Strona główna   Spis treści 

ZB nr 4(149)/2000, 16-29.2.2000
RAPORTY - RELACJE - SPRAWOZDANIA

ROWER DLA PREZYDENTA
CZYLI CO SŁYCHAĆ W OPOLU

WPROWADZENIE

JOANNA PSZON, GW 25.2.2000:

DROGI SAMOCHÓD DLA LESZKA POGANA

Na nowe auto prezydenta Opola radni przeznaczyli 90 tys. zł. Nie było jednak na sali jednomyślności. Na początku lutego prezydent Leszek Pogan miał wypadek, gdy jechał z rodziną służbowym autem na lotnisko do Warszawy. Z volvo s 40 niewiele zostało, więc prezydentowi trzeba kupić nowy samochód.

- 90 tysięcy to stanowczo za dużo na samochód. Można spokojnie z pełnym wyposażeniem kupić porządne auto już za 60 tys. zł. Skoro SLD jest społecznie wrażliwe, może obniżyć tę kwotę i przeznaczyć na szczytny cel - zaczął dyskusję radny Janusz Wójcik z OKOOP-u. Prezydent się z tym nie zgodził. - Wrażliwi jesteśmy na bezpieczeństwo. Zdarzyło się nieszczęście, teraz odzyskujemy pieniądze za ubezpieczenie, może otrzymamy pełną kwotę - wyjaśnił Pogan.

- To nie jest tak, że ubezpieczalnia odda nam 90 tys., a my kupimy auto za 60 tys. I co, 30 tysięcy rozdamy radnym? - pytał radny SLD Ryszard Czerwiński.

- Ta wygórowana kwota, za jaką kupiono prezydentowi auto, to błąd jeszcze z poprzedniej kadencji - nie dawał za wygraną Wójcik. - Trochę pokory. Wnoszę, by to zmniejszyć - postulował.

- Idąc za pana wnioskiem, najlepiej jakby prezydent jeździł rowerem - odciął się przewodniczący rady Stanisław Dolata z SLD.

Włączył się również wiceprezydent Piotr Kumiec, informując radę, że o tym, jakie to będzie auto i ostatecznie po jakiej cenie, rozstrzygnie komisja. - A o bezpieczeństwie poprzedniego auta niech świadczy fakt, że przy takim wypadku pięć osób wyszło z życiem - dodał Kumiec.

- To mu kupcie czołg - nie wytrzymał Wójcik.

Radni większością głosów (głównie SLD) poparli wydatek 90 tys. zł na samochód prezydenta. (...)

ROZWINIĘCIE

Po długotrwałych dyskusjach postanowiliśmy przyznać prezydentowi naszego miasta rower. Słowo "przyznaliśmy" sugeruje, że była to nagroda, ale niestety żadne chyba gremium nie nagrodziłoby władz naszego miasta za działania na rzecz transportu rowerowego. Kierowała nami jednak nadzieja (zobaczymy jeszcze czy nie płonna), że ten piękny i przydatny pojazd zmotywuje naszych decydentów do działania.

"NOWA TRYBUNA OPOLSKA" 29.2.2000:

KÓŁKA DLA PREZYDENTA

Na fali publicznej dyskusji na temat pojazdu, jaki Rada Miasta Opola powinna kupić dla prezydenta Leszka Pogana, z własną propozycja wystąpili członkowie Federacji Zielonych - Grupy Opolskiej. Zaoferowali oni, że podarują prezydentowi rower. Będzie on w pełni przystosowany do jazdy po mieście, wyposażony nawet w specjalną, zamykaną kasetkę na dokumenty. Przekazanie pojazdu prezydentowi nastąpi w pierwszy dzień wiosny, 21 marca br. Federacja Zielonych - Grupa Opolska walczy m.in. o to, aby Opole stało się miastem przyjaznym dla rowerzystów (...).

Poz

Po wielokrotnych próbach umówienia się z panem prezydentem na konkretny dzień i godzinę, sami podjęliśmy decyzję o stawieniu się pod opolskim ratuszem o 1200 w środę 22 marca.

EWA BILICKA
"NOWA TRYBUNA OPOLSKA" 23.3.2000:

