Obraz świata a wartości
|
Niezależnie od finezyjnych i głębokich wykładni
obrazu świata, które funkcjonują w filozofii,
nauce i literaturze, dla potrzeb orientacji życiowej, niezbędnej
w codziennej działalności upowszechniają się
obrazy świata (modele) uproszczone do tego stopnia, aby mogły
być zrozumiałe dla każdego i przyjęte za
własne. Toteż pomimo krytycznego stosunku intelektualistów
do tych uproszczonych, "potocznych modeli świata",
to właśnie one funkcjonują w społeczeństwie
i chociaż nie uświadomione, w gruncie rzeczy stanowią
podstawę rozpowszechnionej orientacji życiowej, przy
czym ich źródła kulturowe tkwią w tradycyjnych
systemach religijnych i filozoficznych, w których mieszczą
się ich kardynalne założenia, spontanicznie uwewnętrznione
i nie uświadamiane. |
Tak więc na ogół "zwykły człowiek",
dziecko, uczeń itd. nie zastanawia się czy jego uogólniony,
tkwiący w podświadomości obraz świata zasadza
się na modelu kartezjańsko-newtonowskim, probabilistycznym,
egzystencjalistycznym czy ekologicznym. Na ogół, właśnie
w naturalnym procesie przyswajania treści z otoczenia kulturowego
przyjmuje się najczęściej funkcjonujące
w nim uogólnione obrazy świata, które kształtują
w konsekwencji postawy wobec tego świata, wobec samego siebie,
wobec innych ludzi i wspólnot: rodzinnej, wytwórczej,
narodowej. Te wyobrażenia o kształcie świata funkcjonują
jako przekonania i oczywiście mają wpływ na wybór
uznawanych wartości.
Przypatrzmy się kilku przykładom takich uproszczonych
modeli, które niezależnie od tego czy bardziej lub
mniej są uświadamiane, jednak społecznie funkcjonują
odciskając piętno na rozpowszechnionych postawach moralnych.
I. Świat jest wielką deterministyczną maszyną
Jestem śrubką, gwintem lub czymś podobnym,
Mam ściśle określone i nieprzekraczalne ograniczenia,
Nie mam wpływu na bieg rzeczy, a więc nie mam odpowiedzialności,
Robię co uważam, z lepszym lub gorszym wyczuciem.
II. Wszystko zależy od opatrzności
Jestem niewiele znaczącym pyłkiem,
Los mój już został wyznaczony,
Nie mam wpływu na bieg rzeczy,
Mam być odpowiedzialny, ale nie wiem za co,
Na wszelki wypadek czuję się winny.
III. Świat jest chaosem, którym rządzi przypadek
Istnieję w wyniku przypadku,
Nie wiem od czego zależę i do czego zmierzam,
Nie mam wpływu na bieg rzeczy, nie jestem odpowiedzialny,
Muszę jakoś przetrwać, imając się wszelkich sposobów.
IV. Świat jest sanktuarium
Jestem kustoszem w tym sanktuarium,
Celebruję i podzielam świętość świata,
Moja rola jest ważna, jestem odpowiedzialny,
Staram się stanąć na wysokości zadania.
Można byłoby przytoczyć jeszcze kilka wariantów
takich uproszczonych modeli, nam jednak chodzi bardziej o kreowanie
takiego obrazu świata, który pomagałby w dokonywaniu
pozytywnych wyborów wartości zarówno w procesie
edukacji jak i w codziennym działaniu.
Edukacja dla przyszłości
Powróćmy do pytania postawionego na początku
referatu; w odniesieniu do jakiej przyszłości działamy?
Chcąc odpowiedzieć na to pytanie musimy wykreować,
z całą świadomością jego ogólności
"obraz świata" według naszej współczesnej
wiedzy o nim.
Przede wszystkim staje przed nami zadanie określenia naszej
postawy wobec świata, z uwzględnieniem całej wiedzy
jaką może dysponować dzisiaj człowiek, zarówno
o naturze swojego środowiska przyrodniczego i kulturowego
jak i o sobie samym jako strukturze biopsychicznej i duchowej.
Spróbujmy w skrócie podsumować naszą
współczesną wiedzę o istocie człowieka
i jego wspólnot oraz o przyrodzie i sformułujmy wynikające
z tej wiedzy wskazówki do działania.
Wiemy z całą pewnością, że jesteśmy
dziećmi Wszechświata i że Wszechświat jest
w stanie ciągłej kreacji. Znajduje się on w nieustannym
ruchu, rozwija się, ewoluuje czyli jest układem dynamicznym.
Jesteśmy jego integralną częścią, dynamika
Wszechświata odnosi się zatem również do
nas, a więc jesteśmy posiadającymi świadomość
współtwórcami. Możemy zatem przyjąć,
że misją człowieka jest świadome uczestniczenie
w ewolucji Wszechświata, poprzez twórcze uczestniczenie
w kulturze.
Takie spojrzenie przywraca nam zrozumienie głębokiej
więzi z Ziemią, biosferą, z Kosmosem.
Wiemy też, że dążenie do coraz większej
złożoności jest naturalną tendencją rozwojową
i przejawia się w postaci przyrostu organizacji wspólnot
tworzących kulturę. Jest to naturalny kierunek rozwoju
i wynika zeń również postulat doskonalenia
relacji międzyludzkich w dążeniu do doskonalenia
się człowieka i wszelkich wspólnot kulturotwórczych;
rodzinnych, wytwórczych, lokalnych, narodowych, aż
po wspólnotę międzynarodową, żyjącą
w harmonii z całością biosfery jako jej integralna,
świadoma część, przy tym złożoność
organizacji społecznej nie tylko nie wyklucza różnorodności,
lecz czerpie z niej inspiracje dla pomyślnych rozwiązań,
które sprzyjają zrównoważeniu i zachowaniu
żywych struktur - dynamicznych i kreatywnych, natomiast unifikacja
jest wrogiem życia - jest tendencją nekrofilną,
prowadzącą do stagnacji i w konsekwencji do rozpadu.
