Jest w Mińsku, w Uruczczy, jedno niezwykłe muzeum - muzeum głazów narzutowych. Zebrano tam kamienne olbrzymy z całego kraju i ułożono na obrysie Białorusi (dokładnie Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej). Dodatkowo zaznaczono główne rzeki, jeziora, wzniesienia oraz stolicę.
I szczególnie upodobał sobie to miejsce dla swojego "kulturalnego" wypoczynku nasz elektorat. Warstwy stłuczonego szkła, opakowań, puszek, korków, niedopałków i innej cholery pokrywają małą Białoruś od Bracławszczyzny do Prypeci, od Niemna po Dniepr.
Toż zróbmy subotnik pod hasłem "Oczyścimy Białoruś!" Zbierzemy się w ciepły wiosenny dzień 24 marca ze swoim rynsztunkiem i sprzątniemy tę górę śmiecia.
Na koniec, jeśli zbierze się dostatecznie dużo ludzi, można wziąwszy się za ręce, stanąć wzdłuż granic kraju, wyznaczonych kamieniami, symbolizując wolę obrony Białorusi przed zaśmieceniem nie tylko rozbitymi butelkami, ale i Posachawymi-Zamiatalinymi-Łatypawymi (najwyżsi urzędnicy Łukaszenki - napływowi z innych części byłego ZSRR, np. Łatypow z Baszkirii - przyp. S. G.). Ponad miejscem oznaczającym Mińsk rozwiniemy biało-czerwono-białą flagę. Bardowie zaśpiewają swoje pieśni, poeci przeczytają wiersze.
Viaczka Vasilonak, Mińsk
Realizacja projektu programu TACIS Unii Europejskiej zarządzania zasobami wodnymi Dźwiny zbliża się do swej głównej części. W zeszłym tygodniu Nowopołock odwiedzili przedstawiciele tego programu i zapoznali się z pracą kompleksowego laboratorium ekologicznego WitiebskObłGidmieta. Po stronie Unii Europejskiej w projekcie uczestniczą firmy ICWS (Holandia), Sweko (Szwecja) i Rodsko (Niemcy). Białoruś przede wszystkim reprezentują Ministerstwo Zasobów Naturalnych i Ochrony Środowiska i jego jednostki organizacyjne. Budżet projektu to 1 mln. euro. Jak stwierdził przedstawiciel ICWS Paul Base (przepraszam za możliwe błędy przy transkrypcji z cyrylicy niecyrylicznych nazw własnych - S. G.) część środków będzie przeznaczona na modernizację laboratoriów uczestniczących w monitoringu wody w Dźwinie. Ostatecznym celem projektu jest stworzenie zorganizowanego systemu kontroli jakości wody w rzece. Zgodnie z planem realizacja projektu potrwa do kwietnia przyszłego roku.
Andriej Aleksandrow
BDG-online 28.3.2001 (www.bdg.minsk.by)
W ramach projektu IKEA będzie ostro przestrzegać swej ekologicznej koncepcji zakupów drewna, a konkretnie - nowe zalesienia w miejsce wyciętego lasu. Oprócz tego planuje się w znacznym stopniu wykorzystywać także drewno, jakie na Białorusi do tej pory nie było używane w przemyśle meblowym.
W trakcie wizyty goście zapoznali się z pracą szeregu białoruskich przedsiębiorstw, omówili projekt budowy w Mińsku hipermarketu handlującego materiałami budowlanymi, meblami itp. towarami dla domu. Szwedzka delegacja przebywała także w centrum onkologicznym w Borowlianach, gdzie poruszono temat okazania sponsorskiej pomocy Naukowo-Badawczemu Instytutowi Onkologii poprzez dostawy niezbędnych preparatów, wyposażenia, stażów białoruskich lekarzy-onkologów za granicą.
Wg informacji Ministerstwa Przedsiębiorczości i Inwestycji wszystkie propozycje szwedzkiej delegacji, które pojawiły się w trakcie rozmów, będą rozpatrzone przez rząd Białorusi w ciągu miesiąca.
Tierieza Chajutina
26.3.2001 BEŁTA (http://belta.press.net.by)
S. G.
A w tym czasie służby miejskie kontynuują łapanie i zabijanie kotów i psów przy pomocy kijów, pałek i amoniaku. Robi się to na przekór Ustawie o Obronie Praw Zwierząt, która przewiduje pozbawienie wolności lub wysoką grzywnę za okrutne obchodzenie się ze zwierzętami. I jest to zupełnie bezsensowne okrucieństwo, gdyż nie przynosi skutku: liczba zwierząt rośnie - podczas gdy w 1999 r. w Mińsku zabito 10 tys. zwierząt, to w 2000 r. już 12 tysięcy. Przewodnicząca Towarzystwa Obrony Zwierząt "Ratunek" Ludmiła Atraszkiewicz uważa, że wyjściem mogłaby być sterylizacja i utworzenie schronisk dla czworonożnych włóczęgów.