KŁOPOTLIWY PREZENT

Rower usiłowali wczoraj przekazać prezydentowi Opola, Leszkowi Poganowi, członkowie opolskiej grupy Federacji Zielonych. Prezydent wyraźnie unikał przyjęcia prezentu, licząc, że wyręczy go w tym wiceprezydent. Ws prezentu "zielonych" zajął także stanowisko przewodniczący SLD, Leszek Miller. W samo południe "zieloni" zjawili się pod ratuszem, prowadząc rower - nowiutki, wyposażony w przerzutki i dynamo, błyszczący czerwonym lakierem: - Kolor nie jest aluzyjny, tylko przypadkowy. Ten rower kosztował 950 złotych. Niejeden z nas chciałby mieć taki... Kupiliśmy go ze składek - mówi Kuba Łukaszewski z Federacji. "Zieloni" od tygodnia usiłowali się umówić z prezydentem Poganem na spotkanie w celu przekazania jednośladu. - Nigdy jednak nie przeszliśmy przez zaporę w postaci sekretarza pana prezydenta. Nie rozumiem czemu? Ten prezent nie jest niczym obraźliwym. W radiu usłyszeliśmy, że rower ma odebrać w imieniu Leszka Pogana, jego zastępca Piotr Kumiec - mówi Maciej Chrzanowski, ustawiając rower przed wejściem do ratusza, co wywołało natychmiastową interwencje porządkowych. Jeden z ochroniarzy przestawił jednoślad na rowerowy stojak. Do roweru - poza karta gwarancyjną zieloni dołączyli pismo adresowane do Leszka Pogana: Chcemy aby nasz prezent sprawił Panu wiele radości i niezapomnianych wrażeń oraz, co najważniejsze, zachęcił do konkretnych działań w dziedzinie transportu rowerowego. - napisali. Podczas gdy Zieloni czekali ze swym prezentem pod ratuszem, prezydent Pogan także czekał, ale dziesięć metrów dalej, dyskretnie stojąc za słupem ogłoszeniowym. W towarzystwie min. Przewodniczącego Rady Miasta, Stanisława Dolaty, wypatrywał gości: Leszka Millera, Józefa Oleksego oraz Aleksandry Jakubowskiej, którzy mieli lada chwila przybyć do ratusza. Przez telefon ponaglał Piotra Kumca, aby ten jeszcze przed pojawieniem się gości odebrał niewygodny prezent ... bo przecież nie przejdziemy - nie chcę osobiście odebrać roweru, bo uważam tę akcję za kpinę z mojego urzędu - powiedział prezydent Pogan "Nowej Trybunie Opolskiej". Zanim jednak wiceprezydent przejął prezent, pod ratuszem zjawili się oczekiwani goście. nie można już było nie zauważyć prezentu i ofiarodawców - panie prezydencie, premier Anglii Tony Blair jeździ na rowerze. Czemu pan nie mógłby dojeżdżać do pracy rowerem? - dopytywali Zieloni. - Tony Blair jest zatwardziałym socjaldemokratą, my dopiero raczkujemy - żartował Leszek Pogan. Poza tym mam już rower. Nie dojeżdżam nim do pracy bo większość społeczeństwa uznałaby, że się ośmieszam. A nie ma nic gorszego niż śmieszny prezydent. Nt prezentu wypowiedział się też przewodniczący SLD Leszek Miller - Myślę, że pan Blair jeździł na rowerze głównie w obecności kamer telewizyjnych. I wierzę że w Opolu jest robione wszystko, aby rowerzystom żyło się lepiej. Pan prezydent na pewno nie jest wrogiem ekologii i rowerów - mówił, wchodząc do ratusza. Ostatecznie rower z rąk Zielonych przejął wiceprezydent Kumiec. Zapowiedział współpracę z Federacją w działaniach na rzecz budowy tras rowerowych. Prezent zaś przekaże na cele charytatywne.

A szkoda bo był to bardzo dobrej jakości rower miejski wyposażony we wszystkie udogodnienia: dzwonek, błotniki, światła, bagażnik itp. Jednak jest to dopiero początek kolejnego roku kampanii rowerowej w naszym mieście, tym razem realizowanej dzięki pomocy Fundacji Partnerstwo dla Środowiska. Aktualnie w porozumieniu z Wydziałem Inżynierii Miejskiej opracowujemy koncepcję rozwoju transportu rowerowego, złożyliśmy uwagi do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, przygotowujemy pierwszy numer biuletynu i konsolidujemy środowisko rowerzystów miejskich. W zamian za rower otrzymaliśmy mnóstwo zwyczajowych już deklaracji, wykład o ścisłej zabudowie centrum i brakach funduszy, oraz (wreszcie!!!) konkretną propozycje spotkania, na które czekamy z nadzieją.

EPILOG

MAREK WAJDA GW 24.3.2000:

Prezydentowi nie przystoi jeździć do pracy na rowerze. Może za kilka lat, gdy nasza mentalność się zmieni - powiedział Leszek Pogan, który nie chciał przyjąć od opolskich ekologów sprezentowanego roweru.

Dlaczego prezydentowi miasta nie przystoi jeździć na rowerze? Co w tym jest nieprzystojnego, by prezydent Pogan jeździł na rowerze, skoro jeżdżą rowerami premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, minister obrony narodowej Janusz Onyszkiewicz, Jacek Kuroń, poseł a kiedyś minister?

Prezydent Pogan mówi, że czeka na zmianę mentalności. Przecież to się już dokonało. Rowery są bardzo popularne, jeździ na nich coraz więcej osób, młodzi spędzają na rowerach wolne popołudnia, starsi preferują weekendowe wycieczki. Ale rozumiem, że rower to nie luksusowe volvo.

Zebrał i nadesłał w imieniu
Federacji Zielonych - Grupy Opolskiej Grzegorz Kuśnierz
Koordynator Opolskiej Kampanii Rowerowej
e-mail: g.kusnierz@eko.wroc.pl, tel. 0-606/932 286
ul. Spychalskiego 13a/309, 45-716 Opole
Więcej o akcji i naszych kampaniach na stronie:
strona: http://www.eko.wroc.pl/~fzgo

CYTAT

Gdzie są ciche krajobrazy mojego dzieciństwa? Gdzie są lasy pełne ptaków? Gdzie jest cisza mych stron rodzinnych? Czy jesteśmy ostatnimi romantykami tęskniącymi za pięknem przemijających pór roku? Gdzie są kwiaty, które zbieraliśmy nad strumieniem będąc dziećmi? Pamiętaj! Twarz ziemi jest podobna do twarzy człowieka. Nie zapominaj, żeś tylko podróżnym na tej planecie i nic do ciebie nie należy.