Dlatego naszym dążeniem powinno być zachowanie
różnorodności i wielości kultur.
Postulat naszej świadomej kreatywności jest logicznym
skutkiem zrozumienia kreatywności jako zasady istnienia Wszechświata.
Dlatego możemy przyjąć, że najwyższą
dla nas wartością jest duchowo-biologiczny rozwój
człowieka w narodowej wspólnocie, tworzącej kulturę.
Zdolność każdego z nas do podejmowania wysiłku
wiąże się bezpośrednio z przyjęciem
jako własnego systemu wartości -tych wartości,
którym człowiek zdolny jest podporządkować
swoje postępowanie, których nie waha się bronić,
a nawet złożyć w ich obronie życia. Takie
utożsamianie się z wartościami wyższymi jest
znakomitym czynnikiem motywacyjnym. Dlatego uznawane przez wspólnotę
wartości, których znaczna część to
wartości uniwersalne muszą być stale utrwalane
i upowszechniane, bo tylko wokół nich, poprzez zbiorowe
działania integrują się członkowie wspólnoty.
Z całościowego, właściwego dla kultury słowiańskiej,
a także dla ekofilozofii światopoglądu wynikają
zasady moralne, które określają relacje człowieka
do samego siebie, do swoich wspólnot: rodzinnej, wytwórczej,
narodowej, do innych ludzi i wspólnot, do wspólnoty
gatunkowej-człowieczej i do środowiska przyrodniczego.
U podstaw tych zasad leży:
- szacunek dla świętości życia, szacunek
dla samego siebie i innych stworzeń, jako przejawów
przenikniętej boskością całości,
- odpowiedzialność za swoje czyny wobec siebie
i innych, wobec wspólnoty i wobec Ziemi
- twórcza postawa wobec życia, tworzenie
samego siebie, współtworzenie wspólnot, współtworzenie
kultury,
- sprawiedliwość powszechnie obowiązująca,
nie mylona z równością,
- naturalny umiar, który wynika z odpowiedzialności
i ze zrozumienia swojej świadomej roli w społeczeństwie
i w świecie istot żywych. Przede wszystkim zaś
umiar w korzystaniu z dóbr, które przeważnie
powstają kosztem eksploatacji środowiska, naruszając
jego równowagę.
Oczywistą jest również konieczność
współdziałania i współpracy globalnej,
zwłaszcza w dziedzinie ochrony środowiska przyrodniczego
i poszanowania osoby ludzkiej, z czego wynikać winien szacunek
dla innych kultur, religii i narodów oraz uznanie ich prawa
do swobodnego rozwoju w ramach narodowego porządku świata
(zob. też cytowana w pracy "Czy jest możliwa etyka
uniwersalna?" - "Deklaracja globalnej etyki").
W obecnie odczuwanym przez nas kryzysie cywilizacyjnym, żadne
koncepcje filozoficzne, polityczne czy gospodarcze nie stworzą
możliwości jego przezwyciężenia jeżeli
ich fundamentem nie będzie etyka. Przede wszystkim podstawowe
znaczenie jako warunek przetrwania i rozwoju ma efektywna edukacja
moralna młodego pokolenia.
Barbara Krygier
Stowarzyszenie "Edukacja dla Przyszłości"
Literatura:
- Krygier B., Odkrywajmy na nowo sens człowieczej misji,
w: ZB 4(162)2001, s. 47-53.
- Skolimowski H., Dharma, Ecology and Wisdom in the Third Millenium,
New Delhi 1999.
- Sekuła J. (red), Czy jest możliwa etyka uniwersalna?, Siedlce 1994.
- Jedynak St., Człowiek, społeczeństwo, moralność, Lublin 1996.
(fragment artykułu "Wybór wartości w odniesieniu
do akceptowanego obrazu świata")
|
Jakie są przyczyny i przykłady "upadku rodzaju
ludzkiego"?
Dokąd zmierza ludzkość?
Czy możliwe jest zahamowanie procesu dehumanizacji i
destrukcji Ziemi, planety ludzi? |
Przed nadejściem ery technologicznej człowiek był
w dużym stopniu więźniem sił przyrody. Zdany
był na jej łaskę a każdy nieurodzaj, klęska
żywiołowa uświadamiała mu znikomość
ludzkiej egzystencji i uczyła pokory.
W zjawiskach przyrodniczych widziano objaw gniewu bożego,
naturę demonizowano, przypisywano jej cechy istoty inteligentnej.
Natura miała w myśl wierzeń dawnych epok swoje
własne życie i tylko te ludzkie działania, które
były zgodne z celami ukrytego życia przyrody miały
szansę powodzenia. Sytuacja zmieniła się z chwilą,
gdy wytworzono umożliwiające eksplorację natury
technologie. Od tego momentu rozpoczął się proces,
który można porównać z odreagowaniem.
Ludzkość, gdy tylko poczuła swoją siłę,
chciała za wszelką cenę udowodnić, że
panuje nad naturą. Dziś zbieramy żniwa procesu
odreagowywania, które ujawniają się w zniszczeniach
planety, ale i powstaniu wielu nowych nurtów filozoficznych
- ekofilozofii a także złudnej "ekologii strachu"
(W. H. Zylbertal).
"Ekologia strachu" jest obawą przed wyczerpaniem
się nośników energii, zatruciem środowiska
w stopniu uniemożliwiającym egzystencję, a także
lęk człowieka przed własnymi możliwościami
zniszczenia przyrody a następnie samego siebie. Ale czy
tylko te czynniki powinny człowieka przerażać!?
K. Lorenz - doktor filozofii i medycyny, etolog, żyjący
w latach 1903-1983 zarysował bardziej pesymistyczną
wizję - "wizję upadku człowieczeństwa".
Ludzkość narażona jest na zagładę spowodowaną
wojną atomową, może ją również
czekać śmierć powolna w wyniku wyczerpania zasobów
środowiska naturalnego i zanieczyszczeń. Jednak najgroźniejszym
i najbardziej przerażającym przejawem "upadku człowieczeństwa"
nie będzie wybuch nuklearny ani klęska ekologiczna
lecz regres człowieczeństwa - upadek wszelkich cech
ludzkich.
