorowe, którego skutki byłoby nieprzewidywalne w kategoriach neoliberalnej ekonomii. W skali globalnej pojawiłby się element niepewności. Dlatego ideolodzy zniewalającej wolności starają się wytworzyć w społeczeństwie alergiczną niechęć do takich pojęć jak państwo, naród, religia, etc.
W przestrzeni społecznej różne idee mogą wpływać na rzeczywistość, jeśli skupiają na sobie myśli jednostek, ich miłość, nadzieję i wiarę. Pieniądz jest tylko jedną z nich. W rzeczywistości to owe myśli, pragnienia i akty wiary stanowią źródło zjawisk społecznych, a nie symbole służące do ich komunikacji i wymiany. Zmiana myśli i wierzeń, wokół których skupia się ludzka energia, mogłaby całkowicie zmienić empiryczny kształt świata i prawa rządzące jego przeobrażeniami. Żadne bowiem prawidłowości społeczne, obserwowane empirycznie, zwane prawami ekonomii, nie mają charakteru praw przyrody. Są opisem zjawisk kulturowych, a ich ostateczne źródło tkwi w świadomości.
Pieniądz jest realną rzeczą tylko w takiej przestrzeni społecznej, w której istnieje niezachwiana wiara w niego. Aby miał jakąkolwiek wartość, musi mieć odpowiednie zakorzenienie w ludzkiej świadomości. Musi otaczać go magiczna wiara podobna do tej, jaka w szamańskich kulturach otacza zioła i amulety. Każda aktywność społeczna, zorganizowana poza obrotem pieniężnym (np. bezpośrednia wymiana dóbr i usług), stanowi zagrożenie dla jego wartości i, co za tym idzie, całego systemu. Dlatego ideologia pieniądza promuje postawy egoistyczne i zmierza do tego, aby ludzie nie pomagali sobie wzajemnie i spoglądali na siebie jak na wrogów. Powszechna bezinteresowność oznaczałaby wymianę dóbr bez pieniądza, co podważałoby sens rynku. Istotą tego systemu jest także strukturalne ubóstwo większości, gdyż napięcie pomiędzy skoncentrowanym kapitałem a obszarami nędzy utrzymuje wartość pieniądza. Wartość ta wynika z jego niskiej podaży i wysokiego popytu. Utrzymanie rozwarstwienia społecznego leży więc w żywotnym interesie elit. Wąskie elity, obracające całością światowych zasobów finansowych, i ogromne obszary nędzy ograniczają inflację, chroniąc kapitał przed rozproszeniem. Dlatego środowiska, których bogactwo opiera się głównie na kapitale bankowym, w naturalny sposób lękają się idei, które mogłyby zaktywizować społeczeństwo w sposób inny niż merkantylny i w ten sposób uniezależnić od przepływu pieniądza.
W konsekwencji powstaje system pozbawiony wewnętrznej równowagi, w którym obieg pieniądza nie jest równomiernie rozłożony. Z jednej strony, pieniądz jest wykreowany jako żywa energia organizmu społecznego; z drugiej strony, ogromne obszary społeczne są dotknięte jego brakiem. W organizmie żywym, kiedy krew nie dochodzi do jakiejś tkanki, ta obumiera. We współczesnym świecie, strumień pieniądza omija skutecznie ogromne obszary społeczne, powodując, że zachodzą w nim procesy destrukcyjne. Świat przypomina wychudzonego myśliciela z rzeźby Rodina, z którego uchodzi życie.
W nauce, wedle obowiązującego dziś paradygmatu, nie ma miejsca na intencje i akty woli. Materialistycznie ukierunkowana nauka usiłuje więc usunąć ze sfery swoich zainteresowań wszystko to, co rozumne istoty chcą lub mogą chcieć zrobić. Zadowala ją czysta obserwacja i regularność w ramach zaobserwowanych zależności. Czy jednak na podstawie obserwacji zachowań graczy na boisku można stworzyć sensowną teorię dotyczącą tego, czym jest zjawisko zwane meczem futbolowym? Na pewno nie da się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w niektórych sytuacjach drużyna stara się strzelić maksymalną ilość bramek, a kiedy indziej zadowala ją remis, albo osiąga swój cel nisko przegrywając. Wyjaśnienie tych zachowań leży całkowicie poza rzeczywistością obserwowaną i wynika z czegoś, co ma swoje odwzorowanie w umyśle graczy i stanowi konsekwencję pewnych umownych reguł. W identyczny sposób funkcjonują prawa ekonomii.