Ivan Lackovic Croata - jugosłowiański artysta malarz

nadesłał Marek Kryda

CHLOR W PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

Szerokie kręgi społeczeństwa polskiego wiedzą o tym, że Puszcza Białowieska jest wyjątkowym obiektem przyrodniczym, że jest ostatnim schronieniem wielu gatunków fauny i flory, rodzajem banku genów. Jednak mało kto wie, że przez jej północną cześć (odcinek Siemianówka - Nowosady) przebiega linia kolejowa, którą przewozi się większość polskiego importu trujących i wybuchowych substancji chemicznych. Pełna ich lista obejmuje 43 pozycje, wśród nich: ciekły chlor, amoniak, dwutlenek siarki, fenol i fosgen. Niektóre z tych substancji - na przykład chlor i fosgen, są tak niebezpieczne, że zaliczane są do duszących gazów bojowych. Ilość przewożonych chemikaliów systematycznie rośnie - tylko w l. 1993-4 wzrosła o 50% z 171 tys. do 265 tys. ton, mimo że linia, o której mowa, jest zupełnie nieprzystosowana do niebezpiecznych przewozów.

Przeciążenie przewozami i zły stan torowisk musi doprowadzić do awarii i katastrof, z których jak dotychczas najpoważniejsza wydarzyła się 9.3.89, kiedy to w centrum Białegostoku wykoleiły się 3 cysterny z ciekłym chlorem. Do wypadku doszło przy ruchliwej ulicy, w odległości 30 m od placu zabaw dla dzieci i 40 m od dziesięciopiętrowego bloku mieszkalnego. Uszkodzenie i rozszczelnienie tylko jednej dwudziestotonowej cysterny, grozi powstaniem strefy śmierci o promieniu 3 km, strefa zatruć sięga 10 km. Bezpośrednio po wypadku nastąpił całkowity paraliż odpowiedzialnych służb - masową ewakuację ludności zarządzono dopiero kilka dni po katastrofie, co Straż Pożarna określiła jako całkowity blamaż Obrony Cywilnej, wówczas jedynie odpowiedzialnej za likwidację skutków katastrof chemicznych. Choć do wycieku śmiercionośnej substancji nie doszło, to białostoczanie przeżyli wówczas godziny grozy. Gdyby cysterny uległy rozszczelnieniu, ofiary mogłyby być liczone w dziesiątkach tysięcy. W wyniku protestów społecznych po katastrofie kolej bez rozgłosu skierowała niebezpieczne materiały na linię kolejową Granica - Siemianówka - Hajnówka - Siedlce, transporty chloru, fenolu, cyklonu zaczęły nocami jeździć tą nową trasa, przy zachowaniu takiej dyskrecji, że nawet Straż Pożarna przez dwa lata nie mogła wydobyć od PKP danych o tym, co dokładnie jest wożone i w jakich ilościach.

Trasa wiodąca przez Puszczę Białowieską jest jedyną przekraczająca naszą wschodnią granicą jednotorową, niezelektryfikowaną i nieoświetloną linią kolejową. Jest to też linia na której zlikwidowano strzeżone przejazdy kolejowe, co jest szczególnie niebezpieczne w Nowosadach, na ruchliwej trasie Białowieża - Hajnówka - Białystok. Nie dość na tym, linia ta jest poprowadzona na odcinku 5 km po grobli przecinającej Zalew Siemianówka na Narwi, który w ostatnich latach zyskuje międzynarodową renomę wśród ornitologów, którzy twierdzą, że zaczyna dorównywać bogactwem gatunków ptaków samym Bagnom Biebrzańskim. Każdego roku wzrasta tutaj ilość gniazdujących i przelatujących rzadkich gatunków ptaków, do których należą: orzeł bielik, bocian czarny, kropiatka, orlik krzykliwy i płaskonos. Siemianówka jest także jednym z ostatnich schronień 50 gatunków ptaków zagrożonych wyginięciem w skali globalnej, takich jak np.: wodniczka, batalion, cietrzew i rybitwa białowąsa. Gdyby doszło do wypadku na tym właśnie odcinku, zagrożone byłoby całe życie biologiczne Zalewu, zatruta Narew i ujęcia wody dla Białegostoku, a w dolnym brzegu rzeki również Zalew Zegrzyński i ujęcia wody dla Warszawy. Według oceny specjalistów Straży Pożarnej, do zatrucia wody w całym wycieku - już nawet jedna beczka oleju napędowego pokryłaby cały akwen cieniutką warstewką zabójczej dla ryb, roślin, ssaków i ptaków substancji.

Wg Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska stosowane przez kolej "Wytyczne postępowania przy przewozie koleją materiałów szczególnie niebezpiecznych i promieniotwórczych" całkowicie nie uwzględniają: "szczególnej sytuacji, jaką jest w tym przypadku bezpośrednie sąsiedztwo dużego zbiornika wodnego, a którą powodują tory kolejowe położone na nasypie, przecinające obszar zbiornika. (...) W przypadku powstania katastrofy kolejowej na terenie zbiornika przy przewozie substancji trujących istnieje niebezpieczeństwo stoczenia się wagonów i cystern bezpośrednio do wody. Biorąc pod uwagę właściwości przewożonych substancji, można założyć, że w wyniku katastrofy kolejowej skażeniu ulec może zretencjonowana woda, a w przypadku braku zablokowania odpływu wody ze zbiornika do Narwi, skażenie może się rozprzestrzenić wzdłuż biegu rzeki". (Raport PIOŚ w Białymstoku)

Z kolei w skali całego kraju niepokój badającej ten problem Najwyższej Izby Kontroli, wzbudza stan techniczny taboru kolejowego przewożącego niebezpieczne substancje chemiczne. Wagony - cysterny w których transportuje się ponad 85% tych substancji, są maksymalnie eksploatowane.