Człowiek - istota wyższa, rozumna - za jaką się
uważa - stanie w obliczu klęski na poziomie głębokim,
mentalnym, dokona wewnętrznej autodestrukcji i upadku.
Antropologia Kartezjańska, za której ojca duchowego
możemy przyjąć Rene Descartesa skupiona była
bardziej na metodzie niż na celu, któremu miała
służyć. Człowieka wynosiła ponad inne
stworzenia i nakazywała robienie wszystkiego, co tylko możliwe
bez przewidywania jakichkolwiek konsekwencji.
Uzbrojeni w taki nakaz, wsparci biblijnym "czyńcie
sobie ziemie poddaną" ruszyliśmy w erę technologiczną.
Reszty spustoszeń, najpierw w duszy człowieka a potem
w środowisku człowieka otaczającym, dokonały
pospołu: protestantyzm, personalizm, utylitaryzm i kapitalizm.
Świat wymknął się spod kontroli (K. Popper)
aby ten proces odwrócić potrzeba nowego spojrzenia
na pozycję człowieka w świecie objawiającego
się ogromnym poczuciem odpowiedzialności za siebie
i za świat, z którym dziś zrobić można
wszystko z unicestwieniem tego świata włącznie.
Myślę, że utylitarystyczne stwierdzenie "wiedza
służy człowiekowi do opanowania świata"
zastąpić trzeba postulatem, aby wiedza służyła
człowiekowi do opanowania samego siebie i powstrzymania nieuniknionej
wizji regresu człowieczeństwa przedstawionej przez
K. Lorenza.
Losy ludzkości zależeć będą od tego,
co jest w nas samych, konieczna jest więc umiejętność
wsłuchania się w samego siebie. W organizmie ludzkim
musi zaistnieć równowaga pomiędzy dobrymi i
złymi cechami. K. Lorenz porównuje społeczeństwo
do organizmu ludzkiego. Każde społeczeństwo posiada
bowiem stosowny mechanizm obronny, który dąży
do wewnętrznej równowagi. Brak równowagi odreagowywuje
patologiami społecznymi min.: pracoholizmem, alkoholizmem,
narkomanią, plagą sekciarstwa, odgradzania się
od świata niewyobrażalnym bogactwem (skutecznie głuszącym
sumienie), zalewem przemocy i pornografii.
Wrażliwość człowieka musi być zarazem
lekcją odwagi, odpowiedzialności i zrozumienia, że
ulżenie cierpieniu indywidualnemu możliwe jest jedynie
poprzez ulżenie cierpieniu świata jako całości.
Lorenz podkreśla, że działania ukierunkowane na
cel są piękniejsze. Aby odbierać piękno
należy najpierw się nauczyć obcować z owym
pięknem, sztuką. Każdy człowiek ma inne poczucie
piękna i harmonii lecz istnieją tzw. upodobania archaiczne.
Są to pierwotne archetypy postrzegania piękna.
Lorenz przyjął pewien wzorzec człowieczeństwa,
od którego następuje regres. Zauważył również
ogromną sprzeczność między umysłem a duszą.
Umysł człowieka współczesnego rozwija się
gwałtownie, a konserwatywna dusza nie nadąża za
galopującym umysłem. Dusza, wg Lorenza, jest tworem
pierwotnym, na który składają się naturalne
uczucia, emocje, wrodzone formy postrzegania postaci, wzorce.
Ludzie próbują buntować się przeciwko
technokratyzmowi, co nie jest najlepszym rozwiązaniem, gdyż
jest to bunt przeciwko utartym szlakom wspólnoty. Istotne
okazuje się właściwe postrzeganie potrzeb. Człowiek
nie powinien rezygnować z osiągnięć nauki
i techniki, nie ma mowy o cywilizacji jako o błędnym
wyborze (E. Cioran), ale i nie może być zgody na cywilizację
niekontrolowanej konsumpcji i rozbudzanie nowych potrzeb dla celów
handlowych. Potrzeby człowieka są bowiem wytworem duszy
i nie zmieniły się one bardzo od czasów "przednaukowych",
"przedtechnologicznych". Człowiek nadal potrzebuje
bezpieczeństwa biologicznego, społecznego, egzystencjonalnego,
związków międzyludzkich, odczuwa potrzebę
przedłużenia gatunku, poznania, piękna, miłości,
transcendencji (przekraczanie samego siebie). Każda z tych
potrzeb może być rozłożona na mniejsze -
bardziej konkretne (np. potrzeba bezpieczeństwa uwidacznia
się w chęci posiadania domu). Wśród owych
potrzeb niektóre nadmiernie się rozrosły i bez
reszty zawłaszczyły umysły współczesnej
ludzkości Pierwotna potrzeba bezpieczeństwa przekształciła
się do konieczności obłąkanego rujnowania
środowiska przyrodniczego i psychicznego tylko po to, by
wydarte środowisku bogactwa przetwarzać na przedmioty
użyteczne, dzięki którym poczujemy się
mocno uzbrojeni w walce o codzienny byt. Na naszych oczach rozgrywa
się walka pierwotnych koczowników, których
agresja ma do dyspozycji technologie daleko potężniejsze
od kamiennego topora.
Lorenz podaje kolejne przykłady regresu człowieczeństwa,
który objawia się w upadku cech ludzkich, bądź
ich deformacji. Rozwój kultury cywilizacji nie troszczy
się o samopoczucie jednostki. Człowiek, aby nie popadać
w konflikt ze społeczeństwem, musi się podporządkować,
często działać wbrew swoim naturalnym skłonnościom.
Wraz z rozwojem społecznym naturalne zachowania ludzkie przekształcają
się w patologie. Przykładowo, pozytywnie postrzegane
zamiłowanie do porządku zdeformowane zostało do
feudalizmu. Konieczność wprowadzania wszelakich "porządków"
w społeczeństwach nasiliła się wraz ze
wzrostem liczby ludności.
