Zielone Brygady nr 7 (109), 1-15 kwietnia 1998


[ częœć druga ]

BITWA O GÓRĘ ŚW. ANNY

Jest 3.6.98. Obóz na Górze Św. Anny powstał 1.5.98, więc łatwo obliczyć, ile czasu się trzyma. Co wydarzyło się w tym czasie?

Po pierwsze - uratowaliśmy ileś tam ptaków, drzew i innych żyjątek, które gdyby nie my, zostałyby już dawno zrównane koparkami, przemielone i generalnie "rozwinięte". Po drugie - ważny był na pewno dzień 11.5.98. Już wcześniej zanosiło się, że tego dnia niemiecka firma: Kultur - u. Tiefbau Wolfgang BUSSE, Am Piperfenn 9, 14776 Brandenburg/H 033812530 03381353030 będzie usiłowała wkroczyć na teren rezerwatu Ligota Dolna i zniszczyć tam wszelkie życie. Kilka dni wcześniej niejaki Mayer po angielsku mówił do nas mniej więcej tak: Ilu was jest? 100? 200? Mam firmę ochroniarską, są uzbrojeni, ale ich szef powiedział, że nie chce walczyć z dziećmi. Rok temu była podobna sytuacja w Niemczech, było bardzo nieprzyjemnie - i na koniec: Tylko lepiej, żeby w poniedziałek nie było tu dzieci. W ogóle atmosfera na budowie jest bardzo niemiecka, Mayer mówił to wszystko szalenie spokojnie, równie metodycznie i spokojnie pracowały w niedzielę, 3.5. obsługiwane przez Niemców koparki. Wtedy doszły do granicy rezerwatu. Potem przez cały tydzień trwało obserwowanie się i wyczekiwanie.

W poniedziałek - 11.5. rano była piękna pogoda i zgodnie z tym, co sugerował redaktor Wawer z wrocławskiej TVP, zanosiło się na gorący dzień pod każdym względem. Prognozy sprawdziły się, najpierw zaatakowali pilarze i to nie od strony obozu, ale od strony starodrzewu bukowego. Z obozu wyruszył patrol, żeby zobaczyć, co się dzieje. Jego uczestnicy zostali zaatakowani przez pilarzy, którzy zabrali koledze film i z lekka go poturbowali. Wtedy na miejsce akcji udała się już większa ekipa. Część osób przykuła się do drzew, część do ciągnika i w ten sposób zablokowała pracę w tym rejonie. W tym czasie wrogie siły pojawiły się w obozie. Był to jeden pilarz, obok szedł policjant w czarnym, bojowym mundurze, ponieważ drzewa w tym miejscu są młode, pilarz działał błyskawicznie. Na część drzew powłaziliśmy, a wkrótce pilarza otoczył wianuszek ekologów, który krzykiem i moralną presją w końcu go wypłoszył, ale było groźnie, bo pilarz był zdenerwowany, machał piłą, a w pewnym momencie niebezpiecznie się zatoczył. W tym czasie na domku na drzewie Jacek Baraniak śpiewał nasz hymn, biły bębny, a z poszczególnych drzew nawzajem informowaliśmy się, co z nami lub krzyczeliśmy refren: "NIE! NIE! NIE! Autostradzie!", żeby dodać sobie otuchy.

Po wycofaniu się pilarza nadciągnęła wielka ciężarówka wioząca koparkę. Ponieważ obawialiśmy się, że wyładuje ją tuż przed rezerwatem, kilka osób siadło na drodze, a potem Kuba Łukaszewski bez chwili wahania jak prawdziwy wojownik wbiegł na platformę i przykuł się łańcuchem do koparki. Jej operator chwycił go za włosy i zaczął wykręcać rękę. Wkrótce jednak został uspokojony. Krzyk, jaki przy tym panował, jest nie do opisania. Po negocjacjach ciężarówka została puszczona z warunkiem, że koparka nie będzie wyładowana. Jednak kiedy wyładowano ją kilkadziesiąt metrów dalej i wyglądało, że zbliża się w naszym kierunku, została zablokowana, choć operator o mało co nie przejechał Piszpunta. Wkrótce do ataku ruszyła następna koparka, tym razem operator chciał uszkodzić Piotrka przy pomocy samego wysięgnika, którym ochoczo machał i to chyba cud, że się nikomu nic nie stało. W końcu i ten szaleniec został zmuszony do zaprzestania swojej aktywności.