Najczęstsze usterki cystern, to nieszczelność zaworów, skorodowane i nieszczelne opaski zabezpieczające zbiornik oraz zaślepione zawory bezpieczeństwa w systemach ciśnieniowych, co grozi wybuchem cysterny. W jeszcze gorszym stanie są cysterny Wspólnoty Niepodległych Państw toczące się po polskich torach - przeciętnie w każdym pociągu z chemikaliami przyjeżdżającym na naszą wschodnią granicę kolejarze znajdują przynajmniej jeden wagon z ulatniającym się gazem lub zaworami skorodowanymi w stopniu grożącym katastrofą ekologiczną. Zły stan torowisk i taboru jest przyczyną licznych awarii - oto niektóre z nich:

3.11.93, stacja PKP Siemianówka, w godzinach wieczornych przejeżdża przez stację pociąg z ośmioma cysternami trucizn, pod nadmiernym ładunkiem załamują się spróchniałe podkłady kolejowe, zardzewiała cysterna wypełniona trującym metanolem zawisa na brzegu nasypu. Cysterna nie stacza się tylko dzięki zaczepom sąsiednich wagonów, zawiera w sobie zamiast dopuszczalnej ilości 55 000 litrów cieczy, o 10 000 litrów metanolu więcej. Miejsce wypadku znajduje się w odległości tylko 200 m od brzegu Zalewu. Po wypadku przez sześć godzin PKP nikogo nie powiadamia o zdarzeniu, a w końcu zawiadomiona zostaje zamiast Straży Pożarnej - policja. W końcu specjalistyczna jednostka ratownictwa chemicznego dociera na miejsca katastrofy w osiem godzin po zdarzeniu. Konieczne jest przepompowanie całego ładunku na odległość 80 metrów, akcja ratownicza trwała 24 godziny, jej koszt - 2 miliardy starych złotych. Prokuratura po krótkim dochodzeniu umarza postępowanie określające winnych katastrofy, co oznacza, że nie dopatrzono się w tym wypadku winy człowieka. Po tym zdarzeniu wojewoda białostocki wystąpił do władz centralnych z apelem o wzmożenie nadzoru technicznego nad torami oraz o ograniczenie, a następnie wyeliminowanie transportu substancji niebezpiecznych przez Zalew Siemianówka. W swym apelu wojewoda podkreślił, że awarie powodowane są przede wszystkim złym stanem torowisk, a wykolejenie się pociągu z substancjami niebezpiecznymi w tym rejonie może wywołać nieobliczalne straty ekologiczne i gospodarcze jednocześnie zagrażając zdrowiu i życiu ludności. Najwyższa Izba Kontroli określa obecną sytuację w wydanym w latach dziewięćdziesiątych raporcie w sposób następujący: "Polską normą stało się nagminne łamanie kardynalnych zasad bezpieczeństwa obowiązujących przy transportowaniu substancji zagrażających człowiekowi i środowisku". Zostawmy to stwierdzenie bez komentarza.

Marek Kryda
Stowarzyszenie "Green Way"
Chełmońskiego 11/6
80-301 Gdańsk

CO MOŻE KAŻDY Z NAS UCZYNIĆ DLA PRZYRODY?

Przeczytałem uważnie wyniki Ankiety (ZB nr 148) nt CO ROBIĆ ABY ZINTENSYFIKOWAĆ DZIAŁANIA NA RZECZ ZACHOWANIA ZASOBÓW PRZYRODY I ROZBUDOWY ZIELENI.

Czytelnicy słusznie postulują podjęcie nowych działań praktycznych, które winny być masowo realizowane głównie przez Gminne Samorządy i szkoły, przy pomocy (inspiracji) profesjonalnych instrukcji Ministerstw Środowiska i Edukacji.

Projekty Czytelników mogłyby rzeczywiście pomóc przyrodzie, tym bardziej że np. do niezbędnych prac przy sadzeniu i pielęgnacji zieleni można by w drodze rekompensaty za zasiłki, wciągać setki tysięcy bezrobotnych w sile wieku

Jednak wyniki ANKIETY wykazały jeden smutny fakt: najmniej odpowiedzi nadesłaliśmy na pytanie - JAKIE KONKRETNE DODATKOWE PRACE POWINIEN PODEJMOWAĆ KAŻDY Z NAS, BEZ WZGLĘDU NA WIEK, ZAWÓD, CZY STATUS MATERIALNY?

Doprawdy nie trzeba być członkiem eko-organizacji aby podać przyrodzie pomocną dłoń. Przykłady:

1. Na terenie swojego, łysego blokowiska sadzić krzewy i urządzić bujny skwer we współpracy z Zarządem Zieleni Miejskiej.

2. Zrezygnować z kupna choinki wyciętej z lasu na rzecz  d o n i c o w e j   i dopilnować aby po świętach mogła wrócić do natury. Są takie możliwości techniczne i przykłady.

