Zbieżność z antykapitalistycznymi postulatami radykalnych ekologów jest wszakże wyłącznie częściowa i raczej dla ekologów nie satysfakcjonująca. Jak mi się jednak wydaje, opisywany przypadek dobrze ukazuje na co można liczyć ze strony biurokracji nawet krajów przeciwnych wolności gospodarczej.
Decyzją rady Ministrów Białorusi nr 1336 od 1.9 br. wstrzymuje się wywóz za granice Białorusi materiałów leśnych i wyrobów z drewna gatunków twardolistnych (dąb, grab, jesion, klon i buk). Jak to jednak bywa z urzędnikami, coś zostaje zakazane, ale ...
Jeśli kontrakt na eksport drewna tych gatunków został zawarty przed 1 września (chyba wszystkie zawarte kontrakty), to wywóz może trwać do 1 stycznia 2001 r. To jeszcze nie wszystko. Decyzja nie obejmuje materiałów leśnych wwiezionych na terytorium Białorusi i przerabianych bez zmiany właściciela (należy oczekiwać wzrostu liczby takich kontraktów - fikcyjnie wwozimy na Białoruś tylko do dalszego przerobu i już swobodnie wywozimy dalej, jak najbardziej nie fikcyjnie).
Zapewne niektóre przedsiębiorstwa trzymały rękę na pulsie i nie ustawały w lobbingu, bowiem decyzja nie dotyczy również następujących wyrobów z wyżej wymienionych rodzajów drewna (dla uniknięcia nieporozumień podaję za rosyjskimi nazwami): parkiet sztucznyj - parkiet na sztuki (?), parkietnaja klepka - klepka parkietowa, plintus - listwy podłogowe, naliczniki - ramy, listwy, futryny, archiwolty.
Jak wyjaśniła w Ministerstwie Gospodarki Leśnej agencja Interfax omawiana decyzja została podjęta na wniosek samego Łukaszenki i tak naprawdę ma na celu poprawić sytuację z zaopatrzeniem w surowiec (przede wszystkim drewno dębu) białoruskich producentów mebli i parkietu. Według danych Minleschoza drewno twardolistnych gatunków drzew obecnie eksportuje się w nieznacznych ilościach. Tym niemniej ze względu na mający miejsce, typowy dla centralnego planowania, ciągły deficyt towarów, w tym i drewna na rynku wewnętrznym urzędnicy uważają takie środki za usprawiedliwione. Roczny wyrąb omawianych gatunków drzew na poziomie ok. 100 tys. metrów sześciennych pozwala zaspokoić potrzeby białoruskich producentów mebli i parkietu zaledwie w 40%. Jakież jednak z czysto ekonomicznego punktu widzenia różnica między produkcją z białoruskiego i importowanego surowca? Pomijając niezależną od kraju różnicę jakości i warunków produkcji, drewno przywożone z zagranicy (np. z Rosji) powinno być droższe głównie o koszt transportu. Białoruś nie jest jednak krajem gdzie ceny na drewno wyznacza rynek, tylko takim gdzie o kosztach wyrębu i cenach surowca decydują urzędnicy. W trosce o miejscowych producentów surowiec jest tani więc produkuje się ile tylko można a i tak ciągle jest za mało. W efekcie lasy białoruskie chroni głównie niska wydajność pracy, zapóźnienie technologiczne i jak Bóg da to również niekorzystna pogoda.
SG
Kiedy w 1945 r. zrzucono na Nagasaki bombę atomową zniszczeniu uległ również jeden z najważniejszych kościołów katolickich Japonii Urakami. Spod zgliszcz wierni odkopali obraz Matki Boskiej oraz 150 kg dzwon Anioł, którego dokładna kopia, podarowana przez władze i duchowieństwo Japonii, została umieszczona przed tzw. Czerwonym Kościołem w samym centrum Mińska. Na ceremonię nadesłali swe posłania burmistrzowie Hiroszimy i Nagasaki, przyjechali japońscy duchowni i korespondenci.
Równocześnie otwarto w Czerwonym Kościele wystawę "Tragedie jądrowe XX wieku: Hiroszima, Nagasaki, Czarnobyl", której zasadniczą część stanowią fotografie autorów japońskich i białoruskich poświęcone ofiarom tragedii jądrowych. Wszystko to oraz ziemia z miejsc katastrof (w tym z tych regionów Polesia, gdzie w latach pięćdziesiątych przeprowadzano próby jądrowe) zakopana pod dzwonem ma przypominać o niebezpieczeństwie technologii jądrowej i nie zawsze usprawiedliwionych ambicji naukowców, wojskowych i polityków.
Mińska kopia japońskiego dzwonu będzie dzwonić tylko cztery razy w roku: w rocznicę zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, w rocznicę awarii czarnobylskiej oraz w Dzień Pokoju.
SG
Władze Mińska odmówiły wydania zgody na przeprowadzenie marszu mniejszości seksualnych w ramach zaczynającego się 7 września Gay Pride'a 2000. W marszu zamierzało wziąć udział m.in. 60 homoseksualistów przybyłych specjalnie na tą okazję z Danii, Szwecji, Niemiec, Francji i Rosji.
Na początku września w Grodnie zaobserwowano przypadki wścieklizny wśród zwierząt domowych. Kilka ulic obłożono kwarantanną oraz m.in. postanowiono odstrzeliwać wałęsające się bezpańskie psy i koty.
Na koniec informacja z dziedziny ekologii człowieka. Szef Białoruskiego Związku Położników i Ginekologów twierdzi, że w ciągu najbliższych 20 lat wymieranie białoruskiego narodu zostanie powstrzymane. Ten wskaźnik nie jest charakterystyczny dla żadnego z krajów WNP [Wspólnoty Niepodległych Państw] - powiedział doktor nauk medycznych.
