Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

O WAŻNOŚCI BIOREGIONU

Od czego rozpoczynać budowanie zdrowego domostwa ludzkiego życia? Od fundamentu oczywiście. Fundamentem jest bioregion, na nim nabudowują się regiony: fizjologiczny, społeczny, gospodarczy, kulturowy. Dokładniej mówiąc „ma nim” w tym sensie, że bioregion wyznacza zakres i intensywność tamtych. Bioregion kształtuje myślenie, wyobrażanie, chorowanie, a nawet śnienie ludzi, którzy w nim żyją. Dziś bioregion powinien być jedną z głównych trosk człowieka.

Należy oczywiście odróżnić procesy i działania regionalne i globalne. Konkretne zabiegi podtrzymywania przyrody muszą być wykonywane w danym regionie; globalnie zaś należy je koordynować, wykrywać nadmierne zniszczenia, organizować pomoc.

Główną troską globalną są wielkie, nie zarządzane przez człowieka obszary dzikie, które są warunkiem utrzymania równowagi (w znaczeniach wymienionych wyżej).

Parki Narodowe muszą pozostawać terenami dzikimi (inaczej: „dziewiczymi”). Ludzkiej ręce wara od nich, jedynie ma ona bronić granic Parku przed zachłannością innych ludzkich rąk.

To właśnie bioregiony a nie cokolwiek innego ma wyznaczać miejsca życia dla ludzi z innymi istotami żywymi. Bioregiony to naturalne sposoby organizowania się życia, głównym ich znamieniem jest samoregulacja.

Bioregion winien być podstawowym kryterium organizacji życia ludzi. Inne kryteria jak „światowy system gospodarczy”, czy polityczne granice państw (np. dżungla amazońska należy po części do Brazylii, po części do Peru, po części do innych państewek) nie są adekwatne. Wiele obszarów zdążyłoby częściowo powrócić do bioregionalnej równowagi, gdyby powstrzymano ingerencję człowieka. Bez stałych zabiegów człowieka pole uprawne nie ma żadnych szans, żeby się samoodnawiać. Teren pozostawiony samemu sobie szybko wraca do naturalnego stanu. Rozwijają się na nim różne gatunki roślin, odnawiana jest równowaga między nimi.

To, że ludzie arbitralnie organizują się wg kryteriów politycznych czy ekonomicznych jest dowodem ich ignorancji i dezorientacji względem tego, co dla nich korzystne. (Trudność leży w tym, że rządzą nami ci najwięksi ignorancji i najbardziej zdezorientowani, gdyż oni mają takie cechy osobowości, które dają im polityczną i ekonomiczną siłę przebicia, są dość ostrzy i bezwzględni, by wejść na szczyt drabiny społecznej. Natomiast ci mający nieco wiedzy i zorientowani są dość bierni – oto z jakim trudem wykluwa się subkultura proekologiczna!)

Nie trzeba chyba udowadniać, że społeczeństwo bioregionalne byłoby z pewnością zdrowsze od społeczeństw kierujących się innymi kryteriami.

Dla sprawy bioregionów olbrzymie znaczenie ma ekonomia. Dlatego poświęcę kilka akapitów jej krytyce.

Ekonomia musi bezwzględnie podlegać ekologii. Jeśli tak nie jest, to ekonomia staje się narzędziem niszczenia. Jak stało się to w XX w. Pomyśleć, że wyższe i średnie szkoły ekonomiczne produkują co rok tysiące absolwentów – specjalistów od niszczenia podstaw życia ludzi. Ekonomiści o zanieczyszczeniach powietrza, wód, gleby myślą jako o „skutkach ubocznych” produkcji, handlu i konsumpcji. Nawet jeśli dobraliby inny termin, to ich myślenie podporządkowane regułom wolnego rynku lub gospodarki planowej nie wychodzącej od ekologii pozostanie takie samo. Za takie myślenie należałoby płacić wysoką grzywnę. „Wysoką grzywnę”, bo chyba tylko taki „argument” mogą przyswoić sobie głowy ekonomistów.

