Strona główna | Spis treści |
A jednak zlikwidowano trolejbusy, a nie - głupotę!
Ostatnie trolejbusy linii "B" i "C" przestały kursować w maju. W nocy z 13 na 14 lipca ekipa MZK przystąpiła do demontażu trakcji trolejbusowej na ul. Hubalczyków (cięcie na kilkumetrowe kawałki przewodów elektrycznych). Do tego momentu mieszkańcy, zainteresowani dalszym funkcjonowaniem w mieście komunikacji trolejbusowej mieli jeszcze nadzieję, że rozsądek członków Zarządu Słupska weźmie górę i Zarząd wycofa się z podjętej wcześniej skandalicznej decyzji - chociażby pod naciskiem opinii publicznej, licznych pism kierowanych do Zarządu Miasta i miejscowych gazet (oto kilka tytułów artykułów z prasy: "Likwidować, ale głupotę", "Szkoda trolejbusów", "Wara od trolejbusów") zawierających różnorodne argumenty za utrzymaniem w mieście trolejbusów.
Niestety, Zarząd wykazał się konsekwencją w dziele niszczenia tego, co inni przed laty zbudowali i co należało nie tylko utrzymać ale - rozwinąć, i to nie głównie ze względu na takie czy inne sentymenty, lecz z uwagi na ochronę środowiska przyrodniczego i zdrowia mieszkańców miasta i wszystkich osób przebywających w nim czasowo. Wykazał się też niebywałą konsekwencją w odrzucaniu licznych, alternatywnych propozycji rozwiązania sprawy.
A jakimi argumentami uzasadniał Zarząd Słupska swą decyzję? Głównym z nich był "argument" zbyt dużych kosztów utrzymania komunikacji trolejbusowej ze względu na niewielką ilość tych pojazdów (pozostało ich w końcu tylko 5!!!), "Argument" ten może nie wydawać się dziwnym tylko tym, którzy nie wiedzą, iż to właśnie decyzją tego samego Zarządu sprzedano wcześniej większość sprawnych trolejbusów do Tych. Inaczej mówiąc: Zarząd wcześniejszymi, od początku błędnymi, działaniami uzasadniał decyzję o likwidacji trolejbusów w mieście.
Jedno jest pewne: dzięki Zarządowi Słupska, kierowanemu przez prezydenta Jerzego Mazurka, Słupszczanie zostali pozbawieni ekologicznej komunikacji miejskiej, a zastąpiono ją zabójczą komunikacją autobusową. Taki fakt ma miejsce w kraju mającym aspiracje przynależności do Unii Europejskiej. Nic dodać, nic ująć.
Stefan Pikus
O ich zagrożeniu dla cywilizacji ludzkiej wiadomo stosunkowo od niedawna, bo ilość dioksyn w środowisku jest bardzo mała, prawie niezmierzalna, ale nawet te śladowe ilości są bardzo groźne dla zdrowia ludzi i zwierząt.
Nie umiem powiedzieć, czy informacje na ten temat można znaleźć w księgarniach. Ja korzystam z bardzo interesującego wydania PIOŚ - DIOKSYNY. Ocena zagrożeń środowiska naturalnego oraz metody ich wykrywania autorstwa ppłk. dr. inż. Mieczysława Sokołowskiego (wydrukowanego, niestety, tylko w ilości 500 egzemplarzy przez Wydawnictwo CNBiPH "Jaquex" Sp. z o.o. z Warszawy).
Co wiadomo o oddziaływaniu dioksyn na organizm ludzki? Posłużę się cytatem ze wspomnianego powyżej opracowania:
Niektóre z tych związków chemicznych nie są truciznami o działaniu natychmiastowym lub nie powodują powstania doraźnych dolegliwości (choćby tak, jak działa dwutlenek siarki czy tlenek węgla). Toksyczne działanie tych związków polega głównie na powolnym, ale bardzo skutecznym uszkadzaniu narządów wewnętrznych takich, jak wątroba, płuca, nerki, rdzeń kręgowy lub kora mózgowa. Skutki tych uszkodzeń nierzadko pojawiają się dopiero po kilku lub nawet kilkunastu latach od przyjmowania niewielkich dawek takich trucizn.
Zdając sobie sprawę z tragicznych skutków oddziaływania dioksyn na organizm ludzki, każdy z nas z pewnością chciałby wiedzieć, czy w miejscu, w którym mieszka, pracuje czy przebywa chociażby czasowo, może być narażony na zatrucie. Niestety. Do dnia dzisiejszego w Polsce nie ma określonych dopuszczalnych poziomów emisji dioksyn do środowiska, ale nawet gdyby normy takie istniały, to i tak nie mamy szans dowiedzieć się, czy przypadkiem nie są przekroczone, gdyż brak krajowych ośrodków analitycznych wyspecjalizowanych w tego typu, bardzo skomplikowanych i wymagających doskonałego wyposażenia aparaturowego analizach (źródło jw.).