Społeczeństwo posiada podobne do spotykanych w naturze
mechanizmy regulacyjne. W przyrodzie, gdy liczebność
populacji wzrasta ponad miarę - rośnie liczba drapieżników,
którzy ograniczają populację. W społeczeństwie,
gdy jest ono nadmiernie ekspansywne - również wzrasta
liczba jednostek eliminujących, agresywnych, które
wybijają ludność w sposób mniej lub bardziej
zorganizowany (przestępczość, wojny, wypadki).
Praktycznym przejawem dzisiejszej agresywności człowieka
jest bezwzględna polityka globalizacyjna, podporządkowująca
sobie państwa i niszcząca małe i niezależne
systemy. Agresja wśród ludzi jest karykaturą
agresji wśród zwierząt, ponieważ uwarunkowana
głębokim poczuciem oddzielenia, izolacji - bywa krwawa
i bezsensowna, bowiem skierowana jest przeciw własnemu środowisku
(J. Korbel).
Człowiek konkurujący i wojujący, agresywny i zawistny
nie może zaznać miłości, gdyż jest ślepo
zakochany we własnym ego; jest niewolnikiem, a ponieważ
nie chce być nim przed samym sobą, tworzy sobie systemy
filozoficzne i religijne, którymi się usprawiedliwia.
W społeczeństwie często brakuje naturalnych,
ewidentnych ograniczników wzrostu, które uświadomią
ludzkości tragizm sytuacji. Mechanizm napędzający
wzrost gospodarczy oparty jest na wykładniczym wzroście
produkcji materialnej (Meadows "Przekraczanie granic").
Na problemie nieograniczonego wzrostu i groźbie przekroczenia
dopuszczalnych granic skoncentrowali się Meadowsowie, którzy
zadali sobie pytanie, czy istnieje granica wzrostu i jakie konsekwencje
poniesie człowiek i środowisko nie zważając
na alarmujące sygnały Ziemi. Obserwujemy bowiem zjawisko
antyrewolucji, biologicznej i kulturowej. Narasta ono równocześnie
z ilością ludzi i skalą nierówności,
a także coraz większą izolacją przepływu
strywializowanej informacji i postępującą globalizacją.
Tradycyjne reakcje człowieka są wykorzystywane dla zawładnięcia
jak największą rzeszą konsumentów (reklama,
marketing), co prowadzi do eliminowania "obcych", lokalnych
tradycji i unifikacji ("McDonaldyzacji") świata.
Kultura uniwersalna traktuje środowisko jak zbiór
zasobów i teren dla inwestycji.
Lorenz podaje kolejne przykłady regresu człowieczeństwa
wskazując na zanik indywidualności człowieka, który
staje się trybikiem maszyny, systemu, a jego praca pozbawiona
zostaje pierwotnego elementu twórczego. Człowiek,
istota rozumna, myśląca, zatraca stopniowo tą umiejętność,
staje się jedynie konsumentem masowej kultury, pionkiem
zdeterminowanym i ograniczonym przez "reżysera"
aktorem, który: "parę chwil wygrawszy na scenie
w nicość przepada" (Szekspir). Świat opanowuje
hipertrofia wszystkiego, a struktury społeczne niwelują
cechy ludzkie.
Każda epoka, kultura, klasa społeczna wytwarza określony
typ człowieka, który w wyniku takich czy innych warunków
życia w określony sposób myśli (o ile myśli),
działa, organizuje swoje współżycie społeczne.
Każde działanie zmierza do zaspokojenia potrzeb biologicznych,
psychicznych, społecznych. Sposób w jaki się
to robi jest wyznacznikiem odróżniającym go od
innych jednostek.
Styl życia staje się charakterystyczną konfiguracją
zachowań jednostek wg danych wzorów społecznych
(regularności zachowań) i wzorów kulturowych
(standardów zachowań) - uświadamianych, ale
i czerpanych w sposób nieświadomy. Masowy styl życia,
który zapanował we współczesnej kulturze
czerpał ze wzorów nowej homogenicznej kultury zwanej
masową. Kultura masowa narodziła się jako produkt
wtórny rewolucji przemysłowej, wraz z industrializmem
i urbanizacją. Zgodnie z najogólniej przyjętym
znaczeniem pojęcia kultury masowej odnosi się ona
do zjawisk współczesnego przekazywania wielkim masom
odbiorców identycznych lub analogicznych treści płynących
z nielicznych źródeł działalności wielkich
mas ludzkich (A. Kłoskowska "Kultura Masowa").
W kulturze masowej duże znaczenie mają środki masowego
przekazu, gdyż za ich pośrednictwem upowszechniane są
pewne treści. Cechą charakterystyczną jest ich
jednolitość, standaryzacja, powielanie, kopiowanie
- po to, aby kulturze zapewnić daleki zasięg i łatwy
odbiór. Odbiorcy to grupa luźna, charakteryzująca
się pewną wspólnotą zainteresowań,
wiedzy, potrzeb i ocen - zwani często "pośrednią
publicznością", ponieważ odbierają gotowe
wzory podane im przez manipulatorów (media, prasa, internet
- czynniki kształtowania zbiorowej wyobraźni społecznej).