Gdyby cząsteczki gazu mogły umówić się, że będą poruszać się w określonym kierunku, gdyby taka umowa była możliwa na poziomie molekularnym, wtedy nieprawdziwa okazałaby się kinetyczna teoria gazu, a prawo Boyle'a mówiące o tym, że ciśnienie gazu jest odwrotnie proporcjonalne do jego objętości przy stałej temperaturze, przestałoby obowiązywać. Prawa te mają bowiem swoje źródło w pewnej statystycznej chaotyczności. Obiektywność praw ekonomii ma dokładnie taki sam charakter. Od samego początku powstania i rozwoju nauk społecznych, ekonomia uważana przez wielu badaczy za rodzaj pseudonauki. Emile Durheim w swoim traktacie o metodzie nauk społecznych (1895) twierdził, że "prawa w ścisłym tego słowa znaczeniu są w ekonomii nieliczne; nawet to, co zwykło się nazywać prawami nie zasługuje przeważnie na to określenie"3). Według Durkheima, prawo podaży i popytu nie zostało nigdy indukcyjnie dowiedzione i stanowi jedynie pewne twierdzenie normatywne. Słynna w latach kontrkultury książka amerykańskiego fizyka Fritjofa Capry 4) zawiera podobne opinie i empiryczne przykłady. W latach dziewięćdziesiątych głośny traktat o moralności irlandzkiego etyka MacIntyre'a After virtue5) podąża tym samym szlakiem myślowym. MacIntyre pisze, że gdyby takie nauki jak biologia czy fizyka miały tyle kontrprzykładów dla swoich teorii co ekonomia, byłyby dawno zdyskwalifikowane jako nauki. Relatywizm teorii ekonomicznych był zresztą podnoszony często także przez ekonomistów. Na przykład John Kenneth Galbraith uważał, że teorie ekonomiczne stworzone w krajach bogatych nie mają zastosowania w krajach biednych, gdyż pozaekonomiczne czynniki, przede wszystkim mentalne i kulturowe odgrywają w uzasadnieniu ich słuszności decydującą rolę6)
Na poziomie molekularnym, los pojedynczej cząstki jest nieistotny, a ona sama nic nie znaczy. Jej istnienie jest niezauważalne i zawiera się w granicach błędu statystycznego. Społeczeństwa składają się z jednostek, z których każda ma świadomość siebie i poczucie własnej wartości. Każda dla siebie jest kosmosem. Dla każdej z nich istotna jest afirmacja jej własnej podmiotowości i człowieczeństwa. Dlatego są czasem skłonne uznać, że istnieją pewne wartości niematerialne, do których warto dążyć, i za które warto jest zapłacić określoną cenę. Jednostki te mogą popierać określone idee polityczne niekoniecznie dlatego, że spodziewają się po nich osobistych korzyści, ale dlatego, że idee te skupiają je wokół siebie, umożliwiając poczucie wspólnoty. Takie idee ustrukturyzowują ludzkie działania i sprawiają, że nie mają one charakteru chaosu. Kiedy pojawiają się w przestrzeni społecznej, model termodynamiczny zostaje zachwiany i prawa pozornie obiektywne przestają w pełni obowiązywać. Ludzie, swoim celowym działaniem, mogą zachwiać prawami, które na poziomie globalnym pojawiają się wyłącznie dlatego, że na poziomie jednostek panuje chaotyczna wolność. Perspektywa, że idea wolności mogłaby ustąpić idei dobra spędza sen z oczu wszystkich tych, których życie obraca się wokół pieniądza. W końcu każda taka perspektywa, prędzej czy później, zostanie podważona i odrzucona przez kapitalistyczne media, rynki finansowe i różnego rodzaju neoliberalnych proroków.
PRZYPISY
1) Karl Mannheim, Ideologia i utopia, przeł. Jan Niziński, Lublin 1992.