Czyli co? Wiemy, że nic się nie dowiemy? Może i tak, ale...
Szacunki badaczy holenderskich dotyczące rocznej emisji PCDD/PCDF (rodzaje najgroźniejszych dioksyn) za rok 1976 są alarmujące: wśród 10 krajów europejskich (Belgia, Niemcy, Holandia, Szwecja, Polska, Dania, Francja Norwegia, Anglia, była NRD) Polska ma najwyższy wskaźnik I-TEQ (międzynarodowy współczynnik toksyczności). Holendrzy uwzględniali główne znane źródła emisji, tj.: spalarnie śmieci, przemysł metalurgiczny, zużycie środków do konserwacji drewna, spalanie drewna i węgla, ruch uliczny itp. Jak bardzo wzrósł nam ruch uliczny od 1976 r., nikomu w Polsce tłumaczyć nie ma potrzeby, toteż nawet jeżeli ograniczone zostały emisje dioksyn z pozostałych źródeł, trudno uwierzyć, że ich ogólna emisja radykalnie zmalała.
No i co? Czy nadal bardzo kochamy swoje autko?
Urszula Pająk
tel. 0-22/783-98-94 tel. 0-90/22-74-73
Asesor Prokuratury Rejonowej w K-Koźlu pan magister Dariusz Wesołowski po rozpoznaniu zawiadomienia Towarzystwa Ekologicznego Transportu (ZB nr 10(136)/99, s. 14) z dnia 8.6.99 Nr 2Ds878/99 w sprawie niszczenia środowiska naturalnego na terenie parku Krajobrazowego Góra św. Anny na podstawie art. 305 paragraf 1,2,3, kpk postanowił odmówić wszczęcia dochodzenia w przytoczonej wyżej sprawie:
"Uzasadnienie:
w dniu 8.6.99 do tut. Prokuratury wpłynęło pismo Towarzystwa Ekologicznego Transportu zawiadamiające o przestępstwie niszczenia przyrody na terenie Parku Krajobrazowego Góra św. Anny (woj. opolskie).
Przestępstwo to miało być popełnione przez budowniczych i inwestorów autostrady A-4 na odcinku Wrocław-Gliwice.
W związku z podmiotowym zawiadomieniem z akt postępowania przygotowawczego o sygn. 2Ds. 626/98 w sprawie przestępstw popełnionych przez grupę tzw. "ekologów" w związku z budową w/o autostrady wyłączono w kopiach materiały dotyczące bezpośrednio tej budowy oraz zwrócono się do generalnego Dyrektora Urzędu Wojewódzkiego w Opolu o nadesłanie dokumentacji związanej z tą budową. Na podstawie w/w dokumentów w skład których wchodzą decyzje i postanowienia Wojewody opolskiego, ustalono co następuje:
budowa autostrady A-4 była i jest prowadzona zgodnie z prawem. Uzyskano wszelkie potrzebne pozwolenia, zaś sam projekt był szeroko konsultowany i opiniowany. Jak wynika z w/w dokumentacji podjęto wszelkie działania do przeprowadzenia budowy (składnia oryginalna - przyp. O.S.) autostrady jak najmniejszym kosztem przyrody. Zakreślono szereg warunków od spełnienia których uzależniono oddanie autostrady do użytku, a które mają maksymalnie chronić przyrodę.
Realizacja tych postanowień w chwili obecnej nie może być w żaden sposób sprawdzona z uwagi na niezakończenie frontu robót.
Mając na uwadze powyższe ustalenia należało stwierdzić, że inwestycja budowy autostrady przez teren Parku Krajobrazowego odbywa się w chwili obecnej zgodnie z obowiązującymi normami w zakresie ochrony przyrody i nie ma podstaw do stwierdzenia, że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa z Rozdziału XXII Kodeksu Karnego.
Z tego powodu postanowiono odmówić wszczęcia dochodzenia.
Podpisano: asesor Prokuratury Rejonowej
mgr Dariusz Wesołowski
Po otrzymaniu tego pisma udaliśmy się wraz z zaprawionym w bojach z toruńskim wymiarem sprawiedliwości Jerzym Czernym do Kędzierzyna-Koźla i odwiedziliśmy tamtejszą prokuraturę. Zapoznaliśmy się z aktami sprawy - min. jeżeli to kogoś rajcuje przeczytaliśmy, że skarżący nas niszczyciele środowiska z ABiEA oraz firmy Ilbau oceniają wartość jednego dnia przestoju swoich cudownych maszyn na 80 tys. nowych złotych. Dowiedzieliśmy się też, że Wojewoda Opolski wydał decyzję o pozwoleniu na budowę na podstawie innej analizy niż ta, która służyła za podstawę do wskazań lokalizacyjnych Komisji Ocen Oddziaływania na Środowisko przy Ministrze Żelichowskim. Tę opolską robiła firma Atmoferm, tę drugą Transprojekt Kraków. Prokuratura w ogóle nie zadała sobie trudu żeby nie tylko się z nimi zapoznać, ale nawet dołączyć do akt.
