Strona główna | Spis treści | Raport 2 |
Tym razem postanowiliśmy trochę zaszokować ludzi. Już na samym początku zrezygnowaliśmy z edukacji społeczeństwa; cały nasz happening był nastawiony jedynie na mass media (czyli propaganda a nie edukacja). Akcja polegała na przejściu nago przez centrum Katowic z transparentem: "Lepiej nago niż w futrze". Zainteresowanie mass mediów rzeczywiście było duże (zawiodła tylko TVP 1). Pokazano nas w paru stacjach telewizyjnych oraz we wszystkich, z grubsza biorąc, gazetach ogólnośląskich. Jeśli więc celem tej akcji miało być nagłośnienie naszych postulatów, to został on osiągnięty. Inna sprawa, że po tej akcji musiałem osobiście skorygować trochę moją wizję przeciętnego człowieka (na gorszą!).
Nazajutrz odbyło się też spotkanie aktywistów ze Śląska na gliwickim squacie "Krzyk". Tam porozmawialiśmy sobie o naszych błędach i strategii działania na przyszłość. Ta akcja bowiem dużo nas nauczyła.
Innym celem tej akcji (ukrytym) miało być także przetestowanie w praktyce kilku teorii, o które spierano się na łamach ZB (między innymi). Pierwsza sprawa dotyczyła skórzanych butów. Nasza akcja w samym zamyśle odbywała się pod hasłem Dzień bez Futra i Skóry. Do sprawy podeszliśmy bardzo restrykcyjnie zaznaczając, iż każdy, kto przyjdzie na manifestację w skórzanych butach zostanie usunięty siłą albo mu buty pomalujemy sprayem. I co? Jak myślicie: ludzie się obrazili?
Przyszło ok. 40 osób, a nie jak zwykle 150. Wszyscy uczestnicy akcji mieli na nogach buty przyjazne zwierzętom. Dziennikarze pierwszy raz w życiu nie zarzucali nam niekonsekwencji. Tak więc została przetestowana teoria pierwsza: nie trzeba spłycać ekologii, aby ludzie przyszli na manifestację i aby manifestację przeprowadzić!
Druga teoria. W samym happeningu brało udział tylko 7 osób. Zainteresowanie prasy było maksymalne. Czyli znów został obalony pogląd mówiący o tym, że musi być duża frekwencja, aby zainteresować społeczeństwo i aby w ogóle działać na polu ekologii. Przyszłe akcje zamierzamy zawsze robić w kilkuosobowym składzie. Ważny jest dobry pomysł a nie masa. Dobrą akcję propagandową można przeprowadzić w dwie osoby, a nawet w pojedynkę!
Wielu ludzi sądziło przed akcją, iż to się nie uda, że nie przybędą dziennikarze, że nikt na tę akcję nie przyjdzie. Mylili się.
Parę tygodni wcześniej mysłowiccy działacze przetestowali w praktyce jeszcze inną teorię, mianowicie mit mówiący o tym, iż każda impreza ekologiczna musi być połączona z koncertem muzycznym, bo inaczej ludzie nie przyjdą. Chcieliśmy uniknąć koncertu, bowiem na takie spotkania przychodzą ludzie zainteresowani muzyką, a nie ekologią (takie zjawisko zauważyłem na terenie całej Polski!). Zrobiliśmy Dzień Wegetariański bez koncertu i nie nastawialiśmy się na tzw. środowisko alternatywne. Impreza udała się, frekwencja (podobnie jak wcześniej w Tychach) była bardzo duża.
Wydaje mi się, że testowanie teorii powinno być naszym priorytetem. Dzięki temu będziemy mogli naprawiać nasze błędy i prowadzić coraz efektywniejsze akcje.
Robert Surma