2) Helene Parkhurst (1887 - 1955) - amerykańska nauczycielka propagująca indywidualny system nauczania. Maria Montessori (1870 - 1952) - włoska lekarka i pedagog, stworzyła system wychowania przedszkolnego pozostawiający dużą swobodę dziecku i sprzyjający rozwijaniu jego spontanicznej aktywności. Celestyn Freinet (1896 - 1966) - pedagog francuski, twórca szkół eksperymentalnych, opartych na metodzie „doświadczenia poszukującego” bez podręczników i tradycyjnych lekcji w klasach, podkreślał rolę jaką w rozwoju psychicznym człowieka odgrywa jego naturalne otoczenie - lasy, łąki, woda.
3) Emile Durkheim, Zasady metody socjologicznej, przeł. J. Szacki, PWN, Warszawa 1968.
4) Fritjof Capra, Punkt zwrotny, przeł. Ewa Woydyłło, PIW, Warszawa 1987.
5) Alasdair MacIntyre, Dziedzictwo cnoty, przeł. Adam Chmielowski, PWN, Warszawa 1996.
6) John Kenneth Galbraith, Istota masowego ubóstwa, przeł. Wiesław Rączkowski, PWN, Warszawa 1987.
Kultura, oddziałując na świadomość jednostek, siłą rzeczy często pozostaje w konflikcie ze sferą instynktów. Ogranicza więc zakres tego, co ludzie w naturalny sposób chcieliby robić, wywierając na nich presję, aby robili to, co robić powinni. Kultura jest ograniczeniem wolności i podporządkowywaniem jej określonym normom. Jest ona pewną formą kształtującą materię zjawisk społecznych i zaprzeczeniem spontanicznej dowolności. Tak jest jej funkcja. Bez stałej presji płynącej z kultury w świecie ludzkim nastąpiłby powrót do natury i życia na poziomie prostych instynktów zwierzęcych.
Kultura ma charakter normatywny, ale z drugiej strony jest ona także wytworem ludzkim, dlatego może ulegać zmianom i przeobrażeniom. W obrębie swego świata człowiek może ustanawiać różne prawa (równie bezwzględne jak prawa przyrody) i może ostatecznie decydować o tym, że są prawami. Może ustalać kształt dachów, długość metra, kolor świateł na skrzyżowaniach , sposoby zawierania małżeństw czy prawa rządzące obrotem gospodarczym. Charakterystyczną cechą tych praw jest ich umowność. W przyrodzie planety nie umawiają się jak poruszać się w przestrzeni, nie negocjują swoich orbit i nie wybierają gwiazd wokół których krążą. Prawo grawitacji nie jest konsekwencją społecznego dyskursu pomiędzy ciałami posiadającymi masę. Dlatego prawa te są obiektywne także w takim sensie, że są niezależne od świadomości zbiorowej. W granicach swego świata ludzie mogą jednak umówić się, jak rzeczy mają wyglądać i czym być. Mogą także zmieniać aktem woli ustanowione przez siebie prawa.
Aby uzasadnić prawa, którym przypisuje się obiektywność, ludzie posługują się zazwyczaj ideologią. Wysiłki największych filozofów pokazują, jak trudno jest uzasadnić moralność, a spory w tej dziedzinie toczą się od wieków. Z ideologią jest inaczej: nie wymaga ona racjonalnego uzasadnienia a jej przyjęcie lub odrzucenie jest najczęściej aktem wiary.