Wszystko stoi, na moje drzewo wraca ptak i znowu śpiewa. Mayer dzwoni do centrali i słyszę jak mówi: This is not fun here. Nie, na pewno nie była to zabawa, ale choć przez całe l. 80. oraz początek l. 90. na brak emocji narzekać nie mogłem, czegoś takiego nie pamiętam i nawet sporządzając ten opis, mam uczucie, że biorę się za coś, czego opisać się nie da. Policja nie interweniowała ani przeciw nam, ani w naszej obronie. Kiedy operator koparki usiłował strącić Piszpunta z wysięgnika, policjant powiedział ostentacyjnie: Ja nic nie widziałem.

Następnego dnia jesteśmy tak zmęczeni, że preferujemy blokadę w pozycji siedzącej i po prostu siedzimy ławą na linii drogi, po drugiej stronie trwają narady, firma Busse najwyraźniej domaga się interwencji policji, ta nie ma na to ochoty, w końcu ok. 930 niemieccy zwierzchnicy mówią do polskich operatorów "weck" i oznacza to, że na razie się wycofują. Potem następuje kilka dni totalnej laby, wygrzewamy się na słońcu i powoli oswajamy się z wizytami policji, nocnymi alarmami. Jednak zagrożenie nie minęło. Trzeba brać się do roboty i doprowadzić obóz do jakiego takiego porządku. Drzewa ścięte przez pilarza bardzo się przydają. Budujemy nowe domki, powstają także tripody i konstrukcje ziemne.

16.5. Opolanie organizują manifestację pod Urzędem Wojewódzkim, wtedy po raz pierwszy wychodzi do nas wojewoda i swobodnie zagaja do osób trzymających transparent: Rozmawiajmy. Wymieniamy więc zdania przed kamerami i mikrofonami. Kuba Łukaszewski prosi wojewodę o rozwinięcie rozsiewanych przez niego i jego podwładnych oszczerstw, w myśl których za pobyt w obozie otrzymujemy 50 zł lub dolarów, wojewoda na dowód podaje posługiwanie się przez nas telefonem komórkowym. Umawiamy się na rozmowy na poniedziałek. Delegacja wojewody składa się z samych techników. Zaczynają od projekcji jakiegoś filmu o budowie autostrad " jakie to one piękne", przerywamy i prosimy, żeby rozmawiać o lokalizacji autostrady A-4, ale inżynier Mróz - kierownik odcinka budowy i kierownik wydziału Zagospodarowania Przestrzennego - Walkowiak wydają się nie rozumieć, o co nam chodzi; z ciekawszych odzywek pamiętam odzywkę Mroza: Gdyby nie wy, nie byłoby tych drzew i nie byłoby już problemu okresu lęgowego i ptaków. Walkowiak z kolei opowiadał, jak to odpisywał na prywatny list podpisany imieniem Kasia. Napisałem "Kasiu" - mówił, uśmiechając się dobrotliwie. Rozmowa kompletnie wyjaławiająca i razem z Jarkiem i Łukaszem jesteśmy zupełnie wykończeni, nie ma między nami najwyraźniej tego no... przełożenia.