Radyjo Racyja: - Pani Ludmiło, czym się zajmuje Wasza organizacja?
L. Atraszkiewicz: - Po pierwsze - pomagamy bezdomnym zwierzętom, utrzymujemy je i szukamy im właścicieli. Po drugie - pomagamy ludziom, którzy trzymają u siebie bezdomne zwierzęta: zbieramy środki od dobrych ludzi, składki, dary. Po trzecie - pracujemy w szkołach, z nauczycielami i dziećmi, jak również ze środkami masowego przekazu - gazetami, telewizją, radiem.
RR: - A czy współpracują Państwo z władzami? I jak posuwa się sprawa z budową schroniska dla zwierząt?
LA: - Robimy wszystko, aby takie schronisko było i wiele petycji z żądaniami skierowaliśmy do władz miasta. W zeszłym roku zaczęła się budowa, ale schronisko jest zaplanowany jako Centrum Tymczasowego Utrzymania Bezdomnych Zwierząt, tylko na 5 dni, a potem będzie się je zabijać. Trzy organizacje "Ratunek", "Kasztanka" i Dańkau-klub - robią wszystko, aby przemienić Centrum w stałe schronisko.
RR: - Uważają Państwo, że to możliwe?
LA: - Wszystko jest możliwe jeśli będziemy się tego domagać wspólnie.
RR: - Proszę powiedzieć, dokąd teraz trafia podatek nałożony na właścicieli zwierząt?
LA: - Jest to bardzo duży podatek. 70% jest przeznaczone na budowę Centrum dla zwierząt i miejsc do wyprowadzania zwierząt. A 30% idzie na potrzeby pracowników gospodarki komunalnej, milicji, a nawet na rozwój bazy materialnej milicji.
RR: - Czy działa jeszcze pod Mińskiem "obóz śmierci" dla zwierząt czy też zwierzęta są zabijane w sposób bardziej humanitarny?
LA: - Obóz śmierci działa. Bardzo okrutnie zabijają zwierzęta. Zwróciliśmy się do władz miasta, aby 30% podatku, idące na gospodarkę komunalną i milicję, szło na humanitarne usypianie zwierząt.
Uważa się, że Białorusini są tolerancyjnym a nawet zanadto tolerancyjnym narodem. Więc dlaczego tak wielu wśród nas jest tak okrutnych w stosunku do słabszych. Nie jest tajemnicą, że grodzieńskie władze płacą nie tylko dorosłym, ale nawet dzieciom za zabójstwo każdego zwierzątka ok. 20 centów, a trupy zwożą do szybu w wiosce Hoża (Goża) w Rejonie Grodzieńskim. wszyscy wiedzą, że dobrzy panowie sami wiozą swoich ulubieńców do przychodni weterynaryjnej na ulicy Siamionava w Mińsku. Tam się je bezlitośnie zabija. Epidemia okrucieństwa z takich obozów śmierci przerzuca się na ludzi niczym dżuma. Czy organizacjom społecznym uda się powstrzymać epidemię?
Śviatłana Kurs
Radyjo Racyja 27.3.2001 (http://www.racyja.pl)
Podróż z Warszawy do Mińska i z powrotem kosztuje ok. 200 zł (a np. z Katowic bądź Krakowa 280 zł).
Nocleg na miejscu - ok. 6-8 USD z całodziennym wyżywieniem (choć nie mogę zaręczyć, że dobrym czy wegańskim).
Język białoruski jest bardziej podobny do polskiego niż rosyjski, a zresztą wielu Białorusinów zna polski.
Co do bezpieczeństwa, to Łukaszenka nie jest aż taki straszny, jak go przedstawiają massmedia.
Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam i proszę o kontakt:
Stanisław Górka
sgorka@indyw.most.org.pl
tel. 0-602/76-82-36
Główny redaktor czasopisma Valeryj Dranczuk skierował list na ręce nowego ministra Liavoncija Charużyka (powołanego w lutym). W przeciągu ostatnich pięciu lat gazeta domagała się otwartości działania resortu, proponowała poprzez tradycyjne formy kontaktów z dziennikarzami - briefingi i konferencje prasowe - informować szerokie rzesze społeczeństwa o najostrzejszych problemach ekologicznych. "Jednak do dnia dzisiejszego - mówi się w liście - nie widzimy żadnych konferencji prasowych, w najlepsze trwa tendencja do przemilczania informacji ekologicznych i potencjalnych zagrożeń związanych z wykorzystaniem przyrody i przemysłowym zanieczyszczeniem środowiska". Tak np. bez reakcji ministerstwa pozostała publikacja z "Bieławieżskaj Puszczy" z 1998 r. artykułu "Gdzie ten krzyk, że Białoruś żyje?". Podnosił on ważny temat - dostęp do informacji ekologicznej w związku z podpisaniem Konwencji Århuskiej (porozumienie o dostępie do informacji ekologicznej przyjęte w czerwcu 1998 r. w Danii na europejskiej konferencji ochrony środowiska). Redaktor "Bieławieżskaj Puszczy" powiadomił ministra, że dziennikarze ukazujący problemy ekologiczne oczekują od niego "zdecydowanych kroków w celu zmiany stanowiska na lepsze".
