Strona główna | Spis treści | Transport |
Problem zdefiniowania szkód spowodowanych zanieczyszczeniem środowiska naturalnego jest jeszcze ciągle otwarty - nie wiemy wszystkiego jednoznacznie i do końca. W wielu przypadkach szkody te nie są dostrzegalne natychmiast, w wielu przypadkach także nie zawsze można z pełnym przekonaniem stwierdzić, że takie czy inne zmiany w przyrodzie wynikają na pewno ze zbyt głębokiej ingerencji człowieka w środowisko. Niemniej jednak problem ten jest stale badany, toteż często możemy o tym powiedzieć bez obawy, że popełniamy błąd.
Skutki zniszczenia środowiska są wielorakie, są to np. widoczne już zmiany klimatyczne dotąd raczej niespotykane w Polsce, m.in.: nadmierne upały; nagłe, niespowodowane długotrwałymi deszczami powodzie; susze; huragany, a także nadmierne stężenie ozonu tuż nad ziemią (ok. 1 m) czy tzw. "dziura ozonowa", tj. zmniejszanie się grubości warstwy ozonu w wyższych warstwach atmosfery.
Zatrucie środowiska wywołuje także szereg groźnych chorób, w tym choroby układu oddechowego, krwionośnego, pokarmowego, trudno uleczalne lub nieuleczalne alergie, nowotwory złośliwe (w tym u dzieci!), a nawet zmiany genetyczne. Porównywanie stanu zdrowia ze stanem środowiska naturalnego nie jest dotąd w Polsce badane w sposób kompleksowy. Stosunkowo najwięcej wiedzą o tym lekarze ze Śląska, którzy alarmują, że na tamtym terenie już co trzecie dziecko ma uszkodzony kod genetyczny!
Są to skutki emitowania do środowiska naturalnego różnego rodzaju szkodliwych substancji, pierwiastków i mniej lub bardziej skomplikowanych związków chemicznych, które obecnie znajdują się już praktycznie wszędzie: w powietrzu, wodzie i glebie, tyle że w różnych stężeniach.
Niezależnie od skutków klimatycznych czy zdrowotnych zanieczyszczenie środowiska naturalnego powoduje także określone straty ekonomiczne. Ich policzenie nie jest sprawą łatwą, różne źródła podają bardzo różne dane, zawsze jednak są to straty bardzo wysokie, toteż nie można ich lekceważyć, szczególnie w krajach uboższych.
Dla przykładu można zacytować dane z dwu książek: w książce Macieja Nowickiego Strategia ekorozwoju Polski - szacuje się, że są to straty (cytuję) rzędu 5-10% dochodu narodowego (kilka miliardów dolarów rocznie), natomiast w książce Droga do ekorozwoju Stefan Kozłowski pisze: już obecnie wielkość tych strat jest szacowana na 10 - 20% wielkości dochodu narodowego. Nie są to wielkości, koło których można przejść obojętnie - dla porównania warto zwrócić uwagę na fakt, że dotacje do PKP z budżetu państwa w 1994 r. nie sięgały nawet 1% wydatków budżetowych.
Tutaj również brakuje jednoznacznych danych - Ministerstwo Ochrony Środowiska potwierdza, że ok. 30% ogólnej puli zanieczyszczeń emitowanych do środowiska pochodzi z transportu, szczególnie z transportu samochodowego, z tym, że w miastach udział zanieczyszczeń transportowych jest znacznie większy, szacunkowo może to być ok. 70% nawet do 90% (to zależy od ilości zanieczyszczeń emitowanych przez inne źródła, np. przemysł czy zanieczyszczenia komunalne).
W świetle tak alarmujących danych zachodzi konieczność liczenia strat wywoływanych przez transport, szczególnie tych strat, których nie ponoszą sami zainteresowani, ale ponosimy je my wszyscy, całe społeczeństwo, np. w postaci podatków (że już nie wspomnę o skutkach zdrowotnych czy klimatycznych, których nie sposób przeliczać wyłącznie na pieniądze).