Potem w czwartek odbywa się kolejne spotkanie, tym razem bierze w nim udział wojewoda, nie przybył natomiast zapraszany przedstawiciel Ministerstwa Ochrony Środowiska. Szkoda, bo Janusz Mikuła opowiada o przekrętach w Komisji OOŚ (pisałem*) o nich kiedyś w ZB i teraz ich konsekwencje zaczynają dawać znać o sobie, do tego draństwa zza biurek panów ekspertów i profesorów wkrótce powrócę, bo proceder puszczania lipnych ocen oddziaływania na środowisko nadal w MOŚ-u kwitnie, choć minister z miłującego prawo, tradycję i wartości chrześcijańskie Porozumienia Centrum, a wiceminister to Radosław Gawlik z Forum Ekologicznego UW). Wojewoda Zembaczyński bije swoich podwładnych na głowę intelektem i medialnością. W odróżnieniu od nieporadnego Mroza nie wyprasza mediów z sali i siada wraz ze swoimi ludźmi bezpośrednio naprzeciwko nas, przy tym samym stole. My jednak mamy mocną ekipę i nie dajemy się. Jest wspomniany już Janusz Mikuła reprezentujący PKE, są: Janusz Korbel, Jarek Kotas, Cinek oraz lokalni aktywiści: Łukasz Sokołowski i Kuba Łukaszewski. Zembaczyński jest miły i chwali nas, jacy to jesteśmy heroiczni i że właściwie to już wygraliśmy. Redaguje sam "Deklarację Dobrej Woli" - umie dobrze pisać, ale oczywiście wszystko to jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe i cały czas przewidujemy, że na końcu, kiedy to już będziemy zmęczeni i zachwyceni sukcesami, pojawi się postulat zdjęcia blokady. Oczywiście tak właśnie się staje. W związku z tym deklaracja zostaje zawieziona do obozu jako projekt, potem decydujemy się ją przyjąć, ale z zaznaczeniem, że nie oznacza to zakończenia blokady. Trwa stan zawieszenia, alarmy, nasłuchiwanie sygnałów w prasie. Z ciekawszych odnotować trzeba wypowiedź nowego szefa ABiEA - Urbanika (członek UW, inteligent katolicki z warszawskiego KIK-u), który najwyraźniej chciałby widzieć jakiś atak w stylu Delta Force: Jeżeli siła ma być użyta, to nie należy o tym uprzedzać. Tam, gdzie procedury zostały rozstrzygnięte, gdzie w grę wchodzą pieniądze podatnika - tam potrzeba silnej ręki - wypowiadał się na łamach "GW" (30-31.5.98), z drugiej strony odpisuje w końcu na list do Buzka z lutego (tekst urzędniczy - w ogóle jakby nie było sprawy). Jego zastępca - niejaki Rewiński pomawia nas natomiast na łamach "Życia" (1.5.98). o wbijanie gwoździ w drzewa.

Z prasy: trwa walka w mediach - na pewno dobry dla sprawy tekst we "Wproście", szkoda tylko, że Mistewicz nie mógł się powstrzymać, żeby przy okazji nie dokonywać swoich gier politycznych, ale to już taki styl lub raczej stylik - niby mała rzecz i kusi, żeby to wyniośle pominąć, ale oprócz zwykłej manipulacji ma to i takie praktyczne konsekwencje, że potem kolegia i wyroki dostaną inni ludzie, a prasa o informacje zwracać się będzie do osób, które o niczym nie mają pojęcia i po prostu utrudni nam to sprawne działanie - i w tym wypadku sprawie zaszkodzi. Strasznie naskoczyłem ostatnio na lokalną "GW" w Opolu, ale w sumie dzisiaj widzę, że nie jest najgorsza, po prostu wielu ludzi ma na początku w głowach pewne schematy, a rzeczywistość służy im tylko do ubarwiania ich drobnymi szczególikami. Nawet Knapp napisał kiedyś obiektywną relację, a Wodecka-Lasota… w sumie ma chyba dobre serce, a w dodatku… czyta ZB i bardzo się na mnie, po ludzku - za ostatnie nazwanie jej "niejaką" - obraziła, nie chciałem jej zrobić przykrości i myślę, że ona też już nie uważa nas tylko za showmenów, którzy marzą o przepychankach z policją. Co też ja tu załatwiam na łamach szacownego pisma, aż boję się o takich delikatnych sprawach pisać po ostatniej zamianie przez redakcję makrobiotyka na makrobiologa.

No, ale do rzeczy. Po spotkaniu 21.5. wojewoda zapowiadał na łamach prasy, że jeszcze planuje z nami dwie rundy rozmów, więc spokojnie czekaliśmy, aż tu nagle dowiadujemy się w poniedziałek - 1.6., że we wtorek (2.6.) w Ligocie Dolnej (jest to wioska, gdzie - nie wiem czemu - trochę ludzi jest do nas źle nastawionych) jest spotkanie z mieszkańcami i wojewoda nas na nie zaprasza. Pojechaliśmy i zgodnie z przewidywaniami okazało się, że zamiast rozmów wojewoda aranżuje gniew ludu. Na sali było kilku burmistrzów, jakiś radny ze Strzelec Opolskich i sporo ludzi, którzy nie przyszli najwyraźniej, żeby słuchać i mówić, tylko krzyczeć. Burmistrzowie i radny co chwila zwracali się do Zembaczyńskiego z wezwaniem, żeby przywrócił porządek, lamentowali nad ofiarami wypadków drogowych, z drugiej strony rozlegało się wycie: Wyrzucić! Wyrzucić! (chodziło oczywiście o nas). Zembaczyński uspakajał, ale nie ulegało wątpliwości, że spektakl był dosyć dobrze wyreżyserowany. Na koniec, odpowiadając na głos ludu, wojewoda powiedział jak zawsze - trzeba to przyznać - uprzejmie, że następnego dnia, to jest 3.6. odwiedzi nas w obozie o 1200, żeby się z nami pożegnać. Jak obiecał, tak zrobił. O 1200 Kuba Łukaszewski poinformował go, że blokada nadal trwa, wojewoda podobno zzieleniał, dał czas do 1300 i odjechał. Do teraz, czyli do 1700 atak jeszcze nie nastąpił.

