Strona główna   Spis treści 

ZB nr 9(135)/99, 16-31.7.99
WSCHÓD - ZACHÓD

KILKA MYŚLI O STAROŻYTNYM WSCHODZIE
I WSPÓŁCZESNYM ZACHODZIE

Kwestia wzajemnych oddziaływań kultury Wschodu i Zachodu stale powracała na przestrzeni dziejów. Już w czasie bitwy pod Maratonem (490 p.n.e.) Grecy uważali, że bronią swej wolności w obliczu orientalnej służalczości. Zwycięstwo greckich "żołnierzy - obywateli" nad perską "armią niewolników" uznano za dowód wyższości modelu greckiego. Z drugiej strony Grecja okresu klasycznego zawdzięczała wiele aspektów swego rozwoju fizycznego i intelektualnego różnym cywilizacjom bliskowschodnim. Zarówno pokojowe, jak i agresywne kontakty pomiędzy Wschodem i Zachodem, szczególnie w basenie Morza Śródziemnego, są motywem stale przewijającym się przez historię Starego Świata. Istniało już wtedy wiele społeczeństw, które można by określić mianem zachodnich (lub okcydentalnych) i liczne społeczeństwa wschodnie (orientalne). Na arenie dziejów pojawiały się także społeczeństwa, (takie jak Cesarstwo Bizantyjskie czy Rosja), w których przypadku trudno zdecydować, czy były wschodnie, czy zachodnie. Zachód utożsamiano zazwyczaj z Europą, a ostatnio ponadto z Ameryką Północną, Wschód - z Azją. Wszystkie powyższe określenia mają głębokie znaczenie historyczne, polityczne, religijne i kulturowe.

Z dziejów wyłaniają się cztery główne obrazy stosunków Wschód - Zachód: samoświadomy wizerunek Zachodu, zachodni obraz Wschodu, samoświadomy obraz Wschodu i powstały na Wschodzie wizerunek Zachodu. W każdej z tych koncepcji pojawia się wiele podobnych idei, tak że nie sposób powiedzieć, iż którakolwiek z nich jest w stu procentach oryginalna. Tak więc Anglik ery wiktoriańskiej, opisujący Cesarstwo Chińskie jako przykład orientalnego despotyzmu, nawiązywał do stworzonych przez Greków obrazów służalstwa i dekadencji Persji - rządy autokratyczne, zdumiewające zepsucie i okrucieństwo, niesłychany luksus i rozpusta. Taki wizerunek towarzyszył przez wieki różnym cesarstwom Wschodu - od starożytnej Persji do królestw hellenistycznych (włącznie z Egiptem Kleopatry), od Partii do Persji Sassanidów, przez Bizancjum, wschodnie cesarstwo rzymskie po arabski kalifat z ośrodkiem w Bagdadzie; aż do Cesarstwa Ottomańskiego i Chińskiego (na przykład bajeczny Kataj w wersji Marco Polo). Tenże wiktoriański dżentelmen myśląc o sobie bezwiednie powtarzał wzorce ze źródeł greckich i rzymskich - mężne, kochające wolność i posłuszne prawom państwa konstytucyjne jak Ateny czy Republika Rzymska, przeciwstawione zniewieściałemu, służalczemu i autokratycznemu despotyzmowi. Z drugiej strony człowiek Wschodu widział ludzi z Zachodu jako gwałtownych, bezmyślnych drapieżników, wiecznie zabieganych, kładących nacisk na skuteczność i bez przerwy coś załatwiających. Taka obsesja na punkcie czasu, efektywności i postępu wywierała dziwne wrażenie na mieszkańcach Wschodu, wciąż żyjących w spokojnym, praktycznie ponadczasowym i cyklicznym świecie.

Obecnie mieszkańcy Zachodu używają określenia "wschodni" w odniesieniu do czterech głównych obszarów: Rosji, która przejęła spuściznę po kulturach stepowych i Bizancjum; Bliskiego Wschodu, półksiężyca rozciągającego się od Maroka do Pakistanu (dawnej siedziby licznych kultur starożytnych), gdzie dominuje islam; Dalekiego Wschodu, do którego zalicza się z reguły Chiny i Japonię (mimo, że obejmuje wiele jeszcze innych, częstokroć różnorodnych terytoriów, jak Tybet, Korea i Indonezja); oraz subkontynent indyjski, różnorodny, autonomiczny świat.

Zajmując się stosunkami Wschodu i Zachodu trzeba zdać sobie sprawę z pojawiającego się po obu stronach szeregu niejasnych obrazów, ideałów, teorii i stereotypów, z samego oddziaływania i konkretnych faktów historycznych, czyli bitew, powstań i temu podobnych wydarzeń. W obrębie tego eseju nie sposób ująć wszystkich przypadków trwających już dwa i pół tysiąca lat kontaktów i opisać szczegółowo umysłowość starożytnych Greków i Persów, krzyżowców i Saracenów, współczesnych Amerykanów i Chińczyków. Można za to przyjrzeć się różnym koncepcjom światowej sławy myślicieli, którzy starali się objaśnić różnice pomiędzy Wschodem i Zachodem.

I

Z czego właściwie składa się wizerunek człowieka Wschodu? Jakie cechy szczególne odróżniają światopogląd wschodni od zachodniego? Czy natura Orientu rzeczywiście tak łatwo popada w despotyzm i bezczynność? Bliższe spojrzenie na typowo wschodni, religijny punkt widzenia (ujęty w hinduizmie, taoizmie i buddyzmie) pomoże zrozumieć, dlaczego wielu mieszkańców Wschodu sprawiało na Europejczykach takie właśnie wrażenie.

Światopogląd religijny Wschodu opiera się na założeniu "jedności wszystkiego". Na Zachodzie panuje przekonanie o rozdziale człowieka od Natury, Boga od człowieka, podmiotu i przedmiotu. Motywem przewodnim myślenia wschodniego jest Tai Chi, symbol oznaczający jedność, równowagę sił i pełnię. Wytworem tego rodzaju monizmu był - przynajmniej jeszcze do niedawna - bezczasowy, ahistoryczny, praktycznie niezmienny świat, pozbawiony podstawowych rozdarć ontologicznych, które trapią Zachód. W ten sposób monizm stał się fundamentem charakteru wschodniego1).

Dziwnym zbiegiem okoliczności źródła zachodniego dualizmu leżą - jak uważa (za Nietzschem) Joseph Campbell - na Bliskim Wschodzie, w religii Zaratustry, głoszącej wiarę w dwóch bogów czy też duchów - dobrego (Ahura Mazda) i złego (Angra Mainyu):

Na początku Ahura Mazda stworzył wszechświat dobra i światła, który został zepsuty przez złośliwego Angra Mainyu, stąd więc nasz świat jest po trosze dobry i zły. Dlatego człowiek NIE powinien żyć w zgodzie z naturą - jak to bywało w światach starożytnych i orientalnych - lecz opowiedzieć się po stronie dobra, żyć w zgodzie z dobrem, walczyć o sprawiedliwość i światło, oraz poprawiać naturę.