Karl Mannheim wyraził kiedyś pogląd, że każda ideologia ma charakter konserwatywny, a jej funkcją jest zachowanie władzy elit, czyli tych wszystkich, którzy są beneficjentami jakiegoś ustroju społecznego 1). Ideologia pełni funkcję różowych okularów, przez które świat społeczny wydaje się lepszy niż jest w rzeczywistości i, które ograniczają jego percepcję w taki sposób, że - w skrajnych przypadkach - ludzie nie są w stanie dostrzec najprostszych faktów wokół siebie. Wszystko to, co jest sprzeczne z dominującą ideologią określane jest mianem utopii . Przeciwko utopiom wytaczane są najcięższe działa, gdyż utopia jest opisem świata, którego nie ma, choć jest obawa, że mógłby być. Utopia jest wizją rzeczywistości skonstruowaną z wyimaginowanego obrazu tego, co możliwe. Pod wpływem wiary w utopię ludzie mogą chcieć zmieniać świat, w którym wygodnie żyje się jego elitom. Dlatego utopia, z punktu widzenia rządzących, jest zawsze czymś niebezpiecznym. W wyniku prób jej wprowadzenia mogą skorzystać nie ci, którzy sądzą, że powinni. Społeczeństwa poddane zostają propagandzie, która ma za zadanie ich od tego odwieść. Charakterystycznym motywem owej propagandy jest powtarzająca się, niczym mantra, fraza, że coś jest niemożliwe. Niemożliwe, ponieważ jest sprzeczne z interesem tych, którzy rządzą.
Ideologia neoliberalnego kapitalizmu zawiera się w prostych hasłach mówiących o minimum państwa, minimum polityki, minimum władzy i minimum interwencji w ustalony porządek rzeczy. W pewnym sensie oznacza ona uznanie ludzkiego świata za część natury. Pozwala elitom zachować pogodną obojętność wobec problemów świata, w złudnej nadziei, że rozwiążą się same i żywić wiarę, że wszystko, co dobre, powstaje jako produkt rywalizujących podmiotów na rynku. Jest to wygodna ideologia świata biznesu i elit finansowych, czyli ludzi, dla których głównym celem jest pomnażanie pieniędzy. Hasło "minimum państwa" oznacza bowiem w podtekście “maksimum rynku i kapitału”. Celem tej ideologii jest utrzymanie takiego porządku świata, w którym zachowana jest wartość pieniądza, i w którym stanowi on podstawę wszelkich relacji społecznych. Chodzi o to, aby utrwaliła się powszechna wiara, że tylko to może zaistnieć społecznie, na co istnieją środki finansowe i że pieniądz jest ostateczną przyczyną wszystkich zjawisk, jakie zachodzą w ludzkim świecie. Ustawiczne powtarzanie, że coś jest niemożliwe, ponieważ "brak jest na to pieniędzy", stanowi jedną z takich metod paraliżowania ludzkiej świadomości. Teza ta, propagowana systematycznie, prowadzi w końcu do takiego stanu umysłu, w którym rzeczywiście pewne rozwiązania przestają być możliwe, podobnie jak w tybetańskiej przypowieści, w której pewien mnich w medytacji wyobrażał sobie, że jest górską kozicą i w końcu nie był w stanie przejść przez drzwi swego domu, gdyż przeszkadzały mu w tym rogi, które sobie wyobrażał.
Zauważmy, że liberalizm ekonomiczny jest doktryną całkowicie różną od tego, co pod pojęciem liberalizmu rozumie się, na przykład, w teorii wychowania. W ekonomicznej wersji liberalizmu każdy ma prawo robić co mu się podoba, a świat jest jak łąka, gdzie rosnąć może wszystko, ale przetrwać może tylko najsilniejszy. Liberalizm pedagogiczny oparty jest natomiast na założeniu, że w jednostce ludzkiej ukryty jest pewien pozytywny potencjał, który spontanicznie rozwija się z chwilą usunięcia zbędnych ograniczeń. Znane z historii szkoły Heleny Parkhurst, Marii Montessori czy Celestyna Freineta stanowią przykład takiego podejścia 2) Zauważmy jednak, że liberalizm pedagogiczny dotyczy pewnych układów sztucznych i zamkniętych, a nie społeczeństwa jako całości. Generalnie, postawa taka sprawdza się wtedy, gdy mamy do czynienia z rodziną lub szkołą, gdzie nie obowiązuje zasada walki o byt. Wówczas otoczona miłością i troską jednostka może odkrywać swój pozytywny potencjał i rozwijać się. W przypadku wolnorynkowej rywalizacji, brak jest obu tych czynników. Liberalizm w społeczeństwie pozbawionym cech wspólnotowych okazuje się zawsze dysfunkcyjny. Wilk i owca, którym pozostawiono identyczną wolność, nie tworzą społeczności wspólnotowej. Wolnorynkowa rywalizacja wyzwala w jednostkach nie tylko pozytywne cechy, ale uruchamia także potencjał negatywny.