W związku z powyższym wysłaliśmy zgodnie z procedurą zażalenie na postanowienie Prokuratury Rejonowej. Oto jego treść:
Do Prokuratury Nadrzędnej wobec Prokuratury Rejonowej w Kędzierzynie-Koźlu
(zażalenie na postanowienie Prokuratury Rejonowej w Kędzierzynie-Koźlu Sygn. akt 2 Ds 878/99 w sprawie niszczenia środowiska naturalnego na terenie Parku Krajobrazowego Góra Św. Anny) za pośrednictwem Prokuratury Rejonowej w Kędzierzynie-Koźlu.
Na podstawie art. 306 paragraf 1 i 2 kpk i po zapoznaniu się z aktami sprawy składamy zażalenie na postanowienie Prokuratury Rejonowej w Kędzierzynie-Koźlu, która odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie niszczenia środowiska naturalnego na terenie Parku Krajobrazowego Góra Św. Anny.
W dokumentacji zgromadzonej w Prokuraturze Rejonowej, o której wspomina w uzasadnieniu prokurator Wesołowski brak jest w ogóle podstawowych dla sprawy dokumentów jakimi są oceny oddziaływania na środowisko, choć jedna z nich jest wymieniona jako integralna część innego dokumentu, który w prokuraturze jest.
W uzasadnieniu swojej decyzji Prokuratura Rejonowa w ogóle nie odniosła się do naszych zarzutów, które dotyczyły dokonującego się w chwili obecnej faktycznego niszczenia środowiska na terenie Parku Krajobrazowego Góra Św. Anny. Prokuratura twierdzi natomiast, że: "Budowa autostrady była i jest prowadzona zgodnie z prawem. Uzyskano wszelkie potrzebne pozwolenia, zaś sam projekt był szeroko konsultowany i opiniowany. Jak wynika z w/w dokumentacji podjęto wszelkie działania do przeprowadzenia budowy autostrady jak najmniejszym kosztem przyrody. Zakreślono szereg warunków od spełnienia, których uzależni ono oddanie autostrady do użytku, a które mają maksymalnie chronić przyrodę." Otóż w naszym zawiadomieniu o przestępstwie nie podnosiliśmy wcale braku formalnych zezwoleń, choć procedura ich uzyskiwania budziła i budzi nasze zastrzeżenia. Twierdziliśmy natomiast i na poparcie naszych twierdzeń przytaczaliśmy fragmenty urzędowych dokumentów, z których wynika, iż obecnie w myśl kk art. 187 paragraf 1 ma miejsce fakt przestępstwa. Artykuł ten brzmi: "Kto niszczy, poważnie uszkadza lub istotnie zmniejsza wartość przyrodniczą prawnie chronionego terenu lub obiektu powodując istotną szkodę podlega..." i stanowi dokładny opis tego co dokonuje się obecnie na terenie Parku Krajobrazowego Góra Św. Anny.
Natomiast jeżeli takie niszczenie ma miejsce na podstawie stosownych zezwoleń, to zachodzi podejrzenie kolejnych przestępstw min. poświadczania nieprawdy przez urzędników państwowych.
Decyzje administracyjne prowadzące do przestępstwa nie powinny i nie mogą być usprawiedliwieniem dla jego dokonywania, ale to fakt przestępstwa powinien być podstawą do unieważnienia decyzji administracyjnych, które do niego doprowadziły (art. 156 paragraf 6, 7 kpa).
Prokuratura popełniła tu więc zarówno błąd w sztuce prawniczej jak i błąd logiczny, nie zapoznając się w dodatku ze stosownymi dokumentami.
Z dokumentów znajdujących się w prokuraturze (OŚ-III-7623/298/97/98) wynika też, że należałoby zbadać czy nie zaszło przestępstwo z art. 181 paragraf 3 w odniesieniu do roślin objętych ochroną gatunkową, a mianowicie orlika pospolitego, wawrzynka wilcze łyko i dziewięciosła bezłodygowego.