Tym sposobem narodziła się całkiem nowa mitologia i w miejsce starożytnej, sumero-babilońskiej kontemplacji pojawiania się i znikania planet, odkrywającego porządek natury, w zgodzie z którym miało pozostawać społeczeństwo, zapanowała koncepcja rozdziału dobra i zła, światła i ciemności, a nawet życia i śmierci; pojawiła się przepowiednia, iż naturalny porządek natury będzie stopniowo udoskonalany. Tam, gdzie uprzednio toczyły się cykle planet, zaznaczające dni i noce, miesiące, lata i eony nieskończonego czasu (wieczny powrót), zjawiła się prosta linia postępujących dziejów świata, mająca początek, środek i przepowiadany koniec. Gdzie przedtem królowała idealna harmonia z całością, teraz trzeba było podjąć decyzję, poczynić rozróżnienie, "nie pokój, lecz miecz" (Mat. 10,34), wysiłek, walka i zapał w imię powszechnej reformy (...)

I tak dalej przez labirynt zachodnich mitologii, które - w imię wspólnego im, misjonarskiego imperializmu - zmieniają teraz postać świata (...)2)

Ów zoroastryjski dualizm zakorzenił się w judaizmie, chrześcijaństwie, islamie i niezliczonych sektach gnostyckich i manichejskich, które mnożyły się w basenie Morza Śródziemnego od III aż do XIII (albigensi) wieku n.e. W judaizmie, islamie, gnozie i manicheizmie istniały pewne mechanizmy i tendencje, które zapobiegły wyciągnięciu z takiego rozumowania ostatecznych wniosków, za to na Zachodzie posunięto się znacznie dalej, do samego końca.

Pomimo gorących zapędów misjonarskich we wszelkich kierunkach, w pierwszych wiekach swego istnienia chrześcijaństwo nieubłaganie posuwało się na Zachód. Pokonało osłabione pogaństwo obywatelskie w świecie grecko-rzymskim - gdzie utożsamiono religię i patriotyzm (lojalność wobec bogów i miasta); zorientalizowany kult cesarza w okresie późnorzymskim; liczne kulty misteryjne ze Wschodu, jak oddawanie czci egipskiej bogini Izys; neoplatoński mistycyzm pogański; różne nurty synkretyczne i heretyckie, takie jak gnostycyzm i manicheizm (oraz inne, mniej znaczące odejścia od ortodoksji), by w końcu zniszczyć naturalistyczne pogaństwo plemion Germanów, Celtów i Słowian.

Jedną z głównych cech różniących zachodnie chrześcijaństwo od innych dualizmów, na pierwszy rzut oka dość podobnych, jest silna skłonność do racjonalizacji, uczynienie królewskiego Rozumu główną zdolnością człowieka. Był to efekt podjęcia filozofii klasycznej, zawartej w dziełach Sokratesa, Platona, a zwłaszcza Arystotelesa, którego nauki Kościół w końcu oficjalnie zaaprobował. Systemy gnozy i manicheizmu (i inne typowe odmiany mistycyzmu) chwalą zazwyczaj ducha i wyklinają materię, nie starając się przy tym dowieść, iż czyjaś znajomość Boga jest czymkolwiek ponad mistyczną intuicję (chwila iluminacji, czyli gnosis). Nie ulegają więc słabości do kwestionowania Rozumem, charakterystycznej dla chrześcijaństwa.

Chrześcijaństwo to par excellence religia Zachodu: skupia się na idei zepsutej natury, która ma zostać naprawiona przez człowieka, nie zaś na dopasowaniu się człowieka do Natury; najsilniej podkreśla wolność sumienia pojedynczego chrześcijanina, w odróżnieniu od zbiorowej sfery sacrum; potwierdza równość wszystkich wobec Boga, przeciwstawioną świętości miejsca; przedstawia dzieje jako postęp od początku, przez środek, ku końcowi. Daje również posłuch złości, wynikającej z dualistycznego rozdarcia - czym różni się od religii orientalnych i pogańskich - i z całą świadomością skazuje na nieskończone potępienie tych, którzy dopuścili się "występku". Biegunowym przeciwieństwem byłaby koncepcja jedności człowieka i Natury, ograniczenia i przeznaczenia, świętości miejsca, niewymierzania nieskończonej kary za ograniczony występek, w sumie dająca statyczny właściwie świat, w którym istnienie zostaje określone przez stale powtarzające się cykle.

Ta ostatnia wizja świata zapanowała w końcu na Wschodzie. Tradycyjne społeczeństwa tamtejsze, przez Zachód postrzegane jako despotyczne, zapewniały poczucie sensowności i przynależności. Mimo że idee ograniczenia i szacunku dla wiecznej natury rzeczy zakończyły się, zdaniem wielu, ogłupiającym uciskiem, to z drugiej jednak strony zapobiegły niekończącemu się rozdarciu społeczeństwa przez teorie religijne i ideologiczne - z których wszystkie przysięgają, iż są jedynie słuszne, a rywali skazują na wieczne potępienie. Te same pojęcia orientalne w sposób naturalny pohamowały nieograniczone żądze materialne, których konsekwencją jest we współczesnym społeczeństwie groteskowy egoizm, kłótliwość i kult konsumpcji. Owe postawy orientalne były przeciwne eksplozji rozwoju technicznego, który co prawda wziął swój początek na Zachodzie, lecz teraz grozi pochłonięciem i unicestwieniem całej ludzkości.

Człowiek Wschodu jest istotą znacznie bardziej refleksyjną i "uduchowioną" niż jego zachodni odpowiednik. W istniejących onegdaj, tradycyjnych społeczeństwach Orientu człowiek podróżuje po swym wnętrzu w poszukiwaniu tajemnic istnienia, nie pragnąc przy tym podbić świata fizycznego za pomocą techniki na wzór zachodni. Duchowość okcydentalna jest "niebiańska", zaś wschodnia - chtoniczna, wpatrzona w ludzką duszę, głosząc (w hinduizmie, taoizmie i buddyzmie), iż dzięki kontemplacji człowiek jest w stanie utożsamić się z bóstwem. Bóg chrześcijański jest osobowy, zawsze "poza". Tak się nieszczęśliwie składa, iż rozdział człowieka od Boga w sposób nieunikniony wiedzie do ich wzajemnego wyobcowania. Gdy chrześcijanin traci wiarę w Boga, nie potrafi już dostrzec żadnej duchowej zasady porządkującej Naturę, którą zaczyna uznawać za martwą materię. To w łonie chrześcijaństwa, jak pisze filozof Thomas Molnar, narodziły się:

Wstępne założenia struktury świata widzianego [przez naukę], gdzie nie było miejsca na siły, które mogłyby przeciwstawić się twórczej i życiodajnej woli Boga (...) Porządek społeczny narodów chrześcijańskich (...) nie był już uważany za święty, jak system hinduskich kast; istniała w jego obrębie ogromna sfera wolności i autonomii, gdzie, poza granicami religii, rozciągało się pole do popisu dla praktycznie bezbożnego działania polityki i historii (...) Nowy duch, mający oparcie w nowej kosmologii, nosił w sobie zalążek współczesnej wizji jednorodnej, niezróżnicowanej przestrzeni, gdzie żaden punkt nie jest uprzywilejowany i w niczym nie różni się od wszystkich innych, może z wyjątkiem jakiejś miejscowej nieregularności, która dzięki obserwacji i obliczeniom zostanie z czasem wyjaśniona naukowo. Innymi słowy (...) nie było szczytu i dna, ciała nie szukały swojego "przyrodzonego" miejsca, nie istniały żadne psychiczne i nadnaturalne siły sprawcze3).