Liberalizm ekonomiczny, jako ideologia klas zamożnych, nie ma na celu wychowywania szlachetnych jednostek, ani stwarzania warunków dla ich samorealizacji. Jest raczej próbą wykreowania świata, w którym szlachetność przestaje się opłacać. W interesie elit leży wykreowanie w świadomości społecznej takiego porządku, w którym ostateczną przyczyną wszystkich zjawisk jest pieniądz. Sam w sobie nie ma on żadnej wartości a ponadto, nie będąc elementem przyrody, nie może być przyczyną czegokolwiek. Pieniądz istnieje wyłącznie w sferze umysłu, jest częścią kultury, a jego wartość i moc sprawcza są kwestią pewnej umowy. Umożliwia on zharmonizowanie pewnych stanów świadomości, które stanowią przyczynę określonych zjawisk. Sposób ten jest dość umowny, a owe kreatywne stany umysłu, w których przejawach pieniądz uczestniczy, nie mają w swoją naturę wpisanych praw rządzących jego obrotem. Prawa te mogą być dowolnie kształtowane poprzez akt woli zbiorowej.
Elity współczesnego świata dbają o wartość pieniądza, ponieważ bogactwo tych elit jest w ogromnej mierze czysto wirtualne. Nie opiera się na własności realnych dóbr - np. ziemi, złota, fabryk czy umiejętności. Odkąd podstawową formą własności w kapitalizmie stała się własność akcyjna, realna własność środków produkcji przestała mieć istotne znaczenie. Podstawową formą własności stała się własność papierów wartościowych - pieniędzy, akcji, obligacji, weksli oraz wszelkiego rodzaju umów i zobowiązań. Świat, w którym żyjemy, jest światem całkowicie umownym i abstrakcyjnym, a zawierane transakcje przypominają średniowieczny handel relikwiami, gdzie na odpuście można było kupić szczebel z drabiny, która się śniła św. Jakubowi. Świat wirtualnego kapitału doszedł dziś do podobnego poziomu abstrakcji.
Utrzymanie wartości pieniądza jest możliwe tylko kosztem jego niskiej podaży na rynku. Nadmiar pieniądza rodzi inflację i powoduje automatyczny spadek jego wartości. Aby pieniądz mógł utrzymywać swą wartość, większość kapitału musi pozostać kapitałem bankowym i inwestycyjnym (spekulacyjnym). Kapitał ten nie ma pokrycia ani w złocie, ani w realnych dobrach dostępnych na rynku, ma natomiast pokrycie w fikcyjnym świecie papierów wartościowych (będących coraz częściej już tylko zapisami elektronicznymi). Innymi słowy, wartość pieniądza utrzymuje się, ponieważ istnieje równoległy rynek, na którym akcje, weksle bankowe, obligacje państwowe stanowią dodatkowe dobra, choć są to dobra czysto umowne, nie mające żadnej wartości per se, nie mające żadnej wartości substancjalnej. Są to dobra wirtualne.
Bogactwo wirtualne - jak każde dobro - ma swoją zasadę destrukcyjną, a jest nią demon inflacji. Kapitał bankowy, w przypadku hiperinflacji, jest w stanie wyparować jednego dnia niczym poranna rosa, dlatego stabilność świata elit obracających kapitałem opiera się przede wszystkim na stabilności pieniądza. To w ich interesie jest niska inflacja i mocny pieniądz.