Publiczność zbiorowa nie przywykła do wyższych
wartości, jej gusty zaspokajają kolorowe obrazki, źródło
prawdy zmieszane z masą błędu. Zamiast podnoszenia
publiczności do poziomu, poziom obniża się do
publiczności. Masowy styl życia ma charakter globalny
i powszechny, obejmuje wszystkie kręgi, grupy społeczne
i oparty jest na globalnych wzorach konsumpcji. Niestety niesie
on za sobą negatywne skutki spustoszenia i prowadzi według
mnie, do regresu społeczeństwa, gdzie człowiek
coraz rzadziej używa rozumu i jawi się jako jednostka
indywidualna i myśląca. Człowiek podporządkowany
jest "filozofii konsumpcji", wg której ideałem
jest ten, który używa a nie tworzy (ewentualnie produkuje
dla potrzeb konsumpcji). Pomimo tego, iż we współczesnym,
rozwiniętym i zurbanizowanym świecie mamy wiele możliwości
wyboru poznania i poszerzenia swoich horyzontów myślenia,
stajemy się "robotami audiowizualnymi" programowanymi
przez innych i przyswajamy to, co jest nam podane. "Podglądamy
świat przez dziurkę od klucza", nie potrafimy
podawanych wiadomości "przefiltrować", a
nasze sądy są powtórką gazetowych opinii,
zlepkiem cudzych poglądów. Człowiekowi trudno
jest się odnaleźć w społeczeństwie
konsumpcyjnym - bo musi samodzielnie wybierać - to czego
pragnie, kim chce być i co sobą prezentować -
a przecież umiejętność wyboru zanika.
"Wszystkie nasze nieszczęścia stąd pochodzą,
że ludzie nie wiedzą kim są i nie mogą się
pogodzić z tym kim chcą być" (R. Kapuściński
"Lapidarium").
W świecie zwierząt - jak zauważa Lorenz - nie było
oszukańczej reklamy bazującej na emocjach; manipulacji.
Pierwotne zjawisko autoreklamy w obliczu cywilizacji diametralnie
zmieniło swoje oblicze - dziś bowiem sprzedawane są
złudzenia. Regres człowieka indywidualnego uwidacznia
się również w turystyce (dziedzinie moich zainteresowań
badawczych). Masowy turysta kupuje marzenia, a manipulatorzy turystyki
masowej operują gustami "turystów pośrednich"
dla własnych celów. Najpewniejszym źródłem
oddziaływania na masę jest dostarczenie jej pokarmu,
który będzie dostosowany dla każdego. Tą
papką jest produkcja ofert masowego rynku turystycznego.
Świat turystyki masowej jest skatalogowany, opisany, oceniony,
wykreowany, gdzie człowiek dostosowuje się do oferty
- wybór już został za niego dokonany. Dla człowieka
sfrustrowanego, znudzonego, który ma problemy z własną
tożsamością, niedocenionego, zagubionego w dzisiejszym
"fast life" - turystyka pełni rolę kompensatora,
staje się próbą odnalezienia atawistycznego
raju utraconego, ucieczką i wyrwaniem się z kręgu
miernoty, alienacji i odtwórczej pracy. Teoria kompensacji
próbuje wytłumaczyć potrzebę poszukiwania
sfery wolności przez człowieka, zaspokojenia potrzeb
zagubionej duszy. Jednak człowiek swoją sferę
wolności powierza wyspecjalizowanym instytucjom, staje się
niesamodzielnym konsumentem, a jego umiejętność
zaspakajania potrzeb jest zdeterminowana społecznie.
Problem regresu człowieczeństwa widoczny jest we wszystkich
sferach współczesnego życia, które staje
się jałową egzystencją.
Wszystkie naturalne potrzeby i przejawy ludzkiego działania
przekształcają się w patologie. Pierwotna potrzeba
współzawodnictwa plemiennego, mobilizująca człowieka
do działania dziś przejawia się w brutalnej konkurencji
gospodarczej, politycznej, międzyludzkiej (wyścig szczurów).
Jednostka słaba nie ma szans na przetrwanie. Podobny proces
rozpoczął się w związku z podziałem
pracy - kiedyś postrzeganym pozytywnie - aktualnie prowadzącym
do wąskiej specjalizacji i utraty rozumienia świata
jako całości i zjawisk nim rządzących.
Zjawisko pierwotnego zbiorowego entuzjazmu dziś "pomaga"
ludziom być podatnym na wszelkie indoktrynacje; ludzie tracą
wolność myślenia i, co jest bardzo niebezpieczne,
odpowiedzialność za własne czyny.
Nowoczesne technologie wpędzają ludzi w przepaść
nieludzkości, człowiek ulega kłamstwu zbiorowemu
i nie dostrzega swojego negatywnego zachowania w grupie.
Człowiek zagubił również wbudowany w psychikę
proces falowania emocji, nie może znieść stanu
niezadowolenia, smutku i za wszelką cenę stara się
siebie nienaturalnie pobudzić, aby osiągnąć
emocjonalny spokój i satysfakcję (alkohol, narkotyki,
rozrywka). Im bardziej stara się on zagłuszyć
ptaka w sobie, tym bardziej ów ptak próbuje wyrwać
się na zewnątrz, uwolnić (O. Tokarczuk).
Człowiek zapomniał, że prawdziwe szczęście
i radość osiągnie dopiero, gdy na nie zapracuje,
gdy poczuje smak porażki, bólu, rozgoryczenia. Pierwotne
falowanie emocji w dzisiejszym świecie zostało "wyprostowane"
do stanu optymalnego. Pojawiła się niezwykle niebezpieczna
nuda, którą Lorenz nazwał "żałosnym
stanem ducha" nie pomagają już przeróżne
stany stymulacji, bodźców, świat rozrywki nie
zaspakaja - pojawia się pustka.
Ludzie zatracają swoje człowieczeństwo, powstaje
cywilizacja "szczęśliwych jednostek", samowystarczalnych,
bezbłędnych, nikogo nie potrzebujących, nie cierpiących
skrajnie, nie doświadczających trudów życia,
posiadających cel w samym sobie, rozpieszczonych, wybrednych,
zmanierowanych, bez tęsknot i problemów egzystencjonalnych.
Prawdziwa miłość, przyjaźń i inne
kontakty międzyludzkie stały się uczuciami interesownymi,
sztucznymi i w zasadzie w swej czystej formie nikomu nie potrzebnymi,
przecież ludzie są istotami samowystarczalnymi. Powstał
nowoczesny, zniewolony człowiek epoki technologicznej (Toffler
"Trzecia Fala") - "Homo Novus" lub "Homo
Consumus", nie różniący się wiele
od maszyny. Nasz wzorzec społeczny zakłada, że
człowiek sukcesu nie może odczuwać samotności,
strachu czy nudy. Jest zmuszony je tłumić, by zachować
jak największą szansę na sukces, a świat,
w którym żyje wypada mu postrzegać jako najlepszy
(E. Fromm "Rewolucja nadziei").