Z tym właśnie wiąże się pojęcie tzw. "kosztów zewnętrznych transportu".
Kosztami zewnętrznymi transportu są wszelkie koszty zużycia środków służących do wytworzenia usługi transportowej, które nie są ponoszone przez kupującego i wytwórcę usługi, ale przez podmiot trzeci, czyli ogół społeczeństwa. Tzn., jeśli występują negatywne skutki zewnętrzne danej działalności i nie są one rekompensowane w cenie usługi, to związane z nimi koszty są ponoszone przede wszystkim przez "obrzeże" a nie przez wytwórcę i użytkownika.
AD. 4a.
Jak już wspomniałam, transport emituje do środowiska naturalnego ok. 30% zanieczyszczeń, z tym, że w miastach udział transportu może wynosić nawet 70-90%. Zanieczyszczenia tego rodzaju mają negatywny wpływ na zdrowie i życie człowieka. Np. tlenek węgla - łączy się z hemoglobiną i ogranicza transport tlenu do tkanek, wywołując zawroty głowy, zaburzenia równowagi, a nawet choroby serca; tlenki azotu - powodują choroby alergiczne i astmę, szczególnie u dzieci; ołów - hamuje i zaburza równowagę mózgu, ponadto zauważa się wpływ na uszkodzenia kodu genetycznego. W dużych stężeniach ołów wywołuje śmierć. Ekolodzy w swoich opracowaniach wskazują, że istnieje ok. 1000-15 tys. różnych rodzajów zanieczyszczeń emitowanych przez samochody, z czego wiele jeszcze nie jest dokładnie zbadanych, szczególnie właśnie pod kątem ich wpływu na zdrowie i życie człowieka.
Ustalając koszty zewnętrzne zanieczyszczenia powietrza, gleby i wody, wlicza się przede wszystkim:
Według norm EWG, w 1992 r. straty wywołane przez transport samochodowy w Polsce wyniosły ok. 57 bilionów (starych) złotych.
AD. 4b.
HAŁAS - wywiera negatywny wpływ na zdrowie fizyczne (np. uszkodzenia słuchu) i psychiczne (nadpobudliwość, nerwowość) człowieka. Ostatnie badania wskazują hałas jako jedną z przyczyn zawałów serca.
Koszty zewnętrzne hałasu wynikają przede wszystkim ze strat społecznych, tzn.:
Koszty te trudno jednak oszacować, gdyż hałas transportowy jako przyczyna strat jest trudny do wyizolowania od innych źródeł hałasu, jak też od innych negatywnych czynników wpływających na zdrowie człowieka.
AD. 4c. - WYPADKI TRANSPORTOWE
Koszty zewnętrzne wypadków transportowych to te koszty, które nie są pokrywane przez sprawcę wypadku czy z ubezpieczenia OC i AC. Pomija się koszty leczenia szpitalnego, rehabilitacji inwalidów, straty nerwowe, materialne oraz wypłacone odszkodowania dla ofiar wypadków i ich rodzin.
Na koszty zewnętrzne wypadków składają się:
W materiałach sejmowych z seminarium na temat Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (1995 r.) podaje się informację, że koszty wypadków drogowych w Polsce za rok 1994 wyniosły ok. 75 bilionów (starych) złotych, nie wskazano jednak, czy są to dane jedynie firm ubezpieczeniowych czy też uwzględniono w tym koszty zewnętrzne.
AD. 4d. ZAJĘTOŚĆ TERENU
Do tej pory nie liczyło się strat wywoływanych zajmowaniem terenu pod infrastrukturę transportową, biorąc jednak pod uwagę rosnącą wartość ziemi (zarówno terenów rolniczych, jak i budowlanych), warto zwrócić uwagę na fakt, że dla przewiezienia tej samej ilości osób w jednostce czasu, samochód osobowy potrzebuje 23 razy szerszej drogi w porównaniu do transportu kolejowego (210 m i 9 m).
1. W Polsce problem liczenia i uwzględniania w kształtowaniu polityki transportowej kosztów zewnętrznych transportu jest problemem stosunkowo nowym.
