ZMIERZCH WŁADZY „SŁOWA”
Ludzie nie ufają już słowom, a dokładniej składającej się z nich informacji. Nic w tym dziwnego, bowiem informacja staje się dla znakomitej większości ludzi nieweryfikowalna, nie wiedzą oni jak przełożyć ją na rzeczywistość. Przekaźniki jakimi są współczesne media (tv, prasa, Internet), oddalają nas od źródła informacji. Często na temat tego samego zjawiska lub faktu docierają do nas sprzeczne informacje, a my nie mogąc dociec, która jest prawdziwa, odrzucamy wszystkie, broniąc się przed ewentualną manipulacją. Memetyka, czyli teoria głosząca, że powielanie informacji (której podstawowymi jednostkami są memy) rządzi się analogicznymi prawami jak powielanie się genów, to zwyczajne oszustwo. Istnieje mnóstwo dowodów na to, że wiele informacji ważnej z punktu widzenia ludzkości nie może się rozprzestrzenić dostatecznie szybko i w dostatecznie dużej ilości niekiedy przez całe dziesięciolecia, a nawet wieki. Nie jest tak, że lepsze memy wygrywają konkurencję i powielone zostają w większej ilości kopii. Cóż to w ogóle znaczy „lepsze”? W mediach „lepsza” to ta informacja, która warunkuje komercję gazety lub audycji, co nie oznacza automatycznie, iż obiektywnie przedstawia rzeczywistość. Wysoka jakość informacji nie jest już po prostu możliwa w warunkach „masowości”.Język jako system znaków, którym posługujemy się wyrażając jakieś idee, również traci moc oddziaływania na dzieje. Jeszcze w XIX stuleciu możliwe było budowanie wielkich systemów filozoficznych bądź ideologii (Hegel, Marks). Dziś nie jest to już możliwe. Dokonanie syntezy, która w sposób spójny opisałaby świat w danym momencie rozwoju historycznego, wymaga nieco czasu. Natomiast dzisiaj nowe fakty pojawiają się tak szybko oraz tak szybko powstają i upadają coraz nowe hipotezy i teorie, że każda wielka synteza w momencie jej ukończenia już jest nieaktualna. Z tej przyczyny brak w naszych czasach nowej spójnej teorii etyki, moralności, estetyki, wartości, wiedzy etc. To prowadzi do anarchizacji życia pogłębianej upadkiem tych instytucji, które swą władzę i moc oddziaływania na masy ludzkie zasadzają na słowie, jak np. kościoły chrześcijańskie. Im bardziej słowo traci na znaczeniu, tym bardziej instytucje te wyzbywają się możliwości wpływania na masy. Broniąc się przed tym poprzez zaangażowanie w pracę mediów wpadają z deszczu pod rynnę, gdyż coraz bardziej przyczyniają się do swego kryzysu, jako że słowu medialnemu, chociaż jego zasięg jest szeroki, nikt prawie nie ufa. Tak więc słowo nie jest już czynem – jakby chciał tego Ludwig Wittgenstein – ponieważ „Słowo umarło”, że sparafrazuję słynne stwierdzenie Fryderyka Nietzschego.
Ktoś w tym miejscu mógłby posądzić mnie o kpiarstwo lub samozaprzeczenie. Jakże to, pisze on, że językiem nie można już przekazywać szerokim masom idei, które by one mogły przyjąć, a sam liczy na coś innego, skoro o tym właśnie problemie pisze czyli posługuje się „bezwartościowym” słowem. Nieporozumienie to łatwo usunąć, ponieważ ja wypowiadam się w metajęzyku odnosząc swoje sądy do języka przedmiotowego. Nie twierdzę też jakoby słowa straciły sens. To oczywiste, że o ile desygnaty słów będą istniały, o tyle same słowa zachowają sens i znaczenie. Dziennikarze i literaci nie muszą się więc obawiać, że stracą pracę. Chodzi mi jedynie o to, iż za pomocą słowa nie można obecnie wpływać na szerokie rzesze ludzi konstruując idee i systemy filozoficzne.
Język przedmiotowy przez kilka tysiącleci służył „racjonalności” – głównie nauce i filozofii. Dziś wiemy już, że wiedza naukowa nie odpowie nam na pytania o fundamentalnym dla nas znaczeniu i nie usunie istotnych problemów. Zaś jak mówi G. W. Hegel – (...) filozofia przychodzi zawsze za późno. Jako myśl o świecie pojawia się ona dopiero wtedy, kiedy rzeczywistość zakończyła już swój proces kształtowania i stała się czymś gotowym.1) Poza tym trzeba się jej każdorazowo uczyć od podstaw, gdy tymczasem rozwijanie wrażliwości przez sztukę wymaga jedynie bodźca ze strony odpowiedniego programu wychowawczo-edukacyjnego, bo każde normalne dziecko ma już pewien potencjał „artystyczny”. Uważam więc, nie bez podstaw, iż w nadchodzących czasach to właśnie sztuce przypadnie do odegrania rola odnowy ludzkości. Dotąd pozostawała ona w cieniu nauki, filozofii i religii. Jednak wraz z upadkiem słowa stracą one na znaczeniu, natomiast sztuka nie musi posiłkować się słowem, poza tym jest ona najstarszym (obok religii) przejawem aktywności poznawczej człowieka. Już sztuka jaskiniowa na dziesiątki tysięcy lat przed słowem pisanym miała wymiar abstrakcyjny, o czym świadczą malowane na ścianach grot wizerunki nieistniejących zwierząt. Inne walory sztuki to choćby jej wieczna aktualność. Dzieła sztuki się nie starzeją, malowidła jaskiniowe są tak samo dla nas istotne jak obrazy Picassa lub muzyka Pendereckiego. Dzieje się tak dlatego, że artysta opiera się w swym poznaniu na mistycznej intuicji, a jak twierdzi Schopenhauer – (...) jeżeli istnieją jakieś wieczne idee, których doczesny świat jest jedynie złudnym odbiciem, to zbliżyć się do nich możemy jedynie przez doznania estetyczne. 2)
Ekologiści jeszcze zbyt często sięgają po naukę i filozofię jako narzędzia zmiany świata, a za mało wykorzystują sztukę. W dziele przebudowy schematów myślenia i całego ludzkiego świata główne zadanie winno przypaść właśnie jej. Ponieważ jednak sztuka wykracza poza słowa i lepiej ją tworzyć niż o niej pisać, zakończmy te rozważania powiedzeniem L. Wittgensteina – O czym nie można mówić, o tym należy milczeć.
Cezary Tajer
Olsza 13
56-306 Sułów
Olsza, 23.6.2000
1. G. W. F. Hegel, Zasady filozofii prawa, s. 21, [w]: Zbigniew Kuderowicz, Hegel i jego uczniowie, s. 191, Wiedza Powszechna, Warszawa 1984.Olsza 13
56-306 Sułów
Olsza, 23.6.2000
2. Grzegorz Radomski, Antologia tekstów filozoficznych – pozytywizm, modernizm, tom 3, s. 28, Wydawnictwo Siedmioróg, Wrocław 1999.