W świetle chrześcijaństwa Natura jest czymś w zasadzie obcym, z czym trzeba walczyć i ujarzmić; światopogląd chrześcijański jest "antymagiczny", nie uznaje wielości duchów, bóstw i wpływów, ograniczając się do jedynego Boga na niebie. Ta desakralizacja natury, czy "odczarowanie świata", odbywa się w imię duchowych sił chrześcijanina, który ma nie dawać dostępu do siebie nieznanym, "tajemnym" mocom, mrocznym namiętnościom, tak by zawsze trwać przy Panu. A gdy załamuje się taka rygorystyczna wiara w Boga, chrześcijanin nie może powrócić do Natury, gdyż nie ma ona dlań żadnego znaczenia. Zatem po upadku chrześcijaństwa pozostaje odczarowany świat. Ma to daleko idące, straszne konsekwencje dla życia społecznego. Oddajmy znów głos Molnarowi:

Dzisiaj wielu myślicieli oskarża chrześcijaństwo o bezmyślne zniszczenie kosmosu przedchrześcijańskiego, w którym ludzie żyli sobie, wystarczająco rozumiejąc bogów, naturę, historię i samych siebie. Religia Chrystusowa otwarła podwoje i rozpętało się istne piekło. Zapanowały w nim jednak nie stróże (dajmony) i duchy świata starożytnego, lecz demiurgowie wszechświata mechanicznego, zaprzeczający istnieniu moralności i duszy, demontujący mity, zawzięci ikonoklaści, rdza na zdrowym ciele tajemnicy i władzy.4)

II

Zachodnie postrzeganie rzeczywistości jest z zasady dualistyczne, oparte na dychotomii człowieka i Natury, Boga i człowieka, podmiotu i przedmiotu. Powodowało to stopniowe "uprzedmiotowianie" Natury i praktycznie nieograniczony rozwój techniki. Wiele innych kultur i cywilizacji (np. rzymską, chińską i islamską) cechował wysoki poziom umiejętności technicznych i pomysłowości, lecz tylko na Zachodzie miała miejsce stuprocentowa rewolucja przemysłowa i techniczna, będąca efektem wypracowanej tu metody naukowej. Nauka współczesna kształtowała się na przestrzeni wieków od szesnastego do osiemnastego na podstawie: postkopernikowskiej rewolucji kosmologicznej (zarzucenie wizji bardziej - pomimo pewnych tendencji mechanistycznych - harmonijnego, łagodniejszego i geocentrycznego wszechświata); druzgocącej krytyki Arystotelesa przez Galileusza (usunięcie z nauki "właściwości naturalnych"), teorii Kartezjusza, wynikłych ze ścisłego, racjonalistycznego dualizmu; mechanistycznego wszechświata Newtonowskiego. Współczesna kosmologia wyrwała Ziemię z centrum wszechświata, sprowadziła Słońce do miary mało znaczącej gwiazdy, zaś cały Układ Słoneczny rzuciła w niewiarygodnych rozmiarów próżnię. W świetle nauki do obronienia były tylko koncepcje Boga (albo Wielkiego Wybuchu, by użyć modnego teraz określenia) jako zegarmistrza i człowieka jako maszyny.

Rewolucja naukowa wywołała z kolei techniczną, która oddała człowiekowi do dyspozycji narzędzia, dzięki którym do końca dziewiętnastego wieku udało mu się podbić praktycznie cały świat. Imperializm Rozumu zbiegał się z niezwykle aroganckim imperializmem podbojów kolonialnych. Najwcześniej dostrzegalnym skutkiem technicyzacji stała się jednak desakralizacja Zachodu - odrzucenie ideologii nawet tak bardzo zracjonalizowanej jak chrześcijaństwo - i upadek sensu religii (z której pozostały tylko resztki konwencji), czemu towarzyszyło psychiczne i duchowe zubożenie oraz osłabienie więzi społecznych, których spoiwem była dotąd religia5).

Atrofia "duchowości" zachodniej spowodowała wielorakie zaburzenia socjopsychiczne, jakie zna wiek dwudziesty.

Tym sposobem zachodnia technika pożarła zachodnie społeczeństwo. W miarę wzrostu biegłości technicznej ginęła i tak fragmentaryczna spójność społeczeństwa, które nie rozpadało się jedynie ze względu na techniczną funkcjonalność, biurokratyczny racjonalizm, arbitralne normy prawne i zwykły przymus, choć przestało już być społeczeństwem żyjącym. Tracąc z czasem na znaczeniu, imperializm Zachodu przemieniał się w czynnik wyczerpujący siły witalne ludzkości. Zachód obdarzył swym niebezpiecznym prezentem w postaci techniki (i towarzyszącej jej ideologii) resztę Ziemi, wskutek czego większa część świata stanowi obecnie ponadnarodowe i coraz bardziej jednorodne "imperium techniki"6).

III

Hegel wypracował model następowania po sobie cywilizacji ludzkich. W jego obrębie centrum cywilizacji światowej nieuchronnie przesuwa się ze Wschodu na Zachód. Jednym z pierwszych ośrodków był tak zwany Żyzny Półksiężyc (Fertile Crescent) na Bliskim Wschodzie. Na przestrzeni tysiącleci ognisko dziejów przemieszczało się do Grecji, Rzymu i świata śródziemnomorskiego. Począwszy od piętnastego stulecia centrum świata stał się Północny Atlantyk, na którym toczyły się starcia Portugalii, Hiszpanii, Holandii, Francji i Anglii. Pod koniec wieku osiemnastego na mapie świata pojawiły się Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, które w ciągu zaledwie stu lat dotarły do Oceanu Spokojnego. I właśnie ten akwen wydaje się dziś spełniać funkcję centrum. W pewnym więc sensie dzieje Ziemi powróciły na Wschód, skąd rozpoczęły swą wędrówkę.

Ruchowi historycznemu i geograficznemu towarzyszyły wszystkie trendy, z których znany jest Zachód - sekularyzacja, uprzemysłowienie / technicyzacja i odczarowanie. Ogólnie rzecz biorąc, Zachód znacznie zboczył z dotychczasowego toru dziejów. Złożyło się na to wiele czynników: potęga zoroastryjskich idei dualizmu i ich przejęcie przez judaizm i chrześcijaństwo; hebrajska tradycja monoteistycznego elitaryzmu; chrześcijańska odmiana judaizmu, znacznie spersonalizowana i misjonarska; klasyczna grecka (zwłaszcza ateńska) tradycja demokracji i świeckiej filozofii; republikańska i legalistyczna tradycja Rzymu; rozgromienie wszystkich alternatywnych odmian chrześcijaństwa pod koniec Cesarstwa Rzymskiego i zwycięstwo nurtów racjonalistycznych w chrześcijaństwie (tomizm i scholastyka) nad mistycyzmem w wieku czternastym7).

Odrodzenie piętnastego i szesnastego stulecia ponownie stworzyło więź z tak wtedy zwanym "bezbożnym" światem klasycznym, ustanawiając triadę starożytność - średniowiecze - nowożytność, stanowiącą istotę samoświadomości współczesnego Zachodu. Krokiem dalej w tymże kierunku był reformacyjny protestantyzm. Skupiony na interpretacji Pisma Świętego jako na akcie indywidualnym i odrzucający rytualizm katolicki (starczy porównać zbór z kapiącą ozdobami katedrą), protestantyzm stał się mniej "orientalny" i bardziej zachodni niż katolicyzm, w którym wciąż żywe było poczucie jedności i obrzędowości8).

Ostateczną konsekwencją całej przedstawionej w niniejszym artykule ewolucji były narodziny Ameryki, narodu w całości aprobującego koncepcję i potęgę odmieniającej świat techniki9).