W związku z tym apel: Przyjeżdżajcie!!! Przypominam, że oprócz spania w domkach na drzewach, w lesie, pod namiotami istnieje możliwość noclegu w schronisku młodzieżowym na Górze Św. Anny. Jeżeli nie musicie, to raczej nie przywoźcie psów, a poza tym zabierajcie ze sobą to, co normalnie na biwak.

Potrzebna też wszelka pomoc. Wpłat gotówkowych można dokonywać na konto:

Bank Polska Kasa Opieki S.A.
grupa PEKAO S.A o/Kraków
Rynek Główny 31
30-960 Kraków
Nr rachunku:
12401431-7021464-2700-401112-001
(koniecznie z dopiskiem:
"Pomoc dla Góry Św. Anny")

Telefony:

0-602/296-558
0-77/84-53-52, 84-43-97 (Zdzieszowice)

Dojazd pociągiem pospiesznym do Kędzierzyna-Koźla lub Opola, potem osobowym do Jasiony (stary obóz) i stamtąd piechotą do Oleszki, w Oleszce skręcić w lewo do Ligoty Dolnej lub osobowym do Zdzieszowic, a potem na Górę Św. Anny piechotą lub taksówką (10 zł), tam schronisko i przez las do obozu. Być może, gdy numer ukaże się w druku, miejsce obozu się zmieni, więc trzeba wykazać minimum zaradności i np. spytać miejscowych (niektórzy są dla nas bardzo życzliwi). Trzeba też się liczyć z zatrzymaniem przez policję i wiedzieć, jak się zachować w razie zatrzymania, to jest: warto mieć przy sobie dokumenty, lepiej nic nie mówić i niczego nie podpisywać, i jak zawsze bez agresji, ale i bez fraternizowania się z policją, czyli: stanowczo i uprzejmie.

spisał Olaf Swolkień

*) M.in.: Olaf Swolkień, Afera autostradowa [w:] ZB nr 2(80)/96, s.10.

Zob. też Janusz Korbel, Święta góra i głupi człowiek [w:] bieżące ZB, s.38.

PROPOZYCJE
POZARZĄDOWYCH ORGANIZACJI EKOLOGICZNYCH
W ZWIĄZKU Z KONFLIKTEM WOKÓŁ BUDOWY AUTOSTRADY A-4 PRZEZ MASYW GÓRY ŚW. ANNY

Obecny konflikt jest - naszym zdaniem - zapowiedzią tego, co będzie się działo przy wszystkich kolejnych odcinkach budów autostrad.

Wynika on z:

  1. Braku polityki transportowej zgodnej z zasadami ekorozwoju.
  2. Nieprzestrzegania przez Komisję Ocen Oddziaływania na Środowisko przy Ministrze Ochrony Środowiska wytycznych co do ich sporządzania (dla spornego odcinka Komisja nie rozpatrywała w ogóle wariantu alternatywnego omijającego park krajobrazowy).
  3. Braku konsultacji z ekologicznymi organizacjami społecznymi na etapie sporządzania ocen oddziaływania na środowisko.
  4. Niewłaściwych rozwiązań prawnych dotyczących programu budowy autostrad i traktowania ich budowy jako nadrzędnej wobec istniejącego ustawodawstwa, w tym ustaw o ochronie przyrody i ochronie środowiska.

W związku z tym proponujemy, by nie czekając na kolejne blokady i konflikty, na przykładzie Góry Św. Anny przeprowadzić od nowa całą procedurę uzgadniania przebiegu autostrady A-4 w spornym rejonie, a w szczególności: sporządzić ocenę oddziaływania na środowisko dla wariantu alternatywnego omijającego Park Krajobrazowy Góra Św. Anny. Oceny nie powinna sporządzać firma projektująca jednocześnie samą autostradę tak, jak to ma miejsce obecnie, ocena powinna zawierać te elementy, do których zobowiązują odpowiednie wytyczne ministra ochrony środowiska, m.in. ocenę oddziaływania na zdrowie ludzkie, którego to elementu ocena będąca podstawą dla obecnej lokalizacji nie zawiera.