Nie jest również prawdą, jak zdaje się sugerować Prokuratura w Kędzierzynie-Koźlu, że skutków budowy autostrady nie można przewidzieć. Po to właśnie robi się oceny oddziaływania na środowisko, żeby tak nie było. O ile stan faktyczny okazałby się sprzeczny z tym co zawierają oceny, to ich autorzy również powinni być pociągnięci do odpowiedzialności jako poświadczający nieprawdę. Skądinąd wiadomo, że zabezpieczenia przewidywane np. w odniesieniu do przejść dla dzikich zwierząt nie odpowiadają aktualnemu stanowi wiedzy w tej dziedzinie i są niewystarczające, a nawet fikcyjne.
Wobec powyższego wnosimy o uchylenie postanowienia Prokuratury Rejonowej w Kędzierzynie-Koźlu, zebranie stosownej dokumentacji oraz wszczęcie dochodzenia w sprawie przestępstwa na ogromną skalę, dokonywanego w dodatku za publiczne pieniądze.
W imieniu Towarzystwa Ekologicznego Transportu
Olaf Swolkień
Prezes Towarzystwa
Kraków, dnia 31.7.99
Załączniki:
kserokopia fragmentów OOŚ
Niestety Prokuratura Okręgowa w Opolu również pozostała nieugięta i odmówiła wszczęcia dochodzenia, podobnie jak Prokuratura Rejonowa. W związku z tym sprawa została skierowana do Sądu Rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu.
Wkrótce przedstawię szczegóły podobnej sprawy w Toruniu gdzie, również opłacani przez nas, urzędnicy wymiaru sprawiedliwości pozostają głusi na nasze argumenty, na prawo, na zdrowy rozsądek i poczucie sprawiedliwości. W związku z tym będziemy szukać sprawiedliwości poza granicami III RP.
Generalnie chodzi jednak, podobnie jak w licznych wyrokach NSA, o konflikt między wypełnieniem warunków formalnych, a rzeczywistością. Jeżeli papier został wydany to wydaje się, że w III RP można na jego podstawie zrobić wszystko - najgorszą bzdurę czy zbrodnię i nieważne czy w papierze są bzdury i kłamstw, wystarczy, że papier jest.
Jest to konflikt między tym, co widać gołym okiem, a tym co za nasze i to bardzo duże pieniądze wypisują różnego rodzaju tak zwani eksperci i biegli, często przedstawiający się jako ekolodzy. Czas tych ludzi zacząć pociągać do odpowiedzialności. Może by tak w Unii Wolności, którego przedstawicielka Hanna Suchocka sprawuje nadzór nad prokuraturą, powstało jakieś Forum Sprawiedliwości, a może lepiej załóżmy je sami? Przy okazji warto przypomnieć, że ta sama prokuratura podległa Pani Suchockiej nadal próbuje nękać uczestników naszego protestu i traktować ich jak kryminalistów.
Pamiętajmy, że gdyby doszło do procesów to będą to w swej istocie procesy polityczne, a dokładnie procesy za wierność swoim przekonaniom. Niezwykle ważne jest żebyśmy byli solidarni wobec tych naszych towarzyszy, których prokuratura upatrzy sobie jako ofiary. Powinniśmy być z nimi na sali rozpraw i nie wyobrażam sobie, żeby ofiary same musiały troszczyć się o pieniądze na pomoc prawną.
Olaf Swolkień
Przez kilka ostatnich lat wiele osób pragnęło powstania w Mysłowicach ścieżek rowerowych. Niestety rozdawanie ulotek, artykuły, lekcje, modlitwy i inne takie "edukacje" z góry skazane są na niepowodzenie, jak każda metoda mieszcząca się w obrębie demokracji. Tym razem sam wziąłem się do wytężonej pracy oraz niedemokratycznego lobbingu politycznego i towarzyskiego, spotkania, pogaduszki; tu małe poparcie, tam szantaż. Założenie teczek miejscowym politykom też jest bardzo wskazane. Parę miesięcy i ścieżki rowerowe są. Bez jednego "wystrzału". Małym staraniem jednego człowieka. Bez wielkiego szumu. Do czego również zachęcam innych i trzymam kciuki za powodzenie.
Robert Surma
OK!
Hej, kampanierzy rowerowi! Miejcież litość! Cała idea tak się zaplątała, iż wielu ekologów chce wycinać lasy (albo drzewa), aby budować ścieżki rowerowe! Ludzie myślcie trochę! Edukujcie się! Będę pierwszym, który przypnie się w moim lesie do drzew! ... Po moim trupie! ... Nie pozwolę! ... Co powiecie mojemu puszczykowi, moim kretom, zającom... że muszą zginąć w imię ekologii? Bo wy chcecie mieć ścieżkę rowerową? Trzeba całą tę sprawę "odkręcić" i "wyprostować". Ścieżki rowerowe TAK! Ale nie kosztem drzew.