IV

Kontakty Wschodu z Zachodem nie zawsze układały się najlepiej. Często przydarzały się próby gwałtownych podbojów, brutalnego narzucania ideologii, a ostatnio przenikanie zachodnich wartości na Wschód poprzez technikę.

Mimo wszystko jednak obydwie cywilizacje w wielu punktach zwrotnych swoich dziejów odnajdywały w sobie siłę, by dokonać żywotnych przekształceń przy wykorzystaniu idei drugiej strony, co pozwalało im na przeżycie i ewoluowanie. Szczególnie dobrym przykładem takiej syntezy jest Bizancjum, pozostałe po Cesarstwie Rzymskim: była to kultura, która zachowała klasyczną spuściznę starożytności, podjęła imperialną tradycję Rzymu, oraz wykształciła głęboko mistyczne chrześcijaństwo, znacznie różniące się od zachodniego. Owo częściowo orientalne Bizancjum przez tysiąc lat powstrzymywało napór islamu i ewangelizowało Słowian.

Kolejnym przykładem syntezy - lub też współistnienia obydwu tendencji - może być współczesna Japonia. Gdy komandor Perry przy pomocy swej dyplomacji kanonierek "otworzył" Japonię na Zachód, wydawało się tylko kwestią czasu, kiedy kraj zostanie podzielony na zachodnie strefy wpływów. Lecz w erze Meiji, dzięki staraniom cesarza, Japonii udało się wchłonąć technikę i metody Zachodu, nie sprzeniewierzając się przy tym swym wielowiekowym tradycjom. Modernizacja popchnęła Japonię na tory imperialistycznej ekspansji, lecz surowa nauczka drugiej wojny światowej skłoniła kraj do zajęcia się sprawami bardziej pokojowymi. (Kontrast pomiędzy ekspansywnym sztandarem Wschodzącego Słońca sprzed wojny i umiarkowaną flagą powojenną - w społeczeństwie przywiązującym do tego rodzaju symboli ogromną wagę - jest wielce znaczący.) Wydaje się, iż dzisiejsza Japonia stanowi skuteczną syntezę wspólnotowej całości i poczucia przynależności (czego przykładem jest choćby niewiarygodnie mała przestępczość i w miarę harmonijna współpraca pomiędzy rządem a kołami przemysłowymi i robotniczymi), resztek szacunku dla Natury i mistrzostwa w opanowaniu tajników zachodniej technologii. Społeczeństwo japońskie pełne jest zdumiewających mechanizmów przystosowawczych: baseball przybrał postać zrytualizowanej formy walki, zaś restauracje MacDonald'sa jak grzyby po deszczu wyrastają wzdłuż szlaków pielgrzymek Shinto. Przy tym wszystkim cały czas istnieje charakterystyczna tożsamość Japończyka. Zatem Japonia jest dobrym przykładem stopienia lub współistnienia wschodnich wartości i zachodniej techniki - choć trudno powiedzieć, czy taki układ nie ugnie się pod ciśnieniem modernizacyjnym.

Co do samego Zachodu, od drugiej wojny światowej nasilają się tu typowe dla tej części świata tendencje. Z dystansu czasowego można odnieść wrażenie, iż autorytaryzm, faszyzm i nazizm były zaledwie tymczasowym, lekkomyślnym zboczeniem z torów współczesnej historii - nieopanowanym wybuchem najmroczniejszych instynktów w buncie przeciw modernizacji, na którą skazany został Zachód. Wszystkie te ideologie i tak funkcjonowały w obrębie już zastanych społeczeństw biurokratycznych i technicznych.

W naszym stuleciu częste były dyskusje, czy Zachodowi uda się pokonać wyrastające na jego drodze przeszkody. Tryumf nad faszyzmem wywołał wielką falę entuzjazmu dla systemu okcydentalnego. Upadek komunizmu ożywił idee "końca historii", który polegać ma na skończonym zwycięstwie ludzkości. Francis Fukuyama, jeden z najnowszych zwolenników tej teorii, zauważa:

Możliwe, że jesteśmy światkami nie tyle zimnej wojny czy jakiegoś okresu w dziejach powojennych, lecz końca historii jako takiej: zakończenia ideologicznej ewolucji ludzkości oraz procesu upowszechnienia zachodniej demokracji liberalnej jako najwyższej formy rządu10).

Ta utopijna wizja zbywa milczeniem niezwykle istotne zagadnienie: oto 20% ludności świata, ulegając nieograniczonym popędom technicznym i konsumpcyjnym, zużywa 80% zasobów całej planety. Nie sposób uwierzyć, że ekosystem Ziemi przetrwa, jeżeli zechcemy przeszczepić amerykański styl życia na cały świat. A przecież osiągnięcie i utrzymanie amerykańskiej stopy życiowej jest częstokroć uważane za niezbędny element definicji liberalnej demokracji11).

Ów techniczny "tryumf Zachodu" zbiegnie się być może z religijną, społeczną i autentycznie kulturową "śmiercią Zachodu". Hegel stwierdził, że sowa Minerwy wylatuje o zmroku, co oznacza, iż procesy historyczne (i konanie cywilizacji) jesteśmy w stanie w pełni zrozumieć, dopiero gdy dobiegną do końca.

Wydaje się, że na krawędzi dwudziestego pierwszego wieku Zachód doszedł do kresu stanu nierównowagi i przesady. Niczym w ogromnym wahadle, które zaczyna powracać, w społeczeństwach zachodnich pojawiają się coraz liczniejsze nurty, których przedstawiciele kwestionują same podstawy technicznego paradygmatu okcydentalnego, starając się o przywrócenie harmonii człowieka i Natury, zachwianej jakieś dwa i pół tysiąca lat temu12).

Najnowsze odkrycia fizyki post-Einsteinowskiej, stanowiące część nieustającej ewolucji współczesnej nauki, podają w wątpliwość ścisłość rozróżnienia na podmiot i przedmiot, które stanowi podwalinę świadomości zachodniej. Zasada Nieoznaczoności stwierdza, iż nie można precyzyjnie przewidzieć żadnego zdarzenia fizycznego, gdyż "obserwator wpływa na zdarzenie". Poszukujący podstawowych elementów budowy wszechświata doszli do wniosku, że składa się on nie z ustalonych raz na zawsze struktur, lecz z pól siły13).

Być może jest to dowód na to, że nie sposób kompletnie oddzielić materii od ducha, że materia i dusza stanowią dla siebie epifenomeny, jak mawiał psycholog C.G.Jung.

Ewolucja nauki doprowadziła do unicestwienia pełnego hurraoptymizmu konsensu, jaki charakteryzował lata pięćdziesiąte. Medyczne i biologiczne teorie homeostazy, witalizmu i organicyzmu usiłują wyjaśnić takie "niewytłumaczalne" zjawiska jak "niemożliwe" wyzdrowienia. Neurologowie i neurolingwiści, wciąż nie będący w stanie przeniknąć tajemnic języka i świadomości, zostali zmuszeni do zarzucenia prymitywnych metod mechanistycznych i behawiorystycznych i przyznania, że istnieje jakiś "duch w maszynie". Socjologiczne koncepcje hermeneutyczne i historycystyczne również zatarły ścisły podział na podmiot i przedmiot. W naukach humanistycznych dominuje subiektywne i kontekstualne podejście do tekstu.