Próby policzenia tych kosztów dokonał w 1993 r. Zakład Problemów Transportu Międzynarodowego z Ośrodka Badania Ekonomiki Transportu w Szczecinie, na zlecenie Ministerstwa Transportu, a następnie na zlecenie Przedsiębiorstwa PKP w marcu '95.
Te ostatnie materiały wskazują, że biorąc pod uwagę właśnie koszty zewnętrzne transportu, w sposób zdecydowany należałoby preferować transport kolejowy.
Według ich obliczeń (cytuję):
Wskaźniki strat w odniesieniu do pracy przewozowej wynosiły:
Straty środowiskowe i ludzkie w transporcie drogowym stanowiły 1,72% PKB (Produktu Krajowego Brutto), a w transporcie kolejowym 0,6% PKB (szacunki dla 1992 r.).
Jak z powyższego wynika, koszty zewnętrzne przewozu koleją są ok. 10-krotnie niższe w przypadku przewozów pasażerskich i ok. 24-krotnie niższe w przypadku przewozów towarowych od transportu samochodowego.
Autorzy powyższego opracowania - Pani Alicja Tylutki i Pan Jerzy Wronka wskazują, że nie są to wszystkie koszty, jakie ponosimy, bo - w porównaniu z opracowaniami zagranicznymi - koszty te są zaniżone najprawdopodobniej od 5 do 10 razy.
Brak dostatecznie wiarygodnych i szczegółowo policzonych danych powoduje, że tego rodzaju opracowania nie są jeszcze wystarczającą podstawą do takiego kształtowania polityki transportowej, która by te koszty w pełni uwzględniała,3) zmuszając przewoźników i ich klientów do ponoszenia wszystkich kosztów transportu - w myśl zasady "zanieczyszczający płaci", czego coraz głośniej domagają się środowiska ekologów i broniące się przed nadmiernym ruchem samochodowym, mniej lub bardziej zorganizowane grupy mieszkańców z różnych miejscowości w Polsce.
Lena Pająk
(studentka Wydziału Transportu Politechniki Warszawskiej)
Warszawa, październik '95
Urszula Pająk
(poseł na Sejm II kadencji, matka autorki powyższego opracowania)
Miasto [Wrocław - dop.] wydaje 16% swojego budżetu na komunikację samochodową. Po drugiej stronie może zaksięgować wpływy z komunikacji samochodowej w wysokości 3% budżetu miasta. A więc Wrocław gotów jest wydać 13% swojego budżetu na ruch drogowy, nie otrzymując za to od niego ani grosza. To ruch drogowy jest dla miasta sprawą wysoce deficytową, lecz mimo to problematyzuje się politycznie i społecznie właśnie pasażerską komunikację zbiorową.
Lutz Ribbe, Transport, z serii Zielone sąsiedztwo
nadesłał Krzysztof Piaskowski
Dlaczego głupota? Przykładowo Rajd Kormoran - byłby takim wspaniałym przeżyciem duchowym, emocjonalnym i kulturalnym, zapewne, gdyby nie motłoch. Tak, szary i zielony motłoch, który nie rozumie, że samochody muszą pędzić. Pędzić przez pola, lasy i miasta. I z pewnością pędziliby, gdyby nie fakt, że za następnym zakrętem mogą się pojawić na trasie leżący (to nie przesada) pseudoekolodzy, protestujący przeciw zatruwaniu Mazur. Pseudo, bo rajd ma takie znaczenie dla zanieczyszczenia środowiska, jak... oddech podczas huraganu. Ale łatwiej leżeć w słonku niż walczyć o oczyszczalnię ścieków czy nieużywanie przez rolników nawozów sztucznych. Wtedy trzeba by coś zrobić, komuś się, nie daj Boże, narazić. A tak "działacze" ze złośliwym uśmiechem satysfakcji spacerowali po odcinku specjalnym, zagrażając bezpieczeństwu kibiców i kierowców. Głupota? Bezmyślność? Próba samobójstwa czy jeszcze coś innego?*)
Dlatego, aby kierowcy mogli pędzić, należałoby najlepiej wszystkich innych przepędzić. A jak - nie daj Boże - taki automan potrąci kogoś? Wprawdzie żaden to kłopot, gdyż zapewne głupi kibic sam wlazł pod koła,*) ale mycie samochodu, nowy lakier czy błotnik - wszystko kosztuje, a benzyna to też nie woda.