Każda wymiana pozapieniężna stanowi osłabienie dominującej pozycji i wartości pieniądza. Ideologia elit finansowych zmierza do tego, by stanowił on jedyne źródło aktywności ludzkiej. Najbardziej sprzyjającym rozwiązaniem jest taki system, w którym społeczeństwo przypomina termodynamiczny model gazu. Jak wiadomo z lekcji fizyki, kinetyczne teorie gazu zakładają swobodne i przypadkowe zachowania jego cząsteczek. Mówiąc językiem politycznym, prawa fizyki dotyczące gazu zależą całkowicie od wolności cząsteczek. Dopóki każda cząstka ma “swobodny wybór” sposobu poruszania się, dopóty globalnie występują prawidłowości dające się ująć w określone prawa. Wolność jednostki w modelu liberalnym pełni dokładnie tę samą funkcję. Wolność ta, to nic innego jak swoboda robienia czegoś, czego nie robią inni. Promowanie takiej wolności prowadzi do różnorodności zachowań, które w makroskali generują określone prawidłowości. Mimo że na poziomie jednostek zachowania są przypadkowe, w skali globalnej są w pełni przewidywalne i mogą być ujęte w określone ramy. Ideologia neoliberalnego kapitalizmu usiłuje uczynić ze społeczeństwa właśnie taki model przypominający chaotyczny ruch cząsteczek gazu. Wszystko to po to, aby elity, których bogactwo opiera się na wirtualnej wartości pieniądza mogły łatwo za pomocą określonych doktryn ekonomicznych sprawować nad nim kontrolę.
Jest rzeczą zastanawiającą, jak łatwo jest wmówić społeczeństwu, że rządzą nim obiektywne prawa, podczas gdy w rzeczywistości prawa te mają charakter par exellance statystyczny. Prawa statystyczne sprawdzają się zaś tylko dlatego, że jakaś społeczność przypomina chaotyczny ruch molekuł, więc jest społeczeństwem, gdzie nie ma wielkich ruchów społecznych, a przypadkowe działania zbiorowe są mało prawdopodobne. Jest społeczeństwem, w którym jednostki są atomami samymi dla siebie, dodatkowo zantagonizowanymi w narkozie powszechnej rywalizacji.
Paradoksalnie, przyznanie maksymalnej wolności jednostkom umożliwia pełną nad nimi kontrolę, dlatego liberalizm głoszący ideę wolności wyolbrzymioną do granic absurdu, w rzeczywistości jest pewną formą ideologii zniewolenia. Gdyby jednostki składające się na społeczność połączyły się ze sobą pod wpływem jakichś idei, wówczas przypadkowość ich dążeń mogłaby przekształcić się w celowe dążenie zbiorowe, którego skutki byłoby nieprzewidywalne w kategoriach neoliberalnej ekonomii. W skali globalnej pojawiłby się element niepewności. Dlatego ideolodzy zniewalającej wolności starają się wytworzyć w społeczeństwie alergiczną niechęć do takich pojęć jak państwo, naród, religia, etc.
W przestrzeni społecznej różne idee mogą wpływać na rzeczywistość, jeśli skupiają na sobie myśli jednostek, ich miłość, nadzieję i wiarę. Pieniądz jest tylko jedną z nich. W rzeczywistości to owe myśli, pragnienia i akty wiary stanowią źródło zjawisk społecznych, a nie symbole służące do ich komunikacji i wymiany. Zmiana myśli i wierzeń, wokół których skupia się ludzka energia, mogłaby całkowicie zmienić empiryczny kształt świata i prawa rządzące jego przeobrażeniami. Żadne bowiem prawidłowości społeczne, obserwowane empirycznie, zwane prawami ekonomii, nie mają charakteru praw przyrody. Są opisem zjawisk kulturowych, a ich ostateczne źródło tkwi w świadomości.
Pieniądz jest realną rzeczą tylko w takiej przestrzeni społecznej, w której istnieje niezachwiana wiara w niego. Aby miał jakąkolwiek wartość, musi mieć odpowiednie zakorzenienie w ludzkiej świadomości. Musi otaczać go magiczna wiara podobna do tej, jaka w szamańskich kulturach otacza zioła i amulety. Każda aktywność społeczna, zorganizowana poza obrotem pieniężnym (np. bezpośrednia wymiana dóbr i usług), stanowi zagrożenie dla jego wartości i, co za tym idzie, całego systemu. Dlatego ideologia pieniądza promuje postawy egoistyczne i zmierza do tego, aby ludzie nie pomagali sobie wzajemnie i spoglądali na siebie jak na wrogów. Powszechna bezinteresowność oznaczałaby wymianę dóbr bez pieniądza, co podważałoby sens rynku. Istotą tego systemu jest także strukturalne ubóstwo większości, gdyż napięcie pomiędzy skoncentrowanym kapitałem a obszarami nędzy utrzymuje wartość pieniądza. Wartość ta wynika z jego niskiej podaży i wysokiego popytu. Utrzymanie rozwarstwienia społecznego leży więc w żywotnym interesie elit. Wąskie elity, obracające całością światowych zasobów finansowych, i ogromne obszary nędzy ograniczają inflację, chroniąc kapitał przed rozproszeniem. Dlatego środowiska, których bogactwo opiera się głównie na kapitale bankowym, w naturalny sposób lękają się idei, które mogłyby zaktywizować społeczeństwo w sposób inny niż merkantylny i w ten sposób uniezależnić od przepływu pieniądza.