Powstała na początku naszego stulecia psychologia, a zwłaszcza "psychologia głębi" Junga i Neumanna, obnażyła wady racjonalnego rozumienia natury człowieka. Jung czerpał z tradycji alchemicznej - odmiany średniowiecznego mistycyzmu, korzystającej ze wschodniego monizmu i naturalizmu - którą powszechnie uważa się za poprzednika współczesnej chemii. Jako człowiek podchodzący poważnie do psychologii (w pierwotnym tego słowa znaczeniu, czyli badania psyche - duszy), Jung kładł nacisk nie na same alchemiczne eksperymenty, lecz na filozoficzne podłoże alchemii, dążącej do przemiany ludzkiej duszy z "ołowiu" w "złoto". Jego zdaniem filozofia alchemii, kładąca nacisk na monizm, naturalizm i irracjonalizm, mogła służyć pomocą w leczeniu dolegliwości człowieka współczesnego.

Pewne nurty w obrębie współczesnego feminizmu także podkreślają powrót do świata natury i stwarzają widoki na uzdrowienie nadmiernie technicznego etosu Zachodu. Idąc w ślady C. G. Junga i Martina Heideggera, część feministek upatruje źródeł obecnego nieszczęścia świata zachodniego w pewnym typie "męskości", która wiedzie do nadmiernie "niebiańskiej" duchowości i nieograniczonego zaufania do techniki, która dopuszcza się "gwałtu na naturze" i powoduje stłumienie naturalnych uczuć.

Ostatnimi czasy na Zachodzie daje się wyczuć wzrost zainteresowania myślą i religią Wschodu, choć jest ono przeważnie powierzchowne. Joseph Campbell, na poły naukowiec, na poły guru, opowiedział się za wpojeniem cywilizacji okcydentalnej pewnych wartości orientalnych, zwłaszcza światopoglądu naturalistycznego z elementami mistycznymi, dotychczas wykorzenianego przez sztywny dogmatyzm, oraz idei Boga bezosobowego.

Wielu sądziło, iż dostrzegają odrodzenie religijne, drzemiące w materialistycznym, zsekularyzowanym i zdesekralizowanym świecie. Dzieje chrześcijaństwa znaczone są pojawianiem się coraz to nowych ruchów millenarystycznych. Z pewnością coraz bardziej rosły będą oczekiwania na jakąś boską interwencję w trzecim tysiącleciu, okresie chronicznej destabilizacji i chaosu, jakie dotkną kościoły chrześcijańskie. Z kolei New Age spowodował ożywienie tak zwanej "nowej duchowości". Mimo, że New Age odwołuje się do ludzkiego hedonizmu i nadziei na łatwe zbawienie, wielu jego zwolenników skłania się ku duchowości i wspólnotowości.

Popularność medycyny holistycznej i innych alternatywnych odmian medycyny jest znakiem coraz większego niezadowolenia z efektów medycyny konwencjonalnej, charakteryzującej się minimalistycznym ujęciem zagadnienia zdrowia. Trudno nie zauważyć mnożących się chorób cywilizacyjnych, jak również narastającego zagrożenia zaburzeniami psychicznymi i anomią, wobec których bezradne okazują się postępy medycyny. Można założyć, iż na jedną osobę, dzięki nowoczesnym metodom kuracji wyleczoną z choroby psychicznej, przypada dziesięciu ludzi, którzy wskutek stresującego życia w dzisiejszym społeczeństwie ląduje w szpitalu.

Pozostaje jeszcze powszechny problem "stopy życiowej" - w żargonie zarządzania określanej mianem PSŻ (Pracowniczej Stopy Życiowej) - o której podniesienie wszyscy na próżno zabiegają. W oczach coraz większej liczby ludzi życie - przyjmujące postać dwóch głównych obrazów: kieratu i wyścigu szczurów - staje się pozbawione sensu.

Wreszcie natykamy się na problemy ekologiczne lub przyrodnicze - "zielone" - które zyskały w ostatnich latach na znaczeniu. Owe tendencje "zielone" przybierają na sile na całej Ziemi. Ponowne odkrycie konieczności samoograniczenia naszej eksploatacji przyrody - które przyjmują do wiadomości niemal wszyscy już mieszkańcy naszej planety - jest prawdziwym przełomem etycznym. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wraz z rozwojem ekologii pojawi się również pojęcie rozszerzenia ograniczeń na "inżynierię społeczną" i szalejącą konsumpcję, które są nieodłącznymi cechami współczesnej cywilizacji.

Można odnieść wrażenie, że istnieją obecnie liczne nurty ideologiczne, które usiłują stworzyć kulturę syntetyczną, mającą przywrócić równowagę między Wschodem a Zachodem. Świadome i wybiórcze przejęcie przez mieszkańców Zachodu pewnych wartości orientalnych oraz dokonanie reorientacji w dzisiejszej cytadeli techniki może okazać się jedynym środkiem zapobieżenia ogólnoświatowej katastrofie.

V

Autor niniejszego eseju starał się naszkicować powstanie i ewolucję Zachodu i jego ideologii, przeciwstawionej pojęciom jedności i cykliczności, które charakteryzowały Wschód. Na Zachodzie stworzono pewien zespół koncepcji - rozdział człowieka i Natury, autonomia rozumu, dążenie do racjonalnego panowania nad przyrodą - który doprowadził do narodzin etosu technicznego i ogólnoświatowego "podboju natury". Współczesne idee techniczne sięgają korzeniami zoroastryjskiego dualizmu i historycznego postępu, rozwiniętych przez chrześcijaństwo, oraz do tryumfu Rozumu w filozofii Sokratesa, Platona i Arystotelesa. Idee te, przez wiele stuleci drzemiące nieco w ukryciu, opanowały arenę dziejów w ciągu trzech ostatnich wieków. Ich efektem była desakralizacja świata i utrata sensowności bytów społecznych. W miarę postępującego spychania Natury na margines, różni myśliciele usiłowali znaleźć sposoby przywrócenia właściwej rangi jej i społeczeństwu. Możliwe, że filozofia ekologiczna, która pojawia się w momencie słabnięcia imperatywu technicznego Zachodu, popchnie wahadło w przeciwną stronę.

Bliższe przyjrzenie się paradygmatom Wschodu może pokazać, czym Zachód nie jest, lecz nie należy się łudzić, że możliwe jest stuprocentowe przejęcie przez Zachód światopoglądu orientalnego. Pozostaje mieć nadzieję, iż kontemplacyjne cechy Wschodu pozwolą na utemperowanie życiowej agresji Zachodu. Paradygmaty starożytnego Wschodu mogą pomóc w rozwiązaniu problemów stworzonych przez współczesny Zachód.

Marek Węgierski
tłum. Jacek Spólny



"This World. A Journal of Religion and Public Life", no 27, Winter 1992, s. 81-92.