Rzecz w tym, że zwyczaj ten należy cierpliwie upowszechniać osobistym przykładem i w ten sposób korygować zaledwie XIX wieczną tradycję drzewka wigilijnego, kiedy lasy były bujne i rozległe, a ludności było sześć razy mniej niż obecnie (teraz 6 miliardów).

3. Podobnie w czasie Święta Bożego Ciała. Wiadomo, że cztery ołtarze dekoruje się głównie wycinanymi brzózkami. Pod topór idą setki drzew, a przecież większy szacunek do tego Święta moglibyśmy okazać pożyczając parafianom na te kilka godzin swoje dorodne kwiaty donicowe z agawami, kliwiami, anturium itp. nie mówiąc o pelargoniach itp. Przy okazji jakże praktyczna WYSTAWA KWIATÓW: rywalizacja wśród parafian i zachęta do uprawy roślin pokojowych i balkonowych.

4. W ostatnich latach katastofalnie zmniejsza się ilość pożytecznych płazów. M.in. nasze ropuchy i żaby w czasie wiosennych wędrówek godowych do stawów i wód, masowo giną pod kołami samochodów na drogach. Zanim doczekamy się wszędzie przepustów podziemnych (np. pod autostradami są budowane) trzeba organizować dyżury z wiaderkami i zbierać te bezbronne zwierzęta przenosząc je do pobliskiej wody. Potrzeba do tego tysiąca ochotników, stańmy bodaj sami w pobliżu najbliższego rozlewiska...

5. Któż z nas nie lubi palm wielkanocnych i bukietów z baziami? A kto z nas inicjował w szkole lub w swej rodzinie ŚWIĘTO WIERZBY, nieśmiało propagowane przez eko-organizacje, np. MTOF. W ostatnią sobotę marca najłatwiej sadzić patyki wierzbiny wzdłuż cieków wodnych, łąk, rozlewisk, wzbogacając ogołocony krajobraz i brzegi rzek.

6. Tradycyjne ŚWIĘTO WIOSNY 21 marca z topieniem Marzanny, biwakiem i festynem, coraz częściej przechwytywane jest przez grupki młodzieży o wątpliwym poczuciu humoru, którzy urządzają pod tym pretekstem pijaństwa i bijatyki pod hasłem "dnia wagarowicza". Niestety stacje telewizyjne i media mimo woli nagłaśniają te incydenty, zamiast propagować to, co wymaga twórczej inicjatywy, pomysłowości i dobrej zabawy. A przecież ŚWIĘTO WIOSNY to znakomita okazja do urządzania biwaku w miejscu... uroczyście sadzonego dębu - pomnika przyrody,jaki na przykład możemy oglądać na skarpie bielańskiej w Warszawie.

Zaprośmy na tak przygotowane święto telewizję. Raz do roku, każda starsza klasa mogłaby pomyśleć o posadzenie "swojego" pomnika, później pielęgnowanego (to głównie na wsiach) albo uczestniczyć w budowie parku we współpracy z miejskimi ZAKŁADAMI ZIELENI. Do tego nie potrzeba zachęt Ministerstw, wystarczy własna inicjatywa i odrobina pracy a wspomnienia i satysfakcja pozostaną na całe życie.

Aleksander Kamocki

TEN OBCY

Od 1.7.98 na mocy "Ustawy o cudzoziemcach" Straż Graniczna oraz policja prowadzą, jak to oficjalnie nazwano, "kontrolę legalności pobytu cudzoziemców w Polsce". Cudzoziemcy przebywający nielegalnie w naszym kraju, pracujący bez stosownego zezwolenia, a także ci, których faktyczny cel pobytu jest sprzeczny z deklarowanym w momencie przyjazdu do Polski; są zatrzymywani i wydalani decyzją właściwego terytorialnie wojewody.

Z mocy ustawy otrzymują równocześnie zakaz wjazdu do Polski na okres od roku do 5 lat (czas ustala indywidualnie wojewoda). Od decyzji o wydaleniu przysługuje odwołanie ale jak wygląda to w rzeczywistości można się tylko domyślać. Oto kilka przykładów: 5.3.99 deportowano z terenu Wielkopolski 82 obywateli Rumunii, 26-27 kwietnia w powiecie sandomierskim deportowano 290 osób (w większości Ukraińców), 12 maja podczas prowadzonej przez całą dobę akcji zatrzymano a następnie deportowano z Poznania 128 Bułgarów (obcokrajowców zatrzymywano na targowiskach, a nawet w mieszkaniach). Akcja w Sandomierzu (związana z czerwcową wizytą papieża w Polsce) wywołała bardzo negatywny oddźwięk na Ukrainie. Jedna z gazet zamieściła artykuł o akcji opatrzony tytułem "Wisła 99 - jak Polska policja oczyszczała Sandomierz z Ukraińców". Irina Milanowska - jedna z deportowanych zeznała: "Robiliśmy z mężem zakupy w Sandomierzu. Podeszli do nas policjanci i poprosili o paszporty. Zabrali nas do wielkiej sali w sandomierskim ośrodku sportu. Dawali do podpisania różne dokumenty, ale nie mogliśmy ich przeczytać. Nie pomogły wyjaśnienia, że jesteśmy w Polsce legalnie. Mamy zameldowanie do 5 maja, a do Polski przyjechaliśmy, aby opiekować się chorym wujem. Spędziliśmy kilka godzin w dusznej sali zanim wywieziono nas na Ukrainę. Nie mogliśmy zabrać naszych rzeczy, pieniędzy. Mąż mógł zabrać tylko samochód. Nie mogliśmy do nikogo zadzwonić, policja twierdziła że telefon nie działa. Nawet ja, choć mówię po polsku nie mogłam zrozumieć co się z nami dzieje. Jeden z zatrzymanych Ukraińców dostał ataku epilepsji, co jeden z policjantów, w rozmowie z innym skomentował słowami "Co się martwisz. Tylu ich tu jest...jak jeden zdechnie, nic się nie stanie." 3 sierpnia na stadionie X-lecia w Warszawie Policja i Straż Graniczna zatrzymały 108 cudzoziemców. Jednym z pierwszych miast, które doświadczyły "Akcji Obcy" jest Rzeszów a od niedawna również Przemyśl.