W konsekwencji powstaje system pozbawiony wewnętrznej równowagi, w którym obieg pieniądza nie jest równomiernie rozłożony. Z jednej strony, pieniądz jest wykreowany jako żywa energia organizmu społecznego; z drugiej strony, ogromne obszary społeczne są dotknięte jego brakiem. W organizmie żywym, kiedy krew nie dochodzi do jakiejś tkanki, ta obumiera. We współczesnym świecie, strumień pieniądza omija skutecznie ogromne obszary społeczne, powodując, że zachodzą w nim procesy destrukcyjne. Świat przypomina wychudzonego myśliciela z rzeźby Rodina, z którego uchodzi życie.
***
Na początku XX wieku filozof i matematyk francuski Henry Poincaré sformułował pogląd, że teorie naukowe są pewnymi konwencjami i są często bardziej kwestią umowy w obrębie establishmentu naukowego niż właściwością samej rzeczywistości. Teorie bowiem uważane są na ogół za pewne, podczas gdy wszelkie twierdzenia naukowe są konstrukcjami o dużym stopniu niepewności. Przyczyną ich niepewności jest sam empiryzm stanowiący metodę ich konstruowania. Teorie oparte na powtarzalnej obserwacji mają bowiem wszystkie ten sam mankament: są uogólnieniami zaobserwowanych regularności. Empiryczna nauka odkrywa wprawdzie złożoność pewnych struktur, ale nie rozumie ich sensu. Nawet więcej, w ogóle nie stara się ich zrozumieć. O ile jednak w stosunku do zjawisk przyrody taka metoda ma swoją ograniczoną zasadność, o tyle w przypadku zachowań społecznych prowadzi w sferę czystej magii.W nauce, wedle obowiązującego dziś paradygmatu, nie ma miejsca na intencje i akty woli. Materialistycznie ukierunkowana nauka usiłuje więc usunąć ze sfery swoich zainteresowań wszystko to, co rozumne istoty chcą lub mogą chcieć zrobić. Zadowala ją czysta obserwacja i regularność w ramach zaobserwowanych zależności. Czy jednak na podstawie obserwacji zachowań graczy na boisku można stworzyć sensowną teorię dotyczącą tego, czym jest zjawisko zwane meczem futbolowym? Na pewno nie da się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w niektórych sytuacjach drużyna stara się strzelić maksymalną ilość bramek, a kiedy indziej zadowala ją remis, albo osiąga swój cel nisko przegrywając. Wyjaśnienie tych zachowań leży całkowicie poza rzeczywistością obserwowaną i wynika z czegoś, co ma swoje odwzorowanie w umyśle graczy i stanowi konsekwencję pewnych umownych reguł. W identyczny sposób funkcjonują prawa ekonomii.