PRZYPISY

  1. Wizję "człowieka Wschodu" opieram przede wszystkim, choć nie wyłącznie, na pracach francuskiego Orientalisty Louisa Dumonta, takich jak Homo hierarchicus: esej na temat systemu kastowego (Homo hierarchicus: Essai sur le systeme des castes Gallimard, Paryż 1967), jak też na Psychologii i religii: Zachód i Wschód (Psychology and Religion: West and East) C. G. Junga.
  2. Joseph Campbell, Wewnętrzne obszary przestrzeni zewnętrznej: metafora jako mit i religia (The Inner Reaches of Outer Space: Metaphor as Myth and as Religion, Harper & Row, Nowy Jork 1986), s. 39-43.
  3. Thomas Molnar, Bliźniacze siły: Polityka i sacrum (Twin Powers: Politics and the Sacred, William B. Eerdmans, Grand Rapids, Michigan 1988), s. 54-55. A propos tezy Molnara, Fr. Stanley L. Jaki sądzi, iż współczesna fizyka wywodzi się w linii prostej z nauki średniowiecznej i chrześcijańskiej. Por. np. antologia Absolut skryty pod względnością i inne eseje (The Absolute beneath the Relative and Other Essay, University Press of America, Lanham, Maryland / Londyn 1988). Jaki przypisuje dziewiętnastowiecznemu historykowi nauki Pierre'owi Duhemowi ponowne odkrycie wkładu, jaki w rozwój nauki wnieśli czternastowieczni scholastycy Jordanus, Buridan i Oresme. Zdaniem Jakiego ostatecznym źródłem nauki zachodniej jest chrześcijańska koncepcja Wcielenia. Chrześcijański racjonalista Jaki stara się pogodzić światopogląd scholastyczny i naukowy.
  4. Thomas Molnar, Bliźniacze władze: polityka i sacrum (Twin Powers: Politics and the Sacred, William B. Eerdmans, Grand Rapids, Michigan 1988), s. 137.
  5. Tak zwaną tezę o racjonalizacji stawiali filozofowie tak różni jak Weber, Durkheim, Heidegger i Ellul.
  6. Teoria i sformułowanie zaczerpnięte z analizy społeczeństwa technicznego pióra George'a P. Granta, zwłaszcza w: Imperium Technologii: rzut oka na Amerykę Północną (Technology and Empire: Perspectives on North America, House of Anansi, Toronto 1969).
  7. Możliwe, że pytanie, gdzie i jak zaczęło się zachodnie "odchylenie" jest kluczowym zagadnieniem historiozoficznym. Adorno / Horkeimer doszukiwali się początków racjonalizmu w greckim micie o Odyseuszu, dla Nietzschego pierwszym racjonalistą był Sokrates. Eric Voegelin wysunął hipotezę, iż Joachim de Flora, żyjący w dwunastym wieku mnich cysterski, stworzył to, co Voegelin nazywa gnostyckim mitem Trzeciego Wieku - źródłem nowoczesności. Zdaniem Marshalla McLuhana zachodni alfabet fonetyczny - ze względu na swój nieobrazkowy i nieprzedstawiający charakter - pozwolił na abstrakcyjne operowanie rzeczywistością.
  8. Najtrafniejszym wyjaśnieniem związków protestantyzmu ze współczesnością jest zapewne Protestantyzm i duch kapitalizmu (Protestantism and Spirit of Capitalism) Maxa Webera.
  9. Por. np. Stephen J. Tonsor, Stany Zjednoczone jako społeczeństwo "rewolucyjne" (The United States as a "Revolutionary Society"), w: Era współczesna: pierwsze dwadzieścia pięć lat. Wybór pod red. George'a A. Panichasa (Modern Age: The First Twenty-Five Years, A selection, Liberty Press, Indianapolis 1988), s. 381-390. Tonsor, amerykański katolik i konserwatysta, akceptuje amerykański kult techniki i postępu.
  10. Francis Fukuyama, Koniec historii? (The End of History?), "The National Interest", nr 16 (lato 1989), s. 3-35, jak również reakcje m.in. Allana Blooma. Por. George Walden, Pokojowa koamnezja: alternatywne drogi ku zapomnieniu (Peaceful Co-Amnesia: Alternative Routes to Oblivion), "Encounter", t. LXXIII, nr 2 (lipiec-sierpień 1989) s. 3-9, poświęcony podobnym zagadnieniom.
  11. Świetną pracę, poświęconą tego rodzaju zagadnieniom, opublikował niedawno Christopher Lasch: Jedynie prawdziwe niebo: postęp i jego krytycy (The True and Only Heaven: Progress and Its Critics, W. W. Norton, Nowy Jork 1991).
  12. Problemowi temu poświęcone są nowe książki Morrisa Bermana: Ponowne zaczarowanie świata (The Reenchantment of the World (Bantam Books, Nowy Jork 1988 [1981]); oraz antologia Ponowne zaczarowanie nauki: propozycje postmodernizmu pod red. Davida Raya Grifflina (The Reenchantment of the Science: Post-Modern Proposals, State University of New York Press, Albany 1988).
  13. Por. np. Fritjof Capra, Tao fizyki (The Tao of Physics, Wildwood House, Traverse City, Michigan 1975); oraz Paul Davies, Bóg a nowa fizyka (God and the New Physics, Penguin Books, Nowy Jork 1987 [1983]).

początek strony

NIEDUALIZM, A NIE MONIZM:
ODPOWIEDŹ MARKOWI WĘGIERSKIEMU

Artykuł Marka Węgierskiego Kilka myśli o starożytnym Wschodzie i współczesnym Zachodzie (Some Thoughts on the Ancient East and Modern West, "This World", zima 1992) zawiera wiele przekonujących i godnych uwagi punktów. Autor z dużą przenikliwością odkrywa korzenie i konsekwencje zachodniego dualizmu. Wnioski, mimo że niezbyt oryginalne, naprawdę przemawiają do wyobraźni i rozsądku. Zastanowienie się nad takimi sprawami jest kwestią nagląca, jak nie omieszkał zauważyć Węgierski.

Ja zaś chciałbym skoncentrować się na "monizmie" jako na terminie mającym charakteryzować światopogląd orientalny (przypisy informują czytelnika, że duże partie opisu zaczerpnięte są z prac Louisa Dumonta i C. G. Junga, lecz autor mimo wszystko zachowuje tę terminologię). Prawdą jest, iż w we wschodniej wizji świata można natrafić na elementy zarówno monizmu, jak i dualizmu, lecz na najwyższych, najlepiej przemyślanych poziomach refleksji Orientu dominuje niedualizm, który nie jest bynajmniej tożsamy z monizmem. Ta różnica jest istotna z dwóch powodów: 1) dla trafności opisu domniemanych światopoglądów, oraz 2) dla podkreślenia, iż niedualizm, nie zaś dualizm czy monizm, może stać się platformą, na której będzie można stworzyć kulturę syntetyczną, mającą przywrócić równowagę między Wschodem a Zachodem.

  1. W myśl dualizmu rzeczywistość składa się z zamkniętych fragmentów, różnych i oddzielonych, zaś monizm - iż świat złożony jest z jednej wielkiej całości. Dualizm absolutyzuje różnorodność i indywidualizm, jako że wszystko jest odrębne i niezależne, monizm odmawia realności indywidualizmowi i zróżnicowaniu, gdyż nic nie jest oddzielne i autonomiczne. Z filozoficznego punktu widzenia dualizm dostrzega tylko "wielość", monizm - wyłącznie "Jednię". Pod względem logicznym dualizm oparty jest na zasadzie wyłączonego środka, monizm - na bezwzględnej tożsamości. Jednak monizm wyklucza "wielość", przez co tak naprawdę tworzy dualizm "Jedni", a nie "wielości". Z drugiej strony niedualizm głosi, iż rzeczywistość składa się z "bytów" (pojmowanych nie jako substancje, lecz procesy), które są różne, lecz nie odrębne. W pewnym sensie akceptuje różnorodność i indywidualizm, zwłaszcza że wszystko jest procesem (procesami), lecz stwierdza zarazem, iż wszystkie elementy świata, jako przejawy Pełni, są wzajemnie połączone i współzależne. A zatem na mocy prawa zbieżności przeciwieństw niedualizm aprobuje zarazem "wielość" i "Jednię". "Jednia" jest "wielością i vice versa.

