Wyczytałem to i owo o ekologach. Najczęściej towarzyszy temu stwierdzenie, że są wykorzystywani przez "innych" jako bezwolne narzędzia. Ba, przykleja im się wprost metkę oszołomów. Nie będę gołosłowny i przypomnę, co przeczytałem w jednym z czasopism: efekt cieplarniany to spisek ekologów, a obecne zmiany temperatury są wywołane tylko w 4% przez człowieka. Dla odmiany w grudniowej (?) "Nauce", którą wziąłem sobie do ręki w bibliotece, były dramatyczne wykresy wzrostu objętości gazów cieplarnianych w atmosferze i zupełnie inny punkt widzenia problemu. Hmm...
Drugą wzmiankę o ekologach znalazłem w pewnym prawicowym tygodniku ("Wprost", nr 2/2001 14.1.2001 tytuł okładki: Czarnobyl największy blef XX wieku) w artykule o katastrofie w Czarnobylu jako wielkim blefie XX w. Można się było dowiedzieć, że ekologów wykorzystuje się jako narzędzia w celu zwalczania energii atomowej. Niestety, nie napisano, kto owym mocodawcą ekologów był. Można się było jedynie dowiedzieć, że elektrownie atomowe są mniej szkodliwe od innych. Ciekawe, jaka jest prawda, skoro "die Gruenen" (Zieloni) w Niemczech przeforsowali "Atomausstieg", czyli odejście od wykorzystania energii jądrowej w energetyce po dość długich i burzliwych debatach, gdzie na pewno były argumenty "za" licznego w Niemczech lobby proatomowego i przeciwne im argumenty "Zielonych". W bibliotece, z której usług korzystam jest nawet cała półka poświęcona tej tematyce. Jakoś nie chce mi się jednak dociekać prawdy, elektrownie jądrowe nie wyglądają dla mnie nieszkodliwie i uważam, że obecnie trwa kampania mająca na celu zapewnienie społecznej akceptacji dla energetyki jądrowej w Polsce. Ciekawe, kiedy pierwszą elektrownie zbudują i co zrobią z protestującymi ekologami.
I wreszcie przed chwilą przeczytałem w tym samym tygodniku ("Wprost" nr 5/2001, 4 lutego 2001, tytuł okładki: Człowiek z Seatlle kontra człowiek z Davos) spory, krytyczny artykuł o przeciwnikach globalizacji. Dziwne, globalizacja nigdy mi się nie podobała. Studiując mój kierunek studiów poznawałem jej mechanizmy i jej efekt końcowy (kilka megakoncernów, które podzieliły się rynkiem na świecie), który niezbyt mi odpowiada.
Ekologów przedstawiono tam wraz z anarchistami i grupami agresywnymi (oczywiście najbardziej widocznymi). Porównano do ludystów i zacofańców. Aż się zdziwiłem, że przedstawiono ich kontrargumenty (wypowiedzi Lori Wallach o globalizacji, które prawdopodobnie miały pokazać bezsens jej wypowiedzi, lecz mi się spodobały - ot choćby że globalizacja nie byłaby możliwa bez taniego transportu. Bo kto woziłby towary z jednego końca świata na drugi, gdyby miał pokryć wszystkie koszty zewnętrzne transportu (zanieczyszczenie, hałas, wypadki, zmiana klimatu)? Albo że WTO jest tworem dziwnym, bo zwykli ludzie w krajach nie wybierają członków WTO w demokratycznych wyborach ani nie mają żadnego wpływu na działalność tej organizacji, -wymuszającej na niektórych krajach otwarcie swoich rynków na siłę, bo inaczej wprowadza "sankcje".
Ekologów coraz częściej przedstawia się jako szaleńców i oszołomów protestujących przeciwko postępowi. Jest to dosyć niebezpieczne - Goebbels, szef nazistowskiej propagandy zwykł mawiać: "powtórzcie ludziom tysiąc razy, a uwierzą". W tym stwierdzeniu zgadzam się z nim. Ekologów można zdyskredytować i w oczach społeczeństwa przedstawić jako wariatów. I tak się robi.