W ramach rozpoczętej ekologicznej kampanii społecznej "Otwarta działalność" gazeta "Bieławieżskaja Puszcza" proponuje Liavoncju Charużyku przeprowadzenie w najbliższym czasie konferencji prasowej nt najostrzejszych problemów ekologicznych. Valeryj Dranczuk jest gotowy wziąć na siebie organizację konferencji prasowej.
Marat Haravy
BiełaPAN 30.3.2001 (http://www.belapan.com)
EkaInform skr. 68 220047, Miensk, Białoruś e-mail: ei@tut.by |
Stanisław Górka
(sgorka@indyw.most.org.pl)
Gazeta "Nasza Svaboda" donosi, że za pierwsze dwa miesiące 2001 r. Państwowy Program Likwidacji i Minimalizacji Skutków Katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej (obliczony na lata 2001-2005) został sfinansowany jedynie w 10%. Niezważając na to, że rząd w przededniu 15 rocznicy tragedii czarnobylskiej obiecał priorytetowe finansowanie działalność GosKomCzernobyla jest niedofinansowana na 5 mld. rubli białoruskich (po kursie rynkowym po ok. 4 mln. USD, ale takie bezgotówkowe pieniądze można liczyć po wielu innych kursach i wtedy może to być nawet 18-12 mln. USD - przyp. S. G.).
BDG-online 29.3.2001 (www.bdg.minsk.by)
Białoruski Narodowy Komitet Organizacyjny "Marszu Czarnobylskiego" i innych akcji pod wpływem smutnych doświadczeń z białoruskimi władzami postanowił w tym roku nie zwracać się o pozwolenie na przeprowadzenie demonstracji. Rzecz w tym, iż w ostatnim czasie władze wyznaczają wszystkim to samo miejsce na peryferiach Mińska - Plac Bangalur (nazwa od indyjskiego miasta) - krótko mówiąc totalne zadupie. Organizatorzy postanowili bez proszenia przeprowadzić w centrum miasta wiece i marsz z okazji 15 rocznicy awarii w Czarnobylu. W wyniku awarii ze względu na kierunek wiatrów Białoruś ucierpiała najbardziej.
26.4. akcja w rocznicę awarii rozpocznie się o godz. 17 żałobnymi nabożeństwami w kościołach różnych religii w intencji ofiar tragedii. W samym Mińsku w centrum odbędzie się przemarsz pod kompleks budynków rządu. Również w innych miastach odbędą się akcje. Co roku to właśnie rocznica Czarnobyla jest powodem do największych demonstracji w tym kraju.
Stanisław Górka
W poprzednim numerze ZB artykuł Stanisława Górki nt. awarii w Smoleńskiej Elektrowni Atomowej ukazał się w rubryce "Białoruś". Elektrownia jest zlokalizowana na terenie Obwodu Smoleńskiego, który jest częścią Rosji. Smoleńszczyzna do drugiej połowy XVII w. wchodziła w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego (Rzeczpospolitej Obojga Narodów) i okolice Diesnogorska, gdzie zlokalizowana jest elektrownia, to ówczesne tereny nadgraniczne. Na terenie Wielkiego Księstwa, którego największą część zajmowały obecne ziemie białoruskie, językiem urzędowym był wówczas ruski (białoruski) a nie litewski. Jeszcze na początku XX w. tereny Smoleńszczyzny na mapach języków i dialektów zaznaczano jako "północno-wschodni dialekt białoruski" i "dialekty przechodnie od białoruskich do południowo-rosyjskich". Jeszcze dziś znaleźć można na Białorusi nacjonalistów uważających Smoleńczczyznę za ziemie białoruskie, dokładnie tak, jak wielu Polaków uważa Lwów czy Kijów. Jednak ludność Smoleńszczyzny uważa się za normalnych Rosjan i o żadnej białoruskości nawet nie chce słyszeć. Zaś sama elektrownia leży ok. 80 km od granicy białoruskiej, podobnie jak ukraiński Czarnobyl. Na szczęście do tragedii nie doszło.
red.
poprzedni art. w cyklu