Żyje w kulturze, która traci w dużym stopniu
samoistność, nie identyfikuje się z tradycjami
i wartościami propagowanymi przez starsze pokolenia, nie
próbuje nawet nawiązać kontaktu - przepaść
międzypokoleniowa pogłębia się. Staje się
materiałem wykorzenionym i szuka rozpaczliwie swojego miejsca
i stymulantów - otrzymuje jednak wspomnianą wcześniej
papkę, którą się żywi i kultywuje.
Świat wypełniają nowe wartości: spryt, przebiegłość,
władza, wyzysk - pieniądz staje się Bogiem. Jesteśmy
owładnięci obsesyjną zasadą hedonistycznego
materializmu, następuje dehumanizacja w imię wydajności
działanie, które kiedyś prowadziło do celu
staje się celem samym w sobie. Bierność, konformizm,
zanik prywatności, egocentryzm to objawy choroby zwanej wyobcowaniem
i znieczulicą, w "społeczeństwie przemysłowym
ludzie stają się rzeczą, a rzeczy tożsamości
nie mają".
Ponadto miliony ludzi w szaleńczym zapamiętaniu gonią
za utraconą tożsamością, próbują
wynaleźć jakąś magiczną terapię,
która pozwoliłaby zintegrować się na nowo
ich roztrzaskaną osobowość, udzielić natychmiastowego
poczucia intymności lub ekstazy, albo wprowadzić w
stan wyższej świadomości, a "w powietrzu cuchnie
rozkładem, to odór umierającej cywilizacji..."
(Toffler).
Od cywilizacji wysiłku przechodzimy do cywilizacji usterek.
Czy jest jeszcze ratunek dla człowieczeństwa?
Wg Arystotelesa "częścią prawdopodobieństwa
jest to, że zdarzają się rzeczy nieprawdopodobne",
aby uwierzyć w "rewolucję nadziei" jak mówił
Hamlet - trzeba przede wszystkim "przekonania świata".
Wg Lorenza rozwiązaniem jest rozpoznanie problemu, punktu
gdzie pierwotny instynkt przekształca się w patologię.
W miarę rozwoju społecznego człowiek musi skorygować
swoje naturalne skłonności, próbować zachować
nieosiągalną równowagę między nadmiarem
a niedomiarem, aby nie zatracić do reszty sztuki bycia człowiekiem.
Konieczne jest zrozumienie i uświadomienie naturalnych potrzeb
duszy, która nie nadąża za galopującym rozumem.
Wytrzymałość duszy ma swoje granice, gdy człowiek
uśmierci wszystkie swoje emocje, potrzeby, kontakty międzyludzkie
- zniszczy wszystkie swoje mechanizmy obronne - nastąpi jego
Koniec, zostanie audiowizualny robot i pesymistyczna wizja regresu
człowieczeństwa dopełni się. Człowiek
rozumny będzie istniał dopóki nie zostanie całkowicie
zburzona równowaga pomiędzy elementem duchowym a
materialnym.
Umysł człowieka trzeba zaprogramować w ten sposób,
aby jego właściciel uświadomił sobie, że
miejscem człowieka jest Ziemia (jedna, wspólna i ograniczona).
Tylko w ten sposób stanie się on łącznikiem
między rzeczywistością niematerialną a materialną.
Człowiek o zdrowym sercu i umyśle, obdarzony sensem
bytowania, miłością do świata i wszystkich
żyjących istot ma wystarczająco ukształtowany
system obronny i właściwie będzie potrafił
pokierować swoim życiem i losami świata.
W wizji świata ekologicznego postulującej harmonię
Człowieka, Natury i Boga nie ma miejsca na indoktrynacje,
człowiek nie szuka szczęścia "gdzie indziej",
żyje świadomie zgodnie z zasadami, które wyznaje.
Mnie osobiście bliska jest ekofilozofia - której ojcem
duchowym jest H. Skolimowski - dla której fundamentem jest
ekologia głęboka; a także zen, taoizm wraz z szeroko
pojmowanym wegetarianizmem. Wszystkie te nurty łączy
nić i przekonanie, że należy żyć w
harmonii i szacunku wobec przyrody i wszystkich istot żywych
i opierać się wszelkim czynnikom powodującym
"spustoszenie" duszy, zanik rozsądku, indywidualności,
a także właściwie używać potęgę
twórczą naszego umysłu.
Celem każdego rozumnego człowieka powinna być
praca nad jego świadomością: duchową, społeczną,
przyrodniczą i kierowanie się swoistą "ekologią
serca".
Warunkiem rozwoju człowieka jest umiejętność
wychodzenia poza ciasne więzienie jego własnego egocentryzmu
i żądzy, zbliżenia się do bliźnich za
cenę rezygnacji z samotności. Jedynie w ten sposób
człowiek może być otwarty i związany ze światem,
zachowując jednocześnie poczucie tożsamości
i integralności, oraz zdolność radowania się
wszystkim, co żyje i obdarowania ich owocami swych zdolności.
Rezultatem pokonania egocentryzmu nie jest posiadanie i korzystanie,
ale istnienie! (W. H. Zylbertal)
Należy ponadto wskazać człowiekowi takie obszary
rozwoju, na których naturalna i przyrodzona naszemu gatunkowi
zdobywczość da postęp przyjazny człowiekowi
i środowisku, w którym żyje. Idealnym obszarem
byłby niezbadany i słabo wykorzystany obszar ludzkiego
wnętrza, tam trzeba skierować negatywną energię
zdobywców Przyszłości. Natura uwolniona od ludzkiej
pazerności i niszczycielstwa wytworzy nowy stan równowagi,
tak istotny i podkreślany przez Lorenza. Zadaniem człowieka
Nowej Ery będzie rozumienie własnych potrzeb i potrzeb
jego szeroko pojętego Otoczenia, umiejętność
współodczuwania oraz słuchanie sygnałów
jakie Planeta Ziemia wysyła swoim mieszkańcom.