Jak stwierdza Węgierski, motywem przewodnim Wschodu jest Tai Chi, symbolizujący jedność, równowagę sił i pełnię, co jest opisem nie monizmu, lecz niedualizmu. Pod względem graficznym symbol Tao przedstawia niedualizm, różniący się zarówno od dualizmu, jak i od monizmu. W kole znajdują się dwie połówki, przedzielone kształtem litery "S". Jedna połowa jest czarna, druga biała. W obrębie każdej z nich znajduje się kółeczko koloru przeciwnego, czyli w połówce białej leży małe, czarne kółko. Wszystko to składa się na Pełnię, opisaną przez całe koło. Pełnia (Tao) obejmuje dwójcę (yin i yang), która pozostaje w pewnym związku z Pełnią, lecz zarazem jest tą samą Pełnią. Ponadto każda strona dwójcy znajduje się w pewnej relacji do drugiej strony, a wspólnie dopasowują się do siebie i tworzą Pełnię. Każda strona dwójcy zawiera "coś" ze strony drugiej. W ten sposób dualizm, różnica i wyjątkowość są w pewnym sensie zaakceptowane, choć nie zostaną przyjęte jako elementy kompletnie rozdzielone. W odróżnieniu od monizmu, Pełnia ma składać się z owych dwóch względnie odmiennych aspektów (yin i yang), które tworzą Pełnię jako taką. Yin i yang, "wielość", są różne, lecz nie oddzielone. Istota Pełni polega na ich wzajemnych związkach i zależnościach. Monizm nie uznaje "wielości", jak czyni to niedualizm. Niedualizm, w przeciwieństwie do monizmu, nie wpada w pułapkę przeciwieństw dualizm / monizm. Uznając odmienność, lecz nie odrębność, czyli wzajemne zależności, niedualizm jest światopoglądem szerszym od dualizmu i monizmu.

  1. Niedualizm, nie zaś monizm, staje się ideologią, dzięki której można osiągnąć to, co proponuje Węgierski, tj. "równowagę", "kulturę syntetyczną", utemperowanie życiowej agresji Zachodu. Dualizm ze swej natury nie jest rzecz jasna syntetyczny, albo - albo tworzy parę przeciwieństw. Z monizmem jest bardzo podobnie, bowiem zakłada on, że nie istnieją żadne różnice. Ze względu na logiczną pułapkę, w jaką wpada - "Jednia", lecz nie "wielość" - monizm nie może stać się źródłem tego rodzaju syntezy. Niedualizm uznaje odmienność tradycji wschodniej i zachodniej, które jawią się (jeżeli mamy oczy do patrzenia) jako wzajemnie uzależnione części większej całości. Ta szersza perspektywa ogarnia obydwa światopoglądy, lecz nie sprowadza je do najmniejszego wspólnego mianownika, jak czyni to monizm. Tak jak w przypadku yin i yang, na Wschodzie można natrafić na pewne elementy okcydentalne i vice versa. Wizje Zachodu i Wschodu są różne, lecz - na wzór Tao - mogą one wejść w skład wzajemnie powiązanej jedności lub Pełni. Wiele zależy od tego, czy potrafimy przyjąć niedualistyczny punkt widzenia. A ponieważ domeną niedualizmu jest Wschód, tamtejszy światopogląd jest w stanie objąć pewne aspekty perspektywy zachodniej, na co nie stać światopoglądu okcydentalnego z jego dualizmem. Z czego wynika, że od Wschodu można się wiele nauczyć. Podstawy do zbudowania proponowanej przez Węgierskiego syntezy istnieją już być może na Wschodzie, lecz przyjmują postać nie monizmu, lecz niedualizmu.

Ronald L. Massanari
Profesor filozofii Alma College
tłum. Jacek Spólny



"This World. A Journal of Religion and Public Life", no 28, 1993, s. 111-112.

początek strony

TEORIA KWANTOWA A UMYSŁOWOŚĆ WSCHODU:
JESZCZE JEDNA ODPOWIEDŹ NA ARTYKUŁ
MARKA WĘGIERSKIEGO

W swym eseju Kilka myśli o starożytnym Wschodzie i współczesnym Zachodzie Marek Węgierski wspomniał, iż "fizyka post-Einsteinowska" przyśpieszyła schyłek paradygmatu okcydentalnego. Prawdą jest, że fizyka po Einsteinie zupełnie odmieniła oblicze tej części świata dzięki wynalazkom takim jak telewizja, kuchenka mikrofalowa, promienie Rentgena, półprzewodniki, energia jądrowa i lasery, do których powstania doszło dzięki praktycznemu zastosowaniu teorii kwantowej.

John Gribbin w książce pt. W poszukiwaniu kota Schrodingera: fizyka kwantowa a rzeczywistość (In Search of Schrodinger's Cat: Quantum Physics and Reality, Bantam, 1984) omawia teorię kwantową, wypracowaną niezależnie od siebie przez grupę fizyków europejskich, którzy poczynili centralne założenie, iż energia we wszechświecie promieniuje nie w regularnych, matematycznie określonych odstępach - jak uważał Newton dwa wieki wcześniej - lecz w postaci nieregularnych wybuchów lub ładunków nazwanych kwantami. W początkach dwudziestego stulecia fizycy tacy jak Einstein, Dirac, Planck, DeBroglie, Bohr, Heisenberg, Schrodinger i inni odkryli zjawiska, które nie zgadzały się z prawami "fizyki klasycznej".

Dalsze badania nad teorią Newtona doprowadziły do zaskakującego wniosku, że prawa "klasycznej fizyki" nie są wymienne. I tak na przykład, jak zauważa Gribbin, spadający kamień po zderzeniu z innym ciałem wytworzy pewną ilość ciepła, lecz rozgrzany kamień nie podskoczy w górę. Tego rodzaju niekonsekwencje skłaniały fizyków do stworzenia innego modelu wszechświata, lecz teoria kwantowa jako całość powstała dopiero w latach trzydziestych, po złożeniu wielu fragmentów tej skomplikowanej mozaiki.

Fizycy uświadomili sobie, że można stworzyć model "przybliżony", jeżeli wbuduje się weń pewien stopień indeterminizmu dopiero wtedy, gdy Werner Heisenberg wysunął koncepcję "nieoznaczoności". Zasada nieoznaczoności Heisenberga jest fundamentem znacznej części fizyki kwantowej. Mówi ona, iż nie sposób w tym samym momencie określić pozycji i prędkości danej cząstki, co wynika po części z wpływu, jaki na tę cząstkę wywiera obserwator.

Zasada nieoznaczoności dała początek gałęzi teorii kwantowej zwanej "Interpretacją Kopenhaską", na którą składały się koncepcje nieoznaczoności, komplementarności, prawdopodobieństwa i zaburzenia obserwowanego układu przez obserwatora. W krótkim czasie deterministyczny model Newtona zastąpiono modelem o pewnym stopniu nieokreśloności. Mimo, że wielu fizyków ciągle uważa, że "Bóg nie gra z wszechświatem w kości" - jak stwierdził Einstein - powszechny jest pogląd o nieadekwatności modelu deterministycznego.

Węgierskiemu chodziło o analogie, jakie zachodzą pomiędzy fizyką kwantową i jej konsekwencjami a licznymi aspektami religii Wschodu. Podobieństwo to zauważono dość wcześnie, gdyż niektórzy historycy sugerowali, iż model atomu Nielsa Bohra jest wzorowany na koncepcjach buddyjskiego Zen. Wniosek taki oparto na nieokreśloności obydwu systemów.