Gdyby cząsteczki gazu mogły umówić się, że będą poruszać się w określonym kierunku, gdyby taka umowa była możliwa na poziomie molekularnym, wtedy nieprawdziwa okazałaby się kinetyczna teoria gazu, a prawo Boyle'a mówiące o tym, że ciśnienie gazu jest odwrotnie proporcjonalne do jego objętości przy stałej temperaturze, przestałoby obowiązywać. Prawa te mają bowiem swoje źródło w pewnej statystycznej chaotyczności. Obiektywność praw ekonomii ma dokładnie taki sam charakter. Od samego początku powstania i rozwoju nauk społecznych, ekonomia uważana przez wielu badaczy za rodzaj pseudonauki. Emile Durheim w swoim traktacie o metodzie nauk społecznych (1895) twierdził, że "prawa w ścisłym tego słowa znaczeniu są w ekonomii nieliczne; nawet to, co zwykło się nazywać prawami nie zasługuje przeważnie na to określenie"3). Według Durkheima, prawo podaży i popytu nie zostało nigdy indukcyjnie dowiedzione i stanowi jedynie pewne twierdzenie normatywne. Słynna w latach kontrkultury książka amerykańskiego fizyka Fritjofa Capry 4) zawiera podobne opinie i empiryczne przykłady. W latach dziewięćdziesiątych głośny traktat o moralności irlandzkiego etyka MacIntyre'a After virtue5) podąża tym samym szlakiem myślowym. MacIntyre pisze, że gdyby takie nauki jak biologia czy fizyka miały tyle kontrprzykładów dla swoich teorii co ekonomia, byłyby dawno zdyskwalifikowane jako nauki. Relatywizm teorii ekonomicznych był zresztą podnoszony często także przez ekonomistów. Na przykład John Kenneth Galbraith uważał, że teorie ekonomiczne stworzone w krajach bogatych nie mają zastosowania w krajach biednych, gdyż pozaekonomiczne czynniki, przede wszystkim mentalne i kulturowe odgrywają w uzasadnieniu ich słuszności decydującą rolę6)
Na poziomie molekularnym, los pojedynczej cząstki jest nieistotny, a ona sama nic nie znaczy. Jej istnienie jest niezauważalne i zawiera się w granicach błędu statystycznego. Społeczeństwa składają się z jednostek, z których każda ma świadomość siebie i poczucie własnej wartości. Każda dla siebie jest kosmosem. Dla każdej z nich istotna jest afirmacja jej własnej podmiotowości i człowieczeństwa. Dlatego są czasem skłonne uznać, że istnieją pewne wartości niematerialne, do których warto dążyć, i za które warto jest zapłacić określoną cenę. Jednostki te mogą popierać określone idee polityczne niekoniecznie dlatego, że spodziewają się po nich osobistych korzyści, ale dlatego, że idee te skupiają je wokół siebie, umożliwiając poczucie wspólnoty. Takie idee ustrukturyzowują ludzkie działania i sprawiają, że nie mają one charakteru chaosu. Kiedy pojawiają się w przestrzeni społecznej, model termodynamiczny zostaje zachwiany i prawa pozornie obiektywne przestają w pełni obowiązywać. Ludzie, swoim celowym działaniem, mogą zachwiać prawami, które na poziomie globalnym pojawiają się wyłącznie dlatego, że na poziomie jednostek panuje chaotyczna wolność. Perspektywa, że idea wolności mogłaby ustąpić idei dobra spędza sen z oczu wszystkich tych, których życie obraca się wokół pieniądza. W końcu każda taka perspektywa, prędzej czy później, zostanie podważona i odrzucona przez kapitalistyczne media, rynki finansowe i różnego rodzaju neoliberalnych proroków.
PRZYPISY
1) Karl Mannheim, Ideologia i utopia, przeł. Jan Niziński, Lublin 1992.
2) Helene Parkhurst (1887 - 1955) - amerykańska nauczycielka propagująca indywidualny system nauczania. Maria Montessori (1870 - 1952) - włoska lekarka i pedagog, stworzyła system wychowania przedszkolnego pozostawiający dużą swobodę dziecku i sprzyjający rozwijaniu jego spontanicznej aktywności. Celestyn Freinet (1896 - 1966) - pedagog francuski, twórca szkół eksperymentalnych, opartych na metodzie „doświadczenia poszukującego” bez podręczników i tradycyjnych lekcji w klasach, podkreślał rolę jaką w rozwoju psychicznym człowieka odgrywa jego naturalne otoczenie - lasy, łąki, woda.
3) Emile Durkheim, Zasady metody socjologicznej, przeł. J. Szacki, PWN, Warszawa 1968.
4) Fritjof Capra, Punkt zwrotny, przeł. Ewa Woydyłło, PIW, Warszawa 1987.
5) Alasdair MacIntyre, Dziedzictwo cnoty, przeł. Adam Chmielowski, PWN, Warszawa 1996.
6) John Kenneth Galbraith, Istota masowego ubóstwa, przeł. Wiesław Rączkowski, PWN, Warszawa 1987.