Magdalena Kędra
xmagdalena@poczta.onet.pl
Bibliografia
- Fromm E. "Rewolucja nadziei"
- Kapuściński R. "Lapidarium IV"
- Kłoskowska A. "Kultura masowa"
- Korbel J. - wykład - www.zielona.uni.wroc.pl/korbel.htm
- Lorenz K. "Regres człowieczeństwa"
- "Mądrość świata" - antologia
- Meadows "Przekraczanie granic"
- Neas A. "Zasady ekologii głębokiej"
- Popper K. "Logika odkrycia naukowego"
- Szekspir "Hamlet"
- Skolimowski H. - wybór pism
- Toffler "Trzecia fala"
- Tokarczuk O. "Dom dzienny, dom nocny"
- Zylbertal W. H. "Miejscem człowieka jest Ziemia"
|
Od czego rozpoczynać budowanie zdrowego domostwa ludzkiego
życia? Od fundamentu oczywiście. Fundamentem jest bioregion,
na nim nabudowują się regiony: fizjologiczny, społeczny,
gospodarczy, kulturowy. Dokładniej mówiąc "ma
nim" w tym sensie, że bioregion wyznacza zakres i intensywność
tamtych. Bioregion kształtuje myślenie, wyobrażanie,
chorowanie, a nawet śnienie ludzi, którzy w nim żyją.
Dziś bioregion powinien być jedną z głównych
trosk człowieka. |
Należy oczywiście odróżnić procesy
i działania regionalne i globalne. Konkretne zabiegi podtrzymywania
przyrody muszą być wykonywane w danym regionie; globalnie
zaś należy je koordynować, wykrywać nadmierne
zniszczenia, organizować pomoc.
Główną troską globalną są wielkie,
nie zarządzane przez człowieka obszary dzikie, które
są warunkiem utrzymania równowagi (w znaczeniach wymienionych
wyżej).
Parki Narodowe muszą pozostawać terenami dzikimi (inaczej:
"dziewiczymi"). Ludzkiej ręce wara od nich, jedynie
ma ona bronić granic Parku przed zachłannością
innych ludzkich rąk.
To właśnie bioregiony a nie cokolwiek innego ma wyznaczać
miejsca życia dla ludzi z innymi istotami żywymi. Bioregiony
to naturalne sposoby organizowania się życia, głównym
ich znamieniem jest samoregulacja.
Bioregion winien być podstawowym kryterium organizacji życia
ludzi. Inne kryteria jak "światowy system gospodarczy",
czy polityczne granice państw (np. dżungla amazońska
należy po części do Brazylii, po części
do Peru, po części do innych państewek) nie
są adekwatne. Wiele obszarów zdążyłoby
częściowo powrócić do bioregionalnej równowagi,
gdyby powstrzymano ingerencję człowieka. Bez stałych
zabiegów człowieka pole uprawne nie ma żadnych
szans, żeby się samoodnawiać. Teren pozostawiony
samemu sobie szybko wraca do naturalnego stanu. Rozwijają
się na nim różne gatunki roślin, odnawiana
jest równowaga między nimi.
To, że ludzie arbitralnie organizują się wg kryteriów
politycznych czy ekonomicznych jest dowodem ich ignorancji i dezorientacji
względem tego, co dla nich korzystne. (Trudność
leży w tym, że rządzą nami ci najwięksi
ignorancji i najbardziej zdezorientowani, gdyż oni mają
takie cechy osobowości, które dają im polityczną
i ekonomiczną siłę przebicia, są dość
ostrzy i bezwzględni, by wejść na szczyt drabiny
społecznej. Natomiast ci mający nieco wiedzy i zorientowani
są dość bierni - oto z jakim trudem wykluwa się
subkultura proekologiczna!)
Nie trzeba chyba udowadniać, że społeczeństwo
bioregionalne byłoby z pewnością zdrowsze od społeczeństw
kierujących się innymi kryteriami.
Dla sprawy bioregionów olbrzymie znaczenie ma ekonomia.
Dlatego poświęcę kilka akapitów jej krytyce.
Ekonomia musi bezwzględnie podlegać ekologii. Jeśli
tak nie jest, to ekonomia staje się narzędziem niszczenia.
Jak stało się to w XX w. Pomyśleć, że
wyższe i średnie szkoły ekonomiczne produkują
co rok tysiące absolwentów - specjalistów od
niszczenia podstaw życia ludzi. Ekonomiści o zanieczyszczeniach
powietrza, wód, gleby myślą jako o "skutkach
ubocznych" produkcji, handlu i konsumpcji. Nawet jeśli
dobraliby inny termin, to ich myślenie podporządkowane
regułom wolnego rynku lub gospodarki planowej nie wychodzącej
od ekologii pozostanie takie samo. Za takie myślenie należałoby
płacić wysoką grzywnę. "Wysoką
grzywnę", bo chyba tylko taki "argument"
mogą przyswoić sobie głowy ekonomistów.
Jest mnóstwo szczegółowych problemów
gospodarczych, ale ogólny jest jeden: odstąpienie
od ekstensywnego "wzrostu" i "rozwoju" gospodarczego.
Czyli od tego, do czego nawołują politycy i ekonomiści.
Ekstensywny "wzrost" i "rozwój" wprowadza
nadmierną eksploatację zasobów ziemi, intensyfikuje
produkcję, handel i konsumpcję, stymuluje nadmierny
przyrost liczby producentów, głownie zaś konsumentów.
Społeczeństwo późnoprzemysłowe, jak
nasze, musi przynajmniej zacząć odchodzić od
dyktatu ekonomii (pisanie o tym, jakoby mielibyśmy wkroczyć
w społeczeństwo postindustrialne jest życzeniową
pisaniną niezdolnych do obserwacji środowiska i życia
intelektualistów; ma owszem sens pisanie o nim, ale jako
o kierunku zmierzania, o ideale, a nie jako o realności,
która już jest).