Adam Fularz
Tuby tej naszej "prawicy" to przede wszystkim Radio Maryja oraz "Nasz Dziennik". O tym ostatnim piśmie - wysoce ekologom nieprzyjaznym (upatrującym w nich sekciarzy zagrażających "jedynej prawdziwej wierze") - już na tych łamach pisywałem. Nową po temu okazję dają kuriozalne wystąpienia dotyczące dość już głośnej sprawy szkodliwego oddziaływania ośrodka nadawczego Radia Watykańskiego na zdrowie okolicznych mieszkańców (w położonym niedaleko Rzymu mieście sąsiadującym z tym silnym nadajnikiem stwierdzono u dzieci wzmożoną zapadalność na białaczkę). Sprawa jest poważna, dość słabo rozeznana i wymagająca bardzo poważnego potraktowania. Tymczasem ND usiłuje ją w sposób napastliwy wyszydzić i zbagatelizować. W wyd. z 19.3. zamieszczono w ND notkę ("Rzecznik Stolicy Apostolskiej broni dobrego imienia Radia Watykańskiego") imputującą włoskiemu ministrowi ochrony środowiska jakąś szczególną nieżyczliwość wobec rozgłośni z racji komunistycznej proweniencji tegoż ministra. A wszystko dlatego, iż zgodnie ze swymi zadaniami zażądał od rozgłośni zmniejszenia poziomu zanieczyszczeń elektromagnetycznych pod rygorem przerwania dopływu prądu. Zamiast rzeczowej argumentacji ND wysuwa "argumenty" ad personam. Rzecznik Watykanu miał też wyrazić zastrzeżenia przeciw nagłośnieniu sprawy przez władze i media. Nasuwa to uwagę o znanej katolickiej hipokryzji, usiłującej sprawy kłopotliwe (a tych ma Kościół katolicki wiele) po prostu przemilczeć.
4.4. ND znów nawiązał do sprawy nadajnika Radia Watykańskiego wskazując na jej podobieństwo (całkiem zresztą słusznie) do ubiegłorocznego konfliktu wokół budowy stacji przekaźnikowej dla Radia Maryja w Przemyślu. Protestowali przeciwko tej lokalizacji mieszkańcy pobliskiego osiedla, przez niektórych duchownych określeni z tego tytułu jako "komuniści" (o czym pisałem na tych łamach w ubr.: Radio Maryja może szkodzić zdrowiu?, ZB 7(152)/2000, s. 53)
U podstaw przedstawienia przez ND obu tych spraw (tej polskiej i włoskiej) tkwi właściwa pismu optyka upatrywania wszędzie "wrogich sił" spiskujących przeciwko "jedynej prawdziwej wierze" (i jej polskim obrońcom - w szczególności). Te siły to postkomuniści, demoliberałowie, kosmopolici, masoni, "kochający inaczej", a także ekolodzy - żeby wskazać tylko najważniejsze pozycje z obszernej listy wrogów. Skłonny jestem przypuszczać, że ND jeszcze nie raz dostarczy okazji dla kolejnych doniesień z frontu wojny ideologicznej. Nasza "prawica" nie może się pogodzić z dawno już ogłoszonym końcem wieku ideologii.
AD
Ponieważ ND tylko szydzi i wybrzydza z powodu nikczemności
tych, którzy protestują przeciw zagrożeniom jakie
niosą nadajniki radia watykańskiego, stroniąc
przy tym od rzeczowej prezentacji stanu faktycznego, wskazane
byłoby sięgnięcie do publikacji Sylwii Wysockiej
w "Polityce" z 21.4.2001 ("Cienie Watykanu").
Publikacja ta daje obiektywną prezentację podłoża
zaistniałego konfliktu.