Na początku listopada 1998 r. akcja "Obcy" odbyła się w Łodzi. 9.11. funkcjonariusze Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu i Komendy Miejskiej Policji w Krakowie na jednym z krakowskich placów targowych zatrzymali 55 obywateli Białorusi, Wietnamu, Rumunii, Ukrainy, Mongolii i Bułgarii. Podobne akcje przeprowadzone w Nowym Targu doprowadziły do zatrzymania 3 Rumunów i Ukraińca. Wobec wszystkich wszczęta została procedura wydalenia z Polski. Taki sam los spotkał już 4 Rumunów zatrzymanych w Korbielowie. 31 listopada zatrzymano w Legnicy 23 obcokrajowców. Policjantom towarzyszyli w tej akcji urzędnicy Kontroli Skarbowej oraz funkcjonariusze Łużyckiego Oddziału Straży Granicznej i Państwowej Inspekcji Pracy. Nielegalnie przebywający w Polsce cudzoziemcy zostaną, zgodnie z procedurą, wydaleni. Do 31 listopada przygotowano 17 takich wniosków.

Działania podejmowane w ramach akcji "Obcy" przybierają formę zorganizowanych łapanek. Ludzie bez ważnych dokumentów traktowani są jak najgorsi przestępcy. Często podczas tych działań władze same łamią ustalone przez siebie przepisy, a ludzie w wielu przypadkach tracą dorobek całego życia.

Częstokroć wygląda to tak: oddział policji i straży granicznej, nierzadko uzbrojony w broń długą, otacza budynek, w którym przebywają obcokrajowcy, po czym zatrzymuje (często z użyciem przemocy) znajdujących się tam ludzi i transportuje do punktu zbiorczego, gdzie zatrzymani mają oczekiwać na deportację. Zazwyczaj są to sale gimnastyczne lub inne przystosowane do tego celu budynki. Nie jest istotne czy dany człowiek przebywa w Polsce kilka dni (co jest dozwolone) czy dłużej. Na rękach zatrzymanych maluje się pisakami numery identyfikacyjne a tereny obozów deportacyjnych otoczone są podwójnym płotem z drutem kolczastym. Łatwo sobie wyobrazić, że osoby te na bardzo długo, jeśli nie na zawsze pozostaną wrogami Polski i Polaków.

Ogółem w 1998 r. w opisany sposób wydalono 1832 cudzoziemców, a w pierwszym kwartale 1999 r. 447.139 osób osadzono w strzeżonych ośrodkach bądź aresztach w celu wydalenia. Do tego doliczyć należy osoby zatrzymane na granicy podczas tzw. nielegalnego jej przekraczania. W 1998 r. zatrzymano ogółem 3748 cudzoziemców, a w pierwszym kwartale 1999 kolejnych 632. W pierwszym półroczu tego roku zatrzymano 2346 cudzoziemców. Spośród nich 1708 zostało wydalonych, 232 uwolniono a 309 trafiło do ośrodków strzeżonych. Wśród wydalonych najwięcej było: Ukraińców - 618, Bułgarów - 327 oraz Rumunów - 367. W porozumieniu ze Schlangen państwa UE zadeklarowały, że kraje zgłaszające akces do Unii, które mają granice z państwami nie należącymi do UE powinny je uszczelnić jako przyszłe granice zewnętrzne UE. Jest to jeden z wielu warunków przyjęcia do UE. Ten proces powinien być zakończony w momencie przystąpienia do UE.

"Skrupulatnie realizujemy zapisy ustawy o cudzoziemcach. Celem akcji "Obcy" jest uwiarygodnienie naszego kraju przed wejściem do Unii Europejskiej. Przecież nasza wschodnia granica będzie granicą zjednoczonej Europy" - oznajmił Mirosław Szaciłło, rzecznik prasowy Straży Granicznej.

"Deportacja osób nielegalnie przebywających na naszym terytorium to wypełnianie zobowiązań Polski wobec Unii Europejskiej. Ma to dowieść, że polskie granice są szczelne i że Unii nie grozi zalew nielegalnych uchodźców" stwierdził Andrzej Potocki, poseł Unii Wolności, członek sejmowej komisji spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych (za GW z 29.10.1998 r.) 9 lipca podczas oficjalnej wizyty na Ukrainie, kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder mówił też o tym, że Polska najprawdopodobniej nie będzie miała innego wyjścia i w przededniu swego wstąpienia do UE wprowadzi dla Ukraińców wizy, gdyż "będzie musiała przestrzegać prawa UE" (za PAP).