Nie rysuję tutaj pozytywnego obrazu zależności
ekologia a gospodarka. Ogólna zasada jest oczywista. Gospodarka
musi być planowa w przeważającym stopniu, całkowicie
wychodząca z podstaw ekologicznych i respektująca je
na każdym etapie; w każdej chwili niezbędne są
jej korekty ze względu na środowisko naturalne. Zaspokajanie
potrzeb konsumentów jest niezbędne, ale wtórne.
Ludzie muszą zacząć się uczyć zmieniać
układ swych potrzeb, szczególnie tych usztucznionych
przez antynaturalizm, a-ekologizm, reklamę, wolny rynek.1)
Ekologowie i proekolodzy nie dość koncentrują
się na ochronie bioregionów. Np. nie mówią
o konieczności usunięcia owiec z gór (a dokładniej:
niewprowadzania ich tam). Owce niszczą krzewy, młode
drzewka, trawę. Aby uzyskać pastwiska lub utrzymać
już uzyskane trzeba wycinać las lub nie pozwalać
mu zarastać.2) Ekolodzy chętniej koncentrują
się na ogólnikach: "oni" w rządzie,
"fabryki", "autostrady". Nie próbują
zaś w ogóle "tknąć" "miejscowej
ludności". Jest tak po części dlatego, że
sami są z nią powiązani, po części boją
się, po części nie uświadamiają sobie
problemu. Pracować bezpośrednio z ludźmi nad ich
brakiem proekologicznego myślenia, mierzyć się
z ich starymi światopoglądami, przesądami, stereotypami
jest najtrudniejszą rzeczą.
Już nie da się uchronić natury całej planety.
Eksploatacja poszła za daleko, siły finansowe i polityczne
wolnego rynku, korporacji i starego światopoglądu są
zbyt duże. Trzeba skoncentrować się na niektórych
bioregionach, które jeszcze można uratować.
Bioregiony są niezbędne dla przetrwania nas samych.
Główny problem z jakim człowiek się boryka,
to niedopasowanie naszego wyposażenia biologicznego i środowiska,
a dokładniej otoczenia, które sztucznie zmieniamy,
w którym ciągle przebywamy. Dobór naturalny
nie miał czasu, by wyposażyć nas w odpowiednie
mechanizmy biologiczne i psychologiczne, dzięki którym
możemy radzić sobie z problemami, jakie tworzy zmiana
środowiska w naszym dzisiejszym życiu. Np. większość
ewolucji ludzkiej byliśmy zbieraczami i łowcami żyjącymi
w małych grupach. Ludzie żyjący w ówczesnym
środowisku nie potrafili przewidzieć dokładnie,
gdzie i ile znajdą pożywienia. Wysokoenergetyczne tłuszcze
i cukry były rzadkimi i cennymi zasobami. To więc,
że ludzie pożądają tłustych i słodkich
pokarmów i spożywają ich jak najwięcej
jest logiczne z punktu widzenia ewolucji człowieka. Ale otoczenie
nasze zmieniono na tyle, że dziś na każdym kroku
są pełne sklepy, nie ruszamy się wiele, nie widzimy
lasu.
To jest zagadnienie: biologia wewnątrz człowieka a środowisko
naturalne i sztuczne otoczenie.
Lech Ostasz
1. Nt potrzeb naturalnych i sztucznych patrz autora Rozumienie
bytu ludzkiego. Antropologia filozoficzna, Olsztyn 1998, rozdz.
pt. Potrzeby.
2. Śmiało pisał o tym J.Muir, w: John Muir: To Yosemite and Beyond, R.Engberg, D.Wesling (red.), Madison
1980, s.162 i nast.
"...odczuwam silną niechęć do naukowców
przeprowadzających eksperymenty na zwierzętach. Niektórzy
potrafią je uzasadnić na gruncie etycznym, sankcjonuje
je opinia wielu sław naukowych, co stawia mnie w rzędzie
nie cieszącej się poparciem mniejszości. Cieszę
się jednak, że w ten sposób jestem po jednej
stronie z najbystrzejszym uczonym ze wszystkich, których
miałem okazję poznać: Richardem Feynmanem. Feynman
został wybrany na członka Akademii Nauk Stanów
Zjednoczonych w bezprecedensowo młodym wieku, bodajże
trzydziestu kilku lat. Kiedy jednak dowiedział się,
że akademia popiera eksperymenty na zwierzętach, zrezygnował
z członkostwa. Odtąd sekcja fizyczna akademii robiła
co mogła, aby ukryć fakt jego rezygnacji i przez wiele
lat usiłowała skłonić Feynmana do zmiany
decyzji - czego, o ile mi wiadomo, nigdy nie zrobił. Oficjalnie
podawano inne powody rezygnacji, ale tak właśnie przedstawił
mi je osobiście".
Cytat powyższy pochodzi z książki "Mój
dom kędy wieją wiatry. Stronice z życia kosmologa".
Urodzony w 1915 r. Fred Hoyle, angielski astronom i kosmolog jest
autorem pojęcia "Wielki Wybuch" - choć w
swej autobiografii tak to określa: "Teoria Wielkiego
Wybuchu cieszy się przypuszczalnie taką popularnością
dlatego, że jest ona tak prosta, iż nie stanowi obciążenia
dla umysłu".
Sympatykom ekologii, używającym pojęcia Gai -
dowodzącym, że Wszechświat jest "żyjącym
organizmem" - polecam gorąco fascynującą książkę
angielskiego kosmologa. Brak akademickich wykładów,
żywy język, wiele znakomitych anegdot, niezwykły
obraz nauki, ciekawy portret dżentelmena (niezamierzony)
na Uniwersytecie Cambridge - czyli po prostu znakomita lektura
na jesienne popołudnie.
Paweł Zawadzki
Fred Hoyle, "Mój dom kędy wieją wiatry.
Stronice z życia kosmologa", Prószyński i S-ka, Warszawa 2001.
|