Sądząc po gospodarczym boomie Wschodu i doskonałym opanowaniu przez Azjatów techniki opartej na fizyce kwantowej, możliwe jest powiązanie pomiędzy panującym obrazem wszechświata a orientalnymi wizjami religijnymi i teleologicznymi. Można zaryzykować twierdzenie, iż zgodność teorii kwantowej i wschodniej kultury religijnej przyczyniła się być może do wzrostu potęgi ekonomicznej Azji. Podobny synergizm może tłumaczyć potęgę Ameryki i Europy w wiekach osiemnastym i dziewiętnastym, gdy deterministyczny paradygmat judeochrześcijański i klasyczny model wszechświata pozwoliły Anglii i Stanom Zjednoczonym na zdobycie dominacji gospodarczej.

Wiele prac - jak choćby Tao fizyki Fritjofa Capry - poświęcono związkom między religiami Wschodu i teorią kwantową, zaś liczni ekonomiści, np. Robert Elegant w Przeznaczeniu Pacyfiku (Pacific Destiny, Crown, 1989), zajmowali się wpływami religii orientalnych na zwyczaje handlowe w Japonii i Azji, niewiele jak dotąd uwagi poświęcano jednak powiązaniom między religią Wschodu, fizyką kwantową a prosperitą gospodarek Dalekiego Wschodu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że pisarze uważniej zajmą się rolą, jaką "fizyka post-Einsteinowska" odegrała w kulturze i gospodarce współczesnej.

Keith J. Foxe
Absolwent Elizabethtown College
tłum. Jacek Spólny



"This World. A Journal of Religion and Public Life", no 28, 1993, s. 113-114.

początek strony

ODPOWIEDŹ MARKA WĘGIERSKIEGO

Bardzo cieszę się z przenikliwych uwag, poczynionych z filozoficznego punktu widzenia przez prof. Massanari. W pełni zgadzam się z jego zastrzeżeniami wobec mojej argumentacji. Z pewnością aż za łatwo przychodzi nieprecyzyjne używanie określeń filozoficznych. Z listu Pana Profesora jasno wynika, iż prawidłową nazwą dla światopoglądu orientalnego jest "niedualizm", nie zaś "monizm".

Krytyka współczesnego dualizmu stanowi istotny aspekt krytyki całej kultury Zachodu. Z jednej strony trudno pominąć fakt tryumfu hiperracjonalizmu (w sferze technicznej i gospodarczej), z drugiej zaś strony - hiper-irracjonalizmu (w skrajnych odmianach muzyki popularnej i coraz większej aprobacie dla przeróżnych "tajemnych" wierzeń).

Kolejnym punktem krytyki niedualistycznej jest zanik zrównoważonej tożsamości mężczyzn i kobiet. Coraz częściej spotyka się żarłocznych, hiperseksualnych "byczków" i błyskotliwe, zamknięte w sobie "mózgi". Można odnieść wrażenie, iż równowaga pomiędzy siłą a wrażliwością rozpadła się na te dwa przeciwległe bieguny. Jak na ironię losu, wątki romantycznych i zaborczych samców przewijają się przez heteroseksualną pornografię. Do obronienia wydaje się teza, iż skłonność do skrajności jest w tego rodzaju pornografii reakcją na ogólnospołeczny tryumf neopurytańskiego feminizmu, którego zwolenniczki usiłują wykląć męską agresywność.

Wiele młodych kobiet staje w obliczu dylematu: "byczek" jest interesujący, lecz często brutalny, zaś "mózg" - przyzwoity, lecz nieciekawy. Tożsamość psychologiczna kobiety rozpadła się chyba na trzy co najmniej części (do pewnego stopnia napotykane również w społeczeństwach tradycyjnych): wierna, lecz mało podniecająca żona lub towarzyszka (albo miła, lecz mało atrakcyjna erotycznie przyjaciółka); seksualna kusicielka; oraz kobieta w stu procentach niezależna. Synteza dodatnich cech tych trzech modeli jest zjawiskiem dość rzadkim.

Istnieje wiele możliwości konstruktywnej krytyki Zachodu z pozycji niedualistycznych. Dziękuję Keithowi J. Foxe'owi za cenne uwagi z dziedziny historii i filozofii nauki, oraz za sugestie dotyczące kontynuacji prac nad wzajemnymi zależnościami kosmologii, społeczeństwa i gospodarki. Z pewnością warta uwagi jest propozycja zajęcia się powiązaniami pomiędzy religią Orientu, fizyką kwantową a powodzeniem gospodarek dalekowschodnich. Pana Foxe'a na pewno zainteresowałaby książka Thomasa Cleary'ego Japońska sztuka wojenna: zrozumieć kulturę strategii (The Japanese Art of War. Understanding the Culture of Strategy, Nowy Jork, Random House, 1991, przedrukowana w miękkiej okładce przez Shambhala Publications, 1991), w której autor zajmuje się wieloma spośród kwestii zasugerowanych przez p. Foxe'a.

Przeciw zachodniej "polityce" i cywilizacji politycznej przemawia fakt, iż budzi ona ducha sporu, niezgodnego z jednością "idealnej", tak zwanej przedpolitycznej wspólnoty. Politykę przenika duch "dyskusji", parlamentaryzmu, bladego kompromisu i sztuczności, przeciwstawionej obyczajom. Można pokusić się o stwierdzenie, iż każda cywilizacja polityczna, choćby najbardziej "reakcyjna", zakłada, że ludzie są istotami rozumnymi, które potrafią spokojnie się ze sobą spierać aż do przezwyciężenia dzielących je różnic. Polityka dzieli ludzi; jej areną jest forum, mównica lub rynek miasta, "targowisko idei", "gdzie każdy - nawet nikczemnik - ma prawo do bycia wysłuchanym", gdzie zwycięża argument "najlepszy".

Polityka spowodowała prawdopodobnie trwałe rozdarcie w łonie społeczeństw Zachodu. Kwestie "polityki", oświecenia i racjonalizmu są ze sobą w pewien sposób powiązane - w sumie demokracja i zachodnia filozofia rodziły się mniej więcej w tym samym czasie w starożytnych Atenach.

Wypada wreszcie skorzystać z tej okazji i zastanowić się nad przyszłością Zachodu. Coraz wyraźniej widać, iż w następnym półwieczu społeczeństwa nazywane obecnie "zachodnimi" będą musiały albo znaleźć sobie zastęp wiernych i nieustraszonych obrońców, albo zagrożone zostanie ich fizyczne istnienie. Zapowiedziami takiego stanu rzeczy są kierunki imigracji, spadająca stopa narodzin i powiększające się liczby ludzi starych. Istnieje również możliwość, iż nowych imigrantów w mniejszym stopniu charakteryzować będą "humanitaryzm" i "współczucie", które były niegdyś zdobyczami moralnymi Zachodu, a obecnie stają się kulą u nogi. Ludzie starsi, chorzy i niepełnosprawni nie powinni spodziewać się troski i opieki od obcych o diametralnie różnych hierarchiach wartości.

Można też snuć domysły na temat jeszcze trochę dalszej przyszłości. Ludom Europy i Ameryki przypadnie być może jakaś rola do odegrania w stabilnym, zjednoczonym, światowym imperium orientalnym. Przekonujący obraz takiego świata rysuje David Wingrove w swej sławnej serii science-fiction pt. Chung-kuo.

Marek Węgierski
tłum. Jacek Spólny



"This World. A Journal of Religion and Public Life", no 28, 1993, s. 115-116.



ZB nr 9(135)/99, 16-31.7.99

Początek strony