Niedawno, podczas rozmów państw UE z polskim negocjatorem przystąpienia do UE Janem Kułakowskim oświadczono mu, że oczekiwane jest wprowadzenie wiz dla osób spoza UE do 2002 r.

Inny z czołowych polityków stwierdził: "Polska akcja "Obcy" jest "służbą dla Europy", która musi być chroniona przed zalewem obcego elementu".

Czemu służą te posunięcia? Oczywistym jest, że UE - klub krajów bogatych pragnie zabezpieczyć się przed napływem osób z ubogich krajów spoza UE, bo przecież ograniczenia te nie dotyczą obywateli USA, Kanady, Japonii czy innych zamożnych państw. Dzielą ludzi na dwie kategorie zależnie od stanu zamożności krajów, z których pochodzą. Dziś widać już gołym okiem, że narodzone w momencie upadku muru berlińskiego i żelaznej kurtyny nadzieje narodów Europy środkowej i wschodniej na Europę zjednoczoną bez kordonów, zasieków i drutów kolczastych, na Europę ludzi, którzy mogą swobodnie podróżować, wybierać swe miejsce zamieszkania a przede wszystkim poznawać się wzajemnie, legły w gruzach. Egoistyczna polityka UE w miejsce żelaznej kurtyny istniejącej przez pół wieku stawia nową - opartą na czynnikach ekonomicznych i aktach prawnych.

Władze polskie, ulegając naciskom UE, wprowadzają coraz więcej ograniczeń przy przekraczaniu granicy przez obywateli Rosji, Ukrainy, Białorusi, Litwy i innych "niepożądanych" krajów. Po wprowadzeniu wiz (łatwo to sobie wyobrazić) będą je otrzymywać tylko najbogatsi i najbardziej ustosunkowani, natomiast reszta będzie szukać sposobów wyjazdu do Polski jak to analogicznie czynią Polacy pragnący wyjechać do USA. Sprzyjać to będzie rozwojowi korupcji wśród organów przyznających wizy. W odpowiedzi na działania Polski utrudnienia wprowadzają także nasi sąsiedzi. Nasi turyści są coraz gorzej traktowani przez tamtejsze służby graniczne. Polska polityka prowadzi do zmiany pozytywnego wizerunku naszego kraju u naszych sąsiadów, prowadzi do wzrostu wrogości narodowościowych, stanowi żer dla ugrupowań nacjonalistycznych i szowinistycznych. Kieruje te kraje w stronę Rosji, a nie jak dotąd Polski. Nic nie zmienią bałamutne oświadczenia polityków o ciągłym polepszaniu dobrych stosunków międzysąsiedzkich, gdy zamyka się granice. Dobre stosunki to nie spotkanie się kilku polityków naszych krajów, lecz poznanie się i współpraca naszych narodów, oparta na jak najszerszych kontaktach międzyludzkich. W ten sposób zaprzepaszczone zostaje to co osiągnęliśmy w ciągu ostatnich 10 lat. Przez pół wieku wszelki ruch ludzi, towarów, wymiana idei i dóbr kultury z naszymi wschodnimi sąsiadami podległ bardzo ścisłym restrykcjom i ograniczeniom przez rządzące reżimy komunistyczne. Spowodowało to, stan w którym zupełnie nie znaliśmy naszych najbliższych sąsiadów. Ostatnie 10 lat przyniosło liberalizację ruchu granicznego co doprowadziło do masowych przyjazdów, a przez to do wzajemnego poznania się, łamania uprzedzeń, stereotypów i niechęci narosłych przez stulecia naszych niełatwych wzajemnych stosunków. Czas ten sprzyjał powstawaniu przyjaźni, a wreszcie odnowieniu więzi rodzin rozdzielonych niegdyś granicą między PRL a ZSRR. Doprowadziło to też do poznania kultury naszych sąsiadów, a przecież przez wieki Polska tworzyła swą bogatą i unikalną kulturę będąc na styku cywilizacji wschodniej i zachodniej. W tej chwili grozi nam zaprzepaszczenie tego ledwie rozpoczętego procesu i otwarcie na wpływy jedynie z Zachodu. Proces ten jest szczególnie niebezpieczny, gdyż nasi sąsiedzi dotknięci ciężkim kryzysem gospodarczym i mający niepewną sytuację polityczną nie mają, w ciągu najbliższych kilkunastu lub może nawet kilkudziesięciu lat szans na wejście do UE. Tym samym nowa żelazna kurtyna ma szansę na utrwalenie się na tak długo. Oburzenie polskiej opinii publicznej budziły deportacje Polaków z Niemiec. Do tej pory budzi emocje całkowita dowolność kryteriów obowiązujących przy wpuszczaniu polskich wycieczek do Wielkiej Brytanii. Tymczasem takie same, a często wręcz brutalniejsze praktyki polskich władz nie spotykają się z reakcją mass-mediów (poza statystycznymi wzmiankami o liczbie deportowanych i propolicyjnymi wersjami przeprowadzania akcji "Obcy") nie tak dawno oburzonych tym co spotykało Polaków w innych krajach. Milczą ugrupowania praw człowieka - ograniczając się jedynie do krytyki nazwy akcja "Obcy" jako szerzącej nietolerancję i ksenofobię wobec obcych, obcokrajowców, nie kwestionując zaś brutalnych metod i celów akcji. Ugrupowania polityczne bądź aprobują tą politykę (jak euroentuzjaści) bądź milczą na jej temat. Media kreują przybyszy jako jedno z najgorszych zagrożeń dla naszego kraju nagłaśniając przestępczość, żebractwo itp. Nie mówią natomiast o proporcjach zjawiska - niewielkiej liczby tego typu osób wobec milionów innych obcokrajowców przybywających do Polski. Taki ich obraz stwarza negatywne i krzywdzące dla zdecydowanej większości stereotypy. Jednocześnie akty wrogości, czy nawet agresji rzadko stają się obiektem uwagi mass-mediów: np. w maju '97 w Bełchatowie kilkunastu mieszkańców tego miasta dwukrotnie zaatakowało na targowisku sprzedających Ormian; zniszczono należącego do nich mercedesa natomiast 31.10.1999 na rzeszowskim rynku grupa skinheadów zaatakowała przybysza ze Wschodu raniąc go nożem w brzuch, a potem broczącego krwią ścigała przez kilkaset metrów.