Jest mnóstwo szczegółowych problemów gospodarczych, ale ogólny jest jeden: odstąpienie od ekstensywnego „wzrostu” i „rozwoju” gospodarczego. Czyli od tego, do czego nawołują politycy i ekonomiści. Ekstensywny „wzrost” i „rozwój” wprowadza nadmierną eksploatację zasobów ziemi, intensyfikuje produkcję, handel i konsumpcję, stymuluje nadmierny przyrost liczby producentów, głownie zaś konsumentów. Społeczeństwo późnoprzemysłowe, jak nasze, musi przynajmniej zacząć odchodzić od dyktatu ekonomii (pisanie o tym, jakoby mielibyśmy wkroczyć w społeczeństwo postindustrialne jest życzeniową pisaniną niezdolnych do obserwacji środowiska i życia intelektualistów; ma owszem sens pisanie o nim, ale jako o kierunku zmierzania, o ideale, a nie jako o realności, która już jest).

Nie rysuję tutaj pozytywnego obrazu zależności ekologia a gospodarka. Ogólna zasada jest oczywista. Gospodarka musi być planowa w przeważającym stopniu, całkowicie wychodząca z podstaw ekologicznych i respektująca je na każdym etapie; w każdej chwili niezbędne są jej korekty ze względu na środowisko naturalne. Zaspokajanie potrzeb konsumentów jest niezbędne, ale wtórne. Ludzie muszą zacząć się uczyć zmieniać układ swych potrzeb, szczególnie tych usztucznionych przez antynaturalizm, a-ekologizm, reklamę, wolny rynek.1)

Ekologowie i proekolodzy nie dość koncentrują się na ochronie bioregionów. Np. nie mówią o konieczności usunięcia owiec z gór (a dokładniej: niewprowadzania ich tam). Owce niszczą krzewy, młode drzewka, trawę. Aby uzyskać pastwiska lub utrzymać już uzyskane trzeba wycinać las lub nie pozwalać mu zarastać.2) Ekolodzy chętniej koncentrują się na ogólnikach: „oni” w rządzie, „fabryki”, „autostrady”. Nie próbują zaś w ogóle „tknąć” „miejscowej ludności”. Jest tak po części dlatego, że sami są z nią powiązani, po części boją się, po części nie uświadamiają sobie problemu. Pracować bezpośrednio z ludźmi nad ich brakiem proekologicznego myślenia, mierzyć się z ich starymi światopoglądami, przesądami, stereotypami jest najtrudniejszą rzeczą.

Już nie da się uchronić natury całej planety. Eksploatacja poszła za daleko, siły finansowe i polityczne wolnego rynku, korporacji i starego światopoglądu są zbyt duże. Trzeba skoncentrować się na niektórych bioregionach, które jeszcze można uratować.

Bioregiony są niezbędne dla przetrwania nas samych. Główny problem z jakim człowiek się boryka, to niedopasowanie naszego wyposażenia biologicznego i środowiska, a dokładniej otoczenia, które sztucznie zmieniamy, w którym ciągle przebywamy. Dobór naturalny nie miał czasu, by wyposażyć nas w odpowiednie mechanizmy biologiczne i psychologiczne, dzięki którym możemy radzić sobie z problemami, jakie tworzy zmiana środowiska w naszym dzisiejszym życiu. Np. większość ewolucji ludzkiej byliśmy zbieraczami i łowcami żyjącymi w małych grupach. Ludzie żyjący w ówczesnym środowisku nie potrafili przewidzieć dokładnie, gdzie i ile znajdą pożywienia. Wysokoenergetyczne tłuszcze i cukry były rzadkimi i cennymi zasobami. To więc, że ludzie pożądają tłustych i słodkich pokarmów i spożywają ich jak najwięcej jest logiczne z punktu widzenia ewolucji człowieka. Ale otoczenie nasze zmieniono na tyle, że dziś na każdym kroku są pełne sklepy, nie ruszamy się wiele, nie widzimy lasu.

To jest zagadnienie: biologia wewnątrz człowieka a środowisko naturalne i sztuczne otoczenie.

Lech Ostasz

1. Nt potrzeb naturalnych i sztucznych patrz autora Rozumienie bytu ludzkiego. Antropologia filozoficzna, Olsztyn 1998, rozdz. pt. Potrzeby.
2. Śmiało pisał o tym J.Muir, w: John Muir: To Yosemite and Beyond, R.Engberg, D.Wesling (red.), Madison 1980, s.162 i nast.
Lech Ostasz