Należy przyjąć jako zasadę, że wskazania lokalizacyjne nie mogą być wydawane przed sporządzeniem i zatwierdzeniem ocen oddziaływania na środowisko tak, jak miało to miejsce w wypadku wskazań CUP-u dla autostrady A-4, wskazania CUP-u - zdaniem NSA - nie podlegały zaskarżeniu.

Naszym zdaniem to na etapie sporządzania ocen i ich zatwierdzania powinny odbywać się rzeczywiste konsultacje z zainteresowanymi organizacjami pozarządowymi i społecznościami lokalnymi, które powinny być stroną dyskusji w czasie zatwierdzania ocen oddziaływania na środowisko. Dopiero wtedy, gdy taka dyskusja nie zakończy się osiągnięciem porozumienia, należy stworzyć możliwość korzystania z drogi sądowej, z zastrzeżeniem, że obecne ustawodawstwo okołoautostradowe, jak również praktyka NSA nie dają możliwości bronienia ani przyrody, ani interesów np. osób wywłaszczanych.

Jesteśmy przekonani, że tylko tak poważne zmiany umożliwią zażegnanie konfliktów podobnych do tego, jaki ma miejsce obecnie na Górze Św. Anny, i rozwiązywanie ich w sposób cywilizowany.

Z uwagi na zasadniczy charakter zmian, jak i na wagę problemu wstępem do takich rozwiązań mogłoby być wspólne posiedzenie Sejmowych Komisji Ochrony Środowiska i Transportu z udziałem przedstawicieli Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad oraz odpowiednich ministerstw, na którym przedstawiciele pozarządowych organizacji ekologicznych mieliby okazję przedstawienia swoich racji. Do rozmów nad polityką transportową powinny być także włączone resorty zdrowia, edukacji i kultury.

dr Janusz Mikuła
sekretarz generalny PKE
członek Komisji Ocen Oddziaływania
na Środowisko
przy Ministrze Ochrony Środowiska
Zasobów Naturalnych i Leśnictwa
Sławkowska 26a, 31-014 Kraków
/ 0-12/423-20-47

Olaf Swolkień
Federacja Zielonych - Grupa Krakowska
(Koalicja na rzecz Góry Świętej Anny)
Sławkowska 12
31-014 Kraków
/ 0-12/422-22-64,
422-21-47, 429-53-32 w. 25
olaf@fwie.most.org.pl

STANOWISKO FORUM EKOLOGICZNEGO UNII WOLNOŚCI
W SPRAWIE PROGRAMU BUDOWY AUTOSTRAD

Forum Ekologiczne Unii Wolności domaga się pilnego przeanalizowania sposobu realizacji obowiązującej ustawy o autostradach płatnych. Zdaniem Forum Ekologicznego ustawa nie zdaje egzaminu i wymaga zmian. Kontrola NIK-u wykazała liczne nadużycia w Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad oraz rosnące koszty jej funkcjonowania, ponoszone przez budżet.

Zwiększa się ilość konfliktów społecznych i przyrodniczych związanych z budową autostrad. Przykładem problemów stwarzanych przez złe prawo są m.in. konflikty o przebieg autostrady w rejonie Warszawy i Góry Św. Anny. Nie istnieją żadne mechanizmy umożliwiające unikanie bądź rozwiązywanie tego typu konfliktów.

FE UW uważa, że program budowy autostrad powinien być poddany rewizji pod kątem zgodności z konstytucyjną zasadą zrównoważonego rozwoju. Domagamy się również jak najszybszego przyjęcia przez rząd całościowej polityki transportowej kraju (ze szczególnym uwzględnieniem kolei i komunikacji zbiorowej) i podporządkowania programu budowy autostrad tej polityce.

Forum apeluje do ministra transportu o wprowadzenie miesięcznego moratorium na wycinkę drzew w Parku Krajobrazowym "Góra Św. Anny" oraz rozpoczęcie rozmów z protestującymi. Forum Ekologiczne UW oferuje stronom konfliktu mediację przy rozwiązaniu sporu o Górę Św. Anny.

Maciej Kozakiewicz
przewodniczący Forum Ekologicznego UW
* Al. Jerozolimskie 30, 00-024 Warszawa
) 0-22/827-50-47, 827-97-41
2 0-22/827-78-51
: unia@saxon.pip.com.pl

Warszawa, 22.5.98


Zielone Brygady nr 7 (109), 1-15 kwietnia 1998