Konkluzja: Pieszy! Twoje miejsce - to brak miejsca.
Krzysztof Piaskowski
e-mail: piasek@lew.tu.koszalin.pl
Niedawno, idąc do pracy zauważyłem samochód zaparkowany przed moim blokiem. Obowiązywał tam zakaz zatrzymywania się. Akurat wysiadał z niego kierowca, więc postanowiłem interweniować. Moje wyjaśnienia nie pomogły, udał przysłowiowego "głupka", coś bąknął o problemie z czytaniem i odszedł. Teraz stoi tam znak "zakaz postoju". Myślę, że niedługo nie będzie tam już żadnego znaku cokolwiek zakazującego kierowcom. Zabawne jest to, że uliczka jest na tyle wąska, że w razie pożaru wątpliwe jest, aby wóz strażacki przecisnął się między zaparkowanymi samochodami. Ale kogo to obchodzi.
W przypadku kierowców - na nieprzestrzeganie prawa najlepsze jest jego znoszenie. Bo na bezkarnych automaniaków z reguły nie ma mocnych.
Wiadomość z ostatniej chwili: po znaku zakazu nie ma już śladu.
Od niedawna ta "okropna" sytuacja uległa radykalnej zmianie - dzisiaj nawet brak pieniędzy nie jest specjalną przeszkodą, są przecież dostępne różne łatwe kredyty, można skorzystać z możliwości leasingu... dealerzy samochodowi wręcz prześcigają się w pomysłach, jak nas do kupna samochodu zachęcić. Możemy wybierać, przebierać, kaprysić...
Nic dziwnego, że Polacy oszaleli ze szczęścia.
Jeszcze się tym szczęściem nie zdążyliśmy nacieszyć, a już ekolodzy każą nam wracać do zatłoczonych nieludzko autobusów, tramwajów, pociągów... Organizują jakieś "dni bez samochodu", publicznie rozbijają młotkami ten nasz najwspanialszy przedmiot pożądania, protestują przeciwko budowie autostrad, głoszą jakieś szalone hasła w rodzaju "TIRY NA TORY", żądają budowy ścieżek rowerowych, żądają rozwoju kolei, metra, komunikacji publicznej... Zwariowali, czy co?
A może jednak nie zwariowali? Może wiedzą coś, o czym polskie społeczeństwo nie zdążyło się jeszcze dowiedzieć? No bo tak na zdrowy rozum: najwięcej szumu wokół tego problemu robią faktycznie ludzie bardzo młodzi, ale tuż obok nich można spotkać i mądrych naukowców i poważnych posłów czy senatorów... Minister Ochrony Środowiska nie zgodził się na budowę autostrady przez warszawski Ursynów, posłowie z trybuny sejmowej domagają się harmonizacji polityki transportowej z polityką ekologiczną państwa...
W nowej Konstytucji o ekologii jakby trochę sporo...
Można ostatecznie zlekceważyć hałasujących pod Sejmem czy jakimś ministerstwem poubieranych w maski przeciwgazowe "młodych gniewnych" na rowerach, ale przecież parlamentarzyści, ministrowie, naukowcy itp. chyba wiedzą, co i dlaczego robią?
Kochamy i te nasze małe autka, i ogromne krążowniki szos, życie bez nich już dla bardzo wielu z nas wydaje się wręcz niemożliwe. Niejeden prędzej by zrezygnował z własnej żony, jak ze swojego samochodu, ale... Chyba jednak warto wiedzieć, czym kierują się ekolodzy, organizując coraz głośniejsze i ostrzejsze protesty. W następnych odcinkach napiszę o tym dokładniej.
Urszula Pająk
tel. 0-22/783-98-94 tel. 0-90/22-74-73