SG
Licząca 15 osób zorganizowana grupa anarchistów wyjechała do Pragi 23 września. Dzięki uzyskanemu zwrotowi kosztów podróży Białorusini pierwszy raz mogli wziąć udział w akcjach protestu przeciw Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, Bankowi Światowemu, kapitalizmowi i handlowi międzynarodowemu. Podnosząc od września cenę wizy z $10 do $60 czeskie władze wydatnie przyczyniły się do zmniejszenia liczby uczestników z Białorusi (pierwotnie planowano wyjazd do Pragi trzech autokarów).
W samej Pradze mimo wszystko liczna grupa Białorusinów specjalnie nie wyróżniła się. Tym niemniej już sam udział dość licznej grupy aktywistów przyczynił się do zauważenia problemu przez media, poinformowania o samym proteście, wcześniejszych tego typu, jak również o argumentach i postulatach przeciwników globalizacji. Nie przeoczono też białoruskiej specyfiki, gdzie ze względu na interwencjonistyczną a często i autarkiczną politykę władz awangardą międzynarodowego kapitału jest kapitał rosyjski. W efekcie zmagania z globalizacją wpisują się w ogólnoopozycyjną walkę o prawo do decydowania samemu o swoim losie. Zaś najbardziej znienawidzone przez młodych przeciwników globalizacji Coca-Cola i MacDonald pojawiły się na Białorusi jako przedsięwzięcia kontrolowane przez wysokich urzędników państwowych, którzy metodami administracyjnymi zapewnili im takie warunki działania, że próżno szukać na Białorusi napojów Pepsi Co., czy lokali Burger King bądź Pizza Hut.
SG
Oto po raz pierwszy od wielu, wielu lat tak szerokie spektrum sił społecznych: komuniści i anarchiści, ekolodzy i związkowcy, jak również ruchy walczące z dyskryminacją ze względów płci, rasy, narodowości, orientacji seksualnej itd. - wszyscy oni ośmielili się rzucić otwarte wyzwanie panującemu porządkowi. I bardzo dobrze się stało, że jedna z okazji do zademonstrowania swego sprzeciwu trafiła się właśnie w Pradze, tak niedaleko od polskich granic. Dzięki temu w akcji "S-26" mogło wziąć udział wielu młodych ludzi z Polski, których być może nie było stać na wyprawę do Bangkoku czy Seattle.
Początek został już zrobiony i nie wątpię, ze ten ruch protestu i w Polsce zapuści korzenie. Mam nadzieję, że wkrótce usłyszymy o dalszych wydarzeniach z tej serii. Najbliższą okazją będzie zapewne grudniowy szczyt Unii Europejskiej w Nicei. I tu właśnie trzeba sobie powiedzieć o słabościach Ruchu - nazwać je, żebyśmy wiedzieli na czym stoimy i na co trzeba jeszcze zwrócić uwagę. Nie to jest na razie największą słabością Ruchu, iż nie dorobił się jeszcze spójnej ideologii, rozpoznawalnych przywódców, zestawu symboli i haseł propagandowych, a nawet krótkiej i jasnej nazwy własnej - chociaż to oczywiście tez ważne sprawy.
Ale ostatecznie nie od razu Kraków zbudowano, jak mówi mądre przysłowie. Nie można się spodziewać załatwienia tych wszystkich problemów w ciągu roku - choć niewątpliwie trzeba je będzie jakoś rozwiązać! Nawet nie to jest największą słabością, że Ruch jest wielonurtowy i są w nim rożne tendencje, które można by wyrazić hasłami: "powstrzymać globalizację, a kapitalizm ucywilizować", "obalić kapitalizm razem z jego globalizacją", "obalić kapitalizm, a globalizację ucywilizować". Wiele już było w historii świata niejednorodnych, wielonurtowych ruchów społecznych, które mimo to potrafiły coś osiągnąć.
Ważne oczywiście jest w związku z tym, by przeciwnicy Ruchu nie zdołali go podzielić i skłócić. Ale słabością największą Ruchu jak na razie jest - jakkolwiek brzmi to paradoksalnie - to iż z góry wiadomo, co się dalej będzie działo, gdzie i kiedy (Nicea, grudzień 2000 r.) Tylko pierwsza akcja, pod koniec 1999 r. w Seattle, była dość żywiołowa i spontaniczna, pozostałe zaś były już w pełni zaplanowane i przygotowane. Z jednej strony świadczy to niewątpliwie o dobrej organizacji Ruchu, z drugiej jednak także o tym, iż pozostaje on jeszcze organizacją kadrową - bo masy lubią działać żywiołowo, a nie według z góry wytyczonego planu.
Skądinąd spontaniczne, oddolne akcje protestu też się zdarzają, oczywiście - ale one stawiają przed sobą cele konkretne i minimalne, typu: podwyżka płacy, obrona miejsc pracy, poprawa jej warunków itd., a nie cele dalekosiężne. Wiec to jest teraz nakazem chwili: Aktywiści Ruchu muszą "iść w lud" i tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć, ku czemu zmierza cała ta globalizacja i jaki gotuje kres kapitalizmowi. Dopiero wtedy, gdy idea Ruchu wejdzie w masy, to stanie się siłą społeczną, zdolną do wykonania wielkiego zadania, jakie przed nimi stoi. Przecież - jak mówi Manifest - "Sie haben Welt zu gewinnen" - "mają zwyciężyć świat".
Cezary Cholewiński
poprzedni | następny
art. w cyklu