Współgra z tym wszystkim zaproszenie do donosicielstwa i szpiegowania innych wystosowane przez władze. Z początkiem grudnia '98 Komenda Główna Straży Granicznej w Warszawie uruchomiła telefon interwencyjny w sprawie nielegalnie przebywających w naszym kraju obcokrajowców. Pod tym bezpłatnym numerem można zgłaszać wszelkie informacje tyczące się nielegalnego przekraczania granicy przez wszelkich emigrantów oraz ich pobytu w Polsce. Nie ma bezpośredniego kontaktu ze strażą. Po wykręceniu numeru zgłasza się automatyczna sekretarka, na którą należy się nagrać. Po usłyszeniu sygnału przekazujemy w jak najzwięźlej: gdzie i od kiedy przebywają "goście bez paszportów". Po otrzymaniu powyższych danych patrol interwencyjny natychmiast przyjeżdża we wskazane miejsce i "roztacza opiekę" nad emigrantami. Są oni w możliwie najszybszy sposób deportowani z Polski. Zapewniona jest anonimowość informatorom.

Polska polityka graniczna ze szczególną siłą dotyka rejonów wschodniej Polski. W ciągu ostatnich kilku lat były one miejscem wielu autentycznych transgranicznych kontaktów politycznych, ekonomicznych i kulturalnych, realizowanych zarówno przez organizacje pozarządowe, placówki kulturalne i edukacyjne jak i władze lokalne. Handel ze wschodem jest dla tej części kraju ważną częścią ekonomii przynoszącą popyt na wiele polskich produktów zbyt słabych jakościowo by można było sprzedać je w krajach UE, a często nawet i w samej Polsce. Daje też pracę wielu tysiącom ludzi (wystarczy między innymi wspomnieć o produkcji mebli przeznaczonych tylko na Ukrainę we wsiach między Rzeszowem a Łańcutem). Zmniejszająca się liczba ludzi przybywających ze Wschodu ogranicza dochody wielu przedsiębiorstw i to nie tylko tych ukierunkowanych na rynek wschodni ale również działających normalnie w tej części kraju - prowadzi to do zwiększenia się bezrobocia. Z kolei tanie towary przywożone i sprzedawane tu przez przybyszy ze Wschodu pozwalają podratować budżet wielu naszym najuboższym rodzinom. A zatem takie działania rządu powodują dalszą degradację.

Domagamy się:

  1. Natychmiastowego zaprzestania marnotrawienia pieniędzy podatników na realizację akcji "Obcy" - poprzez rezygnację z rozbudowy Straży Granicznej i uszczelnianie granicy wschodniej.
  2. Anulowania aktów prawnych zawartych w Ustawie o Cudzoziemcach dających podstawę prawną do realizacji "Akcji Obcy"
  3. Natychmiastowej liberalizacji ruchu granicznego ze wszystkimi krajami chcącymi uczynić to samo w stosunku do Polskich obywateli.

Federacja Anarchistyczna - Rzeszów

PS

Ostatnio zmieniono nazwę akcji na "Pobyt".

Text popełnił Mixer. Skorzystałem (bez wiedzy i zgody autorów) z:

  1. "Nigdy więcej" nr 10, artykuł "Zostań donosicielem" sygnowany przez A.Z.
  2. "Biuletyn Informacyjny Anarchistycznego Czarnego Krzyża" nr 13, artykuł "Deportacje trwają"
  3. "Wolna gazeta" nr 1, text "Ciebie także mogą uznać nielegalnym".
  4. Informacje z prasy codziennej i in.


CYTAT

Te ziemie zgwałcone przez miasto, stratowane tysiącami nóg i wozów, przyduszone cielskami fabryk, pożerane mrowiskami domów i zatruwane ich plugawymi oddechami nie poruszyły się nawet w tych słodkich wiosennego słońca pieszczotach - leżały martwo w blaskach, niczym żebracze łachmany, sromotnie porzucone i rojące się ohydnym robactwem i ludzi żerujących na trupie...

"O miasto! Stolico grzechów."

"O miasto, królu pychy, kłamstwa i zbrodni...!"

Władysław St. Reymont, Opowiadanie "Cmentarzysko"



nadesłał Paweł Zawadzki



ZB nr 4(149)/2000, 16-29.2.2000

Początek strony